wtorek, 5 grudnia 2017

Ostatnie pożegnanie. [11] ON

ON
Kolejny miesiąc był dla Tokio Hotel bardzo ciężki i umknął nam wszystkim jak tydzień, a nie jak trzydzieści dni. Pracowaliśmy ciężko nad nową płytą, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, ale i tak czegoś nam brakowało. Nie mogliśmy wydać płyty bez piosenek, a piosenek nie było, bo ja nie miałem nastroju na ich układanie i dobieranie melodii. Caroline próbowała mi pomagać, była naprawdę cierpliwa, ale i ona po kilku dniach stwierdziła, że nic nie uda jej się wskórać, więc wylatuje na Maltę, żeby dołączyć do swojej siostry, która tam spędza wakacje. Pożegnała się, zapewniła mnie, że niedługo się zobaczymy i przywiezie mi pamiątkę. Z jednej strony sprawiło mi to przykrość, bo myślałem, że jako moja dziewczyna zapewni mi wsparcie i będzie ze mną wtedy, gdy będę jej potrzebować, ale z drugiej strony: dzięki temu miałem trochę spokoju.
- Już nie mogę – jęknął Tom, kiedy siedzieliśmy razem w salonie w naszym domu, zawaleni papierami, na których były spisane wszystkie nasze pomysły na nowe piosenki. – Najchętniej odpuściłbym sobie całe to wydawanie płyty.
- Ja też jestem wykończony – dodał Gustav. Ojcostwo dało mu się we znaki, co było widać po jego podpuchniętych nieco oczach. 
- Dostałem wczoraj telefon od mojej mamy – powiedział Georg. – Jest w szpitalu, bo skręciła kostkę, więc muszę wracać do Niemiec. Wiem, że to nie jest najlepszy pomysł, ale wiecie, że ona nie ma nikogo, oprócz mnie.
Jasne, rozumieliśmy i nie mieliśmy Hagenowi za złe, że chce pomagać swojej mamie. Wszyscy też domyślaliśmy się, co przeżywa Gustav, któremu urodziło się dziecko i na pewno bardzo tęskni za córką, więc doszliśmy do wniosku, że Gustav i Georg wrócą do Niemiec najszybciej jak to będzie możliwe, a ja z Tomem postaramy się dokończyć płytę na tyle, na ile będziemy mogli.
- Trudne jest tworzenie płyty samemu bez niczyjej pomocy – powiedziałem, kiedy w czwórkę siedzieliśmy na tarasie przy piwie. 
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo – uśmiechnął się Gustav smutno. 
Przez dłuższą chwilę milczeliśmy. Ja zastanawiałem się nad kolejną piosenką, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Siedzieliśmy nad tym wszystkim od co najmniej dwóch dni i nie dość, że praktycznie nie wychodziliśmy z salonu, to jeszcze nawet tam spaliśmy. Byłem ogromnie wdzięczny Shermine za to, że zajmowała się naszymi psami oraz przynosiła nam jakieś jedzenie albo sama coś przygotowywała w naszej kuchni. Kolejny raz dała dowód na to, że jest świetną partnerką dla mojego brata.
Tylko przez ten miesiąc brakowało mi Elysy, z którą nie miałem żadnego kontaktu. Musiałem się przed sobą przyznać, że nie myślałem o niej przez dłuższy czas i nawet nie przyszło mi do głowy, żeby chociaż do niej zadzwonić. 
- Chłopaki – usłyszałem Toma, który przerwał moje rozmyślania. – Nie ma sensu, żebyśmy tutaj tak siedzieli. Wy – tu zwrócił się do Gustava i Georga – wracacie do Niemiec. Dzisiaj, bo i tak nic więcej tutaj razem nie zdziałamy. A ja z Billem będziemy dalej kombinować. Jesteśmy i tak cały czas w kontakcie, więc równie dobrze możecie spędzać czas z rodziną.
- Chyba masz rację, Tom – przytaknął Georg. – To co, Gus, zbieramy się?
Gustav przytaknął i obaj ruszyli do środka, żeby się spakować, a Tom poszedł za nimi. Ja wciąż zastanawiałem się nad tym, czy nie zadzwonić do Elysy i sprawdzić, co u niej słychać. W końcu się przemogłem i wyszukałem w komórce numer jej telefonu.
- Halo? – odezwała się w chwili, kiedy już miałem odkładać słuchawkę.
- Och… cześć, Elyso – powiedziałem, usiłując przybrać wesoły ton. – Masz chwilę?
- Bill? Cześć! Masz jakiś dziwny głos. Wszystko w porządku? – wydawała się zmartwiona. W oddali słyszałem szum samochodów, więc pewnie wychodziła właśnie z pracy.
- Tak, u mnie świetnie. A co u ciebie? – Nagle zdałem sobie sprawę, że nie rozmawiałem z nią od ponad miesiąca i było mi naprawdę głupio, że dopiero teraz do niej zadzwoniłem.
- Dzisiaj było naprawdę ciężko, mieliśmy kilka grup, w sumie ponad sto osób, ale daliśmy radę – słychać było, że jest z siebie zadowolona. 
- Bardzo się cieszę. Słuchaj… chciałem cię przeprosić… Nie odzywałem się do ciebie przez tak długi czas i zupełnie nie wiem, co u ciebie. Byliśmy naprawdę skupieni na płycie, nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał. Powinienem chociaż wysłać ci jakąś wiadomość, ale zupełnie nie miałem do tego głowy.
- Och, w porządku, Bill! Nie masz się czym przejmować! 
- Ale naprawdę jest mi źle z tym, że tak długo się nie odzywałem.
- Uspokój się, nie przepraszaj. Mam tylko nadzieję, że idzie wam dobrze i niedługo będę mogła kupić bilet na koncert – zaśmiała się.
- Jasne…
- Słuchaj, muszę kończyć, bo właśnie wchodzę do sklepu. Odezwij się jeszcze. Pa!
Nie zdążyłem się nawet pożegnać, kiedy połączenie zostało przerwane. Elysa zachowywała się naprawdę dziwnie, co utwierdziło mnie mocniej w przekonaniu, że rzeczywiście stara się mnie unikać. 
Nagle usłyszałem dźwięk mojej komórki i pomyślałem, że może przyjaciółka chciała wrócić do naszej rozmowy, jednak ujrzałem na wyświetlaczu zdjęcie uśmiechniętej Caroline. Odebrałem, chociaż nie byłem w nastroju do rozmowy z dziewczyną.
- Hej, kochanie! – przywitałem się próbując przybrać wesoły ton.
- Próbuję się do ciebie dodzwonić od pięciu minut, ale ciągle masz zajęte! – od razu usłyszałem pretensje, na co westchnąłem głośno. – Z kim rozmawiałeś?
- Z Elysą – nie widziałem powodu, żeby kłamać.
- Znowu?! Po co do niej dzwoniłeś? Przecież wiesz, że nie lubię kiedy do niej wydzwaniasz! 
Rzeczywiście, moja dziewczyna była bardzo zazdrosna o Elysę, więc musiałem być bardzo ostrożny w dobieraniu słów.
- Kochanie, nie widziałem jej od długiego czasu, ponad miesiąc ze sobą nie rozmawialiśmy, więc chciałem zapytać, co u niej słychać. To przecież moja przyjaciółka... Ty przecież też ciągle dzwonisz do swoich koleżanek, a ja nie mam o to pretensji. – Starałem się zachować spokojny ton, bo temat Elysy nie był dla Caroline szczególnie przyjemny. Po drugiej stronie zapadła cisza, więc miałem nadzieję, że nie zapowiadała awantury.
- W porządku – odezwała się w końcu, a ja ucieszyłem się, że kryzys został zażegnany tak szybko. – Porozmawiamy o tym jak wrócę. Nie jestem zadowolona z tego, że przyjaźnisz się z nią, ale rozumiem to, bo twój brat również bardzo ją lubi. 
- Nie masz się czym denerwować, kochanie – powiedziałem uspakajająco.
- Wiem, bo ci ufam! – Niemal słyszałem jak się uśmiecha. 
Caroline zaczęła opowiadać o spotkaniu ze swoją siostrą, opowiadała o pogodzie na Malcie, o atrakcjach tamtego miejsca i o tym, że najchętniej zamieszkałaby tam, ale słuchałem jej tylko jednym uchem. Byłem zmęczony całą tą pracą nad nową płytą, dziwną sytuacją z Elysą i nie miałem jeszcze ochoty słuchać ćwierkania Caroline o tym i o tamtym. Kiedy skończyliśmy rozmawiać rozbolała mnie głowa, więc poszedłem się położyć, starając oczyścić umysł ze wszystkich myśli.


Obudziłem się dopiero następnego dnia rano z przyjemnym uczuciem, że ten dzień będzie lepszy niż poprzedni. Wziąłem prysznic i przeszedłem do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia dla siebie i dla Toma. Zacząłem smażyć naleśniki i wstawiłem wodę na kawę. Nawet włączyłem radio w kuchni, czego zazwyczaj nie robiłem. Zdecydowanie miałem świetny humor.
- Czyżbyś czuł się dużo lepiej niż wczoraj? – zapytał Tom, siadając przy stole. Był jeszcze trochę zaspany, ale widać było, że cieszy się z dnia wolnego. Wcześniej zauważyłem w przedpokoju buty Shermine, więc domyśliłem się, że ona jeszcze nie wstała albo niedługo zejdzie.
- Wyspałem się, mam lepszy humor i postanowiłem, że przez cały dzień nie będę wspominać o pracy – uśmiechnąłem się do niego i podałem mu kubek z kawą. – Shermine zje z nami śniadanie? – puściłem do niego oko, na co on trochę się zmieszał. – Widziałem jej buty.
- Ach… Tak… - zaczął się jąkać. – Nie chciałem, żeby późno wracała sama do domu, więc zaproponowałem, żeby została…
- Nie musisz mi się tłumaczyć, Tom. Cieszę się, że wam się układa. Naprawdę – powiedziałem zupełnie szczerze. – Lubię tę dziewczynę.
Tom się uśmiechnął i pomógł mi nakryć do stołu.
- A jak tam Caroline? Odzywała się? – zapytał, stawiając na stole talerze.
- Tak, dzwoniła wczoraj, opowiadała o swoich wakacjach – powiedziałem, smażąc naleśniki. – Miała pretensje o to, że rozmawiałem z Elysą kiedy ona próbowała się do mnie dodzwonić.
- Przecież nie może zabronić ci kontaktowania się ze znajomymi – zauważył mój brat.
- To samo jej powiedziałem, a ona na to, że porozmawiamy o tym jak wróci. Domyślam się, że będzie chciała abym ograniczył rozmowy z Elysą. – Powiedziałem to tak spokojnie, jakby nie było to dla mnie absurdalne. 
- Żartujesz?! – Tom aż usiadł na krześle.
- Chyba ma trochę racji… - przyznałem. – Może teraz nie mam z nią takiego kontaktu jak wcześniej, jednak zauważyłem, że Caroline niezbyt podoba się to, że moją przyjaciółką jest kobieta. Mnie też by się nie podobało, gdyby moja dziewczyna miała za przyjaciela przystojnego faceta…
Tom milczał, a ja nie wiedziałem, czy mam kontynuować, czy nie.
- Być może będę musiał powiedzieć Elysie, że nie możemy się już przyjaźnić – dodałem ciszej.
- Co ty pleciesz, Bill! – syknął Tom. – Nikt nie może ci zabronić przyjaźni! Nawet twoja dziewczyna!
- Ale to dla dobra naszego związku! Bardzo mi zależy na Caroline! Ona mnie wspiera, pomaga mi, daje mi dobre rady, świetnie się z nią dogaduję i czuję, że chciałbym stworzyć z nią coś mocniejszego! – Nie denerwowałem się, nie chciałem psuć tego dnia, po prostu pragnąłem wreszcie z kimś porozmawiać o tym, co czułem od tak dawna. Zwłaszcza chciałem powiedzieć o tym Tomowi. Może nie podczas smażenia naleśników, ale i tak pragnąłem w końcu to z siebie wydusić.
- Tak ci pomaga, że poleciała sobie teraz na Maltę do siostry, zamiast pomagać ci w pracy! – odgryzł się mój brat. Widziałem jednak, że on również nie ma ochoty na kłótnie.
- Elysa też jakoś się mną nie interesuje – mruknąłem, przekręcając naleśnika.
- Może ma swoje sprawy na głowie? – podsunął bliźniak.
Zakończyliśmy rozmowę na ten temat i zajęliśmy się śniadaniem. Chwilę później dołączyła do nas Shermine.