czwartek, 28 czerwca 2018

Ostatnie pożegnanie. [36] ONA

ONA
Telefoniczna rozmowa z Tomem bardzo szybko zeszła na temat naszego spotkania. Ta propozycja padła z jego strony i przyjęłam ją z niemałym zaskoczeniem. Nigdy nie byliśmy z Tomem zbyt zżyci, częściej go unikałam, niż spędzałam z nim czas, toteż tym bardziej zdziwiło mnie to, iż poprosił mnie o spotkanie. Do tego nie odzywał się do mnie bardzo długo, ja zresztą do niego również i wcale nie próbowałam się usprawiedliwiać, jednak jego zdecydowany ton bardzo mnie poruszył i nie musiał namawiać mnie zbyt długo na to, abym przyjęła jego propozycję spotkania. Chyba tego właśnie potrzebowałam; tego, abym po raz kolejny mogła mu się wygadać i może – kiedy będziemy patrzeć sobie w oczy – Tom rzuci mi jakąś radę, którą mogłabym zastosować w życiu, a która pozwoli mi odzyskać Billa lub chociaż da szansę na rozmowę z nim. Datę naszego przyszłego spotkania ustaliliśmy na przyszły tydzień, abym miała szansę jakoś pozbierać się po naszej rozmowie telefonicznej i przygotować się na kolejną, w cztery oczy. Nie ustaliliśmy miejsca spotkania ani godziny, ponieważ Tom miał sporo pracy związanej z albumem, którą musiał skończyć jak najszybciej, lecz zapewnił, iż odezwie się do mnie w najbliższym czasie, aby ustalić wszystkie szczegóły dotyczące naszego spotkania. Gdy rozmowa z Tomem dobiegła końca, czułam się dużo lepiej. Wreszcie mogłam wyjawić komuś wszystko, co siedziało we mnie od dłuższego czasu, chociaż jednocześnie niezbyt zmniejszyło całą tę tęsknotę za przyjacielem, który teraz bawił się w najlepsze na drugim końcu świata z niedawno poznaną dziewczyną. I chociaż kiedyś jeszcze wszystko wyznałam Victorowi, z Tomem rozmawiało mi się inaczej... chyba nawet lepiej, mimo tego dystansu, który do niego czułam. Z Victorem łączył mnie pewien rodzaj przyjaźni, a Tom... cóż, był mi bardziej obcy niż bliższy. Po wyżaleniu mu się z tego, co czułam, nie było mi już tak źle, jak do tej pory, lecz w dalszym ciągu nie czułam się wyleczona z miłości do osoby, której nie powinnam kochać, ponieważ nie jestem dla Billa wystarczająco dobra. Nie pozbyłam się tego uczucia i nie jestem pewna, czy kiedykolwiek będę się czuła na siłach, aby wyrzucić go z mojego serca. Zbyt długo w nim siedzi i zbyt wiele miejsca w nim zajmuje.
Żeby jakoś poradzić sobie z całym tym bałaganem w moim życiu, znowu popadłam w wir pracy i od następnego dnia, poprzez parę następnych, nadal szukałam dla siebie jakiegoś zajęcia, oby tylko nie analizować tego wszystkiego, co siedziało w mojej głowie. Nie było łatwo, lecz starałam się jak tylko mogłam, aby nie popaść w depresje i przygnębienie. Wolałam pracować, chociaż wszystko było zrobione i wolałam poprawiać wszystko jeszcze raz, niż siedzieć i zadręczać się poczuciem winy i wyrzutami sumienia.
Któregoś dnia, pod koniec tygodnia, kiedy to Kris nie dawał mi odpocząć od swoich ukradkowych spojrzeń, rzucanych mi, kiedy tylko przechodziłam przez restaurację albo wchodziłam do swojego biura, dostałam wiadomość od Toma.

,,Nasze spotkanie nadal jest aktualne?”

Uśmiechnęłam się na widok esemesa i z radością na niego odpisałam.

,,Jeśli nie zmieniłeś zdania, to tak. Podaj tylko konkretną datę i miejsce. Ja mogę się dostosować.”

,,A może wpadniesz do naszego domu? Shermine pojechała do swojej matki, więc jeśli nie chcesz, żeby się dowiedziała na razie, możemy pogadać u mnie.”

Przystałam na jego propozycję i wysłałam w odpowiedzi tylko krótkie ,,W porządku, może być., po czym na nowo zatopiłam się w pracy i papierach, których w ogóle nie musiałam ani czytać, gdyż zrobiłam już to paręnaście razy, ani tym bardziej układać czy segregować, ponieważ zrobiłam to w ciągu ostatnich paru dni, chyba pięćdziesiąt razy.

Ten tydzień ciągnął mi się przez dłuższy czas i czekałam tylko na dzień, kiedy będę mogła wreszcie wyżalić się Tomowi ze wszystkich trosk i zmartwień, których tak wiele nagromadziło się we mnie
przez długi czas. Sama nawet nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo chciałam porozmawiać akurat z nim, a nie z Shermine. Może dlatego, że Shermine – mimo iż była moją przyjaciółką i wiele jej zawdzięczałam – raczej nie potrafiłabym powiedzieć jej, że jestem po uszy zakochana we własnym przyjacielu. Być może moje podejście do sprawy było głupie, bo skoro traktowałam tę dziewczynę jak przyjaciółkę, nie powinnam chyba mieć żadnych oporów przed wyjawieniem jej swojego sekretu. A ja jednak miałam. Może moje podejście było nieuzasadnione, może dobrze, że się tak hamowałam. Sama nie wiedziałam do końca, co tak naprawdę powinnam zrobić. Jedyną pewność stanowiła rozmowa z Tomem. Od niego oczekiwałam prawdziwej rady, co powinnam zrobić w mojej sytuacji i szczerze wierzyłam, że spełni moje oczekiwania. i się nie zawiodę.
Kiedy wjechałam swoim autem na podjazd pod posesją braci Kaulitz, dłonie trzęsły mi się lekko od nadmiaru emocji, chociaż nie widziałam żadnego powodu do stresu. Nie powinnam aż tak przeżywać, bo przecież za drzwiami wejściowymi nie ujrzę Billa w objęciach jego dziewczyny, toteż nie musiałam się niczym takim przejmować. Ale jednocześnie czułam, że ta rozmowa zmieni moje życie. Czułam to wewnątrz siebie cały czas, od momentu zatrzymania swojego auta na ich posesji, poprzez przyciśnięcie dzwonka domofonu i gorącego przywitania z Tomem, aż do zajęcia miejsca na kanapie.
Tom wyglądał, jak zawsze, dobrze, chociaż niezbyt podobała mi się jego długa broda. Przytulił mnie na przywitanie tak, jakbyśmy nie widzieli się kilka lat, a nie kilka miesięcy, chociaż dla mnie te dni ciągnęły się w nieskończoność.
– Dawno cię nie widziałem – powiedział, uśmiechając się i stawiając przede mną kubek z gorącą herbatą. Na dworze było tak gorąco, że można było się roztopić, więc ten napój raczej nie był odpowiedni na taką porę, lecz z chęcią go przyjęłam. Zawsze w towarzystwie Toma trochę się krępowałam, nawet nie wiem, czym to było spowodowane, lecz za każdym razem, kiedy u nich byłam, wyczuwałam od niego jakiś dziwny dystans do mojej osoby. Nie wiem, czym był spowodowany, ale przez to zawsze wolałam, kiedy nie było go w domu.
– Minęło trochę czasu – przyznałam, również się uśmiechając.
– Wiem, że możesz czuć się trochę nieswojo w moim towarzystwie, zwłaszcza, że odezwałem się do ciebie po takim czasie, ale jestem ci wdzięczny, że zechciałaś się ze mną spotkać. – Przez myśl przeszło mi, iż Tom może wyczuwa moje emocje i wie, co siedzi mi w głowie, lecz od razu skarciłam się za takie rozważania.
– Nie ukrywam, że trochę dziwne było dla mnie to, że zadzwoniłeś – przyznałam szczerze, nie chcąc niczego przed nim ukrywać już od samego początku. Nie było warto nic pomijać, ponieważ przyjechałam po to, żeby być z nim od początku do końca szczerą. – Ale i ucieszyłam się, bo sama chciałam z tobą porozmawiać – dodałam, na co spojrzał na mnie trochę zaskoczony moimi słowami. – Owszem – odpowiedziałam na jego nieme pytanie. – Doszłam do wniosku, że już nie mam ochoty dłużej siedzieć sama w tym wszystkim i potrzebuję rozmowy z kimś, kto naprawdę mnie wysłucha i mi doradzi, co mam z tym zrobić.
– Wow – mruknął pod nosem, ale ponownie się uśmiechnął. – Nigdy nie sądziłem, że stanę się dla kogoś powiernikiem aż tak ważnych spraw.
– Nie musisz sobie ze mnie żartować – odpowiedziałam i spojrzałam na niego znacząco. Nie chciałam, żeby robił sobie ze mnie głupie żarty, a żeby mnie wysłuchał i doradził, co mogłabym zrobić, żeby odzyskać zaufanie Billa i może dowiedzieć się czegoś o nim i Caroline. Nie będzie to łatwe i zdawałam sobie z tego sprawę, bo Tom jest bardzo przystojnym mężczyzną i gdyby nie to, że moją głowę od długiego czasu zaprzątał jego brat, może zwróciłabym na niego uwagę. Ale bez tej brody. Zdecydowanie. Może i mu pasowała, bo dodawała powagi, ale o wiele bardziej podobał mi się, kiedy miał dużo mniejszy zarost. No i zamiast tych długich, związanych w jakiś dziwny kok włosów, który teraz prawie mu się rozpadał, mógłby albo uczesać się w zwykły koński ogon, albo wrócić do warkoczyków, które posiadał kilka lat temu, a za którymi szalały nastolatki.
– W porządku. Już nic nie mówię.
– Nie o to chodzi – jęknęłam. – Po prostu nigdy nie byliśmy w zbyt bliskiej relacji nie jest mi jakoś wyjątkowo łatwo rozmawiać z tobą o swoich uczuciach do twojego brata – przyznałam. – W ogóle ciężko mi jest rozmawiać z tobą zupełnie szczerze, bez żadnych niedomówień…
– A jednak teraz to robisz – zauważył, co mnie zaskoczyło. Rzeczywiście, wszystko, co mu przed chwilą powiedziałam, było zupełnie szczere, nic nie ukrywałam i naprawdę przyszło mi to bardzo łatwo. Przeszło mi przez myśl, że może jednak nie będzie tak źle i jakoś to wszystko będzie.
– Masz rację – przyznałam, śmiejąc się z samej siebie. – Myślę, że może jakoś dam radę.
– Wiem, że możesz się przy mnie stresować, bo mój wygląd cię rozprasza, ale ufam, że sobie z tym poradzisz.
– Zdecydowanie twój wygląd jest ostatnią rzeczą, jaka mogłaby mi przeszkadzać.
Tom najpierw spojrzał na mnie kompletnie zbity z tropu, by za chwilę wybuchnąć głośnym śmiechem, co z kolei mnie trochę zaskoczyło. Nie sądziłam, że będzie się z tego śmiał, a raczej oburzy lub się obrazi. Trochę mi więc ulżyło, kiedy usłyszałam ten uroczy i zaraźliwy śmiech.
– Nigdy nie myślałem, że jakaś kobieta powie mi coś podobnego – powiedział, wciąż się śmiejąc.
– Przepraszam, jeśli cię uraziłam – odparłam od razu. Nie byłam do końca pewna, czy śmiał się z tego, że to było śmieszne, czy z tego, że za chwilę wyrzuci mnie z domu.
– Skąd! – odpowiedział pospiesznie. – W ogóle mnie nie uraziłaś. Po prostu nigdy nie słyszałem, żeby jakaś kobieta powiedziała mi coś takiego. Zwykle Georg sobie tak ze mnie żartuje. Ale chyba już zapomniałem, że ty jesteś zupełnie inna niż wszystkie. Dałaś się poznać już na naszym pierwszym spotkaniu po koncercie.
– Jak to? – zdziwiłam się.
– Zwyczajnie. Byłaś naturalna, od razu dałaś się polubić.
– Myślałam, że jakoś za bardzo za mną nie przepadasz. A nawet, że mnie nie lubisz.
– Nie. Nie mogłaś tak myśleć – zdziwił się, na co ja tylko pokręciłam głową. – Żartujesz! Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć osoby, których nie lubię i które zalazły mi za skórę i zdecydowanie ty się nich nie zaliczasz!
– Twoja aparycja wskazywała zupełnie odwrotnie, uwierz.
– Teraz jednak zapewniam cię, że miałaś błędne wrażenie. Od początku cię polubiłem i ucieszyłem się, że tak bardzo zbliżyliście się do siebie z Billem – przyznał, w co musiałam mu uwierzyć, nie miałam innego wyjścia. W końcu dzisiaj mieliśmy rozmawiać szczerze o wszystkim. – Miałem nawet wrażenie, że zostaniecie parą. Dało się zauważyć, że jesteście ze sobą naprawdę blisko – dodał poważnie, a ja pojęłam, że żarty się skończyły i czas na zupełnie szczerą rozmowę. W końcu o to tutaj przyszłam, tak?
– Wszystko zepsułam swoim gadaniem – przyznałam. Widząc niezrozumienie malujące się na twarzy Toma, pospieszyłam z wyjaśnieniem. – Powiedziałam Billowi, że nie chcę, żeby ktoś przyłapał nas na jakimś spacerze, żeby nie zrobił się z tego wielki szum. Powiedziałam, że nie chcę, aby spotykanie się z nim publicznie, wpłynęło źle na opinię mojej restauracji.
Słowa, które wypowiedziałam, zawisły między nami, bo Tom patrzył na mnie, jakby widział mnie pierwszy raz na oczy i był kompletnie zaskoczony tym, że siedzę w jego salonie, popijam herbatę i mówię mu takie rzeczy.
– Chyba się przesłyszałem… – powiedział tylko, a ja jedynie pokręciłam głową. – Żartujesz? – Ponownie wykonałam gest zaprzeczenia. – W takim razie nie dziwię się, że później odpuścił sobie ciebie i znalazł nową laskę na pocieszenie.
– Dzięki. Naprawdę takiej rozmowy mi brakowało – ucięłam krótko, jednoczenie zaczynając żałować, że w ogóle tu przyszłam. – To samo powiedział mi Victor, kiedy mu się zwierzyłam.
– Dobra, przepraszam. – Tom wyciągnął do mnie rękę, jakby chciał mnie zatrzymać, choć wciąż siedziałam w miejscu. – Trochę to dziwne i jednocześnie głupie, że najpierw sama go odrzucasz, a potem marudzisz, że on cię nie chce.
– Wiem jak to brzmi, ale… chyba to wszystko mnie przerosło. Wiesz, spacery, kolacje… Wszystko było super, ale w pewnym momencie już nie mogłam traktować Billa tylko jak przyjaciela. Coraz bardziej chciałam go mieć jako chłopaka, faceta, któremu mogłabym powiedzieć, że go kocham i chciałam usłyszeć od niego to samo. Tylko, że Bill… nadal mówił o mnie jak o swojej przyjaciółce, a to było wtedy ostatnią rzeczą, jaką chciałam od niego usłyszeć.
– Okej, po części cię rozumiem, bo Bill czasami potrafi nieźle dowalić jednym słowem i może dla niego to naturalne, ale ktoś inny może się po tym nie pozbierać. Tylko nie rozumiem jednej rzeczy. – Zastanowił się chwilę, nim odpowiednio dobrał słowa. – Dlaczego w takim razie nie powiedziałaś mu wprost, że się w nim zakochałaś? – zapytał, ale nie dał mi od razu odpowiedzieć, tylko dodał: – I jeśli chcesz powiedzieć, że bałaś się, iż stracisz w nim przyjaciela, a co za tym idzie, stracisz jego na zawsze, w ogóle do mnie nie przemówi, bo Bill taki nie jest. Znam go nie od dzisiaj, ty zresztą też, i powinnaś bardzo dobrze wiedzieć, że gdybyś mu wyznała wszystko, na pewno by się na ciebie nie wypiął, nawet jeśli nie odwzajemniałby twojego uczucia.
Wiedziałam, że to, co mówił Tom było prawdą.
I wtedy też to wiedziałam, ale jakoś nie potrafiłam samej siebie przekonać, że wyznanie Billowi wszystkiego, nic pomiędzy nami by nie zmieniło.
– W takim razie nie mam innego argumentu – przyznałam, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
– Nie obraź się, ale to było dziecinne. Jakbyś miała piętnaście lat – skwitował tylko, patrząc na mnie uważnie.
– Bo pewnie ty jesteś taki mądry i wiedziałbyś, co trzeba zrobić w takiej sytuacji – zironizowałam.
– Może nie jestem ekspertem w sprawach sercowych, ale na pewno nie odpuściłbym tylko dlatego, że boję się powiedzieć przyjacielowi, że jestem w nim zakochany!
– Już przestań! – uniosłam się. – Nie przyszłam tutaj po to, żebyśmy analizowali, co źle powiedziałam w którymś momencie. Miałam nadzieję, że ta rozmowa przyniesie jakiekolwiek efekty, ale widzę, że się myliłam, bo ty ciągle szukasz okazji, żeby mi dopiec i się nade mną poznęcać! – Nie chciałam krzyczeć, ale Tom naprawdę mnie zirytował swoim zachowaniem. Przystałam na jego propozycję spotkania, bo myślałam, że uda nam się wspólnie dojść do jakichś wniosków, że wreszcie będę mogła porozmawiać z nim szczerze o wszystkim, co we mnie siedzi. Z kimś, kto zna Billa i pomoże mi zinterpretować jego zachowanie. Czyżbym aż tak bardzo się pomyliła co do niego?
– Przepraszam – powiedział nagle Tom, zbijając mnie tym z tropu. Nie sądziłam, że umie przepraszać i że w ogóle będzie chciał mnie zatrzymać i dokończyć naszą rozmowę. Widocznie jednak miał w sobie chociaż trochę empatii. – Nie chciałem aż tak się czepiać. Przepraszam.
– W porządku – odrzekłam po chwili ciszy.
– Zamiast przechodzić przez przeszłość jeszcze raz, powiedz mi, co się stało po waszym ostatnim spotkaniu – zaproponował, a w jego głosie nie słyszałam nic podejrzanego. Raczej już się ze mnie nie nabijał tylko zwyczajnie chciał pomóc.
– Zostawił mi list, w którym przepraszał mnie za swoje zachowanie – zaczęłam powoli. – Pisał, że bardzo żałuje tego, co się wtedy stało, że nie chciał urządzać takiej sceny, tylko nie wytrzymał całego napięcia związanego z całą naszą kłótnią.
– A o co się pokłóciliście? – chciał wiedzieć.
– Tego dnia odwiozłam Victora na lotnisko i wtedy on mnie pocałował – wyznałam, a moje policzki momentalnie zrobiły się czerwone, a na samą myśl tego, co stało się wtedy w oczekiwaniu na samolot, przeszły mnie przyjemne dreszcze. – Potem zupełnie się załamałam i zadzwoniłam do Billa, żeby po mnie przyjechał, gdyż nie dam rady sama wrócić autem. Kompletnie się rozsypałam. Miałam wrażenie, że już nic więcej mi nie zostało. Victor wyjechał, Bill mnie nie chciał… czułam się niepotrzebna i po prostu się załamałam.
– Przyjechał po ciebie?
– Tak. Pojechaliśmy do mnie i choć mnie pocieszał na początku, w domu wypomniał mi, że całowałam się z Victorem. Resztę znasz.
– I od tamtej pory nie masz z nim kontaktu?
Pokręciłam głową.
– Dzwoniłam do niego, pisałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.
– Więc nie wiesz, że jest w Niemczech z Caroline? – zapytał.
– To wiem – przyznałam. – Shermine mi mówiła. Dzwonimy do siebie od czasu do czasu. Pytam ją o to, co u was, czy ma jakieś wieści od Billa, ale też nie chcę jej ciągle wypytywać, żeby nie nabrała jakichś niepotrzebnych podejrzeń. Od jakiegoś czasu nie rozmawiamy o nim, bo to już chyba bez sensu. Ale strasznie mi go brakuje. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym cofnąć czas i powiedzieć mu wszystko, co czuję, ale nie wiem, czy bym się w końcu na to odważyła.
– Często do siebie dzwonimy – powiedział Tom po chwili ciszy. – Mówił mi, że czuje się szczęśliwy z Caroline, bo ta dziewczyna naprawdę go rozumie. Dużo o niej opowiada, że jest zabawna, dobrze się dogadują i cieszy się, że spotkał na swojej drodze kogoś takiego jak ona. – Słowa Kaulitza mnie zabolały, ale jednocześnie czułam, że tak właśnie będzie. Że Bill znajdzie sobie kobietę, z którą stworzy idealny związek, będą szczęśliwi, aż wreszcie zapomni o tym, że kiedykolwiek miał taką przyjaciółkę jak ja. Zapomni, że w ogóle istniałam, bo po co miałby pamiętać kogoś, kto jest tak mało ważny?
– To dobrze – powiedziałam cicho, hamując napływające do oczu łzy. Nie chciałam się przy Tomie rozpłakać, żeby nie musiał mnie pocieszać. Byłoby to za dużo. Ale z każdym słowem, które powiedział, a które jeszcze raz przetrawiałam w swojej głowie, czułam coraz większą pustkę rozdzierającą moje serce.  Mimo, iż wiedziałam, że zapewne tak właśnie skończy się moja przygoda zarówno z Billem, jak i z całym Tokio Hotel, wciąż nie mogłam pogodzić się z tym, że mój najlepszy przyjaciel nie chciał ze mną o tym porozmawiać, tylko musiałam wypłakiwać oczy przy jego bracie.
– Nie za bardzo – prychnął Tom, podając mi pudełko papierowych chusteczek, które przyjęłam z wdzięcznością. Wyciągnęłam od razu jedną i otarłam kąciki oczu. – Może nie jestem ekspertem od spraw sercowych, o czym już mówiłem, ale uważam, że powinnaś porozmawiać z Billem o tym, co do niego czujesz. To nie jest nawet zdrowe, ciągłe opłakiwanie kogoś, kto być może nic do ciebie nie czuje, a może jednak czuje to samo, co ty.
– Sugerujesz, że Bill jednak odwzajemnia moje uczucia? – zapytałam z lekką ironią. Raczej nie było to prawdopodobne.
– Owszem – potwierdził i do tego pokiwał głową, aby mnie przekonać.
– Znowu robisz sobie jaja?
– Nie, Elyso. Jestem zupełnie poważny. – Zrobił grobową minę, która może miała być dla niego śmieszna, lecz mnie nie było do śmiechu. – Myślisz, że miałby cię gdzieś, skoro napisał ci list, w którym cię przeprasza? Myślisz, że go nie obchodzisz? Chyba trochę go już znasz i powinnaś wiedzieć, że gdyby było tak, jak właśnie myślisz, nawet pięciu minut by z tobą nie rozmawiał. Kiedy wreszcie zrozumiesz, że nie jesteś bezwartościową laską, która nikogo nie obchodzi?! – Tym razem Tom się lekko uniósł, co mnie zdziwiło. Nigdy go takiego nie widziałam i raczej mnie przerażał, niż przekonywał do siebie taką postawą. – Powinnaś już na samym początku waszej znajomości zrozumieć, że zwykłą dziewczyną w ogóle nie jesteś, bo gdybyś była, nawet by się tobą nie przejął, kiedy stałaś ostatnia w kolejce do zdjęcia i ochroniarz cię wyprosił. Cholera! – krzyknął, a ja aż podskoczyłam w miejscu. – Wy laski jesteście czasami naprawdę głupie i nie rozumiem, jak możecie same siebie nie doceniać! Bo jeśli same uważacie się za bezwartościowe, to w ogóle nie powinnyście dziwić się facetom, że was za takie uważają!
– Ale… – chciałam coś powiedzieć, kiedy na chwilę zamilkł, ale zaraz mi przerwał.
– Nie ma ,,ale"! – krzyknął znowu. – Rozpaczacie, że faceci was nie chcą, a nie zapytacie ich o to wprost, chociaż same myślicie, że są prości w obyciu. Nie powiecie im, o co wam tak naprawdę chodzi, tylko owijacie w bawełnę, żeby tylko po chwili przyczepić się do nas, że zupełnie niczego nie pojmujemy. To jest chore. I miałem nadzieję, że ty nie jesteś taka, jak te wszystkie laski i podchodzisz normalnie do każdej sytuacji, a tutaj spotyka mnie takie zaskoczenie!
– Tom, on mi napisał, że wyjeżdża. Nie odbierał moich telefonów, nie odpisywał na wiadomości, chociaż minęło już dużo czasu od tamtej sytuacji. – Udało mi się wreszcie dojść do głosu. – Co miałam zrobić? Błagać go, żeby jednak nie wiązał się z Caroline, kiedy bezczelnie przyprowadził ją do mojej restauracji i nawet mi jej nie przedstawił, tylko poprosił, żebym obsługiwała jego stolik?! Może ja nie zachowałam się w porządku w stosunku do niego, ale Bill również nie był taktowny w tamtej sytuacji. Byłam na niego wściekła, ale jednocześnie nadal chciałam mieć w nim przyjaciela i bałam się, że go stracę. Ale kiedy tak zachwalał Caroline, zrozumiałam, że nie ma w jego sercu miejsca dla mnie… Potem ta cała sytuacja z Victorem… Myślałam, że może z nim mi wyjdzie, ale kiedy byłam z nim, wciąż czułam, że moje serce należy tylko do Billa…
Plątałam się sama we własnych słowach i już zupełnie nie rozumiałam, co mówię. Tyle myśli wypływało w tym samym momencie z mojego serca i duszy, które mieszały się ze sobą w moich ustach i nieskładnie brzmiały w rzeczywistości. Liczyłam jednak, że Tom to wszystko jakoś zrozumie, że sam poskłada to wszystko w całość, choć nie było to łatwe. Przecież po to właśnie się spotkaliśmy. Żebym mogła mu się wyżalić. Więc robiłam to, nie zważając, iż on nie pogubił się w tym wszystkim.
– Dobra, rozumiem – przerwał mi wreszcie, kiedy usłyszał, że za chwilę kompletnie się rozkleję. – Nie chcę, żebyś płakała. Mieliśmy rozmawiać. – Poczekał aż wydmucham nos w chusteczkę, po czym znowu się odezwał. – Uważam, że powinnaś powiedzieć mu, co do niego czujesz. Albo chociaż powinnaś spróbować. I nie patrz tak na mnie – zagroził, kiedy zobaczył moje wytrzeszczone oczy w jego kierunku.– wiem, że to trudne, ale bądź co bądź, jesteście przyjaciółmi, którzy nie powinni mieć przed sobą tajemnic.
– To nie takie proste – zaczęłam. – On ma teraz dziewczynę i jak powiem mu o wszystkim, co czuję do niego, może to kompletnie rozsypać jego związek. I nie mówię tego dlatego, że tchórzę – zaznaczyłam, gdy zauważyłam, że chce zaoponować. – Po prostu próbuję postawić się w jego sytuacji. Ty też powinieneś.
Tom przez chwilę milczał, wpatrując się we mnie intensywnym wzrokiem. Chyba analizował moje słowa, na co ogromnie liczyłam. Naprawdę nie chodziło o to, że bałam się wyznać Billowi to wszystko co do niego czuję. A przynajmniej nie tylko o to. W rzeczywistości bardziej przejmowałam się tym, że mogłabym zepsuć swoim wyznaniem relację Billa z Caroline. A tego, jako jego przyjaciółka, naprawdę nie chciałam. Mimo wszystko, mimo całego tego kosmosu, który Kaulitz urządził w moim życiu, chciałam, żeby był szczęśliwy. I to nawet nie ze mną, gdyż w dalszym ciągu uważałam, iż  nie zasługuję na jego uczucia, a z kimś, kogo on pokocha całym sercem – z wzajemnością. Jeśli Caroline miała dać mu takie szczęście i kochać go tak mocno, jak na to zasługuje, gotowa byłam odpuścić. Za wszelką cenę. Nawet, gdybym miała spędzić resztę życia samotnie, z tą wyżerającą mnie od środka pustką.
Nie odważyłam się powiedzieć tego wszystkiego Tomowi, który wciąż milczał, gdyż nie chciałam po raz kolejny wysłuchiwać jego żali na temat tego, jakie kobiety są beznadziejne w swoim toku rozumowania, a ja byłam na ich czele. Nie chciałam słuchać kolejny raz, jaka to jestem głupia, że nie wyznam Billowi swoich uczuć. Dobrze, że mogłam z nim porozmawiać, lecz nie sądziłam, że Tom będzie mnie oceniał. Myślałam, że wysłucha, doradzi, podpowie, co powinnam zrobić, opowie, co słychać u Billa, jak mu się wiedzie, a nie wyleje na mnie swoje żale. Trochę żałowałam, że tu przyjechałam.
– Masz trochę racji – powiedział wreszcie. – Ale powinnaś pomyśleć też o sobie.
– Wiesz co? – Wstałam i spojrzałam na niego z góry, gdyż naprawdę mnie teraz wkurzył. – Miałam nadzieję, że przychodząc tutaj, zrobi mi się chociaż odrobinę lepiej, ale ty, zamiast mnie wspierać, jeszcze bardziej mi dowalasz – powiedziałam, a z moich oczu popłynęły łzy. Już nie smutku, a złości na Kaulitza. – Myślałam, że jakoś postarasz się mnie zrozumieć, ale najwyraźniej myliłam się co do ciebie. Nie mam ci już nic do powiedzenia – zakończyłam i ruszyłam w stronę drzwi.
– Hej, poczekaj! – krzyknął za mną zdezorientowany moim wybuchem.
– Na co? – Odwróciłam się na pięcie i skierowałam na niego wściekłe spojrzenie. – Na kolejną porcję uwag, jaka to jestem beznadziejna i jak powinnam się zachować? – wyrzuciłam z siebie. – Na twoje rady, które wcale nie są radami, a wytykaniem moich błędów?
– Źle mnie zrozumiałaś – zaczął, lecz nie pozwoliłam mu skończyć.
– Nie rozśmieszaj mnie! – prychnęłam. – Teraz powiesz, że źle zinterpretowałam twoje komentarze, znowu powiem ci, jak bardzo jest mi ciężko, żeby za chwilę usłyszeć to samo? Że zachowałam się źle, że powinnam pogadać z Billem o tym, co do niego czuję? Mam dość tego, że wytykasz mi błędy, zamiast pomóc! Myślisz, że nie wiem, iż powinnam wtedy postąpić inaczej? Nie zadręczałabym się teraz aż tak bardzo, gdybym rzeczywiście nie miała o tym pojęcia, Tom! A twoje komentarze są po prostu do dupy i wcale mi nie pomagają! Nie czuję się ani odrobinę lepiej, a właśnie poprawę nastroju obiecałeś mi po rozmowie z tobą!
– Elysa, przepraszam – mruknął cicho, kiedy przestałam krzyczeć. Stałam w przedpokoju i patrzyłam na niego wściekła, a łzy złości spływały mi po policzkach. Nie żałowałam, że tak się uniosłam. Powiedziałam wszystko, co czułam i poczułam się trochę lepiej. – Źle mnie zrozumiałaś – powtórzył.
– Tom, nie mam zamiaru słuchać twoich przeprosin, żebyś zaraz znowu komentował wszystko od a do zet.
– Wybacz mi, naprawdę nie miałem zamiaru cię urazić. – Spojrzał na mnie, ale nie przeszła mi na niego złość, więc tylko wzięłam z wieszaka swoją kurtkę, wsunęłam na nogi buty i zamierzałam wyjść bez pożegnania, kiedy dodał tylko: – Powiem mu, żeby się do ciebie odezwał.
– Co?! – Momentalnie odwróciłam się w jego stronę i wytrzeszczyłam oczy.
– Zadzwonię do Billa i poproszę, żeby się z tobą skontaktował. On nadal myśli, że jesteś na niego zła. Powiem mu, że tak nie jest i jedyne, czego chcesz to to, by dał jakiś znak życia. Nie wspomnę mu o naszej rozmowie, a jeśli zapyta, skąd mam te informacje, powiem, że rozmawiałaś z Shermine. Nie do końca powiem prawdę, ale nie musi wszystkiego wiedzieć. – Wciąż patrzyłam na niego z niedowierzaniem, trzymając dłoń na klamce. Nie wierzyłam własnym oczom i uszom, miałam wrażenie, że to tylko sen, że Tom wcale w jednym momencie nie zmienił się z bezczelnego szczeniaka w faceta, który naprawdę chce mi pomóc. Musiałam policzyć do dziesięciu, zanim to wszystko do mnie dotarło. – Nie myśl o mnie źle. Po prostu… Bill jest najważniejszą osobą w moim życiu i nie chcę, żeby cierpiał. Caroline może i jest dziewczyną, która da mu szczęście i może rzeczywiście się w niej zakochał, ale widzę, że ty jesteś gotowa poświęcić się dla niego i to liczy się dla mnie bardziej. Nie wiem czy tamta dziewczyna zrobiłaby dla mojego brata to samo. Przynajmniej na taką nie wygląda.
Stałam tak oniemiała dłuższą chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć. tysiące myśli przelatywało mi przez głowę, a ja nie wiedziałam, co właściwie się wydarzyło przed sekundą. Najpierw Tom zachowywał się jak prawdziwy przyjaciel, który gotów jest służyć mi dobrą radą, nawet jeśli nie postąpiłam dobrze, później wypomina mi wszystko, co zrobiłam źle i daje rady, których w ogóle nie potrzebuję, a które tylko wyprowadzają mnie z równowagi, żeby na sam koniec powiedzieć mi, że cieszy się, iż jego brat ma we mnie przyjaciółkę. To wszystko było tak pokręcone, że nie wierzyłam, iż w ogóle się dzieje! Byłam w wielkim szoku i jakiś czas zajęło mi przyswajanie tych wszystkich wiadomości.
– Czy ty masz coś z głową? – palnęłam, gdyż naprawdę nie wiedziałam, co mogłabym mu powiedzieć.
– Chyba nie bardzo rozumiem – odpowiedział z lekkim uśmiechem, zdając sobie sprawę, że nie jestem już na niego wściekła, jak parę minut wcześniej.
– Nieważne. – Westchnęłam ciężko. – Jeśli chcesz, możesz poprosić Billa w moim imieniu, aby się do mnie odezwał – powiedziałam cicho i otworzyłam drzwi.

Kiedy znalazłam się w domu, we własnym łóżku, nie czułam się lepiej niż przed tą całą wymianą zdań z Tomem. Nie dowiedziałam się też niczego, czego bym wcześniej nie słyszała od Shermine. No, może oprócz tego, że według Toma jestem całkiem w porządku i nie powinnam tak bardzo poświęcać się z miłości do Billa.
Powiedział mi to, co już sama wiedziałam, lecz jak miałam tak nagle przetłumaczyć sercu, żeby przestało kochać kogoś, kto tej miłości w ogóle ode mnie nie chce? Jak miałam przekazać duszy, że zatracanie się w smutku i cierpieniu nie przyniesie mi niczego dobrego? Jak miałam ogarnąć swoje życie, kiedy całym moim życiem był przyjaciel, dla którego bez mrugnięcia okiem oddałabym wszystko, jeśli tylko by o to poprosił?
Cały wieczór przeleżałam na łóżku, wpatrując się bez sensu w sufit i rozmyślając nad całym moim życiem. I to po raz kolejny. Za każdym razem dochodziłam do takich samych wniosków – że nie powinnam tak bardzo przejmować się nowym związkiem Billa, tylko życzyć mu wszystkiego najlepszego. Jednak zawsze kończyło się tym samym – zadręczaniem się przeszłością, którą chciałabym tak bardzo zmienić. Cofnąć czas i wcześniej dać jakiś znak Billowi, że nie jest dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem, a kimś o wiele, wiele więcej.
Późnym wieczorem, gdy prawie zasypiałam zakopana w pościeli, zmęczona całym dniem, usłyszałam wibracje telefonu gdzieś na drugim końcu pokoju. Na początku miałam zlekceważyć wiadomość, którą dostałam, lecz po kilku minutach przypomniało mi się, że przecież Tom miał poprosić Billa, by ten się ze mną skontaktował.
Podniosłam się w jednym momencie do pozycji siedzącej, aż przez moment zakręciło mi się w głowie i zaczęłam szukać komórki we wszystkich kątach pokoju, aż w pewnym momencie straciłam kompletnie nadzieję na znalezienie telefonu.
Gdy odczytałam wiadomość, nogi się pode mną ugięły i już kompletnie odechciało mi się spać.

,,Rozmawiałem z Billem. Nie wspomniałem mu o naszej rozmowie, jak wcześniej obiecałem. Długo nie mogłem przekonać go do tego, by się do Ciebie odezwał i ledwie udało mi się wytłumaczyć mu, że na pewno się myli i wcale go nie nienawidzisz. Zapewnił mnie, że odezwie się do Ciebie, ale przez różnicę czasową nie bardzo wie, o jakiej godzinie powinien do Ciebie zadzwonić. Zaproponowałem mu za dwa dni, żebyś przygotowała się na tę rozmowę. Mam nadzieję, że uda się Wam dojść do porozumienia.”

Nie wiedziałam, czy mam mu coś odpisać i chyba nawet bym w tamtym momencie nie potrafiła znaleźć liter na klawiaturze, więc tylko wróciłam do łóżka i – przytulając do piersi telefon – łkałam cicho w poduszkę. I to nie były już łzy smutku czy rozpaczy, a nadziei i może odrobinę radości.

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Ostatnie pożegnanie. [35] ON

Skoro już napisałam, to dlaczego miałabym nie wrzucić tego rozdziału? Nie chcę czekać, ponieważ nie wiem, kiedy teraz cokolwiek stworzę. Przeprowadzam się i to mnie trochę przerasta. Do końca miesiąca chcę wszystko ogarnąć, ale mimo, że powoli idzie do przodu, to i tak czuję, że stoję w miejscu. 
Jednak to nie jest teraz ważne. Liczy się to, co tutaj stworzyłam, a to jest COŚ! Męczyłam się, żeby zawrzeć tutaj wszystko, co powinno być i myślę, że mi się udało. A jeśli nie... to i tak podoba mi się ten odcinek. To jeden z moich ulubionych do tej pory. 


ON

Na początku zupełnie nie zrozumiałem, co Elysa do mnie powiedziała, więc wciąż patrzyłem na nią wyczekując odpowiedzi, chociaż tak naprawdę jakaś część mnie spodziewała się tego i lekko drgnąłem na wypowiedziane przez nią słowa. Dopiero, kiedy powtórzyła to kolejny raz, dotarło do mnie już w pełni, ze zdwojoną siłą, lecz i tak do końca nie potrafiłem w to uwierzyć. Stałem obok Elysy i – podobnie jak ona – wpatrywałem się w widok za oknem, a moje serce zaczęło niepokojąco bić mocniej i szybciej z jakiegoś niewyjaśnionego powodu. Poczułem, jak stado motyli podrywa się do szalonego lotu, robiąc przy tym straszny bałagan nie tylko w moim podbrzuszu, ale i w duszy, w głowie… dosłownie wszędzie. Zamknąłem oczy, próbując się uspokoić i przetrawić każde jej słowo na spokojnie, lecz nadal nie potrafiłem się opanować, ani tym bardziej zrozumieć jednej, bardzo ważnej w tym momencie rzeczy…
– Elyso – odezwałem się, w międzyczasie układając sobie w głowie to, co chciałem jej powiedzieć. – Dlaczego nie byłaś ze mną szczera od samego początku? – zapytałem, chcąc wreszcie dowiedzieć się całej prawdy, przestać unikać tego tematu i porozmawiać z nią o wszystkim, bez żadnych tajemnic czy niedomówień. 
– Nie wiem, Bill… – powiedziała cicho i spuściła wzrok na swoje splecione dłonie.
Nie miałem pojęcia, że wyznanie Elysy wywoła we mnie takie emocje i zacząłem się poważnie zastanawiać nad tym, czy moja mama i Megan nie miały racji co do tego, że może… może jednak naprawdę darzę przyjaciółkę większym uczuciem, niż do tej pory sądziłem. 
Wciąż ciężko było mi się pozbierać, ponieważ nadal myśli zaprzątały mi jej wcześniejsze słowa oraz moje własne przemyślenia, więc nie zrozumiałem na początku, co powiedziała Elysa sekundę wcześniej, lecz pomału to do mnie docierało. I to ze zdwojoną siłą.
– Hej – szepnąłem i wyciągnąłem rękę do jej bladego policzka, aby odwrócić jej głowę z powrotem w moją stronę. Chciałem, aby na mnie patrzyła, gdyż wtedy miałem pewność, że nie próbuje się wykręcać, tylko mówi całą prawdę. – Proszę, porozmawiaj ze mną. Wiesz przecież, że postaram się zrozumieć wszystko. A jeśli mi się nie uda, to będziemy wałkować ten temat po raz kolejny, aż wreszcie będzie dla mnie jasne.
Kobieta uparcie milczała, a ja nie miałem pojęcia, co właściwie miałoby to oznaczać. 
Może bała się powiedzieć mi całą prawdę? Ale dlaczego? Z jakiego powodu? Przecież musiała zdawać sobie sprawę, że nie powinna mieć przede mną żadnych tajemnic, bo i tak wyczuję, że czegoś mi nie mówi. Zawsze starałem się ją zrozumieć, tak było zawsze i zawsze będzie, więc co ją powstrzymywało? Może było jej głupio? Tego z kolei również nie rozumiałem, gdyż raczej nie było nigdy między nami sytuacji, gdzie ją wyśmiałem lub ona mnie. W naszej relacji szczerość zawsze znajdowała się na pierwszym miejscu i nigdy nie było inaczej. Nigdy się też to nie zmieni. Nie miałem więc pojęcia, co nią kierowało, lecz w głębi serca liczyłem, że może wreszcie otrzymam od niej wyjaśnienia. Nawet, jeśli miałby mnie zranić.
– Pamiętasz, że obiecałaś mi szczerość w każdej sprawie? – zapytałem znowu, gdy ona nadal milczała. – W każdej sprawie – powtórzyłem z naciskiem, patrząc jej w oczy i wciąż podtrzymując jej brodę, aby nie uciekała wzrokiem. 
Nim odpowiedziała, wyrwała mi się, odwróciła zawstydzone spojrzenie i odeszła od okna. Zajęła miejsce na kanapie i wzięła łyk whisky z mojej szklanki. Skrzywiła się po tym, co w innej sytuacji na pewno by mnie rozśmieszyło, lecz nie tym razem. Sprawa była poważna, co jeszcze bardziej utwierdzało mnie w tym jej milczenie. 
– Po prostu nie uważam siebie za osobę, która mogłaby być dla ciebie odpowiednia – powiedziała cicho, a ja musiałem podejść bliżej, żeby usłyszeć jej głos. Aż otworzyłem usta ze zdziwienia, ale zaraz je zamknąłem, nie chcąc jej rozpraszać. Wiedziałem, że jeśli teraz nie dowiem się od niej wszystkiego, nieprędko pojawi się ku temu okazja. – Wiesz przecież, że moje poczucie własnej wartości pozostawia wiele do życzenia i niezbyt często potrafię mówić o swoich zaletach, ponieważ uważam, że raczej ich nie posiadam. Trudno mi jest przekonać samą siebie, że może jednak jestem atrakcyjną kobietą, za którą czasami oglądają się mężczyźni. I nie mogę uwierzyć, kiedy ktoś mnie o tym zapewnia.
Wiedziałem to doskonale i zupełnie nie pojmowałem jej toku rozumowania. Znałem ją od długiego czasu i chociaż ostatnio nie byliśmy ze sobą blisko, ponieważ ja wybrałem Caroline, to nie sądziłem, że bardzo się pod tym względem zmieniła. W tym przekonaniu utwierdziły mnie jej wcześniejsze słowa. Zdawałem więc sobie sprawę z tego, że to, co mówiła jest szczerą prawdą, gdyż sam widziałem często, jak reaguje na zaloty innych mężczyzn i wiedziałem, że bardzo ciężko jest się jej otworzyć na drugiego człowieka. Gdy wyznała mi to jakiś czas temu, byłem w szoku, że ze mną w ogóle rozmawiała. Nie było po niej tego widać, kiedy przyszła na nasz koncert i zaczęła rozmawiać nie tylko ze mną, ale też z Gustavem, Georgiem i Tomem. 
– I ty myślisz, że nie jesteś dla mnie wystarczająco dobra? – zapytałem, siadając obok niej. Nie chciałem przerywać jej wypowiedzi, ponieważ to mogłoby skutkować tym, że zamknie się w sobie i już nic nie będzie chciała mi powiedzieć, lecz jednak nie mogłem wytrzymać. To, co mówiła, było dla mnie zupełnie nie do pojęcia. Jak ona w ogóle mogła myśleć, że nie jest dla mnie odpowiednią kobietą?! Już same te jej słowa sprawiały, że miałem ochotę udowodnić jej to, że się grubo myliła. Nie chodziło mi już nawet o to, że za chwilę mógłbym ją wziąć w objęcia i zapewnić, że nie opuszczę jej aż do śmierci, lecz o to, że wygadywała kompletne głupstwa, których nie potrafiłem spokojnie słuchać.
– Och, spójrz tylko na mnie! – parsknęła poirytowana. – Znasz mnie nie od dzisiaj i wiesz, jaką potrafię być zołzą! Jedno moje słowo potrafi odstraszyć dziesięć osób i nawet nie chodzi mi o samych facetów. Wiesz, jak bardzo muszę się czasami powstrzymywać, żeby nie powiedzieć komuś, co tak naprawdę o nim myślę? – Wiedziałem. I często mnie też się dostawało, kiedy Elysa wpadała we wściekłość i nierzadko mówiła mi, jak wyglądam i jak się zachowuję, co – może i było zgodne z prawdą – ale nie wypowiadała się ani w przychylny sposób, ani tym bardziej delikatnie i subtelnie. – No i jak ja wyglądam?! – Wyraźnie się wkurzyła, bo wstała i spojrzała na mnie z góry. – Nie wyglądam jak modelka z okładki katalogu, nie mam idealnej fryzury, figury i uśmiechu! Nie zachowuję się jak dama, z którą można się wszędzie pokazać i nie zawstydzić, że nie potrafię się zachować. Nie mam milionów na koncie, które pozwalałyby mi na podróże po całym świecie! Po prostu nie jestem osobą, która pasowałaby do takiego celebryty, jak ty, Bill! – wykrzyczała, a jej oczy zaszły łzami.
Nie potrafiłem ogarnąć umysłem tego wszystkiego, co przed chwilą wydarzyło się w moim salonie. Nie dotarło do mnie to, co przed chwilą wyrzuciła z siebie moja najlepsza przyjaciółka, którą zawsze traktowałem jak równą sobie. Nigdy nie pomyślałbym, że właśnie to, co przed sekundą mi wyznała, tak długo w niej tkwiło i narastało z każdym dniem, odkąd się poznaliśmy. Zupełnie nie pojmowałem, że ona właśnie tak może myśleć o sobie, skoro nasza znajomość przetrwała tyle lat i nigdy jej nic takiego nie wypomniałem. Nie tyle byłem w szoku, co nawet zły za to, co o sobie myślała...
– Elyso…
– Nie, Bill – przerwała mi, zanim zdążyłem coś jeszcze powiedzieć. – Nie musisz mi tłumaczyć, że przesadzam, bo tak naprawdę ty w głębi serca również zdajesz sobie sprawę z tego, że na ciebie nie zasługuję. Mogę być twoją przyjaciółką, możemy od czasu do czasu pójść do kina, na spacer, na kolację… ale ze mną nie pokażesz się na czerwonym dywanie, nie będziesz ze mną pozować do zdjęć, które się ukażą na okładce magazynów… nie będę udzielać wywiadów na temat swojego życia i pracy… nie zrobisz tego, bo wiesz, że do siebie nie pasujemy…
Rozpłakała się już na dobre, a ja nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Patrzyłem na nią i nie wierzyłem ani oczom, ani mojemu słuchowi. Czy ona właśnie próbowała mi wmówić, że patrzę na nią z perspektywy jej pieniędzy na koncie? Chciała mi powiedzieć, że to, iż ma mniej pieniędzy ode mnie stoi na przeszkodzie tego, abym zwrócił na nią uwagę? Że nie pokażę się z nią publicznie, bo ma swój charakter i potrafi dosadnie powiedzieć, kiedy jej się coś nie podoba albo że nie wygląda jak modelka, chociaż jest piękniejsza od niejednej z nich? Miałem ochotę zaśmiać się z niej prosto w jej zapłakaną twarz, mocno przytulić i jednocześnie potrząsnąć nią i wytłumaczyć, że jej przekonania są tak głupie, że aż śmieszne. I zrobiłbym to, ale wciąż siedziałem na kanapie, jakby mnie ktoś do niej przykleił, wciąż analizując w głowie, co mi powiedziała. Bardzo wolno docierało do mnie, że ona rzeczywiście tak sądziła.
Dopiero po chwili przemogłem się, aby wstać i podejść do niej, kładąc swoje dłonie na jej ramionach. Spojrzała na mnie załzawionymi oczami, a ja dostrzegłem cały ten ból i niepewność w jej zielonych tęczówkach, które wyglądały na jeszcze piękniejsze. Nie musiała wyglądać jak modelka z katalogu czy jakaś aktorka filmowa po milionie operacji plastycznych, żeby mi się podobać. 
Bo owszem, podobała mi się. I to nie od teraz, ale zawsze uważałem, że jest bardzo piękną kobietą, która zasługuje na najlepszego faceta na świecie. 
A może ja byłbym dla niej tym najlepszym facetem na świecie, przeszło mi przez głowę, co zadziwiło mnie samego, gdyż nigdy przecież tak o tym nie myślałem, a tu nagle…Pokręciłem głową, żeby odgonić od siebie tę myśl na jakiś czas i zająć się tym, co działo się w tej chwili.
– Elyso, mam ochotę teraz najzwyczajniej w świecie palnąć cię w głowę – powiedziałem i posłałem jej lekki uśmiech, na co jej oczy wyraźnie się rozszerzyły. – Gadasz takie głupoty, jakich w życiu nie słyszałem i dziwi mnie, że w ogóle coś takiego mogło przyjść ci do głowy.
– Ale… – zaczęła, ale jej przerwałem. Tak samo, jak ona zrobiła to wcześniej.
– Zadam ci pytania, na które w ogóle nie musisz odpowiadać – powiedziałem, co wyraźnie ją zaciekawiło. Po pierwsze, ile już mnie znasz, żeby oceniać, jaka dziewczyna ma szansę wpaść mi w oko? Chyba doskonale wiesz, jaką uwagę przywiązuję do tego, ile – według mnie – kobieta powinna mieć pieniędzy na koncie. A właściwie, że w ogóle mnie to nie interesuje. Po drugie, ileż razy mówiłem ci, jak bardzo nie podobają mi się te laski z okładek jakichś magazynów? Przecież powinnaś bardzo dobrze wiedzieć, że wygląd ma dla mnie znaczenie, ale dziewczyna nie powinna niszczyć swojej naturalności przez dziesiątki operacji plastycznych. Owszem, powinna się starać dla mnie, ale ważniejsze jest dla mnie to, jak wygląda rano, po przebudzeniu, przechadzająca się po domu w mojej koszuli. 
– A po trzecie? – spytała cicho, wciąż patrząc mi w oczy.
– Po trzecie, nie możesz mówić, że do siebie nie pasujemy, skoro nawet nie spróbowaliśmy być ze sobą. Dobrze się dogadujemy jako przyjaciele, więc tak samo może byłoby, gdybyśmy stworzyli związek.
Elysa milczała, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami, chyba niedowierzając, co przed chwilą jej powiedziałem. Sam nie byłem pewien, czy moje słowa miały jakiekolwiek pokrycie, czy serio chciałem spróbować z nią czegoś więcej, lecz im dłużej ona milczała, tym więcej pewności siebie nabierałem i tym bardziej chciałem pokazać jej, że wszystko, co mówiłem, było naprawdę szczere. Tak właśnie uważałem. Że byliśmy dobrymi przyjaciółmi i może to było dla mnie odrobinę za mało na tę chwilę. Zwłaszcza po słowach mojej mamy i Megan, nad którymi myślałem kilka długich dni i nocy, unikając z Elysą kontaktu, aby móc z dystansem podejść do tej sprawy. Zadziwiałem sam siebie, dochodząc do takich wniosków, jednak w głębi duszy nie żałowałem żadnego słowa i powoli utwierdzałem się w przekonaniu, że powinniśmy spróbować. Jednak dlaczego Elysa od razu skreślała taką możliwość, skoro nie podjęliśmy żadnej próby? Może właśnie dlatego tak cierpiała przez te lata, ponieważ nie chciała powiedzieć mi całej prawdy o tym, co do mnie czuje. 
– Mogłaś powiedzieć – dodałem na koniec, chcąc wywołać u niej jakąkolwiek reakcję, ponieważ wciąż stała w miejscu i mrugała powiekami, nie mówiąc ani słowa. Chciałem, żeby się odezwała, bo – szczerze mówiąc – trochę głupio się czułem, wyznając jej to, co myślałem. Nawet jeśli ona wcześniej przyznała, że wciąż mnie kocha.
– Bałam się – powiedziała w końcu, powtarzając swoje wcześniejsze słowa. – Naprawdę nie sądziłam, że kiedykolwiek mógłbyś mnie traktować nie jak przyjaciółkę, a jak… kobietę. 
– Nie rozumiem. Zawsze byliśmy ze sobą szczerzy, a ty przez tyle czasu mnie okłamywałaś i powiedziałaś mi, że mnie kochasz dopiero wtedy, jak doszło do twojego wypadku. 
– Nie kłamałam! – oburzyła się od razu. Na pewno dotknąłem ją tym stwierdzeniem, lecz się tym nie przejąłem.
– Ukrywałaś przede mną swoje uczucia. A to jest kłamstwo – zauważyłem. Nie chciałem się z nią kłócić, lecz jednocześnie nie mogłem się powstrzymać od nie zwrócenia jej uwagi. I pomimo niechęci do sprzeczania się z nią akurat teraz, kiedy już prawie wszystko było między nami jasne, chciałem jej wygarnąć to wszystko, co siedziało we mnie od dłuższego czasu. – Zawsze uważałaś, że najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. A to, że ukrywałaś przede mną miłość, nie było dobre ani dla ciebie, ani dla mnie.
– Jak możesz uważać, że mówiłam ci nieprawdę, skoro tylko ukrywałam przed tobą fakt, że cię kocham?! Nie chciałam cię stracić! Wiele razy próbowałam zwrócić twoją uwagę, ale ty trzymałeś mnie na dystans, powtarzając w kółko, jaką wspaniałą przyjaciółką jestem!
– Myślisz, że bym cię odrzucił? – Uniosłem jedną brew w geście niedowierzania. Nie sądziłem, że mogę ją zdenerwować tym zwykłym stwierdzeniem, ale nie było już odwrotu. Jednocześnie miałem pewność, że nasza wymiana zdań nie zakończy się niezgodą. Zawsze potrafiliśmy być wobec siebie szczerzy do bólu, a teraz właśnie musieliśmy dojść do porozumienia, wyrzucając przed sobą wszystkie nasze żale. – Co niby miałem ci mówić? Skąd miałem wiedzieć, że cię ranię, skoro nawet nie próbowałaś ze mną szczerze porozmawiać?!
– Nie wiem… – powiedziała tylko, lecz ja nie mogłem jej teraz odpuścić.
– Tylko się teraz nie wykręcaj – odrzekłem stanowczo. 
– Och! Musisz mnie tak męczyć?! – oburzyła się. – Przecież powiedziałam ci, co chciałeś usłyszeć, więc już daj mi spokój!
– Nie licz na to. Zaczęliśmy temat, zapytałem o to, dlaczego nie mówiłaś mi prawdy, więc jesteś mi winna wyjaśnienia.
– Nic ci nie jestem winna – syknęła tylko, zrzuciła moje ręce, które nadal trzymałem na jej ramionach i odwróciła się na pięcie. Zabrała swoją torebkę leżącą na kanapie i ruszyła w kierunku drzwi. 
– Teraz stchórzysz? – zawołałem do niej, kiedy była już w przedpokoju. – Myślisz, że kiedy nie skończymy tematu, to następnym razem już go nie będzie?
Nie usłyszałem odpowiedzi. 
Elysa nadal stała w przedpokoju, co do tego miałem pewność, ponieważ nie słyszałem otwierających się drzwi. Wiedziałem, że nie potrafiła tak zwyczajnie opuścić mojego domu bez dojścia do porozumienia i w głębi duszy liczyłem na to, że tym razem również tak będzie. Nawet nie zawahałem się, żeby za nią pójść, bo wiedziałem, że wróci.
– O co ci tak naprawdę chodzi? – zapytała, stając w progu salonu. Wciąż miała zmierzwione włosy i błyszczące od łez oczy. – Co chcesz usłyszeć? Dlaczego uważam, że byś mnie odrzucił czy zwyczajnie chcesz się nade mną znęcać?
– Chcę tylko wiedzieć, dlaczego myślisz, że bym cię nie chciał.
Westchnęła ciężko i znowu usiadła na kanapie. Nie ruszyłem się z miejsca, tylko patrzyłem na nią. Zapłakaną i zagubioną. Miałem ochotę przytulić jej kruche ciało do siebie i zapewnić, ze wcale nie chciałem doprowadzić jej do takiego stanu, że chciałem tylko mieć pewność. Do tego, że wciąż mnie kocha i chciałaby dać mi szansę, aby to wszystko naprawić. Chciałem zapewnić ją, że będzie między nami w porządku, bo wcale nie mam jej niczego za złe i doskonale ją rozumiem, bo zachowałbym się pewnie tak samo, gdybym był w jej sytuacji. 
– Widziałam, za jakimi kobietami się oglądasz. Widziałam Caroline. Porównywałam się z nimi wszystkimi i doszłam do wniosku, że nigdy taka nie będę i nigdy nie zwrócisz na mnie uwagi. Później doszłam do wniosków, o jakich mówiłam. Że jestem za brzydka, mam za mało pieniędzy, bo nie mogę spędzać z tobą każdych wakacji na Malediwach, a nie pozwoliłabym za siebie zapłacić.
Nareszcie.
Usłyszałem to, co chciałem i nie miałem już wątpliwości, że są jeszcze między nami jakieś niedopowiedzenia. Wszystko było jasne i czułem, że Elysa wyrzuciła z siebie to wszystko, co siedziało w niej przez cały ten czas. 
Już nie miałem oporów, aby usiąść obok przyjaciółki i mocną ją do siebie przytulić. Pozwoliłem, żeby wypłakała się na moim ramieniu i – tak jak dawniej – zwyczajnie milczałem, aby mogła cieszyć się moją obecnością. Tak jak ja cieszyłem się, że ona była przy mnie. I tak było w stu procentach idealnie. 

– Mamy już to wszystko za sobą? – zapytała Elysa, kiedy po długim czasie siedzenia na kanapie bez słowa, zdecydowaliśmy się na zjedzenie kolacji. Było zdecydowanie za późno, bym pozwolił przyjaciółce wracać do domu, więc postanowiłem za nią, że zostanie na noc, a jutro pojedzie ode mnie rano do pracy. Miała u mnie parę ubrań na zmianę z czasów, kiedy potrafiliśmy rozmawiać ze sobą do późna w nocy, siedząc w kuchni lub w moim pokoju, żeby na koniec stwierdzić, iż za późno na samotny powrót do domu, tak jak dzisiaj. Czułem, że między nami na nowo utworzyła się więź, której ostatnio tak bardzo nam obojgu brakowało i ogromnie się z tego cieszyłem. Wiedziałem, że między nami nie ma już żadnych niedopowiedzeń i nawet słowa, które padły zarówno z jej, jak i moich ust, nie rzucały żadnych cieni na naszą relację. To, że ona mnie kocha nie stanowiło żadnej przeszkody w rozmawianiu ze sobą zupełnie szczerze.
– Myślę, że tak – odrzekłem, przeżuwając zapiekankę. – Chyba, że coś jeszcze przede mną ukrywasz. – Spojrzałem na nią podejrzliwie, próbując wyczytać z jej twarzy oznakę kłamstwa. Nic takiego nie zauważyłem.
– Przycisnąłeś mnie tak, że nawet gdybym chciała coś zataić, nie udałoby mi się to. Swoją drogą, gdzie się nauczyłeś rozmawiać z ludźmi w taki sposób, że wywierając na nich presję, wiedziałeś jednocześnie, że i tak nie odwrócą się na pięcie, nie kończąc rozmowy?
Zastanowiłem się chwilę, gdyż sam nie miałem pojęcia. 
– Chyba dzięki Megan poznałem, jak ważne jest, żeby doprowadzać wszystko do samego końca – powiedziałem po chwili ciszy. – Kiedy chodzę na spotkania z nią, nigdy nie pozostawiamy tematu na następny raz. Ona uważa, że najlepiej kończyć to, co się zaczęło, bo potem możemy nie mieć na tyle odwagi, aby rozmawiać na ten sam temat ponownie.
– Hmm… – mruknęła. – Chyba ma trochę racji – przyznała. – Nie umiałabym powiedzieć ci tego samego drugi raz. I nie zdobyłabym się ponownie na podjęcie tego tematu po raz kolejny.
– Cieszę się, że nam się udało – przyznałem z uśmiechem.
– Ja też – odpowiedziała mi tym samym. 
Reszta posiłku przebiegła nam w ciszy, która w ogóle nam nie przeszkadzała. Cieszyłem się, że ponownie mogłem gościć u siebie Elysę, która była tą samą kobietą, jaką poznałem kilka lat temu. Nie miała przede mną żadnych tajemnic, mówiła o wszystkim szczerze i otwarcie oraz nie hamowała się z emocjami. Kilka miesięcy temu nie mogłem z nią nawiązać żadnego kontaktu przez Caroline, a teraz… teraz była i miałem nadzieję, że będzie obok mnie już zawsze, kiedy tylko będę jej potrzebować.
– Idziemy spać? – zapytała, gdy skończyliśmy kolację i sprzątaliśmy razem ze stołu. 
– Chyba tak.
– W takim razie pójdę się wykąpać.
I jak powiedziała, tak też zrobiła, a zaraz po niej, ja także wziąłem prysznic, po którym wyszedłem z łazienki z jeszcze mokrymi włosami. Elysa siedziała w salonie w piżamie, którą dawno temu tutaj przywiozła, a która składała się z ogromnej, wiszącej na niej koszulki sięgającej za tyłek oraz krótkich spodenek. Wyglądała tak niewinnie, że nie mogłem się nie uśmiechnąć na ten widok. 
– Gdzie mam spać? – zapytała, widząc, że już wyszedłem z łazienki i się jej przyglądam.
– A chciałabyś ze mną? – odpowiedziałem pytaniem, unosząc jedną brew, na co Elysa lekko się zaczerwieniła. Za każdym razem, gdy postanowiła u mnie nocować, proponowałem jej połowę swojego łóżka zamiast niewygodnej kanapy i za każdym razem reagowała tak samo. Niby mogłem pozwolić jej spać w salonie lub w którymś z pokoi gościnnych, ale tak naprawdę nie chciało mi się później samemu tego sprzątać bądź prosić sprzątaczkę, by to zrobiła. Proponowanie przyjaciółce wspólnie spędzonej nocy w moim łóżku w ogóle nie miało na celu wykorzystywania jej czy w jakikolwiek sposób dobierania się do niej. Nigdy o tym nie myślałem. Chyba. 
Bardziej zależało mi na tym, by móc jeszcze z nią porozmawiać lub po prostu poczuć, jak się w nocy do mnie przytula, a ja wiem, że zawsze będzie obok mnie, kiedy tylko będę tego potrzebować. Lubiłem, kiedy przytulała się do mnie, kiedy obudziła się z głową na moim ramieniu lub gdy ja rano orientowałem się, że ją obejmuję. Rzadko kiedy myślałem o tym, żeby zaciągnąć ją do łóżka. Głównie dlatego, że nie chciałem zepsuć naszej relacji, ponieważ sądziłem, że uważa mnie tylko za przyjaciela, ale teraz… teraz chyba chciałem ją mieć blisko siebie. W swoim łóżku. Osobę, która jest dla mnie naprawdę ważna. Która mnie kocha.
– Zawsze to samo – mruknęła, a ja dopiero zorientowałem się, że zadałem jej pytanie. Otrząsnąłem się z gromadzących się w mojej głowie myśli i zaprosiłem Elysę do mojego pokoju.
Gdy już leżeliśmy razem w moim łóżku, a Elysa była we mnie wtulona, przez głowę przeszła mi pewna myśl. Już dawno jej to zaproponowałem, lecz nic z tego nie wyszło, gdyż w pewnym momencie nasze drogi się rozeszły, a potem żadne z nas nie wracało do tego tematu. Postanowiłem zatem spróbować jeszcze raz.
– Elyso? – szepnąłem, chcąc sprawdzić czy przyjaciółka już śpi.
– Hmm… – mruknęła i podniosła głowę, by na mnie spojrzeć. 
– Mogę cię o coś zapytać? 
– Jasne.
– Co byś powiedziała na wspólne wakacje? – zapytałem, choć niepewnie. Nie wiedziałem, jak zareaguje na tę propozycję, ponieważ kiedy jakiś czas temu jej o tym powiedziałem, ciężko było przekonać ją, że to dobry pomysł.
– Bill… – zaczęła, a ja już zaczynałem mieć wątpliwości co do tego, że się zgodzi. Zaczynanie zdania moim imieniem niemal za każdym razem kończyło się odmową. W końcu znałem ją już jakiś czas i wiedziałem o niej co nieco. – Nie wiem, czy to dobry pomysł.
Czyli miałem rację.
– Dlaczego? – spytałem tylko. – Mówiłaś, że Kris dobrze sobie radzi jako twój zastępca i dobrze byłoby, gdybyś dała mu szansę się wykazać. Teraz właśnie pojawia się taka okazja.
– Niby tak, ale…
– Ale co? – przerwałem jej, gdyż miałem dość tych wszystkich wykrętów. Chciałem mieć jasną odpowiedź na pytanie i pragnąłem, żeby się zgodziła.
– Nie wiem – odrzekła krótko i podniosła się po pozycji siedzącej. – Po prostu nie wiem, dlaczego nie chcę jechać z tobą na wakacje. – Usiadła na skraju łóżka i spuściła nogi na podłogę. Wyglądała tak niewinnie, że miałem ogromną ochotę ją przytulić. Nie zrobiłem jednak tego, ponieważ musiałem wycisnąć z niej odpowiedź.
– Boisz się czegoś? Nie wiem… że zrobię ci krzywdę?
– Nie! Skąd! – zaprzeczyła szybko. – Wiem, że nic mi przy tobie nie grozi, ale… to wszystko dzieje się tak szybko. Jeszcze wczoraj unikałeś ze mną kontaktu, a dzisiaj mówisz mi, że gdybym powiedziała ci prawdę o swoich uczuciach, może bylibyśmy razem. Nie wiem już, co mam myśleć… 
– Mnie też jest ciężko, uwierz – zapewniłem i zawahałem się przez moment, po czym dodałem: – Po rozmowie z Megan zrozumiałem jedną rzecz. Na początku w to nie wierzyłem, lecz dzisiaj poczułem, że miała rację. – Wziąłem głęboki wdech. – Powiedziała, że nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką, a kimś więcej. Że nie czuję do ciebie sympatii, a coś więcej. Nie wiem, kim tak naprawdę dla mnie jesteś, lecz uważam, że ona miała rację. Do końca nie jestem jeszcze pewien swoich uczuć, bo strasznie się w tym wszystkim pogubiłem, ale jeśli mi pozwolisz… jeśli będziesz chciała, możemy spróbować zacząć wszystko od nowa, nic przed sobą nie ukrywając. 
Elysa patrzyła na mnie jakby widziała mnie pierwszy raz na oczy. Nie umiałem stwierdzić, co chodzi jej po głowie w tym momencie, ale miałem ogromną nadzieję, że jednak się nie zbłaźniłem, bo chyba tego bym nie przeżył. Naprawdę chciałem jak najlepiej, szczerze pragnąłem spróbować stworzyć z nią coś, o czym mówiła Megan. Doszedłem do tego chyba wtedy, gdy Elysa wyznała mi wszystko, co w niej siedziało. Może to była tylko chwila, może nie zbyt szybko podjąłem decyzję, ale byłem pewien, że nie będę tego żałować. Jeśli nam nie wyjdzie – trudno. Jeśli któreś z nas podejmie decyzję, że to nie ma sensu – trudno. Nadal będziemy przyjaciółmi, którzy wiedzą o sobie wszystko i zawsze są gotowi pomóc temu drugiemu i to się nigdy nie zmieni.
Przyjaciółka natomiast nie mówiła nic. Nie wiedziałem, co to może oznaczać, ale miałem nadzieję, że nie zrobiłem z siebie durnia.
– Rozmawiałeś o nas ze swoją panią psycholog? – zapytała wreszcie, a ja jednocześnie poczułem ulgę, że w końcu przerwała tę niezręczną dla mnie ciszę.
– Cóż… tak – przyznałem. – Nie mogę przed nią nic ukrywać, żeby mogła mi pomóc wrócić do siebie. I to naprawdę działa. Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale psychiatrzy potrafią podnieść człowieka z największego dołka, a ja właśnie w takim byłem.
– Szkoda, że nie powiedziałeś mi o tym wcześniej – prychnęła cicho. 
– Chyba nie będziesz mi teraz tego wypominać – zaśmiałem się. Widząc jednak jej poważną minę, spojrzałem na nią z lekkim politowaniem. Taka scena zazdrości wyłącznie mogła mnie rozśmieszyć. – Elyso, proszę cię. Teraz naprawdę nie powinnaś robić mi wyrzutów o to o czym rozmawiam z moim psychiatrą.
– Przecież nie robię ci żadnych scen – oburzyła się, jakby chcąc zrobić ze mnie przewrażliwionego głupka. 
– Nie? – zapytałem, przybliżając się do niej. Siedzieliśmy teraz naprzeciw siebie, na tyle blisko, bym mógł usłyszeć, jak jej oddech przyspieszył. 
– Nie – szepnęła cicho, wciąż patrząc mi w oczy. – Tylko dziwi mnie, że dopiero po jej wskazówkach tak bardzo zapragnąłeś spróbować ze mną przenieść naszą przyjaźń na wyższy poziom.
– Masz coś przeciwko temu? Nie chcesz więcej? – zdziwiłem się odrobinę. Przecież wszystko wskazywało na to, że Elysa rzeczywiście chce więcej. Sama mówiła, że nadal mnie kocha i wiele by dla mnie zrobiła. Czyżbym tak bardzo się pomylił i źle to wszystko zinterpretował? 
– Nie jestem pewna.
Zabolało. 
Bardzo.
I w tamtej chwili chyba zrozumiałem, co Elysa czuła przez te wszystkie lata, gdy traktowałem ją tylko i wyłącznie jako przyjaciółkę. Poczułem się odrzucony, trochę zdradzony i oszukany. Mówiła, że mnie wciąż kocha, mówiła, że oddałaby za mnie życie ponownie, gdyby zaszła taka potrzeba. Dlaczego więc nie powiedziała mi wprost, że jest dla nas za późno? Dlaczego nie wyznała mi tego wszystkiego od razu, tylko bawiła się moimi uczuciami? Może nie robiła tego przez lata, lecz zaledwie kilka godzin, ale nadal to bolało.
– Dzisiejszy dzień jest naprawdę zwariowany – odezwała się znowu. – Czuję mętlik w głowie i sama już nie wiem, czego chcę. Jeśli naprawdę chcesz znać odpowiedź na swoje pytanie, musisz poczekać. W tej chwili jednocześnie czuję się nieco zawiedzona i szczęśliwa. Żałuję, że to nie ze mną rozmawiałeś o swoich uczuciach, tylko z Megan i jestem szczęśliwa, że chciałbyś ze mną spróbować. To dla mnie za dużo wrażeń jak na jeden dzień i po prostu nie wiem, co mam ci odpowiedzieć. Daj mi trochę czasu. 
– To brzmi jakbyś musiała zastanowić się, w jaki sposób ze mną zerwać, chociaż nie jesteśmy razem – odpowiedziałem ze złością. Wstałem z łóżka i przeszedłem się po pokoju.
– Dlaczego tak mówisz? Kiedy ty mi odmawiałeś, musiałam z tym żyć, lecz wówczas, gdy ja proszę cię o trochę czasu, jesteś wściekły, bo nie możesz dostać wszystkiego. 
Może i miała trochę racji, lecz nie mogłem jej tego przyznać. 
– Zwyczajnie nie rozumiem, po co ci więcej czasu, skoro czekałaś już tych kilka lat. Mówisz, że wciąż mnie kochasz, to dlaczego nie chcesz spróbować? 
– Daj mi trochę czasu, do cholery! – krzyknęła, aż się wzdrygnąłem. Zupełnie nie rozumiałem jej wybuchu. – Po prostu daj mi chwilę – szepnęła i schowała twarz w dłoniach, a mnie zmiękło serce. – To za dużo jak dla mnie. Zbyt wiele się dzisiaj wydarzyło. Odzyskałam w tobie przyjaciela, a ty nagle chcesz więcej, o czym marzyłam tak długo. I… po prostu nie wiem, co mam o tym myśleć. – Załkała, przeczesując dłonią jeszcze wilgotne po prysznicu włosy.
Nie wiedziałem, co mam zrobić. Zawahałem się nad tym, czy podejść do niej, objąć, pocieszyć i powiedzieć, że ją przepraszam, czy po prostu nie robić nic. Niby ją znałem i byłem przekonany, że z radością przyjmie moją propozycję, a okazało się, że nastąpiła wielka pomyłka i tak naprawdę nie znam mojej przyjaciółki, ponieważ znacznie się od siebie oddaliliśmy i ona nie była już tą samą Elysą sprzed kilku lat.
– Elyso – zacząłem, stojąc cały czas w miejscu. Nie zareagowała, więc podszedłem do niej i ukucnąłem naprzeciw, aż podniosła głowę i spojrzała na mnie. Widziałem w jej oczach smutek i radość jedocześnie, co sprawiło, że poczułem się jeszcze gorzej. – Przepraszam. Głupi jestem, że się tak uniosłem. Poczekam tyle, ile będzie trzeba. Tylko pod jednym warunkiem. – Trochę się zdziwiła, a ja posłałem jej lekki uśmiech. – Musisz jechać ze mną na wakacje. Za dwa tygodnie. Na Malediwy. Pozwól mi się o siebie postarać.   

czwartek, 14 czerwca 2018

Ostatnie pożegnanie. [34] ONA

Bez zbędnych wstępów, zapraszam na odcinek pełen szczerości. Poprawiałam go kilka razy, lecz pewnie nadal są jakieś błędy, których nie udało mi się wyłapać. 

ONA
Mijały sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące…
Nie było Billa, Toma, coraz mniej Shermine, a coraz więcej pustki i poczucia, że życie zaraz mi się skończy, a serce rozsypie na milion malutkich kawałeczków, ponieważ nie potrafiłam sobie poradzić z brakiem tej trójki w moim życiu. A jeśli już jakoś sobie radziłam, to nie było to takie proste. Chciałam więc coraz więcej pracować, żeby zakopać się w czymś, co odciągnie mnie od rozmyślań i zadręczania się tym, co się wydarzyło do tej pory w moim życiu, jednak nie przybywało pracy, a pytań o moje samopoczucie i zdrowie, bo nie wyglądam najlepiej i nie zachowuję się tak, jak zawsze. Najwięcej pytań zadawał Kris, chociaż obiecał, że nie będzie wtrącał się w moje życie. Miałam mu to za złe, lecz nic nie pomagały zapewnienia, że wszystko ze mną w porządku, że mam gorszy czas, że wkrótce będzie ze mną lepiej. Chłopak, jakby podświadomie czuł, że jednak tak się nie stanie, ponieważ bardzo się o mnie troszczył i nie zaprzestał zadawania pytań. Denerwowały mnie jego spojrzenia, z których mogłam wyczytać jedynie zamartwianie się o mnie oraz nieme pytania: ,,co jest ze mną nie tak?”, ,,dlaczego zachowuję się jak zombie?”, ,,czy nie mam prywatnego życia, że siedzę ciągle w pracy i wymyślam sobie nowe zadania?”. Kiedy patrzyłam na Krisa i dostrzegałam w jego wzroku te wszystkie niewypowiedziane słowa, miałam ochotę nakrzyczeć na niego, żeby spadał na drzewo i przestał wtrącać się w moje życie albo zwyczajnie zatrzasnąć mu drzwi przed nosem i zatopić się w papierach ,,do przejrzenia”, które wcale tego przejrzenia nie wymagały bo zrobiłam to już milion razy.
W całym tym bajzlu, jakim zaczęłam nazywać swoje życie, próbowałam zakopać Billa głęboko w dziurze spraw, którymi nie powinnam się przejmować, dać sobie spokój i przestać myśleć. Długo nie potrafiłam przekonać samej siebie, że nic nie jest w stanie zwrócić mi przyjaciela, ponieważ ten zupełnie się na mnie wypiął i mnie nie potrzebuje. Próbowałam nie myśleć o tym, co się między nami wydarzyło, że Bill postanowił zupełnie zrezygnować z utrzymywania ze mną kontaktu, ale nic nie przychodziło mi do głowy. W myślach miałam tylko fragmenty jego listu napisanego do mnie, lecz nie potrafiłam do końca zrozumieć, czy ta jedna sytuacja zadecydowała o tym, że przestanie ze mną rozmawiać.
Próbowałam więc wszystkiego. Niemyślenia o Billu, nieprzejmowania się tym, że prawdopodobnie straciłam go na zawsze. Ale tak naprawdę wciąż w głębi serca miałam tę małą iskierkę nadziei na to, że może jednak on zdecyduje się napisać lub zadzwonić.
Kiedy wydawało mi się, że zagrzebałam go tam razem z Victorem, który w ogóle nie utrzymywał ze mną kontaktu i miałam nadzieję, że jakoś sobie z tym wszystkim poradzę, jednocześnie wyobrażałam sobie, jak to będzie, jeśli naprawdę się do mnie wreszcie odezwie. Miałam różne wizje, lecz żadna nie była na tyle przekonująca, aby zapewnić siebie samą o tym, iż może kiedyś stanie się rzeczywistością.
Nie było łatwo zapomnieć o kimś, kto znaczył – i nadal znaczy – bardzo, bardzo wiele. Było wręcz cholernie trudno, zwłaszcza, że nie potrafiłam o tym wszystkim nie myśleć. Codziennie miałam w głowie Billa i o to, co się wydarzyło. Zastanawiałam się na każdym kroku, co zrobiłam źle i kiedy popełniłam błąd, że tak bardzo teraz cierpię. Przeżywałam, że z mojej winy tak to wszystko się potoczyło i jednocześnie karciłam się w myślach, że jestem taka słaba, że tak bardzo przywiązałam się do kogoś, kto teraz zostawił mnie samą i nawet nie raczy napisać mi głupiego esemesa o tym, że żyje i ma się dobrze.
Z Shermine wymieniałyśmy się wiadomościami raz na kilka dni, dzwoniłyśmy do siebie, aby zapytać co u nas słychać. Chłonęłam każdą wiadomość na temat pobytu Billa w Niemczech, chociaż nie było ich zbyt dużo. Nie chciałam, żeby Shermine nabrała jakichś podejrzeń, więc z dystansem podchodziłam do tych wszystkich faktów, jednocześnie w środku skacząc z radości, gdy padało między nami imię mojego przyjaciela i najmniejsze nowinki na jego temat. Chciałam wiedzieć jak najwięcej, choć z czasem coraz mniej dziewczyna wspominała o Billu, więcej o sobie, coraz częściej pytała, co słychać u mnie, a ja już nie potrafiłam wypytywać ją o przyjaciela, żeby nie domyśliła się czegoś, czego bym nie chciała lub zwyczajnie nie obraziła za to, że zamiast o niej, czy o mnie, chcę rozmawiać o młodszym z braci Kaulitz.
Tom zresztą również się do mnie nie odzywał, co nawet nie było dla mnie dziwne, gdyż rzadko do siebie dzwoniliśmy czy wymienialiśmy wiadomości, ale w tym momencie bardzo pragnęłam powiedzieć komuś o tym, co czuję do jego brata i to właśnie Tom pierwszy przyszedł mi do głowy. Nie miałam pojęcia, jak zabrać się za tę sprawę, bo przecież nie zadzwonię do niego i nie powiem: ,,Hej, Tom, wiesz, potrzebuję pogadać z tobą o tym, co czuję do twojego brata, bo z Shermine nie mam ochoty o tym rozmawiać!”. Kiedy tylko to zdanie przemknęło mi przez myśl, poczułam się jak idiotka.
Tyle czasu Tokio Hotel nie było w moim życiu, tyle czasu nie odzywał się do mnie Bill, a ja teraz miałabym zadzwonić do Toma i poprosić go o rozmowę na temat mojej skrywanej miłości do jego brata? Może jeszcze zapytam, co tam u Gustava i jego żony oraz córki, a przy okazji podpytam, jak ma się Georg?
Przetarłam twarz dłońmi i próbowałam przestać myśleć o tym wszystkim. Siedziałam za biurkiem w pracy i chciałam znaleźć sobie jakieś zajęcie, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Wszystkie dokumenty były wypełnione dwa miesiące w przód, przez co naprawdę nie miałam pojęcia, co więcej mogę zrobić. Postanowiłam więc wyjść z pracy wcześniej. To było dla mnie niemałe osiągniecie, ponieważ od trzech miesięcy, czyli odkąd Bill się do mnie nie odzywa, byłam w pracy każdego dnia i siedziałam tam od rana do samego zamknięcia, a dzisiaj, o godzinie 15:32 postanowiłam wyjść wcześniej.
Poinformowałam o tym Krisa, który przyjął to z niemałym zdziwieniem i komentarzem, jak bardzo cieszy się, że może wreszcie stanę na nogi i przestanę zadręczać się tym, czym się zadręczam, chociaż on zupełnie nie ma pojęcia, co dzieje się w moim życiu i – wręcz z radością – przyjął informację o moim wcześniejszym wyjściu z pracy.
Kiedy jednak wsiadłam do auta i miałam zamiar ruszyć do domu, zupełnie nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Gdzie pojechać? Może na zakupy? Dawno przecież nie kupiłam sobie nic nowego. Do kina? Nie pamiętam, kiedy obejrzałam jakiś film. Może pojechać do Shermine? Albo chociaż zadzwonić i poprosić o spotkanie? Możliwe, że będzie chciała po prostu poplotkować przy kawie. Dawno jej nie widziałam. Ale pojechanie do Shermine, oznacza odwiedziny w domu bliźniaków, ponieważ ona z nimi zamieszkała. A tego nie chciałam. Nie mogłam tak po prostu, po kilku miesiącach wpaść tam i powiedzieć: ,,Cześć, Tom, hej, Shermine! Dawno was nie widziałam. Przyjechałam, bo chciałam poplotkować!”. To byłby już najwyższy poziom głupoty i upokorzenia, jaki kiedykolwiek mogłabym sobą zaprezentować. Tego nie mogłam zrobić.
Postanowiłam więc wrócić do domu i spróbować spożytkować ten czas wolny, jaki miałam, w inny sposób. Zaparkowałam auto w garażu i weszłam do domu, zamykając drzwi. Zdecydowałam, że uporządkuję wszystkie swoje rzeczy, wyrzucę to, co przypomina mi o Billu, ponieważ i tak nie zdołam już spojrzeć na niego tak, jak do tej pory.
Otworzyłam wszystkie okna w całym domu, żeby słońce i wiatr zabrały ze sobą wszystkie nieprzyjemne myśli i wspomnienia, i zaczęłam od sypialni. W środku patrzyły na mnie zdjęcia oraz pamiątki z wycieczek, które odbyliśmy razem z Billem. Spoglądały na mnie te brązowe oczy, których nigdy nie zapomnę, które wypaliły na moim sercu ogromne znamię, którego nigdy się nie pozbędę. Uśmiechnięta twarz blondyna wzbudziła we mnie chęć poddania się i zatracenia we własnym cierpieniu, ale musiałam się powstrzymać. Chciałam wreszcie zakończyć cały ten rozdział związany z Billem, bo on i tak już nie stanie się dla mnie nikim więcej, jak tylko dawnym przyjacielem, którego wciąż bardzo mocno kocham i nie widzę powodu, dla którego miałabym przestać.
Pozbierałam wszystkie ramki z półek w całym domu ze zdjęciami, które przedstawiały mnie i Billa. Naliczyłam ich ponad dwadzieścia. Nie chciałam ich wyrzucać, bo nie miałabym do tego takiej odwagi, ale zdecydowałam, że je po prostu gdzieś schowam. Tam, gdzie tylko ja je znajdę i od czasu do czasu będę mogła zobaczyć, jak bardzo przystojny jest mój przyjaciel i jak bardzo za nim tęsknię.
Schowałam wszystkie fotografie do pudełka, a ramki wyrzuciłam do śmieci. Niepotrzebne mi były. Postanowiłam, że w moim domu nie będą wisieć żadne zdjęcia. Zbyt dużo wspomnień, które wciąż tkwiły w moim sercu, a które widoczne były w tych wszystkich kadrach.
Zamykając zdjęcia w pudełku, zamknęłam swoje serce na klucz.
Razem z ramkami wyrzuciłam list, który Bill do mnie napisał, żebym przypadkiem się na niego nie natknęła i nie chciała ponownie przypomnieć sobie o tym, jak mnie zostawił i jak wiele bólu musiałam przez to znieść. Wciąż jednak pamiętałam fragmenty wiadomości, którą mi zostawił i byłam pewna, że długo nie pozbędę się jej ze swojej pamięci.
Dalej poszło wyjątkowo szybko. Już nie miałam na sercu tego ciężaru, który tak bardzo przeszkadzał mi w codziennym funkcjonowaniu i żałowałam, że nie zrobiłam porządku ze swoim życiem dużo wcześniej, gdy na początku popadałam w takie przygnębienie.

Kiedy po dwóch i pół godzinie szorowania wszystkiego, zmieniania pościeli, mycia okien, odkurzania i robienia generalnych porządków, siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w jakiś film w telewizji, popijając wino, rozdzwonił się mój telefon. Zupełnie się tego nie spodziewałam, więc podskoczyłam na dźwięk przychodzącego połączenia. Aż się wzdrygnęłam, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu komórki numer Toma.
Odebrałam drżącymi palcami.
– Cześć, Elyso – odezwał się Tom, a jego głos przypomniał mi o tym wszystkim, co kilka minut temu wyrzuciłam do kosza na śmieci i zamknęłam w pudełku.
– Och… cześć – odpowiedziałam, trochę drżącym od emocji głosem.
– Dawno nie rozmawialiśmy.
– Tak, chyba będzie już parę miesięcy.
– Przepraszam cię za to…
– W porządku – powiedziałam szybko, wycierając łzy, które nagromadziły się w kącikach oczu. Tak bardzo się ucieszyłam z jego telefonu i jednocześnie tak bardzo mnie to zabolało, że nie mogłam normalnie siedzieć i słuchać jego głosu.
– Co u ciebie? Jak się masz? – zapytał Tom, a ja poczułam, że naprawdę chce wiedzieć i jest zupełnie szczery.
– Dobrze. A jak u ciebie?
– Całkiem w porządku. – Zapadła chwila milczenia, ale nie przeszkadzała mi. Długo ze sobą nie rozmawialiśmy i ciężko nam obojgu było znowu się ze sobą komunikować. – Bill się do ciebie odzywa?
– Nie – odpowiedziałam szybko, czując narastający ból w sercu. Tym telefonem Tom rozpieprzył wszystko, co udało mi się naprawić. Miałam mu za złe, że dzwoni dopiero teraz, jednocześnie ucieszyłam się, że pojawiła się okazja do rozmowy, bo mogłam opowiedzieć mu o tym wszystkim, co czuję. Musiałam tylko zdobyć się na odwagę.
– Pewnie po tamtej sytuacji w twoim domu, nie chcesz go znać – powiedział, a ja doznałam szoku.
Może nie zapomniałam, co się wtedy wydarzyło, jednak przestałam zupełnie o tym myśleć i zdążyłam już wszystko mu wybaczyć. Byłam gotowa przyjąć go z otwartymi ramionami i zapomnieć o całej tej chorej akcji zazdrości o Victora!
– To nieprawda – odpowiedziałam pewnie.
– Dziwne, bo on ma takie wrażenie – powiedział Tom, a ja już naprawdę zgłupiałam.
– Jak to?
– Rozmawiam z nim niemalże codziennie przez telefon, nawet kilka dni temu wróciłem do Los Angeles z Niemiec, bo byłem u niego i mamy w odwiedzinach i rozmawiałem z nim o tej sytuacji. Bill uważa, że nie jest już godzien bycia twoim przyjacielem po tym wszystkim, co się stało. Jest mu strasznie głupio, że tak się stało i podjął decyzję, że tak będzie lepiej dla ciebie, że zniknie z twojego życia, żebyś nie musiała się z nim męczyć…
– Słucham?! – krzyknęłam do słuchawki i pozwoliłam łzom spaść na kolana. – Co ty opowiadasz?! Jaką decyzję?! Jak będzie lepie?! – powtarzałam za nim słowa, które wypowiedział, próbując znaleźć w nich sens, ale nie udało mi się. Byłam w kompletnym szoku i nie miałam pojęcia, co mam o tym wszystkim myśleć. Czekałam tylko na wyjaśnienia Toma, żeby choć spróbować zrozumieć, co właściwie przed momentem usłyszałam.
– Mój brat jest święcie przekonany, że niemalże go znienawidziłaś za to, co chciał ci zrobić wtedy, w twoim domu. Sam nie może wytrzymać z myślą, co wówczas siedziało w jego głowie, kiedy był nawalony. Był strasznie zazdrosny o Victora i nie mógł znieść myśli, że się z nim całowałaś.
– To takie niedorzeczne – powiedziałam cicho. Nie miałam pojęcia, że Bill mógłby pomyśleć coś takiego!
– Wolał zniknąć z twojego życia na jakiś czas, żebyś mogła o nim zapomnieć.
– Chyba żartujesz! – uniosłam się nagle. – Jak w ogóle mógł mi to zrobić?! Po tak długiej znajomości on myśli, że jedna taka sytuacja jest w stanie zmienić jego wizerunek w moich oczach?!
Nie dałam rady tego przyswoić, gdyż było to tak absurdalne, co Tom do mnie mówił, że zwyczajnie nie mieściło mi się w głowie. W porządku, zazdrość zrozumiałam, a nawet pochlebiało mi to, w końcu zależało mi na tym, aby Bill wreszcie spojrzał na mnie jak na kobietę, a nie tylko zwykłą przyjaciółkę, lecz żeby od razu po takim epizodzie rezygnować z przyjaźni?
– Wiesz jaki jest Bill – odezwał się Tom, przerywając moje rozmyślania. – Dla mnie jest to tak samo szalone, jak dla ciebie. Znam swojego brata o wiele dłużej i muszę szczerze przyznać, że nigdy nie podważałem jego decyzji, zarówno tych dotyczących zespołu, jak i prywatnego życia, ale to, co teraz odwala… Po prostu go nie rozumiem – przyznał.
Wierzyłam Tomowi. Może nie zżyłam się z nim tak, jak z jego bliźniaczym bratem, ale zawsze go szanowałam i uważałam za naprawdę świetnego człowieka, z którym można było pożartować, ale też porozmawiać na poważne tematy. Teraz, kiedy siedziałam w swoim salonie i słuchałam przez telefon, co ma mi do powiedzenia, miałam wrażenie, że rozmawiam z kimś dojrzałym, kto wiele przeszedł i ma wiele do zaoferowania. W duchu cieszyłam się z tej rozmowy z nim, ponieważ mogłam otwarcie zapytać go, co się dzieje z Billem, co u niego i kiedy ma zamiar wrócić do Los Angeles. Odbierając telefon, nie spodziewałam się usłyszeć tak szokujących wiadomości. Byłam jednak wdzięczna Kaulitzowi, że popiera moje zdanie. To było dla mnie bardzo znaczące.
– Myślisz, że wróci? – zapytałam, przerywając ciszę, która między nami zapadła po jego ostatnich słowach. Nie wiedziałam, co mogłabym mu odpowiedzieć, więc wolałam przerwać tamtą dyskusję i zadać nowe pytanie, które przyniosłoby za sobą odpowiedź pełną nowych informacji.
– Do Los Angeles? Tak. Wiele mówi o swoim powrocie, ale nigdy nie podaje konkretnej daty. – Wyobraziłam sobie jak się do mnie uśmiecha i przez chwilę widziałam jego, a następnie twarz Toma zmieniła się w jego brata.
– Szkoda – odrzekłam cicho. – Tęsknię za nim – wyznałam szczerze. Bardzo chciałam powiedzieć mu wszystko. Dosłownie wszystko. Ale nie potrafiłam zdobyć się na odwagę, aby tak po prostu wyrzucić z siebie to, co we mnie siedziało.
– Ja również. Ostatnio chyba rzadziej się widywaliście, prawda? – zapytał, a ja poczułam nadzieję, że jednak tego dnia zostanę wysłuchana.
– Cóż… to skomplikowane. Nie wiem, czy zechcesz tego wysłuchać. – Miałam ogromną nadzieję, że będzie chciał.
– Zadzwoniłem po to, żeby z tobą porozmawiać – wyjaśnił. – I chciałbym usłyszeć, co się miedzy wami działo przez ten czas. – Tom milczał, czekając na moją odpowiedź.
– W porządku – odezwałam się. – Chodzi o to, że… nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nie zabrzmiało jak wyznanie głupiej nastolatki… Po prostu zauroczyłam się w Billu – wyznałam wreszcie i poczułam opadający kamień z serca. Powiedziałam. Nareszcie zdecydowałam się wypowiedzieć te słowa głośno. I bardzo mi ulżyło. – Od samego początku bardzo mi się podobał. Zawsze lubiłam waszą muzykę, styl i po tym spotkaniu po koncercie i poznaniu was odrobinę bliżej, polubiłam także was samych. Kiedy zaczęliście przychodzić do mojej restauracji byłam zachwycona, że spodobało wam się u mnie i szczerze liczyłam na to, że może uda mi się zbliżyć tym samym do Billa. – Mówiłam powoli, patrząc na swoje dłonie na blacie stołu, ale czułam, że gdyby Tom siedział teraz naprzeciw mnie, nie odrywałby ode mnie wzroku. Niemalże to czułam. Cieszyłam się jednak, że nie widziałam tych czekoladowych oczu, które były tak bardzo podobne do tęczówek Billa, ponieważ pewnie stchórzyłabym i nic nie powiedziała. – Kiedy zaczęliśmy się spotykać z Billem prywatnie, zaczął podobać mi się jeszcze bardziej aż wreszcie się w nim zakochałam. Próbowałam zapomnieć i wybić go sobie z głowy, bo wiem, że on traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę i nie wiem, co mogłoby się stać, żeby zmienił zdanie, jednak nie udało mi się. A próbowałam, Tom. Naprawdę próbowałam, ponieważ nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni, na którą pracowaliśmy bardzo długo.
– Och, Elyso… – westchnął ciężko i przez chwilę się nie odzywał. – Nie miałem pojęcia… Gdybym tylko wiedział… To nawet nie jest rozmowa na telefon…
– W porządku, Tom – uspokoiłam go, bo bałam się, że za chwilę zacznie mnie pocieszać, czego na pewno bym nie wytrzymała. – Nikomu o tym nigdy nie powiedziałam. Jednak dzisiaj musiałam się wyżalić, bo to, co teraz robi Bill, zaczyna mnie zwyczajnie przerastać. Cieszę się, że do mnie zadzwoniłeś. Myślałam dzisiaj o tym, czy by nie nawiązać z tobą kontaktu, ale było mi zwyczajnie głupio.
– Nie mogę pojąć tego, że tak długo zwlekałaś z powiedzeniem mi tego…
– I miałabym słuchać o tym, że postarasz się z nim porozmawiać i przedstawić mnie w pozytywnym świetle jako idealną partnerkę? – Zaśmiałam się sama do siebie ze swoich słów. – Wiem, że tak by było, bo trochę cię już znam. Chciałam tego uniknąć, ponieważ pragnęłam od początku, żeby Bill sam zwrócił na mnie swoją uwagę. Nie marzyłam o niczym innym.
– Mogłaś mi powiedzieć – jęknął. – Teraz musi ci być naprawdę ciężko…
– Nawet nie wiesz, jak bardzo – przyznałam, od razu pochmurniejąc. – Nie wiesz, ile mnie kosztuje to, że on nawet nie odpowiada na moje wiadomości ani nie odbiera telefonów, kiedy dawniej rozmawialiśmy przynajmniej raz dziennie lub wysyłaliśmy sobie esemesy… Czuję wielką pustkę, której nie potrafię zapełnić. Jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca… Jakby brakowało mi czegoś, co nadawało sens mojemu życiu. – Sama nie wiem, dlaczego stałam się aż tak wylewna. Mówiłam rzeczy, które tkwiły gdzieś głęboko we mnie i nawet nie przyszło mi do głowy, że może Tom to wszystko opowie swojemu bratu albo komukolwiek, przez co będę czuła się zdradzona. Mówiłam, chociaż nie miałam pewności co do tego, czy można Tomowi ufać, chociaż może gdzieś tam, w głębi duszy miałam tę świadomość, że Kaulitz mnie nie zdradzi, że był taki, jak jego brat – żaden sekret nie ujrzy światła dziennego. Nigdy.
– A ten cały Victor? – zapytał, a ja poczułam się jeszcze gorzej.
– On też się nie odzywa. Chyba nie mam szczęścia do facetów.
– Nie mów tak – powiedział stanowczo. – Jesteś naprawdę świetną kobietą, za którą ogląda się milion facetów. Wśród nich na pewni znalazłabyś kogoś odpowiedniego dla siebie.
– Tom, nie rozumiesz. – Westchnęłam ciężko i spuściłam wzrok na stolik stojący przede mną. Cieszyłam się, że mogłam się komuś wyżalić, lecz nie potrzebowałam zapewnień o tym, iż jestem atrakcyjną kobietą, która może przebierać w mężczyznach. Możliwe, że słowa Toma były prawdziwe i znalazłyby odzwierciedlenie w rzeczywistości, jednak nie potrzebowałam faceta z ulicy. Potrzebowałam Billa, który zwróciłby na mnie swoją uwagę w sposób, jakiego oczekiwałam od prawdziwego mężczyzny. I może on nie wyglądał na takiego, gdyż można by określić go ,,zniewieściałym”, a nie typowym samcem alfa, to pragnęłam go bardziej niż kiedykolwiek kogokolwiek innego.
– W takim razie mi wytłumacz – poprosił cicho. – Dzwonię do ciebie właśnie po to, żeby móc normalnie z tobą pogadać. Wiem, że to nie rozmowa na telefon, lecz jednocześnie mam cichą nadzieję, że lepiej jest czasami powiedzieć coś komuś, nie patrząc mu prosto w oczy. Trochę cię znam, Elyso i wiem, że jesteś wobec mnie szczera i nawet nie potrzebna nam rozmowa na osobności, żebyś mogła powiedzieć mi wszystko, co leży ci na wątrobie.
Miał rację. Zawsze było tak, że niezależnie od formy rozmowy, mówiłam szczerze. No, może w niektórych przypadkach, kiedy to naprawdę nie chciałam wyjawiać komuś wszystkiego, kręciłam czasami tylko po to, aby druga osoba się ode mnie odczepiła. Ale w tym przypadku – podczas pogadanki z Tomem na temat moich uczuć – byłam jak otwarta księga.
– Ja nie chcę kogoś, kto będzie patrzył na mnie jak na świeże mięso – zaczęłam. – Nie potrzebuję faceta, który kupi mi kwiaty, a później pójdziemy do łóżka. Ja potrzebuję Billa. Sam wiesz, jaki on jest. Może i zapatrzony w siebie i w swoje uczucia, może czasami trochę się gubi, ale jest najlepszym przyjacielem, jakiego mogłam sobie wyobrazić i wiem, że to idealny mężczyzna dla mnie. Jest przyjacielem, powiernikiem i zawsze mogę na niego liczyć. W dodatku jest przystojny. – Zaśmialiśmy się jednocześnie na moje ostatnie słowa, ale miałam nadzieję, że Tom mnie zrozumie.
– Zakochałaś się – podsumował, ciężko wzdychając.
– Zdecydowanie.
Znałam bliźniaków od długiego czasu, wiedziałam o nich wiele, chociaż zawsze Bill był mi bliższy. Nie wiem, może dlatego, że sposób bycia Toma jakoś do mnie nie przemawiał. Zawsze zachowywał się trochę jak palant, kiedy wciąż żartował z Georgiem, zazwyczaj na temat ich życia seksualnego, co dla mnie już po jakimś czasie stało się niesmaczne, jednak starałam się jakoś funkcjonować obok niego, kiedy byliśmy we własnym towarzystwie. Jednak wiedziałam, że gdzieś w środku jest w porządku i może kiedyś przejdą mu te głupkowate żarciki, które mnie tak denerwowały.
Bill – jako bliższa mi osoba – znał wiele moich sekretów, przez co doskonale wiedziałam, czego potrzebuję od niego jako mojego przyjaciela, który mógł stać się mężczyzną dzielącym ze mną życie. Ufałam mu jak nikomu innemu i wiedziałam, że gdyby udało nam się stworzyć związek, nie żałowałabym ani chwili spędzonej przy nim.
Nie było to jednak możliwe, przez co cierpiałam bardziej, niż ktokolwiek mógłby to sobie wyobrazić. A mijały sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie i miesiące… odkąd go nie widziałam ani nie miałam od niego żadnego znaku życia. Zostawał mi tylko Tom, który odezwał się do mnie po długim czasie oraz Shermine, której nie chciałam już tak bardzo zasypywać pytaniami.