Bez zbędnych wstępów, zapraszam na odcinek pełen szczerości. Poprawiałam go kilka razy, lecz pewnie nadal są jakieś błędy, których nie udało mi się wyłapać.
ONA
Mijały
sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące…
Nie było
Billa, Toma, coraz mniej Shermine, a coraz więcej pustki i poczucia, że życie
zaraz mi się skończy, a serce rozsypie na milion malutkich kawałeczków, ponieważ
nie potrafiłam sobie poradzić z brakiem tej trójki w moim życiu. A jeśli już jakoś sobie radziłam, to nie było to takie proste. Chciałam więc coraz więcej pracować, żeby zakopać się w czymś, co odciągnie mnie od rozmyślań i zadręczania się tym, co się wydarzyło do tej pory w moim życiu, jednak nie
przybywało pracy, a pytań o moje samopoczucie i zdrowie, bo nie wyglądam
najlepiej i nie zachowuję się tak, jak zawsze. Najwięcej pytań zadawał Kris,
chociaż obiecał, że nie będzie wtrącał się w moje życie. Miałam mu to za złe,
lecz nic nie pomagały zapewnienia, że wszystko ze mną w porządku, że mam gorszy
czas, że wkrótce będzie ze mną lepiej. Chłopak, jakby podświadomie czuł, że
jednak tak się nie stanie, ponieważ bardzo się o mnie troszczył i nie
zaprzestał zadawania pytań. Denerwowały mnie jego spojrzenia, z których
mogłam wyczytać jedynie zamartwianie się o mnie oraz nieme pytania: ,,co jest
ze mną nie tak?”, ,,dlaczego zachowuję się jak zombie?”, ,,czy nie mam prywatnego
życia, że siedzę ciągle w pracy i wymyślam sobie nowe zadania?”. Kiedy
patrzyłam na Krisa i dostrzegałam w jego wzroku te wszystkie niewypowiedziane słowa, miałam ochotę
nakrzyczeć na niego, żeby spadał na drzewo i przestał wtrącać się w moje życie
albo zwyczajnie zatrzasnąć mu drzwi przed nosem i zatopić się w papierach ,,do
przejrzenia”, które wcale tego przejrzenia nie wymagały bo zrobiłam to już
milion razy.
W całym tym
bajzlu, jakim zaczęłam nazywać swoje życie, próbowałam zakopać Billa głęboko w
dziurze spraw, którymi nie powinnam się przejmować, dać sobie spokój i przestać
myśleć. Długo nie potrafiłam przekonać samej siebie, że nic nie jest w stanie
zwrócić mi przyjaciela, ponieważ ten zupełnie się na mnie wypiął i mnie nie
potrzebuje. Próbowałam nie myśleć o tym, co się między nami wydarzyło, że Bill
postanowił zupełnie zrezygnować z utrzymywania ze mną kontaktu, ale nic nie
przychodziło mi do głowy. W myślach miałam tylko fragmenty jego listu
napisanego do mnie, lecz nie potrafiłam do końca zrozumieć, czy ta jedna sytuacja
zadecydowała o tym, że przestanie ze mną rozmawiać.
Próbowałam
więc wszystkiego. Niemyślenia o Billu, nieprzejmowania się tym, że
prawdopodobnie straciłam go na zawsze. Ale tak naprawdę wciąż w głębi serca
miałam tę małą iskierkę nadziei na to, że może jednak on zdecyduje się napisać
lub zadzwonić.
Kiedy
wydawało mi się, że zagrzebałam go tam razem z Victorem, który w ogóle nie
utrzymywał ze mną kontaktu i miałam nadzieję, że jakoś sobie z tym wszystkim
poradzę, jednocześnie wyobrażałam sobie, jak to będzie, jeśli naprawdę się do
mnie wreszcie odezwie. Miałam różne wizje, lecz żadna nie była na tyle
przekonująca, aby zapewnić siebie samą o tym, iż może kiedyś stanie się
rzeczywistością.
Nie było
łatwo zapomnieć o kimś, kto znaczył – i nadal znaczy – bardzo, bardzo wiele.
Było wręcz cholernie trudno, zwłaszcza, że nie potrafiłam o tym wszystkim nie
myśleć. Codziennie miałam w głowie Billa i o to, co się wydarzyło.
Zastanawiałam się na każdym kroku, co zrobiłam źle i kiedy popełniłam błąd, że
tak bardzo teraz cierpię. Przeżywałam, że z mojej winy tak to wszystko się
potoczyło i jednocześnie karciłam się w myślach, że jestem taka słaba, że tak
bardzo przywiązałam się do kogoś, kto teraz zostawił mnie samą i nawet nie
raczy napisać mi głupiego esemesa o tym, że żyje i ma się dobrze.
Z Shermine
wymieniałyśmy się wiadomościami raz na kilka dni, dzwoniłyśmy do siebie, aby
zapytać co u nas słychać. Chłonęłam każdą wiadomość na temat pobytu Billa w
Niemczech, chociaż nie było ich zbyt dużo. Nie chciałam, żeby Shermine nabrała
jakichś podejrzeń, więc z dystansem podchodziłam do tych wszystkich faktów,
jednocześnie w środku skacząc z radości, gdy padało między nami imię mojego
przyjaciela i najmniejsze nowinki na jego temat. Chciałam wiedzieć jak
najwięcej, choć z czasem coraz mniej dziewczyna wspominała o Billu, więcej o
sobie, coraz częściej pytała, co słychać u mnie, a ja już nie potrafiłam wypytywać
ją o przyjaciela, żeby nie domyśliła się czegoś, czego bym nie chciała lub
zwyczajnie nie obraziła za to, że zamiast o niej, czy o mnie, chcę rozmawiać o
młodszym z braci Kaulitz.
Tom zresztą
również się do mnie nie odzywał, co nawet nie było dla mnie dziwne, gdyż rzadko
do siebie dzwoniliśmy czy wymienialiśmy wiadomości, ale w tym momencie bardzo
pragnęłam powiedzieć komuś o tym, co czuję do jego brata i to właśnie Tom
pierwszy przyszedł mi do głowy. Nie miałam pojęcia, jak zabrać się za tę
sprawę, bo przecież nie zadzwonię do niego i nie powiem: ,,Hej, Tom, wiesz,
potrzebuję pogadać z tobą o tym, co czuję do twojego brata, bo z Shermine nie
mam ochoty o tym rozmawiać!”. Kiedy tylko to zdanie przemknęło mi przez myśl,
poczułam się jak idiotka.
Tyle czasu
Tokio Hotel nie było w moim życiu, tyle czasu nie odzywał się do mnie Bill, a
ja teraz miałabym zadzwonić do Toma i poprosić go o rozmowę na temat mojej
skrywanej miłości do jego brata? Może jeszcze zapytam, co tam u Gustava i jego
żony oraz córki, a przy okazji podpytam, jak ma się Georg?
Przetarłam
twarz dłońmi i próbowałam przestać myśleć o tym wszystkim. Siedziałam za
biurkiem w pracy i chciałam znaleźć sobie jakieś zajęcie, jednak nic nie
przychodziło mi do głowy. Wszystkie dokumenty były wypełnione dwa miesiące w
przód, przez co naprawdę nie miałam pojęcia, co więcej mogę zrobić.
Postanowiłam więc wyjść z pracy wcześniej. To było dla mnie niemałe
osiągniecie, ponieważ od trzech miesięcy, czyli odkąd Bill się do mnie nie
odzywa, byłam w pracy każdego dnia i siedziałam tam od rana do samego
zamknięcia, a dzisiaj, o godzinie 15:32 postanowiłam wyjść wcześniej.
Poinformowałam
o tym Krisa, który przyjął to z niemałym zdziwieniem i komentarzem, jak bardzo
cieszy się, że może wreszcie stanę na nogi i przestanę zadręczać się tym, czym
się zadręczam, chociaż on zupełnie nie ma pojęcia, co dzieje się w moim życiu i
– wręcz z radością – przyjął informację o moim wcześniejszym wyjściu z pracy.
Kiedy jednak
wsiadłam do auta i miałam zamiar ruszyć do domu, zupełnie nie wiedziałam, co
powinnam zrobić. Gdzie pojechać? Może na zakupy? Dawno przecież nie kupiłam
sobie nic nowego. Do kina? Nie pamiętam, kiedy obejrzałam jakiś film. Może
pojechać do Shermine? Albo chociaż zadzwonić i poprosić o spotkanie? Możliwe,
że będzie chciała po prostu poplotkować przy kawie. Dawno jej nie widziałam.
Ale pojechanie do Shermine, oznacza odwiedziny w domu bliźniaków, ponieważ ona
z nimi zamieszkała. A tego nie chciałam. Nie mogłam tak po prostu, po kilku
miesiącach wpaść tam i powiedzieć: ,,Cześć, Tom, hej, Shermine! Dawno was nie
widziałam. Przyjechałam, bo chciałam poplotkować!”. To byłby już najwyższy
poziom głupoty i upokorzenia, jaki kiedykolwiek mogłabym sobą zaprezentować.
Tego nie mogłam zrobić.
Postanowiłam
więc wrócić do domu i spróbować spożytkować ten czas wolny, jaki miałam, w inny
sposób. Zaparkowałam auto w garażu i weszłam do domu, zamykając drzwi.
Zdecydowałam, że uporządkuję wszystkie swoje rzeczy, wyrzucę to, co przypomina
mi o Billu, ponieważ i tak nie zdołam już spojrzeć na niego tak, jak do tej
pory.
Otworzyłam
wszystkie okna w całym domu, żeby słońce i wiatr zabrały ze sobą wszystkie
nieprzyjemne myśli i wspomnienia, i zaczęłam od sypialni. W środku patrzyły na
mnie zdjęcia oraz pamiątki z wycieczek, które odbyliśmy razem z Billem.
Spoglądały na mnie te brązowe oczy, których nigdy nie zapomnę, które wypaliły
na moim sercu ogromne znamię, którego nigdy się nie pozbędę. Uśmiechnięta twarz
blondyna wzbudziła we mnie chęć poddania się i zatracenia we własnym
cierpieniu, ale musiałam się powstrzymać. Chciałam wreszcie zakończyć cały ten
rozdział związany z Billem, bo on i tak już nie stanie się dla mnie nikim
więcej, jak tylko dawnym przyjacielem, którego wciąż bardzo mocno kocham i nie
widzę powodu, dla którego miałabym przestać.
Pozbierałam
wszystkie ramki z półek w całym domu ze zdjęciami, które przedstawiały mnie i
Billa. Naliczyłam ich ponad dwadzieścia. Nie chciałam ich wyrzucać, bo nie
miałabym do tego takiej odwagi, ale zdecydowałam, że je po prostu gdzieś
schowam. Tam, gdzie tylko ja je znajdę i od czasu do czasu będę mogła zobaczyć,
jak bardzo przystojny jest mój przyjaciel i jak bardzo za nim tęsknię.
Schowałam
wszystkie fotografie do pudełka, a ramki wyrzuciłam do śmieci. Niepotrzebne mi
były. Postanowiłam, że w moim domu nie będą wisieć żadne zdjęcia. Zbyt dużo
wspomnień, które wciąż tkwiły w moim sercu, a które widoczne były w tych
wszystkich kadrach.
Zamykając
zdjęcia w pudełku, zamknęłam swoje serce na klucz.
Razem z
ramkami wyrzuciłam list, który Bill do mnie napisał, żebym przypadkiem się na
niego nie natknęła i nie chciała ponownie przypomnieć sobie o tym, jak mnie zostawił
i jak wiele bólu musiałam przez to znieść. Wciąż jednak pamiętałam fragmenty
wiadomości, którą mi zostawił i byłam pewna, że długo nie pozbędę się jej ze
swojej pamięci.
Dalej poszło
wyjątkowo szybko. Już nie miałam na sercu tego ciężaru, który tak bardzo
przeszkadzał mi w codziennym funkcjonowaniu i żałowałam, że nie zrobiłam
porządku ze swoim życiem dużo wcześniej, gdy na początku popadałam w takie
przygnębienie.
Kiedy po
dwóch i pół godzinie szorowania wszystkiego, zmieniania pościeli, mycia okien,
odkurzania i robienia generalnych porządków, siedziałam na kanapie i
wpatrywałam się w jakiś film w telewizji, popijając wino, rozdzwonił się mój
telefon. Zupełnie się tego nie spodziewałam, więc podskoczyłam na dźwięk
przychodzącego połączenia. Aż się wzdrygnęłam, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu
komórki numer Toma.
Odebrałam
drżącymi palcami.
– Cześć,
Elyso – odezwał się Tom, a jego głos przypomniał mi o tym wszystkim, co kilka
minut temu wyrzuciłam do kosza na śmieci i zamknęłam w pudełku.
– Och… cześć
– odpowiedziałam, trochę drżącym od emocji głosem.
– Dawno nie
rozmawialiśmy.
– Tak, chyba
będzie już parę miesięcy.
–
Przepraszam cię za to…
– W porządku
– powiedziałam szybko, wycierając łzy, które nagromadziły się w kącikach oczu.
Tak bardzo się ucieszyłam z jego telefonu i jednocześnie tak bardzo mnie to
zabolało, że nie mogłam normalnie siedzieć i słuchać jego głosu.
– Co u
ciebie? Jak się masz? – zapytał Tom, a ja poczułam, że naprawdę chce wiedzieć i
jest zupełnie szczery.
– Dobrze. A
jak u ciebie?
– Całkiem w
porządku. – Zapadła chwila milczenia, ale nie przeszkadzała mi. Długo ze sobą
nie rozmawialiśmy i ciężko nam obojgu było znowu się ze sobą komunikować. –
Bill się do ciebie odzywa?
– Nie –
odpowiedziałam szybko, czując narastający ból w sercu. Tym telefonem Tom
rozpieprzył wszystko, co udało mi się naprawić. Miałam mu za złe, że dzwoni
dopiero teraz, jednocześnie ucieszyłam się, że pojawiła się okazja do rozmowy,
bo mogłam opowiedzieć mu o tym wszystkim, co czuję. Musiałam tylko zdobyć się
na odwagę.
– Pewnie po
tamtej sytuacji w twoim domu, nie chcesz go znać – powiedział, a ja doznałam
szoku.
Może nie
zapomniałam, co się wtedy wydarzyło, jednak przestałam zupełnie o tym myśleć i
zdążyłam już wszystko mu wybaczyć. Byłam gotowa przyjąć go z otwartymi
ramionami i zapomnieć o całej tej chorej akcji zazdrości o Victora!
– To
nieprawda – odpowiedziałam pewnie.
– Dziwne, bo
on ma takie wrażenie – powiedział Tom, a ja już naprawdę zgłupiałam.
– Jak to?
– Rozmawiam
z nim niemalże codziennie przez telefon, nawet kilka dni temu wróciłem do Los
Angeles z Niemiec, bo byłem u niego i mamy w odwiedzinach i rozmawiałem z nim o
tej sytuacji. Bill uważa, że nie jest już godzien bycia twoim przyjacielem po
tym wszystkim, co się stało. Jest mu strasznie głupio, że tak się stało i
podjął decyzję, że tak będzie lepiej dla ciebie, że zniknie z twojego życia,
żebyś nie musiała się z nim męczyć…
– Słucham?!
– krzyknęłam do słuchawki i pozwoliłam łzom spaść na kolana. – Co ty
opowiadasz?! Jaką decyzję?! Jak będzie lepie?! – powtarzałam za nim słowa,
które wypowiedział, próbując znaleźć w nich sens, ale nie udało mi się. Byłam w
kompletnym szoku i nie miałam pojęcia, co mam o tym wszystkim myśleć. Czekałam
tylko na wyjaśnienia Toma, żeby choć spróbować zrozumieć, co właściwie przed
momentem usłyszałam.
– Mój brat
jest święcie przekonany, że niemalże go znienawidziłaś za to, co chciał ci
zrobić wtedy, w twoim domu. Sam nie może wytrzymać z myślą, co wówczas
siedziało w jego głowie, kiedy był nawalony. Był strasznie zazdrosny o Victora
i nie mógł znieść myśli, że się z nim całowałaś.
– To takie
niedorzeczne – powiedziałam cicho. Nie miałam pojęcia, że Bill mógłby pomyśleć
coś takiego!
– Wolał
zniknąć z twojego życia na jakiś czas, żebyś mogła o nim zapomnieć.
– Chyba
żartujesz! – uniosłam się nagle. – Jak w ogóle mógł mi to zrobić?! Po tak
długiej znajomości on myśli, że jedna taka sytuacja jest w stanie zmienić jego
wizerunek w moich oczach?!
Nie dałam
rady tego przyswoić, gdyż było to tak absurdalne, co Tom do mnie mówił, że
zwyczajnie nie mieściło mi się w głowie. W porządku, zazdrość zrozumiałam, a
nawet pochlebiało mi to, w końcu zależało mi na tym, aby Bill wreszcie spojrzał
na mnie jak na kobietę, a nie tylko zwykłą przyjaciółkę, lecz żeby od razu po
takim epizodzie rezygnować z przyjaźni?
– Wiesz jaki
jest Bill – odezwał się Tom, przerywając moje rozmyślania. – Dla mnie jest to
tak samo szalone, jak dla ciebie. Znam swojego brata o wiele dłużej i muszę
szczerze przyznać, że nigdy nie podważałem jego decyzji, zarówno tych
dotyczących zespołu, jak i prywatnego życia, ale to, co teraz odwala… Po prostu
go nie rozumiem – przyznał.
Wierzyłam
Tomowi. Może nie zżyłam się z nim tak, jak z jego bliźniaczym bratem, ale
zawsze go szanowałam i uważałam za naprawdę świetnego człowieka, z którym można
było pożartować, ale też porozmawiać na poważne tematy. Teraz, kiedy siedziałam
w swoim salonie i słuchałam przez telefon, co ma mi do powiedzenia, miałam
wrażenie, że rozmawiam z kimś dojrzałym, kto wiele przeszedł i ma wiele do
zaoferowania. W duchu cieszyłam się z tej rozmowy z nim, ponieważ mogłam
otwarcie zapytać go, co się dzieje z Billem, co u niego i kiedy ma zamiar
wrócić do Los Angeles. Odbierając telefon, nie spodziewałam się usłyszeć tak
szokujących wiadomości. Byłam jednak wdzięczna Kaulitzowi, że popiera moje
zdanie. To było dla mnie bardzo znaczące.
– Myślisz,
że wróci? – zapytałam, przerywając ciszę, która między nami zapadła po jego
ostatnich słowach. Nie wiedziałam, co mogłabym mu odpowiedzieć, więc wolałam
przerwać tamtą dyskusję i zadać nowe pytanie, które przyniosłoby za sobą
odpowiedź pełną nowych informacji.
– Do Los
Angeles? Tak. Wiele mówi o swoim powrocie, ale nigdy nie podaje konkretnej
daty. – Wyobraziłam sobie jak się do mnie uśmiecha i przez chwilę widziałam jego,
a następnie twarz Toma zmieniła się w jego brata.
– Szkoda –
odrzekłam cicho. – Tęsknię za nim – wyznałam szczerze. Bardzo chciałam
powiedzieć mu wszystko. Dosłownie wszystko. Ale nie potrafiłam zdobyć się na
odwagę, aby tak po prostu wyrzucić z siebie to, co we mnie siedziało.
– Ja
również. Ostatnio chyba rzadziej się widywaliście, prawda? – zapytał, a ja
poczułam nadzieję, że jednak tego dnia zostanę wysłuchana.
– Cóż… to
skomplikowane. Nie wiem, czy zechcesz tego wysłuchać. – Miałam ogromną nadzieję,
że będzie chciał.
– Zadzwoniłem
po to, żeby z tobą porozmawiać – wyjaśnił. – I chciałbym usłyszeć, co się
miedzy wami działo przez ten czas. – Tom milczał, czekając na moją odpowiedź.
– W porządku
– odezwałam się. – Chodzi o to, że… nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nie
zabrzmiało jak wyznanie głupiej nastolatki… Po prostu zauroczyłam się w Billu –
wyznałam wreszcie i poczułam opadający kamień z serca. Powiedziałam. Nareszcie
zdecydowałam się wypowiedzieć te słowa głośno. I bardzo mi ulżyło. – Od samego
początku bardzo mi się podobał. Zawsze lubiłam waszą muzykę, styl i po tym
spotkaniu po koncercie i poznaniu was odrobinę bliżej, polubiłam także was
samych. Kiedy zaczęliście przychodzić do mojej restauracji byłam zachwycona, że
spodobało wam się u mnie i szczerze liczyłam na to, że może uda mi się zbliżyć
tym samym do Billa. – Mówiłam powoli, patrząc na swoje dłonie na blacie stołu,
ale czułam, że gdyby Tom siedział teraz naprzeciw mnie, nie odrywałby ode mnie
wzroku. Niemalże to czułam. Cieszyłam się jednak, że nie widziałam tych
czekoladowych oczu, które były tak bardzo podobne do tęczówek Billa, ponieważ
pewnie stchórzyłabym i nic nie powiedziała. – Kiedy zaczęliśmy się spotykać z
Billem prywatnie, zaczął podobać mi się jeszcze bardziej aż wreszcie się w nim
zakochałam. Próbowałam zapomnieć i wybić go sobie z głowy, bo wiem, że on
traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę i nie wiem, co mogłoby się stać, żeby
zmienił zdanie, jednak nie udało mi się. A próbowałam, Tom. Naprawdę
próbowałam, ponieważ nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni, na którą
pracowaliśmy bardzo długo.
– Och,
Elyso… – westchnął ciężko i przez chwilę się nie odzywał. – Nie miałem pojęcia…
Gdybym tylko wiedział… To nawet nie jest rozmowa na telefon…
– W
porządku, Tom – uspokoiłam go, bo bałam się, że za chwilę zacznie mnie
pocieszać, czego na pewno bym nie wytrzymała. – Nikomu o tym nigdy nie
powiedziałam. Jednak dzisiaj musiałam się wyżalić, bo to, co teraz robi Bill,
zaczyna mnie zwyczajnie przerastać. Cieszę się, że do mnie zadzwoniłeś.
Myślałam dzisiaj o tym, czy by nie nawiązać z tobą kontaktu, ale było mi
zwyczajnie głupio.
– Nie mogę
pojąć tego, że tak długo zwlekałaś z powiedzeniem mi tego…
– I miałabym
słuchać o tym, że postarasz się z nim porozmawiać i przedstawić mnie w pozytywnym
świetle jako idealną partnerkę? – Zaśmiałam się sama do siebie ze swoich słów.
– Wiem, że tak by było, bo trochę cię już znam. Chciałam tego uniknąć, ponieważ
pragnęłam od początku, żeby Bill sam zwrócił na mnie swoją uwagę. Nie marzyłam
o niczym innym.
– Mogłaś mi
powiedzieć – jęknął. – Teraz musi ci być naprawdę ciężko…
– Nawet nie
wiesz, jak bardzo – przyznałam, od razu pochmurniejąc. – Nie wiesz, ile mnie
kosztuje to, że on nawet nie odpowiada na moje wiadomości ani nie odbiera
telefonów, kiedy dawniej rozmawialiśmy przynajmniej raz dziennie lub
wysyłaliśmy sobie esemesy… Czuję wielką pustkę, której nie potrafię zapełnić.
Jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca… Jakby brakowało mi czegoś, co nadawało sens
mojemu życiu. – Sama nie wiem, dlaczego stałam się aż tak wylewna. Mówiłam rzeczy,
które tkwiły gdzieś głęboko we mnie i nawet nie przyszło mi do głowy, że może
Tom to wszystko opowie swojemu bratu albo komukolwiek, przez co będę czuła się
zdradzona. Mówiłam, chociaż nie miałam pewności co do tego, czy można Tomowi ufać,
chociaż może gdzieś tam, w głębi duszy miałam tę świadomość, że Kaulitz mnie
nie zdradzi, że był taki, jak jego brat – żaden sekret nie ujrzy światła dziennego.
Nigdy.
– A ten cały
Victor? – zapytał, a ja poczułam się jeszcze gorzej.
– On też się
nie odzywa. Chyba nie mam szczęścia do facetów.
– Nie mów
tak – powiedział stanowczo. – Jesteś naprawdę świetną kobietą, za którą ogląda
się milion facetów. Wśród nich na pewni znalazłabyś kogoś odpowiedniego dla
siebie.
– Tom, nie
rozumiesz. – Westchnęłam ciężko i spuściłam wzrok na stolik stojący przede mną.
Cieszyłam się, że mogłam się komuś wyżalić, lecz nie potrzebowałam zapewnień o
tym, iż jestem atrakcyjną kobietą, która może przebierać w mężczyznach.
Możliwe, że słowa Toma były prawdziwe i znalazłyby odzwierciedlenie w
rzeczywistości, jednak nie potrzebowałam faceta z ulicy. Potrzebowałam Billa,
który zwróciłby na mnie swoją uwagę w sposób, jakiego oczekiwałam od prawdziwego
mężczyzny. I może on nie wyglądał na takiego, gdyż można by określić go
,,zniewieściałym”, a nie typowym samcem alfa, to pragnęłam go bardziej niż
kiedykolwiek kogokolwiek innego.
– W takim
razie mi wytłumacz – poprosił cicho. – Dzwonię do ciebie właśnie po to, żeby
móc normalnie z tobą pogadać. Wiem, że to nie rozmowa na telefon, lecz
jednocześnie mam cichą nadzieję, że lepiej jest czasami powiedzieć coś komuś,
nie patrząc mu prosto w oczy. Trochę cię znam, Elyso i wiem, że jesteś wobec
mnie szczera i nawet nie potrzebna nam rozmowa na osobności, żebyś mogła
powiedzieć mi wszystko, co leży ci na wątrobie.
Miał rację.
Zawsze było tak, że niezależnie od formy rozmowy, mówiłam szczerze. No, może w
niektórych przypadkach, kiedy to naprawdę nie chciałam wyjawiać komuś
wszystkiego, kręciłam czasami tylko po to, aby druga osoba się ode mnie
odczepiła. Ale w tym przypadku – podczas pogadanki z Tomem na temat moich uczuć
– byłam jak otwarta księga.
– Ja nie
chcę kogoś, kto będzie patrzył na mnie jak na świeże mięso – zaczęłam. – Nie potrzebuję
faceta, który kupi mi kwiaty, a później pójdziemy do łóżka. Ja potrzebuję
Billa. Sam wiesz, jaki on jest. Może i zapatrzony w siebie i w swoje uczucia,
może czasami trochę się gubi, ale jest najlepszym przyjacielem, jakiego mogłam
sobie wyobrazić i wiem, że to idealny mężczyzna dla mnie. Jest przyjacielem, powiernikiem
i zawsze mogę na niego liczyć. W dodatku jest przystojny. – Zaśmialiśmy się jednocześnie
na moje ostatnie słowa, ale miałam nadzieję, że Tom mnie zrozumie.
– Zakochałaś
się – podsumował, ciężko wzdychając.
– Zdecydowanie.
Znałam bliźniaków
od długiego czasu, wiedziałam o nich wiele, chociaż zawsze Bill był mi bliższy.
Nie wiem, może dlatego, że sposób bycia Toma jakoś do mnie nie przemawiał.
Zawsze zachowywał się trochę jak palant, kiedy wciąż żartował z Georgiem,
zazwyczaj na temat ich życia seksualnego, co dla mnie już po jakimś czasie
stało się niesmaczne, jednak starałam się jakoś funkcjonować obok niego, kiedy
byliśmy we własnym towarzystwie. Jednak wiedziałam, że gdzieś w środku jest w
porządku i może kiedyś przejdą mu te głupkowate żarciki, które mnie tak
denerwowały.
Bill – jako bliższa
mi osoba – znał wiele moich sekretów, przez co doskonale wiedziałam, czego
potrzebuję od niego jako mojego przyjaciela, który mógł stać się mężczyzną
dzielącym ze mną życie. Ufałam mu jak nikomu innemu i wiedziałam, że gdyby udało
nam się stworzyć związek, nie żałowałabym ani chwili spędzonej przy nim.
Nie było to
jednak możliwe, przez co cierpiałam bardziej, niż ktokolwiek mógłby to sobie
wyobrazić. A mijały sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie i miesiące… odkąd
go nie widziałam ani nie miałam od niego żadnego znaku życia. Zostawał mi tylko
Tom, który odezwał się do mnie po długim czasie oraz Shermine, której nie
chciałam już tak bardzo zasypywać pytaniami.
Odcinek tak pełen emocji że aż czułam je w sobie. Cudowne. Bardzo lubię Twoje opowiadnie i czekam na dalsze losy bohaterów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa! Są bardzo pomocne i dzięki takim opiniom aż chce się pisać dalej! <3
UsuńMuszę pisać komentarz na raty, bo przeczytałam kawałek i napadła mnie myśl, której nie chcę zgubić.
OdpowiedzUsuńTe całe myślenie o tym, co chciała zrobić/powiedzieć, co od razu odrzucała, twierdząc, że to idiotyczne wydało mi się chyba jedno z najbardziej realnych chwil w Twoim opowiadaniu. Myśl, że większość ludzi tak podchodzi do życia, samemu się powstrzymuje przed zrobieniem jakiegokolwiek kroku do przodu jest jak samodestrukcja. Myśl o tym, co by było, gdyby spotkała się z nią na tej kawie albo gdyby ich odwiedziła i dalej, jakby to wyglądało, wydało mi się bardzo szczere. A takie zamykanie się, bo 'źle wyglądać to będzie' jest przygnębiające. Świetnie pokazałaś to, jak człowiek sam sobie potrafi łatwo stawiać wyimaginowane góry przed nosem, udając, że nie można przez nie przejść, gdy tak naprawdę ma się prostą drogę. Jestem Ci za to wdzięczna :* Ok. Idę czytać dalej ;)
"muszę szczerze przyznać, że nigdy nie podważałem jego decyzji..." - TO JEST KŁAMSTWO! xD Wybijał mu z głowy Caro! Chyba, że to później się dzieje... o_0 chyba się pogubiłam xD
Cieszę się, że Tom do niej zadzwonił, ale... Co go tak bardzo obchodzi jej życie? Sama Elysa mówiła na początku, że nie utrzymywała z nim nigdy zbyt bliskich stosunków, a teraz rozmawiają o uczuciach, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi! Coś tu nie gra... A że Ja, widzę wszędzie drugie dno haha to śmiem też tutaj stwierdzić, że to go Bill zmusił do wybadania gruntu, bo chce wrócić xD heheh W każdym razie nie będę się domyślać więcej, bo mam następny rozdział, a więc lecę dalej :*