Zapraszam do czytania, zachęcam do komentowania oraz do wpisywania się na listę czytelników w Księdze Gości!
ON
Przyjaźń.A cóż to takiego jest ta cała ,,przyjaźń”? Czy coś takiego w ogóle istnieje? I jak to zdefiniować?
A
jak ja to postrzegam? Człowiek rozpoznawalny na całym świecie? Osoba, która nie
może wyjść z domu, nie mając obok siebie ochroniarza? Ktoś, kto nie może
przejść się spokojnie po ulicy, bo za chwilę może zostać zaatakowany przez tłum
fanów, pragnących zrobić sobie zdjęcie?
No
i jak ja rozumiem zjawisko przyjaźni?Dlaczego miałbym się nie podzielić własnymi spostrzeżeniami na ten temat? Skoro już zacząłem o tym rozmyślać, to dlaczego nie miałbym się głębiej nad tym zastanowić?
Zatem
przyjaźń polega na wzajemnym zrozumieniu. Na rozmowie bez ograniczeń, na
wszystkie tematy. Na rozmowie o lękach, radościach, smutkach, zmartwieniach i o
tym, co nas cieszy. Czyli generalnie o wszystkim. Nawet o pogodzie. Jeśli
ufasz osobie, której potrafisz powiedzieć wszystko i wiesz, że ona robi
dokładnie to samo w twoim kierunku – to jest właśnie przyjaźń. To pewność, że
nasza tajemnica, którą komuś powierzyliśmy, nie ujrzy światła dziennego bez
naszej zgody. To pewność, że w razie potrzeby otrzymamy od drugiego człowieka pomocną dłoń, a ta dłoń nawet nie drgnie, nie zawaha się i zapewni nam
bezpieczeństwo, kiedy będziemy tego potrzebować. Przyjaciel nie jest tylko
kumplem, znajomym, kolegą. To ktoś o wiele ważniejszy. Przyjaciel to bliska
osoba, która byłaby w stanie poświęcić dla nas wszystko.
I
o tym się właśnie przekonałem. Ja – człowiek sukcesu, który o przyjaźni nie wie
zbyt dużo, bo na każdym kroku ktoś może mi wbić nóż w plecy. Ja się
przekonałem, co to znaczy mieć osobę, która poświęci się dla mnie, bez względu na wszystko.Doświadczyłem czegoś takiego i wiem, jak to jest posiadać przyjaciela. I to takiego prawdziwego, najlepszego. Nie mówię tutaj o moim bracie, bo to jest inna sprawa. Mój bliźniak jest drugim mną, więc pewne jest to, iż jest moim przyjacielem. Na dobre i złe.
Ale mam też kogoś, kto poświęcił dla mnie wszystko.
Jednak zanim zacznę moją historię, jeszcze jedno pytanie: czy możliwa jest przyjaźń pomiędzy kobietą i mężczyzną? Tak, zdecydowanie. Bo nie jest istotne, jakiej płci jest ta druga osoba – i tak będzie przyjacielem, jeśli jest to zaufanie. Nie dobieramy sobie przyjaciół patrząc na wygląd. Szukamy duszy i serca, które zapewnią nam, że nigdy nas nie zostawią w potrzebie i że zawsze będą nam służyć pomocą. A dusza nie ma przecież płci.
Jednak jest czasem coś, co zmienia wszystko. Czasem to zjawisko przyjaźni i zaufania, które pojawiło się pomiędzy kobietą i mężczyzną zamienia się w miłość i wtedy czujemy tę niepewność, co czuć do tej drugiej osoby. Ponieważ łatwo jest zmienić przyjaźń w miłość, lecz trudniej przekształcić miłość w przyjaźń. A ja się o tym właśnie przekonałem.
Wszystko nagle stało się takie trudne, gdy trzymałem w ramionach jej wiotkie ciało i czułem, z jaką łatwością przelewa mi się przez dłonie.
- Pamiętasz – odzywa się, a ja kołyszę się razem z jej kruchą postacią, siedząc na chodniku i czekając, aż przyjedzie pogotowie i się nią zajmie. – Pamiętasz jak pytałeś mnie o to, kto złamał mi serce? – Mówi cicho, a wraz z jej słowami i upływającą z rany postrzałowej krwią, uchodzi z niej życie. Z każdym oddechem.
- Ciii – uciszam ją, nie słuchając tego, co do mnie mówi. Nawet nie wiem, co mógłbym teraz zrobić innego, niż błaganie Boga, aby ta cholerna karetka już przyjechała. – Nic nie mów. Pogotowie zaraz przyjedzie. Wszystko będzie dobrze.
- Posłuchaj mnie – odzywa się znowu, a ja wiem, że jest tak uparta, iż nic jej teraz nie powstrzyma od mówienia. Nawet, jeśli leży na chodniku w moich ramionach z dziurą w plecach, a jej krew moczy mi spodnie i tworzy pod nami ogromną kałużę. – Powiedziałam ci wtedy, że nie chcę już o tym pamiętać. Nie chcę znać imienia tego człowieka, który tyle dla mnie znaczył, a który odrzucił mnie i sprawił, że moje serce pękło na tysiące kawałków. – Potakuję, bo doskonale to pamiętam. Zapytałem ją o to zaledwie kilka miesięcy temu. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi od zawsze, był nawet moment, kiedy myślałem, że się w niej zakochałem i byliśmy naprawdę szczęśliwi. Ale wtedy poznałem kogoś innego i wszystko się zmieniło. – Powiedziałam ci, że był mi najbliższą osobą i zrobiłabym dla niego wszystko, bo dzięki niemu moje życie zmieniło się na lepsze.
- Proszę, nie mów już nic… zaraz przyjedzie karetka – odpowiadając jej, czuję, że zaraz nie wytrzymam i wybuchnę. Próbowałem się nie rozpłakać. Musiałem być silny. Dla niej. Żeby ona nie myślała, że jestem coraz bliższy załamania.
- Zapytałeś mnie wtedy, czy to nie o ciebie mi chodzi, bo historia, którą ci przedstawiłam, była bardzo podobna do naszej. Pamiętasz, co ci wtedy powiedziałam? – Jej głos był przerywany, oddech coraz słabszy. Nie chcę, żeby mówiła, bo boję się, że przez to jej stan będzie jeszcze gorszy. – Pamiętasz? – nalega, a ja kiwam głową. Pamiętam. Powiedziała, że to nie o mnie jej chodziło.
- Dlaczego akurat teraz mi o tym wszystkim mówisz? – pytam i z ulgą stwierdzam, że z oddali dobiega odgłos wycia syreny karetki pogotowia.
- Bo kiedy stracę przytomność, mogę się już nie obudzić albo następnym razem się nie odważę – mówi, a ja nie mam pojęcia, o co jej chodzi.
- Nie opowiadaj takich bredni…
- Kłamałam – przerywa mi szeptem. – Okłamałam cię. To o ciebie mi chodziło. To ty złamałeś mi serce. To w tobie się zakochałam.
Patrzę na nią z szeroko otwartymi oczyma i kompletnie nie wiem, co mam jej odpowiedzieć. Nie czuję, kiedy dwóch ratowników medycznych odciąga mnie od niej, nie odpowiadam, kiedy mnie pytają o to, czy ze mną wszystko w porządku. Nie słyszę ich, bo jestem w szoku. Nie czuję, jak prowadzą mnie do drugiej karetki, aby zbadać czy wszystko ze mną dobrze. Nie odczuwam zupełnie nic, bo nadal mam w głowie ten głos. Słyszę wciąż, jak ona mówi, że się we mnie zakochała, a ja złamałem jej serce.
Nie mam pojęcia, jak dostałem się najpierw do szpitala, a potem jak siedziałem z moją dziewczyną w jej mieszkaniu. Nie powiedziałem jej nic i nie żałuję. Nie powinna się o tym na razie dowiadywać. Na razie martwi się stanem mojego zdrowia, bo przecież mogło mi się coś stać.
Kiedy jakimś cudem udało mi się opowiedzieć Caroline o tym, że moja najlepsza przyjaciółka przyjęła kulę przeznaczoną dla mnie po to, aby mnie uratować, była zszokowana. Chciała, abym jak najszybciej udał się do szpitala, żeby ją odwiedzić. Ona także pragnęła jej podziękować osobiście za to, co zrobiła, że tak się poświęciła, lecz jakimś cudem nie umiałem na to przystać. Nie mogłem pozwolić, żeby ona cierpiała jeszcze bardziej, skoro to przeze mnie była nieszczęśliwa. Nie mogłem zadać jej jeszcze większego bólu.