W tym odcinku poruszyłam tematy związane z psychologią społeczną. Informacje o tym zaczerpnęłam z książki autorstwa Carol Tavris oraz Carole Wade pod tytułem "Psychologia. Podejścia oraz koncepcje". Sprawdzałam ten rozdział kilka razy, długo nad nim siedziałam, żeby zawrzeć wszystkie istotne informacje w jednym, aby potem nie wprowadzać niepotrzebnego zamieszania. Jest tutaj przedstawiona cała sytuacja związana z utratą pamięci przez Billa i - mimo, że nie wszystko jest jasne - co nieco postarałam się wyjaśnić.
Gdyby jednak ktoś miał wątpliwości co do tego, co tutaj napisałam, zaznaczam, że posiadam informację z książki, której tytuł wymieniłam na początku i nic nie pisałam "z głowy".
Na kolejny rozdział zapraszam w przyszłym tygodniu, wstępna data to 23 kwietnia.
ON
Nie zdawałem sobie
sprawy, że kiedykolwiek umówię się na wizytę do psychiatry. Pytałem Toma, czy byłem
już kiedyś u takiego lekarza, a on odpowiedział mi, że nie. W podstawówce kilka
razy byliśmy razem u psychologa szkolnego, kiedy inne dzieciaki dręczyły nas, bo
wyglądaliśmy inaczej, ale skończyło się to, kiedy przestaliśmy chodzić do
szkoły z innymi dziećmi. Gdy byliśmy nastolatkami i zaczęliśmy naszą muzyczną
karierę, zadecydowaliśmy, że ukończymy szkołę przez Internet. I mimo, że dawniej uważaliśmy to za dobre wyjście, teraz nie podjęlibyśmy drugi raz takiej samej
decyzji. Jednak co się stało, to się nie odstanie i musimy iść naprzód.
Tom trochę
opowiedział mi o naszym życiu w Niemczech i o tym, jak potoczyła się nasza
kariera. Początkowo w ogóle nic do mnie nie docierało, jednak po kilku dniach
co nieco zaczęło mi świtać i powoli przypominałem sobie wydarzenia z
przeszłości. Nie było tego dużo, ale zawsze coś.
Przez to właśnie, że
zacząłem przypominać sobie wydarzenia z mojego życia, uznałem, że wizyta u psychiatry jest zupełnie niepotrzebna i całkowicie pozbawiona sensu. Po co się umawiać na tę konsultację ze specjalistą, skoro powoli coś tam zaczyna mi świtać w głowie i może wkrótce, nawet w ciągu kilku lub kilkunastu dni, pamięć całkowicie mi wrócić? Lecz ani Tom, ani Elysa nie dawali mi spokoju. Chodzili za mną krok w krok i wciąż powtarzali, że to najlepsza decyzja, jaką mogę podjąć; psychiatra mi pomoże, uda mi się wszystko przypomnieć z jego pomocą, a za jakiś czas wszystko wróci do normy i będę całkowicie zdrowy.
Może.
Ja nie byłem tego taki pewien, ponieważ nawet te nieliczne wspomnienia, które dotarły do mnie w ciągu tych kilku dni, w zupełnie niewyjaśnionych okolicznościach, niełatwo było sobie przypomnieć. Czasami nawet zdarzało się, że przez to całe przypominanie sobie i usilne próby powrotu do przeszłości, głowa tak strasznie mnie bolała, że żadne leki nie były w stanie uśmierzyć tego okropnego bólu. Kończyło się więc na tym, że spędzałem resztę dnia w swoim pokoju i albo przesypiałem do kolejnego ranka, albo tylko leżałem i gapiłem się w sufit, zastanawiając się nad sensem tego wszystkiego. Całe szczęście, że kiedy mówiłem Tomowi, że boli mnie głowa, dawał mi spokój, bo gdyby wciąż mnie męczył... raczej nie żylibyśmy ze sobą w zgodzie.
Elysa również bardzo się starała pomóc mi odzyskać wspomnienia. Tom powiedział mi, że wzięła sobie bardzo dużo wolnego od pracy, zostawiając ją jakiemuś swojemu zastępcy tylko po to, aby codziennie móc przyjeżdżać do naszego domu i starać się spędzić ze mną choć kilka godzin dziennie po to, abym mógł z nią rozmawiać. Brat zresztą też praktycznie nie odstępował mnie na krok i czasami czułem się naprawdę dziwnie, gdy non stop widziałem go u swojego boku. Chyba nawet, gdyby tylko mógł, chodziłby za mną do łazienki... Takie przynajmniej miałem wrażenie.
Byłem bardzo wdzięczny Elysie, że tak bardzo się dla mnie poświęca mimo tego, co się między nami wydarzyło, jednak momentami już mnie męczyła jej obecność. Czasem wolałbym posiedzieć z nią i posłuchać muzyki, rozmawiając na inne tematy niż moja przeszłość, którą starała się mi przypomnieć. Gdy już nie miałem ochoty na nic, nawet czasem udawałem ból głowy, żeby tylko móc zostać samemu i wreszcie posiedzieć w ciszy. Nie chciałem mówić Elysie wprost o tym, że takie ciągłe krążenie nade mną w ogóle mi nie pomaga, a nawet wpływa na mnie jeszcze gorzej, ponieważ za bardzo się stresuję. I chociaż nie jestem lekarzem, mam pewność, że nie jest to dobre dla mojego zdrowia. Lecz milczałem, nie mówiłem nic. Już wystarczająco się przeze mnie nacierpiała.
- Pan Bill Kaulitz – usłyszałem nagle, kiedy tak analizowałem sobie to wszystko, co wydarzyło się w ciągu tych paru dni, odkąd wyszedłem ze szpitala.
W pewnym momencie w ogóle się wyłączyłem i przestałem zwracać jakąkolwiek uwagę na otoczenie. A siedzieliśmy w trójkę na plastikowych krzesełkach w kolejce do gabinetu psychiatrycznego. Jakiś lekarz miał mnie przebadać, wystawić wstępną diagnozę i zaproponować jakieś leczenie. Nie zapamiętałem nazwiska lekarza, lecz byłem pewien, że na pewno się nam przedstawi.
Tom i Elysa towarzyszyli mi i bardzo się z tego cieszyłem. Pan doktor wyjrzał ze swojego gabinetu i powiedział, żebyśmy w trójkę weszli do środka. Poczułem niemałą ulgę, że nie musiałem wchodzić do tej jaskini lwa sam.
Wszyscy troje jednocześnie podnieśliśmy tyłki z niewygodnych krzesełek i weszliśmy do środka. Za biurkiem stał starszy facet, który na głowie miał tylko trochę siwych włosów, a na twarzy minimalnie za długie siwe wąsy. Na nos wsunął sporej wielkości okulary. Uśmiechał się, co wziąłem za dobry znak. Mężczyzna ubrany był w szary garnitur i czarny krawat w białe paski, który w ogóle do niego nie pasował. Starałem się jednak nie patrzeć na jego ubiór, a spróbować wyczytać cokolwiek z jego oczu. Niestety, nie udało mi się nic odszukać, ale nie zniechęcałem się, ponieważ profesor wyglądał przyjaźnie, prawie jak taki przyjaciel rodziny lub dobry wujek, który zaprosił dzieci na herbatkę, żeby poopowiadać historyjki z dzieciństwa.
Przywitał nas z uśmiechem i przedstawił się jako profesor Denis Klein, psychiatra od pięciu lat, który zajmuje się kwestiami psychologii i psychiatrii. Obecnie prowadzi tę właśnie klinikę, w której stara się pomóc osobom podobnym do mnie, wrócić do swoich dawnych wspomnień i zacząć żyć na nowo, nie martwiąc się o kolejne dni, że coś może im umknąć.
Trochę to było dla mnie dziwne, gdyż brzmiało jak zapowiedź jakiegoś interesującego filmu, a nie wizyty, która ma na celu sprawdzić, co mi jest, jak długo potrwa, zanim będę zdrów i jak powinienem sobie z tym radzić.
- Proszę usiąść – wskazał na trzy krzesła przed swoim biurkiem. Zrobiliśmy to, o co nas poprosił, sam również zajmując swoje miejsce. Patrzyliśmy na niego zaciekawieni tym, co ma nam do powiedzenia. – Czytałem pańską kartę, panie Kaulitz i muszę szczerze przyznać, że jestem zaskoczony pańskim przypadkiem.
- Co to znaczy? – zapytał Tom.
- To znaczy, że nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim – wyjaśnił.
- Może pan mówić jaśniej, panie Klein? – odezwała się Elysa. – Bill stracił pamięć, lecz jednocześnie coś pamięta. W ciągu kilku poprzednich dni, znowu sobie coś przypomniał. Czy to znaczy, że pamięć mu wróci?
- Myślę, że to jest bardzo prawdopodobne, lecz zarazem skomplikowane. – Klein patrzył na nas, siedząc za swoim biurkiem. Widać, że był zaangażowany w rozmowę i chciał nam pomóc. – Zajmuję się psychiatrią, ale znam się również na psychologii. Jak pewnie się państwo domyślacie, myśli i pamięć człowieka to coś, co posiada każdy i u każdego znaczy to coś innego. Jeden pamięta bardzo dużo z czasów dzieciństwa, inny zupełnie nic. Jeden straci pamięć w wyniku doznanego szoku, inny natomiast przez to, że bardzo mocno uderzył się w głowę. Psychiatria posuwa się coraz bardziej do przodu, jednak wciąż nie wiadomo na tyle dużo, żeby być wszystkiego pewnym.
Byłem bardzo wdzięczny Elysie, że tak bardzo się dla mnie poświęca mimo tego, co się między nami wydarzyło, jednak momentami już mnie męczyła jej obecność. Czasem wolałbym posiedzieć z nią i posłuchać muzyki, rozmawiając na inne tematy niż moja przeszłość, którą starała się mi przypomnieć. Gdy już nie miałem ochoty na nic, nawet czasem udawałem ból głowy, żeby tylko móc zostać samemu i wreszcie posiedzieć w ciszy. Nie chciałem mówić Elysie wprost o tym, że takie ciągłe krążenie nade mną w ogóle mi nie pomaga, a nawet wpływa na mnie jeszcze gorzej, ponieważ za bardzo się stresuję. I chociaż nie jestem lekarzem, mam pewność, że nie jest to dobre dla mojego zdrowia. Lecz milczałem, nie mówiłem nic. Już wystarczająco się przeze mnie nacierpiała.
- Pan Bill Kaulitz – usłyszałem nagle, kiedy tak analizowałem sobie to wszystko, co wydarzyło się w ciągu tych paru dni, odkąd wyszedłem ze szpitala.
W pewnym momencie w ogóle się wyłączyłem i przestałem zwracać jakąkolwiek uwagę na otoczenie. A siedzieliśmy w trójkę na plastikowych krzesełkach w kolejce do gabinetu psychiatrycznego. Jakiś lekarz miał mnie przebadać, wystawić wstępną diagnozę i zaproponować jakieś leczenie. Nie zapamiętałem nazwiska lekarza, lecz byłem pewien, że na pewno się nam przedstawi.
Tom i Elysa towarzyszyli mi i bardzo się z tego cieszyłem. Pan doktor wyjrzał ze swojego gabinetu i powiedział, żebyśmy w trójkę weszli do środka. Poczułem niemałą ulgę, że nie musiałem wchodzić do tej jaskini lwa sam.
Wszyscy troje jednocześnie podnieśliśmy tyłki z niewygodnych krzesełek i weszliśmy do środka. Za biurkiem stał starszy facet, który na głowie miał tylko trochę siwych włosów, a na twarzy minimalnie za długie siwe wąsy. Na nos wsunął sporej wielkości okulary. Uśmiechał się, co wziąłem za dobry znak. Mężczyzna ubrany był w szary garnitur i czarny krawat w białe paski, który w ogóle do niego nie pasował. Starałem się jednak nie patrzeć na jego ubiór, a spróbować wyczytać cokolwiek z jego oczu. Niestety, nie udało mi się nic odszukać, ale nie zniechęcałem się, ponieważ profesor wyglądał przyjaźnie, prawie jak taki przyjaciel rodziny lub dobry wujek, który zaprosił dzieci na herbatkę, żeby poopowiadać historyjki z dzieciństwa.
Przywitał nas z uśmiechem i przedstawił się jako profesor Denis Klein, psychiatra od pięciu lat, który zajmuje się kwestiami psychologii i psychiatrii. Obecnie prowadzi tę właśnie klinikę, w której stara się pomóc osobom podobnym do mnie, wrócić do swoich dawnych wspomnień i zacząć żyć na nowo, nie martwiąc się o kolejne dni, że coś może im umknąć.
Trochę to było dla mnie dziwne, gdyż brzmiało jak zapowiedź jakiegoś interesującego filmu, a nie wizyty, która ma na celu sprawdzić, co mi jest, jak długo potrwa, zanim będę zdrów i jak powinienem sobie z tym radzić.
- Proszę usiąść – wskazał na trzy krzesła przed swoim biurkiem. Zrobiliśmy to, o co nas poprosił, sam również zajmując swoje miejsce. Patrzyliśmy na niego zaciekawieni tym, co ma nam do powiedzenia. – Czytałem pańską kartę, panie Kaulitz i muszę szczerze przyznać, że jestem zaskoczony pańskim przypadkiem.
- Co to znaczy? – zapytał Tom.
- To znaczy, że nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim – wyjaśnił.
- Może pan mówić jaśniej, panie Klein? – odezwała się Elysa. – Bill stracił pamięć, lecz jednocześnie coś pamięta. W ciągu kilku poprzednich dni, znowu sobie coś przypomniał. Czy to znaczy, że pamięć mu wróci?
- Myślę, że to jest bardzo prawdopodobne, lecz zarazem skomplikowane. – Klein patrzył na nas, siedząc za swoim biurkiem. Widać, że był zaangażowany w rozmowę i chciał nam pomóc. – Zajmuję się psychiatrią, ale znam się również na psychologii. Jak pewnie się państwo domyślacie, myśli i pamięć człowieka to coś, co posiada każdy i u każdego znaczy to coś innego. Jeden pamięta bardzo dużo z czasów dzieciństwa, inny zupełnie nic. Jeden straci pamięć w wyniku doznanego szoku, inny natomiast przez to, że bardzo mocno uderzył się w głowę. Psychiatria posuwa się coraz bardziej do przodu, jednak wciąż nie wiadomo na tyle dużo, żeby być wszystkiego pewnym.
- Więc nie wiadomo, dlaczego straciłem prawie wszystkie wspomnienia? – zapytałem. Bardzo mnie zaciekawił, chociaż powiedział dopiero kilka zdań wstępu. Chciałem słuchać do dalej i móc dowiedzieć się jak najwięcej. Z każdą minutą, coraz mniej żałowałem, że tutaj przyszedłem.
- Pozwolicie mi państwo, że zrobię wam mały wykład? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie mieliśmy zatem innego wyjścia, jak tylko przystać na jego warunki.
Klein poprosił nas o zmianę miejsc i tym razem siedzieliśmy na jasnej, skórzanej kanapie pod ścianą, a profesor postawił naprzeciw nas wysoki stojak z dużymi kartkami papieru i zaczął swój monolog.
- W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku sąd w Kalifornii uznał emerytowanego pilota wojskowego za winnego morderstwa – powiedział. – Nie będę operował tutaj nazwiskami, ponieważ nie jesteśmy na zajęciach na uczelni, a prowadzimy zwykłą rozmowę. Zwyczajnie próbuję państwu podać przykład, jak można zmienić czyjeś życie poprzez terapię. A więc, w latach dziewięćdziesiątych sąd uznał pilota wojskowego za winnego morderstwa. Wyrok ten został nadany na podstawie przywróconych wspomnień jego dorosłej córki. Zeznała ona, że gdy bawiła się ze swoim dzieckiem, w pewnym momencie powróciło do niej przerażające wspomnienie. Jej własne dziecko przypomniało jej o przyjaciółce z dzieciństwa, która została zamordowana dwadzieścia jeden lat wcześniej, jako ośmioletnia dziewczynka. Zbrodniarza nigdy nie ujęto, ale w tamtym momencie kobieta przypomniała sobie, że była świadkiem zabójstwa, którego sprawcą był jej ojciec. Po kilku miesiącach przypomniała sobie również, że począwszy od trzeciego roku życia, była przez kilka lat molestowana przez własnego ojca.
- Och... - wyrwało się Elysie, siedzącej obok mnie. Ja także byłem w szoku, słuchając tego, co profesor nam opowiadał. Nie śmiałem mu przerywać. Żadne z nas nie chciało mu przeszkadzać w prowadzeniu tego krótkiego wywiadu. Każde z nas miało nadzieję, że dzięki temu uda się pomóc także mnie.
- Wkrótce potem w całej Ameryce Północnej pojawiło się wiele innych doniesień o przywróconej pamięci wykorzystywania seksualnego, po których nastąpiła fala śledztw i procesów – kontynuował Klein. – W jednej z takich spraw, inna kobieta, wystąpiła przeciwko ojcu, zeznając, że w wieku od pięciu do dwudziestu trzech lat, była molestowana przez ojca, który zgwałcił ją tuż przed jej ślubem. Twierdziła, że wcześniej nie pamiętała tych faktów, które pojawiły się w jej pamięci dopiero, gdy poddała się terapii.
Kolejny szok wymalował się na mojej twarzy. Nigdy nie spotkałem osoby, która byłaby wykorzystywana seksualnie przez kogoś w rodzinie. A przynajmniej tak mi się wydawało. W ogóle nigdy chyba nie poznałem kogoś, kto wykorzystywany byłby przez drugiego człowieka w jakiś inny sposób. Nie wyobrażałem sobie, że ojciec może zrobić coś takiego własnej córce i w głowie mi się ro nie mieściło. Wolałbym chyba umrzeć niż żyć ze świadomością, że dla własnego ojca lub matki jestem obiektem pożądania... Aż wzdrygnąłem się na samą myśl i dreszcz przeszedł mi po plecach.
- Przez długie lata toczyła się bardzo zawzięta dyskusja, czy można wierzyć takim oskarżeniom i czy są wystarczającą podstawą do wydania wyroku skazującego, jeśli nie ma innych dowodów. Jedna strona – nazwijmy ją szkołą przywróconej pamięci – wyraża przekonanie, że fałszywe wspomnienia są rzadkością, że pamięć o traumatycznych przeżyciach zwykle kryje się poza świadomością i że ludzie, którzy nie dowierzają przywróconym wspomnieniom wstrząsających doświadczeń mimo woli potępiają swoje ofiary i wspierają kryminalistów. Druga strona – nazwijmy ją szkołą pseudopamięci – jest zdania, że przypadki wykorzystywania naprawdę się zdarzają, lecz wiele fałszywych wspomnień wyrządzonych krzywd rodzi się pod wpływem naiwnych lub niekompetentnych terapeutów.
Klein zamilkł na moment, dając nam trochę czasu na przemyślenie sobie jego słów. Sam nie wiedziałem, co sądzić o tym wszystkim. To, że kobiety były wykorzystywane przez swoich ojców przez długi czas i nie pamiętały tego, było naprawdę bardzo dziwne. Nie wiem zatem, po której stronie mógłbym się znaleźć. Profesor mówił tak, jakby cytował jakąś książkę albo był świadkiem czegoś podobnego i ma na ten temat bardzo dużą wiedzę.
- Te kwestie budzą ogromne emocje – odezwał się znowu. – A to dlatego, że walka toczy się o wielką stawkę. Mianowicie, o oddanie sprawiedliwości ofiarom przez ukaranie sprawców wykorzystywania lub innych przestępstw, a jednocześnie zapewnienie ochrony przed fałszywymi oskarżeniami, które mogą zrujnować życie człowieka.
Przyznałem mu w duchu rację. Nikt przecież nie chciałby zostać bezpodstawnie oskarżonym o coś, czego tak naprawdę nie zrobił. Jednocześnie przecież ofiara wykorzystywania lub innego przestępstwa, będzie dążyć do tego, żeby sprawiedliwości stało się zadość i ten, który wyrządził jej krzywdę, powinien zostać odpowiednio ukarany.
- Po co nam pan to wszystko opowiada? – odezwał się Tom. – Przecież Bill nikomu nie zrobił żadnej krzywdy.
- Och! Nie to miałem na myśli! – Klein się zaśmiał i aż klasnął w dłonie z rozbawienia. – Musicie mi wybaczyć, zawsze słyszałem od swoich pacjentów, że nie mówię zbyt jasno, a ja wciąż nad tym jeszcze pracuję. – Westchnął głośno, zapewne po to, aby zebrać myśli. – Chciałem wam podać przykład na to, że pamięć może powrócić nawet po kilkunastu latach i w pewnym momencie coś może w naszym życiu ulec wielkiej zmianie. Pan Bill stracił pamięć, ale może ją odzyskać w każdej chwili. Dzisiaj, jutro, za miesiąc, a nawet za dziesięć lat. Chodzi o to, że nigdy nic nie wiadomo, jak to mówią. I należy spodziewać się wszystkiego.
- Pozwolicie mi państwo, że zrobię wam mały wykład? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie mieliśmy zatem innego wyjścia, jak tylko przystać na jego warunki.
Klein poprosił nas o zmianę miejsc i tym razem siedzieliśmy na jasnej, skórzanej kanapie pod ścianą, a profesor postawił naprzeciw nas wysoki stojak z dużymi kartkami papieru i zaczął swój monolog.
- W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku sąd w Kalifornii uznał emerytowanego pilota wojskowego za winnego morderstwa – powiedział. – Nie będę operował tutaj nazwiskami, ponieważ nie jesteśmy na zajęciach na uczelni, a prowadzimy zwykłą rozmowę. Zwyczajnie próbuję państwu podać przykład, jak można zmienić czyjeś życie poprzez terapię. A więc, w latach dziewięćdziesiątych sąd uznał pilota wojskowego za winnego morderstwa. Wyrok ten został nadany na podstawie przywróconych wspomnień jego dorosłej córki. Zeznała ona, że gdy bawiła się ze swoim dzieckiem, w pewnym momencie powróciło do niej przerażające wspomnienie. Jej własne dziecko przypomniało jej o przyjaciółce z dzieciństwa, która została zamordowana dwadzieścia jeden lat wcześniej, jako ośmioletnia dziewczynka. Zbrodniarza nigdy nie ujęto, ale w tamtym momencie kobieta przypomniała sobie, że była świadkiem zabójstwa, którego sprawcą był jej ojciec. Po kilku miesiącach przypomniała sobie również, że począwszy od trzeciego roku życia, była przez kilka lat molestowana przez własnego ojca.
- Och... - wyrwało się Elysie, siedzącej obok mnie. Ja także byłem w szoku, słuchając tego, co profesor nam opowiadał. Nie śmiałem mu przerywać. Żadne z nas nie chciało mu przeszkadzać w prowadzeniu tego krótkiego wywiadu. Każde z nas miało nadzieję, że dzięki temu uda się pomóc także mnie.
- Wkrótce potem w całej Ameryce Północnej pojawiło się wiele innych doniesień o przywróconej pamięci wykorzystywania seksualnego, po których nastąpiła fala śledztw i procesów – kontynuował Klein. – W jednej z takich spraw, inna kobieta, wystąpiła przeciwko ojcu, zeznając, że w wieku od pięciu do dwudziestu trzech lat, była molestowana przez ojca, który zgwałcił ją tuż przed jej ślubem. Twierdziła, że wcześniej nie pamiętała tych faktów, które pojawiły się w jej pamięci dopiero, gdy poddała się terapii.
Kolejny szok wymalował się na mojej twarzy. Nigdy nie spotkałem osoby, która byłaby wykorzystywana seksualnie przez kogoś w rodzinie. A przynajmniej tak mi się wydawało. W ogóle nigdy chyba nie poznałem kogoś, kto wykorzystywany byłby przez drugiego człowieka w jakiś inny sposób. Nie wyobrażałem sobie, że ojciec może zrobić coś takiego własnej córce i w głowie mi się ro nie mieściło. Wolałbym chyba umrzeć niż żyć ze świadomością, że dla własnego ojca lub matki jestem obiektem pożądania... Aż wzdrygnąłem się na samą myśl i dreszcz przeszedł mi po plecach.
- Przez długie lata toczyła się bardzo zawzięta dyskusja, czy można wierzyć takim oskarżeniom i czy są wystarczającą podstawą do wydania wyroku skazującego, jeśli nie ma innych dowodów. Jedna strona – nazwijmy ją szkołą przywróconej pamięci – wyraża przekonanie, że fałszywe wspomnienia są rzadkością, że pamięć o traumatycznych przeżyciach zwykle kryje się poza świadomością i że ludzie, którzy nie dowierzają przywróconym wspomnieniom wstrząsających doświadczeń mimo woli potępiają swoje ofiary i wspierają kryminalistów. Druga strona – nazwijmy ją szkołą pseudopamięci – jest zdania, że przypadki wykorzystywania naprawdę się zdarzają, lecz wiele fałszywych wspomnień wyrządzonych krzywd rodzi się pod wpływem naiwnych lub niekompetentnych terapeutów.
Klein zamilkł na moment, dając nam trochę czasu na przemyślenie sobie jego słów. Sam nie wiedziałem, co sądzić o tym wszystkim. To, że kobiety były wykorzystywane przez swoich ojców przez długi czas i nie pamiętały tego, było naprawdę bardzo dziwne. Nie wiem zatem, po której stronie mógłbym się znaleźć. Profesor mówił tak, jakby cytował jakąś książkę albo był świadkiem czegoś podobnego i ma na ten temat bardzo dużą wiedzę.
- Te kwestie budzą ogromne emocje – odezwał się znowu. – A to dlatego, że walka toczy się o wielką stawkę. Mianowicie, o oddanie sprawiedliwości ofiarom przez ukaranie sprawców wykorzystywania lub innych przestępstw, a jednocześnie zapewnienie ochrony przed fałszywymi oskarżeniami, które mogą zrujnować życie człowieka.
Przyznałem mu w duchu rację. Nikt przecież nie chciałby zostać bezpodstawnie oskarżonym o coś, czego tak naprawdę nie zrobił. Jednocześnie przecież ofiara wykorzystywania lub innego przestępstwa, będzie dążyć do tego, żeby sprawiedliwości stało się zadość i ten, który wyrządził jej krzywdę, powinien zostać odpowiednio ukarany.
- Po co nam pan to wszystko opowiada? – odezwał się Tom. – Przecież Bill nikomu nie zrobił żadnej krzywdy.
- Och! Nie to miałem na myśli! – Klein się zaśmiał i aż klasnął w dłonie z rozbawienia. – Musicie mi wybaczyć, zawsze słyszałem od swoich pacjentów, że nie mówię zbyt jasno, a ja wciąż nad tym jeszcze pracuję. – Westchnął głośno, zapewne po to, aby zebrać myśli. – Chciałem wam podać przykład na to, że pamięć może powrócić nawet po kilkunastu latach i w pewnym momencie coś może w naszym życiu ulec wielkiej zmianie. Pan Bill stracił pamięć, ale może ją odzyskać w każdej chwili. Dzisiaj, jutro, za miesiąc, a nawet za dziesięć lat. Chodzi o to, że nigdy nic nie wiadomo, jak to mówią. I należy spodziewać się wszystkiego.
- W porządku,
rozumiem – odezwała się Elysa. – Jednak wciąż krąży pan wokół odpowiedzi na
pytanie, co się stało, że Bill nic nie pamięta.
- Tak, tak –
pospieszył z odpowiedzią Klein. Poprawił marynarkę i napisał na dużej kartce
zielonym mazakiem słowo ,,PAMIĘĆ”. – Pamięć, moi drodzy, oznacza zdolność
przechowywania i przywoływania informacji, a także struktury psychiczne, które tę zdolność współtworzą. Pamięć ludzka charakteryzuje się nadzwyczajną
sprawnością. Większość z nas bez trudu przypomni sobie, kto walczył z kim
podczas drugiej wojny światowej oraz jak
brzmi melodia znanego wszystkim utworu Beethovena ,,Dla Elizy”. Nie
wahając się ani chwili potrafimy odtworzyć tysiące szczegółów dotyczących
naszych ulubionych filmów. Pamięć daje nam kompetencję – bez niej bylibyśmy
bezradni jak noworodki. Nie radzilibyśmy sobie nawet z najprostszymi
czynnościami codziennego życia. Daje nam to ponadto poczucie tożsamości, na
którą składają się nasze osobiste wspomnienia. Dlatego właśnie czujemy się
zagrożeni, kiedy ktoś je podważa. Pamięć, moi drodzy, oddaje nam przeszłość i
wprowadza w przyszłość.
Pan doktor mówił
naprawdę ciekawie, zapamiętałem dużo rzeczy, jednak wciąż nie dowiedziałem się
niczego konkretnego oprócz tego, że w pewnym momencie całego tego wykładu mogę
przypomnieć sobie, że w wieku dziesięciu lat, jakiś daleki krewny mnie
obmacywał albo popełniłem jakąś straszną zbrodnię, kiedy miałem dwanaście lat,
ale w jakichś niewyjaśnionych okolicznościach, zwyczajnie tego nie pamiętam.
Trochę mnie również
denerwowało to, że profesor nie wyłożył od razu kawy na ławę tylko robi nam jakiś
dziwny wykład, z którego – mam nadzieję – wyjdziemy mądrzejsi o dodatkową
wiedzę.
Zerknąłem na Toma,
który miał minę, jakby wcale nie chciał tutaj być. Chyba coraz mniej podobał mu
się pomysł z całą tą terapią. Na usta cisnęło mi się ,,a nie mówiłem?”, lecz się nie odezwałem, gdyż Klein ciągle mówił i mówił. Elysa natomiast słuchała
go z wyraźnym skupieniem na twarzy wyglądała na bardzo pochłoniętą tym
wykładem.
- Rekonstruując
swoje wspomnienia, bardzo często sięgamy do wielu źródeł – mówił dalej Klein.
– Załóżmy, panie Kaulitz – tu zwrócił się do mnie – że ktoś prosi pana o
opisanie jednego z wielu pana dawnych przyjęć urodzinowych. Niektóre fakty
odtworzy pan na podstawie bezpośrednich wspomnień, ale jednak zdarza się
również, że dołącza pan do nich fragmenty różnych rodzinnych przekazów oraz
informacje ze zdjęć czy też fragmenty relacji urodzinowych innych osób a nawet
sceny urodzinowe zapamiętane z telewizji.
Zdziwiłem się
trochę, ponieważ naprawdę nie wiedziałem, że coś takiego może się zdarzyć.
Nigdy nie zastanawiałem się poważnie nad tym, jak odbyło się moje i Toma któreś
przyjęcie urodzinowe, kto na nim był, jakie dostaliśmy prezenty, kto się
pokłócił, czy coś podobnego. Nie sądziłem, że przywołując wydarzenia z
przeszłości, można mieszać aż tyle rzeczy. To było bardzo interesujące.
- Wszystkie te
niepowiązane ze sobą elementy łączymy w spójną całość i nie potrafimy odróżnić
pierwotnych doświadczeń od tego, co dodaliśmy po fakcie. A takie zjawisko
nazywamy niepamięcią źródła – wyjaśnił i napisał na tablicy ,,NIEPAMIĘĆ ŹRÓDŁA
= BŁĘDNE OKREŚLENIE ŹRÓDŁA”.
- Czy to bardzo źle, kiedy tak wszystko nam się
ze sobą miesza? – zapytał Tom, próbując przywdziać na twarz poważną minę.
- Cóż, może nie
bardzo źle, jednak kiedy za bardzo mieszamy nasze wspomnienia z epizodami
widzianymi w filmach, to… czasami może dojść do takiego uszkodzenia naszego
mózgu, że już w ogóle nie będziemy wiedzieć, co jest prawdą, a co tylko fikcją
zaczerpniętą z ulubionego filmu czy serialu. – Klein uśmiechnął się, mimo tej
nieco dramatycznej wypowiedzi. Jednak widocznie ucieszył się, że ktoś z naszej
trójki okazuje zainteresowanie i udziela się w jego wykładzie.
Przez głowę
przeleciała mi myśl, czy wszystko jest ze mną w porządku i czy nie mam
pomieszanych swoich własnych wspomnień z czymś, co kiedyś zobaczyłem w
telewizji lub usłyszałem od jakiegoś znajomego. Ale w tym samym momencie
dotarło do mnie, że przecież tak naprawdę nie pamiętam z dzieciństwa
praktycznie nic, a Tom jeszcze zbyt dużo mi nie opowiedział. Zaśmiałem się w
duchu sam z siebie, jednocześnie oddychając z ulgą, że może jednak nie jest ze
mną aż tak tragicznie.
- Przejdźmy może
jednak dalej – powiedział doktor, spoglądając na nasze twarze.Popatrzył w swoje
notatki i podrapał się po łysinie. Pomruczał sobie coś pod nosem, po czym wziął
jedną ze swoich kartek, a jego twarz pojaśniała od uśmiechu. – Dobrze, w takim
razie teraz skupimy się na czymś, co konkretnie dotyczy przypadku pana Billa.
Są to modele pamięci. – Zapisał na tablicy te dwa słowa, po czym kontynuował, a
wszyscy troje zamieniliśmy się w słuch. – Choć zazwyczaj mówimy o pamięci,
jakby była to pojedyncza właściwość, to termin ten w rzeczywistości obejmuje
złożony zbiór właściwości i procesów. Nie będę może opowiadać wam tutaj całej
historii, tylko najważniejsze rzeczy, co wy na to?
Pokiwaliśmy wszyscy
głowami na znak, że to bardzo dobry pomysł. Chyba byliśmy zgodni co do tego, że ten
gość jest trochę dziwny i jeśli będziemy przebywać z nim dłużej niż to
potrzebne, nie tylko ze mną może być gorzej, ale też z Tomem i Elysą.
- Większość modeli
przetwarzania informacji sytuuje przechowywanie w trzech współdziałających ze
sobą systemach pamięci. Pamięć sensoryczna
zachowuje napływające informacje zmysłowe przez sekundę lub dwie, zanim nastąpi
ich dalsze przetwarzanie. Pamięć krótkotrwała gromadzi pewną ilość informacji
przez krótki okres, mniej więcej do trzydziestu sekund, aż nie zostanie podjęty
świadomy wysiłek w celu zatrzymania ich na dłużej. Pamięć długotrwała umożliwia
przechowywanie informacji w długim okresie, bo od kilku minut do
kilkudziesięciu lat. Informacje mogą przechodzić z pamięci sensorycznej do
pamięci krótkotrwałej oraz w obydwu kierunkach pomiędzy pamięcią krótkotrwałą i
długotrwałą. To są trzy systemy pamięci. – Te słowa również napisał na tablicy.
- Lekarz, który
badał mojego brata powiedział, że jego utrata pamięci związana jest z
uszkodzeniem pamięci długotrwałej – powiedział Tom, czytając mi tym samym w
myślach, gdyż ja również chciałem o to zapytać. – Co to znaczy?
- Już przechodzę do
tego – odpowiedział mu nieco wymijająco, aby znowu zajrzeć do swoich notatek.
Przełożył kilka kartek i chwilę się nad nimi zastanawiał, po czym podjął znowu
temat. – Jak mówiłem wcześniej, wyróżniamy trzy systemy pamięci. Pamięć
sensoryczna to system pamięci, który przechowuje chwilowo niezwykle dokładne
wyobrażenia informacji zmysłowych. Pamięć krótkotrwała to, według tego modelu,
system pamięci o ograniczonej pojemności, który uczestniczy w przechowywaniu
informacji na krótki okres. Jest ona też wykorzystywana do zatrzymywania
informacji przywróconych z pamięci długotrwałej do chwilowego wykorzystania. I
wreszcie – pamięć długotrwała to system pamięci uczestniczący w długotrwałym
przechowywaniu informacji.
- Nic z tego nie
rozumiem – mruknął do mnie Tom, znowu wypowiadając głośno moje myśli. Ja też
praktycznie nic nie mogłem z tego zrozumieć, jednak nic nie powiedziałem.
Przyszedłem tutaj
dla Toma i Elysy, którzy mnie o to prosili, więc nie mogłem teraz narzekać na
to, że zrobiłem to dla nich. Wolałem przesiedzieć cały ten czas, udając, że
słucham, niż później męczyć się z narzekaniem brata, że nic nie robię, aby
odzyskać chociaż część wspomnień, które kiedyś przepełniały mój umysł, a teraz
gdzieś się ulotniły.
- Pamięć długotrwała
gromadzi nieskończoną liczbę wspomnień i dzieli się na kilka rodzajów pamięci.
Są to: pamięć proceduralna, deklaratywna, która występuje w dwóch odmianach:
jako pamięć semantyczna oraz epizodyczna. – Zapisał na tablicy:
,,PROCEDURALNA”, ,,DEKLARATYWNA”, ,,SEMANTYCZNA”, ,,EPIZODYCZNA”. W duchu
modliłem się, żeby Klein skończył swój wykład jak najszybciej. – Pamięć
proceduralna to wiedza, jak coś zrobić, na przykład: jak się czesać, jak używać
ołówka, jak układać puzzle. Większość badaczy uważa, że ta pamięć jest
mimowolna, ponieważ wyuczone umiejętności i nawyki w niewielkim stopniu
wymagają świadomego przetwarzania. To znaczy, że trudno jest zapomnieć, jak to
się robi. Pamięć deklaratywna to z kolei wiedza, że coś jest prawdą, na
przykład, że Moskwa jest stolicą Rosji. Na ogół uważa się, że jest to pamięć
dowolna, czyli zapamiętujemy to, co chcemy. Pamięć semantyczną stanowią reprezentacje świata niezależne od konkretnego
kontekstu. Są to fakty, reguły i pojęcia, czyli dane wiedzy ogólnej. Pamięć
epizodyczną stanowią z kolei wewnętrzne reprezentacje zdarzeń, których
doświadczyliśmy osobiście.
Przeanalizowałem
sobie część tego, co powiedział Klein i doszedłem do wniosku, że może jednak
wkrótce przejdzie do tego, co tak naprawdę nas interesowało. Najpierw zaczął od
wstępu, gdzie napomknął, iż w rzeczywistości można przypomnieć sobie coś nawet
po wielu latach, a teraz przedstawia nam rodzaje pamięci. Powoli chyba zmierzał
do sedna. A przynajmniej taką miałem nadzieję.
- Po przeczytaniu
pańskiej karty, panie Kaulitz, skłaniam się do postawienia diagnozy o amnezji –
powiedział doktor, a mnie na moment zamroziło.
Mimo, iż
spodziewałem się to usłyszeć, ponieważ już jakiś czas temu domyśliłem się, że
właśnie to mi się przytrafiło, usłyszenie tego z ust specjalisty sprawiło, że
dotarła do mnie cała ta rzeczywistość i powaga sytuacji. Miałem amnezję. Nie
taką, jaka się zdarza na filmach, kiedy przez pierwszą godzinę bohater nie
pamięta nic, a potem znowu wszystko wraca do normy. Nie taką, jaka jest
opisywana w powieściach, gdzie osoba nie pamięta nic przez kilka czy
kilkanaście rozdziałów, a potem jest jak dawniej. Ja miałem poważną amnezję.
- Amnezja oznacza
niemożność przypomnienia sobie ważnych informacji o sobie, przeważnie wskutek
wstrząsu lub stresu. Może być spowodowana zmianami organicznymi, jak choroba
mózgu albo uszkodzenie głowy – wyjaśnił Klein i spojrzał na mnie, próbując
wyczytać coś z mojej twarzy. – Miał pan wypadek samochodowy, czy tak?
- Trudno to nazwać
wypadkiem, doktorze – powiedział za mnie Tom. Posłałem mu pełne wdzięczności
spojrzenie. Nie mogłem jeszcze się pozbierać po tym, co usłyszałem. – Bill stał
na poboczu autem, bez zapalonych świateł awaryjnych i ktoś w niego wjechał. Ale
to nie było groźne zderzenie. Zadziałały poduszki powietrzne, a Bill trafił do
szpitala, ponieważ stracił przytomność i został tam na obserwacji.
- Cóż… - Klein
zastanowił się przez chwilę. – Nie uderzył się pan w głowę?
- Raczej nie –
powiedziałem niepewnie. Lekarz wciąż przyglądał mi się uważnie.
- Doznał pan
jakiegoś stresu? Przeżył pan szok?
- Tak – oznajmiłem
po dłuższej chwili ciszy. I tak musiałem powiedzieć mu o tym, bo inaczej
zrobiłby to Tom lub Elysa.
- Hmm… - mruknął pod
nosem, po czym dodał głośniej: - Gdy nie istnieją przyczyny fizyczne, mówimy o
amnezji psychogennej, czyli pochodzenia psychicznego. Amnezja psychogenna może
być wywołana przez zakłopotanie, poczucie winy lub, częściej, przez silny
wstrząs emocjonalny. Można na przykład przejściowo nie pamiętać przeżycia
gwałtu lub uczestnictwa w tragicznym wypadku. Jednak na ogół takie wspomnienia
powracają po krótkim czasie. To tak zwane wyparcie, czyli mimowolne zapominanie informacji, które są źródłem psychicznego bólu. Zakłada się, że
wyparte wspomnienia nie giną, lecz są przechowywane w mózgu i mogą być
przywołane, gdy zostanie usunięty lęk, jaki się z nimi wiąże.
- Ale ja nie
pamiętam nic, oprócz tego, co wywołało u mnie ten wstrząs, o którym pan mówi –
powiedziałem, nieco podenerwowany. Przyszedłem tutaj tylko po to, żeby
dowiedzieć się wszystkiego, ale nie tego, czego potrzebowałem.
- Rozumiem pana
zdenerwowanie, panie Kaulitz. Jednak sam jestem zdziwiony pańskim przypadkiem –
powiedział spokojnie Klein i zaczął przestawiać tablicę, którą wcześniej
przyniósł, na swoje miejsce.
- Jest pan
zdziwiony, ale nie wie, co na to poradzić? – zapytała Elysa. Odezwała się
pierwszy raz od dłuższego czasu, więc lekko wzdrygnąłem się, gdy usłyszałem jej
głos.
- Pierwszy raz
spotykam się z takim przypadkiem. Sądzę, że jest to amnezja psychogenna, jednak
jakaś jej wyjątkowa odmiana, która dotyczy pamięci długotrwałej. Gdybym miał
więcej czasu na analizę przypadku pana Kaulitz oraz możliwość przeprowadzenia
badań na tym przypadku, myślę, że udałoby mi się panu pomóc.
- Wcześniej mówił
pan, że amnezja psychogenna znika po krótkim czasie – powiedział Tom. – Jak
krótkim czasie?
- Znam osobiście
przypadek pewnej dwudziestoletniej pacjentki, która przypomniała sobie, że została
zgwałcona, dopiero po miesiącu. Jednak uczęszczała na terapię raz w tygodniu.
Została wprowadzana w stan hipnozy, który pomógł jej odtworzyć wszystkie
wydarzenia z tym związane. Sugeruję, że na panu również może się ona sprawdzić.
- Nie poddam się hipnozie
– powiedziałem od razu. W tym momencie zapragnąłem wyjść stamtąd jak
najszybciej. Zrobiło mi się duszno, a na czoło wystąpiły krople potu. Poczułem,
że za chwilę zwariuję, jeśli nie wyjdę na świeże powietrze. – Chciałbym już
wyjść. – Spojrzałem na Toma i posłałem mu błagalne spojrzenie. On tylko
nieznacznie pokiwał głową.
- W porządku –
powiedział mój brat do Kleina. – Myślę, że odezwiemy się jeszcze do pana.
Po krótkiej wymianie
grzeczności i słów pożegnania, wyszliśmy z jego gabinetu, a później na zewnątrz.
Usiadłem na pierwszej lepszej ławce i zamknąłem oczy. Odetchnąłem kilka razy
głęboko i od razu poczułem się nieco lepiej. Otarłem pot z czoła i spojrzałem
na Toma oraz Elysę, którzy przyglądali mi się uważnie.
- Co się stało,
Bill? – zapytała Elysa, kucając naprzeciw mnie. Jej zielone oczy były skupione
na mojej twarzy.
- Nie wiem –
odpowiedziałem, łapiąc się za głowę i podparłem się łokciami o kolana. – Miałem
wrażenie, że jeśli zostanę tam chociaż minutę dłużej, zwariuję do końca.
- Może i ten facet
to dobry lekarz, ale na pewno też już trochę ześwirował od siedzenia z tymi
czubkami – skomentował Tom. – Nie wiem, czy to był dobry pomysł, żeby tutaj
przychodzić. Ja też czuję, że pamiętam mniej, niż kiedy tu przyszliśmy.
Zdecydowaliśmy się
na powrót do domu. I dobrze, bo czułem, że znowu zbliża się ten ból głowy,
który ostatnio coraz częściej mi dokuczał.
O jej jej jej... Hm... Może zacznę od tej miłej szczerości, żeby później przejść do niemiłej :)
OdpowiedzUsuńOdcinek BARDZO mi się podobał pod względem informacji w nim zawartych. Uwielbiam psychologię <3 Zawsze się cieszę, gdy można coś czytać dla przyjemności, a i tak zdobywać wiedzę. Zawsze staram się też to robić u siebie w historii na 'sorry', choć może nie tak dosłownie publikuję prawdziwe informacje, jak zrobiłaś to Ty. Cieszę się też, że podałaś źródło, z którego korzystałaś. Może kiedyś zajrzę :D
Uśmiałam się trochę, gdy Bill zaczął myśleć, że może został niegdyś zgwałcony i tego nie pamięta (czy coś w tym stylu xD) Przyznam Ci się, że w trakcie czytania, również doznałam pytania do samej siebie "Może kiedyś coś mi się wydarzyło strasznego i tego nie pamiętam?" Hahah Tak. Chyba każdy, gdy czyta tego typu rzeczy, myśli poniekąd o sobie i swoim życiu. Zmierzam tym do tego, że właśnie niekoniecznie jest dobre przyswajanie każdego słowa terapeuty. Czytałam kiedyś książkę, a raczej poradnik o tytule "kiedy pomaga psychoterapia" niemieckiego dr. psychologii Thomasa Kornbichlera. Również są w nim zawarte prawdziwe historie pacjentów i ich wypowiedzi na temat samopoczucia po przebytych wizytach. Poradnik zakupiłam w 'taniej książce' nie po to, żeby pomóc sobie odnaleźć dobrego psychoterapeutę xD Lecz po to, żeby się dowiedzieć, jak właśnie zła terapia może pogorszyć stan pacjenta - z czystej ciekawości, gdyż interesują mnie te tematy. Przypomniało mi się o tym poradniku właśnie wtedy, gdy Bill zaczął się stresować tym, że może z nim jest bardziej nie tak, niż sobie zdaje sprawę. I kierując się przeczytanym poradnikiem, mogę stwierdzić, że Klein nawalił po całości xD Nie będę się może rozpisywać już w tym temacie, na pewno rozumiesz, że kompletnie źle się za to zabrał (Moim zdaniem) gdyż powinien najpierw wysłuchać pacjenta, a dopiero na końcu mógłby prawić wykłady, (które chyba moim zdaniem w tej historii były zbędne, aczkolwiek cieszę się osobiście, że je opublikowałaś, bo i Ja jako czytelnik, mogłam zwiększyć wiedzę :D).
Okay, najważniejsze napisałam.
Sama w sobie wizyta u Kleina doprowadzała mnie do irytacji, ale cierpliwie czytałam każde zdanie z nadzieją, że w końcu (Tak jak ich trójka) dowie się czegoś w końcu konkretnego, by na końcu przeczytać, że 'musiałby się zastanowić'. Ugh... Liczyłam na to, że Bill wyjdzie szybciej stamtąd. Sama osobiście, gdybym była na takiej wizycie, nie siedziałabym tak grzecznie, jak ich trójka.
Wiem, że akcja dzieje się w LA, to jednak na myśl mi nachodzi teraz tylko nasza polska służba zdrowia. Czekasz miesiące, by się dowiedzieć 'nic'. - Tutaj chyba nie muszę się rozwijać hehe.
Chyba tyle, co miałam do powiedzenia na temat tego odcinka. Cieszę się, że podjęłaś się takiego wyzwania. Wyobrażam sobie, ile musiało Ci zająć czasu na zdobyciu takich informacji, dlatego odcinek i tak zaliczam do udanych (pod względem swoim, nie pod względem bohaterów i akcji). Szanuję Cię za to, że poświęcasz się tak dla swojej historii i To bardzo mi się właśnie podoba!
Wybacz mi za znowu taki długi komentarz :( Ale chyba wspominałaś, że lubisz takie czytać, więc chyba mnie to trochę pociesza :P
W każdym razie czekam z niecierpliwością na nowy odcinek :*
Pozdrawiam ciepło :*
Cieszę się, że podobał Ci się ten odcinek. Nie ukrywam, że bardzo bałam się go dodać, gdyż poruszam tutaj kwestie, których sama nie mogłam wymyślić, a lepiej było sięgnąć źródła niż zrobić z siebie błazna. Co prawda, mogłam napisać to, co zostało mi w głowie po zajęciach z psychologii społecznej, lecz po co, skoro mogłam streścić to, co było w książce, a co jest bardziej wiarygodne niż to, co sama bym napisała od siebie. Po kilku dniach męczenia się nad tym rozdziałem i pisania tak, jak mi radzisz - czyli dodawania własnych przemyśleń, wniosków, jakie wyciągnęłam po przeczytaniu rozdziałów z książki - stwierdziłam, że jest to kompletnie bez sensu i wolę dodać to, co brzmi lepiej i jaśniej niż w mojej głowie. Zależało mi na tym, żeby wprowadzić czytelnika w temat psychologii i trochę nakreślić stan Billa, ale nie wyjaśniać do końca tego wszystkiego. Zdanie typu "Dowiedziałem się od psychiatry, że mam amnezję psychogenną. Do końca nie wiem, co to znaczy, a lekarz nie może stwierdzić, dlaczego jest różna od tej spotykanej w książkach, bo tamta dotyczy częściej pamięci krótkotrwałej niż długotrwałej." brzmiało dla mnie źle i wolałam napisać cały ten wykład, żeby zawrzeć w nim wszystko od początku do końca. Dzięki temu myślę, że i dla czytelnika będzie bardziej jasne, co to jest pamięć, amnezja, amnezja psychogenna oraz rodzaje pamięci, i dla mnie, żebym w razie czego mogła do tego wrócić. W przyszłości nie będę musiała tego wyjaśniać tak, jak zrobiłam to teraz.
UsuńI tak cieszę się bardzo, że nie skrytykowałaś mnie tak, jak to się zapowiadało i jak się na to nastawiałam.
Dziękuję za tak długi i wyczerpujący komentarz. Cieszę się, że mimo wszystko moje opowiadanie Ci się podoba. :)
Twoje wnioski również byłyby - jak dla mnie - wiarygodne, ponieważ już uświadomiłaś Nas - czytelników, że bazowałaś na konkretnej książce :D Nic oczywiście do Twojego wyboru nie mam. Ty zrobiłaś to tak, ja bym zrobiła dialog, jak już Ci pisałam na priv :D Także jest w porządku.
UsuńNie wiem, czy jaśniej to brzmiało... Cały rozdział ma wydźwięk swego rodzaju poradnika, co bardzo odsunęło mnie od bohaterów, gdyż skupiłam się na regułkach. Ale no... Ważne, że Ty, jako autorka, jesteś zadowolona ze swojego rozdziału. Ja też już więcej narzekać nie będę hehe Wszystko jest Okay :D
Cieszę się, że się nie gniewasz za te długie komentarze xD
Uf! Czekałam dziś na spotkanie i akurat udało mi się dokończyć czytać Twoją notkę:) Miałam z tym problem, bo strasznie mnie denerwowała treść. Doktor Klein to jakaś parodia lekarza i bardzo mnie dziwi, że szukając najlepszego specjalisty, trafili na kogoś takiego. Oczywiście, znalezienie dobrego psychologa jest trudne, ale bez przesady – tego pewnie każda opinia publiczna by wręcz zabiła. Pomysł wykładu zamiast podjęcia rozmowy z pacjentem jest cokolwiek chybiony, do tego sposób przeprowadzenia tej pożal się Boże rozmowy woła o pomstę do nieba. No cóż, zobaczymy, co będzie dalej – może ten specjalista od siedmiu boleści był Ci do czegoś potrzebny, jeśli tak, to ciekawe, co tam się chowa w Twojej głowie ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie mam, co więcej napisać, bo w tym rozdziale właściwie przepisałaś informacje z książki :D
Trzymaj się!
Bardzo się cieszę, że udało Ci się przeczytać i skomentować ten rozdział. :)
UsuńJak pisałam w odpowiedzi na komentarz, który dodała Mara - dodając doktora Kleina do tego odcinka miałam zamiar przybliżyć trochę sytuację Billa i nakreślić, co może mu dolegać. Chciałam wprowadzić czytelnika w świat psychologii i - nawet jeśli ciężko było przez to przebrnąć - to i tak jestem zadowolona z tego rozdziału, gdyż dodałam to, co zamierzałam. Rozumiem, że mogłaś się trochę zirytować tym, że i tak Klein nic tu nie zdziałał, a jedynie wygłosił wykład, lecz każdemu co innego pasuje. Gdybym ja udała się do takiego specjalisty również byłabym nieco zdenerwowana, gdyż nic by mi nie wyjaśnił, ale jednocześnie miałabym większe pojęcie na temat mojego stanu. Bill tym sposobem będzie miał szansę nie popełnić kolejnego błędu, a szukać lekarza, który pomoże mu wyjść ze swojej "choroby". :)
Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą Ci się bardziej podobać. :D