Ukochana,
tyle listów już za nami, tyle napisanych i przeczytanych słów, a ja mam wrażenie, że ciągle nie powiedziałem Ci tego, czego tak bardzo pragnąłem już na samym początku. Jednak na to wspomnienie, na to, na co ja tak długo czekałem, Ty musisz poczekać do ostatniego listu. Bo domyślasz się pewnie, o co mi teraz chodzi?
Wyobrażam sobie, że kiwasz teraz głową na znak, że mnie rozumiesz, że doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, co tak bardzo pragnę Ci przekazać, a czego na razie zrobić nie mogę. Uśmiechasz się przy tym prawym kącikiem ust, jak to robiłaś bardzo często, kiedy zamyślona siedziałaś nad książką, która tak Cię pochłaniała, że całkowicie traciłaś kontakt z rzeczywistością i nic nie mogło Cię wtedy rozproszyć.
I właśnie o tym chciałem Ci dzisiaj napisać.
O tym, jak bardzo lubiłem patrzeć na ten Twój półuśmiech, na ten drgający kącik Twoich ust, gdy siedziałaś w fotelu, zamyślona, zaczytana i w pełni zatracona w tym, co czytałaś. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mi się w takich chwilach podobałaś i jak bardzo wtedy chciałem podejść do Ciebie, wyrwać Ci książkę z rąk i mocno Cię pocałować. Tak zachłannie, żeby zabrakło Ci oddechu, żebyś zatraciła się także we mnie i w tym, byś pragnęła tylko oddychać ze mną moim powietrzem, moimi ustami. Żebyś pragnęła tego tak samo, jak ja. I każdy dzień, który spędzaliśmy razem, gdy Ty odwiedzałaś mnie, bądź ja przyjeżdżałem do Ciebie, pragnąłem by tak właśnie wyglądał, by spełniło się właśnie to moje marzenie.
Tyle, że nie umiałbym zrobić czegokolwiek, czego byś nie chciała. Nie umiałbym zebrać w sobie aż tyle odwagi, by zrobić coś takiego. Nie jestem typem człowieka, który uważa, że brutalniejsze traktowanie kobiet jest czymś dobrym. Przecież mnie poznałaś na tyle, by o tym wiedzieć.
Jednak musisz wiedzieć także, że czasami naprawdę chciałem być takim... macho. Chciałem móc porwać Cię w ramiona i z drapieżnością zwierzęcia dobrać się do Twoich ust.
Nawet teraz, kiedy o tym myślę, zastanawiam się czy podobałoby Ci się takie coś i czy zgodziłabyś się, bym czasami pokazał Ci się od tej strony.
Chciałabyś?
Ależ, po co ja teraz zadaję Ci to pytanie, skoro i tak nie spełnią się te moje marzenia... Choć bardzo chciałbym być teraz przy Tobie i tak po prostu był, nie mogę. Chciałbym być częścią Twojego życia, małą cząstką Ciebie, o której byś myślała i która pojawiałaby się czasami w Twoim umyśle. Chciałbym także, abyś - wspominając mnie od czasu do czasu - wyglądała tak, jakbyś była zatracona w jednej z tych swoich książek, które uwielbiałaś czytać.
Gdybyś chociaż raz tak o mnie myślała, gdy byłem w pobliżu...
Gdybym wiedział, że to o mnie rozmyślasz, uśmiechając się tak ledwie dostrzegalnie, momentami przygryzając wargę... Och! Jaki byłbym szczęśliwy!
Próżne me marzenia teraz, gdy jestem tak oddalony od Ciebie i nie mogę poczuć Twojej ciepłej dłoni, zamkniętej w swojej, gdy nie mogę patrzeć w Twoje zielone oczy, dotykać Twoich włosów i wdychać zapachu Twoich perfum. Próżne me marzenia, gdy nie mogę usłyszeć jak do mnie mówisz i nie mogę widzieć, jak posyłasz mi swój uśmiech, który z czasem przeznaczałaś tylko dla mnie. Próżne me marzenia...
Serce pęka mi na milion kawałków za każdym razem, gdy uświadamiam sobie, że już nie ma ,,nas".
Ale przecież dla Ciebie zawsze będę ,,Twoim Williamem", prawda?
Zawsze.
Na zawsze.
Może się na wstępie wytłumaczę.
Nie było mnie tutaj ile? Miesiąc? Może więcej.
Jednakże naprawdę nie miałam możliwości napisania czegokolwiek na któregokolwiek z moich blogów. Można nie wierzyć, ponieważ w pracy mam wolne weekendy, szkołę raz na dwa tygodnie, więc czasu trochę miałam. Tyle, że nie tylko czas potrzebny jest do pisania, nie tylko wena, ale też komputer bądź dostęp do jakichś nowoczesnych technologii, które umożliwiają korzystanie z Worda przez komórkę. Ja czegoś takiego nie posiadam, nawet nie umiem sobie tego zainstalować, więc musiałam poczekać tych parę tygodni, aż zasiadłam przed moim kochanym komputerem, w moim kochanym pokoju, na moim kochanym krześle i mogłam napisać ten list. Jak normalny człowiek. Mam kilka dni wolnego z okazji świąt, więc będę się starać korzystać z życia rodzinnego, na które nie mam w ogóle czasu, będę się starać także znaleźć czas na napisanie kilku kolejnych listów, bym mogła je wstawiać, chociaż nie wiem czy mi się uda, nie mogę nic obiecać. Napiszę jeszcze, że z czasem, kiedy robię sobie takie przerwy w pisaniu, kiedy moje życie zmienia się z każdym dniem, to mam coraz więcej inspiracji na pisanie. Także nie ma się co martwić o moją wenę. Raczej o to, kiedy zdołam przekonać samą siebie do zakupienia laptopa na raty.
Korzystając z okazji, że jeszcze tutaj może ktoś czasami zajrzy, że może nawet czyta tę ,,krótką" notkę dołączoną do listu, to złożę moim Czytelnikom jakieś małe życzenia. Dużo radości, bo żeby żyć, trzeba widzieć w każdym szczególe swojej egzystencji radość - radość z tego, co się robi, o czym myśli. Także mnóstwo tej radości, bo przecież trzeba się cieszyć z życia, niezależnie od tego, jakie ono jest. Miłości. Och, mówią, że miłość jest najważniejsza, może to i prawda, chociaż w moim życiu wcale nie jest taka ważna, to może dla niektórych jednak jest bardzo istotna. Więc dla tych, dla których ta wartość ma ogromne znaczenie - ogromu miłości. Szczęścia, bo szczęście zawsze się przydaje. Czy to w domu, czy w pracy, zawsze warto mieć zapasy szczęścia, bo nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. No, i spełnienia marzeń, ponieważ kiedy nie ma się żadnego celu w życiu, kiedy nie wie się, co chce się robić, to zawsze można przecież spełniać marzenia. Także, spełniajcie je, spełniajcie swoje marzenia, niezależnie od niczego. Spełniajcie je.
Magicznych świąt.