Pisanie idzie mi całkiem nieźle, pomysły też mam, jak na razie, ale teraz będę miała mniej czasu. Żywię nadzieję, że uda mi się skończyć to opowiadanie jak najszybciej.
Tom zadzwonił do niej następnego dnia po południu, spodziewając się, że rano na pewno będzie odpoczywała po dwóch dniach ganiania po mieście z paczkami dla aktorów. Sam odpakował swojego iPada od razu po tym, jak odjechała i zaczął przeglądać zawartość. Plakaty promujące najnowszy film o Avengersach powaliły go na kolana, a kiedy tylko zaczął czytać skrypt, nie mógł się od niego oderwać. Najchętniej od razu wrzuciłby zdjęcie nowego plakatu na Instagram, ale pamiętał, że nie może tego zrobić. Już od jakiegoś czasu wszyscy, z którymi współpracował, krytykowali go za to, że zbyt wcześnie ujawnia niektóre wątki filmów, w których zdarzyło mu się zagrać.
Angelina odebrała po chwili zmęczonym głosem, a on od razu przeszedł do rzeczy, starając się zapomnieć o sytuacji, jaka się wydarzyła między nimi poprzedniego dnia. Opowiedział dziewczynie pokrótce o ich fundacji, która zbiera na swojej stronie internetowej mniejsze organizacje charytatywne zasługujące na większy rozgłos. Wydarzenie, na które ją zaprosił, to przyjęcie dla przedstawicieli podobnych organizacji, którzy zgłaszają chęć otrzymania pomocy w rozpowszechnieniu ich aktywności dobroczynnej. Angelinę zaprosił na to przyjęcie, gdyż jest znaną osobistością, wyraziła chęć w zaistnieniu pośród organizacji dobroczynnych i to byłaby dobra okazja, by znaleźć kogoś do współpracy. Angelina miała na początku trochę wątpliwości; być może nie będzie to dobrze wyglądało, kiedy pojawi się na takim przyjęciu tylko po to, by się pokazać i znaleźć kogoś, komu miałaby pomóc. Tom zapewnił dziewczynę, że odkąd ich rodzinna organizacja zaczęła działać, sporo wpływowych osób brało udział w podobnych przyjęciach właśnie po to, by móc nawiązać współpracę z którąś fundacją.
Po tych zapewnieniach ze strony aktora, Angelina zgodziła się na zaproszenie. Przyjęcie miało odbyć się w przyszłym tygodniu w sobotę.
- Mam przyjść z osobą towarzyszącą, czy mogę liczyć na twoje towarzystwo? - zapytała, chcąc trochę rozładować atmosferę po wczorajszym nieporozumieniu.
- Będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz chciała zostać moją osobą towarzyszącą - odpowiedział, na co głośno się zaśmiała, a następnie potwierdziła, że chętnie mu potowarzyszy.
Po skończonej rozmowie z Tomem poddała analizie ich wymianę zdań.
Tom zaprosił ją na przyjęcie. Dlaczego?
Przecież wspomniała mu o tym, że chciałaby w przyszłości wspomagać działalność jakiejś organizacji charytatywnej. To byłaby idealna okazja ku temu, bo Tom właśnie czymś takim się zajmował.
Gdyby nagle zadzwoniła do jakiejś organizacji, przedstawiła się i powiedziała, że chce wpłacić jakąś niesamowitą kwotę na ich konto, prasa na pewno nie przeszłaby nad tym obojętnie i od razu nagłośniłaby sprawę, do czego absolutnie nie chciała doprowadzić.
Udział w przyjęciu, które zorganizuje Tom wraz z rodziną znacznie lepiej będzie wyglądało, bo wyjdzie na to, że raczej wspiera coś, za czym stoi inna sławna osoba.
Kolejne pytanie: zapytała Toma czy ma przyjść z kimś, czy raczej on jej będzie towarzyszył, na co odpowiedział, że wolałby, by to ona wystąpiła w roli jego osoby towarzyszącej.
I znowu taki obrót spraw wyjdzie znacznie lepiej niż gdyby przyszła na takie przyjęcie z kimś innym. Może zaprosiłaby Noah? Nie! Odrzuciła od razu tę myśl. Nie chciała na razie nigdzie go zapraszać, jeśli postawili na relacje przyjacielskie.
Ale czy Tom z nią flirtował? Trochę tak to wyglądało. Dlaczego to robił?
Zaśmiała się w duchu.
Analizowała w głowie to, dlaczego jakiś facet mógł się nią zainteresować i trochę z nią poflirtował. A może Tom rzeczywiście liczył na jej wsparcie w fundacji? Była znaną i wpływową osobą. Miała dużo znajomości, które mogła wykorzystać do promowania jego organizacji i strony internetowej. To zarówno dla niego, jak i dla niej samej było bardzo korzystne.
Nie było już sensu więcej tego analizować. Postanowiła więcej o tym nie myśleć, tylko cieszyć się, że będzie mogła wziąć udział w imprezie.
*
Wbrew swoim oczekiwaniom, Angelina nie stresowała się przed przyjęciem Hollanda. Spokojnie wybrała prostą sukienkę koktajlową przed kolano z rękawami, odkrytymi plecami w bladoróżowym kolorze, a do tego beżowe szpilki. Włosy uczesała w wysokiego koka, by dodatkowo uwydatnić plecy i smukłą szyję przyozdobioną delikatnym naszyjnikiem z białego złota. Nie sądziła, by taki strój wywołał jakieś kontrowersje z tego względu, że sukienka miała odkryte plecy. Miała przecież dwadzieścia dwa lata, nie będzie się ubierać na każdą okazję w małą czarną, która będzie pasowała do wszystkiego. To nie był też pogrzeb, by stawiać na ciemne kolory. Nawet jeśli ktoś miałby zwrócić jej uwagę, że ma nieodpowiedni strój, zawsze będzie mogła opuścić towarzystwo.
Nigdy nie przejmowała się dziennikarzami, którzy mogliby zrobić jej jakieś niekorzystnie zdjęcie. Od kiedy przestała przyjmować zlecenia fotomodelki od różnych modowych magazynów i postawiła bardziej na pomaganie swojemu ojcu przy filmach, rzadko kiedy udzielała wywiadów. Dziennikarze raczej odpuścili sobie wywiady z nią, kiedy kilka razy im odmówiła. Zamieszanie wywołało nawiązanie współpracy z wytwórnią Marvela i jej pomoc przy angażowaniu aktorów do ich filmów oraz pomoc przy wyborze obsady do poszczególnych produkcji. Nie można było określić jej konkretnego stanowiska, bo, jak dało się zauważyć, mogła być nawet kurierem, jeśli tego właśnie wymagała sytuacja. Określała się raczej jako celebrytka ze znajomościami, niż fotomodelka czy ktoś inny. Tak naprawdę sama nie wiedziała, co tak naprawdę w życiu robi.
Może po dzisiejszym przyjęciu zaangażuje się bardziej w działalność charytatywną i nawiąże z kimś współpracę na dłużej?
Tom przyjechał po nią punktualnie o piątej po południu, kiedy jedyne, co musiała zrobić, to nakarmić Thora. Otworzyła drzwi i wpuściła aktora do domu, jednocześnie odganiając od siebie wygłodniałego kota.
- Chyba nie jadł od miesięcy - skomentował Tom, kiedy zwierzak rzucił się na miskę z jedzeniem.
- Zaledwie dwie godziny wcześniej dostał obiad - zaśmiała się. - Już jestem gotowa. Umyję ręce i możemy iść.
W samochodzie siedzieli obok siebie, a za kierownicą Asher, kierowca Toma, który przywitał się z Angeliną szerokim uśmiechem.
- Miło panienkę poznać - powiedział przez ramię, kiedy usadowiła się na siedzeniu pasażera. - Gdybym był młodszy na pewno chętnie bym się z panienką umówił.
- Bardzo dziękuję i pana również bardzo miło poznać - odpowiedziała uprzejmie i zachichotała. Asher był starszym mężczyzną, raczej po pięćdziesiątce.
Holland nie musiał mówić mu, dokąd ma jechać, Asher znał drogę. Podczas podróży rzucał czasami zabawnymi żartami, co dawało bardzo miłą atmosferę. Starszy mężczyzna wyraził swoje zadowolenie na temat organizacji Hollandów, bo bardzo popierał tego typu przedsięwzięcia. Opowiedział pokrótce swoją historię, że jako dziecko nie miał szczęśliwego życia z ojcem alkoholikiem i matką, która zaharowywała się w dwóch pracach i która żyła dzięki zapomogom od różnych fundacji. Asher był dobrym przyjacielem ojca Toma; ten zaproponował mu pracę u siebie, by podwoził jego synów na spektakle teatralne, do szkoły i tak się stało, że został ich rodzinnym kierowcą, wykonując swoją rolę kilkanaście lat.
Na miejscu nie było zbyt dużo ludzi, Angelina domyśliła się, że to dlatego, iż Tom, jako organizator, musiał zjawić się odpowiednio wcześniej. Przyjęcie miało się odbyć w Terrace On The Park, więc Angelina spodziewała się sporo gości, jak na takie miejsce. W środku ustawiono kilkanaście okrągłych stołów, a wokół nich kilkanaście krzeseł. Zauważyła piękne kwiatowe dekoracje i podium przed wielkim ekranem. Zwróciła uwagę na sufit z pięknym żyrandolem i żałowała, że nie udało jej się odwiedzić tego miejsca wcześniej.
- Jak tu pięknie - powiedziała rozglądając się z zaciekawieniem.
- Co roku urządzamy tutaj to przyjęcie i co roku każdy gość się zachwyca - odrzekł z szerokim uśmiechem. Cieszył się, że jej się podobało. - Ty też wyglądasz naprawdę super.
- Dziękuję - odparła. - Nie przesadziłam z kolorem? Trochę nie byłam pewna, czy to oficjalne spotkanie i powinnam postawić na ciemniejsze kolory...
- Nie, zdecydowanie dobrze wybrałaś - powiedział pospiesznie. - Chociaż nie znam się na modzie, to muszę powiedzieć, że bardzo ci pasuje taki krój sukienki - dodał.
- Wow - skomentowała. - Nie spodziewałam się...
Oboje zaśmiali się na jej słowa.
Tom zaprowadził Angelinę do podium, przy którym stał Harry, brat Toma, mocujący się z mikrofonem, którego nie potrafił podłączyć. Bracia Toma zdecydowali się sami zorganizować sprzęt nagłaśniający i sami podłączyć mikrofony, co nie szło im za dobrze. Tom skarcił brata za to, że go nie posłuchał i nie wynajął odpowiedniej ekipy, ale ten tylko go uciszył. Angelina przysłuchiwała się ich przekomarzaniom z uśmiechem, starając się nie wtrącać, bo i tak nie miała za dużo do dodania, gdyż nie znała się na tego typu rzeczach, mimo, iż czasami spędzała całe dnie na planie filmowym, obserwując pracę innych ludzi.
W międzyczasie podeszli do nich pozostali bracia Holland - Paddy oraz Sam. Harry i Sam byli bliźniakami i rzeczywiście byli do siebie bardzo podobni, ale Paddy wcale nie odchodził wyglądem od braci. Jak dla niej młodsi bracia Toma wyglądali tak samo.
Po przedstawieniu Angeliny braciom, Tom wrócił do pomagania Harry'emu przy mikrofonach i po kilkunastu minutach udało im się wszystko podpiąć tak, że już nie musieli się o nic martwić. Tom przedstawił Russo także swoim rodzicom, którzy czekali w wejściu na pierwszych gości. Cała rodzina Hollandów przyjęła ją niesamowicie ciepło, jakby była częścią ich rodziny, co wywarło na niej naprawdę ogromne wrażenie. Kiedy czasem słyszała o różnych celebrytach, że są bardzo mili i przyjacielscy, niekiedy w rzeczywistości byli zupełnym tego przeciwieństwem. Tutaj było inaczej. Każde określenie rodziny Hollandów mianem serdecznej i przyjacielskiej było zgodne z prawdą w stu procentach.
- Bardzo się cieszymy, że zgodziłaś się towarzyszyć Tomowi na naszym przyjęciu - powiedziała Nicola, mama Toma. - On zawsze tak się stresuje podczas przemowy i w trakcie wywiadów z tymi dziennikarzami, że twoje wsparcie na pewno dobrze na niego wpłynie.
- Będę się starać, jak tylko będę mogła najlepiej - zapewniła, nie dając po sobie poznać, jak bardzo zdziwiona jest jej komentarzem. Mówiła jakby Angelina miała odegrać rolę jego dziewczyny.
*
Pierwsi goście zaczęli się pojawiać koło szóstej po południu, a za nimi następni. Nie było czasu na rozmowę z Tomem, gdyż ten zajmował się witaniem gości i usadzaniem ich na miejscach, pomagali mu rodzice oraz bracia, więc Angelina tak naprawdę nie miała za dużo do roboty. Obserwowała, jacy ludzie zostali zaproszeni na przyjęcie i rozpoznała kilka znanych osób, które od razu do niej podeszły. Każdemu odpowiadała, że ona również otrzymała zaproszenie oraz, podobnie jak oni - ma szansę nawiązać znaczącą współpracę z którąś z organizacji. Czuła się jak ryba w wodzie, mogąc przebywać w gronie celebrytów, tak samo zadając im dociekliwe pytania, jakie ona sama słyszała od innych.
Kiedy przyszła pora na wygłoszenie przemówienia przez Toma, Nicola popatrzyła na Angelinę z szerokim uśmiechem. Tom podziękował w kilku słowach za przybycie, pokrótce opowiedział o ich organizacji i przedstawił głównych prezesów fundacji, które wspierali. Później ci prezesi po kolei opowiadali o swoich działaniach i o tym, jak wielkie wsparcie otrzymali właśnie dzięki organizacji The Brothers Trust. Każdy z nich otrzymał ogromne oklaski w podziękowaniu za ich działania.
Po tych krótkich, aczkolwiek pełnych emocji przemowach, sala wypełniła się muzyką, sączącą się z głośników. Do Angeliny podszedł przystojny brunet w dwuczęściowym garniturze i białej koszuli, który najwidoczniej ją rozpoznał. Ona miała jednak pustkę w głowie, nigdy wcześniej go nie widziała.
- Angelina Russo - powiedział, chwytając jej dłoń. Podniósł ją do ust i złożył na niej delikatny pocałunek, co zrobiło na niej spore wrażenie. - Jason McLaren.
- Bardzo miło mi cię poznać, Jason - odpowiedziała, cofając dłoń.
- Najpiękniejsza fotomodelka magazynów dla kobiet - rzekł, nie przestając się uśmiechać. - Ja jestem dziennikarzem z New York Times. W sumie to raczej wolnym strzelcem, który szuka odpowiedniego tematu na artykuł do tak poważnej gazety. Mógłbym ci zadać kilka pytań?
Słowo "dziennikarz" od razu nie spodobało się Angelinie. Była pewna, że uda jej się dzisiaj mimo wszystko, uniknąć wywiadów, bo to nie ona była tego wieczoru najważniejsza.
- Myślę, że to nie jest odpowiednia pora - odparła, szukając wzrokiem Toma. Miała nadzieję, że jeśli nie on, to ktoś inny ją uratuje.
- Z kim dzisiaj przyszłaś? Zostałaś zaproszona przez któregoś z członków rodziny Holland? - Jason zadawał milion pytań na minutę, a ona z każdą chwilą czuła, że zaraz wpadnie w panikę, jeśli nikt do niej nie podejdzie. Nienawidziła takich sytuacji, kiedy nie była przygotowana na zadawane jej pytania. Tom nie dał jej wskazówek co do tego, co powinna mówić dziennikarzom, gdy zapytają ją o to, z kim dzisiaj przyszła.
- Och, tutaj jesteś! - usłyszała za sobą głos i od razu poczuła przypływ ulgi. - Szukałem cię. Witaj, Jason - powiedział Tom i wyciągnął dłoń do dziennikarza, drugą kładąc jej na plecach, dając tym samym znak, że ją wspiera i teraz już wszystko będzie w porządku. - Angelina przyszła ze mną. Wyraziła chęć wsparcia jednej z organizacji, więc zaproponowałem jej, by przyszła na przyjęcie. A teraz pozwól, że ją zabiorę. - Obdarzył Jasona uśmiechem i odprowadził ją kawałek, mając nadzieję, że tamten ich nie usłyszy.
- Jak mogłeś mnie tak zostawić? - jęknęła Angelina, rozglądając się na boki. - Nie powiedziałeś mi, co mam im mówić w takich sytuacjach. A poza tym, twoja mama mówiła, że strasznie się denerwujesz podczas wystąpień i spotkań z dziennikarzami, ale teraz nieźle ci poszło. - Ze zdenerwowania buzia jej się nie zamykała.
- Przepraszam - powiedział, trochę wyższym tonem, by ją uciszyć. - Od teraz trzymaj się blisko mnie, bo będę rozmawiał z prezesami. Będę mógł cię im przedstawić, a ty później zadecydujesz, z którym z nich nawiążesz współpracę.
Przeszli po wypełnionej gośćmi sali, a Tom co chwila zatrzymywał się i kogoś jej przedstawiał. Poznawał ją z prezesami wszystkich fundacji, którzy przybyli na przyjęcie, a ona uważnie słuchała, jak opowiadają o swoich przedsięwzięciach. Dostała także ogromną ilość wizytówek, które upychała w małej torebce, zapewniając, że wkrótce do każdego z nich się odezwie, jeśli będzie chciała podjąć z kimś współpracę.
Wieczór zleciał jej błyskawicznie i nawet się nie obejrzała, a było już grubo po północy i prawie wszyscy goście opuścili przyjęcie, a obsługa zaczęła sprzątać stoliki.
- Nawet nie wiem, kiedy to zleciało - powiedziała do Toma. Muzyka także przestała grać i wreszcie zrobiło się trochę ciszej i spokojniej.
- Tak to jest, kiedy masz tak dobre towarzystwo - zaśmiał się Holland.
- No tak, rzeczywiście - odparła, również się śmiejąc. - Ja chyba też będę się zbierać - powiedziała. Nie była pewna, czy Tom nadal potrzebuje jej towarzystwa, więc zdecydowała, że lepiej będzie już iść.
- No co ty! - odpowiedział niemal natychmiast. - Chyba żartujesz! Nie po to cię zaprosiłem, żebyś wychodziła z innymi gośćmi. - Chwycił ją za rękę i pociągnął do jednego ze stolików. - Umieram z głodu i nie mów mi, że ty coś jadłaś.
Miał rację. Nie tknęła absolutnie niczego, odkąd tu przyszła i była tak głodna, że z chęcią zjadłaby choćby plasterek sera. Posłusznie udała się z Tomem i usiedli przy stoliku. Aktor od razu zaczął nakładać sobie na talerz niewyobrażalną ilość sałatki z krewetkami, po czym polał ją dużą ilością sosu cezar. Angelina patrzyła na jego talerz trochę zdegustowana, ale też rozbawiona, bo nie była pewna, czy sama zmieściłaby aż taką ilość jedzenia na raz. Nic jednak nie powiedziała, tylko nałożyła sobie porcję sałatki z kurczakiem.
- Przeczytałeś skrypt? - zagadnęła.
- Tak - odpowiedział. - A przynajmniej to, co mi przysłali. - Na widok jej zdziwionej miny, dodał: - Och, ty pewnie nic nie wiesz - zaśmiał się. - Odkąd przy kręceniu "Wojny bohaterów" i "Wojny bez granic" za dużo się wygadałem podczas wywiadów, dostaję scenariusze dość... ograniczone. Zawierając w sumie tylko moje kwestie, czasem się zdarzy, że jest coś nie mojego, ale gównie to skrypty dla mnie są bardzo krótkie. Myślałem, że skoro zajmowałaś się pakowaniem ich, to wiesz, co dostanę.
- Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, dla kogo co pakowałam - przyznała szczerze. - Nie sądziłam, że aż tak źle cię potraktują - dodała.
- Ależ ja się tym kompletnie nie przejmuję - powiedział od razu. - A nawet się cieszę, bo nic nie wiem, a później trafia się taka niespodzianka, że nie mogę wyjść z podziwu. A z drugiej strony, to ja naprawdę nie potrafię trzymać języka za zębami, kiedy chodzi o takie rzeczy.
- To teraz mnie zaskoczyłeś - wyznała szczerze. - Ale mam nadzieję, że mimo tych ograniczeń w scenariuszu, jesteś zadowolony?
- Jasne! - Powiedział to tak entuzjastycznie i z takim szczerym uśmiechem, że Angelina nie miała wątpliwości co do tego, że nie kłamie.
- Musisz być naprawdę wielkim fanem Marvela - zauważyła.
- Od dziecka uwielbiam ich komiksy - odpowiedział, przeżuwając kolejną porcję sałatki. - No i moim ulubionym bohaterem zawsze był Spider-Man, więc to, że wcielam się w jego postać, jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nigdy bym nie pomyślał, że będę grał rolę, w którą wcielałem się jako dziecko.
- Zatem gratuluję ci spełnienia marzenia z dzieciństwa. - Posłała mu ciepły uśmiech. Miło było porozmawiać z Tomem o czymś innym niż jej problemy sercowe albo rola posłańca. Wcześniej trochę się od niego dystansowała, ale teraz miała wrażenie że znają się od bardzo dawna; że to jej długo niewidziany przyjaciel, z którym wiele ją łączyło. Mogli teraz w spokoju zjeść tę późną kolację i rozmawiać na tematy, które wcześniej jej nawet nie interesowały, a teraz wydawały jej się całkiem ciekawe.
- Więcej nie zmieszczę - westchnął głośno Tom, gładząc się po idealnie płaskim brzuchu. Pochłonął chyba dwie ogromne porcje sałatki, kiedy Angelina nie skończyła jeszcze swojej, a i tak była najedzona.
- Nie skomentuję tego, ile jedzenia w siebie wcisnąłeś - odpowiedziała. - Obstawiam, że zwykle możesz zjeść co najmniej dwie pizze, jedna po drugiej.
- Nie przesadzajmy - zaśmiał się. - Dwie to zdecydowanie za dużo.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym do późna, a obsługa w tym czasie zdążyła już wszystko dokładnie posprzątać. Postanowili im nie przeszkadzać, więc Tom zaprosił jeszcze Angelinę na krótki spacer wokół budynku, by na własne oczy mogła zobaczyć, w jak pięknej okolicy się znajdowali.
- Nie mogę się napatrzeć, jak jest tutaj bajecznie - zachwycała się. - Za dnia na pewno też robi ogromne wrażenie, ale o tej porze... brak mi słów. Pewnie zapraszałeś tutaj każdą dziewczynę, a ona wpadała ci w ramiona, obyś tylko zabierał ją tutaj każdej nocy.
- Szczerze mówiąc, to jesteś pierwszą kobietą, z jaką tutaj przyszedłem - odpowiedział, a ona, nie wiedzieć czemu, poczuła, że to naprawdę szczere wyznanie. - Ale cieszę się, że mogłem Ci pokazać to miejsce.
- Jesteś raczej bezpośredni, prawda? - stwierdziła. - Nie każdy facet potrafi powiedzieć to, co ma na myśli, a ty nie masz z tym problemu.
- Myślę, że mówienie prawdy i szczerość to dobre nawyki. Nawet, jeśli prawda jest niewygodna, albo niekorzystna dla którejś ze stron. - Angelina tylko pokiwała głową, na znak, że się z nim zgadza. - Ty raczej jesteś bezpośrednią, a czasami tak oschła i zimna, że strach się do ciebie odezwać.
- Słucham? - zdziwiła się nie na żarty. Kilka razy słyszała od Noah oraz od Roberta, że nie ma drugiej tak szczerej do bólu osoby, jak ona, ale nigdy nikt nie powiedział jej, że się jej boi. Tom musiał przesadzać, była o tym całkowicie przekonana.
- Mówię tylko, jakie mam wrażenie.
- W takim razie proszę, żebyś jakoś rozwinął tę myśl, bo to bardzo interesujące, co sobie o mnie myślisz.
Tom zaśmiał się nerwowo i przez chwilę chciał cofnąć to, co powiedział, ponieważ bał się jej reakcji. Może wkurzy się na niego, obrazi i ucieknie? Może dojdzie do wniosku, że ma ją za jakąś wariatkę i powie mu, że ma spadać? Albo jeszcze coś gorszego, czego nawet nie potrafił sobie teraz wyobrazić. Na pewno istniało kilka możliwości tego, jak Angelina zareaguje na jego szczerość. Ale też przecież przed sekundą powiedziała, a raczej tak wyczytał z jej wypowiedzi, że jego szczerość w stosunku do niej jest mile widziana. A może tylko ją źle zrozumiał? Tom nadal wahał się nad podjęciem decyzji, kiedy Russo zatrzymała się naprzeciw niego i patrzyła mu w oczy z wyczekiwaniem i jednocześnie zaciekawieniem.
- Chodzi mi o twoje ostatnie odwiedziny - zaczął. - Kiedy cię zobaczyłem, od razu wyczułem ten dystans, który utworzyłaś i mur, jaki wybudowałaś w ciągu tych tygodni, kiedy się nie widzieliśmy. Na tej imprezie, gdy się poznaliśmy, przy Robercie zachowywałaś się zupełnie inaczej niż w moim domu. To było jednocześnie dziwne, smutne, ale też niesamowite, jak wielką barierę utworzyłaś między nami. - Zamilkł na chwilę, próbując coś wyczytać z wyrazu jej twarzy, ale nic nie udało mu się osiągnąć. Jego towarzyszka nadal patrzyła na niego i czekała na dalsze słowa. Minę miała bez wyrazu. - Nie żebym oczekiwał, że po pierwszym spotkaniu będziemy przyjaciółmi, ale kiedy spotkaliśmy się ponownie, oczekiwałem z twojej strony choćby minimalnego poczucia ciepła. Byłaś bardzo zdystansowana. Ale już pomijam tę naszą rozmowę o nieporozumieniu, że według mnie, powinienem się odezwać. Bo to już zamknięty temat.
Angelinę zamurowało, to było właściwe słowo, które mogłoby opisać, jak się czuła w tamtym momencie. Nie bardzo wiedziała, co powinna odpowiedzieć aktorowi, który po tak krótkim okresie znajomości, tak trafnie ją ocenił. Bo powiedział i zauważył to wszystko po zaledwie dwóch spotkaniach. Bo miał całkowitą rację.
W przeszłości miała dużo złych doświadczeń i znajomości, które nadwyrężyły jej umiejętności w nawiązywaniu kontaktów. Bardzo ciężko było jej kogokolwiek obdarzyć zaufaniem. Fałszywi przyjaciele wykorzystali ją nie raz, więc postanowiła od tamtej pory nie ufać już nikomu, żeby kolejny raz nie obudzić się z płaczem po straconej przyjaźni. Po długim czasie to Noah i Robert postarali się na odbudowanie jej chęci do poznawania innych ludzi, ale pragnienie dystansowania się od nich wciąż w niej było. Owszem, starała się to ukrywać, ale jak widać, nie przed wszystkimi się mogło udać.
- Ja natomiast jestem pod wrażeniem, że to zauważyłeś - rzekła po namyśle. - Ale nie potrafię ci tego wyjaśnić. Po prostu... - zawahała się, nie mając pewności, jak ująć w słowa to, co przychodziło jej do głowy w tym momencie. - Taka już jestem. Trzymam na dystans wszystkich, bez wyjątku, chyba, że poczuję, że są inni niż ci wszyscy, których do tej pory spotkałam na swojej drodze. - Domyśliła się jego kolejnego pytania, więc postanowiła od razu na nie odpowiedzieć. - Na tej imprezie to tak naprawdę Robert był odpowiedzialny za nasze spotkanie. Wyżaliłam ci się, bo po pierwsze byłam już trochę pijana, a po drugie, zrobiłeś na mnie dobre pierwsze wrażenie. I sama sobie dziwiłam się, że rozmawiałam z tobą tak swobodnie.
- To dlaczego byłaś taka zdystansowana?
- Doszłam do wniosku, że tak będzie lepiej. Tak naprawdę się nie znamy, mimo, że tak dużo o mnie wiesz, teraz ja dowiedziałam się już co nieco o tobie. Pomyślałam, że nie ma co spodziewać się, że znajdę w tobie przyjaciela, skoro tak trudno jest mi nawiązać nowe znajomości. - Powiedziała już chyba wszystko, co myślała, ale nie była pewna, czy Tom zrozumiał to, co chciała mu przekazać. Teraz ona czekała w napięciu na jego reakcję.
- Czyli wolałaś się odciąć niż postawić na bliższe poznanie. Czy tak? - Odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała jego słowa. Tak, zdecydowanie dobrze zrozumiał. - Dziwię się, że od razu z miejsca mnie skreśliłaś i założyłaś, że nie chcesz spróbować się ze mną zaprzyjaźnić. Chyba powinno mi być przykro - powiedział, a Angelina spojrzała na niego zaskoczona. - Ale dobrze cię rozumiem, bo mówisz to wszystko, a ja jakbym słuchał o sobie. Naprawdę - potwierdził dodatkowo, kiedy dziewczyna wciąż wpatrywała się w niego z szokiem wymalowanym na twarzy. - Nie potrafię nawiązywać nowych znajomości, choć po moim zachowaniu może się wydawać inaczej. Bardzo dużo mówię, kiedy jestem zdenerwowany albo coś wywoła na mnie pozytywne wrażenie. Ale żeby tak podejść do kogoś i powiedzieć "cześć, jak się masz, ja jestem Tom, a ty?", to nie, zdecydowanie nie. Jestem tak samo zdystansowany jak ty.
Angelina była tak zdziwiona jego wyznaniem, że przez dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywała. Nigdy by nie pomyślała, że ten chłopak, z którym rozmawiała dopiero kilka razy, dopiero zaczęła go poznawać, jest bardzo do niej podobny. I w tym momencie zapragnęła się z nim zaprzyjaźnić, bo miała pewność, że ten mężczyzna jej nie zawiedzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz