czwartek, 14 czerwca 2018

Ostatnie pożegnanie. [34] ONA

Bez zbędnych wstępów, zapraszam na odcinek pełen szczerości. Poprawiałam go kilka razy, lecz pewnie nadal są jakieś błędy, których nie udało mi się wyłapać. 

ONA
Mijały sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące…
Nie było Billa, Toma, coraz mniej Shermine, a coraz więcej pustki i poczucia, że życie zaraz mi się skończy, a serce rozsypie na milion malutkich kawałeczków, ponieważ nie potrafiłam sobie poradzić z brakiem tej trójki w moim życiu. A jeśli już jakoś sobie radziłam, to nie było to takie proste. Chciałam więc coraz więcej pracować, żeby zakopać się w czymś, co odciągnie mnie od rozmyślań i zadręczania się tym, co się wydarzyło do tej pory w moim życiu, jednak nie przybywało pracy, a pytań o moje samopoczucie i zdrowie, bo nie wyglądam najlepiej i nie zachowuję się tak, jak zawsze. Najwięcej pytań zadawał Kris, chociaż obiecał, że nie będzie wtrącał się w moje życie. Miałam mu to za złe, lecz nic nie pomagały zapewnienia, że wszystko ze mną w porządku, że mam gorszy czas, że wkrótce będzie ze mną lepiej. Chłopak, jakby podświadomie czuł, że jednak tak się nie stanie, ponieważ bardzo się o mnie troszczył i nie zaprzestał zadawania pytań. Denerwowały mnie jego spojrzenia, z których mogłam wyczytać jedynie zamartwianie się o mnie oraz nieme pytania: ,,co jest ze mną nie tak?”, ,,dlaczego zachowuję się jak zombie?”, ,,czy nie mam prywatnego życia, że siedzę ciągle w pracy i wymyślam sobie nowe zadania?”. Kiedy patrzyłam na Krisa i dostrzegałam w jego wzroku te wszystkie niewypowiedziane słowa, miałam ochotę nakrzyczeć na niego, żeby spadał na drzewo i przestał wtrącać się w moje życie albo zwyczajnie zatrzasnąć mu drzwi przed nosem i zatopić się w papierach ,,do przejrzenia”, które wcale tego przejrzenia nie wymagały bo zrobiłam to już milion razy.
W całym tym bajzlu, jakim zaczęłam nazywać swoje życie, próbowałam zakopać Billa głęboko w dziurze spraw, którymi nie powinnam się przejmować, dać sobie spokój i przestać myśleć. Długo nie potrafiłam przekonać samej siebie, że nic nie jest w stanie zwrócić mi przyjaciela, ponieważ ten zupełnie się na mnie wypiął i mnie nie potrzebuje. Próbowałam nie myśleć o tym, co się między nami wydarzyło, że Bill postanowił zupełnie zrezygnować z utrzymywania ze mną kontaktu, ale nic nie przychodziło mi do głowy. W myślach miałam tylko fragmenty jego listu napisanego do mnie, lecz nie potrafiłam do końca zrozumieć, czy ta jedna sytuacja zadecydowała o tym, że przestanie ze mną rozmawiać.
Próbowałam więc wszystkiego. Niemyślenia o Billu, nieprzejmowania się tym, że prawdopodobnie straciłam go na zawsze. Ale tak naprawdę wciąż w głębi serca miałam tę małą iskierkę nadziei na to, że może jednak on zdecyduje się napisać lub zadzwonić.
Kiedy wydawało mi się, że zagrzebałam go tam razem z Victorem, który w ogóle nie utrzymywał ze mną kontaktu i miałam nadzieję, że jakoś sobie z tym wszystkim poradzę, jednocześnie wyobrażałam sobie, jak to będzie, jeśli naprawdę się do mnie wreszcie odezwie. Miałam różne wizje, lecz żadna nie była na tyle przekonująca, aby zapewnić siebie samą o tym, iż może kiedyś stanie się rzeczywistością.
Nie było łatwo zapomnieć o kimś, kto znaczył – i nadal znaczy – bardzo, bardzo wiele. Było wręcz cholernie trudno, zwłaszcza, że nie potrafiłam o tym wszystkim nie myśleć. Codziennie miałam w głowie Billa i o to, co się wydarzyło. Zastanawiałam się na każdym kroku, co zrobiłam źle i kiedy popełniłam błąd, że tak bardzo teraz cierpię. Przeżywałam, że z mojej winy tak to wszystko się potoczyło i jednocześnie karciłam się w myślach, że jestem taka słaba, że tak bardzo przywiązałam się do kogoś, kto teraz zostawił mnie samą i nawet nie raczy napisać mi głupiego esemesa o tym, że żyje i ma się dobrze.
Z Shermine wymieniałyśmy się wiadomościami raz na kilka dni, dzwoniłyśmy do siebie, aby zapytać co u nas słychać. Chłonęłam każdą wiadomość na temat pobytu Billa w Niemczech, chociaż nie było ich zbyt dużo. Nie chciałam, żeby Shermine nabrała jakichś podejrzeń, więc z dystansem podchodziłam do tych wszystkich faktów, jednocześnie w środku skacząc z radości, gdy padało między nami imię mojego przyjaciela i najmniejsze nowinki na jego temat. Chciałam wiedzieć jak najwięcej, choć z czasem coraz mniej dziewczyna wspominała o Billu, więcej o sobie, coraz częściej pytała, co słychać u mnie, a ja już nie potrafiłam wypytywać ją o przyjaciela, żeby nie domyśliła się czegoś, czego bym nie chciała lub zwyczajnie nie obraziła za to, że zamiast o niej, czy o mnie, chcę rozmawiać o młodszym z braci Kaulitz.
Tom zresztą również się do mnie nie odzywał, co nawet nie było dla mnie dziwne, gdyż rzadko do siebie dzwoniliśmy czy wymienialiśmy wiadomości, ale w tym momencie bardzo pragnęłam powiedzieć komuś o tym, co czuję do jego brata i to właśnie Tom pierwszy przyszedł mi do głowy. Nie miałam pojęcia, jak zabrać się za tę sprawę, bo przecież nie zadzwonię do niego i nie powiem: ,,Hej, Tom, wiesz, potrzebuję pogadać z tobą o tym, co czuję do twojego brata, bo z Shermine nie mam ochoty o tym rozmawiać!”. Kiedy tylko to zdanie przemknęło mi przez myśl, poczułam się jak idiotka.
Tyle czasu Tokio Hotel nie było w moim życiu, tyle czasu nie odzywał się do mnie Bill, a ja teraz miałabym zadzwonić do Toma i poprosić go o rozmowę na temat mojej skrywanej miłości do jego brata? Może jeszcze zapytam, co tam u Gustava i jego żony oraz córki, a przy okazji podpytam, jak ma się Georg?
Przetarłam twarz dłońmi i próbowałam przestać myśleć o tym wszystkim. Siedziałam za biurkiem w pracy i chciałam znaleźć sobie jakieś zajęcie, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Wszystkie dokumenty były wypełnione dwa miesiące w przód, przez co naprawdę nie miałam pojęcia, co więcej mogę zrobić. Postanowiłam więc wyjść z pracy wcześniej. To było dla mnie niemałe osiągniecie, ponieważ od trzech miesięcy, czyli odkąd Bill się do mnie nie odzywa, byłam w pracy każdego dnia i siedziałam tam od rana do samego zamknięcia, a dzisiaj, o godzinie 15:32 postanowiłam wyjść wcześniej.
Poinformowałam o tym Krisa, który przyjął to z niemałym zdziwieniem i komentarzem, jak bardzo cieszy się, że może wreszcie stanę na nogi i przestanę zadręczać się tym, czym się zadręczam, chociaż on zupełnie nie ma pojęcia, co dzieje się w moim życiu i – wręcz z radością – przyjął informację o moim wcześniejszym wyjściu z pracy.
Kiedy jednak wsiadłam do auta i miałam zamiar ruszyć do domu, zupełnie nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Gdzie pojechać? Może na zakupy? Dawno przecież nie kupiłam sobie nic nowego. Do kina? Nie pamiętam, kiedy obejrzałam jakiś film. Może pojechać do Shermine? Albo chociaż zadzwonić i poprosić o spotkanie? Możliwe, że będzie chciała po prostu poplotkować przy kawie. Dawno jej nie widziałam. Ale pojechanie do Shermine, oznacza odwiedziny w domu bliźniaków, ponieważ ona z nimi zamieszkała. A tego nie chciałam. Nie mogłam tak po prostu, po kilku miesiącach wpaść tam i powiedzieć: ,,Cześć, Tom, hej, Shermine! Dawno was nie widziałam. Przyjechałam, bo chciałam poplotkować!”. To byłby już najwyższy poziom głupoty i upokorzenia, jaki kiedykolwiek mogłabym sobą zaprezentować. Tego nie mogłam zrobić.
Postanowiłam więc wrócić do domu i spróbować spożytkować ten czas wolny, jaki miałam, w inny sposób. Zaparkowałam auto w garażu i weszłam do domu, zamykając drzwi. Zdecydowałam, że uporządkuję wszystkie swoje rzeczy, wyrzucę to, co przypomina mi o Billu, ponieważ i tak nie zdołam już spojrzeć na niego tak, jak do tej pory.
Otworzyłam wszystkie okna w całym domu, żeby słońce i wiatr zabrały ze sobą wszystkie nieprzyjemne myśli i wspomnienia, i zaczęłam od sypialni. W środku patrzyły na mnie zdjęcia oraz pamiątki z wycieczek, które odbyliśmy razem z Billem. Spoglądały na mnie te brązowe oczy, których nigdy nie zapomnę, które wypaliły na moim sercu ogromne znamię, którego nigdy się nie pozbędę. Uśmiechnięta twarz blondyna wzbudziła we mnie chęć poddania się i zatracenia we własnym cierpieniu, ale musiałam się powstrzymać. Chciałam wreszcie zakończyć cały ten rozdział związany z Billem, bo on i tak już nie stanie się dla mnie nikim więcej, jak tylko dawnym przyjacielem, którego wciąż bardzo mocno kocham i nie widzę powodu, dla którego miałabym przestać.
Pozbierałam wszystkie ramki z półek w całym domu ze zdjęciami, które przedstawiały mnie i Billa. Naliczyłam ich ponad dwadzieścia. Nie chciałam ich wyrzucać, bo nie miałabym do tego takiej odwagi, ale zdecydowałam, że je po prostu gdzieś schowam. Tam, gdzie tylko ja je znajdę i od czasu do czasu będę mogła zobaczyć, jak bardzo przystojny jest mój przyjaciel i jak bardzo za nim tęsknię.
Schowałam wszystkie fotografie do pudełka, a ramki wyrzuciłam do śmieci. Niepotrzebne mi były. Postanowiłam, że w moim domu nie będą wisieć żadne zdjęcia. Zbyt dużo wspomnień, które wciąż tkwiły w moim sercu, a które widoczne były w tych wszystkich kadrach.
Zamykając zdjęcia w pudełku, zamknęłam swoje serce na klucz.
Razem z ramkami wyrzuciłam list, który Bill do mnie napisał, żebym przypadkiem się na niego nie natknęła i nie chciała ponownie przypomnieć sobie o tym, jak mnie zostawił i jak wiele bólu musiałam przez to znieść. Wciąż jednak pamiętałam fragmenty wiadomości, którą mi zostawił i byłam pewna, że długo nie pozbędę się jej ze swojej pamięci.
Dalej poszło wyjątkowo szybko. Już nie miałam na sercu tego ciężaru, który tak bardzo przeszkadzał mi w codziennym funkcjonowaniu i żałowałam, że nie zrobiłam porządku ze swoim życiem dużo wcześniej, gdy na początku popadałam w takie przygnębienie.

Kiedy po dwóch i pół godzinie szorowania wszystkiego, zmieniania pościeli, mycia okien, odkurzania i robienia generalnych porządków, siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w jakiś film w telewizji, popijając wino, rozdzwonił się mój telefon. Zupełnie się tego nie spodziewałam, więc podskoczyłam na dźwięk przychodzącego połączenia. Aż się wzdrygnęłam, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu komórki numer Toma.
Odebrałam drżącymi palcami.
– Cześć, Elyso – odezwał się Tom, a jego głos przypomniał mi o tym wszystkim, co kilka minut temu wyrzuciłam do kosza na śmieci i zamknęłam w pudełku.
– Och… cześć – odpowiedziałam, trochę drżącym od emocji głosem.
– Dawno nie rozmawialiśmy.
– Tak, chyba będzie już parę miesięcy.
– Przepraszam cię za to…
– W porządku – powiedziałam szybko, wycierając łzy, które nagromadziły się w kącikach oczu. Tak bardzo się ucieszyłam z jego telefonu i jednocześnie tak bardzo mnie to zabolało, że nie mogłam normalnie siedzieć i słuchać jego głosu.
– Co u ciebie? Jak się masz? – zapytał Tom, a ja poczułam, że naprawdę chce wiedzieć i jest zupełnie szczery.
– Dobrze. A jak u ciebie?
– Całkiem w porządku. – Zapadła chwila milczenia, ale nie przeszkadzała mi. Długo ze sobą nie rozmawialiśmy i ciężko nam obojgu było znowu się ze sobą komunikować. – Bill się do ciebie odzywa?
– Nie – odpowiedziałam szybko, czując narastający ból w sercu. Tym telefonem Tom rozpieprzył wszystko, co udało mi się naprawić. Miałam mu za złe, że dzwoni dopiero teraz, jednocześnie ucieszyłam się, że pojawiła się okazja do rozmowy, bo mogłam opowiedzieć mu o tym wszystkim, co czuję. Musiałam tylko zdobyć się na odwagę.
– Pewnie po tamtej sytuacji w twoim domu, nie chcesz go znać – powiedział, a ja doznałam szoku.
Może nie zapomniałam, co się wtedy wydarzyło, jednak przestałam zupełnie o tym myśleć i zdążyłam już wszystko mu wybaczyć. Byłam gotowa przyjąć go z otwartymi ramionami i zapomnieć o całej tej chorej akcji zazdrości o Victora!
– To nieprawda – odpowiedziałam pewnie.
– Dziwne, bo on ma takie wrażenie – powiedział Tom, a ja już naprawdę zgłupiałam.
– Jak to?
– Rozmawiam z nim niemalże codziennie przez telefon, nawet kilka dni temu wróciłem do Los Angeles z Niemiec, bo byłem u niego i mamy w odwiedzinach i rozmawiałem z nim o tej sytuacji. Bill uważa, że nie jest już godzien bycia twoim przyjacielem po tym wszystkim, co się stało. Jest mu strasznie głupio, że tak się stało i podjął decyzję, że tak będzie lepiej dla ciebie, że zniknie z twojego życia, żebyś nie musiała się z nim męczyć…
– Słucham?! – krzyknęłam do słuchawki i pozwoliłam łzom spaść na kolana. – Co ty opowiadasz?! Jaką decyzję?! Jak będzie lepie?! – powtarzałam za nim słowa, które wypowiedział, próbując znaleźć w nich sens, ale nie udało mi się. Byłam w kompletnym szoku i nie miałam pojęcia, co mam o tym wszystkim myśleć. Czekałam tylko na wyjaśnienia Toma, żeby choć spróbować zrozumieć, co właściwie przed momentem usłyszałam.
– Mój brat jest święcie przekonany, że niemalże go znienawidziłaś za to, co chciał ci zrobić wtedy, w twoim domu. Sam nie może wytrzymać z myślą, co wówczas siedziało w jego głowie, kiedy był nawalony. Był strasznie zazdrosny o Victora i nie mógł znieść myśli, że się z nim całowałaś.
– To takie niedorzeczne – powiedziałam cicho. Nie miałam pojęcia, że Bill mógłby pomyśleć coś takiego!
– Wolał zniknąć z twojego życia na jakiś czas, żebyś mogła o nim zapomnieć.
– Chyba żartujesz! – uniosłam się nagle. – Jak w ogóle mógł mi to zrobić?! Po tak długiej znajomości on myśli, że jedna taka sytuacja jest w stanie zmienić jego wizerunek w moich oczach?!
Nie dałam rady tego przyswoić, gdyż było to tak absurdalne, co Tom do mnie mówił, że zwyczajnie nie mieściło mi się w głowie. W porządku, zazdrość zrozumiałam, a nawet pochlebiało mi to, w końcu zależało mi na tym, aby Bill wreszcie spojrzał na mnie jak na kobietę, a nie tylko zwykłą przyjaciółkę, lecz żeby od razu po takim epizodzie rezygnować z przyjaźni?
– Wiesz jaki jest Bill – odezwał się Tom, przerywając moje rozmyślania. – Dla mnie jest to tak samo szalone, jak dla ciebie. Znam swojego brata o wiele dłużej i muszę szczerze przyznać, że nigdy nie podważałem jego decyzji, zarówno tych dotyczących zespołu, jak i prywatnego życia, ale to, co teraz odwala… Po prostu go nie rozumiem – przyznał.
Wierzyłam Tomowi. Może nie zżyłam się z nim tak, jak z jego bliźniaczym bratem, ale zawsze go szanowałam i uważałam za naprawdę świetnego człowieka, z którym można było pożartować, ale też porozmawiać na poważne tematy. Teraz, kiedy siedziałam w swoim salonie i słuchałam przez telefon, co ma mi do powiedzenia, miałam wrażenie, że rozmawiam z kimś dojrzałym, kto wiele przeszedł i ma wiele do zaoferowania. W duchu cieszyłam się z tej rozmowy z nim, ponieważ mogłam otwarcie zapytać go, co się dzieje z Billem, co u niego i kiedy ma zamiar wrócić do Los Angeles. Odbierając telefon, nie spodziewałam się usłyszeć tak szokujących wiadomości. Byłam jednak wdzięczna Kaulitzowi, że popiera moje zdanie. To było dla mnie bardzo znaczące.
– Myślisz, że wróci? – zapytałam, przerywając ciszę, która między nami zapadła po jego ostatnich słowach. Nie wiedziałam, co mogłabym mu odpowiedzieć, więc wolałam przerwać tamtą dyskusję i zadać nowe pytanie, które przyniosłoby za sobą odpowiedź pełną nowych informacji.
– Do Los Angeles? Tak. Wiele mówi o swoim powrocie, ale nigdy nie podaje konkretnej daty. – Wyobraziłam sobie jak się do mnie uśmiecha i przez chwilę widziałam jego, a następnie twarz Toma zmieniła się w jego brata.
– Szkoda – odrzekłam cicho. – Tęsknię za nim – wyznałam szczerze. Bardzo chciałam powiedzieć mu wszystko. Dosłownie wszystko. Ale nie potrafiłam zdobyć się na odwagę, aby tak po prostu wyrzucić z siebie to, co we mnie siedziało.
– Ja również. Ostatnio chyba rzadziej się widywaliście, prawda? – zapytał, a ja poczułam nadzieję, że jednak tego dnia zostanę wysłuchana.
– Cóż… to skomplikowane. Nie wiem, czy zechcesz tego wysłuchać. – Miałam ogromną nadzieję, że będzie chciał.
– Zadzwoniłem po to, żeby z tobą porozmawiać – wyjaśnił. – I chciałbym usłyszeć, co się miedzy wami działo przez ten czas. – Tom milczał, czekając na moją odpowiedź.
– W porządku – odezwałam się. – Chodzi o to, że… nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nie zabrzmiało jak wyznanie głupiej nastolatki… Po prostu zauroczyłam się w Billu – wyznałam wreszcie i poczułam opadający kamień z serca. Powiedziałam. Nareszcie zdecydowałam się wypowiedzieć te słowa głośno. I bardzo mi ulżyło. – Od samego początku bardzo mi się podobał. Zawsze lubiłam waszą muzykę, styl i po tym spotkaniu po koncercie i poznaniu was odrobinę bliżej, polubiłam także was samych. Kiedy zaczęliście przychodzić do mojej restauracji byłam zachwycona, że spodobało wam się u mnie i szczerze liczyłam na to, że może uda mi się zbliżyć tym samym do Billa. – Mówiłam powoli, patrząc na swoje dłonie na blacie stołu, ale czułam, że gdyby Tom siedział teraz naprzeciw mnie, nie odrywałby ode mnie wzroku. Niemalże to czułam. Cieszyłam się jednak, że nie widziałam tych czekoladowych oczu, które były tak bardzo podobne do tęczówek Billa, ponieważ pewnie stchórzyłabym i nic nie powiedziała. – Kiedy zaczęliśmy się spotykać z Billem prywatnie, zaczął podobać mi się jeszcze bardziej aż wreszcie się w nim zakochałam. Próbowałam zapomnieć i wybić go sobie z głowy, bo wiem, że on traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę i nie wiem, co mogłoby się stać, żeby zmienił zdanie, jednak nie udało mi się. A próbowałam, Tom. Naprawdę próbowałam, ponieważ nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni, na którą pracowaliśmy bardzo długo.
– Och, Elyso… – westchnął ciężko i przez chwilę się nie odzywał. – Nie miałem pojęcia… Gdybym tylko wiedział… To nawet nie jest rozmowa na telefon…
– W porządku, Tom – uspokoiłam go, bo bałam się, że za chwilę zacznie mnie pocieszać, czego na pewno bym nie wytrzymała. – Nikomu o tym nigdy nie powiedziałam. Jednak dzisiaj musiałam się wyżalić, bo to, co teraz robi Bill, zaczyna mnie zwyczajnie przerastać. Cieszę się, że do mnie zadzwoniłeś. Myślałam dzisiaj o tym, czy by nie nawiązać z tobą kontaktu, ale było mi zwyczajnie głupio.
– Nie mogę pojąć tego, że tak długo zwlekałaś z powiedzeniem mi tego…
– I miałabym słuchać o tym, że postarasz się z nim porozmawiać i przedstawić mnie w pozytywnym świetle jako idealną partnerkę? – Zaśmiałam się sama do siebie ze swoich słów. – Wiem, że tak by było, bo trochę cię już znam. Chciałam tego uniknąć, ponieważ pragnęłam od początku, żeby Bill sam zwrócił na mnie swoją uwagę. Nie marzyłam o niczym innym.
– Mogłaś mi powiedzieć – jęknął. – Teraz musi ci być naprawdę ciężko…
– Nawet nie wiesz, jak bardzo – przyznałam, od razu pochmurniejąc. – Nie wiesz, ile mnie kosztuje to, że on nawet nie odpowiada na moje wiadomości ani nie odbiera telefonów, kiedy dawniej rozmawialiśmy przynajmniej raz dziennie lub wysyłaliśmy sobie esemesy… Czuję wielką pustkę, której nie potrafię zapełnić. Jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca… Jakby brakowało mi czegoś, co nadawało sens mojemu życiu. – Sama nie wiem, dlaczego stałam się aż tak wylewna. Mówiłam rzeczy, które tkwiły gdzieś głęboko we mnie i nawet nie przyszło mi do głowy, że może Tom to wszystko opowie swojemu bratu albo komukolwiek, przez co będę czuła się zdradzona. Mówiłam, chociaż nie miałam pewności co do tego, czy można Tomowi ufać, chociaż może gdzieś tam, w głębi duszy miałam tę świadomość, że Kaulitz mnie nie zdradzi, że był taki, jak jego brat – żaden sekret nie ujrzy światła dziennego. Nigdy.
– A ten cały Victor? – zapytał, a ja poczułam się jeszcze gorzej.
– On też się nie odzywa. Chyba nie mam szczęścia do facetów.
– Nie mów tak – powiedział stanowczo. – Jesteś naprawdę świetną kobietą, za którą ogląda się milion facetów. Wśród nich na pewni znalazłabyś kogoś odpowiedniego dla siebie.
– Tom, nie rozumiesz. – Westchnęłam ciężko i spuściłam wzrok na stolik stojący przede mną. Cieszyłam się, że mogłam się komuś wyżalić, lecz nie potrzebowałam zapewnień o tym, iż jestem atrakcyjną kobietą, która może przebierać w mężczyznach. Możliwe, że słowa Toma były prawdziwe i znalazłyby odzwierciedlenie w rzeczywistości, jednak nie potrzebowałam faceta z ulicy. Potrzebowałam Billa, który zwróciłby na mnie swoją uwagę w sposób, jakiego oczekiwałam od prawdziwego mężczyzny. I może on nie wyglądał na takiego, gdyż można by określić go ,,zniewieściałym”, a nie typowym samcem alfa, to pragnęłam go bardziej niż kiedykolwiek kogokolwiek innego.
– W takim razie mi wytłumacz – poprosił cicho. – Dzwonię do ciebie właśnie po to, żeby móc normalnie z tobą pogadać. Wiem, że to nie rozmowa na telefon, lecz jednocześnie mam cichą nadzieję, że lepiej jest czasami powiedzieć coś komuś, nie patrząc mu prosto w oczy. Trochę cię znam, Elyso i wiem, że jesteś wobec mnie szczera i nawet nie potrzebna nam rozmowa na osobności, żebyś mogła powiedzieć mi wszystko, co leży ci na wątrobie.
Miał rację. Zawsze było tak, że niezależnie od formy rozmowy, mówiłam szczerze. No, może w niektórych przypadkach, kiedy to naprawdę nie chciałam wyjawiać komuś wszystkiego, kręciłam czasami tylko po to, aby druga osoba się ode mnie odczepiła. Ale w tym przypadku – podczas pogadanki z Tomem na temat moich uczuć – byłam jak otwarta księga.
– Ja nie chcę kogoś, kto będzie patrzył na mnie jak na świeże mięso – zaczęłam. – Nie potrzebuję faceta, który kupi mi kwiaty, a później pójdziemy do łóżka. Ja potrzebuję Billa. Sam wiesz, jaki on jest. Może i zapatrzony w siebie i w swoje uczucia, może czasami trochę się gubi, ale jest najlepszym przyjacielem, jakiego mogłam sobie wyobrazić i wiem, że to idealny mężczyzna dla mnie. Jest przyjacielem, powiernikiem i zawsze mogę na niego liczyć. W dodatku jest przystojny. – Zaśmialiśmy się jednocześnie na moje ostatnie słowa, ale miałam nadzieję, że Tom mnie zrozumie.
– Zakochałaś się – podsumował, ciężko wzdychając.
– Zdecydowanie.
Znałam bliźniaków od długiego czasu, wiedziałam o nich wiele, chociaż zawsze Bill był mi bliższy. Nie wiem, może dlatego, że sposób bycia Toma jakoś do mnie nie przemawiał. Zawsze zachowywał się trochę jak palant, kiedy wciąż żartował z Georgiem, zazwyczaj na temat ich życia seksualnego, co dla mnie już po jakimś czasie stało się niesmaczne, jednak starałam się jakoś funkcjonować obok niego, kiedy byliśmy we własnym towarzystwie. Jednak wiedziałam, że gdzieś w środku jest w porządku i może kiedyś przejdą mu te głupkowate żarciki, które mnie tak denerwowały.
Bill – jako bliższa mi osoba – znał wiele moich sekretów, przez co doskonale wiedziałam, czego potrzebuję od niego jako mojego przyjaciela, który mógł stać się mężczyzną dzielącym ze mną życie. Ufałam mu jak nikomu innemu i wiedziałam, że gdyby udało nam się stworzyć związek, nie żałowałabym ani chwili spędzonej przy nim.
Nie było to jednak możliwe, przez co cierpiałam bardziej, niż ktokolwiek mógłby to sobie wyobrazić. A mijały sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie i miesiące… odkąd go nie widziałam ani nie miałam od niego żadnego znaku życia. Zostawał mi tylko Tom, który odezwał się do mnie po długim czasie oraz Shermine, której nie chciałam już tak bardzo zasypywać pytaniami.

3 komentarze:

  1. Odcinek tak pełen emocji że aż czułam je w sobie. Cudowne. Bardzo lubię Twoje opowiadnie i czekam na dalsze losy bohaterów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! Są bardzo pomocne i dzięki takim opiniom aż chce się pisać dalej! <3

      Usuń
  2. Muszę pisać komentarz na raty, bo przeczytałam kawałek i napadła mnie myśl, której nie chcę zgubić.
    Te całe myślenie o tym, co chciała zrobić/powiedzieć, co od razu odrzucała, twierdząc, że to idiotyczne wydało mi się chyba jedno z najbardziej realnych chwil w Twoim opowiadaniu. Myśl, że większość ludzi tak podchodzi do życia, samemu się powstrzymuje przed zrobieniem jakiegokolwiek kroku do przodu jest jak samodestrukcja. Myśl o tym, co by było, gdyby spotkała się z nią na tej kawie albo gdyby ich odwiedziła i dalej, jakby to wyglądało, wydało mi się bardzo szczere. A takie zamykanie się, bo 'źle wyglądać to będzie' jest przygnębiające. Świetnie pokazałaś to, jak człowiek sam sobie potrafi łatwo stawiać wyimaginowane góry przed nosem, udając, że nie można przez nie przejść, gdy tak naprawdę ma się prostą drogę. Jestem Ci za to wdzięczna :* Ok. Idę czytać dalej ;)
    "muszę szczerze przyznać, że nigdy nie podważałem jego decyzji..." - TO JEST KŁAMSTWO! xD Wybijał mu z głowy Caro! Chyba, że to później się dzieje... o_0 chyba się pogubiłam xD
    Cieszę się, że Tom do niej zadzwonił, ale... Co go tak bardzo obchodzi jej życie? Sama Elysa mówiła na początku, że nie utrzymywała z nim nigdy zbyt bliskich stosunków, a teraz rozmawiają o uczuciach, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi! Coś tu nie gra... A że Ja, widzę wszędzie drugie dno haha to śmiem też tutaj stwierdzić, że to go Bill zmusił do wybadania gruntu, bo chce wrócić xD heheh W każdym razie nie będę się domyślać więcej, bo mam następny rozdział, a więc lecę dalej :*

    OdpowiedzUsuń