Czuję, że naprawdę dobrze mi idzie pisanie tego opowiadania.
Miesiąc później
Angelina podeszła do stolika, który zajęty był już przez starszego mężczyznę. Widać, że na kogoś czekał, ponieważ co jakiś czas spoglądał przez okno i rozglądał się po ulicy. Dzisiaj kawiarnia nie była jakoś specjalnie oblegana, więc mógł wybrać najodpowiedniejszy dla nich stolik w głębi lokalu przy oknie. Ubrany jak zwykle elegancko, w szary garnitur, ciemną koszulę i nieodłączne okulary, rozsiadł się wygodnie w fotelu i popijał kawę, nadrabiając zaległości mailowe.
- Cześć, Rob! - Angelina poklepała go po ramieniu, na co Downey Jr wstał i przytulił ją mocno. - Wreszcie mamy chwilę, żeby porozmawiać - powiedziała i zajęła miejsce naprzeciwko. Od razu podeszła do nich młoda kelnerka i przyjęła od dziewczyny zamówienie na karmelową latte.
- Mów szybko, co u ciebie, nie rozmawialiśmy od wieków - ponaglił ją aktor ze śmiechem.
- Przecież dzwoniłeś zaledwie dwa dni temu! Ale w porządku, co chcesz wiedzieć? - zapytała.
Kelnerka przyniosła zamówienie, spytała, czy potrzebują czegoś jeszcze, ale oni na nic więcej się nie zdecydowali, więc odeszła, zerkając ukradkiem na Roberta i uśmiechając się lekko. Aktor odwzajemnił jej spojrzenie oraz uśmiech, na co ona się zaczerwieniła.
- Widzisz jak działam na kobiety? - zapytał, pochylając się w kierunku swojej towarzyszki, żeby tamta go nie usłyszała. Angelina pokiwała twierdząco głową i roześmiała się cicho. - Przede wszystkim chciałbym wiedzieć, jak stoją sprawy z Noah.
Russo zastanowiła się chwilę; musiała trochę uporządkować ten chaos w głowie, który przez ostatnich kilka dni nie pozwalał jej się na niczym skupić.
- Rozmawiamy ze sobą, to chyba pierwsza rzecz, jaką powinnam ci powiedzieć. - Robert zakrztusił się kawą, więc musiała odczekać chwilę, póki się nie opamięta, i kontynuowała: - Od tamtej wiadomości, którą wysłał mi tego dnia po imprezie, minęło chyba dwa tygodnie, kiedy zadzwonił. Powiedział, że jest gotów, żeby porozmawiać ze mną o tym, co dalej z nami. Tak, wiem - powiedziała, widząc minę rozmówcy. - Powiedzieliśmy już sobie, że nasz związek nie ma sensu, ale wspólnie doszliśmy do wniosku, ze powinniśmy przegadać to jeszcze raz. Przyjechał do mnie, bo też stęsknił się za kotem. No i pogadaliśmy.
Angelina opowiedziała rozmowę, którą odbyła z byłym chłopakiem; Noah wyznał, że swoimi słowami naprawdę go zraniła, gdyż nigdy nie przyszłoby mu do głowy, aby kiedykolwiek, z kimkolwiek ją zdradzić i powtórzył, że stracił przez to do niej zaufanie. Angelina natomiast przeprosiła go za to po raz kolejny, ale znowu przyznała, że nie umiałaby nie być zazdrosną o kogoś, kto ma taką pracę, a nie inną. Nie kłócili się, rozmawiali normalnie, jak przyjaciele i z takim zamiarem - bycia przyjaciółmi - rozstali się.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - podsumował Robert, kiedy Angelina skończyła mówić. - Przyjaźnić się z byłym facetem. To się raczej nie uda.
- Dlaczego tak uważasz? - zdziwiła się. - Przecież jak ze sobą byliśmy, to również się przyjaźniliśmy... tylko bardziej.
- Chciałaś powiedzieć "friends with benefits"?
- Nie! - podniosła lekko głos. - Ty nie jesteś dla swojej żony przyjacielem?
- Ja jestem dla niej przyjacielem, kochankiem - wyliczał na palcach - mężem... ale dobrze, mniejsza już o to, jak określacie siebie w waszej relacji. Ale musisz być pewna, że chcesz przyjaźnić się z facetem, z którym byłaś w związku przez tyle czasu.
- Sugerujesz, że to kiepski pomysł? - zapytała, naprawdę zmartwiona. Kiedy rozmawiała o tym z Noah to wyjście z sytuacji brzmiało całkiem nieźle. - Bo wydaje mi się, że właśnie to chcesz powiedzieć.
- Hmm... - zastanowił się chwilę. - Niezupełnie. Chodzi mi o to, że super, iż chcecie dalej się przyjaźnić z Noah, ale na twoim miejscu nie rzucałbym mu się od razu w ramiona. Wiesz o co mi chodzi? - zapytał, a ona spojrzała na niego z zaciekawieniem. Nie, nie bardzo wiedziała. - Zdaję sobie sprawę z tego, że ty nie masz wielu przyjaciół, bo ciężko ci jest zaufać drugiej osobie. Przez to możesz za bardzo zaangażować się w taką relację. Dobrze, że nie otaczasz się ludźmi i nie nazywasz ich przyjaciółmi, bo wielu z nich pewnie chciałoby wyciągnąć z tego jakieś korzyści. Nie mówię, że Noah tak właśnie będzie postępował... tylko... nie chcę, żebyś znowu cierpiała, kiedy za bardzo się zaangażujesz.
Angelina zastanowiła się przez chwilę nad słowami Roberta, musiała je sobie przeanalizować w głowie, żeby nie zrozumieć ich źle.
- Czyli twoim zdaniem mogłabym się znowu w nim zakochać i przechodzić drugi raz przez to samo? - zapytała, na co aktor skinął twierdząco głową. W duchu ucieszył się, że dziewczyna go zrozumiała. - Chyba masz rację...
- Ale też nie zrywaj z nim kontaktu całkowicie - zauważył. - Bo to też nie byłoby mądre posunięcie. Według mnie powinniście utrzymać tę relację na stopniu koleżeńskim, beż żadnych wariactw.
Russo tak bardzo cieszyła się, że będzie mogła w końcu porozmawiać o tym wszystkim z Robertem, że jak przyszło co do czego, i jak usłyszała jego pogląd, nad którym nie musiał się długo zastanawiać, pomyślała, że to wcale nie było takie trudne. Mogła sama dojść do takich przemyśleń. Ale przecież od tego miała przyjaciół takich jak Robert, żeby jej pomagać, prawda?
*
Następnego dnia Angelina pojawiła się w biurze swojego ojca i wuja - Anthony'ego i Joe Russo, żeby pomóc im zażegnać kryzys, który niespodziewanie pojawił się przy okazji przygotowań do produkcji nowego filmu.
- Czy ja dobrze zrozumiałem? - usłyszała podniesiony głos ojca, kiedy przekroczyła próg biura. Wcześniej odbiła się swoją kartą na wejściu i została wpuszczona przez uprzejmego ochroniarza, którego imienia nie znała, ale zawsze wymieniała z nim uśmiechy, kiedy tylko pojawiała się w budynku. - Możesz mi to powtórzyć, Amelio?
- Chodzi o to, Anthony... że... eee... - jąkała się. Musiało stać się coś naprawdę poważnego, że ojciec tak się zdenerwował. - No bo... eee...
- Dzień dobry - przywitała się wesoło Angelina, zamykając za sobą drzwi. Widać było, że Amelia odetchnęła z ulgą, pewna, że przy córce pan Russo nie będzie na nią krzyczał. A może nawet uda jej się wyjść z tego obronną ręką. - Chyba przyszłam nie w porę. Co się stało?
Anthony spojrzał na sekretarkę, czekając aż ta dokończy swoją kulawą wypowiedź.
- Przygotowujemy się do kolejnej części filmu o Avengersach. Mamy już skrypty dla aktorów i w przyszłym tygodniu mieliśmy zacząć rozwozić je kurierem. Tylko nie dojechały nam iPady... Anthony zdenerwował się z tego powodu, bo bardzo chciał jak najszybciej zacząć zdjęcia do filmu...
- No właśnie - westchnął. - Zdenerwował się - powtórzył za nią. - Jestem cholernie wkurzony, bo ktoś nie dopilnował, żeby te urządzenia dotarły do nas na czas! Żeby można było włożyć karty pamięci i uczyć się tekstów! I ty przychodzisz do mnie z tym problemem, bo myślisz, że mogę coś z tym zrobić, ale to ty powinnaś załatwić, ponieważ od tego właśnie jesteś, Amelio!
Był naprawdę zły.
Nawet Angelina nie mogła nic z tym zrobić, bo też trochę rozumiała ojca. Ktoś nie dopilnował zamówienia na iPady, przez co wszystko stało w miejscu. Zawsze współpracowali z Apple, którzy dostarczali wszystkie urządzenia na czas, tym razem zostało to przeoczone, więc stali w miejscu przez kilka następnych dni, co automatycznie wszystko przesuwało.
- Tato, jestem pewna, że razem z Amelią dowiemy się, co poszło nie tak i jak najszybciej to załatwimy - zapewniła ojca. - Teraz możesz iść do swojego gabinetu i przyniesiemy ci kawę. Czy Joe też jest u ciebie? - Skinięcie głową, bez żadnego komentarza oznaczało, że Anthony nadal był wściekły, ale zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, trochę go uspokoiły. - To jemu też przyniesiemy, a później wyskoczcie sobie na lunch.
Russo zniknął za drzwiami, a Angelina poleciła Amelii, by zamówiła kawę dla Anthony'ego i Joe, którą miał przynieść i dostarczyć na górę Kevin.
- Dobra, kto nawalił? - zapytała Angelina.
- Ktoś z zaopatrzenia. Pomylili daty, a kiedy mieli poprawić okazało się, że zamówienie nie zostało zmienione, tylko kompletnie anulowane. Trzeba zrobić wszystko od nowa. Nie mam pojęcia, jak mamy sprowadzić pięćset iPadów od Apple'a na jutro, żeby jeszcze je spakować, włożyć tam karty pamięci ze skryptem, zapakować do paczki najnowsze plakaty i wytyczne... No i jeszcze powiadomić aktorów, żeby danego dnia byli dostępni w domu, bo kurierzy będą rozwozić paczki. - Załamana Amelia siedziała w fotelu, trzymając się za głowę.
Naprawdę nieciekawa sytuacja, zwłaszcza, że jeszcze ona dostała burę od reżysera przez to, że ktoś inny nie dopilnował swojego zadania. Ale niestety zawsze tak było, że osobie, która jest najbliżej szefa, dostaje się najwięcej. Nie tyle pochlebstw, co porządnej reprymendy.
- Wykręć mi, proszę, numer do Apple'a - rozkazała Angelina, siadając na drugim fotelu za biurkiem Amelii. Zdjęła czarną marynarkę, zostając w białej koszuli i czarnych eleganckich spodniach i również czarnych szpilkach. - Spróbujemy coś wykombinować.
*
Córka reżysera rozmawiała z osobą odpowiedzialną za zamówienia w firmie Apple, próbując wyjaśnić, że zaszła pomyłka, ktoś z ich wytwórni nie dopilnował czegoś, z czego zrobił się naprawdę duży problem, a ona próbowała jakoś wszystko połączyć. Całe szczęście, że nazwisko Russo i wytwórnia Marvel podziałała na osobę po drugiej stronie linii i udało się zamówić pięćset pięćdziesiąt iPadów na koniec przyszłego tygodnia. Sto przyjedzie jeszcze tego samego dnia wieczorem, ponieważ mają jeszcze tyle wolnych, a reszta w późniejszym terminie, więc będą mogli nawet delikatnie przyspieszyć pakowanie wszystkiego do paczek i rozpocząć wysyłkę do aktorów.
Angelina podziękowała wylewnie i zapewniła, że wytwórnia na pewno się odwdzięczy, kiedy tylko będzie to możliwe i zakończyła połączenie.
- Udało się - wysapała, zagłębiając się w fotelu i zsuwając szpilki z nóg, by rozprostować palce.
- Naprawdę?! - wykrzyknęła Amelia. - Boże, nie wiem, jak mam ci dziękować! - uścisnęła Angelinę i patrzyła na nią jak na boginię. - Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale jestem ci winna obiad.
- Możemy pójść od razu, bo umieram z głodu.
*
Po obiedzie obie kobiety wróciły do biura. Angelina poprosiła Amelię o to, by dowiedziała się, kto nie dopilnował zamówienia na iPady, co dziewczynie udało się zrobić w ciągu kolejnych piętnastu minut. Russo osobiście udała się do odpowiedzialnego za to człowieka i udzieliła mu nagany, za niedopełnienie obowiązków. Mężczyzna przepraszał, prawie płakał, ale ona była nieugięta. Zapewniła go, że ma szczęście, że z miejsca nie został zwolniony, a co zrobiłby jej ojciec, gdyż był taki wściekły, że niemal rzucał przedmiotami. Wiedziała, że była to prawda, gdyż z Anthony'm nie ma żartów, kiedy chodzi o jego filmy i jego aktorów. Joe był bardziej opanowany, ale on zajmował się raczej składaniem wszystkiego do kupy, Anthony zapewniał aktorów i pilnował, żeby skrypty dla nich dochodziły na czas.
Angelina postanowiła poczekać w biurze na zamówione iPady i osobiście dopilnować, żeby wszystkie zostały rozpakowane, a karty pamięci zainstalowane. Trzeba było też sprawdzić czy na pewno wszystkie działają, bo gdyby któryś był uszkodzony, nie sprawdzony i dotarłby do aktora, ten mógłby uznać to jako żart, a nawet zrezygnować z roli. To, co prawda, zdarzało się bardzo rzadko, sama nie znała takiego przypadku, ale wiedziała, że niektóre gwiazdy pewnych rzeczy nie potrafią zrozumieć.
Zamówione urządzenia dojechały po piątej po południu, biuro w tym czasie opustoszało i została sama z Amelią oraz Kevinem, którego poprosiła o pomoc. We trójkę mieli rozpakować każdą paczkę, włożyć do stu iPadów karty pamięci, sprawdzić czy wszystko działa jak należy, po czym zapakować do specjalnego etui, które przyjechało w zestawie i odłożyć na stolik przy biurku Amelii. Czekało ich naprawdę dużo pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz