niedziela, 29 listopada 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [8]

Czasami długo męczyłam się nad kolejnymi rozdziałami, by wydłużać je na siłę, próbując dopisać do czterech czy pięciu stron, ale podjęłam decyzję, że odpuszczę. Napiszę tyle, ile zdoła, żeby nic nie robić na siłę.

You're the one that I love

    Dotarła do domu koło piątej po południu. Tuż po lunchu z Tomem wybrała się jeszcze na zakupy spożywcze, gdyż jej lodówka świeciła pustkami. Kiedy była w domu i uporała się z wypełnionymi siatkami oraz nakarmiła kota, była gotowa do działania.
     Już dłuższy czas próbowała zebrać się w sobie i wreszcie stawić czoła wspomnieniom, ale jakoś nigdy nie potrafiła podjąć tej ostatecznej decyzji. Kiedy Noah wprowadził się do niej, od razu zaczęli wspólnie urządzać wnętrze domu. W szafie znalazły się jego rzeczy, na ścianach ich wspólne zdjęcia, a na kota zdecydowali się po miesiącu. Razem wybrali się do schroniska i ten rudy kocur, trochę zaniedbany i wychudzony, mimo, że pani w schronisku zapewniała, że o niego dbała, od razu wpadł im w oko. Noah był przeszczęśliwy, kiedy siedział na miejscu pasażera z kartonem na kolanach, a w środku cichutko pomiaukiwał Thor. W schronisku miał nadane inne imię, po prostu Rudy, ale oboje zdecydowali, że to imię kompletnie do niego nie pasuje, więc Centineo zadecydował od razu, że nada mu nowe imię. I choć Simba brzmiało kusząco, Thor nadawało się o wiele bardziej dla tego przystojniaka.
     Powoli we trójkę układali sobie życie, nie myśląc o tym, że kiedyś pewnie się rozejdą, bo byli naprawdę szczęśliwi. O rozstaniu zadecydował ten moment, jedna sekunda wątpliwości i musieli podjąć tę trudną decyzję o rozstaniu i aktor postanowił zabrać swoje rzeczy. I zabrał. Angelina zrobiła porządek w kuchni, w salonie, w łazience na dole... Ale nie odważyła się wejść na górę, by tam zmierzyć się ze wspomnieniami. Od ponad dwóch miesięcy piętro było opuszczone, weszła tam tylko raz, kiedy przenocowała Toma po imprezie i skorzystała z łazienki na górze. A poza tym, spała na kanapie, ubrania do pracy i na co dzień gromadziła w szafie w przedpokoju i tylko cieszyła się, że rzadko kiedy ktoś ją odwiedzał, bo z owej szafy mogłyby się posypać rozmaite rzeczy, których nie chciała pokazywać znajomym, a tym bardziej obcym osobom.
     Dzisiaj jednak poczuła się na siłach, aby wejść po schodach i sprawdzić, czy uda jej się uporządkować piętro. Z łazienki na dole wzięła ścierkę oraz środek do czyszczenia mebli, do tego odkurzacz i ruszyła na piętro.
     Od razu poczuła zapach perfum byłego chłopaka, kiedy tylko weszła do dużej sypialni po prawej stronie schodów. Łóżko było zaścielone, ale pościel nie była zmieniana od dłuższego czasu. Zdjęła ją i odrzuciła za drzwi, by potem umieścić ją w pralce. Zmieniła pościel i zabrała się za przeglądanie szafek nocnych, w międzyczasie wycierając kurze.
     W swojej szafce nie znalazła nic wartego uwagi, jakaś książka, notatnik i długopis a także leki przeciwbólowe i tabletki na gardło. Przetarła wszystko ściereczką i odłożyła na miejsce. Z szafką Noah było ciężko. W szufladzie znalazła stare bilety do kina, kilka ich wspólnych zdjęć, instrukcja obsługi nowego telefonu i stare paragony. Wrzuciła wszystko do kosza na śmieci, zostawiając tylko zdjęcia. W sypialni nie było więcej mebli, toteż po odkurzeniu dywanu i starciu kurzy z parapetów, mogła opuścić pomieszczenie.
     Na piętrze był jeszcze jeden pokój gościnny, ale przez nikogo nie używany, więc tam też tylko starła kurze i odkurzyła dywan i mogła przejść dalej. Najgorszy był sporej wielkości gabinet. Tam zgromadzili najwięcej wspólnych rzeczy, gdyż z jednej ze ścian zrobili pamiątkową tablicę magnetyczną, do której przyczepione zostały wszystkie ich wspólne zdjęcia z podróży oraz pocztówki z miejsc, które udało im się zwiedzić. Stąd również wszystko zdjęła, pozostawiając pustą, zimną ścianę.
     W pomieszczeniu, na przeciwległej ścianie zrobili, a raczej Angelina wymusiła to na Noah, biblioteczkę. Od sufitu po podłogę, na całej ścianie rozciągały się książki. Od romansów po horrory, od biografii, po książki podróżnicze. Wszystko to Angelina zgromadziła odkąd zaczęła czytać, więc można było tu znaleźć również bajki dla dzieci i literaturę dla nastolatek. Noah nie podzielał jej zapału czytelniczego, ale przyznał, że efekt był imponujący i mógł się chwalić przed znajomymi, jaką ma oczytaną dziewczynę i że ma własną bibliotekę w domu. Russo tylko się z tego śmiała, ale w głębi serca była z siebie dumna, że ma taką wspaniałą pasję.
     Na środku gabinetu stało biurko z krzesłem. Usiadła na nim i sprawdziła szuflady, ale nic interesującego tam nie znalazła. Z jednej wyjęła album na zdjęcia, który leżał tam od bardzo dawna; gromadzili w nim wyłącznie te fotografie, które nie nadawały się do powieszenia na ścianie, ale teraz postanowiła włożyć do niego to, co zdjęła z tablicy, to, co już wcześniej przyniosła z salonu, a także wszystkie ich wspólne zdjęcia, które kiedykolwiek zdecydowali się wywołać. Starała się nie zwracać na nie większej uwagi, by nie wracać do wspomnieć sprzed dwóch lat i całkiem nieźle jej szło. Dobrze się trzymała i zapełniła prawie wszystkie miejsca w albumie, po czym schowała go z powrotem do szuflady, nie mając zamiaru więcej do tego wracać.
     Sprzątanie skończyła jakiś czas później. Po gabinecie uporządkowała garderobę, sprawdzając, czy Noah nie zostawił swoich rzeczy, ale nic takiego nie znalazła. Następnie przeszła do łazienki i tam odkryła jedynie prawie pusty flakonik po perfumach byłego chłopaka. Zawahała się, po czym umieściła buteleczkę w śmietniku, tym samym kończąc całkowicie związek z Noah Centineo.

*

     Wieczorem Angelina wreszcie zdecydowała się na przejrzenie wizytówek, które udało jej się zgromadzić na przyjęciu u Toma Hollanda. Sprawdziła stronę internetową The Brothers Trust i tam wyszukała organizacje charytatywne, które wspiera.
     Pierwsza zajmowała się dokarmianiem dzieci, które żyją w slumsach0w Kenii.
     Druga zapewniała opiekę zdrowotną osobom, których na to nie stać.
     Kolejna wspierała dzieci i ich rodziny walczyć z rakiem.
     Następna ratowała dzieci i młode kobiety przed handlarzami ludźmi.
     Dalej organizacja, która zajmowała się znalezieniem leku na bardzo rzadką chorobę skóry.
     Potem kolejna, starająca się znaleźć nowe metody leczenia innej rzadkiej choroby, założona przez rodziców chorego chłopca.
     Siódma z kolei, jak udało jej się policzyć, to bardzo ciekawy pomysł, żeby rodzice, którzy odbywają wyroki w więzieniach, mogli mieć bliższy kontakt ze swoimi dziećmi poprzez nagrywanie dla nich bajki oraz wiadomości na płytach CD lub DVD.
     Znalazła tam również kilkanaście innych organizacji: zatrudniających niepełnosprawnych ludzi do pracy; zatrudnianie młodych mężczyzn z wyrokami, by mogli znowu wrócić do społeczeństwa; wspierających dzieci, które mieszkają w najbiedniejszych rejonach Afryki oraz noclegownia dla bezdomnych.
     Czytając o tych wszystkich fundacjach Angelinie zrobiło się smuto, ale wiedziała, że może im jakoś pomóc. Nie mogła zdecydować się, którą organizację zamierza wesprzeć, ale też nie mogła wybrać żadnej przypadkowo. Długo zastanawiała się nad wyborem, ale na razie zadecydowała, że w pierwszej kolejności wesprze dzieci i młode kobiety, dlatego skontaktowała się z przedstawicielką organizacji ratującej najbardziej narażone osoby na handel ludźmi.
     Odbyła długą rozmowę z prezesem owej fundacji, dowiedziała się bardzo dużo i umówiła na spotkanie, by omówić szczegóły, jak ma wyglądać jej pomoc. Nie chciała dawać do prasy żadnych informacji na temat współpracy z tą organizacją, bo uważała, że temat ten jest zbyt trudny. Co prawda, mogłaby udzielić wywiadu, wystąpić w jakimś programie, który by się tym zainteresował, ale miała za sobą kilka przeczytanych książek na takie tematy i lepiej było wspierać takie organizacje po cichu, niż je dodatkowo nagłaśniać.
     Po zakończonej rozmowie przejrzała jeszcze raz stronę internetową The Brothers Trust i weszła w zakładkę "SKLEP". Mimo ciekawych produktów, które można nabyć, na nic się nie zdecydowała i zamknęła stronę. Wysłała wiadomość do Toma z informacją, na którą organizację charytatywną się zdecydowała i otrzymała odpowiedź, że aktor bardzo się z tego powodu cieszy i ta fundacja jest teraz najbardziej potrzebująca.
     Po namyśle wysłała wiadomość także do Noah, który przecież też był ciekaw jej decyzji, jednak od niego nie otrzymała odpowiedzi. 

*

     Kolejne dni wyglądały tak samo. Rano wychodziła z domu i ruszała samochodem do biura, by pomóc ojcu i wujowi w przygotowaniach do kolejnego filmu, spędzała tam czas do późnych godzin wieczornych, by zmęczona wrócić do domu, wziąć szybki prysznic i pójść spać na kanapie, przykrywając się kocem, z kotem na jednej z poduszek. W biurze nie zajmowała się niczym konkretnie. Głównie wykonywała telefony do agentów aktorów, by ustalić, kiedy byłby najdogodniejszy termin na rozpoczęcie zdjęć do filmu, gdyż na pewno zajmie im to dużo czasu, potem jeszcze trzeba będzie wszystko zebrać do kupy, więc chcieliby zacząć najszybciej, jak to będzie możliwe. Dochodziła też kwestia kostiumów, na co Angelina też musiała zwrócić uwagę i umówić aktorów na każdy dzień tygodnia na przymiarkę strojów. Po całym tygodniu wiszenia na telefonie, nie mogła patrzeć na własną komórkę i tylko wrzucała ją do torby z wyciszonym dźwiękiem, wieczorem tylko ustawiając budzik na kolejny męczący dzień w pracy. Jedyne, co pozwalało jej się odprężyć była myśl o wolnej niedzieli i perspektywa spędzenia całego dnia w na kanapie z pilotem w jednej ręce i kieliszkiem wina w drugiej.
     - Mama prosiła, bym zapytał, co u ciebie. Ja też jestem ciekaw - powiedział Anhony w piątek po południu, kiedy wróciła z lunchu z Amelią i już miała wystukać numer do agenta Benedicta Cumberbatcha, by umówić go na przymiarkę kostiumu. - Nie odwiedzasz nas ostatnio.
     - Przecież ciągle siedzę tutaj, tato - zauważyła. - A mama też jakoś nie pała chęcią, by do mnie zadzwonić.
     - To nie znaczy, że na przykład w niedzielę nie mogłabyś wpaść do nas na obiad. Mama bardzo by się ucieszyła.
     Wiedziała, że matka chciała dowiedzieć się co u niej, odkąd ostatnio tak się pokłóciły, nieraz pierwsza do niej wyciągała rękę, jednak Angelina jej nie przyjęła. Matka przesadziła i ona nie potrafiła przemóc się, by jej wybaczyć. Nie po tym, jak ją potraktowała.
     - Jestem już umówiona - skłamała tylko. - Może w kolejny weekend.
     - Angie - jęknął Anthony. - Proszę cię. - Wskazał jej drzwi do swojego gabinetu, więc posłusznie poszła, a on zamknął za nimi drzwi. Usiadła w fotelu, a on zajął miejsce naprzeciwko, za biurkiem. Czuła się jak na rozmowie o pracę, której nie chciała i miała ochotę po prostu stąd wyjść. - Minęło już prawie trzy miesiące od waszej sprzeczki. Wszystko rozeszło się po kościach i powinnyście wrócić do dawnych kontaktów. Ann strasznie cierpi, bo jedyna córka nie utrzymuje z nią kontaktu. Zachowujesz się jak niewdzięczna, obrażona nastolatka.
     - Słucham? - zjeżyła się. - Dla ciebie to, że twoja żona nazwała mnie wariatką i nawrzeszczała na mnie za to, że rozstałam się z facetem, który był dla niej idealnym zięciem jest normalne? - zapytała, podnosząc głos. - To w ogóle nie powinna być jej sprawa, z kim się spotykam, z kim sypiam, z kim się umawiam. A sama zachowuje się jak wariatka tak na mnie naskakując...
     - Kochanie - zaczął spokojnie. Nie chciał denerwować córki, ale perspektywa rozmowy o tym z żoną wieczorem przy kolacji zmusiła go, by spróbować pogodzić dwie skłócone kobiety. - Wiesz, że Noah był dla niej jak syn. Traktowała go już jak członka rodziny, ja też. Z tym że twoja mama jest bardzo emocjonalną osobą. Przywiązała się do niego i ciężko jej było zrozumieć, że się rozstaliście.
     - I dlatego zrobiła mi wielką awanturę, kiedy powiedziałam jej, że zerwaliśmy - podsumowała. - Nie mam ochoty się z nią widzieć. Może minęło dużo czasu, ale ja naprawdę nie mogę pogodzić się z tym, jak mnie potraktowała. Przykro mi, tato. - Wstała i poprawiła ołówkową spódnicę. - A teraz wybacz, wrócę do pracy. Czas umówić doktora Strange'a na przymiarkę kostiumów. - I wyszła.
     Reszta dnia minęła jej szybko, ale na koniec i tak była wykończona. Trochę drapało ją w gardle i bała się, że może złapała jakieś przeziębienie, więc w domu od razu zażyła tabletkę na gardło i napuściła wody do wanny. Wzięła gorącą kąpiel i po wytarciu się ręcznikiem, założyła piżamę, a na ramiona zarzuciła ciepły, welurowy szlafrok w musztardowym kolorze, który w ogóle do niej nie pasował, ale musiała go mieć ze względu na ten intensywny kolor.
     W salonie, przykryta kocem, wyciągnęła z torebki komórkę i podłączyła do ładowania. Miała nie sprawdzać nieodebranych połączeń i wiadomości, ale jak już wzięła telefon do ręki, postanowiła zerknąć tylko na wiadomości. Kilka SMSów od Roberta, który dziękował za umówienie na przymiarkę nowej zbroi Iron Mana do filmu oraz prosił o spotkanie na kawę i plotki. Jeden SMS od Noah, że wybiera się z siostrą Taylor na tydzień do Los Angeles i nie będzie mógł odwiedzić Thora, jak robił to co najmniej dwa razy w tygodniu. Wysłał jej tę wiadomość tego dnia rano, więc odpisała, że nie ma problemu, ale kot na pewno będzie za nim tęsknił i ucieszy się, kiedy znowu go zobaczy. Nie napisała, że jej również będzie go brakować, choć miała taką ochotę.
      Przyłapała się na tym, że już nie myśli o nim tak często; Noah nie zajmuje w jej głowie pierwszego miejsca po przebudzeniu. Nie szuka go wzrokiem w tłumie ludzi. Nie sprawdza co chwila telefonu, czy może nie przysłał jej wiadomości lub nie dzwonił z jakąś błahą sprawą albo nie wysłał jej zdjęcia Thora, który śpi w nienaturalnej pozycji. Zaczynała akceptować to, że już nie był jedyną osobą, z jaką chciałaby spędzić resztę życia i pogodziła się z tym, że się rozstali. Że łączył ich już tylko ten rudy kocur i kilkanaście wspólnych zdjęć w albumie.
     Odczuwała ulgę, że przyjaźń z Noah cały czas utrzymywała się na tym samym poziomie, że nie ma między nimi niewygodnej atmosfery wspólnej przeszłości. Rzadko kiedy w podobnych sytuacjach inni mogli pochwalić się taką relacją z byłym partnerem. Noah jednak był szczerym, miłym i ciepłym facetem, który nie lubił niedomówień i nie chciał nic ciągnąć na siłę. To, że nie wyszło im bycie ze sobą wcale nie znaczyło, że nie będą potrafili się przyjaźnić. Szło im to całkiem nieźle od dłuższego czasu i miała nadzieję, iż nieprędko się skończy. Nie brała jeszcze pod uwagę, jak to będzie, gdy Noah się z kimś zwiąże. Czy jego nowa dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu, że aktor będzie odwiedzał swojego kota? A może wtedy Noah odpuści sobie Thora i stwierdzi, że skoro ma nową miłość, będzie miał też nowe zwierzę? Nie, na pewno nie. Noah taki nie jest, zapewniała się w myślach. Na pewno nie zostawi kota, którego adopcję sam zaproponował.
     Odrzuciła te myśli i wróciła do przeglądania komórki. Znalazła się tam również wiadomość od Toma Hollanda, który po raz kolejny zaproponował jej wspólny obiad następnego dnia, ale musiała odmówić ze względu na dużą ilość pracy, jaką sobie zaplanowała, by nie musieć nadrabiać wszystkiego w niedzielę w domu. Aktor już jej nie odpisał, więc mogła spokojnie zapaść w głęboki, choć zapowiadał się krótki sen.

piątek, 27 listopada 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [7]

Powrót do pracy po trzech tygodniach siedzenia w domu jest równie męczący co powrót do pisania po trzech latach.

You're the one that I love

      Rozmawiali już bardziej swobodnie po tych wyznaniach. Oboje czuli, że dobrze się rozumieją i mają szansę naprawdę się zaprzyjaźnić. Spacerowali jeszcze przez jakiś czas, wciąż pogrążeni w rozmowie, kiedy nagle komórka Toma się rozdzwoniła. Odebrał, przepraszając Angelinę i przyłożył urządzenie do ucha. Wyglądało na to, że mama Hollanda martwiła się, gdzie jest jej syn, ale zapewnił ją, że już wracają.
     Wrócili do wejścia, gdzie czekał na nich Asher, gotów odwieźć ich do domu. Poinformował aktora, że już podwiózł jego rodziców i braci, więc zostali tylko oni. Holland zapewnił Angelinę, że najpierw podjadą do niej do domu, za co była wdzięczna, ponieważ nie miała ochoty czekać, aż Kevin po nią przyjedzie. Usadowili się więc w aucie i ruszyli.
     W samochodzie panowała cisza, ale nie dlatego, że nie wiedzieli, o czym jeszcze mogliby porozmawiać, ale dlatego, że każde było pogrążone we własnych myślach. Oboje musieli przemyśleć, na jakim etapie tak naprawdę się znajdują i co dalej z tym zrobić

*

     Następnego dnia Angelina miała głowę pełną przemyśleń, z którymi zupełnie nie mogła sobie poradzić. Z jednej strony wiedziała, że angażowanie się w nową relację z facetem, którego dopiero co poznała nie jest dobre i miała z tyłu głowy ostrzeżenia Roberta - zawsze powtarzał jej, że nie może obdarzać zaufaniem pierwszej lepszej osoby, bo skończy się to jak zwykle jej płaczem i złamanym sercem. Z drugiej strony natomiast wierzyła, że Tom nie jest byle kim i raczej nie pozwoliłby jej się załamać, gdyby w razie czego doszedł do wniosku, że przyjaźń z nią to nie jest coś, co mogłoby go uszczęśliwić.
     Westchnęła ciężko, a jej głowa opadła znowu na poduszki. Miała silną migrenę, która nie pozwoliła jej podnieść się z łóżka. Do tego wszystkie te myśli kłębiące się w głowie jeszcze bardziej potęgowały ból głowy do tego stopnia, że nie mogła wytrzymać. Zmusiła się jedynie, by wstać i nakarmić kota oraz zażyć tabletkę przeciwbólową.
     Nawet jeszcze nie odsłoniła rolet w oknach, żeby tylko choć jedne promień słońca nie wpadł do środka, bo chyba by skonała na miejscu. Dzisiaj zdecydowanie potrzebowała ciszy, spokoju i ciemności. Jak zwykle w przypadkach tej nieznośniej migreny, która ostatnio zdarzała jej się coraz częściej.
     Zapadła w krótką drzemkę, z której wyrwał ją dźwięk dzwonka. Cholera! Zapomniała wyłączyć tego cholernego dzwonka! Że też akurat dzisiaj, kiedy ma ochotę po prostu umrzeć, komuś przypomniało się o jej istnieniu!
     - Halo? - mruknęła do słuchawki, mając nadzieję, że to może jednak jakaś pomyłka i znowu będzie mogła przymknąć oczy.
     - Hej, Angie - powiedział wesoło Noah. - Jestem właśnie niedaleko twojego domu i pomyślałem, że wpadnę do Thora. Mam dla niego trochę przysmaków i karmy, mógłbym mu coś podrzucić? - zapytał, a jej serce zabiło mocniej. Nie była przygotowana na spotkanie z kimkolwiek, a co dopiero z Noah... ale przecież nie mogła mu odmówić odwiedzenia swojego pupila.
     - Tak, jasne, nie ma problemu - odpowiedziała. - Tylko strasznie boli mnie głowa, więc nie dzwoń do drzwi, zostawię je otwarte.
     Noah zapowiedział, że będzie za dziesięć minut i się rozłączył. Angelina w tym czasie przeszła do łazienki, by przynajmniej przemyć twarz zimną wodą i umyć zęby oraz sprawdzić czy wygląda w miarę okej i ku swojej uldze nie było tak źle. Była co prawda trupio blada i włosy miała w nieładzie, gdyż nawet ich jeszcze nie rozczesała po wczorajszej imprezie, ale prezentowała się porządnie w szarych spodniach od dresu i białej koszulce. Potem tylko zostało jej przekręcić zamek w drzwiach i z powrotem ułożyła się na kanapie pod kocem. Zdążyła przymknąć tylko na chwilę oczy, a już usłyszała otwierane drzwi i ciche kroki Noah do salonu.
     - Cześć - powiedział szeptem, nie chcąc jej przeszkadzać i przywitał się całusem w policzek. - Jak się czujesz? Znowu masz migrenę?
     - Hej, tak, nie wiem, co się dzieje - mruknęła. - Chyba to najgorszy ból głowy, jaki mnie kiedykolwiek spotkał. - Otworzyła oczy i serce zabiło jej dziesięć razy szybciej, gdy ujrzała jego lekki uśmiech i te brązowe tęczówki.
     - Potrzebujesz czegoś? Może podać ci wodę? Albo zrobić herbatę? Coś do jedzenia? - Urzekła ją jego uprzejmość i to, że tak się o nią troszczył, ale zdecydowanie odmówiła. Nie miała siły nic jeść ani pić. Chciała jedynie leżeć i czekać, aż ból da jej wreszcie odpocząć.
     - Wszystko mam, dziękuję - odpowiedziała słabym głosem, ciaśniej owijając się kocem. - Ale Thor jest na dworze, pewnie umiera z głodu, więc jakbyś mógł go nakarmić, byłabym bardzo wdzięczna.
     Noah od razu sprawdził czy kot faktycznie chodzi po ogrodzie i okazało się, że już czeka pod drzwiami. Z głośnym wyrazem niezadowolenia wmaszerował do salonu, ocierając się o nogi Noah. Chłopak wziął go na ręce i zaczął czule głaskać, co spotkało się z głośnym mruczeniem. Kiedy kocur miał dość czułości, Noah odstawił go na ziemię i ruszył do przedpokoju, gdzie wcześniej zostawił dla niego jedzenie. Angelina miała specjalną mini spiżarnię pod schodami, gdzie gromadziła zapasy karmy dla kota, więc tam też Noah zostawił to, co przywiózł. Od razu wziął też nieotwartą puszkę jedzenia, by nakarmić swojego ulubieńca.
     Kiedy Thor smacznie podjadał z miski, aktor przygotował dla Angeliny dzbanek soku z cytryną, który zostawił dla niej na stoliku, obok układając opakowanie tabletek przeciwbólowych. Z doświadczenia wiedział, że dziewczyna nie będzie miała siły, by podnieść się i choćby pójść do łazienki, więc zdecydował, że chociaż może w taki sposób jej ulży.
     Mimo, że się rozstali, wciąż się o nią martwił i ciągle mu na niej zależało, toteż nie mógł przejść obojętnie nad stanem jej zdrowia. Kiedy przygotował dla niej wszystko na stoliku, usiadł obok drzemiącej dziewczyny i pozwolił jej, by go objęła. Nie chciał zostawiać jej samej.
     Kiedy oboje zasnęli, nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Angelina tylko nakryła się kocem na głowę, więc Noah sięgnął po jej komórkę i odebrał, żeby tylko nie słyszeć już uporczywego dzwonienia.
     - Halo? - powiedział.
     - Ee... cześć - odezwał się męski głos. - Chyba się nie pomyliłem, to telefon Angeliny Russo, prawda?
     - Ach, tak - potwierdził Noah, zerkając na wyświetlacz. - Tom Holland, tak? - Dostrzegł, że Angelina wychyliła głowę spod koca i bezgłośnie spytała, po co dzwoni. - Angelina nie czuje się zbyt dobrze.
     - Jestem jej znajomym. Wszystko dobrze? Dzwonię, by spytać, jak podobało jej się wczorajsze przyjęcie i czy dzwoniła już do przedstawiciela którejś z organizacji.
     Noah powtórzył Angelinie, co usłyszał, a ona pokręciła tylko głową, dając mu do zrozumienia, by przekazał Tomowi, że nic z tych rzeczy nie zrobiła i że oddzwoni do niego, kiedy tylko poczuje się lepiej
     - Angelina prosi, by przekazać ci, że zajmie się tym jak tylko będzie mogła. Dzisiaj naprawdę się czuje nie najlepiej, ma migrenę, więc minie trochę czasu, zanim dojdzie do siebie. Ale dziękuje ci, że się martwisz.
     - Cóż, w takim razie życzę jej szybkiego powrotu do formy i czekam na telefon.
     Noah pożegnał się z Hollandem i przerwał połączenie. Od razu wyłączył dźwięki w komórce Angeliny i odłożył urządzenie na stolik.
     - Znasz Toma Hollanda, Spider-Mana i mnie o tym nie informujesz? - zapytał Noah z pretensją w głosie, ale niezbyt głośno. - I do tego masz z nim jakieś interesy?
     - Słucham? - mruknęła, nie za bardzo ogarniając, co właściwie przed chwilą usłyszała. Mało co do niej docierało, ale zdziwiła się, kiedy Tom do niej zatelefonował, Noah odebrał połączenie i jak gdyby nigdy nic rozmawiali o stanie jej zdrowia. Dodatkowo teraz były chłopak ma do niej pretensje o to, że nie powiedziała mu, iż zna Toma Hollanda. Chyba się przesłyszała.
      - Dzwoni do ciebie Spider-Man, z którym byłaś wczoraj na jakimś przyjęciu i nie chcesz z nim gadać, a on prosi, żebyś do niego oddzwoniła. Szaleństwo! - Widziała, że Noah był zachwycony jej znajomością z tym aktorem, chociaż w ogóle się tego nie spodziewała. Nawet liczyła na odrobinę zazdrości z jego strony, że nawiązuje znajomości z innymi mężczyznami, kiedy od ich rozstania minęły zaledwie dwa miesiące.
     - Myślałam, że raczej jesteś fanem Kapitana Ameryki - zauważyła. - Nigdy nic nie mówiłeś o Spider-Manie.
     - Bo nie wiedziałem, że go znasz!
     - Poznaliśmy się na premierze nowych Avengersów. Ty też tam zresztą byłeś. Trochę porozmawialiśmy, mamy ze sobą sporadyczny kontakt. Tom jest bardzo miły. - Opowiedziała mu pokrótce o przyjęciu z poprzedniego wieczora, a Noah wyraził swoją pochlebną opinię na temat jej przedsięwzięcia.
      Cieszyła się, że były chłopak, którego nadal darzyła głębokim uczuciem, pozytywnie wypowiada się na temat jej działań. Rozmawiali jeszcze na inne tematy, ale Angelina była już tak zmęczona, że w pewnym momencie po prostu usnęła. Noah jeszcze chwilę koło niej posiedział, ale w końcu musiał wychodzić. 

*

     Angelina obudziła się dopiero następnego dnia koło dziesiątej. Czuła się o wiele lepiej i była ogromnie wdzięczna Noah, że zostawił jej pod ręką wodę oraz tabletki przeciwbólowe, gdyż musiała z nich skorzystać jeszcze kilka razy. Wiedziała, że nie powinna zażywać ich w takiej ilości, ale tylko dzięki nim udało jej się pozbyć migreny. Od razu ruszyła do łazienki, by wziąć długi, gorący prysznic, który pozwolił jej odetchnąć i poczuć się naprawdę wypoczętą. Dodatkowo masaż głowy, jaki sobie zrobiła, odgonił całkowicie dyskomfort, który czuła, gdy wstała.
     Kiedy wyszła spod prysznica i wysuszyła włosy, narzuciła na siebie dżinsy i białą koszulkę. Nie chciała kolejnego dnia spędzić w rozciągniętych dresach. Zrobiła delikatny makijaż i wróciła do salonu, by nakarmić kota. Sama poczuła się głodna, ale poczekała aż Thor opróżni miskę i wypuściła go do ogrodu. Następnie zabrała torebkę, do której wrzuciła komórkę oraz portfel, wsunęła na nogi białe trampki i wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz.
     Zatrzymała auto przy swojej ulubionej knajpce, gdzie zawsze był dla niej wolny stolik i zamówiła na śniadanie jajecznicę oraz tosty, a do tego duży dzbanek gorącej, parującej kawy. Po posiłku poczuła się znacznie lepiej. Zamówiła kolejną kawę i zaczęła przeglądać komórkę. Zabrała ze sobą wizytówki fundacji, ale na razie nie miała ochoty, by rozmawiać z kimś o pracy, więc zdecydowała, że oddzwoni do Toma, jak obiecał mu Noah.
     - Wow, musiałaś mieć naprawdę ciężką migrenę, że oddzwaniasz dopiero teraz - powiedział od razu. Żadnego "cześć". Musiała zapamiętać, że Tom jest tak bezpośredni, że powitania nie są potrzebne. - Jak się czujesz? Mam nadzieję, że lepiej...
     - Tak, dziękuję. Zjadłam teraz śniadanie, to bardzo pomogło. Ale to miło, że się martwisz.
     - A z kim wczoraj rozmawiałem? Kto odebrał twój telefon? - zapytał, a ona przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jeszcze nie mówiła Tomowi, że ma z Noah bardzo dobry kontakt, że się przyjaźnią; nie była pewna, jak na to zareaguje.
     - To był Noah. Był u mnie wczoraj, wpadł w odwiedziny. - Powiedzenie prawdy było w tym przypadku najlepszym wyjściem.
     - Dobrze się złożyło, że akurat wpadł z wizytą - mruknął Holland. - Cieszę się, że już dobrze się czujesz - powtórzył. - Dzwoniłem, żeby zapytać, czy już przeglądałaś te wizytówki, które dostałaś, ale pewnie nie.
      - Nie, naprawdę nie byłam jeszcze w stanie. Obudziłam się dzisiaj z myślą, żeby tylko coś zjeść i skorzystać z wolnego dnia.
     - To może chciałabyś zjeść ze mną lunch? - zaproponował.
     Tym ją zaskoczył.
     Zupełnie się nie spodziewała takiego obrotu spraw. Widocznie Tom naprawdę chciał nawiązać z nią bliższą relację, zaprzyjaźnić się z nią, a ona - z przypływu pozytywnych emocji - nie potrafiła odpowiednio zareagować. Jej myśli nadal krążyły wokół Noah, który tak dobrze się nią wczoraj zaopiekował, możliwe, że poczuła, iż chciałaby znowu móc częściej spędzać z nim czas, ale dobrze zdawała sobie sprawę, że nie ma takiej opcji; że aktor był po prostu miły, bo taki już jest i nic więcej. Nic. A teraz Tom proponuje jej wspólny lunch... Nie miała innego wyjścia, nie chciała mieć innego wyjścia, więc się zgodziła.

     - Wyglądasz zupełnie inaczej w zwykłym stroju niż w jakiejś niesamowitej kreacji albo garniturze - powiedział na przywitanie, kiedy spotkali się przed restauracją, w której Tom zarezerwował dla nich stolik. Przywitali się całusem w policzek i szerokimi uśmiechami, co sprawiło, że serce Angeliny zabiło mocniej.
     - Ciebie też miło widzieć, ty też ładnie wyglądasz - odpowiedziała sarkastycznie. Ale tak naprawdę wyglądał dobrze w czarnej koszulce i czarnych spodniach. Kiedy wysiadał z samochodu, dostrzegła Ashera, któremu pomachała na przywitanie i czekała, aż Holland do niej podejdzie.
     - Nie powiedziałem, że nie wyglądasz ładnie, tylko inaczej - sprostował.
     Weszli do lokalu, gdzie od razu przywitał ich kelner ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Aktor podał swoje nazwisko, a on od razu poprowadził ich do stolika w głębi sali, pod oknem. Podał im menu, przedstawił ofertę lunchową, która była umieszczona w oddzielnej karcie i zapowiedział, że wróci za chwilę, by przyjąć zamówienie.
     Angelina co prawda całkiem niedawno zjadła spore śniadanie i nie była zbyt głodna, ale kiedy zobaczyła smakowite menu lunchowe, nie mogła przejść nad nim obojętnie. Gdy kelner wrócił, wyjmując z kieszeni notatnik i długopis, oboje byli gotowi, by złożyć zamówienie. Napoje zostały przyniesione już po paru minutach, gdy oni pogrążyli się w rozmowie.
     - Więc ty i Noah Centineo znowu jesteście razem? - zapytał aktor. Próbowała wyczuć w jego głosie nutę zaskoczenia lub uszczypliwości, ale nic takiego nie potrafiła odnaleźć. Tylko zaciekawienie.
     - Nie - odpowiedziała po chwili ciszy. - Przyjaźnimy się. To chyba nic złego.
     - Ależ nie mówię, że to coś złego. Nic z tych rzeczy. Jednak zaskoczyło mnie to, że odebrał, kiedy do ciebie zadzwoniłem.
     - Tak jak już mówiłam, Noah wpadł w odwiedziny. Przywiózł dla kota trochę jedzenia i tyle. Dotrzymał mi towarzystwa, troszczył się o mnie i wyszedł. Koniec historii. Nic się więcej nie wydarzyło.
     - Brzmiało to, jakbyś chciała, by jednak coś się wydarzyło - podsumował, patrząc na nią i próbując coś wyczytać z jej twarzy.
     - Ja też tak przez chwilę myślałam, ale nie. Nie chciałam. Dobrze było mieć z kim spędzić dzień na kanapie, kiedy tak naprawdę nie kontaktowałam, było miło, że wyręczył mnie i nakarmił kota oraz podał mi tabletki przeciwbólowe, a później zdrzemnęliśmy się razem na kanapie. Ale nic więcej. Było miło i tyle. A jeśli Noah chciałby powtórzyć taki dzień, bez bólu głowy, jako przyjaciele to myślę, że nie miałabym z tym problemu.
     Tom był gotów coś na to odpowiedzieć, ale kelner przyniósł już przystawki, więc się nie odezwał. Zabrał głos dopiero, gdy chłopak w białej koszuli się oddalił, życząc im smacznego.
     - Czyli spotykasz się z byłym facetem - podsumował.
     - Nie - zaprzeczyła ostro. - Nie wiem, skąd takie wnioski. To, że spędzamy razem czas, bo łączą nas wspólne wspomnienia i zainteresowania oraz przede wszystkim wspólny zwierzak, nie znaczy, że się znowu spotykamy.
     Oboje ich zaskoczył ton, jakim Angelina to powiedziała, ale dla niej samej wyraziła się jasno. Nie mogła pozwolić, by jej rozmówca coś opacznie zrozumiał. Bo przecież troska ze strony byłego chłopaka nie zawsze będzie znaczyć, że do siebie wrócili. W końcu byli ze sobą dwa lata, dużo przeszli i jasne było dla niej, że jeśli nie doszło między nimi do kłótni, to nadal będą przyjaciółmi. Zresztą, przerabiała tę kwestię już z Robertem i zwyczajnie nie chciało jej się tłumaczyć tego ponownie Tomowi.
     - Przepraszam za ostry ton - rzekła, kiedy po jej wypowiedzi nastąpiła krępująca cisza. - Nie chciałam, żeby zabrzmiało to, jakbym na ciebie krzyczała albo sugerowała, że wtrącasz się w nie swoje sprawy.
     - W sumie to trochę się tak jakby wtrącam - odpowiedział. - Ale w porządku, nie masz za co przepraszać, nie powinienem wypytywać.
     - Przestań, Tom - powiedziała stanowczo, z brzękiem odkładając widelec na talerz. - Nie lubię, kiedy ktoś najpierw o coś pyta, a kiedy druga osoba zwróci mu uwagę, że jest w błędzie, to od razu się obraża. Przyjaciele się tak nie zachowują. Pozwól, że ci przypomnę, skoro możliwe, że o tym zapomniałeś.
     - Strasznie się spinasz, Angie - zauważył aktor. - Kiedy rozmawialiśmy o twoim rozstaniu, wyglądało, jakbyś cierpiała, więc nie dziw się, że byłem zaskoczony, kiedy twój były facet odbiera twój telefon, bo jest z tobą w twoim domu. A kiedy pytam, co się stało, jak do tego doszło, mówisz, że spędziłaś z nim uroczy dzień pod kocykiem na kanapie i nie miałabyś oporów, żeby to powtórzyć. I jeśli spinasz się o to, że pomyślałem sobie, że znowu się z nim spotykasz, to jestem w szoku. Tak by pomyślała normalna osoba, nawet przyjaciel, skoro już jesteśmy na tym etapie. - Widać było, że Tom również się zirytował. Odłożył swój widelec na bok i pociągnął spory łyk wody ze szklanki. Unikał jej wzroku, wracając do jedzenia, a ona tylko na niego patrzyła, starając się wyczytać coś z wyrazu jego twarzy. Oprócz irytacji jednak nic nie dostrzegła.
     - Przepraszam - powiedziała tylko, ale brzmiało to bardzo szczerze.
     - W porządku.
     Wrócili do jedzenia w pełnej napięcia ciszy, ale atmosfera między nimi już nie była tak ciężka, jak wcześniej. Wyjaśnili sobie wszystko i oboje doszli do wniosku, że przesadzili. Angelina za bardzo się zirytowała, a Tom zbytnio naciskał. Mimo tego spięcia, oboje czuli, że dzięki temu nawet jeszcze się do siebie zbliżyli i pogłębili relację.
     Mimo tej ciszy, jaka między nimi zapanowała, kiedy kelner przyniósł danie główne, wrócili do rozmowy na jakieś błahe tematy i znowu zaczęli żartować. Po nieporozumieniu sprzed kilku minut nie było śladu, co oboje przyjęli z wielką ulgą. Dokończyli posiłek, podzielili się rachunkiem, gdyż Angelina stanowczo odmówiła, by to aktor za nią zapłacił i wyszli razem z restauracji. Asher już czekał na Toma, więc podeszła do jego samochodu, by wymienić uprzejmości z kierowcą, pożegnała się z oboma mężczyznami i ruszyła na parking do swojego auta.
     Była najedzona, ból głowy już jej nie męczył i teraz miała resztę dnia do swojej dyspozycji, by choć trochę ogarnąć swoje życie. 

czwartek, 26 listopada 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [6]

Pisanie idzie mi całkiem nieźle, pomysły też mam, jak na razie, ale teraz będę miała mniej czasu. Żywię nadzieję, że uda mi się skończyć to opowiadanie jak najszybciej.

You're the one that I love

      Tom zadzwonił do niej następnego dnia po południu, spodziewając się, że rano na pewno będzie odpoczywała po dwóch dniach ganiania po mieście z paczkami dla aktorów. Sam odpakował swojego iPada od razu po tym, jak odjechała i zaczął przeglądać zawartość. Plakaty promujące najnowszy film o Avengersach powaliły go na kolana, a kiedy tylko zaczął czytać skrypt, nie mógł się od niego oderwać. Najchętniej od razu wrzuciłby zdjęcie nowego plakatu na Instagram, ale pamiętał, że nie może tego zrobić. Już od jakiegoś czasu wszyscy, z którymi współpracował, krytykowali go za to, że zbyt wcześnie ujawnia niektóre wątki filmów, w których zdarzyło mu się zagrać.
     Angelina odebrała po chwili zmęczonym głosem, a on od razu przeszedł do rzeczy, starając się zapomnieć o sytuacji, jaka się wydarzyła między nimi poprzedniego dnia. Opowiedział dziewczynie pokrótce o ich fundacji, która zbiera na swojej stronie internetowej mniejsze organizacje charytatywne zasługujące na większy rozgłos. Wydarzenie, na które ją zaprosił, to przyjęcie dla przedstawicieli podobnych organizacji, którzy zgłaszają chęć otrzymania pomocy w rozpowszechnieniu ich aktywności dobroczynnej. Angelinę zaprosił na to przyjęcie, gdyż jest znaną osobistością, wyraziła chęć w zaistnieniu pośród organizacji dobroczynnych i to byłaby dobra okazja, by znaleźć kogoś do współpracy. Angelina miała na początku trochę wątpliwości; być może nie będzie to dobrze wyglądało, kiedy pojawi się na takim przyjęciu tylko po to, by się pokazać i znaleźć kogoś, komu miałaby pomóc. Tom zapewnił dziewczynę, że odkąd ich rodzinna organizacja zaczęła działać, sporo wpływowych osób brało udział w podobnych przyjęciach właśnie po to, by móc nawiązać współpracę z którąś fundacją.
     Po tych zapewnieniach ze strony aktora, Angelina zgodziła się na zaproszenie. Przyjęcie miało odbyć się w przyszłym tygodniu w sobotę. 
     - Mam przyjść z osobą towarzyszącą, czy mogę liczyć na twoje towarzystwo? - zapytała, chcąc trochę rozładować atmosferę po wczorajszym nieporozumieniu.
     - Będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz chciała zostać moją osobą towarzyszącą - odpowiedział, na co głośno się zaśmiała, a następnie potwierdziła, że chętnie mu potowarzyszy.
     Po skończonej rozmowie z Tomem poddała analizie ich wymianę zdań.
     Tom zaprosił ją na przyjęcie. Dlaczego?
     Przecież wspomniała mu o tym, że chciałaby w przyszłości wspomagać działalność jakiejś organizacji charytatywnej. To byłaby idealna okazja ku temu, bo Tom właśnie czymś takim się zajmował. 
     Gdyby nagle zadzwoniła do jakiejś organizacji, przedstawiła się i powiedziała, że chce wpłacić jakąś niesamowitą kwotę na ich konto, prasa na pewno nie przeszłaby nad tym obojętnie i od razu nagłośniłaby sprawę, do czego absolutnie nie chciała doprowadzić. 
     Udział w przyjęciu, które zorganizuje Tom wraz z rodziną znacznie lepiej będzie wyglądało, bo wyjdzie na to, że raczej wspiera coś, za czym stoi inna sławna osoba. 
     Kolejne pytanie: zapytała Toma czy ma przyjść z kimś, czy raczej on jej będzie towarzyszył, na co odpowiedział, że wolałby, by to ona wystąpiła w roli jego osoby towarzyszącej.
     I znowu taki obrót spraw wyjdzie znacznie lepiej niż gdyby przyszła na takie przyjęcie z kimś innym. Może zaprosiłaby Noah? Nie! Odrzuciła od razu tę myśl. Nie chciała na razie nigdzie go zapraszać, jeśli postawili na relacje przyjacielskie. 
     Ale czy Tom z nią flirtował? Trochę tak to wyglądało. Dlaczego to robił?
     Zaśmiała się w duchu.
     Analizowała w głowie to, dlaczego jakiś facet mógł się nią zainteresować i trochę z nią poflirtował. A może Tom rzeczywiście liczył na jej wsparcie w fundacji? Była znaną i wpływową osobą. Miała dużo znajomości, które mogła wykorzystać do promowania jego organizacji i strony internetowej. To zarówno dla niego, jak i dla niej samej było bardzo korzystne.
     Nie było już sensu więcej tego analizować. Postanowiła więcej o tym nie myśleć, tylko cieszyć się, że będzie mogła wziąć udział w imprezie.

*

     Wbrew swoim oczekiwaniom, Angelina nie stresowała się przed przyjęciem Hollanda. Spokojnie wybrała prostą sukienkę koktajlową przed kolano z rękawami, odkrytymi plecami w bladoróżowym kolorze, a do tego beżowe szpilki. Włosy uczesała w wysokiego koka, by dodatkowo uwydatnić plecy i smukłą szyję przyozdobioną delikatnym naszyjnikiem z białego złota. Nie sądziła, by taki strój wywołał jakieś kontrowersje z tego względu, że sukienka miała odkryte plecy. Miała przecież dwadzieścia dwa lata, nie będzie się ubierać na każdą okazję w małą czarną, która będzie pasowała do wszystkiego. To nie był też pogrzeb, by stawiać na ciemne kolory. Nawet jeśli ktoś miałby zwrócić jej uwagę, że ma nieodpowiedni strój, zawsze będzie mogła opuścić towarzystwo.
     Nigdy nie przejmowała się dziennikarzami, którzy mogliby zrobić jej jakieś niekorzystnie zdjęcie. Od kiedy przestała przyjmować zlecenia fotomodelki od różnych modowych magazynów i postawiła bardziej na pomaganie swojemu ojcu przy filmach, rzadko kiedy udzielała wywiadów. Dziennikarze raczej odpuścili sobie wywiady z nią, kiedy kilka razy im odmówiła. Zamieszanie wywołało nawiązanie współpracy z wytwórnią Marvela i jej pomoc przy angażowaniu aktorów do ich filmów oraz pomoc przy wyborze obsady do poszczególnych produkcji. Nie można było określić jej konkretnego stanowiska, bo, jak dało się zauważyć, mogła być nawet kurierem, jeśli tego właśnie wymagała sytuacja. Określała się raczej jako celebrytka ze znajomościami, niż fotomodelka czy ktoś inny. Tak naprawdę sama nie wiedziała, co tak naprawdę w życiu robi. 
     Może po dzisiejszym przyjęciu zaangażuje się bardziej w działalność charytatywną i nawiąże z kimś współpracę na dłużej?

     Tom przyjechał po nią punktualnie o piątej po południu, kiedy jedyne, co musiała zrobić, to nakarmić Thora. Otworzyła drzwi i wpuściła aktora do domu, jednocześnie odganiając od siebie wygłodniałego kota.
     - Chyba nie jadł od miesięcy - skomentował Tom, kiedy zwierzak rzucił się na miskę z jedzeniem. 
     - Zaledwie dwie godziny wcześniej dostał obiad - zaśmiała się. - Już jestem gotowa. Umyję ręce i możemy iść.
     W samochodzie siedzieli obok siebie, a za kierownicą Asher, kierowca Toma, który przywitał się z Angeliną szerokim uśmiechem.
     - Miło panienkę poznać - powiedział przez ramię, kiedy usadowiła się na siedzeniu pasażera. - Gdybym był młodszy na pewno chętnie bym się z panienką umówił.
     - Bardzo dziękuję i pana również bardzo miło poznać - odpowiedziała uprzejmie i zachichotała. Asher był starszym mężczyzną, raczej po pięćdziesiątce. 
     Holland nie musiał mówić mu, dokąd ma jechać, Asher znał drogę. Podczas podróży rzucał czasami zabawnymi żartami, co dawało bardzo miłą atmosferę. Starszy mężczyzna wyraził swoje zadowolenie na temat organizacji Hollandów, bo bardzo popierał tego typu przedsięwzięcia. Opowiedział pokrótce swoją historię, że jako dziecko nie miał szczęśliwego życia z ojcem alkoholikiem i matką, która zaharowywała się w dwóch pracach i która żyła dzięki zapomogom od różnych fundacji. Asher był dobrym przyjacielem ojca Toma; ten zaproponował mu pracę u siebie, by podwoził jego synów na spektakle teatralne, do szkoły i tak się stało, że został ich rodzinnym kierowcą, wykonując swoją rolę kilkanaście lat. 
     Na miejscu nie było zbyt dużo ludzi, Angelina domyśliła się, że to dlatego, iż Tom, jako organizator, musiał zjawić się odpowiednio wcześniej. Przyjęcie miało się odbyć w Terrace On The Park, więc Angelina spodziewała się sporo gości, jak na takie miejsce. W środku ustawiono kilkanaście okrągłych stołów, a wokół nich kilkanaście krzeseł. Zauważyła piękne kwiatowe dekoracje i podium przed wielkim ekranem. Zwróciła uwagę na sufit z pięknym żyrandolem i żałowała, że nie udało jej się odwiedzić tego miejsca wcześniej.
     - Jak tu pięknie - powiedziała rozglądając się z zaciekawieniem. 
     - Co roku urządzamy tutaj to przyjęcie i co roku każdy gość się zachwyca - odrzekł z szerokim uśmiechem. Cieszył się, że jej się podobało. - Ty też wyglądasz naprawdę super.
     - Dziękuję - odparła. - Nie przesadziłam z kolorem? Trochę nie byłam pewna, czy to oficjalne spotkanie i powinnam postawić na ciemniejsze kolory...
     - Nie, zdecydowanie dobrze wybrałaś - powiedział pospiesznie. - Chociaż nie znam się na modzie, to muszę powiedzieć, że bardzo ci pasuje taki krój sukienki - dodał. 
     - Wow - skomentowała. - Nie spodziewałam się...
     Oboje zaśmiali się na jej słowa. 
     Tom zaprowadził Angelinę do podium, przy którym stał Harry, brat Toma, mocujący się z mikrofonem, którego nie potrafił podłączyć. Bracia Toma zdecydowali się sami zorganizować sprzęt nagłaśniający i sami podłączyć mikrofony, co nie szło im za dobrze. Tom skarcił brata za to, że go nie posłuchał i nie wynajął odpowiedniej ekipy, ale ten tylko go uciszył. Angelina przysłuchiwała się ich przekomarzaniom z uśmiechem, starając się nie wtrącać, bo i tak nie miała za dużo do dodania, gdyż nie znała się na tego typu rzeczach, mimo, iż czasami spędzała całe dnie na planie filmowym, obserwując pracę innych ludzi.
     W międzyczasie podeszli do nich pozostali bracia Holland - Paddy oraz Sam.  Harry i Sam byli bliźniakami i rzeczywiście byli do siebie bardzo podobni, ale Paddy wcale nie odchodził wyglądem od braci. Jak dla niej młodsi bracia Toma wyglądali tak samo. 
     Po przedstawieniu Angeliny braciom, Tom wrócił do pomagania Harry'emu przy mikrofonach i po kilkunastu minutach udało im się wszystko podpiąć tak, że już nie musieli się o nic martwić. Tom przedstawił Russo także swoim rodzicom, którzy czekali w wejściu na pierwszych gości. Cała rodzina Hollandów przyjęła ją niesamowicie ciepło, jakby była częścią ich rodziny, co wywarło na niej naprawdę ogromne wrażenie. Kiedy czasem słyszała o różnych celebrytach, że są bardzo mili i przyjacielscy, niekiedy w rzeczywistości byli zupełnym tego przeciwieństwem. Tutaj było inaczej. Każde określenie rodziny Hollandów mianem serdecznej i przyjacielskiej było zgodne z prawdą w stu procentach. 
     - Bardzo się cieszymy, że zgodziłaś się towarzyszyć Tomowi na naszym przyjęciu - powiedziała Nicola, mama Toma. - On zawsze tak się stresuje podczas przemowy i w trakcie wywiadów z tymi dziennikarzami, że twoje wsparcie na pewno dobrze na niego wpłynie. 
     - Będę się starać, jak tylko będę mogła najlepiej - zapewniła, nie dając po sobie poznać, jak bardzo zdziwiona jest jej komentarzem. Mówiła jakby Angelina miała odegrać rolę jego dziewczyny. 

*

     Pierwsi goście zaczęli się pojawiać koło szóstej po południu, a za nimi następni. Nie było czasu na rozmowę z Tomem, gdyż ten zajmował się witaniem gości i usadzaniem ich na miejscach, pomagali mu rodzice oraz bracia, więc Angelina tak naprawdę nie miała za dużo do roboty. Obserwowała, jacy ludzie zostali zaproszeni na przyjęcie i rozpoznała kilka znanych osób, które od razu do niej podeszły. Każdemu odpowiadała, że ona również otrzymała zaproszenie oraz, podobnie jak oni - ma szansę nawiązać znaczącą współpracę z którąś z organizacji. Czuła się jak ryba w wodzie, mogąc przebywać w gronie celebrytów, tak samo zadając im dociekliwe pytania, jakie ona sama słyszała od innych. 
     Kiedy przyszła pora na wygłoszenie przemówienia przez Toma, Nicola popatrzyła na Angelinę z szerokim uśmiechem. Tom podziękował w kilku słowach za przybycie, pokrótce opowiedział o ich organizacji i przedstawił głównych prezesów fundacji, które wspierali. Później ci prezesi po kolei opowiadali o swoich działaniach i o tym, jak wielkie wsparcie otrzymali właśnie dzięki organizacji The Brothers Trust. Każdy z nich otrzymał ogromne oklaski w podziękowaniu za ich działania. 
     Po tych krótkich, aczkolwiek pełnych emocji przemowach, sala wypełniła się muzyką, sączącą się z głośników. Do Angeliny podszedł przystojny brunet w dwuczęściowym garniturze i białej koszuli, który najwidoczniej ją rozpoznał. Ona miała jednak pustkę w głowie, nigdy wcześniej go nie widziała. 
     - Angelina Russo - powiedział, chwytając jej dłoń. Podniósł ją do ust i złożył na niej delikatny pocałunek, co zrobiło na niej spore wrażenie. - Jason McLaren.
     - Bardzo miło mi cię poznać, Jason - odpowiedziała, cofając dłoń.
     - Najpiękniejsza fotomodelka magazynów dla kobiet - rzekł, nie przestając się uśmiechać. - Ja jestem dziennikarzem z New York Times. W sumie to raczej wolnym strzelcem, który szuka odpowiedniego tematu na artykuł do tak poważnej gazety. Mógłbym ci zadać kilka pytań?
     Słowo "dziennikarz" od razu nie spodobało się Angelinie. Była pewna, że uda jej się dzisiaj mimo wszystko, uniknąć wywiadów, bo to nie ona była tego wieczoru najważniejsza.
     - Myślę, że to nie jest odpowiednia pora - odparła, szukając wzrokiem Toma. Miała nadzieję, że jeśli nie on, to ktoś inny ją uratuje. 
     - Z kim dzisiaj przyszłaś? Zostałaś zaproszona przez któregoś z członków rodziny Holland? - Jason zadawał milion pytań na minutę, a ona z każdą chwilą czuła, że zaraz wpadnie w panikę, jeśli nikt do niej nie podejdzie. Nienawidziła takich sytuacji, kiedy nie była przygotowana na zadawane jej pytania. Tom nie dał jej wskazówek co do tego, co powinna mówić dziennikarzom, gdy zapytają ją o to, z kim dzisiaj przyszła. 
     - Och, tutaj jesteś! - usłyszała za sobą głos i od razu poczuła przypływ ulgi. - Szukałem cię. Witaj, Jason - powiedział Tom i wyciągnął dłoń do dziennikarza, drugą kładąc jej na plecach, dając tym samym znak, że ją wspiera i teraz już wszystko będzie w porządku. - Angelina przyszła ze mną. Wyraziła chęć wsparcia jednej z organizacji, więc zaproponowałem jej, by przyszła na przyjęcie. A teraz pozwól, że ją zabiorę. - Obdarzył Jasona uśmiechem i odprowadził ją kawałek, mając nadzieję, że tamten ich nie usłyszy. 
     - Jak mogłeś mnie tak zostawić? - jęknęła Angelina, rozglądając się na boki. - Nie powiedziałeś mi, co mam im mówić w takich sytuacjach. A poza tym, twoja mama mówiła, że strasznie się denerwujesz podczas wystąpień i spotkań z dziennikarzami, ale teraz nieźle ci poszło. - Ze zdenerwowania buzia jej się nie zamykała.
     - Przepraszam - powiedział, trochę wyższym tonem, by ją uciszyć. - Od teraz trzymaj się blisko mnie, bo będę rozmawiał z prezesami. Będę mógł cię im przedstawić, a ty później zadecydujesz, z którym z nich nawiążesz współpracę.
     Przeszli po wypełnionej gośćmi sali, a Tom co chwila zatrzymywał się i kogoś jej przedstawiał. Poznawał ją z prezesami wszystkich fundacji, którzy przybyli na przyjęcie, a ona uważnie słuchała, jak opowiadają o swoich przedsięwzięciach. Dostała także ogromną ilość wizytówek, które upychała w małej torebce, zapewniając, że wkrótce do każdego z nich się odezwie, jeśli będzie chciała podjąć z kimś współpracę.
     Wieczór zleciał jej błyskawicznie i nawet się nie obejrzała, a było już grubo po północy i prawie wszyscy goście opuścili przyjęcie, a obsługa zaczęła sprzątać stoliki.
     - Nawet nie wiem, kiedy to zleciało - powiedziała do Toma. Muzyka także przestała grać i wreszcie zrobiło się trochę ciszej i spokojniej.
     - Tak to jest, kiedy masz tak dobre towarzystwo - zaśmiał się Holland.
     - No tak, rzeczywiście - odparła, również się śmiejąc. - Ja chyba też będę się zbierać - powiedziała. Nie była pewna, czy Tom nadal potrzebuje jej towarzystwa, więc zdecydowała, że lepiej będzie już iść.
     - No co ty! - odpowiedział niemal natychmiast. - Chyba żartujesz! Nie po to cię zaprosiłem, żebyś wychodziła z innymi gośćmi. - Chwycił ją za rękę i pociągnął do jednego ze stolików. - Umieram z głodu i nie mów mi, że ty coś jadłaś.
     Miał rację. Nie tknęła absolutnie niczego, odkąd tu przyszła i była tak głodna, że z chęcią zjadłaby choćby plasterek sera. Posłusznie udała się z Tomem i usiedli przy stoliku. Aktor od razu zaczął nakładać sobie na talerz niewyobrażalną ilość sałatki z krewetkami, po czym polał ją dużą ilością sosu cezar. Angelina patrzyła na jego talerz trochę zdegustowana, ale też rozbawiona, bo nie była pewna, czy sama zmieściłaby aż taką ilość jedzenia na raz. Nic jednak nie powiedziała, tylko nałożyła sobie porcję sałatki z kurczakiem.
     - Przeczytałeś skrypt? - zagadnęła.
     - Tak - odpowiedział. - A przynajmniej to, co mi przysłali. - Na widok jej zdziwionej miny, dodał: - Och, ty pewnie nic nie wiesz - zaśmiał się. - Odkąd przy kręceniu "Wojny bohaterów" i "Wojny bez granic" za dużo się wygadałem podczas wywiadów, dostaję scenariusze dość... ograniczone. Zawierając w sumie tylko moje kwestie, czasem się zdarzy, że jest coś nie mojego, ale gównie to skrypty dla mnie są bardzo krótkie. Myślałem, że skoro zajmowałaś się pakowaniem ich, to wiesz, co dostanę.
     - Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, dla kogo co pakowałam - przyznała szczerze. - Nie sądziłam, że aż tak źle cię potraktują - dodała.
     - Ależ ja się tym kompletnie nie przejmuję - powiedział od razu. - A nawet się cieszę, bo nic nie wiem, a później trafia się taka niespodzianka, że nie mogę wyjść z podziwu. A z drugiej strony, to ja naprawdę nie potrafię trzymać języka za zębami, kiedy chodzi o takie rzeczy.
     - To teraz mnie zaskoczyłeś - wyznała szczerze. - Ale mam nadzieję, że mimo tych ograniczeń w scenariuszu, jesteś zadowolony?
     - Jasne! - Powiedział to tak entuzjastycznie i z takim szczerym uśmiechem, że Angelina nie miała wątpliwości co do tego, że nie kłamie.
     - Musisz być naprawdę wielkim fanem Marvela - zauważyła.
     - Od dziecka uwielbiam ich komiksy - odpowiedział, przeżuwając kolejną porcję sałatki. - No i moim ulubionym bohaterem zawsze był Spider-Man, więc to, że wcielam się w jego postać, jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nigdy bym nie pomyślał, że będę grał rolę, w którą wcielałem się jako dziecko.
     - Zatem gratuluję ci spełnienia marzenia z dzieciństwa. - Posłała mu ciepły uśmiech. Miło było porozmawiać z Tomem o czymś innym niż jej problemy sercowe albo rola posłańca. Wcześniej trochę się od niego dystansowała, ale teraz miała wrażenie  że znają się od bardzo dawna; że to jej długo niewidziany przyjaciel, z którym wiele ją łączyło. Mogli teraz w spokoju zjeść tę późną kolację i rozmawiać na tematy, które wcześniej jej nawet nie interesowały, a teraz wydawały jej się całkiem ciekawe.
     - Więcej nie zmieszczę - westchnął głośno Tom, gładząc się po idealnie płaskim brzuchu. Pochłonął chyba dwie ogromne porcje sałatki, kiedy Angelina nie skończyła jeszcze swojej, a i tak była najedzona. 
     - Nie skomentuję tego, ile jedzenia w siebie wcisnąłeś - odpowiedziała. - Obstawiam, że zwykle możesz zjeść co najmniej dwie pizze, jedna po drugiej.
     - Nie przesadzajmy - zaśmiał się. - Dwie to zdecydowanie za dużo.
     Rozmawiali o wszystkim i o niczym do późna, a obsługa w tym czasie zdążyła już wszystko dokładnie posprzątać. Postanowili im nie przeszkadzać, więc Tom zaprosił jeszcze Angelinę na krótki spacer wokół budynku, by na własne oczy mogła zobaczyć, w jak pięknej okolicy się znajdowali. 
     - Nie mogę się napatrzeć, jak jest tutaj bajecznie - zachwycała się. - Za dnia na pewno też robi ogromne wrażenie, ale o tej porze... brak mi słów. Pewnie zapraszałeś tutaj każdą dziewczynę, a ona wpadała ci w ramiona, obyś tylko zabierał ją tutaj każdej nocy.
     - Szczerze mówiąc, to jesteś pierwszą kobietą, z jaką tutaj przyszedłem - odpowiedział, a ona, nie wiedzieć czemu, poczuła, że to naprawdę szczere wyznanie. - Ale cieszę się, że mogłem Ci pokazać to miejsce. 
     - Jesteś raczej bezpośredni, prawda? - stwierdziła. - Nie każdy facet potrafi powiedzieć to, co ma na myśli, a ty nie masz z tym problemu. 
     - Myślę, że mówienie prawdy i szczerość to dobre nawyki. Nawet, jeśli  prawda jest niewygodna, albo niekorzystna dla którejś ze stron. - Angelina tylko pokiwała głową, na znak, że się z nim zgadza. - Ty raczej jesteś bezpośrednią, a czasami tak oschła i zimna, że strach się do ciebie odezwać.
     - Słucham? - zdziwiła się nie na żarty. Kilka razy słyszała od Noah oraz od Roberta, że nie ma drugiej tak szczerej do bólu osoby, jak ona, ale nigdy nikt nie powiedział jej, że się jej boi. Tom musiał przesadzać, była o tym całkowicie przekonana. 
     - Mówię tylko, jakie mam wrażenie. 
     - W takim razie proszę, żebyś jakoś rozwinął tę myśl, bo to bardzo interesujące, co sobie o mnie myślisz.
     Tom zaśmiał się nerwowo i przez chwilę chciał cofnąć to, co powiedział, ponieważ bał się jej reakcji. Może wkurzy się na niego, obrazi i ucieknie? Może dojdzie do wniosku, że ma ją za jakąś wariatkę i powie mu, że ma spadać? Albo jeszcze coś gorszego, czego nawet nie potrafił sobie teraz wyobrazić. Na pewno istniało kilka możliwości tego, jak Angelina zareaguje na jego szczerość. Ale też przecież przed sekundą powiedziała, a raczej tak wyczytał z jej wypowiedzi, że jego szczerość w stosunku do niej jest mile widziana. A może tylko ją źle zrozumiał? Tom nadal wahał się nad podjęciem decyzji, kiedy Russo zatrzymała się naprzeciw niego i patrzyła mu w oczy z wyczekiwaniem i jednocześnie zaciekawieniem.
     - Chodzi mi o twoje ostatnie odwiedziny - zaczął. - Kiedy cię zobaczyłem, od razu wyczułem ten dystans, który utworzyłaś i mur, jaki wybudowałaś w ciągu tych tygodni, kiedy się nie widzieliśmy. Na tej imprezie, gdy się poznaliśmy, przy Robercie zachowywałaś się zupełnie inaczej niż w moim domu. To było jednocześnie dziwne, smutne, ale też niesamowite, jak wielką barierę utworzyłaś między nami. - Zamilkł na chwilę, próbując coś wyczytać z wyrazu jej twarzy, ale nic nie udało mu się osiągnąć. Jego towarzyszka nadal patrzyła na niego i czekała na dalsze słowa. Minę miała bez wyrazu. - Nie żebym oczekiwał, że po pierwszym spotkaniu będziemy przyjaciółmi, ale kiedy spotkaliśmy się ponownie, oczekiwałem z twojej strony choćby minimalnego poczucia ciepła. Byłaś bardzo zdystansowana. Ale już pomijam tę naszą rozmowę o nieporozumieniu, że według mnie, powinienem się odezwać. Bo to już zamknięty temat.
     Angelinę zamurowało, to było właściwe słowo, które mogłoby opisać, jak się czuła w tamtym momencie. Nie bardzo wiedziała, co powinna odpowiedzieć aktorowi, który po tak krótkim okresie znajomości, tak trafnie ją ocenił. Bo powiedział i zauważył to wszystko po zaledwie dwóch spotkaniach. Bo miał całkowitą rację.
     W przeszłości miała dużo złych doświadczeń i znajomości, które nadwyrężyły jej umiejętności w nawiązywaniu kontaktów. Bardzo ciężko było jej kogokolwiek obdarzyć zaufaniem. Fałszywi przyjaciele wykorzystali ją nie raz, więc postanowiła od tamtej pory nie ufać już nikomu, żeby kolejny raz nie obudzić się z płaczem po straconej przyjaźni. Po długim czasie to Noah i Robert postarali się na odbudowanie jej chęci do poznawania innych ludzi, ale pragnienie dystansowania się od nich wciąż w niej było. Owszem, starała się to ukrywać, ale jak widać, nie przed wszystkimi się mogło udać.
     - Ja natomiast jestem pod wrażeniem, że to zauważyłeś - rzekła po namyśle. - Ale nie potrafię ci tego wyjaśnić. Po prostu... - zawahała się, nie mając pewności, jak ująć w słowa to, co przychodziło jej do głowy w tym momencie. - Taka już jestem. Trzymam na dystans wszystkich, bez wyjątku, chyba, że poczuję, że są inni niż ci wszyscy, których do tej pory spotkałam na swojej drodze. - Domyśliła się jego kolejnego pytania, więc postanowiła od razu na nie odpowiedzieć. - Na tej imprezie to tak naprawdę Robert był odpowiedzialny za nasze spotkanie. Wyżaliłam ci się, bo po pierwsze byłam już trochę pijana, a po drugie, zrobiłeś na mnie dobre pierwsze wrażenie. I sama sobie dziwiłam się, że rozmawiałam z tobą tak swobodnie.
     - To dlaczego byłaś taka zdystansowana?
     - Doszłam do wniosku, że tak będzie lepiej. Tak naprawdę się nie znamy, mimo, że tak dużo o mnie wiesz, teraz ja dowiedziałam się już co nieco o tobie. Pomyślałam, że nie ma co spodziewać się, że znajdę w tobie przyjaciela, skoro tak trudno jest mi nawiązać nowe znajomości. - Powiedziała już chyba wszystko, co myślała, ale nie była pewna, czy Tom zrozumiał to, co chciała mu przekazać. Teraz ona czekała w napięciu na jego reakcję.
     - Czyli wolałaś się odciąć niż postawić na bliższe poznanie. Czy tak? - Odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała jego słowa. Tak, zdecydowanie dobrze zrozumiał. - Dziwię się, że od razu z miejsca mnie skreśliłaś i założyłaś, że nie chcesz spróbować się ze mną zaprzyjaźnić. Chyba powinno mi być przykro - powiedział, a Angelina spojrzała na niego zaskoczona. - Ale dobrze cię rozumiem, bo mówisz to wszystko, a ja jakbym słuchał o sobie. Naprawdę - potwierdził dodatkowo, kiedy dziewczyna wciąż wpatrywała się w niego z szokiem wymalowanym na twarzy. - Nie potrafię nawiązywać nowych znajomości, choć po moim zachowaniu może się wydawać inaczej. Bardzo dużo mówię, kiedy jestem zdenerwowany albo coś wywoła na mnie pozytywne wrażenie. Ale żeby tak podejść do kogoś i powiedzieć "cześć, jak się masz, ja jestem Tom, a ty?", to nie, zdecydowanie nie. Jestem tak samo zdystansowany jak ty.
     Angelina była tak zdziwiona jego wyznaniem, że przez dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywała. Nigdy by nie pomyślała, że ten chłopak, z którym rozmawiała dopiero kilka razy, dopiero zaczęła go poznawać, jest bardzo do niej podobny. I w tym momencie zapragnęła się z nim zaprzyjaźnić, bo miała pewność, że ten mężczyzna jej nie zawiedzie.

sobota, 21 listopada 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [5]

Wychodzi na to, że żeby nie zostawić tego opowiadania niedokończonego i nie mieć żadnego postoju w pisaniu, muszę skończyć tę historię w ciągu tygodnia. Mam nadzieję, że mi się uda. Od razu biorę się do pracy.

You're the one that I love

      Kiedy reszta iPadów doarła do biura i została odpowiednio zaopatrzona oraz zapakowana, a do nich dołączone odpowiednie materiały, można było wreszcie zacząć dostarczać paczki do aktorów. Po wpadce, jaką zaliczyli miesiąc wcześniej, Anthony i Joe doszli do wniosku, że rozwożeniem skryptów nie będą zajmować się kurierzy, tylko odpowiednio do tego wyznaczone osoby z wytwórni. Oprócz odbioru osobistego pakunków z iPadami i materiałami, aktorzy będą musieli podpisać kilka dokumentów, więc obaj reżyserzy postawili na pełen profesjonalizm.
     Rozwożeniem przesyłek do aktorów odgrywających główne role miała zająć się Angelina Russo, która nie była za bardzo zachwycona, kiedy została o tym poinformowana. Swoje niezadowolenie wyraziła od razu, kiedy weszła do biura ojca.
     - Nie jestem kurierem - powiedziała.
     - Kochanie... - zaczął Anthony. - Wiesz przecież, że obaj z Joe mamy do ciebie ogromne zaufanie i obaj podjęliśmy tę decyzję.
     - Dokładnie, Angie - potwierdził Joe. - Po tej akcji z iPadami chcemy mieć pewność, że skrypty dotrą do aktorów na czas. 
     - A nie pomyśleliście, że mam inne plany? - zapytała i od razu zrozumiała, że to głupie, bo pewnie nawet nie brali tego pod uwagę. Jeśli chciała w przyszłości być tak ważną i znaną osobą jak jej ojciec, powinna przystać na bycie kurierem przez jeden dzień. - Nieważne - mruknęła tylko i opuściła biuro. 
     Amelia przekazała jej pełną listę osób, które miała odwiedzić następnego dnia i wcale nie było to kilka nazwisk i adresów. 
     - Nie martw się - powiedziała sekretarka. - Ja też zostałam do tego przydzielona przez Joe - poinformowała, co nieco pocieszyło Angelinę. Wiedziała, że Amelia i tak większość swojego czasu spędzała za biurkiem, pracując po kilkanaście godzin dziennie i rzadko kiedy mogła pozwolić sobie na dzień wolnego. - Podzielimy się po połowie. Nazwisk jest sześćdziesiąt. Ty weźmiesz tych do litery K, a ja resztę. - Podała jej listę, na której znalazły się adresy osób, do których miała dostarczyć paczki. - Ja mam na przykład Marka Ruffalo i Michelle Pfeiffer, ale ty za to masz Samuela L. Jackson'a i Scarlett Johannson.
     - Ale mnie pocieszyłaś - mruknęła. - Dobrze, że chociaż dałaś mi Roberta Downey Jr'a, to mój dobry przyjaciel. - Przejrzała listę i od razu mogła stwierdzić, że wszystko zajmie jej co najmniej dwa dni. Po piętnaście osób na dzień. - Kto by pomyślał, że będę robić za kuriera.
     Razem z Amelią udały się do magazynu, z którego pobrały wszystkie zapakowane paczki. Całe szczęście, że ktoś pomyślał o tym, by ułożyć je alfabetycznie, więc łatwo było je rozdzielić, choć nie zapomniały, by wszystko sprawdzić po raz kolejny. Obie zapakowały swoje paczki do bagażników samochodów z niemałym trudem, ale na szczęście wszystko się zmieściło, toteż nie będzie trzeba wracać do biura po to, co zostało. 
     Pod koniec poprzedniego tygodnia Amelia osobiście zadzwoniła pod każdy z sześćdziesięciu numerów aktorów, do który trzeba dostarczyć skrypty i uprzejmie poprosiła, żeby każdy z nich danego dnia był przygotowany na to, że zjawi się w ich posiadłości osoba, która dostarczy paczkę. Prosiła również o to, by pozostać w ten dzień w domu, gdyż będzie potrzebnych kilka podpisów, więc paczkę trzeba będzie odebrać osobiście. Nie mówiła, kto będzie to wszystko dostarczał, bo tego nie wiedziała, toteż pewnie każdy z nich będzie oczekiwał kuriera. 
     Dziewczyny uzgodniły, że najlepszą godziną na rozpoczęcie pracy będzie dziewiąta rano, więc tak też się umówiły, że każda z nich wyruszy w trasę o tej porze. Aby nie zrobić bałaganu w paczkach, a tym samym utrzymać porządek na liście, miały udawać się do każdego z aktorów w kolejności alfabetycznej. 
     Gdy wszystko było ustalone, obie udały się do domów, aby odpocząć przed tym trudnym kolejnym dniem.

*

     Pierwszy dzień bycia kurierem zapowiadał się dość ciekawie. Miała odwiedzić między innymi Bradley'a Cooper'a, Benedicta Cumberbatch'a, a także Roberta Downey Jr'a. Jej przyjaciel był przedostatni na dzisiejszej liście, ale postanowiła przełożyć go na koniec, by móc spędzić z nim więcej czasu. 
     Obudziła się o siódmej rano, by zjeść porządne śniadanie, nakarmić Thora oraz wziąć szybki prysznic. Ubrała się w czarny garnitur ze zwężanymi spodniami, białą koszulę z kołnierzem oraz czarne szpilki. Miała nadzieję, że nogi nie odpadną jej po całym dniu chodzenia, ale przecież musiała się prezentować nienagannie, skoro miała odwiedzić tego dnia tyle sławnych osób. 
     Z większością z nich miała już styczność, przynajmniej telefoniczną, ponieważ kiedy jej ojciec i wuj zastanawiali się nad obsadą do innych filmów, ona musiała czasami dzwonić do aktorów, ich agentów i umawiać na spotkania. Każdy z nich był bardzo miły podczas tych telefonicznych rozmów, więc miała nadzieję, że w rzeczywistości również tacy są. 
     Wyjęła z bagażnika swojego porche paczki, które miała dostarczyć następnego dnia, zostawiając tylko piętnaście. Sprawdziła jeszcze raz czy są ułożone alfabetycznie, zamknęła bagażnik i wsiadła za kierownicę. Wstukała w GPS adres pierwszej osoby, Josha Brolina, który wcielał się w postać Thanosa i ruszyła w trasę.

*

     Każdej osobie mówiła ten sam tekst, który z każdym kolejnym przystankiem już ją nudził: cześć, jestem Angelina Russo, mam dla pana (imię i nazwisko aktora) paczkę od Anthony'ego i Joe Russo ze skryptem do nowego filmu "Avengers: End Game". A ponieważ potrzebuję kilku podpisów, paczkę musi odebrać osobiście. 
     Do tego uśmiech numer pięć z tych uprzejmych, ale niezbyt szerokich. 
     Cała rozmowa z aktorami trwała maksymalnie dziesięć minut. Każdy z nich był uprzejmy, z radością odbierali przesyłki i dziękowali, że zjawiła się sama córka reżysera, a nie - jak się spodziewali i jak było poprzednio - zwykły kurier. Częstowano ją kawą, herbatą, drinkami, ale uprzejmie odmawiała i prosiła jedynie o szklankę wody, by nie wyjść na niegrzeczną. 
     Nie mogła doczekać się wizyty u Roberta, którą zapowiedziała mu poprzedniego dnia, uprzedzając go, że to właśnie ona dostarczy mu przesyłkę. Aktor bardzo się ucieszył i od razu zdecydował, że zjedzą razem obiad, który przygotuje Susan. 
     Po wizycie u Chrisa Evansa, czyli Kapitana Ameryki udała się do domu swojego przyjaciela. Było już po szóstej po południu, więc zamiast obiadu u Downey Jr'a, mieli zjeść równie smaczną kolację.

*

     - Jesteś pewnie wykończona - powiedziała Susan, kiedy po kolacji cała trójka zajęła miejsca na kanapie przed telewizorem z kubkami gorącej herbaty. 
     - Zdecydowanie - odrzekła. - Ale jestem wam naprawdę wdzięczna za zaproszenie na kolację. 
     - Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ojciec i wuj kazali ci rozwozić te wszystkie paczki - powiedział Robert. - Aż tak wielki problem powstał przez to, że ktoś nie dopilnował tego zamówienia na iPady?
     - Wiesz, z jednej strony go rozumiem, bo to naprawdę ważny film, bardzo dużo czasu i pracy na to poświęcił. Scenariusz był przygotowywany jeszcze przed premierą poprzedniej części. Ale z drugiej, to też zakrawa na paranoję - mruknęła Angelina. - Pocieszam się tylko tym, że Amelia mi pomaga, bo wzięła na siebie połowę nazwisk z listy i nie muszę robić tego wszystkiego sama.
     - Jeśli chcesz, mogę pomóc ci w rozwożeniu reszty paczek - zaproponował Robert. - Na pewno pójdzie nam obojgu szybciej.
     - Dziękuję, Rob, ale nie ma potrzeby - uśmiechnęła się uprzejmie. - To by nie było sprawiedliwe w stosunku do Amelii. Dzisiejszy dzień był co prawda męczący, ale dałam radę, więc myślę, że jutro też nie będzie z tym problemu. Jednak jeszcze raz dziękuję za propozycję.

*

     Do domu dotarła dopiero późnym wieczorem, na kanapie u Robeta i Susan było jej naprawdę wygodnie i nie miała ochoty ruszać się stamtąd ani na krok. Jednak obowiązki wzywały. Musiała odpocząć przed kolejnym ciężkim dniem.
     Obudziła się podobnie, koło siódmej. Postawiła tego dnia na ciemnozielony garnitur, biały top bez rękawów i czarne szpilki, zapakowała paczki do bagażnika i ruszyła w trasę, wstukując adres Jona Favreau, filmowego Happy'ego Hogana. 
     Dzisiaj również wszyscy byli przemili i chętnie wdawali się z nią w krótkie pogawędki i dziękowała za drinki, kawę herbatę, prosząc jedynie o szklankę wody. Kiedy wyjeżdżała z podjazdu Toma Hiddelston'a i wpisywała kolejny adres, zerkając na nazwisko aktora, zawahała się. Tom Holland. Spider-Man. 
     Zapomniała o nim.
     Przez chwilę zastanawiała się czy sobie go nie odpuścić, nie zostawić na koniec, żeby móc choć przez moment porozmawiać z aktorem, ale w równie krótkim czasie odrzuciła tę myśl. Nie będzie przecież marnować czasu na faceta, z którym rozmawiała tylko raz, co prawda o dość istotnych sprawach, ale czy warto się przejmować? Odpowiedziała sobie: nie. 
     Postanowiła zagrać rolę profesjonalnej i całkowicie obojętnej córki reżysera. Nie ma czasu na uczucia. Będzie chłodna i zdystansowana. Tak, to najlepsze wyjście.
     Po piętnastu minutach była na miejscu i dzwoniła do drzwi domu Toma Hollanda. Otworzył zupełnie kto inny, pewnie jego młodszy brat.
     - Cześć - przywitała się z uśmiechem.
     - Cześć - odpowiedział. - Słucham?
     - Mam przesyłkę dla Toma Hollanda od Anthony'ego Russo. Czy jest w domu? - zapytała. 
     - Ach, tak, jasne. - Otworzył szerzej drzwi, by ją wpuścić. - Zapraszam. - Angelina przekroczyła próg i weszła do środka. - Jestem Harry, młodszy brat Toma - wyciągnął rękę, a ona ją uścisnęła. 
     - Angelina Russo. Córka Anthony'ego.
     - Wow - mruknął. - Nie spodziewaliśmy się ciebie tylko raczej kuriera. Tom nic nie mówił, że paczkę dostarczy ktoś inny niż pracownik dpd.
     - Jestem zaskoczona, podobnie jak wy - powiedziała Angelina. - Dowiedziałam się o nowej roli przedwczoraj.
     Harry zaprosił ją do salonu, pytając, czego chciałaby się napić, a ona poprosiła o wodę. W tym czasie młodszy Holland zawołał Toma. 
     - Robimy sobie dzisiaj dzień filmowy i nie ruszamy się z kanapy, więc wybacz ten bałagan. - Harry podał dziewczynie szklankę z napojem, a ona pociągnęła łyk. W tym samym momencie w salonie zjawił się Tom. Włosy miał w kompletnym nieładzie, co dawało uroczy efekt, a ubrany był w czarne spodnie od dresu i białą luźną koszulkę. Mimo tego codziennego stroju, Angelina musiała przyznać, że wyglądał bardzo przystojnie. 
     Tom stanął jak wryty, kiedy ją ujrzał. Podobnie jak Harry, sądził, że skrypt dostarczy zwykły kurier, a nie ona. W jednej chwili zakręciło mu się w głowie i poczuł, że się czerwieni. Widzieli się prawie dwa miesiące wcześniej, a on w tym czasie nawet do niej nie zadzwonił, nie napisał wiadomości. Nic. Zachował się jak kompletny dupek. Jak palant! A ona stała teraz przed nim w ciemnozielonym garniturze, w szpilkach i wyglądała bardzo seksownie. Włosy ułożyła w niedbały kok, który dodatkowo sprawiał, że pewnie większość facetów odwracała się za nią na ulicy. Tom też na pewno by się za nią odwrócił...
     - Cześć, Tom - powiedziała, wyciągając do niego rękę, którą z wahaniem uścisnął. - Mam dla ciebie przesyłkę od Anthony'ego i Joe.
     - Eee... cześć... jasne. Siadaj! - jąkał się. Zupełnie nie wiedział, co mógłby jej powiedzieć. W międzyczasie Harry się ulotnił, by nie przeszkadzać im w rozmowie, za co był mu teraz ogromnie wdzięczny, ale jednocześnie chciał go zabić, bo nie miał pojęcia, jak pokierować rozmowę z tą kobietą. - Nie spodziewałem się ciebie.
     - Słyszę to od każdego, któremu dostarczam te paczki - zaśmiała się. - Poproszę cię o kilka podpisów. - Podała mu kilka dokumentów na podkładce i zaczęła wyjaśniać, o co chodzi kiedy zamierzał składać podpisy na poszczególnych kartkach. - Pierwszy dotyczy tego, że otrzymałeś skrypt. Drugi, że jesteś zobowiązany nie rozpowszechniać w żadnej formie tego skryptu. Robić zdjęć, przepisywać, nagrywać i tak dalej. Kolejny to potwierdzenie otrzymania całej tej paczki. W środku znajdują się najnowsze plakaty promujące film, kolejne pouczenie, by nie rozpowszechniać nic, co masz na iPadzie. A dalej, że w razie, gdyby iPad nie działał, kiedy będziesz próbował go włączyć albo cokolwiek by się z nim stało, niezwłocznie poinformujesz o tym mnie. W środku jest też wizytówka z moim numerem telefonu, właśnie po to, by zgłosić jakieś usterki urządzenia. 
     Skończyła mówić i patrzyła jak Tom czyta pobieżnie i podpisuje dokumenty, które mu podsuwała. Tom - podobnie jak inni - spytał, dlaczego to ona zajmuje się rozwożeniem skryptów, a ona - podobnie jak innym - opowiedziała mu tę samą historię, co pozostałym. Po przekazaniu Hollandowi paczki, Angelina wstała i podziękowała za wodę.
     - Odprowadzę cię - powiedział szybko, kiedy oznajmiła, że musi jeszcze rozwieźć pięć paczek. Udał się za nią do drzwi.
     - Do zobaczenia, Tom - powiedziała i przeszła przez próg. W jednej chwili aktor zebrał się na odwagę i wyszedł za nią, zamykając za sobą drzwi.
     - Angelina, poczekaj! - Podszedł do niej, kiedy otwierała drzwi samochodu. - Jeśli chodzi o naszą ostatnią rozmowę, to... - zawahał się. Wiedziała, że trudno mu o tym mówić i właśnie dlatego milczała. W książkach i filmach zawsze było tak, że w przypadku, kiedy mężczyzna chciał porozmawiać o niewygodnej sytuacji w relacji tych dwojga, kobieta przychodziła mu z pomocą, mówiąc, że nic się nie stało, nie ma o czym mówić i inne takie. Ale ona postanowiła milczeć i czekać, aż Tom wreszcie powie coś sensownego. Nie oczekiwała od niego nie wiadomo czego, była jedynie ciekawa, co ma do powiedzenia. - Przepraszam, że się nie odzywałem. Głupio wyszło. - Patrzyła na niego z zimną obojętnością. Nie była na niego zła. Przecież nie oczekiwała od niego, że będzie się interesował jej życiem, że po jednym spotkaniu nawiąże się między nimi jakaś niesamowita więź. - Ale nie wiedziałem, co miałbym powiedzieć...
     - Wcale nie oczekiwałam od ciebie, że napiszesz czy zadzwonisz - powiedziała tylko.
     Uderzyła go jej zimna obojętność. Patrzył na nią zdziwiony, a ona odwzajemniła spojrzenie tych czekoladowych oczu.
     - Sądziłem, że... - zaczął, ale mu przerwała.
     - Posłuchaj. Kiedy żaliłam ci się na temat swojego rozstania z chłopakiem, nie robiłam tego z myślą, że będziesz mi współczuł albo, nie wiem... zakochasz się we mnie i w geście pocieszenia będziesz starał się o moje względy. To byłby szczyt głupoty. Opowiedziałam ci o tym, bo chciałam. Bo wiedziałam, że mnie nie ocenisz, jakby to zrobił Robert. Nic od ciebie nie chciałam w zamian. 
     - Um... okej - mruknął. - W takim razie...
     - Nie mów tylko, że mnie źle zrozumiałeś - prychnęła. - To jeszcze głupsze od tego, że pomyślałeś, iż czegoś od ciebie oczekiwałam. 
     Aktor był w takim szoku, było mu tak wstyd, że nie wiedział już, co mógłby powiedzieć. Więc po prostu milczał.
     - Widzę jaki jesteś zmieszany - powiedziała po chwili, dotykając jego ramienia. Trochę jej go było szkoda, ale przecież to nie ona sobie coś ubzdurała. - Nie przejmuj się. Mówię poważnie - dodała. - Nic takiego się przecież nie stało.
     - Jest mi wstyd - powiedział.
     Uśmiechnęła się do niego, chcąc dodać mu otuchy i pokazać, że naprawdę wszystko z nimi jest w porządku. Spojrzał na nią nieśmiało i również posłał jej uśmiech. 
     - Do zobaczenia, Tom - powiedziała, kiedy wsiadła do samochodu. 
     - Poczekaj chwilę - rzekł pospiesznie, gdy do głowy wpadł mu pomysł. - Razem z rodziną wspieramy organizacje charytatywne i kilka razy do roku organizujemy akcję, która pozwala wypromować je trochę, by więcej ludzi się o nich dowiedziało. Pomyślałem, że może chciałabyś wpaść na przyjęcie i zobaczyć, jak to wszystko działa... Bo ostatnio wspominałaś, że chciałabyś się zaangażować w coś podobnego.
     Zaskoczyła ją ta propozycja, ale starała się tego nie pokazać.
     - Jasne, bardzo chętnie. Masz moją wizytówkę, więc możesz zadzwonić do mnie jutro i wszystko mi dokładnie opisać? Dzisiaj nie mam za bardzo na to czasu.
     Tom obiecał, że zadzwoni.
     Angelina odjechała z jego podjazdu uśmiechając się pod nosem.

piątek, 20 listopada 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [4]

Czuję, że naprawdę dobrze mi idzie pisanie tego opowiadania.

You're the ona that I love

 Miesiąc później

     Angelina podeszła do stolika, który zajęty był już przez starszego mężczyznę. Widać, że na kogoś czekał, ponieważ co jakiś czas spoglądał przez okno i rozglądał się po ulicy. Dzisiaj kawiarnia nie była jakoś specjalnie oblegana, więc mógł wybrać najodpowiedniejszy dla nich stolik w głębi lokalu przy oknie. Ubrany jak zwykle elegancko, w szary garnitur, ciemną koszulę i nieodłączne okulary, rozsiadł się wygodnie w fotelu i popijał kawę, nadrabiając zaległości mailowe. 
     - Cześć, Rob! - Angelina poklepała go po ramieniu, na co Downey Jr wstał i przytulił ją mocno. - Wreszcie mamy chwilę, żeby porozmawiać - powiedziała i zajęła miejsce naprzeciwko. Od razu podeszła do nich młoda kelnerka i przyjęła od dziewczyny zamówienie na karmelową latte. 
     - Mów szybko, co u ciebie, nie rozmawialiśmy od wieków - ponaglił ją aktor ze śmiechem. 
     - Przecież dzwoniłeś zaledwie dwa dni temu! Ale w porządku, co chcesz wiedzieć? - zapytała. 
     Kelnerka przyniosła zamówienie, spytała, czy potrzebują czegoś jeszcze, ale oni na nic więcej się nie zdecydowali, więc odeszła, zerkając ukradkiem na Roberta i uśmiechając się lekko. Aktor odwzajemnił jej spojrzenie oraz uśmiech, na co ona się zaczerwieniła.
     - Widzisz jak działam na kobiety? - zapytał, pochylając się w kierunku swojej towarzyszki, żeby tamta go nie usłyszała. Angelina pokiwała twierdząco głową i roześmiała się cicho. - Przede wszystkim chciałbym wiedzieć, jak stoją sprawy z Noah.
     Russo zastanowiła się chwilę; musiała trochę uporządkować ten chaos w głowie, który przez ostatnich kilka dni nie pozwalał jej się na niczym skupić. 
     - Rozmawiamy ze sobą, to chyba pierwsza rzecz, jaką powinnam ci powiedzieć. - Robert zakrztusił się kawą, więc musiała odczekać chwilę, póki się nie opamięta, i kontynuowała: - Od tamtej wiadomości, którą wysłał mi tego dnia po imprezie, minęło chyba dwa tygodnie, kiedy zadzwonił. Powiedział, że jest gotów, żeby porozmawiać ze mną o tym, co dalej z nami. Tak, wiem - powiedziała, widząc minę rozmówcy. - Powiedzieliśmy już sobie, że nasz związek nie ma sensu, ale wspólnie doszliśmy do wniosku, ze powinniśmy przegadać to jeszcze raz. Przyjechał do mnie, bo też stęsknił się za kotem. No i pogadaliśmy.
     Angelina opowiedziała rozmowę, którą odbyła z byłym chłopakiem; Noah wyznał, że swoimi słowami naprawdę go zraniła, gdyż nigdy nie przyszłoby mu do głowy, aby kiedykolwiek, z kimkolwiek ją zdradzić i powtórzył, że stracił przez to do niej zaufanie. Angelina natomiast przeprosiła go za to po raz kolejny, ale znowu przyznała, że nie umiałaby nie być zazdrosną o kogoś, kto ma taką pracę, a nie inną. Nie kłócili się, rozmawiali normalnie, jak przyjaciele i z takim zamiarem - bycia przyjaciółmi - rozstali się. 
     - Nie wiem, czy to dobry pomysł - podsumował Robert, kiedy Angelina skończyła mówić. - Przyjaźnić się z byłym facetem. To się raczej nie uda.
     - Dlaczego tak uważasz? - zdziwiła się. - Przecież jak ze sobą byliśmy, to również się przyjaźniliśmy... tylko bardziej.
     - Chciałaś powiedzieć "friends with benefits"
     - Nie! - podniosła lekko głos. - Ty nie jesteś dla swojej żony przyjacielem?
     - Ja jestem dla niej przyjacielem, kochankiem - wyliczał na palcach - mężem... ale dobrze, mniejsza już o to, jak określacie siebie w waszej relacji. Ale musisz być pewna, że chcesz przyjaźnić się z facetem, z którym byłaś w związku przez tyle czasu. 
     - Sugerujesz, że to kiepski pomysł? - zapytała, naprawdę zmartwiona. Kiedy rozmawiała o tym z Noah to wyjście z sytuacji brzmiało całkiem nieźle. - Bo wydaje mi się, że właśnie to chcesz powiedzieć. 
     - Hmm... - zastanowił się chwilę. - Niezupełnie. Chodzi mi o to, że super, iż chcecie dalej się przyjaźnić z Noah, ale na twoim miejscu nie rzucałbym mu się od razu w ramiona. Wiesz o co mi chodzi? - zapytał, a ona spojrzała na niego z zaciekawieniem. Nie, nie bardzo wiedziała. - Zdaję sobie sprawę z tego, że ty nie masz wielu przyjaciół, bo ciężko ci jest zaufać drugiej osobie. Przez to możesz za bardzo zaangażować się w taką relację. Dobrze, że nie otaczasz się ludźmi i nie nazywasz ich przyjaciółmi, bo wielu z nich pewnie chciałoby wyciągnąć z tego jakieś korzyści. Nie mówię, że Noah tak właśnie będzie postępował... tylko... nie chcę, żebyś znowu cierpiała, kiedy za bardzo się zaangażujesz.
     Angelina zastanowiła się przez chwilę nad słowami Roberta, musiała je sobie przeanalizować w głowie, żeby nie zrozumieć ich źle. 
     - Czyli twoim zdaniem mogłabym się znowu w nim zakochać i przechodzić drugi raz przez to samo? - zapytała, na co aktor skinął twierdząco głową. W duchu ucieszył się, że dziewczyna go zrozumiała. - Chyba masz rację...
     - Ale też nie zrywaj z nim kontaktu całkowicie - zauważył. - Bo to też nie byłoby mądre posunięcie. Według mnie powinniście utrzymać tę relację na stopniu koleżeńskim, beż żadnych wariactw. 
     Russo tak bardzo cieszyła się, że będzie mogła w końcu porozmawiać o tym wszystkim z Robertem, że jak przyszło co do czego, i jak usłyszała jego pogląd, nad którym nie musiał się długo zastanawiać, pomyślała, że to wcale nie było takie trudne. Mogła sama dojść do takich przemyśleń. Ale przecież od tego miała przyjaciół takich jak Robert, żeby jej pomagać, prawda?

*

     Następnego dnia Angelina pojawiła się w biurze swojego ojca i wuja - Anthony'ego i Joe Russo, żeby pomóc im zażegnać kryzys, który niespodziewanie pojawił się przy okazji przygotowań do produkcji nowego filmu.
     - Czy ja dobrze zrozumiałem? - usłyszała podniesiony głos ojca, kiedy przekroczyła próg biura. Wcześniej odbiła się swoją kartą na wejściu i została wpuszczona przez uprzejmego ochroniarza, którego imienia nie znała, ale zawsze wymieniała z nim uśmiechy, kiedy tylko pojawiała się w budynku. - Możesz mi to powtórzyć, Amelio? 
     - Chodzi o to, Anthony... że... eee... - jąkała się. Musiało stać się coś naprawdę poważnego, że ojciec tak się zdenerwował. - No bo... eee...
     - Dzień dobry - przywitała się wesoło Angelina, zamykając za sobą drzwi. Widać było, że Amelia odetchnęła z ulgą, pewna, że przy córce pan Russo nie będzie na nią krzyczał. A może nawet uda jej się wyjść z tego obronną ręką. - Chyba przyszłam nie w porę. Co się stało?
     Anthony spojrzał na sekretarkę, czekając aż ta dokończy swoją kulawą wypowiedź.
     - Przygotowujemy się do kolejnej części filmu o Avengersach. Mamy już skrypty dla aktorów i w przyszłym tygodniu mieliśmy zacząć rozwozić je kurierem. Tylko nie dojechały nam iPady... Anthony zdenerwował się z tego powodu, bo bardzo chciał jak najszybciej zacząć zdjęcia do filmu...
     - No właśnie - westchnął. - Zdenerwował się - powtórzył za nią. - Jestem cholernie wkurzony, bo ktoś nie dopilnował, żeby te urządzenia dotarły do nas na czas! Żeby można było włożyć karty pamięci i uczyć się tekstów! I ty przychodzisz do mnie z tym problemem, bo myślisz, że mogę coś z tym zrobić, ale to ty powinnaś załatwić, ponieważ od tego właśnie jesteś, Amelio!
     Był naprawdę zły.
     Nawet Angelina nie mogła nic z tym zrobić, bo też trochę rozumiała ojca. Ktoś nie dopilnował zamówienia na iPady, przez co wszystko stało w miejscu. Zawsze współpracowali z Apple, którzy dostarczali wszystkie urządzenia na czas, tym razem zostało to przeoczone, więc stali w miejscu przez kilka następnych dni, co automatycznie wszystko przesuwało.
     - Tato, jestem pewna, że razem z Amelią dowiemy się, co poszło nie tak i jak najszybciej to załatwimy - zapewniła ojca. - Teraz możesz iść do swojego gabinetu i przyniesiemy ci kawę. Czy Joe też jest u ciebie? - Skinięcie głową, bez żadnego komentarza oznaczało, że Anthony nadal był wściekły, ale zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, trochę go uspokoiły. - To jemu też przyniesiemy, a później wyskoczcie sobie na lunch.
     Russo zniknął za drzwiami, a Angelina poleciła Amelii, by zamówiła kawę dla Anthony'ego i Joe, którą miał przynieść i dostarczyć na górę Kevin. 
     - Dobra, kto nawalił? - zapytała Angelina. 
     - Ktoś z zaopatrzenia. Pomylili daty, a kiedy mieli poprawić okazało się, że zamówienie nie zostało zmienione, tylko kompletnie anulowane. Trzeba zrobić wszystko od nowa. Nie mam pojęcia, jak mamy sprowadzić pięćset iPadów od Apple'a na jutro, żeby jeszcze je spakować, włożyć tam karty pamięci ze skryptem, zapakować do paczki najnowsze plakaty i wytyczne... No i jeszcze powiadomić aktorów, żeby danego dnia byli dostępni w domu, bo kurierzy będą rozwozić paczki. - Załamana Amelia siedziała w fotelu, trzymając się za głowę. 
     Naprawdę nieciekawa sytuacja, zwłaszcza, że jeszcze ona dostała burę od reżysera przez to, że ktoś inny nie dopilnował swojego zadania. Ale niestety zawsze tak było, że osobie, która jest najbliżej szefa, dostaje się najwięcej. Nie tyle pochlebstw, co porządnej reprymendy. 
     - Wykręć mi, proszę, numer do Apple'a - rozkazała Angelina, siadając na drugim fotelu za biurkiem Amelii. Zdjęła czarną marynarkę, zostając w białej koszuli i czarnych eleganckich spodniach i również czarnych szpilkach. - Spróbujemy coś wykombinować.

*

     Córka reżysera rozmawiała z osobą odpowiedzialną za zamówienia w firmie Apple, próbując wyjaśnić, że zaszła pomyłka, ktoś z ich wytwórni nie dopilnował czegoś, z czego zrobił się naprawdę duży problem, a ona próbowała jakoś wszystko połączyć. Całe szczęście, że nazwisko Russo i wytwórnia Marvel podziałała na osobę po drugiej stronie linii i udało się zamówić pięćset pięćdziesiąt iPadów na koniec przyszłego tygodnia. Sto przyjedzie jeszcze tego samego dnia wieczorem, ponieważ mają jeszcze tyle wolnych, a reszta w późniejszym terminie, więc będą mogli nawet delikatnie przyspieszyć pakowanie wszystkiego do paczek i rozpocząć wysyłkę do aktorów. 
     Angelina podziękowała wylewnie i zapewniła, że wytwórnia na pewno się odwdzięczy, kiedy tylko będzie to możliwe i zakończyła połączenie. 
     - Udało się - wysapała, zagłębiając się w fotelu i zsuwając szpilki z nóg, by rozprostować palce.
     - Naprawdę?! - wykrzyknęła Amelia. - Boże, nie wiem, jak mam ci dziękować! - uścisnęła Angelinę i patrzyła na nią jak na boginię. - Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale jestem ci winna obiad. 
     - Możemy pójść od razu, bo umieram z głodu.

*

     Po obiedzie obie kobiety wróciły do biura. Angelina poprosiła Amelię o to, by dowiedziała się, kto nie dopilnował zamówienia na iPady, co dziewczynie udało się zrobić w ciągu kolejnych piętnastu minut. Russo osobiście udała się do odpowiedzialnego za to człowieka i udzieliła mu nagany, za niedopełnienie obowiązków. Mężczyzna przepraszał, prawie płakał, ale ona była nieugięta. Zapewniła go, że ma szczęście, że z miejsca nie został zwolniony, a co zrobiłby jej ojciec, gdyż był taki wściekły, że niemal rzucał przedmiotami. Wiedziała, że była to prawda, gdyż z Anthony'm nie ma żartów, kiedy chodzi o jego filmy i jego aktorów. Joe był bardziej opanowany, ale on zajmował się raczej składaniem wszystkiego do kupy, Anthony zapewniał aktorów i pilnował, żeby skrypty dla nich dochodziły na czas.
     Angelina postanowiła poczekać w biurze na zamówione iPady i osobiście dopilnować, żeby wszystkie zostały rozpakowane, a karty pamięci zainstalowane. Trzeba było też sprawdzić czy na pewno wszystkie działają, bo gdyby któryś był uszkodzony, nie sprawdzony i dotarłby do aktora, ten mógłby uznać to jako żart, a nawet zrezygnować z roli. To, co prawda, zdarzało się bardzo rzadko, sama nie znała takiego przypadku, ale wiedziała, że niektóre gwiazdy pewnych rzeczy nie potrafią zrozumieć.
     Zamówione urządzenia dojechały po piątej po południu, biuro w tym czasie opustoszało i została sama z Amelią oraz Kevinem, którego poprosiła o pomoc. We trójkę mieli rozpakować każdą paczkę, włożyć do stu iPadów karty pamięci, sprawdzić czy wszystko działa jak należy, po czym zapakować do specjalnego etui, które przyjechało w zestawie i odłożyć na stolik przy biurku Amelii. Czekało ich naprawdę dużo pracy.

czwartek, 19 listopada 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [3]

Siedzenie w domu, kiedy to moje miejsce pracy zostało zamknięte z powodu obostrzeń, ma swoje plusy i minusy. Do plusów zdecydowanie mogę zaliczyć to, że mam przypływ motywacji do pisania; minusem jest jednak zbyt późne wstawanie i poczucie, że marnuję swój dzień, budząc się o 10:00 czy 11:00.

You're the one that I love

   - Szczerze mówiąc, nie wiem, co powiedzieć - odezwał się Holland, widząc, że Angelina oczekuje od niego jakiegoś komentarza. - Tak na świeżo chyba nie umiem skomentować tego obiektywnie...
     - No to skomentuj nieobiektywnie, jeśli łaska - powiedziała trochę zła. Na siebie, że spodziewała się jakiejś reakcji, sama nawet nie wiedziała jakiej; na niego, że sam z siebie nie powiedział nic, co mogłoby jakoś jej pomóc w poradzeniu sobie z sytuacją. 
     - Nie bądź zła - poprosił. - Pamiętaj, że jestem facetem, myślę inaczej niż ty. A myślę, że trochę cię poniosło z podejrzeniami, że twój facet zaraz rzuci się na inną laskę, bo w swojej pracy na planie filmowym, ma odegrać scenę pocałunku. Z drugiej jednak strony - dodał szybko, kiedy zobaczył, że Angelina chce coś powiedzieć. - Z drugiej strony, nie dziwię się, że takie podejrzenia wysnułaś, bo praca aktora jest trudna. Wiem po sobie. Jeśli masz odegrać scenę, w której całujesz się z piękną kobietą, to wiadomo, że zawsze coś może między wami zaiskrzyć.
     - Ale mnie pocieszyłeś - mruknęła. 
     - Chyba nie oczekiwałaś pocieszenia, a obiektywnej opinii. Taką ci dałem.
     - Wiem - przyznała. 
     Zapadła między nimi cisza, w której każde z nich myślało o tych słowach, które przed chwilą padły. Angelina wierzyła, że Tom mówi szczerze, przecież nie miał powodów do tego, by ją okłamywać, nie wyniósłby z tego żadnych korzyści. Chociaż się praktycznie nie znali, ona opowiedziała mu o swoim rozstaniu, a aktor wyraził tylko swoją opinię, na której jej przecież zależało. Robert, jeśliby był na jego miejscu, na pewno pomstowałby na Noah, chcąc pocieszyć Angelinę w sposób, przez który czułaby się jeszcze gorzej, bo krytykowałby mężczyznę, którego darzyła ogromnym uczuciem. Dziewczyna wiedziała, że Noah nie zdradziłby jej ani z Laną, ani z inną kobietą. Była tego pewna. Jednak nie mogła powstrzymać się wtedy od osądu, powiedziała to, co myślała i wyszło z tego jedno wielkie rozczarowanie. 
     Po tych kilku dniach, które spędziła na płaczu w poduszkę, doszła do wniosku, że razem z Noah dobrze postąpili, kończąc ten związek. Ani on, ani ona, nie byliby w stanie dalej żyć ze sobą, obok siebie, w tym samym domu, nie mając gdzieś z tyłu głowy tej kłótni, którą spowodowała. 
     Teraz doszła do tego, że nie potrafiłaby się związać z aktorem. Nie, jeśli nie pogodziłaby się z jego pracą.
     Tom natomiast rozważał w głowie cały ten absurd kłótni, do której doszło między Angeliną i jej facetem. Ona popełniła wielki błąd, że zarzuciła mu zdolność do zdrady, nie powinna tego robić, bo efektem tego - jak się sama przekonała - będzie brak zaufania do niej z jego strony. Czyżby była na tyle głupia, że nie przemyślała tego, co mu powiedziała? A może miała inne, przykre doświadczenia z mężczyznami, którzy źle ją potraktowali, przez co i ona źle traktowała Noah? Nie chciał już jej więcej wypytywać, widział, jaka jest zmęczona po imprezie i załamana z powodu rozstania z chłopakiem.
     - Spróbuj się teraz przespać - powiedział w końcu, nie poruszając na razie tematu, który mógłby ich poróżnić. Lepiej nie robić tego po alkoholu. - Możemy przejść na kanapę, jeśli już ci lepiej.
     Skinęła głową, po czym przeszli do salonu. 
     Na powrót ułożyli się na kanapie, Angelina bliżej łazienki, on z boku, by w razie czego móc pójść z nią, gdyby tego potrzebowała.

*

     Rano oboje wstali z potężnym bólem głowy i nie było opcji, że któreś z nich podniesie się z kanapy wcześniej niż po południu. W efekcie czego Angelina wstała rano tylko po to, by nakarmić kota i wypuścić go na dwór oraz podać Tomowi tabletkę na ból głowy, sama zażywając drugą. Aktor wstał dwie godziny później, by skorzystać z toalety, po czym wrócił na miejsce, nakrył głowę kocem i poszedł spać dalej, plecami odwrócony do Angeliny. 
     Russo na dobre obudziła się chwilę po trzeciej po południu, nadal z lekkim dyskomfortem żołądka, ale ulgą, którą przyniósł środek przeciwbólowy. Od razu sięgnęła po torebkę, wyjmując z niej komórkę; wiedziała, że ma kilka nieodebranych połączeń i wiadomości, zanim jeszcze włączyła telefon przyciskiem.

     3 nieodebrane połączenia od: TATA, ROBERT D. JR, NOAH

     Ojciec dzwonił do niej dwa razy, podobnie jak Robert, ale Noah próbował skontaktować się z nią tylko raz. Na widok ostatniego imienia serce zabiło jej trzy razy szybciej. Na razie jednak postanowiła zignorować nieodebrane połączenia, żeby nie budzić Toma, który cicho pochrapywał z Thorem obok; sprawdziła więc wiadomości tekstowe, których również dostała kilka. 

     Wiadomość od: TATA

KEVIN MÓWIŁ, ŻE PODRZUCIŁ CIĘ DO DOMU Z JAKIMŚ FACETEM. I TO NIE BYŁ NOAH. WIĘC KTO?

     Odpisz: 

SPOKOJNIE, POZNALIŚMY SIĘ NA PRZYJĘCIU, GRA SPIDER-MANA W TYM TWOIM NOWYM FILMIE. WSZYSTKO W PORZĄDKU, BYŁ BARDZO MIŁY, PRZENOCOWAŁAM GO.

     Wiadomość od: ROBERT D. JR

JAK TAM SIĘ SPISAŁ NASZ SPIDER-GOŚĆ? DZWONIŁEM, ALE PEWNIE JESZCZE NIE JESTEŚ W STANIE ROZMAWIAĆ. Z SUSAN JESTEŚMY JUŻ W DRODZE. ODEZWĘ SIĘ JAK WRÓCIMY. MAMY DO POGADANIA.

     Odpisz:

SPIDER-GOŚĆ JEST W PORZĄDKU. DOBRZE CIĘ ZASTĘPUJE. MOŻNA Z NIM POGADAĆ. CHYBA NAWET JEST ZABAWNIEJSZY OD CIEBIE. POZDRÓW SUSAN! DO ZOBACZENIA!

     Odpowiedź przyszła niemal od razu.

     Wiadomość od: ROBERT D. JR

WYPRASZAM SOBIE! JESTEM NIEZASTĄPIONY!

     Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym przeszła do kolejnej wiadomości.

     Wiadomość od: NOAH

WIEM, ŻE TO ZA WCZEŚNIE NA ROZMOWĘ, ALE WCZORAJ WIDZIAŁEM, ŻE ROZMAWIAŁAŚ Z ROBEM I JAKIMŚ INNYM FACETEM. SPĘDZILIŚCIE RAZEM RESZTĘ WIECZORU, A POTEM OBOJE ZNIKNĘLIŚCIE. TO NIE JEST MOJA SPRAWA, ALE CHCIAŁBYM WIEDZIEĆ, CZY WSZYSTKO W PORZĄDKU.

     Żołądek jej się ścisnął ze złości i wyrzutów sumienia. Nie zdawała sobie sprawy, że Noah mógł ją wczoraj obserwować. Na pewno pomyślał sobie o niej najgorsze; że szybko sobie znalazła kogoś nowego, kiedy tak naprawdę usilnie próbowała o nim zapomnieć. Nie mogła zignorować tej wiadomości.

     Odpisz:

ŹLE TO WYGLĄDAŁO, ALE UWIERZ MI, ŻE TO NIE TO, CO MYŚLISZ. TOM JEST KOLEGĄ ROBERTA Z PLANU. DOTRZYMYWAŁ MI TOWARZYSTWA, BO ROB MUSIAŁ WYJŚĆ WCZEŚNIEJ. NIE CHCĘ, ŻEBYŚ POMYŚLAŁ SOBIE, ŻE ZNALAZŁAM SOBIE KOGOŚ NA TWOJE MIEJSCE, BO TO NIEPRAWDA. TO DLA MNIE ZA WCZEŚNIE. 

     Czekała na odpowiedź kilka minut, ale się nie doczekała, więc odłożyła komórkę. Przeszła do kuchni, by przygotować dla siebie i Toma gorącą herbatę. Wiedziała, że Brytyjczycy uwielbiają ten napój, toteż postanowiła takim poczęstować swojego gościa. Nie przygotowywała nic do jedzenia, była pewna, że on nic nie przełknie, a poza tym, sama nie miała na nic ochoty.
     Kiedy napój był już gotowy, podeszła z dużymi kubkami do kanapy, odstawiła je na niski stolik kawowy i spróbowała obudzić Toma.
     - Hej, wstawaj, przygotowałam ci herbatę - powiedziała cicho, a po chwili dostrzegła, że Holland otworzył oczy. 
     Od razu zauważył Thora i zaczął drapać go za uchem, co spotkało się z przyjemnym, cichym mruczeniem.
     - Herbata dobrze mi zrobi - przyznał Tom z zachrypniętym gardłem. - Jak się czujesz? - zapytał, ziewając i odbierając od Angeliny niebieski kubek.
     - Dobrze. Po tabletce nie boli mnie już głowa, chociaż na pewno nic nie przełknę. Nadal jest mi niedobrze. - Upiła łyk gorącej herbaty i narzuciła koc na stopy, podwijając je na kanapę. - Jeśli jesteś głodny, możemy coś zamówić. 
     - Nie, dzięki - odparł. - Mnie też coś ciąży na żołądku, ale nie będę wymiotować. - Rozejrzał się po pomieszczeniu. - Widziałaś mój telefon? - spytał.
     Dziewczyna pokręciła przecząco głową, a on rozejrzał się ponownie po pomieszczeniu, sięgnął pod poduszkę i wyciągnął poszukiwane urządzenie. Pociągnął łyk z kubka i sprawdził powiadomienia. On również miał kilka nieodebranych połączeń. Od brata i Roberta Downey Jr'a, a także wiadomości tekstowe od tych samych osób. Brat, o ósmej rano pytał, gdzie jest i śmiał się, że pewnie nieźle zabalował, a Robert pytał, czy z Angeliną wszystko w porządku i czy upewnił się, że bezpiecznie trafiła do domu, nie niepokojona więcej przez byłego chłopaka. Zaśmiał się w duchu, widząc pytanie Roberta o Angie i odpisał, że wszystko jest w porządku, a Noah nie widział więcej poprzedniego wieczoru.
     - Zadzwonię po kierowcę, żeby przywiózł mi jakieś ciuchy - poinformował Tom, wybierając numer w telefonie. Dziewczyna pokiwała głową na znak, że rozumie i spytała, czy chciałby dolewkę herbaty. - Poproszę - szepnął i zaczął rozmowę z kierowcą.

*

     Kierowca Brytyjczyka, Nicolas zjawił się tuż po czwartej po południu z małą torbą sportową. Wręczył ją Tomowi i grzecznie odmówił, kiedy Angelinie, kiedy ta zaproponowała mu kawę; postanowił poczekać na aktora w aucie. W tym czasie Tom przygotował się do wyjścia i po kilku minutach był gotowy.
     - Dziękuję za pożyczenie ubrań - powiedział chłopak. - Wrzuciłem je do kosza na pranie - dodał. 
     Stali naprzeciw siebie przy drzwiach wyjściowych, nie wiedząc, co mogą jeszcze sobie powiedzieć, chociaż jeszcze niedawno nie mieli z tym problemu.
     - Miło było cię poznać, Tom - powiedziała Angelina. - Nie sądziłam, że z zupełnie obcą osobą będzie mi się tak dobrze rozmawiało - uśmiechnęła się. 
     - Cieszę się, że mogłem jakoś pomóc. - Nie wiedząc, co jeszcze może powiedzieć, pochylił się w jej kierunku i złożył na jej policzku delikatny pocałunek. - Do zobaczenia.
     Udało jej się z siebie wydusić jedynie "do zobaczenia" i zamknęła drzwi za aktorem.
     Bez obecności drugiej osoby jej dom wydawał się pusty.
     Zupełnie jak jej serce. 

*

     Od pierwszego i ostatniego spotkania z Tomem Hollandem, Angelina nie miała z nim żadnego kontaktu. On nie zrobił pierwszego kroku w stronę nawiązania bliższej znajomości, więc dziewczyna tym bardziej nie chciała się narzucać. Zresztą, pewnie albo miał dużo pracy, albo wręcz przeciwnie: zrobił sobie wolne od pracy. Na jego miejscu zapewne zrobiłaby podobnie, w końcu parę miesięcy nagrywania filmu każdego kiedyś zmęczą, nawet najwytrwalszego aktora. 
     Dobry kontakt miała z Robertem Downey Jr'em. Z nim rozmawiała co najmniej dwa razy w tygodniu, nawet pierwsza wybierała numer aktora, żeby następnym razem nie miał pretensji o to, że zawsze on pierwszy się odzywa. Robert wrócił ze swojej wycieczki z żoną po dwóch tygodniach, więc trochę podróż im się przedłużyła, ale oboje wrócili bardzo zadowoleni. Russo umówiła się z aktorem na spotkanie, żeby wreszcie móc porozmawiać, jednak nie ustalili konkretnej daty. 
     Noah nie odezwał się do niej odkąd wysłała mu odpowiedź na SMSa, co ją trochę dziwiło, bo myślała, że napisał wiadomość w jakimś konkretnym celu, na przykład chciałby się z nią pogodzić, choć tak naprawdę nie byli pokłóceni. Czekała więc na kolejny krok z jego strony, sama nie zamierzała wyciągać do niego ręki, ponieważ nie tyle się bała, co była pewna, że Noah - jeśli będzie potrzebował nawiązać z nią kontakt - zrobi to jako pierwszy.