niedziela, 13 grudnia 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [11]

Chyba już mam pomysł, jak zakończyć tę historię. Jednak jeszcze jest na to trochę czasu.

     Tom Holland, po zakończeniu zdjęć nad filmem o Avengersach, zaczął pracę z kolejną częścią o Spider-Manie, która zapowiadała się naprawdę dobrze. Najpierw nagrywanie w Nowym Jorku, potem wyjazd do Europy na dwa lub trzy tygodnie, w zależności od tego, jak szybko pójdą tam zdjęcia, a później Londyn. Wracając do domu każdego dnia wieczorem, nie mógł doczekać się kolejnego.
     Kiedy w piątkowy wieczór zabrał swoje rzeczy i szedł w stronę auta, z Asherem za kierownicą, rozległ się dzwonek jego telefonu.
     - Co tam, Robert? Stęskniłeś się za mną? - powiedział wesoło, widząc na wyświetlaczu nazwisko Downey Jr'a.
     - Chciałbyś, co? - zaśmiał się starszy aktor, ale Tom wyczuł, że śmiech ten był sztuczny, udawany, co raczej rzadko było spotykane u tego aktora. 
     - Jak zawsze. Ale coś czuję, że nie dzwonisz w piątek wieczorem, żeby powiedzieć mi, iż wcale za mną nie tęsknisz.
     - Tak, masz rację - przyznał. - Pracujecie teraz nad nowym Spider-Manem, prawda? - Nie czekając na odpowiedź, dodał: - Wyjeżdżasz do Europ?
     - Owszem - odparł z wahaniem. 
     - Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć, ale chyba powinieneś o czymś wiedzieć...
     - Kurde, Robert, zaczynam się bać. - Tom dał znak ręką Asherowi, by zaczekał, bo chce dokończyć rozmowę. 
     - Chciałbym powiedzieć ci to normalnie, nie przez telefon, ale nadal jestem wkurzony i w tym momencie mało mnie to obchodzi. Po prostu... Chyba zaprzyjaźniłeś się z Angeliną Russo, więc jestem zobowiązany powiedzieć ci, że ona jest chora, cierpiała na depresję i ma ataki paniki. Po waszej rozmowie, po tym jak powiedziałeś jej, że wyjeżdżasz, wpadła w tai stan, że ciężko było ją uspokoić. Zapewne się za bardzo do ciebie przywiązała i zaczęła martwić o to, że może coś ci się stać w podróży. 
     Tom milczał, nie wiedział, co ma powiedzieć, był w takim szoku, iż nawet nie był pewny czy się nie przesłyszał. Musiał to przetworzyć w głowie kolejny raz i Robert to rozumiał, dlatego mu nie przeszkadzał, nie mówił nic. Czekał cierpliwie na reakcję młodszego kolegi. 
     - Nic o tym nie wiedziałem...
     - Domyślam się, bo gdybyś wiedział, nie zrobiłbyś takiej głupoty i nie powiedziałbyś jej, że wyjeżdżasz na tak długo - odpowiedział poważnie Robert. - Nie wiem, czy ja powinienem ci o tym mówić. Raczej musiałbyś zapytać Noah, bo to on był z nią, kiedy tego potrzebowała. 
     - Dobrze, porozmawiam z nim - odparł jakby w transie. - Dziękuję ci za informację.
     Zakończył rozmowę i na drżących nogach podszedł do samochodu i zajął miejsce pasażera. Asher próbował go zagadać, zażartować, ale Tom nie miał na to najmniejszej ochoty. Był pogrążony we własnych myślach, próbował przeanalizować całą rozmowę z Robertem i nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że nie potrafił dostrzec w zachowaniu Angeliny, że miała jakieś problemy. Co prawda nigdy nie miał styczności z osobą chorą na depresję lub z taką, która miała ataki paniki, ale nie wyobrażał sobie, że będzie wyglądała na naprawdę normalną, wesołą i pełną życia osobę. A Angelina nigdy nie dawała po sobie poznać, że cierpi na takiego rodzaju przypadłości. Mówiła o tym, że ciężko nawiązać jej nowe znajomości, ale nigdy by się nie spodziewał depresji i ataków paniki.
     Długo zastanawiał się nad tym, czy powinien porozmawiać z Noah, który tak naprawdę znał ją najlepiej, był z nią w związku, mieszkali ze sobą i prawdopodobnie wiedział o niej wszystko, ale w nawet nie mógł się z nim równać. Czy byli z Angeliną na takim etapie przyjaźni, który pozwalałby mu wtrącać się w jej życie aż tak bardzo? Chociaż czy to można nazwać wtrącaniem się, skoro to właśnie przez niego miała atak paniki, ponieważ się o niego martwiła?
     Ta ostatnia myśl przeważyła szalę.
     Odszukał wiadomość od Roberta, który chwilę po zakończeniu ich rozmowy wysłał mu numer telefonu do Noah Centineo i nie zważając na późną porę - na zegarku komórki wyświetlało się parę minut po dziesiątej wieczorem - wybrał numer byłego chłopaka Angeliny i wcisnął zieloną słuchawkę.
     - Halo? - odezwał się Noah, kiedy Tom już miał przerwać połączenie, gdyż nikt nie odpowiadał.
     - Przepraszam, że dzwonię tak późno - powiedział od razu. - Nazywam się Tom Holland, jestem przyjacielem Angeliny Russo...
     - Robert z tobą już rozmawiał? - przerwał mu Noah.
     - Owszem. - Ucieszył się w duchu, że Centineo zna całą sprawę i nie musi wyjaśniać mu, w jakiej sprawie dzwoni, czego dotyczy i nie musi się plątać we własnych zeznaniach. - Jeśli to możliwe, chciałbym porozmawiać z tobą, ale nie przez telefon. O takich rzeczach chyba nie powinniśmy rozmawiać przez komórkę.
     - Jasne, masz rację. Spotkajmy się jutro w południe. - Noah podał adres, Tom postarał się go zapamiętać i taki był koniec tej rozmowy.
     Holland cieszył się na to spotkanie. Będzie miał bardziej przejrzysty obraz na profil Angeliny Russo, która wydawała się jednocześnie tajemnicza i otwarta a także zamknięta w sobie. Bardzo lubił jej towarzystwo, ale zawsze można poznać się lepiej, popatrzeć na drugą osobę poprzez pryzmat jej relacji z kimś innym. Nie miał zamiaru jej oceniać, tylko dowiedzieć się o niej jak najwięcej, by móc stać się jej przyjacielem.

*

     Podali sobie ręce, kiedy Tom podszedł do stolika, przy którym siedział Noah. Byli w tej samej restauracji, w której jakiś czas temu jadł z Angeliną obiad. Noah uśmiechnął się do niego serdecznie i zaprosił gestem dłoni, by usiadł naprzeciwko.
     Rozmawiali na początku na tematy niezobowiązujące, a kiedy nadszedł czas, by przejść do dyskusji nad tym, dlaczego się spotkali, obaj od razu spoważnieli.
     - O tym, że Angelina choruje na depresję dowiedziałem się, kiedy nagle, z dnia na dzień zmienił jej się nastrój. Zawsze była pełna energii, żywiołowa, ale pewnego dnia po prostu nie potrafiła podnieść się z łóżka, ciągle płakała i zachowywała się jak nie ona.
     - Był tego jakiś powód? - spytał Tom.
     - Kończyła jeden semestr studiów i przygotowywała się do następnego. Podejrzewam, że po prostu zbyt dużo czasu spędzała sama z własnymi myślami. Tak naprawdę nigdy nie wiesz, kiedy dopadnie cię taki nastrój, że nie masz na nic ochoty, że chcesz tylko leżeć w łóżku.
     - Od razu domyśliłeś się, że to depresja?
     - Wiesz, nie znam się na tym, ale myślę, że trochę to podejrzewałem. Z każdym dniem miałem wrażenie, że ona czuje się coraz gorzej. Przestała w ogóle jeść i tak naprawdę ciężko ją było z tego wyciągnąć, zwłaszcza, że nie mogłem spędzać z nią całych dni, miałem swoją pracę. Cudem udało mi się wychodzić z planu jak najwcześniej, byle tylko pojechać do niej i z nią po prostu być.
     - Nie mieszkaliście wtedy razem?
     - Nie. Ale dobrą decyzją było zamieszkanie razem, ponieważ Angelina od razu się zmieniła. Jej stan depresyjny trwał kilka tygodni, ale dzięki temu, że ja i Robert starliśmy się przy niej być, udało jej się z tego wyjść. Zamieszkaliśmy razem, podjęliśmy decyzję o adopcji kota i później już Angelina nie wpadała w aż taką apatię.
     - Rozumiem - przytaknął Tom.
     Analizował każde słowo, które usłyszał i jednocześnie próbował naprawdę to wszystko zrozumieć. Było ciężko, gdyż nigdy nie miał styczności z osobą chorą na depresję, ale wyobrażał sobie, jak Robert oraz Noah musieli być jej oddani, jak musieli się o nią martwić oraz w jakim stanie musiała być Angelina, że tak naprawdę na zmianę nad nią czuwali. Dotarło do niego, że obaj jej przyjaciele są dla niej jak rodzina. I mimo, że Noah nie jest już jej chłopakiem, będzie się o nią martwił całe życie, ponieważ taka była jego rola jako przyjaciela, bratniej duszy. 
     - A te ataki paniki? - spytał Holland po chwili ciszy, kiedy już zebrał myśli.
     - O tym dowiedziałem się, kiedy zgodziłem się na rolę Petera Kavinsky'ego w filmie "Do wszystkich chłopców, których kochałam". Angelina bardzo się cieszyła, że dostałem tę rolę, bo to jest jedna z jej ulubionych powieści. Ale kiedy dostałem skrypt i zaczęliśmy kręcić sceny pocałunki z Laną Condor, Angelina wpadła w szał. Jest bardzo zazdrosna, zaczęła wymyślać, że ją zdradzam, że na pewno potajemnie podkochuję się w Lanie. Nie wytrzymałem, bo wiesz, jak to jest? - Tom pokiwał głową na znak, że rozumie. - Laska zarzuca ci zdradę, a ty nawet nie myślałeś o innej kobiecie. Paranoja. Pokłóciliśmy się i ona zaczęła wszystkim rzucać, płakać, mówiła do siebie niestworzone rzeczy, których nawet już nie będę przytaczał, bo były takie bzdury!
     - Co wtedy zrobiłeś?
     - Czytałem kiedyś o tym, jak trzeba się zachować w podobnej sytuacji, ale nie wiedziałem nawet, że tak się właśnie to nazywa, atak paniki. Pomyślałbyś? Wiedziałbyś, co robić? - Holland pokręcił głową. Nie miał pojęcia. - Zacząłem do niej mówić spokojnym głosem, że wszystko okej, ale zadzwoniłem też do Roberta, miałem nadzieję, że mi pomoże. Przyjechał po dziesięciu minutach i też starał się mówić do niej opanowanym głosem. Potem powiedział mi, co jest grane.
     - Ale nie zerwaliście wtedy?
     Noah pokręcił głową.
     - Wtedy jeszcze nie. Staraliśmy się przez jakiś czas odbudować to, co zostało zniszczone, ale później i tak doszliśmy do wniosku, że to bez sensu, skoro nasze wzajemne zaufanie zostało naruszone. Wiesz, nie potrafiłbym być z dziewczyną, która na każdym kroku posądzać mnie będzie o zdradę. Albo o to, że się z kimś spotykam. Angelina natomiast nie umiałaby być z kimś, kogo zawiodła. Nie wiem, czy wiesz o co chodzi, czy to rozumiesz... - spojrzał na niego pytająco.
     - Mniej więcej - posłał mu krzywy uśmiech. - A ten... najświeższy atak paniki?
     - Powiedziałeś jej, że wybierasz się do Europy, bo tam będziecie pracować nad nowym filmem. - Tom potaknął. - Widocznie jesteś ważny dla Angeliny, stałeś się dla niej przyjacielem, więc normalne jest to, że się o ciebie martwi...
     - Czyli nie powinienem jej tego mówić? - spytał. - Chciałem jej się pochwalić... i uprzedzić, że przez pewien czas niestety nie będziemy mogli widywać...
     - Powiedziałeś to w zły sposób.
     Nie za bardzo to zrozumiał. Czyli jak powinien przekazać Angelinie tę znajomość? Nie mówić nic? Noah jednak za chwilę rozwiał jego wątpliwości.
     - Musiałbyś jej jeszcze powiedzieć, zapewnić Angelinę, że nic ci nie będzie i nie musi się martwić....
     - Sugerujesz więc, że powinienem potraktować ją trochę jak dziecko? - spytał wprost. Jak inaczej miał to zrozumieć? Zapewnienie dorosłej osoby, że nie przytrafi mu się żaden wypadek podczas wycieczki na inny kontynent było właśnie traktowaniem jej jak dziecko. Wydawało mu się to trochę zabawne, jednak wiedział, że nic zabawnego w tym nie było.
     - Trochę to śmieszne, ale tak. W takich przypadkach nawet starsze osoby trzeba traktować trochę jak dziecko. W tym przypadku jej atak paniki nie zakończył się źle, ale gdybym wówczas do niej nie zadzwonił, zupełnie przypadkiem, mogłaby zrobić sobie krzywdę.
     Tom popatrzył na niego w totalnym szoku. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Noah opowiedział mu, jak dotarł do domu Angeliny u ujrzał zniszczoną nożyczkami kanapę oraz poduszki. Poprzewracane fotele. Częściowo spakowaną torbę, gdyż sama nie wiedziała, co robi. Sprawdził również, czy na piętrze nic nie zostało zniszczone i wcale się nie zdziwił, że pościel w ich sypialni również została doszczętnie zniszczona. Ocalały jedynie książki w małym gabinecie, którego drzwi nawet nie otworzyła. Zapewne zdawała sobie sprawę z tego, że w tym właśnie pomieszczeniu znajdowały się najważniejsze dla niej przedmioty - książki.
     Powiedział mu również, że zjawili się jej rodzice oraz Robert, ponieważ oni zawsze pozytywnie działali na nią, kiedy wpadała taki stan. Mówił to także na przyszłość dla Hollanda, by wiedział, co robić w podobnej sytuacji.
     - Teraz jej dom, a raczej wnętrze, jest w opłakanym stanie - dodał na koniec Noah. - Miałem pomóc Angelinie dzisiaj trochę to wszystko uporządkować, ale rano poinformowała mnie, że chce to zrobić sama, że czuje się dużo lepiej, normalnie pracuje i przez to, że sama chce uporać się z bałaganem w domu, będzie mogła uporządkować także swoje myśli.
     - Nie nalegałeś? - spytał Tom. - Wiesz, nie naciskałeś, żeby pomóc? W końcu została sama...
     - Jeśli chodzi ci o to, że się boję, że sytuacja może się powtórzyć, to tak. Bardzo się boję, gdyż może przez przypadek zrobić sobie krzywdę - wyjaśnił. - Ale przecież nie mogę jej niańczyć, nie mogę traktować jej jak dziecko.
     Chwilę temu mówił, że on, Tom, powinien potraktować tę dorosłą kobietę jak dziecko, a teraz że on sam nie może jej tak traktować? Czysty obłęd. Nic z tego nie rozumiał. Jak ma wyciągnąć z tej rozmowy jakiekolwiek wnioski, skoro jedna osoba mówi mu sprzeczne ze sobą wiadomości? Próbował to sobie jakoś poukładać w głowie, lecz to było jednak dla niego odrobinę zbyt trudne. Tyle wiadomości, tyle informacji... Raz traktować Angelinę jak dziecko, raz nie. Raz się nią opiekować, raz nie... Co w takim razie ma zrobić? Spytał o to swojego rozmówcę.
     - Myślę, że na pewno powinieneś wyjaśnić jej, że twoja podróż do Europy nie powinna jej martwić, bo na pewno wszystko pójdzie dobrze. Dotrzesz na miejsce i wrócisz w jednym kawałku.
     - I to wszystko? - zapytał, kiedy czekając na ciąg dalszy wypowiedzi Noah, ten się nie odezwał.
     - W sumie to tak - przyznał brunet.
     - Miałem spotkać się z Angeliną jutro. Twoim zdaniem powinienem pojechać do niej dzisiaj? Przy okazji pomóc jej w porządkowaniu domu?
     - Uważam, że będziesz do tego lepszą osobą. No i musisz z nią porozmawiać o tym, co się wydarzyło. Raczej nie powie ci, że to kot tak jej urządził wnętrze.
     Na te słowa obaj się zaśmiali.
     Tom czuł, że z Noah jest naprawdę porządny facet i wcale nie dziwił się Angelinie, że stworzyła z nim związek. Co prawda ich miłość się wypaliła, ale naprawdę dobrze się dobrali, pasowali do siebie. Cieszył się, że nadal są przyjaciółmi, ponieważ mimo wszystko, Noah prawdopodobnie zawsze będzie gotowy pomóc byłej dziewczynie w potrzebie. Domyślał się jednak, że do czasu, gdyż na pewno w przyszłości się z kimś zwiąże, a jego nowa partnerka na sto procent krzywo będzie patrzyła na jego relację z byłą dziewczyną, ale czasem są takie przyjaźnie, które zamieniają się w miłość, i na odwrót. Miłość między dwojgiem ludzi może zamienić się w prawdziwą przyjaźń.
     Holland i Centinego pożegnali się uściskiem dłoni i zapewnieniami, że muszą spotkać się ponownie, tym razem na piwo, żeby móc lepiej się poznać, gdyż oboje stwierdzili, że dobrze się dogadują. Następnie rozdzielili się i każdy poszedł w swoją stronę. Noah udał się na spotkanie z dziewczyną, Tom natomiast wybrał numer Angeliny i wysłał jej wiadomość.

Wiadomość do: ANGELINA RUSSO

MOGĘ WPAŚĆ? MAM DZISIAJ CHWILĘ, MOŻEMY SPĘDZIĆ RAZEM TROCHĘ CZASU PRZED MOIM WYJAZDEM

     Czekał jakiś czas na odpowiedź, która wyjątkowo długo się nie pojawiała, lecz po dziesięciu minutach usłyszał charakterystyczny dźwięk SMSa i poczuł wibracje telefonu w kieszeni spodni.

Wiadomość od: ANGELINA RUSSO

NIE WIEM, CZY TO DOBRY POMYSŁ. MAM SPORY BAŁAGAN. JUTRO BĘDZIEMY SIĘ WIDZIEĆ

     Chyba po raz pierwszy tak otwarcie odmówiła mu spotkania, lecz idąc za radą swojego nowego przyjaciela, postanowił, że tak łatwo jej nie odpuści. Tym bardziej, że zachowanie to wynikało tak jakby z jego winy.

Wiadomość do: ANGELINA RUSSO

POMOGĘ CI W SPRZĄTANIU. TO JAK, ZA 15-20 MINUT MOGĘ BYĆ U CIEBIE?

     Tym razem odpowiedź nadeszła szybciej i Angelina zgadzała się na odwiedziny Hollanda. Uśmiechnął się do siebie pod nosem i wsiadł na tylne siedzenie auta, za kierownicą którego siedział Asher i poprosił mężczyznę, by podrzucił go pod wskazany adres.
     Przyznał przed samym sobą, że chyba nigdy w życiu tak bardzo nie stresował się konfrontacją z dziewczyną. Nigdy tak naprawdę nie mógł sobie zarzucić, że jakaś kobieta przez niego płakała, jakąś wkurzył albo coś w tym stylu. Nigdy nie miał z żadną konfliktu, który doprowadziłby do większej awantury.
     To raczej nie dlatego, że nie lubił kłótni, tylko zawsze starał się wyjaśniać wszystkie problemy, niedomówienia czy sprzeczki od razu, by później uniknąć niewygodnej wymiany zdań. Żeby nie musieć nikogo przepraszać za coś, czego nie chciało się powiedzieć lub zrobić.
      Asher zatrzymał auto po piętnastu minutach jazdy i Tom od razu zauważył, że drzwi od domu Angeliny są otwarte na oścież, a przy schodach ustawionych zostało kilka worków na śmieci wypełnionych po brzegi. Ten obraz potwierdzał to wszystko, co mówił Noah.
     To wszystko wydarzyło się naprawdę.
     Angelina cierpiała na depresję. Miała ataki paniki, kiedy o kogoś się martwiła. Potrafiła wpaść w trans, kiedy niszczyła wszystko: meble, poduszki, pościel... A później musiała się z tym uporać, wszystko porządkując.
     I to była po części jego wina, ponieważ on się w pewnym stopniu do tego przyczynił.
     Musi zatem pomóc jej z tymi porządkami.

wtorek, 8 grudnia 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [10]

Ciężko będzie publikować rozdziały po powrocie do pracy, w takim miesiącu, w którym nie ma czasu na nic. 

     Codzienne spędzanie czasu na planie filmowym dało się we znaki wszystkim pracującym nad filmem, ale wszyscy poczuli ulgę, że po kilku miesiącach dobrnęli prawie do końca. Na szczęście, gdy pracowali nad poprzednią częścią filmu, udało im się zgromadzić materiały, które należało wykorzystać przy "Końcu gry". Wszyscy pracowali ciężko i dawali z siebie dwieście procent, co owocowało niesamowitymi efektami. Ostatniego dnia Anthony oraz Joe dziękowali wylewnie wszystkim aktorom, scenarzystom, operatorom kamer, wszystkim, którzy przyłożyli się choć w najmniejszym stopniu do stworzenia tego wyjątkowego filmu.
     Angelina również była wśród nich, wykończona po całodziennym dniu pracy i wszystkim dziękowała za wspaniałą atmosferę. Zrobili na koniec wspólne zdjęcie na pamiątkę i mogli spokojnie wrócić do domu. Teraz pozostało skleić wszystko do kupy i czekać na premierę filmu.
     Pomijając zmęczenie pracą, Russo mogła powiedzieć, że jest zadowolona z życia. Pogodziła się z matką, a przynajmniej miały ze sobą kontakt, choć Ann wciąż miała nadzieję, że jej córka i Noah Centineo znowu stworzą kochającą się parę. Angelina natomiast pogodziła się z myślą, że z tym chłopakiem łączy ją już tylko przyjaźń. I choć poczuła ukłucie zazdrości, gdy Noah poinformował ją, że spotyka się z jakąś aktorką, której imienia nawet nie zapamiętała, cieszyła się z jego szczęścia. Miło jej było patrzeć na uśmiechniętego Noah, który czerwieni się, gdy mówi o tej "ślicznej blondynce", wiedziała, że nie czuje do niego nic więcej, prócz sympatii. Na pewno zawsze będzie dla niej wiele znaczył, ale nie mają wspólnej przyszłości jako para.
     Znajomość z Tomem Hollandem zamieniła się w bliższą przyjaźń. Angelina przyłapała się na tym, że ich relacja wygląda podobnie niż początki znajomości z Noah, choć nie była pewna, co tak naprawdę czuje do tego faceta. Podobał jej się, był przystojny, zabawny, miał piękne oczy i uśmiech, był w jej typie, choć nawet nie był w najmniejszym stopniu podobny do Noah, którego do tej pory uważała za swój ideał. Spotykała się z Hollandem na kawę, czasem na lunch lub spacer w niedzielne popołudnie, ale nic więcej między nimi nie było, do niczego nie doszło, a ona nie była pewna, czy chciała, by kiedykolwiek wiązać z nim przyszłość. Jeśli chodziło o Toma, sama gubiła się już w swoich myślach, więc wolała zwyczajnie o nim nie rozmyślać zbyt często. A pozwalało jej na to tylko to, że Tom już zaczynał zdjęcia do kolejnego filmu, przez co coraz rzadziej się widywali.
     - Mam wolną niedzielę, możemy się spotkać - powiedział jej pewnego dnia przez telefon, gdy ona leżała na kanapie z Thorem przy głowie, a on wracał do domu z planu filmowego. Było późno wieczorem, ale nie rozmawiali od kilku dni, a tym bardziej się nie widzieli. - Wyjeżdżam w przyszłym tygodniu do Europy i chciałem się pożegnać.
     Serce jej stanęło chyba na kilka godzin, a przynajmniej miała takie wrażenie. Nie mogła złapać tchu i nie wiedziała, co mogłaby mu odpowiedzieć.
     - Słucham? - Udało jej się w końcu wykrztusić, ale musiała wstać i nalać sobie szklankę wody, gdyż tak zaschło jej w ustach, iż miała wrażenie, że zaraz umrze.
     - Jesteśmy na kolejnym etapie zdjęć do filmu i jedziemy najpierw do Wenecji, potem Praga i Berlin. Zapowiada się super przygoda, już nie mogę się doczekać - Tom był tak podekscytowany, że pomimo zmęczenia buzia mu się nie zamykała. Angelina natomiast czuła, że zaraz zemdleje. - Potem wracamy do Nowego Jorku, ale Europa nam zajmie co najmniej trzy tygodnie. Bardzo się cieszę, to będzie niesamowity film...
     - Porozmawiamy w niedzielę na kawie, dobrze? - powiedziała słabym głosem. - Jesteś na pewno zmęczony i jutro znowu czeka cię dużo pracy, więc musisz odpocząć. Do zobaczenia. - Rozłączyła się, zanim Tom odpowiedział i rzuciła telefonem o ścianę, co spotkało się z niezadowolonym syczeniem Thora.
     Czuła, że za chwilę eksploduje. Zaczęła nerwowo krążyć po salonie, kopiąc meble, obijając się o ściany i mówić pod nosem niezrozumiałe słowa. Czuła, że skóra ją pali i nie mogła przestać drapać się po przedramionach. W głowie widziała Toma lecącego samolotem, który się rozbija, widziała wszystkie najgorszych scenariuszy, jakie mogą mu się przytrafić podczas podróży. Płonący samolot, samochód, autobus, pociąg, czymkolwiek by podróżował, w jej myślach, każda podróż kończyła się katastrofą. Nie mogła odrzucić tych myśli, nie potrafiła, chociaż gdzieś tam czuła, że to niemożliwe, że na pewno wszystko będzie w porządku.
     Rzucała przedmiotami, szklanka z wodą uderzyła o lodówkę, koc z kanapy gdzieś na podłodze. W pewnej chwili złapała nożyczki i pocięła wszystkie poduszki znajdujące się na kanapie. To samo zrobiła z tymi w sypialni na górze oraz w pokoju gościnnym. Zbiegła na dół, słysząc nagle pukanie do drzwi, ale kiedy je otworzyła, nikogo nie zobaczyła.
     Rozległ się dzwonek telefonu, który dotarł do jej zamroczonego umysłu, wyrywając ją na chwilę z otępienia.
     - Gdzie ten cholerny telefon - mruczała. - Gdzie on jest? Gdzie jest? - Krążyła po kuchni i salonie, aż wreszcie dostrzegła urządzenie, które chwyciła do ręki. Było zniszczone, ale wciąż działało. - Halo? - powiedziała zbyt głośno do słuchawki.
     - Cześć - odezwał się Noah. - Przepraszam, że tak późno, ale pomyślałem, że wpadnę po Thora, skoro jutro będziesz cały dzień w pracy. Dawno bo nie zabierałem.
     - Po Thora? Dlaczego? On nie chce iść z tobą. Na pewno nie - powiedziała pod nosem. Mówiła też inne niezrozumiałe rzeczy, czego Noah już nie dosłyszał. W głowie włączyła mu się ostrzegająca lampka.
     - Angelina, co się stało? - spytał zaniepokojony.
     - On nie chce iść z tobą. Zostanie ze mną. Nie możesz mi go zabrać!
     - Uspokój się, dobrze? Wszystko w porządku. Będę u ciebie za pięć minut. Nie bój się. -Noah starał się mówić opanowanym głosem i miał nadzieję, że uda mu się dotrzeć do jej domu jeszcze szybciej.
     Angelina znowu rzuciła komórką o ścianę, niszcząc ją doszczętnie. Czuła, że brakuje jej tchu, a serce wyskoczy z piersi. Jak miała się uspokoić? Jej przyjaciel wyjeżdża, mówi jej o tym tak spokojnie, a grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo, a w dodatku Noah chce jej odebrać kota. Przecież nie może na to pozwolić. Nie może! Wbiegła po schodach na górę, szukając części garderoby, które zaczęła wrzucać do sportowej torby. Musi się stąd wynieść. On zaraz tu będzie i odbierze jej kota. Nie może mu na to pozwolić. Nie może!
     Myśli kołatały jej się w głowie, kiedy wrzucała do torby spodnie, podkoszulki, kosmetyki. Wszystko, co jej wpadło w ręce. Z wypchaną po brzegi torbą zbiegła po schodach i dopadła do drzwi schowka, gdzie trzymała jedzenie dla kota. Kilka puszek z mokrym pokarmem również umieściła w torbie, choć była już tak ciężka, że niemal się pod nią uginała. Dopadła także transporter dla zwierząt z szarym kocykiem w środku i zaczęła szukać kocura.
     Kiedy nie mogła go znaleźć, wpadła w jeszcze większą panikę. Noah na pewno w jakiś niewyjaśniony sposób wszedł do jej domu i go zabrał. Porwał jej zwierzę! Nic jej nie powiedział. Od dawna musiał to planować. Zaparło jej dech do tego stopnia, że osunęła się na podłogę i usilnie starała się złapać oddech.
     Noah wpadł do salonu i starając się nie widzieć całego tego bałaganu, dopadł do Angeliny i próbował ją uspokoić.
     - Hej, mała - mówił delikatnie. - Hej, wszystko dobrze. - Gładził ją po plecach, aż udało jej się złapać oddech. - Jestem przy tobie. Robert też za chwilę tu będzie. Twoi rodzice też. Wszystko już w porządku. Nic ci nie grozi.
     Nie udało mu się jej uspokoić na tyle, że atak paniki przeszedł całkowicie, ale przynajmniej już się nie miotała. Mówiła jeszcze niezrozumiale coś, że Noah chce jej odebrać Thora, a przyjacielowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo i to wszystko jej wina, bo do niczego się nie nadaje. Mimo uspokajających słów, wciąż była roztrzęsiona, miała dreszcze i przyspieszony oddech, ale oprócz tego była cała i zdrowa, na szczęście.
     Atak paniki minął po półtorej godzinie, odkąd się zaczął, w tym czasie Robert oraz Anthony i Ann dotarli do jej domu i wszyscy teraz siedzieli na zniszczonej doszczętnie kanapie, pijąc gorącą herbatę.
     - Jak się czujesz? - spytała Ann, kładąc jej dłoń na kolanie w uspokajającym geście.
     - Już dobrze. Dziękuję, że przyjechaliście, ale nie było takiej potrzeby - powiedziała, upijając łyk napoju. - Noah spisał się na medal.
     - Ale nie powinno się to w ogóle wydarzyć - zauważył Anthony. - Już dawno nie miałaś tych ataków, co się stało?
     - Nie wiem - skłamała. Dobrze wiedziała, dlaczego tak się stało, wiedziała, co ją tak poruszyło, ale rodzice byli ostatnimi osobami, z którymi chciała o tym rozmawiać.
     - Może dlatego, że odstawiłaś te leki antydepresyjne? - drążyła Ann. - Pojedziemy do lekarza, żeby ci przepisał nowe. To się nie może więcej powtórzyć.
     - Pani Russo - odezwał się Noah. - Myślę, że nie powinniśmy teraz o tym rozmawiać, Angelina na pewno potrzebuje spokoju.
     - Tak, młody ma rację - powiedział Robert. - Jedźcie już do domu, a my spróbujemy tu jakoś uporządkować ten... bałagan.
     Anthony i Ann długo nie dali się przekonać co do tego, by zostawić córkę w tym stanie, ale koniec końców Robert prawie wypchnął ich za drzwi, pilnując, czy na pewno wsiedli do samochodu i wyjechali z podjazdu. Wrócił do środka i podszedł do Angeliny, która siedziała na kanapie, wciąż trzymając kubek w dłoni.
     - To przez niego, tak? - wskazał palcem na Noah. - Naprzykrza ci się, tak? - Podszedł do Centineo i wymierzył w niego palec. - Mówiłem, że to nie jest dobry pomysł, wiedziałem, że to nie wypali, żeby się z nim przyjaźnić...
     - Ja nic nie zrobiłem, przysięgam! - powiedział od razu Noah. - Serio!
     - Przestań, Robert. - Angelina odstawiła kubek na częściowo zniszczony stolik kawowy. - To nie przez niego miałam ten atak paniki. Zostaw go.
     - Mówiłem - mruknął Noah, siadając obok dziewczyny. - Nic nie zrobiłem. A przyjechałem jako pierwszy.
     - To kto w takim razie? - spytał zmartwiony Downey.
     I Angelina powiedziała im wszystko. Że Tom zaproponował spotkanie, by pożegnać się przed wyjazdem do Europy. Że w tym momencie dotarło do niej, jak bardzo jej na nim zależy i jak bardzo się o niego martwi. Że nie potrafiła znieść myśli, że będzie podróżował tak daleko, a ona nie będzie miała wpływu na to, czy dotrze bezpiecznie na miejsce. Tak bardzo zaczęła się martwić, że nie spostrzegła nadchodzącego ataku, które kiedyś jeszcze przewidywała. Od ostatniego minęło przecież sporo czasu, więc mogła zapomnieć, czym to się objawia. Musiała im też powiedzieć, że od dłuższego czasu Tom naprawdę jej się podoba.
     - Zabiję go - powiedział Robert. - Po prostu go uduszę! A ty mu nawet nie powiedziałaś, że jesteś chora!
     - Bo nie jestem! - podniosła głos, aż sama się przestraszyła. - Nie jestem chora - dodała ciszej.
     - Z depresji się nigdy nie wychodzi! Jak mogłaś być taka nieodpowiedzialna! - Robert już nad sobą nie panował. Nie mógł pohamować emocji, które mu ciążyły. - Podoba ci się facet, spotykasz się z nim i mimo, że się przyjaźnicie, nie mówisz mu, że byłaś chora na depresję, nigdy się z tego nie otrząsnęłaś i masz ataki paniki! To jaki z niego przyjaciel, skoro mu tego nie powiedziałaś?!
     - Mam mówić każdemu, z kim się spotykam, że jestem nienormalna?!
     - Przed nim nie miałaś takich oporów - wskazał ręką na siedzącego obok niej Noah. Chłopak nawet nie wiedział, czy ma się odezwać, czy bronić Angeliny, a może poprzeć Roberta? Wolał więc chwilowo nie zabierać głosu w tej kłótni.
     - Chyba już zapomniałeś, że powiedziałam Noah tylko o depresji, a atak paniki miałam, kiedy się pokłóciliśmy o jego grę w filmie z Larą Condor - przypomniała mu. - Chyba, że z ciebie taki przyjaciel, że przestałeś słuchać, co małolata ma ci do powiedzenia. A może chciałbyś być na miejscu Noah, co? Może kręcą cię laski dwadzieścia kilka lat młodsze od ciebie, co? - Nie mogła się powstrzymać. Była taka wściekła, iż nie potrafiła zatrzymać tych słów, choć żałowała ich w sekundę po tym, gdy wyszły z jej ust.
     - Jakby mnie kręciły nie szukałbym wrażeń u ciebie, tylko znalazł jakąś w burdelu. Nie musisz wymyślać takich rzeczy, żeby mi dopiec, bo to na mnie nie działa.
     - Przestańcie, proszę was. - Noah postanowił przerwać tę wymianę zdań, wiedział, że oboje zaraz będą tego żałować. - I tak zaraz się przeprosicie, bo będzie wam obojgu głupio.
     - Posłuchaj swojego byłego - mruknął Robert. Poszedł do kuchni, wyjął z szafki kuchennej whisky, którą trzymała specjalnie dla niego lub dla swojego ojca i nalał solidną porcję do szklanki. Wrócił do salonu i zajął miejsce w fotelu, upijając spory łyk.
     - Strasznie ci nie pasuje to, że się przyjaźnimy, co? - wytknęła mu. - Dlaczego to cię tak boli, co? Może dlatego, że on ma więcej czasu dla mnie niż mój przyszywany wujek, który zawsze miał być blisko mnie, kiedy przytrafi mi się coś złego?
     - Boli mnie, że masz mnie za takiego idiotę, który by tak myślał - odpowiedział Robert. Widać było, że już się uspokoił. - Widzę, że chyba nic tu po mnie. - Dopił resztkę alkoholu i odstawił szklankę na zdemolowany stolik. - Jak już dojdziesz do siebie i znowu będziesz chciała gadać, to masz mój numer. - I wyszedł. Tak po prostu.
     - Nienawidzę go! - wrzasnęła za nim Angelina i cisnęła pustą szklanką przez pokój.
     - Przestań, Angie, na pewno tak nie myślisz - powiedział uspokajająco Noah. Położył jej dłonie na ramionach i zmusił, by się położyła. - Jest już późno, zostaw ten bałagan, prześpij się, jutro idź normalnie do pracy, a w weekend pomogę ci to wszystko ogarnąć. Musisz zamówić nową kanapę, ta się nie nadaje nawet do spania.
     - Chyba nie byłeś na górze - mruknęła zmęczona i zamknęła oczy. - Bardzo ci dziękuję. Za wszystko.

*

     Po wczorajszym incydencie został jedynie wielki bałagan w domu. Noah zostawił jej karteczkę, że zabiera Thora do siebie i wróci z nim w sobotę, żeby pomóc w porządkowaniu salonu. Angelina rano spróbowała jakoś się pozbierać do kupy, wzięła prysznic, założyła czarne spodnie z wysokim stanem i pasującą do nich białą koszulę z kołnierzem. Włosy związała w kucyk i odszukała w szafie czerwone szpilki. Znalazła małą czarną torebkę na ramię i przeszukała kuchnię, by podnieść z podłogi roztrzaskany telefon. Spróbowała go włączyć. Udało się. Chociaż ekran zamienił się w jedną wielką pajęczynę, aparat był zupełnie roztrzaskany, to nawet całkiem nieźle wyglądał. Dało się prowadzić rozmowy i pisać wiadomości, więc to było najważniejsze.
     Anthony i Joe Russo prawie skończyli pracę nad filmem o Avengersach, ale zostało i mnóstwo pracy związanej z montowaniem filmu. Jej zadaniem było teraz przyglądanie się pracy swojego ojca i montażystów, by zdobyć choć trochę wiedzy praktycznej na temat robienia filmów. Czekała ją więc praca przy biurku, przed komputerem, ale zapowiadało się to równie ciekawie co przyglądanie się jak aktorzy pracują na planie.
     Nie sądziła, że sklejanie filmów w całość będzie aż takim męczącym zadaniem i przez kilka kolejnych dni wracała do domu wykończona, z głową pełną obrazów, ale wzbogacona w nową wiedzę. 

sobota, 5 grudnia 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [9]

Dodaję ten rozdział z telefonu, więc forma może różnić się od poprzednich postów, ale postaram się jak najszybciej to poprawić, by wszystko wyglądało tak samo.

     Zdjęcia do kolejnego filmu z serii o Avengersach zaczęły się po trzech miesiącach odkąd aktorzy otrzymali scenariusze, które powinni już w miarę dobrze opanować. Pierwsze przymiarki kostiumów już się odbyły, ale na ostatni guzik miały być zapięte dopiero w trakcie zdjęć, by zobaczyć jak materiały zachowują się podczas ich użytkowania. W pierwszej kolejności swoje kostiumy mieli otrzymać ci aktorzy, którzy odgrywali najwięcej scen w filmie, a reszta miała pojawiać się na planie i wtedy przymierzać kolejne części garderoby. Braciom Russo zależało na tym, by jak najszybciej zacząć przygotowywać najnowszy film, gdyż wytwórnia chciała co roku wypuszczać choć jeden projekt z serii, a ten, którego kręceniem się teraz zajmowali był ostatnim, więc tym bardziej się do niego przykładali.
     Dzisiaj na planie pojawili się chyba wszyscy aktorzy z obsady, ponieważ, kiedy tylko Angelina się zjawiła, ujrzała tłum ludzi. Każdy coś robił, coś krzyczał, a ona patrzyła na to z boku i nie wierzyła własnym oczom. Pierwszy raz w pełni brała udział w zdjęciach do jakiejkolwiek produkcji i nie miała pojęcia, że to tak właśnie wygląda.
     Odnalazła wzrokiem Amelię, która uśmiechnięta do niej pomachała.
     - Cześć! - wydyszała. - Ale się dzieje! Kompletne szaleństwo!
     - To prawda - przyznała. - Od której tu jesteś? - zapytała.
     - Przyszłam o szóstej, kiedy rozstawiali wszystko. - Angelina spojrzała na nią z niedowierzaniem. Była dziesiąta, a Amelia wcale nie wyglądała jak ktoś, kto już od czterech godzin biega na planie w trampkach i jeansach. - To pierwszy dzień, więc musiałam tego przypilnować - wyjaśniła, widząc minę Russo.
     - Ale dlaczego jest tutaj tyle ludzi? - Angelina poszła za Amelią, choć nie wiedziała, dokąd ta zmierza.
     - Anthony i Joe chcą wszystkich oficjalnie przywitać. No i z niektórymi można już przymierzać kostiumy, chodzi o tych, którzy nie zrobili tego przed rozpoczęciem zdjęć. Anthony wyznaczył nas dwie, żebyśmy tego przypilnowały, a mamy naprawdę mnóstwo roboty. Trzeba dopracować szczegóły stroju Czarnej Pantery, poprawić rękawicę Thanosa, podobno jedna z zapasowych tarczy Kapitana ma niedokończoną gwiazdę i coś nie tak jest z kostiumem Spider-Mana. Tego ostatniego nie znam szczegółów, bo Holland przyszedł dopiero niedawno i zaczął przymierzać, co dla niego mamy. Ogólnie jest dobry, ale i tak coś trzeba sprawdzić.
     - Wyrobimy się dzisiaj ze wszystkim? - zapytała Angelina powątpiewając.
     - Mam nadzieję, bo na jutro mamy zaplanowanego Cumberbatcha i dwie zbroje Downey'a.
     - Już czuję się zmęczona - jęknęła i zaproponowała Amelii, że przyniesie jej kawę, a potem spotkają się u Judianne, która jako kostiumolog odpowiadała za wszystko, co z tym związane.

     Angelina weszła do pomieszczenia z czterema papierowymi kubkami z najbliższego Starbucka i zostawiła je na stoliku. Judianne i Amelia żywo dyskutowały przy manekinie ubranym w strój Chadwicka Bosemana, a sam aktor stał obok w dresach i koszulce. Przysłuchiwał się im z zainteresowaniem i lekko potakiwał głową.
     - Tutaj jest trochę ciasny - powiedział czarnoskóry aktor, pokazując na kołnierz. - Ciężko mi się oddycha.
     Judianne jakby go zignorowała, ale zapisała sobie coś w notesie. W tym czasie Angelina podeszła do zebranych i się przedstawiła, oferując jakąś pomoc. Kostiumolog przydzieliła ją i Amelię do tego, by sprawdzały z grafikami komputerowymi, którzy siedzieli kawałek dalej za biurkami, jak wygląda strój na ekranie, a Chadwicka poprosiła o przymiarkę.
     Aktor bez żadnego skrępowania ściągnął koszulkę, ukazując doskonale wyrzeźbione mięśnie i rzucił na krzesło razem ze spodniami i tenisówkami. Judianne zdjęła kostium z manekina tak delikatnie, jakby był małym dzieckiem i pomogła Chadwickowi go włożyć. Dziewczyny wraz z grafikami przyglądały się, czy z kostiumem wszystko w porządku i było naprawdę super. Obie były pod ogromnym wrażeniem, co programy komputerowe mogły zdziałać. Kostium prezentował się idealnie.
     Chadwick jeszcze raz poinformował, gdzie uwiera go strój, a kostiumolog zapewniła, że za piętnaście minut będzie gotowy i ma się niczym nie przejmować, bo ta przymiarka jest na razie tylko do zdjęć. I jak na zawołanie do pomieszczenia wszedł fotograf i zaprosił aktora kawałek dalej, na ściankę z plakatem promującym film, gdzie już stały potrzebne lampy. Boseman wykonał kilka ruchów, by sprawdzić, czy może chociażby ruszyć ręką i wszystko było w porządku, więc udał się tam, gdzie mu kazano.
     - Po zdjęciach Pantery trzeba trochę poprawić kołnierz - powiedziała Judianne do Amelii, która od razu wyciągnęła notes, zapisując to, co powie kostiumolog. - Jeszcze sprawdzimy hełm i jak on będzie do poprawy, to zajmiemy się tym jutro rano.
     Hełm również trzeba było poprawić, gdyż z tyłu znalazła się mała dziura, którą na pewno będzie widać. Na zdjęciach robionych teraz było to niezauważalne i mogli to odłożyć na jutro, ale koniecznie należało to poprawić.
     O ile z kostiumem Bosemana poszło im całkiem sprawnie, o tyle rękawica Thanosa zajęła im pięć minut, gdyż musieli przykleić jeden z kamieni. Tarcza Kapitana też była łatwa do naprawienia i o trzeciej po południu mogli zaprosić Toma Hollanda, by poprawić jego kostium. Aktor wszedł do pomieszczenia i przywitał się ze wszystkimi krótkim "cześć", Angelinie przy tym posyłając lekki uśmiech. Ubrany był w szare dresy, biały t-shirt oraz sportowe buty. Judianne nie traciła czasu i od razu kazała mu się ustawić przy jego kostiumie, który wyglądał zupełnie inaczej niż pozostałe, ponieważ w filmie miał być raczej elastyczną zbroją, czego nie dało się stworzyć z materiału. Dlatego strój Spider-Mana wyglądał jak kombinezon z mnóstwem kabli i na pewno ciężko będzie się w nim w ogóle poruszać, mimo to, Tom i tak musiał się przebrać.
     Angelina patrzyła jak Holland zdejmuje koszulkę i pokazuje idealne mięśnie brzucha, na które nie mogła nie zwrócić uwagi, ale zmusiła się, by nie wlepiać w niego oczu. Odwróciła się więc do grafików, by móc rzucić okiem, jak kostium prezentuje się w komputerze, a zarazem jak będzie wyglądał w filmie. Nie podobał jej się za bardzo, gdyż miał zbyt szerokie ramiona, co nie wyglądało naturalnie.
     - Masz rację, kochana - powiedziała Judinne, kiedy Angelina wyraziła swoją opinię i również spojrzała w ekran. - Poprawcie to, proszę - zwróciła się do mężczyzny za komputerem, którego imienia nie znała. 
     - Dobrze, że nie muszę wkładać do tego stringów, bo chyba bym nie wytrzymał - mruknął Tom, gdy kostiumolog dopracowywała szczegóły przy jego stroju.
     - Spokojnie, to przecież nie ostatni film o Spider-Manie - uśmiechnęła się. - I raczej nie ostatni w kostiumie ze spandexu.
     Tom zrobił minę, jakby miał się zaraz rozpłakać, na co Judinne głośno się roześmiała. Zanim aktor przyszedł, wyznała dziewczynom, że uwielbia pracować z tym chłopakiem, bo zawsze poprawia jej humor, a stroje dla niego projektuje z przyjemnością. 
     Angelina natomiast z przyjemnością patrzyła jak po półtorej godzinie Tom zdejmuje swój  kostium i zamienia go na koszulkę i dresy, pokazując przy tym znowu swoje mięśnie. 

*

     - Masz naprawdę niezłą formę - powiedziała do niego, kiedy wpadli na siebie przypadkiem, opuszczając plan zdjęciowy. Było dość późno, ponieważ po ósmej wieczorem. - Nie to, że się gapiłam, ale nie dało się nie zauważyć. 
     - Dzięki - odpowiedział z uśmiechem. - Od dziecka uwielbiam akrobatykę, dużo tańczę i chodzę na siłownię, to dlatego. 
     - Jest na co popatrzeć. Judinne pożerała cię wzrokiem. Zresztą, nie tylko ona - dodała, również się uśmiechając.
     - Więc się gapiłaś - podsumował zaczepnie. - Nie mogłaś się oprzeć.
     - Przestań być taki zarozumiały i pewny siebie - zażartowała. - Koniec tematu.
     Angelina zaproponowała, że odwiezie go do domu, więc Tom poinformował Ashera, by po niego nie przyjeżdżał i oboje ruszyli na parking, gdzie Russo zaparkowała swoje auto. Byli wykończeni, toteż odpuścili sobie nawet kolację i od razu zmierzyli w kierunku domu Hollanda. Po drodze trochę rozmawiali o zdjęciach, które trwały niewyobrażalnie długo dla każdego z aktorów oraz o tym, że kolejny dzień zapowiadał się równie ciężko. Oboje bardzo się cieszyli, że mogli wziąć udział w pracy nad tym filmem, ale jednocześnie nie mogli się doczekać, kiedy nastąpi koniec. 
     - Może chciałbyś pójść ze mną na kawę w niedzielę? Mam wolny dzień i żadnych planów - zaproponowała Angelina, tym samym zadziwiając samą siebie i swojego towarzysza, który spojrzał na nią z nieodgadnioną miną. W sumie to nigdy nikomu nie proponowała spotkania jako pierwsza. Zawsze to mężczyźni wychodzili z propozycją, ona miała ten wybór, że mogła odmówić. Nigdy jednak nie proponowała nikomu pójścia na kawę. Nigdy. - Dlaczego tak patrzysz? 
     - Och, po prostu - powiedział szybko. - Po prostu się zdziwiłem... Ale tak, bardzo chętnie z tobą pójdę. Też mam wolne. Bardzo mi miło, że o mnie pomyślałaś. 
     Tom wciąż nie mógł uwierzyć, że Angelina wyszła z propozycją spotkania. Nie to, że to było niemożliwe, ale uważał, że ma taki charakter, iż to do niej nie pasuje. Sam sobie nie mógł tego wytłumaczyć, ale po prostu nigdy by się nie spodziewał, że Angelina Russo będzie chciała się z nim umówić i to ona to zaproponuje, nie on. 
     - Wyglądasz na bardzo zamyślonego - zauważyła, zerkając na niego. - Czymś się martwisz? 
     - Nie, dlaczego? Na chwilę odpłynąłem - przyznał. - Ale już jestem z powrotem - uśmiechnął się. - O której się spotkamy w niedzielę? Możemy wybrać Starbucks lub jakąś inną kawiarnię, jeśli masz swoją ulubioną - odezwał się, kiedy byli na miejscu. Chciał dowiedzieć się od razu, by później nie zamęczać jej niepotrzebnymi wiadomościami.
     - Może być Starbucks, jeśli tobie to nie przeszkadza.
     Ustalili, że spotkają się przy restauracji, w której nie tak dawno jedli wspólnie lunch, by potem przejść pieszo do kawiarni, która była niedaleko. Pożegnali się całusem w policzek i Tom wysiadł z auta, a Angelina ruszyła do domu. Cieszyła się, że zaproponowała aktorowi spędzenie razem niedzieli, choćby tylko poprzez pójście do zwyczajniej kawiarni. Dzięki temu mogła pokazać, że jest dla niej kimś więcej niż tylko znajomym, że lubi spędzać z nim czas oraz jego towarzystwo. Miała też wielką nadzieję, że Holland tak to właśnie zrozumie.

     Kolejne dni na planie mijały wolno, ale pracowicie. Jedynym dniem wolnym była dla niej leniwa niedziela, którą zazwyczaj przeznaczała albo na leżenie przed telewizorem lub spotkania z przyjaciółmi. Raz umawiała się z Tomem, innym razem pytała czy Noah nie chciałby wpaść, bo pewnie stęsknił się za kotem, którego teraz czasami zabierał na parę dni do siebie. Centineo, po rozstaniu z Angeliną, przez chwilę mieszkał z rodzicami, ale po kilku tygodniach kupił mały domek piętnaście minut drogi od niej, dzięki czemu Thor nie musiał za bardzo zmieniać otoczenia. Spotykali się tak często, jak to było możliwe przy tak intensywnym trybie pracy Angeliny, czyli widywali się przynajmniej raz na dwa tygodnie.
     - Nie mówiłam ci o tym, ale po naszym rozstaniu bardzo pokłóciłam się z mamą i nie rozmawiam z nią już chyba trzy miesiące - wyznała szczerze, gdy wybrali się na spacer do Starbucksa. 
     - O co się pożarłyście? - spytał Noah z wielkim zainteresowaniem. Mama Angeliny go uwielbiała i to z wzajemnością, więc na pewno ciekaw był, dlaczego się posprzeczały. 
     - Gdy oznajmiłam rodzicom, że się rozstaliśmy, mama nawrzeszczała na mnie, że jestem niepoważna, że jak mogłam stracić tak wspaniałego chłopaka. Powiedziała mi, że jestem największą idiotką, jaką zna i wątpi, że znajdę drugiego takiego faceta, który będzie dla niej takim idealnym zięciem, jak ty. 
     - Z jednej strony jest mi bardzo miło - przyznał. - Ale  drugiej... cóż, mama nie powinna tak cię potraktować. To zdecydowanie nie powinno mieć miejsca.
     - Ojciec się dziwi, że mi jeszcze nie przeszło, mama podobno za mną bardzo tęskni i obstawiam, że ma ogromną nadzieję, iż się zejdziemy. Najgorsze było dla mnie to, że nie widziała, jak jest mi ciężko, tylko od razu zaczęła mnie osądzać. Nie pocieszała mnie ani nic w tym stylu. Po prostu na mnie nawrzeszczała.
      - Bardzo mi przykro - powiedział i objął ją ramieniem. Chciał ją w jakiś sposób pocieszyć, gdyż wiedział, że Angelina jest strasznie przywiązana do rodziców, mimo, że z nimi nie mieszka. Oddałaby im wszystko, nawet jeśli miałaby zostać z niczym. Rozumiał, jak bardzo skrzywdziła ją matka i wiedział, że zazwyczaj niedługo chowała urazę; tym razem jednak musiała to być poważna awantura, skoro Angelina nie rozmawia z matką tak długo. - Ale i tak będziesz musiała wreszcie się z nią pogodzić. 
     - Wiem - powiedziała tylko. 
     - Będziesz żałować, że tak długo to odwlekasz.
     - Wiem.
     - I powinnaś wreszcie do niej zadzwonić albo porozmawiać z nią osobiście. I nie mów, że o tym wiesz, bo jeśliby tak było, nie rozmawiałabyś o tym ze mną, tylko podjęłabyś sama tę decyzję. 
     - No nie wiem... ciężko jest wybaczyć coś takiego własnej matce - przyznała. - Mówiła mi takie rzeczy, których bym się po niej nie spodziewała.
     - Zrobisz jak chcesz - odrzekł Noah po chwili zastanowienia. - To twoja mama. Ale na twoim miejscu spróbowałbym z nią porozmawiać, wyjaśnić, że źle się czujesz z tym, co ci powiedziała, w ogóle nawiązać z nią kontakt po tak długim czasie. Znam cię i wiem, że im dłużej będziesz z tym zwlekać, tym bardziej będziesz żałować.
     Postanowiła jeszcze to przemyśleć, nie dając chłopakowi odpowiedzi, ile czasu jej to zajmie, ale widząc, iż w jakiś sposób to usatysfakcjonowała tą niepełną odpowiedzią, zakończyła ten temat.