Tom Holland, po zakończeniu zdjęć nad filmem o Avengersach, zaczął pracę z kolejną częścią o Spider-Manie, która zapowiadała się naprawdę dobrze. Najpierw nagrywanie w Nowym Jorku, potem wyjazd do Europy na dwa lub trzy tygodnie, w zależności od tego, jak szybko pójdą tam zdjęcia, a później Londyn. Wracając do domu każdego dnia wieczorem, nie mógł doczekać się kolejnego.
niedziela, 13 grudnia 2020
Jesteś jedyną, którą kocham [11]
Tom Holland, po zakończeniu zdjęć nad filmem o Avengersach, zaczął pracę z kolejną częścią o Spider-Manie, która zapowiadała się naprawdę dobrze. Najpierw nagrywanie w Nowym Jorku, potem wyjazd do Europy na dwa lub trzy tygodnie, w zależności od tego, jak szybko pójdą tam zdjęcia, a później Londyn. Wracając do domu każdego dnia wieczorem, nie mógł doczekać się kolejnego.
wtorek, 8 grudnia 2020
Jesteś jedyną, którą kocham [10]
Ciężko będzie publikować rozdziały po powrocie do pracy, w takim miesiącu, w którym nie ma czasu na nic.
Codzienne spędzanie czasu na planie filmowym dało się we znaki wszystkim pracującym nad filmem, ale wszyscy poczuli ulgę, że po kilku miesiącach dobrnęli prawie do końca. Na szczęście, gdy pracowali nad poprzednią częścią filmu, udało im się zgromadzić materiały, które należało wykorzystać przy "Końcu gry". Wszyscy pracowali ciężko i dawali z siebie dwieście procent, co owocowało niesamowitymi efektami. Ostatniego dnia Anthony oraz Joe dziękowali wylewnie wszystkim aktorom, scenarzystom, operatorom kamer, wszystkim, którzy przyłożyli się choć w najmniejszym stopniu do stworzenia tego wyjątkowego filmu.
Angelina również była wśród nich, wykończona po całodziennym dniu pracy i wszystkim dziękowała za wspaniałą atmosferę. Zrobili na koniec wspólne zdjęcie na pamiątkę i mogli spokojnie wrócić do domu. Teraz pozostało skleić wszystko do kupy i czekać na premierę filmu.
Pomijając zmęczenie pracą, Russo mogła powiedzieć, że jest zadowolona z życia. Pogodziła się z matką, a przynajmniej miały ze sobą kontakt, choć Ann wciąż miała nadzieję, że jej córka i Noah Centineo znowu stworzą kochającą się parę. Angelina natomiast pogodziła się z myślą, że z tym chłopakiem łączy ją już tylko przyjaźń. I choć poczuła ukłucie zazdrości, gdy Noah poinformował ją, że spotyka się z jakąś aktorką, której imienia nawet nie zapamiętała, cieszyła się z jego szczęścia. Miło jej było patrzeć na uśmiechniętego Noah, który czerwieni się, gdy mówi o tej "ślicznej blondynce", wiedziała, że nie czuje do niego nic więcej, prócz sympatii. Na pewno zawsze będzie dla niej wiele znaczył, ale nie mają wspólnej przyszłości jako para.
Znajomość z Tomem Hollandem zamieniła się w bliższą przyjaźń. Angelina przyłapała się na tym, że ich relacja wygląda podobnie niż początki znajomości z Noah, choć nie była pewna, co tak naprawdę czuje do tego faceta. Podobał jej się, był przystojny, zabawny, miał piękne oczy i uśmiech, był w jej typie, choć nawet nie był w najmniejszym stopniu podobny do Noah, którego do tej pory uważała za swój ideał. Spotykała się z Hollandem na kawę, czasem na lunch lub spacer w niedzielne popołudnie, ale nic więcej między nimi nie było, do niczego nie doszło, a ona nie była pewna, czy chciała, by kiedykolwiek wiązać z nim przyszłość. Jeśli chodziło o Toma, sama gubiła się już w swoich myślach, więc wolała zwyczajnie o nim nie rozmyślać zbyt często. A pozwalało jej na to tylko to, że Tom już zaczynał zdjęcia do kolejnego filmu, przez co coraz rzadziej się widywali.
- Mam wolną niedzielę, możemy się spotkać - powiedział jej pewnego dnia przez telefon, gdy ona leżała na kanapie z Thorem przy głowie, a on wracał do domu z planu filmowego. Było późno wieczorem, ale nie rozmawiali od kilku dni, a tym bardziej się nie widzieli. - Wyjeżdżam w przyszłym tygodniu do Europy i chciałem się pożegnać.
Serce jej stanęło chyba na kilka godzin, a przynajmniej miała takie wrażenie. Nie mogła złapać tchu i nie wiedziała, co mogłaby mu odpowiedzieć.
- Słucham? - Udało jej się w końcu wykrztusić, ale musiała wstać i nalać sobie szklankę wody, gdyż tak zaschło jej w ustach, iż miała wrażenie, że zaraz umrze.
- Jesteśmy na kolejnym etapie zdjęć do filmu i jedziemy najpierw do Wenecji, potem Praga i Berlin. Zapowiada się super przygoda, już nie mogę się doczekać - Tom był tak podekscytowany, że pomimo zmęczenia buzia mu się nie zamykała. Angelina natomiast czuła, że zaraz zemdleje. - Potem wracamy do Nowego Jorku, ale Europa nam zajmie co najmniej trzy tygodnie. Bardzo się cieszę, to będzie niesamowity film...
- Porozmawiamy w niedzielę na kawie, dobrze? - powiedziała słabym głosem. - Jesteś na pewno zmęczony i jutro znowu czeka cię dużo pracy, więc musisz odpocząć. Do zobaczenia. - Rozłączyła się, zanim Tom odpowiedział i rzuciła telefonem o ścianę, co spotkało się z niezadowolonym syczeniem Thora.
Czuła, że za chwilę eksploduje. Zaczęła nerwowo krążyć po salonie, kopiąc meble, obijając się o ściany i mówić pod nosem niezrozumiałe słowa. Czuła, że skóra ją pali i nie mogła przestać drapać się po przedramionach. W głowie widziała Toma lecącego samolotem, który się rozbija, widziała wszystkie najgorszych scenariuszy, jakie mogą mu się przytrafić podczas podróży. Płonący samolot, samochód, autobus, pociąg, czymkolwiek by podróżował, w jej myślach, każda podróż kończyła się katastrofą. Nie mogła odrzucić tych myśli, nie potrafiła, chociaż gdzieś tam czuła, że to niemożliwe, że na pewno wszystko będzie w porządku.
Rzucała przedmiotami, szklanka z wodą uderzyła o lodówkę, koc z kanapy gdzieś na podłodze. W pewnej chwili złapała nożyczki i pocięła wszystkie poduszki znajdujące się na kanapie. To samo zrobiła z tymi w sypialni na górze oraz w pokoju gościnnym. Zbiegła na dół, słysząc nagle pukanie do drzwi, ale kiedy je otworzyła, nikogo nie zobaczyła.
Rozległ się dzwonek telefonu, który dotarł do jej zamroczonego umysłu, wyrywając ją na chwilę z otępienia.
- Gdzie ten cholerny telefon - mruczała. - Gdzie on jest? Gdzie jest? - Krążyła po kuchni i salonie, aż wreszcie dostrzegła urządzenie, które chwyciła do ręki. Było zniszczone, ale wciąż działało. - Halo? - powiedziała zbyt głośno do słuchawki.
- Cześć - odezwał się Noah. - Przepraszam, że tak późno, ale pomyślałem, że wpadnę po Thora, skoro jutro będziesz cały dzień w pracy. Dawno bo nie zabierałem.
- Po Thora? Dlaczego? On nie chce iść z tobą. Na pewno nie - powiedziała pod nosem. Mówiła też inne niezrozumiałe rzeczy, czego Noah już nie dosłyszał. W głowie włączyła mu się ostrzegająca lampka.
- Angelina, co się stało? - spytał zaniepokojony.
- On nie chce iść z tobą. Zostanie ze mną. Nie możesz mi go zabrać!
- Uspokój się, dobrze? Wszystko w porządku. Będę u ciebie za pięć minut. Nie bój się. -Noah starał się mówić opanowanym głosem i miał nadzieję, że uda mu się dotrzeć do jej domu jeszcze szybciej.
Angelina znowu rzuciła komórką o ścianę, niszcząc ją doszczętnie. Czuła, że brakuje jej tchu, a serce wyskoczy z piersi. Jak miała się uspokoić? Jej przyjaciel wyjeżdża, mówi jej o tym tak spokojnie, a grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo, a w dodatku Noah chce jej odebrać kota. Przecież nie może na to pozwolić. Nie może! Wbiegła po schodach na górę, szukając części garderoby, które zaczęła wrzucać do sportowej torby. Musi się stąd wynieść. On zaraz tu będzie i odbierze jej kota. Nie może mu na to pozwolić. Nie może!
Myśli kołatały jej się w głowie, kiedy wrzucała do torby spodnie, podkoszulki, kosmetyki. Wszystko, co jej wpadło w ręce. Z wypchaną po brzegi torbą zbiegła po schodach i dopadła do drzwi schowka, gdzie trzymała jedzenie dla kota. Kilka puszek z mokrym pokarmem również umieściła w torbie, choć była już tak ciężka, że niemal się pod nią uginała. Dopadła także transporter dla zwierząt z szarym kocykiem w środku i zaczęła szukać kocura.
Kiedy nie mogła go znaleźć, wpadła w jeszcze większą panikę. Noah na pewno w jakiś niewyjaśniony sposób wszedł do jej domu i go zabrał. Porwał jej zwierzę! Nic jej nie powiedział. Od dawna musiał to planować. Zaparło jej dech do tego stopnia, że osunęła się na podłogę i usilnie starała się złapać oddech.
Noah wpadł do salonu i starając się nie widzieć całego tego bałaganu, dopadł do Angeliny i próbował ją uspokoić.
- Hej, mała - mówił delikatnie. - Hej, wszystko dobrze. - Gładził ją po plecach, aż udało jej się złapać oddech. - Jestem przy tobie. Robert też za chwilę tu będzie. Twoi rodzice też. Wszystko już w porządku. Nic ci nie grozi.
Nie udało mu się jej uspokoić na tyle, że atak paniki przeszedł całkowicie, ale przynajmniej już się nie miotała. Mówiła jeszcze niezrozumiale coś, że Noah chce jej odebrać Thora, a przyjacielowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo i to wszystko jej wina, bo do niczego się nie nadaje. Mimo uspokajających słów, wciąż była roztrzęsiona, miała dreszcze i przyspieszony oddech, ale oprócz tego była cała i zdrowa, na szczęście.
Atak paniki minął po półtorej godzinie, odkąd się zaczął, w tym czasie Robert oraz Anthony i Ann dotarli do jej domu i wszyscy teraz siedzieli na zniszczonej doszczętnie kanapie, pijąc gorącą herbatę.
- Jak się czujesz? - spytała Ann, kładąc jej dłoń na kolanie w uspokajającym geście.
- Już dobrze. Dziękuję, że przyjechaliście, ale nie było takiej potrzeby - powiedziała, upijając łyk napoju. - Noah spisał się na medal.
- Ale nie powinno się to w ogóle wydarzyć - zauważył Anthony. - Już dawno nie miałaś tych ataków, co się stało?
- Nie wiem - skłamała. Dobrze wiedziała, dlaczego tak się stało, wiedziała, co ją tak poruszyło, ale rodzice byli ostatnimi osobami, z którymi chciała o tym rozmawiać.
- Może dlatego, że odstawiłaś te leki antydepresyjne? - drążyła Ann. - Pojedziemy do lekarza, żeby ci przepisał nowe. To się nie może więcej powtórzyć.
- Pani Russo - odezwał się Noah. - Myślę, że nie powinniśmy teraz o tym rozmawiać, Angelina na pewno potrzebuje spokoju.
- Tak, młody ma rację - powiedział Robert. - Jedźcie już do domu, a my spróbujemy tu jakoś uporządkować ten... bałagan.
Anthony i Ann długo nie dali się przekonać co do tego, by zostawić córkę w tym stanie, ale koniec końców Robert prawie wypchnął ich za drzwi, pilnując, czy na pewno wsiedli do samochodu i wyjechali z podjazdu. Wrócił do środka i podszedł do Angeliny, która siedziała na kanapie, wciąż trzymając kubek w dłoni.
- To przez niego, tak? - wskazał palcem na Noah. - Naprzykrza ci się, tak? - Podszedł do Centineo i wymierzył w niego palec. - Mówiłem, że to nie jest dobry pomysł, wiedziałem, że to nie wypali, żeby się z nim przyjaźnić...
- Ja nic nie zrobiłem, przysięgam! - powiedział od razu Noah. - Serio!
- Przestań, Robert. - Angelina odstawiła kubek na częściowo zniszczony stolik kawowy. - To nie przez niego miałam ten atak paniki. Zostaw go.
- Mówiłem - mruknął Noah, siadając obok dziewczyny. - Nic nie zrobiłem. A przyjechałem jako pierwszy.
- To kto w takim razie? - spytał zmartwiony Downey.
I Angelina powiedziała im wszystko. Że Tom zaproponował spotkanie, by pożegnać się przed wyjazdem do Europy. Że w tym momencie dotarło do niej, jak bardzo jej na nim zależy i jak bardzo się o niego martwi. Że nie potrafiła znieść myśli, że będzie podróżował tak daleko, a ona nie będzie miała wpływu na to, czy dotrze bezpiecznie na miejsce. Tak bardzo zaczęła się martwić, że nie spostrzegła nadchodzącego ataku, które kiedyś jeszcze przewidywała. Od ostatniego minęło przecież sporo czasu, więc mogła zapomnieć, czym to się objawia. Musiała im też powiedzieć, że od dłuższego czasu Tom naprawdę jej się podoba.
- Zabiję go - powiedział Robert. - Po prostu go uduszę! A ty mu nawet nie powiedziałaś, że jesteś chora!
- Bo nie jestem! - podniosła głos, aż sama się przestraszyła. - Nie jestem chora - dodała ciszej.
- Z depresji się nigdy nie wychodzi! Jak mogłaś być taka nieodpowiedzialna! - Robert już nad sobą nie panował. Nie mógł pohamować emocji, które mu ciążyły. - Podoba ci się facet, spotykasz się z nim i mimo, że się przyjaźnicie, nie mówisz mu, że byłaś chora na depresję, nigdy się z tego nie otrząsnęłaś i masz ataki paniki! To jaki z niego przyjaciel, skoro mu tego nie powiedziałaś?!
- Mam mówić każdemu, z kim się spotykam, że jestem nienormalna?!
- Przed nim nie miałaś takich oporów - wskazał ręką na siedzącego obok niej Noah. Chłopak nawet nie wiedział, czy ma się odezwać, czy bronić Angeliny, a może poprzeć Roberta? Wolał więc chwilowo nie zabierać głosu w tej kłótni.
- Chyba już zapomniałeś, że powiedziałam Noah tylko o depresji, a atak paniki miałam, kiedy się pokłóciliśmy o jego grę w filmie z Larą Condor - przypomniała mu. - Chyba, że z ciebie taki przyjaciel, że przestałeś słuchać, co małolata ma ci do powiedzenia. A może chciałbyś być na miejscu Noah, co? Może kręcą cię laski dwadzieścia kilka lat młodsze od ciebie, co? - Nie mogła się powstrzymać. Była taka wściekła, iż nie potrafiła zatrzymać tych słów, choć żałowała ich w sekundę po tym, gdy wyszły z jej ust.
- Jakby mnie kręciły nie szukałbym wrażeń u ciebie, tylko znalazł jakąś w burdelu. Nie musisz wymyślać takich rzeczy, żeby mi dopiec, bo to na mnie nie działa.
- Przestańcie, proszę was. - Noah postanowił przerwać tę wymianę zdań, wiedział, że oboje zaraz będą tego żałować. - I tak zaraz się przeprosicie, bo będzie wam obojgu głupio.
- Posłuchaj swojego byłego - mruknął Robert. Poszedł do kuchni, wyjął z szafki kuchennej whisky, którą trzymała specjalnie dla niego lub dla swojego ojca i nalał solidną porcję do szklanki. Wrócił do salonu i zajął miejsce w fotelu, upijając spory łyk.
- Strasznie ci nie pasuje to, że się przyjaźnimy, co? - wytknęła mu. - Dlaczego to cię tak boli, co? Może dlatego, że on ma więcej czasu dla mnie niż mój przyszywany wujek, który zawsze miał być blisko mnie, kiedy przytrafi mi się coś złego?
- Boli mnie, że masz mnie za takiego idiotę, który by tak myślał - odpowiedział Robert. Widać było, że już się uspokoił. - Widzę, że chyba nic tu po mnie. - Dopił resztkę alkoholu i odstawił szklankę na zdemolowany stolik. - Jak już dojdziesz do siebie i znowu będziesz chciała gadać, to masz mój numer. - I wyszedł. Tak po prostu.
- Nienawidzę go! - wrzasnęła za nim Angelina i cisnęła pustą szklanką przez pokój.
- Przestań, Angie, na pewno tak nie myślisz - powiedział uspokajająco Noah. Położył jej dłonie na ramionach i zmusił, by się położyła. - Jest już późno, zostaw ten bałagan, prześpij się, jutro idź normalnie do pracy, a w weekend pomogę ci to wszystko ogarnąć. Musisz zamówić nową kanapę, ta się nie nadaje nawet do spania.
- Chyba nie byłeś na górze - mruknęła zmęczona i zamknęła oczy. - Bardzo ci dziękuję. Za wszystko.
*
Po wczorajszym incydencie został jedynie wielki bałagan w domu. Noah zostawił jej karteczkę, że zabiera Thora do siebie i wróci z nim w sobotę, żeby pomóc w porządkowaniu salonu. Angelina rano spróbowała jakoś się pozbierać do kupy, wzięła prysznic, założyła czarne spodnie z wysokim stanem i pasującą do nich białą koszulę z kołnierzem. Włosy związała w kucyk i odszukała w szafie czerwone szpilki. Znalazła małą czarną torebkę na ramię i przeszukała kuchnię, by podnieść z podłogi roztrzaskany telefon. Spróbowała go włączyć. Udało się. Chociaż ekran zamienił się w jedną wielką pajęczynę, aparat był zupełnie roztrzaskany, to nawet całkiem nieźle wyglądał. Dało się prowadzić rozmowy i pisać wiadomości, więc to było najważniejsze.
Anthony i Joe Russo prawie skończyli pracę nad filmem o Avengersach, ale zostało i mnóstwo pracy związanej z montowaniem filmu. Jej zadaniem było teraz przyglądanie się pracy swojego ojca i montażystów, by zdobyć choć trochę wiedzy praktycznej na temat robienia filmów. Czekała ją więc praca przy biurku, przed komputerem, ale zapowiadało się to równie ciekawie co przyglądanie się jak aktorzy pracują na planie.
Nie sądziła, że sklejanie filmów w całość będzie aż takim męczącym zadaniem i przez kilka kolejnych dni wracała do domu wykończona, z głową pełną obrazów, ale wzbogacona w nową wiedzę.
sobota, 5 grudnia 2020
Jesteś jedyną, którą kocham [9]
niedziela, 29 listopada 2020
Jesteś jedyną, którą kocham [8]
Dotarła do domu koło piątej po południu. Tuż po lunchu z Tomem wybrała się jeszcze na zakupy spożywcze, gdyż jej lodówka świeciła pustkami. Kiedy była w domu i uporała się z wypełnionymi siatkami oraz nakarmiła kota, była gotowa do działania.
Już dłuższy czas próbowała zebrać się w sobie i wreszcie stawić czoła wspomnieniom, ale jakoś nigdy nie potrafiła podjąć tej ostatecznej decyzji. Kiedy Noah wprowadził się do niej, od razu zaczęli wspólnie urządzać wnętrze domu. W szafie znalazły się jego rzeczy, na ścianach ich wspólne zdjęcia, a na kota zdecydowali się po miesiącu. Razem wybrali się do schroniska i ten rudy kocur, trochę zaniedbany i wychudzony, mimo, że pani w schronisku zapewniała, że o niego dbała, od razu wpadł im w oko. Noah był przeszczęśliwy, kiedy siedział na miejscu pasażera z kartonem na kolanach, a w środku cichutko pomiaukiwał Thor. W schronisku miał nadane inne imię, po prostu Rudy, ale oboje zdecydowali, że to imię kompletnie do niego nie pasuje, więc Centineo zadecydował od razu, że nada mu nowe imię. I choć Simba brzmiało kusząco, Thor nadawało się o wiele bardziej dla tego przystojniaka.
Powoli we trójkę układali sobie życie, nie myśląc o tym, że kiedyś pewnie się rozejdą, bo byli naprawdę szczęśliwi. O rozstaniu zadecydował ten moment, jedna sekunda wątpliwości i musieli podjąć tę trudną decyzję o rozstaniu i aktor postanowił zabrać swoje rzeczy. I zabrał. Angelina zrobiła porządek w kuchni, w salonie, w łazience na dole... Ale nie odważyła się wejść na górę, by tam zmierzyć się ze wspomnieniami. Od ponad dwóch miesięcy piętro było opuszczone, weszła tam tylko raz, kiedy przenocowała Toma po imprezie i skorzystała z łazienki na górze. A poza tym, spała na kanapie, ubrania do pracy i na co dzień gromadziła w szafie w przedpokoju i tylko cieszyła się, że rzadko kiedy ktoś ją odwiedzał, bo z owej szafy mogłyby się posypać rozmaite rzeczy, których nie chciała pokazywać znajomym, a tym bardziej obcym osobom.
Dzisiaj jednak poczuła się na siłach, aby wejść po schodach i sprawdzić, czy uda jej się uporządkować piętro. Z łazienki na dole wzięła ścierkę oraz środek do czyszczenia mebli, do tego odkurzacz i ruszyła na piętro.
Od razu poczuła zapach perfum byłego chłopaka, kiedy tylko weszła do dużej sypialni po prawej stronie schodów. Łóżko było zaścielone, ale pościel nie była zmieniana od dłuższego czasu. Zdjęła ją i odrzuciła za drzwi, by potem umieścić ją w pralce. Zmieniła pościel i zabrała się za przeglądanie szafek nocnych, w międzyczasie wycierając kurze.
W swojej szafce nie znalazła nic wartego uwagi, jakaś książka, notatnik i długopis a także leki przeciwbólowe i tabletki na gardło. Przetarła wszystko ściereczką i odłożyła na miejsce. Z szafką Noah było ciężko. W szufladzie znalazła stare bilety do kina, kilka ich wspólnych zdjęć, instrukcja obsługi nowego telefonu i stare paragony. Wrzuciła wszystko do kosza na śmieci, zostawiając tylko zdjęcia. W sypialni nie było więcej mebli, toteż po odkurzeniu dywanu i starciu kurzy z parapetów, mogła opuścić pomieszczenie.
Na piętrze był jeszcze jeden pokój gościnny, ale przez nikogo nie używany, więc tam też tylko starła kurze i odkurzyła dywan i mogła przejść dalej. Najgorszy był sporej wielkości gabinet. Tam zgromadzili najwięcej wspólnych rzeczy, gdyż z jednej ze ścian zrobili pamiątkową tablicę magnetyczną, do której przyczepione zostały wszystkie ich wspólne zdjęcia z podróży oraz pocztówki z miejsc, które udało im się zwiedzić. Stąd również wszystko zdjęła, pozostawiając pustą, zimną ścianę.
W pomieszczeniu, na przeciwległej ścianie zrobili, a raczej Angelina wymusiła to na Noah, biblioteczkę. Od sufitu po podłogę, na całej ścianie rozciągały się książki. Od romansów po horrory, od biografii, po książki podróżnicze. Wszystko to Angelina zgromadziła odkąd zaczęła czytać, więc można było tu znaleźć również bajki dla dzieci i literaturę dla nastolatek. Noah nie podzielał jej zapału czytelniczego, ale przyznał, że efekt był imponujący i mógł się chwalić przed znajomymi, jaką ma oczytaną dziewczynę i że ma własną bibliotekę w domu. Russo tylko się z tego śmiała, ale w głębi serca była z siebie dumna, że ma taką wspaniałą pasję.
Na środku gabinetu stało biurko z krzesłem. Usiadła na nim i sprawdziła szuflady, ale nic interesującego tam nie znalazła. Z jednej wyjęła album na zdjęcia, który leżał tam od bardzo dawna; gromadzili w nim wyłącznie te fotografie, które nie nadawały się do powieszenia na ścianie, ale teraz postanowiła włożyć do niego to, co zdjęła z tablicy, to, co już wcześniej przyniosła z salonu, a także wszystkie ich wspólne zdjęcia, które kiedykolwiek zdecydowali się wywołać. Starała się nie zwracać na nie większej uwagi, by nie wracać do wspomnieć sprzed dwóch lat i całkiem nieźle jej szło. Dobrze się trzymała i zapełniła prawie wszystkie miejsca w albumie, po czym schowała go z powrotem do szuflady, nie mając zamiaru więcej do tego wracać.
Sprzątanie skończyła jakiś czas później. Po gabinecie uporządkowała garderobę, sprawdzając, czy Noah nie zostawił swoich rzeczy, ale nic takiego nie znalazła. Następnie przeszła do łazienki i tam odkryła jedynie prawie pusty flakonik po perfumach byłego chłopaka. Zawahała się, po czym umieściła buteleczkę w śmietniku, tym samym kończąc całkowicie związek z Noah Centineo.
*
Wieczorem Angelina wreszcie zdecydowała się na przejrzenie wizytówek, które udało jej się zgromadzić na przyjęciu u Toma Hollanda. Sprawdziła stronę internetową The Brothers Trust i tam wyszukała organizacje charytatywne, które wspiera.
Pierwsza zajmowała się dokarmianiem dzieci, które żyją w slumsach0w Kenii.
Druga zapewniała opiekę zdrowotną osobom, których na to nie stać.
Kolejna wspierała dzieci i ich rodziny walczyć z rakiem.
Następna ratowała dzieci i młode kobiety przed handlarzami ludźmi.
Dalej organizacja, która zajmowała się znalezieniem leku na bardzo rzadką chorobę skóry.
Potem kolejna, starająca się znaleźć nowe metody leczenia innej rzadkiej choroby, założona przez rodziców chorego chłopca.
Siódma z kolei, jak udało jej się policzyć, to bardzo ciekawy pomysł, żeby rodzice, którzy odbywają wyroki w więzieniach, mogli mieć bliższy kontakt ze swoimi dziećmi poprzez nagrywanie dla nich bajki oraz wiadomości na płytach CD lub DVD.
Znalazła tam również kilkanaście innych organizacji: zatrudniających niepełnosprawnych ludzi do pracy; zatrudnianie młodych mężczyzn z wyrokami, by mogli znowu wrócić do społeczeństwa; wspierających dzieci, które mieszkają w najbiedniejszych rejonach Afryki oraz noclegownia dla bezdomnych.
Czytając o tych wszystkich fundacjach Angelinie zrobiło się smuto, ale wiedziała, że może im jakoś pomóc. Nie mogła zdecydować się, którą organizację zamierza wesprzeć, ale też nie mogła wybrać żadnej przypadkowo. Długo zastanawiała się nad wyborem, ale na razie zadecydowała, że w pierwszej kolejności wesprze dzieci i młode kobiety, dlatego skontaktowała się z przedstawicielką organizacji ratującej najbardziej narażone osoby na handel ludźmi.
Odbyła długą rozmowę z prezesem owej fundacji, dowiedziała się bardzo dużo i umówiła na spotkanie, by omówić szczegóły, jak ma wyglądać jej pomoc. Nie chciała dawać do prasy żadnych informacji na temat współpracy z tą organizacją, bo uważała, że temat ten jest zbyt trudny. Co prawda, mogłaby udzielić wywiadu, wystąpić w jakimś programie, który by się tym zainteresował, ale miała za sobą kilka przeczytanych książek na takie tematy i lepiej było wspierać takie organizacje po cichu, niż je dodatkowo nagłaśniać.
Po zakończonej rozmowie przejrzała jeszcze raz stronę internetową The Brothers Trust i weszła w zakładkę "SKLEP". Mimo ciekawych produktów, które można nabyć, na nic się nie zdecydowała i zamknęła stronę. Wysłała wiadomość do Toma z informacją, na którą organizację charytatywną się zdecydowała i otrzymała odpowiedź, że aktor bardzo się z tego powodu cieszy i ta fundacja jest teraz najbardziej potrzebująca.
Po namyśle wysłała wiadomość także do Noah, który przecież też był ciekaw jej decyzji, jednak od niego nie otrzymała odpowiedzi.
*
Kolejne dni wyglądały tak samo. Rano wychodziła z domu i ruszała samochodem do biura, by pomóc ojcu i wujowi w przygotowaniach do kolejnego filmu, spędzała tam czas do późnych godzin wieczornych, by zmęczona wrócić do domu, wziąć szybki prysznic i pójść spać na kanapie, przykrywając się kocem, z kotem na jednej z poduszek. W biurze nie zajmowała się niczym konkretnie. Głównie wykonywała telefony do agentów aktorów, by ustalić, kiedy byłby najdogodniejszy termin na rozpoczęcie zdjęć do filmu, gdyż na pewno zajmie im to dużo czasu, potem jeszcze trzeba będzie wszystko zebrać do kupy, więc chcieliby zacząć najszybciej, jak to będzie możliwe. Dochodziła też kwestia kostiumów, na co Angelina też musiała zwrócić uwagę i umówić aktorów na każdy dzień tygodnia na przymiarkę strojów. Po całym tygodniu wiszenia na telefonie, nie mogła patrzeć na własną komórkę i tylko wrzucała ją do torby z wyciszonym dźwiękiem, wieczorem tylko ustawiając budzik na kolejny męczący dzień w pracy. Jedyne, co pozwalało jej się odprężyć była myśl o wolnej niedzieli i perspektywa spędzenia całego dnia w na kanapie z pilotem w jednej ręce i kieliszkiem wina w drugiej.
- Mama prosiła, bym zapytał, co u ciebie. Ja też jestem ciekaw - powiedział Anhony w piątek po południu, kiedy wróciła z lunchu z Amelią i już miała wystukać numer do agenta Benedicta Cumberbatcha, by umówić go na przymiarkę kostiumu. - Nie odwiedzasz nas ostatnio.
- Przecież ciągle siedzę tutaj, tato - zauważyła. - A mama też jakoś nie pała chęcią, by do mnie zadzwonić.
- To nie znaczy, że na przykład w niedzielę nie mogłabyś wpaść do nas na obiad. Mama bardzo by się ucieszyła.
Wiedziała, że matka chciała dowiedzieć się co u niej, odkąd ostatnio tak się pokłóciły, nieraz pierwsza do niej wyciągała rękę, jednak Angelina jej nie przyjęła. Matka przesadziła i ona nie potrafiła przemóc się, by jej wybaczyć. Nie po tym, jak ją potraktowała.
- Jestem już umówiona - skłamała tylko. - Może w kolejny weekend.
- Angie - jęknął Anthony. - Proszę cię. - Wskazał jej drzwi do swojego gabinetu, więc posłusznie poszła, a on zamknął za nimi drzwi. Usiadła w fotelu, a on zajął miejsce naprzeciwko, za biurkiem. Czuła się jak na rozmowie o pracę, której nie chciała i miała ochotę po prostu stąd wyjść. - Minęło już prawie trzy miesiące od waszej sprzeczki. Wszystko rozeszło się po kościach i powinnyście wrócić do dawnych kontaktów. Ann strasznie cierpi, bo jedyna córka nie utrzymuje z nią kontaktu. Zachowujesz się jak niewdzięczna, obrażona nastolatka.
- Słucham? - zjeżyła się. - Dla ciebie to, że twoja żona nazwała mnie wariatką i nawrzeszczała na mnie za to, że rozstałam się z facetem, który był dla niej idealnym zięciem jest normalne? - zapytała, podnosząc głos. - To w ogóle nie powinna być jej sprawa, z kim się spotykam, z kim sypiam, z kim się umawiam. A sama zachowuje się jak wariatka tak na mnie naskakując...
- Kochanie - zaczął spokojnie. Nie chciał denerwować córki, ale perspektywa rozmowy o tym z żoną wieczorem przy kolacji zmusiła go, by spróbować pogodzić dwie skłócone kobiety. - Wiesz, że Noah był dla niej jak syn. Traktowała go już jak członka rodziny, ja też. Z tym że twoja mama jest bardzo emocjonalną osobą. Przywiązała się do niego i ciężko jej było zrozumieć, że się rozstaliście.
- I dlatego zrobiła mi wielką awanturę, kiedy powiedziałam jej, że zerwaliśmy - podsumowała. - Nie mam ochoty się z nią widzieć. Może minęło dużo czasu, ale ja naprawdę nie mogę pogodzić się z tym, jak mnie potraktowała. Przykro mi, tato. - Wstała i poprawiła ołówkową spódnicę. - A teraz wybacz, wrócę do pracy. Czas umówić doktora Strange'a na przymiarkę kostiumów. - I wyszła.
Reszta dnia minęła jej szybko, ale na koniec i tak była wykończona. Trochę drapało ją w gardle i bała się, że może złapała jakieś przeziębienie, więc w domu od razu zażyła tabletkę na gardło i napuściła wody do wanny. Wzięła gorącą kąpiel i po wytarciu się ręcznikiem, założyła piżamę, a na ramiona zarzuciła ciepły, welurowy szlafrok w musztardowym kolorze, który w ogóle do niej nie pasował, ale musiała go mieć ze względu na ten intensywny kolor.
W salonie, przykryta kocem, wyciągnęła z torebki komórkę i podłączyła do ładowania. Miała nie sprawdzać nieodebranych połączeń i wiadomości, ale jak już wzięła telefon do ręki, postanowiła zerknąć tylko na wiadomości. Kilka SMSów od Roberta, który dziękował za umówienie na przymiarkę nowej zbroi Iron Mana do filmu oraz prosił o spotkanie na kawę i plotki. Jeden SMS od Noah, że wybiera się z siostrą Taylor na tydzień do Los Angeles i nie będzie mógł odwiedzić Thora, jak robił to co najmniej dwa razy w tygodniu. Wysłał jej tę wiadomość tego dnia rano, więc odpisała, że nie ma problemu, ale kot na pewno będzie za nim tęsknił i ucieszy się, kiedy znowu go zobaczy. Nie napisała, że jej również będzie go brakować, choć miała taką ochotę.
Przyłapała się na tym, że już nie myśli o nim tak często; Noah nie zajmuje w jej głowie pierwszego miejsca po przebudzeniu. Nie szuka go wzrokiem w tłumie ludzi. Nie sprawdza co chwila telefonu, czy może nie przysłał jej wiadomości lub nie dzwonił z jakąś błahą sprawą albo nie wysłał jej zdjęcia Thora, który śpi w nienaturalnej pozycji. Zaczynała akceptować to, że już nie był jedyną osobą, z jaką chciałaby spędzić resztę życia i pogodziła się z tym, że się rozstali. Że łączył ich już tylko ten rudy kocur i kilkanaście wspólnych zdjęć w albumie.
Odczuwała ulgę, że przyjaźń z Noah cały czas utrzymywała się na tym samym poziomie, że nie ma między nimi niewygodnej atmosfery wspólnej przeszłości. Rzadko kiedy w podobnych sytuacjach inni mogli pochwalić się taką relacją z byłym partnerem. Noah jednak był szczerym, miłym i ciepłym facetem, który nie lubił niedomówień i nie chciał nic ciągnąć na siłę. To, że nie wyszło im bycie ze sobą wcale nie znaczyło, że nie będą potrafili się przyjaźnić. Szło im to całkiem nieźle od dłuższego czasu i miała nadzieję, iż nieprędko się skończy. Nie brała jeszcze pod uwagę, jak to będzie, gdy Noah się z kimś zwiąże. Czy jego nowa dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu, że aktor będzie odwiedzał swojego kota? A może wtedy Noah odpuści sobie Thora i stwierdzi, że skoro ma nową miłość, będzie miał też nowe zwierzę? Nie, na pewno nie. Noah taki nie jest, zapewniała się w myślach. Na pewno nie zostawi kota, którego adopcję sam zaproponował.
Odrzuciła te myśli i wróciła do przeglądania komórki. Znalazła się tam również wiadomość od Toma Hollanda, który po raz kolejny zaproponował jej wspólny obiad następnego dnia, ale musiała odmówić ze względu na dużą ilość pracy, jaką sobie zaplanowała, by nie musieć nadrabiać wszystkiego w niedzielę w domu. Aktor już jej nie odpisał, więc mogła spokojnie zapaść w głęboki, choć zapowiadał się krótki sen.
piątek, 27 listopada 2020
Jesteś jedyną, którą kocham [7]
Powrót do pracy po trzech tygodniach siedzenia w domu jest równie męczący co powrót do pisania po trzech latach.
Rozmawiali już bardziej swobodnie po tych wyznaniach. Oboje czuli, że dobrze się rozumieją i mają szansę naprawdę się zaprzyjaźnić. Spacerowali jeszcze przez jakiś czas, wciąż pogrążeni w rozmowie, kiedy nagle komórka Toma się rozdzwoniła. Odebrał, przepraszając Angelinę i przyłożył urządzenie do ucha. Wyglądało na to, że mama Hollanda martwiła się, gdzie jest jej syn, ale zapewnił ją, że już wracają.
Wrócili do wejścia, gdzie czekał na nich Asher, gotów odwieźć ich do domu. Poinformował aktora, że już podwiózł jego rodziców i braci, więc zostali tylko oni. Holland zapewnił Angelinę, że najpierw podjadą do niej do domu, za co była wdzięczna, ponieważ nie miała ochoty czekać, aż Kevin po nią przyjedzie. Usadowili się więc w aucie i ruszyli.
W samochodzie panowała cisza, ale nie dlatego, że nie wiedzieli, o czym jeszcze mogliby porozmawiać, ale dlatego, że każde było pogrążone we własnych myślach. Oboje musieli przemyśleć, na jakim etapie tak naprawdę się znajdują i co dalej z tym zrobić
*
Następnego dnia Angelina miała głowę pełną przemyśleń, z którymi zupełnie nie mogła sobie poradzić. Z jednej strony wiedziała, że angażowanie się w nową relację z facetem, którego dopiero co poznała nie jest dobre i miała z tyłu głowy ostrzeżenia Roberta - zawsze powtarzał jej, że nie może obdarzać zaufaniem pierwszej lepszej osoby, bo skończy się to jak zwykle jej płaczem i złamanym sercem. Z drugiej strony natomiast wierzyła, że Tom nie jest byle kim i raczej nie pozwoliłby jej się załamać, gdyby w razie czego doszedł do wniosku, że przyjaźń z nią to nie jest coś, co mogłoby go uszczęśliwić.
Westchnęła ciężko, a jej głowa opadła znowu na poduszki. Miała silną migrenę, która nie pozwoliła jej podnieść się z łóżka. Do tego wszystkie te myśli kłębiące się w głowie jeszcze bardziej potęgowały ból głowy do tego stopnia, że nie mogła wytrzymać. Zmusiła się jedynie, by wstać i nakarmić kota oraz zażyć tabletkę przeciwbólową.
Nawet jeszcze nie odsłoniła rolet w oknach, żeby tylko choć jedne promień słońca nie wpadł do środka, bo chyba by skonała na miejscu. Dzisiaj zdecydowanie potrzebowała ciszy, spokoju i ciemności. Jak zwykle w przypadkach tej nieznośniej migreny, która ostatnio zdarzała jej się coraz częściej.
Zapadła w krótką drzemkę, z której wyrwał ją dźwięk dzwonka. Cholera! Zapomniała wyłączyć tego cholernego dzwonka! Że też akurat dzisiaj, kiedy ma ochotę po prostu umrzeć, komuś przypomniało się o jej istnieniu!
- Halo? - mruknęła do słuchawki, mając nadzieję, że to może jednak jakaś pomyłka i znowu będzie mogła przymknąć oczy.
- Hej, Angie - powiedział wesoło Noah. - Jestem właśnie niedaleko twojego domu i pomyślałem, że wpadnę do Thora. Mam dla niego trochę przysmaków i karmy, mógłbym mu coś podrzucić? - zapytał, a jej serce zabiło mocniej. Nie była przygotowana na spotkanie z kimkolwiek, a co dopiero z Noah... ale przecież nie mogła mu odmówić odwiedzenia swojego pupila.
- Tak, jasne, nie ma problemu - odpowiedziała. - Tylko strasznie boli mnie głowa, więc nie dzwoń do drzwi, zostawię je otwarte.
Noah zapowiedział, że będzie za dziesięć minut i się rozłączył. Angelina w tym czasie przeszła do łazienki, by przynajmniej przemyć twarz zimną wodą i umyć zęby oraz sprawdzić czy wygląda w miarę okej i ku swojej uldze nie było tak źle. Była co prawda trupio blada i włosy miała w nieładzie, gdyż nawet ich jeszcze nie rozczesała po wczorajszej imprezie, ale prezentowała się porządnie w szarych spodniach od dresu i białej koszulce. Potem tylko zostało jej przekręcić zamek w drzwiach i z powrotem ułożyła się na kanapie pod kocem. Zdążyła przymknąć tylko na chwilę oczy, a już usłyszała otwierane drzwi i ciche kroki Noah do salonu.
- Cześć - powiedział szeptem, nie chcąc jej przeszkadzać i przywitał się całusem w policzek. - Jak się czujesz? Znowu masz migrenę?
- Hej, tak, nie wiem, co się dzieje - mruknęła. - Chyba to najgorszy ból głowy, jaki mnie kiedykolwiek spotkał. - Otworzyła oczy i serce zabiło jej dziesięć razy szybciej, gdy ujrzała jego lekki uśmiech i te brązowe tęczówki.
- Potrzebujesz czegoś? Może podać ci wodę? Albo zrobić herbatę? Coś do jedzenia? - Urzekła ją jego uprzejmość i to, że tak się o nią troszczył, ale zdecydowanie odmówiła. Nie miała siły nic jeść ani pić. Chciała jedynie leżeć i czekać, aż ból da jej wreszcie odpocząć.
- Wszystko mam, dziękuję - odpowiedziała słabym głosem, ciaśniej owijając się kocem. - Ale Thor jest na dworze, pewnie umiera z głodu, więc jakbyś mógł go nakarmić, byłabym bardzo wdzięczna.
Noah od razu sprawdził czy kot faktycznie chodzi po ogrodzie i okazało się, że już czeka pod drzwiami. Z głośnym wyrazem niezadowolenia wmaszerował do salonu, ocierając się o nogi Noah. Chłopak wziął go na ręce i zaczął czule głaskać, co spotkało się z głośnym mruczeniem. Kiedy kocur miał dość czułości, Noah odstawił go na ziemię i ruszył do przedpokoju, gdzie wcześniej zostawił dla niego jedzenie. Angelina miała specjalną mini spiżarnię pod schodami, gdzie gromadziła zapasy karmy dla kota, więc tam też Noah zostawił to, co przywiózł. Od razu wziął też nieotwartą puszkę jedzenia, by nakarmić swojego ulubieńca.
Kiedy Thor smacznie podjadał z miski, aktor przygotował dla Angeliny dzbanek soku z cytryną, który zostawił dla niej na stoliku, obok układając opakowanie tabletek przeciwbólowych. Z doświadczenia wiedział, że dziewczyna nie będzie miała siły, by podnieść się i choćby pójść do łazienki, więc zdecydował, że chociaż może w taki sposób jej ulży.
Mimo, że się rozstali, wciąż się o nią martwił i ciągle mu na niej zależało, toteż nie mógł przejść obojętnie nad stanem jej zdrowia. Kiedy przygotował dla niej wszystko na stoliku, usiadł obok drzemiącej dziewczyny i pozwolił jej, by go objęła. Nie chciał zostawiać jej samej.
Kiedy oboje zasnęli, nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Angelina tylko nakryła się kocem na głowę, więc Noah sięgnął po jej komórkę i odebrał, żeby tylko nie słyszeć już uporczywego dzwonienia.
- Halo? - powiedział.
- Ee... cześć - odezwał się męski głos. - Chyba się nie pomyliłem, to telefon Angeliny Russo, prawda?
- Ach, tak - potwierdził Noah, zerkając na wyświetlacz. - Tom Holland, tak? - Dostrzegł, że Angelina wychyliła głowę spod koca i bezgłośnie spytała, po co dzwoni. - Angelina nie czuje się zbyt dobrze.
- Jestem jej znajomym. Wszystko dobrze? Dzwonię, by spytać, jak podobało jej się wczorajsze przyjęcie i czy dzwoniła już do przedstawiciela którejś z organizacji.
Noah powtórzył Angelinie, co usłyszał, a ona pokręciła tylko głową, dając mu do zrozumienia, by przekazał Tomowi, że nic z tych rzeczy nie zrobiła i że oddzwoni do niego, kiedy tylko poczuje się lepiej
- Angelina prosi, by przekazać ci, że zajmie się tym jak tylko będzie mogła. Dzisiaj naprawdę się czuje nie najlepiej, ma migrenę, więc minie trochę czasu, zanim dojdzie do siebie. Ale dziękuje ci, że się martwisz.
- Cóż, w takim razie życzę jej szybkiego powrotu do formy i czekam na telefon.
Noah pożegnał się z Hollandem i przerwał połączenie. Od razu wyłączył dźwięki w komórce Angeliny i odłożył urządzenie na stolik.
- Znasz Toma Hollanda, Spider-Mana i mnie o tym nie informujesz? - zapytał Noah z pretensją w głosie, ale niezbyt głośno. - I do tego masz z nim jakieś interesy?
- Słucham? - mruknęła, nie za bardzo ogarniając, co właściwie przed chwilą usłyszała. Mało co do niej docierało, ale zdziwiła się, kiedy Tom do niej zatelefonował, Noah odebrał połączenie i jak gdyby nigdy nic rozmawiali o stanie jej zdrowia. Dodatkowo teraz były chłopak ma do niej pretensje o to, że nie powiedziała mu, iż zna Toma Hollanda. Chyba się przesłyszała.
- Dzwoni do ciebie Spider-Man, z którym byłaś wczoraj na jakimś przyjęciu i nie chcesz z nim gadać, a on prosi, żebyś do niego oddzwoniła. Szaleństwo! - Widziała, że Noah był zachwycony jej znajomością z tym aktorem, chociaż w ogóle się tego nie spodziewała. Nawet liczyła na odrobinę zazdrości z jego strony, że nawiązuje znajomości z innymi mężczyznami, kiedy od ich rozstania minęły zaledwie dwa miesiące.
- Myślałam, że raczej jesteś fanem Kapitana Ameryki - zauważyła. - Nigdy nic nie mówiłeś o Spider-Manie.
- Bo nie wiedziałem, że go znasz!
- Poznaliśmy się na premierze nowych Avengersów. Ty też tam zresztą byłeś. Trochę porozmawialiśmy, mamy ze sobą sporadyczny kontakt. Tom jest bardzo miły. - Opowiedziała mu pokrótce o przyjęciu z poprzedniego wieczora, a Noah wyraził swoją pochlebną opinię na temat jej przedsięwzięcia.
Cieszyła się, że były chłopak, którego nadal darzyła głębokim uczuciem, pozytywnie wypowiada się na temat jej działań. Rozmawiali jeszcze na inne tematy, ale Angelina była już tak zmęczona, że w pewnym momencie po prostu usnęła. Noah jeszcze chwilę koło niej posiedział, ale w końcu musiał wychodzić.
*
Angelina obudziła się dopiero następnego dnia koło dziesiątej. Czuła się o wiele lepiej i była ogromnie wdzięczna Noah, że zostawił jej pod ręką wodę oraz tabletki przeciwbólowe, gdyż musiała z nich skorzystać jeszcze kilka razy. Wiedziała, że nie powinna zażywać ich w takiej ilości, ale tylko dzięki nim udało jej się pozbyć migreny. Od razu ruszyła do łazienki, by wziąć długi, gorący prysznic, który pozwolił jej odetchnąć i poczuć się naprawdę wypoczętą. Dodatkowo masaż głowy, jaki sobie zrobiła, odgonił całkowicie dyskomfort, który czuła, gdy wstała.
Kiedy wyszła spod prysznica i wysuszyła włosy, narzuciła na siebie dżinsy i białą koszulkę. Nie chciała kolejnego dnia spędzić w rozciągniętych dresach. Zrobiła delikatny makijaż i wróciła do salonu, by nakarmić kota. Sama poczuła się głodna, ale poczekała aż Thor opróżni miskę i wypuściła go do ogrodu. Następnie zabrała torebkę, do której wrzuciła komórkę oraz portfel, wsunęła na nogi białe trampki i wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz.
Zatrzymała auto przy swojej ulubionej knajpce, gdzie zawsze był dla niej wolny stolik i zamówiła na śniadanie jajecznicę oraz tosty, a do tego duży dzbanek gorącej, parującej kawy. Po posiłku poczuła się znacznie lepiej. Zamówiła kolejną kawę i zaczęła przeglądać komórkę. Zabrała ze sobą wizytówki fundacji, ale na razie nie miała ochoty, by rozmawiać z kimś o pracy, więc zdecydowała, że oddzwoni do Toma, jak obiecał mu Noah.
- Wow, musiałaś mieć naprawdę ciężką migrenę, że oddzwaniasz dopiero teraz - powiedział od razu. Żadnego "cześć". Musiała zapamiętać, że Tom jest tak bezpośredni, że powitania nie są potrzebne. - Jak się czujesz? Mam nadzieję, że lepiej...
- Tak, dziękuję. Zjadłam teraz śniadanie, to bardzo pomogło. Ale to miło, że się martwisz.
- A z kim wczoraj rozmawiałem? Kto odebrał twój telefon? - zapytał, a ona przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jeszcze nie mówiła Tomowi, że ma z Noah bardzo dobry kontakt, że się przyjaźnią; nie była pewna, jak na to zareaguje.
- To był Noah. Był u mnie wczoraj, wpadł w odwiedziny. - Powiedzenie prawdy było w tym przypadku najlepszym wyjściem.
- Dobrze się złożyło, że akurat wpadł z wizytą - mruknął Holland. - Cieszę się, że już dobrze się czujesz - powtórzył. - Dzwoniłem, żeby zapytać, czy już przeglądałaś te wizytówki, które dostałaś, ale pewnie nie.
- Nie, naprawdę nie byłam jeszcze w stanie. Obudziłam się dzisiaj z myślą, żeby tylko coś zjeść i skorzystać z wolnego dnia.
- To może chciałabyś zjeść ze mną lunch? - zaproponował.
Tym ją zaskoczył.
Zupełnie się nie spodziewała takiego obrotu spraw. Widocznie Tom naprawdę chciał nawiązać z nią bliższą relację, zaprzyjaźnić się z nią, a ona - z przypływu pozytywnych emocji - nie potrafiła odpowiednio zareagować. Jej myśli nadal krążyły wokół Noah, który tak dobrze się nią wczoraj zaopiekował, możliwe, że poczuła, iż chciałaby znowu móc częściej spędzać z nim czas, ale dobrze zdawała sobie sprawę, że nie ma takiej opcji; że aktor był po prostu miły, bo taki już jest i nic więcej. Nic. A teraz Tom proponuje jej wspólny lunch... Nie miała innego wyjścia, nie chciała mieć innego wyjścia, więc się zgodziła.
- Wyglądasz zupełnie inaczej w zwykłym stroju niż w jakiejś niesamowitej kreacji albo garniturze - powiedział na przywitanie, kiedy spotkali się przed restauracją, w której Tom zarezerwował dla nich stolik. Przywitali się całusem w policzek i szerokimi uśmiechami, co sprawiło, że serce Angeliny zabiło mocniej.
- Ciebie też miło widzieć, ty też ładnie wyglądasz - odpowiedziała sarkastycznie. Ale tak naprawdę wyglądał dobrze w czarnej koszulce i czarnych spodniach. Kiedy wysiadał z samochodu, dostrzegła Ashera, któremu pomachała na przywitanie i czekała, aż Holland do niej podejdzie.
- Nie powiedziałem, że nie wyglądasz ładnie, tylko inaczej - sprostował.
Weszli do lokalu, gdzie od razu przywitał ich kelner ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Aktor podał swoje nazwisko, a on od razu poprowadził ich do stolika w głębi sali, pod oknem. Podał im menu, przedstawił ofertę lunchową, która była umieszczona w oddzielnej karcie i zapowiedział, że wróci za chwilę, by przyjąć zamówienie.
Angelina co prawda całkiem niedawno zjadła spore śniadanie i nie była zbyt głodna, ale kiedy zobaczyła smakowite menu lunchowe, nie mogła przejść nad nim obojętnie. Gdy kelner wrócił, wyjmując z kieszeni notatnik i długopis, oboje byli gotowi, by złożyć zamówienie. Napoje zostały przyniesione już po paru minutach, gdy oni pogrążyli się w rozmowie.
- Więc ty i Noah Centineo znowu jesteście razem? - zapytał aktor. Próbowała wyczuć w jego głosie nutę zaskoczenia lub uszczypliwości, ale nic takiego nie potrafiła odnaleźć. Tylko zaciekawienie.
- Nie - odpowiedziała po chwili ciszy. - Przyjaźnimy się. To chyba nic złego.
- Ależ nie mówię, że to coś złego. Nic z tych rzeczy. Jednak zaskoczyło mnie to, że odebrał, kiedy do ciebie zadzwoniłem.
- Tak jak już mówiłam, Noah wpadł w odwiedziny. Przywiózł dla kota trochę jedzenia i tyle. Dotrzymał mi towarzystwa, troszczył się o mnie i wyszedł. Koniec historii. Nic się więcej nie wydarzyło.
- Brzmiało to, jakbyś chciała, by jednak coś się wydarzyło - podsumował, patrząc na nią i próbując coś wyczytać z jej twarzy.
- Ja też tak przez chwilę myślałam, ale nie. Nie chciałam. Dobrze było mieć z kim spędzić dzień na kanapie, kiedy tak naprawdę nie kontaktowałam, było miło, że wyręczył mnie i nakarmił kota oraz podał mi tabletki przeciwbólowe, a później zdrzemnęliśmy się razem na kanapie. Ale nic więcej. Było miło i tyle. A jeśli Noah chciałby powtórzyć taki dzień, bez bólu głowy, jako przyjaciele to myślę, że nie miałabym z tym problemu.
Tom był gotów coś na to odpowiedzieć, ale kelner przyniósł już przystawki, więc się nie odezwał. Zabrał głos dopiero, gdy chłopak w białej koszuli się oddalił, życząc im smacznego.
- Czyli spotykasz się z byłym facetem - podsumował.
- Nie - zaprzeczyła ostro. - Nie wiem, skąd takie wnioski. To, że spędzamy razem czas, bo łączą nas wspólne wspomnienia i zainteresowania oraz przede wszystkim wspólny zwierzak, nie znaczy, że się znowu spotykamy.
Oboje ich zaskoczył ton, jakim Angelina to powiedziała, ale dla niej samej wyraziła się jasno. Nie mogła pozwolić, by jej rozmówca coś opacznie zrozumiał. Bo przecież troska ze strony byłego chłopaka nie zawsze będzie znaczyć, że do siebie wrócili. W końcu byli ze sobą dwa lata, dużo przeszli i jasne było dla niej, że jeśli nie doszło między nimi do kłótni, to nadal będą przyjaciółmi. Zresztą, przerabiała tę kwestię już z Robertem i zwyczajnie nie chciało jej się tłumaczyć tego ponownie Tomowi.
- Przepraszam za ostry ton - rzekła, kiedy po jej wypowiedzi nastąpiła krępująca cisza. - Nie chciałam, żeby zabrzmiało to, jakbym na ciebie krzyczała albo sugerowała, że wtrącasz się w nie swoje sprawy.
- W sumie to trochę się tak jakby wtrącam - odpowiedział. - Ale w porządku, nie masz za co przepraszać, nie powinienem wypytywać.
- Przestań, Tom - powiedziała stanowczo, z brzękiem odkładając widelec na talerz. - Nie lubię, kiedy ktoś najpierw o coś pyta, a kiedy druga osoba zwróci mu uwagę, że jest w błędzie, to od razu się obraża. Przyjaciele się tak nie zachowują. Pozwól, że ci przypomnę, skoro możliwe, że o tym zapomniałeś.
- Strasznie się spinasz, Angie - zauważył aktor. - Kiedy rozmawialiśmy o twoim rozstaniu, wyglądało, jakbyś cierpiała, więc nie dziw się, że byłem zaskoczony, kiedy twój były facet odbiera twój telefon, bo jest z tobą w twoim domu. A kiedy pytam, co się stało, jak do tego doszło, mówisz, że spędziłaś z nim uroczy dzień pod kocykiem na kanapie i nie miałabyś oporów, żeby to powtórzyć. I jeśli spinasz się o to, że pomyślałem sobie, że znowu się z nim spotykasz, to jestem w szoku. Tak by pomyślała normalna osoba, nawet przyjaciel, skoro już jesteśmy na tym etapie. - Widać było, że Tom również się zirytował. Odłożył swój widelec na bok i pociągnął spory łyk wody ze szklanki. Unikał jej wzroku, wracając do jedzenia, a ona tylko na niego patrzyła, starając się wyczytać coś z wyrazu jego twarzy. Oprócz irytacji jednak nic nie dostrzegła.
- Przepraszam - powiedziała tylko, ale brzmiało to bardzo szczerze.
- W porządku.
Wrócili do jedzenia w pełnej napięcia ciszy, ale atmosfera między nimi już nie była tak ciężka, jak wcześniej. Wyjaśnili sobie wszystko i oboje doszli do wniosku, że przesadzili. Angelina za bardzo się zirytowała, a Tom zbytnio naciskał. Mimo tego spięcia, oboje czuli, że dzięki temu nawet jeszcze się do siebie zbliżyli i pogłębili relację.
Mimo tej ciszy, jaka między nimi zapanowała, kiedy kelner przyniósł danie główne, wrócili do rozmowy na jakieś błahe tematy i znowu zaczęli żartować. Po nieporozumieniu sprzed kilku minut nie było śladu, co oboje przyjęli z wielką ulgą. Dokończyli posiłek, podzielili się rachunkiem, gdyż Angelina stanowczo odmówiła, by to aktor za nią zapłacił i wyszli razem z restauracji. Asher już czekał na Toma, więc podeszła do jego samochodu, by wymienić uprzejmości z kierowcą, pożegnała się z oboma mężczyznami i ruszyła na parking do swojego auta.
Była najedzona, ból głowy już jej nie męczył i teraz miała resztę dnia do swojej dyspozycji, by choć trochę ogarnąć swoje życie.
czwartek, 26 listopada 2020
Jesteś jedyną, którą kocham [6]
Pisanie idzie mi całkiem nieźle, pomysły też mam, jak na razie, ale teraz będę miała mniej czasu. Żywię nadzieję, że uda mi się skończyć to opowiadanie jak najszybciej.
Tom zadzwonił do niej następnego dnia po południu, spodziewając się, że rano na pewno będzie odpoczywała po dwóch dniach ganiania po mieście z paczkami dla aktorów. Sam odpakował swojego iPada od razu po tym, jak odjechała i zaczął przeglądać zawartość. Plakaty promujące najnowszy film o Avengersach powaliły go na kolana, a kiedy tylko zaczął czytać skrypt, nie mógł się od niego oderwać. Najchętniej od razu wrzuciłby zdjęcie nowego plakatu na Instagram, ale pamiętał, że nie może tego zrobić. Już od jakiegoś czasu wszyscy, z którymi współpracował, krytykowali go za to, że zbyt wcześnie ujawnia niektóre wątki filmów, w których zdarzyło mu się zagrać.
Angelina odebrała po chwili zmęczonym głosem, a on od razu przeszedł do rzeczy, starając się zapomnieć o sytuacji, jaka się wydarzyła między nimi poprzedniego dnia. Opowiedział dziewczynie pokrótce o ich fundacji, która zbiera na swojej stronie internetowej mniejsze organizacje charytatywne zasługujące na większy rozgłos. Wydarzenie, na które ją zaprosił, to przyjęcie dla przedstawicieli podobnych organizacji, którzy zgłaszają chęć otrzymania pomocy w rozpowszechnieniu ich aktywności dobroczynnej. Angelinę zaprosił na to przyjęcie, gdyż jest znaną osobistością, wyraziła chęć w zaistnieniu pośród organizacji dobroczynnych i to byłaby dobra okazja, by znaleźć kogoś do współpracy. Angelina miała na początku trochę wątpliwości; być może nie będzie to dobrze wyglądało, kiedy pojawi się na takim przyjęciu tylko po to, by się pokazać i znaleźć kogoś, komu miałaby pomóc. Tom zapewnił dziewczynę, że odkąd ich rodzinna organizacja zaczęła działać, sporo wpływowych osób brało udział w podobnych przyjęciach właśnie po to, by móc nawiązać współpracę z którąś fundacją.
Po tych zapewnieniach ze strony aktora, Angelina zgodziła się na zaproszenie. Przyjęcie miało odbyć się w przyszłym tygodniu w sobotę.
- Mam przyjść z osobą towarzyszącą, czy mogę liczyć na twoje towarzystwo? - zapytała, chcąc trochę rozładować atmosferę po wczorajszym nieporozumieniu.
- Będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz chciała zostać moją osobą towarzyszącą - odpowiedział, na co głośno się zaśmiała, a następnie potwierdziła, że chętnie mu potowarzyszy.
Po skończonej rozmowie z Tomem poddała analizie ich wymianę zdań.
Tom zaprosił ją na przyjęcie. Dlaczego?
Przecież wspomniała mu o tym, że chciałaby w przyszłości wspomagać działalność jakiejś organizacji charytatywnej. To byłaby idealna okazja ku temu, bo Tom właśnie czymś takim się zajmował.
Gdyby nagle zadzwoniła do jakiejś organizacji, przedstawiła się i powiedziała, że chce wpłacić jakąś niesamowitą kwotę na ich konto, prasa na pewno nie przeszłaby nad tym obojętnie i od razu nagłośniłaby sprawę, do czego absolutnie nie chciała doprowadzić.
Udział w przyjęciu, które zorganizuje Tom wraz z rodziną znacznie lepiej będzie wyglądało, bo wyjdzie na to, że raczej wspiera coś, za czym stoi inna sławna osoba.
Kolejne pytanie: zapytała Toma czy ma przyjść z kimś, czy raczej on jej będzie towarzyszył, na co odpowiedział, że wolałby, by to ona wystąpiła w roli jego osoby towarzyszącej.
I znowu taki obrót spraw wyjdzie znacznie lepiej niż gdyby przyszła na takie przyjęcie z kimś innym. Może zaprosiłaby Noah? Nie! Odrzuciła od razu tę myśl. Nie chciała na razie nigdzie go zapraszać, jeśli postawili na relacje przyjacielskie.
Ale czy Tom z nią flirtował? Trochę tak to wyglądało. Dlaczego to robił?
Zaśmiała się w duchu.
Analizowała w głowie to, dlaczego jakiś facet mógł się nią zainteresować i trochę z nią poflirtował. A może Tom rzeczywiście liczył na jej wsparcie w fundacji? Była znaną i wpływową osobą. Miała dużo znajomości, które mogła wykorzystać do promowania jego organizacji i strony internetowej. To zarówno dla niego, jak i dla niej samej było bardzo korzystne.
Nie było już sensu więcej tego analizować. Postanowiła więcej o tym nie myśleć, tylko cieszyć się, że będzie mogła wziąć udział w imprezie.
*
Wbrew swoim oczekiwaniom, Angelina nie stresowała się przed przyjęciem Hollanda. Spokojnie wybrała prostą sukienkę koktajlową przed kolano z rękawami, odkrytymi plecami w bladoróżowym kolorze, a do tego beżowe szpilki. Włosy uczesała w wysokiego koka, by dodatkowo uwydatnić plecy i smukłą szyję przyozdobioną delikatnym naszyjnikiem z białego złota. Nie sądziła, by taki strój wywołał jakieś kontrowersje z tego względu, że sukienka miała odkryte plecy. Miała przecież dwadzieścia dwa lata, nie będzie się ubierać na każdą okazję w małą czarną, która będzie pasowała do wszystkiego. To nie był też pogrzeb, by stawiać na ciemne kolory. Nawet jeśli ktoś miałby zwrócić jej uwagę, że ma nieodpowiedni strój, zawsze będzie mogła opuścić towarzystwo.
Nigdy nie przejmowała się dziennikarzami, którzy mogliby zrobić jej jakieś niekorzystnie zdjęcie. Od kiedy przestała przyjmować zlecenia fotomodelki od różnych modowych magazynów i postawiła bardziej na pomaganie swojemu ojcu przy filmach, rzadko kiedy udzielała wywiadów. Dziennikarze raczej odpuścili sobie wywiady z nią, kiedy kilka razy im odmówiła. Zamieszanie wywołało nawiązanie współpracy z wytwórnią Marvela i jej pomoc przy angażowaniu aktorów do ich filmów oraz pomoc przy wyborze obsady do poszczególnych produkcji. Nie można było określić jej konkretnego stanowiska, bo, jak dało się zauważyć, mogła być nawet kurierem, jeśli tego właśnie wymagała sytuacja. Określała się raczej jako celebrytka ze znajomościami, niż fotomodelka czy ktoś inny. Tak naprawdę sama nie wiedziała, co tak naprawdę w życiu robi.
Może po dzisiejszym przyjęciu zaangażuje się bardziej w działalność charytatywną i nawiąże z kimś współpracę na dłużej?
Tom przyjechał po nią punktualnie o piątej po południu, kiedy jedyne, co musiała zrobić, to nakarmić Thora. Otworzyła drzwi i wpuściła aktora do domu, jednocześnie odganiając od siebie wygłodniałego kota.
- Chyba nie jadł od miesięcy - skomentował Tom, kiedy zwierzak rzucił się na miskę z jedzeniem.
- Zaledwie dwie godziny wcześniej dostał obiad - zaśmiała się. - Już jestem gotowa. Umyję ręce i możemy iść.
W samochodzie siedzieli obok siebie, a za kierownicą Asher, kierowca Toma, który przywitał się z Angeliną szerokim uśmiechem.
- Miło panienkę poznać - powiedział przez ramię, kiedy usadowiła się na siedzeniu pasażera. - Gdybym był młodszy na pewno chętnie bym się z panienką umówił.
- Bardzo dziękuję i pana również bardzo miło poznać - odpowiedziała uprzejmie i zachichotała. Asher był starszym mężczyzną, raczej po pięćdziesiątce.
Holland nie musiał mówić mu, dokąd ma jechać, Asher znał drogę. Podczas podróży rzucał czasami zabawnymi żartami, co dawało bardzo miłą atmosferę. Starszy mężczyzna wyraził swoje zadowolenie na temat organizacji Hollandów, bo bardzo popierał tego typu przedsięwzięcia. Opowiedział pokrótce swoją historię, że jako dziecko nie miał szczęśliwego życia z ojcem alkoholikiem i matką, która zaharowywała się w dwóch pracach i która żyła dzięki zapomogom od różnych fundacji. Asher był dobrym przyjacielem ojca Toma; ten zaproponował mu pracę u siebie, by podwoził jego synów na spektakle teatralne, do szkoły i tak się stało, że został ich rodzinnym kierowcą, wykonując swoją rolę kilkanaście lat.
Na miejscu nie było zbyt dużo ludzi, Angelina domyśliła się, że to dlatego, iż Tom, jako organizator, musiał zjawić się odpowiednio wcześniej. Przyjęcie miało się odbyć w Terrace On The Park, więc Angelina spodziewała się sporo gości, jak na takie miejsce. W środku ustawiono kilkanaście okrągłych stołów, a wokół nich kilkanaście krzeseł. Zauważyła piękne kwiatowe dekoracje i podium przed wielkim ekranem. Zwróciła uwagę na sufit z pięknym żyrandolem i żałowała, że nie udało jej się odwiedzić tego miejsca wcześniej.
- Jak tu pięknie - powiedziała rozglądając się z zaciekawieniem.
- Co roku urządzamy tutaj to przyjęcie i co roku każdy gość się zachwyca - odrzekł z szerokim uśmiechem. Cieszył się, że jej się podobało. - Ty też wyglądasz naprawdę super.
- Dziękuję - odparła. - Nie przesadziłam z kolorem? Trochę nie byłam pewna, czy to oficjalne spotkanie i powinnam postawić na ciemniejsze kolory...
- Nie, zdecydowanie dobrze wybrałaś - powiedział pospiesznie. - Chociaż nie znam się na modzie, to muszę powiedzieć, że bardzo ci pasuje taki krój sukienki - dodał.
- Wow - skomentowała. - Nie spodziewałam się...
Oboje zaśmiali się na jej słowa.
Tom zaprowadził Angelinę do podium, przy którym stał Harry, brat Toma, mocujący się z mikrofonem, którego nie potrafił podłączyć. Bracia Toma zdecydowali się sami zorganizować sprzęt nagłaśniający i sami podłączyć mikrofony, co nie szło im za dobrze. Tom skarcił brata za to, że go nie posłuchał i nie wynajął odpowiedniej ekipy, ale ten tylko go uciszył. Angelina przysłuchiwała się ich przekomarzaniom z uśmiechem, starając się nie wtrącać, bo i tak nie miała za dużo do dodania, gdyż nie znała się na tego typu rzeczach, mimo, iż czasami spędzała całe dnie na planie filmowym, obserwując pracę innych ludzi.
W międzyczasie podeszli do nich pozostali bracia Holland - Paddy oraz Sam. Harry i Sam byli bliźniakami i rzeczywiście byli do siebie bardzo podobni, ale Paddy wcale nie odchodził wyglądem od braci. Jak dla niej młodsi bracia Toma wyglądali tak samo.
Po przedstawieniu Angeliny braciom, Tom wrócił do pomagania Harry'emu przy mikrofonach i po kilkunastu minutach udało im się wszystko podpiąć tak, że już nie musieli się o nic martwić. Tom przedstawił Russo także swoim rodzicom, którzy czekali w wejściu na pierwszych gości. Cała rodzina Hollandów przyjęła ją niesamowicie ciepło, jakby była częścią ich rodziny, co wywarło na niej naprawdę ogromne wrażenie. Kiedy czasem słyszała o różnych celebrytach, że są bardzo mili i przyjacielscy, niekiedy w rzeczywistości byli zupełnym tego przeciwieństwem. Tutaj było inaczej. Każde określenie rodziny Hollandów mianem serdecznej i przyjacielskiej było zgodne z prawdą w stu procentach.
- Bardzo się cieszymy, że zgodziłaś się towarzyszyć Tomowi na naszym przyjęciu - powiedziała Nicola, mama Toma. - On zawsze tak się stresuje podczas przemowy i w trakcie wywiadów z tymi dziennikarzami, że twoje wsparcie na pewno dobrze na niego wpłynie.
- Będę się starać, jak tylko będę mogła najlepiej - zapewniła, nie dając po sobie poznać, jak bardzo zdziwiona jest jej komentarzem. Mówiła jakby Angelina miała odegrać rolę jego dziewczyny.
*
Pierwsi goście zaczęli się pojawiać koło szóstej po południu, a za nimi następni. Nie było czasu na rozmowę z Tomem, gdyż ten zajmował się witaniem gości i usadzaniem ich na miejscach, pomagali mu rodzice oraz bracia, więc Angelina tak naprawdę nie miała za dużo do roboty. Obserwowała, jacy ludzie zostali zaproszeni na przyjęcie i rozpoznała kilka znanych osób, które od razu do niej podeszły. Każdemu odpowiadała, że ona również otrzymała zaproszenie oraz, podobnie jak oni - ma szansę nawiązać znaczącą współpracę z którąś z organizacji. Czuła się jak ryba w wodzie, mogąc przebywać w gronie celebrytów, tak samo zadając im dociekliwe pytania, jakie ona sama słyszała od innych.
Kiedy przyszła pora na wygłoszenie przemówienia przez Toma, Nicola popatrzyła na Angelinę z szerokim uśmiechem. Tom podziękował w kilku słowach za przybycie, pokrótce opowiedział o ich organizacji i przedstawił głównych prezesów fundacji, które wspierali. Później ci prezesi po kolei opowiadali o swoich działaniach i o tym, jak wielkie wsparcie otrzymali właśnie dzięki organizacji The Brothers Trust. Każdy z nich otrzymał ogromne oklaski w podziękowaniu za ich działania.
Po tych krótkich, aczkolwiek pełnych emocji przemowach, sala wypełniła się muzyką, sączącą się z głośników. Do Angeliny podszedł przystojny brunet w dwuczęściowym garniturze i białej koszuli, który najwidoczniej ją rozpoznał. Ona miała jednak pustkę w głowie, nigdy wcześniej go nie widziała.
- Angelina Russo - powiedział, chwytając jej dłoń. Podniósł ją do ust i złożył na niej delikatny pocałunek, co zrobiło na niej spore wrażenie. - Jason McLaren.
- Bardzo miło mi cię poznać, Jason - odpowiedziała, cofając dłoń.
- Najpiękniejsza fotomodelka magazynów dla kobiet - rzekł, nie przestając się uśmiechać. - Ja jestem dziennikarzem z New York Times. W sumie to raczej wolnym strzelcem, który szuka odpowiedniego tematu na artykuł do tak poważnej gazety. Mógłbym ci zadać kilka pytań?
Słowo "dziennikarz" od razu nie spodobało się Angelinie. Była pewna, że uda jej się dzisiaj mimo wszystko, uniknąć wywiadów, bo to nie ona była tego wieczoru najważniejsza.
- Myślę, że to nie jest odpowiednia pora - odparła, szukając wzrokiem Toma. Miała nadzieję, że jeśli nie on, to ktoś inny ją uratuje.
- Z kim dzisiaj przyszłaś? Zostałaś zaproszona przez któregoś z członków rodziny Holland? - Jason zadawał milion pytań na minutę, a ona z każdą chwilą czuła, że zaraz wpadnie w panikę, jeśli nikt do niej nie podejdzie. Nienawidziła takich sytuacji, kiedy nie była przygotowana na zadawane jej pytania. Tom nie dał jej wskazówek co do tego, co powinna mówić dziennikarzom, gdy zapytają ją o to, z kim dzisiaj przyszła.
- Och, tutaj jesteś! - usłyszała za sobą głos i od razu poczuła przypływ ulgi. - Szukałem cię. Witaj, Jason - powiedział Tom i wyciągnął dłoń do dziennikarza, drugą kładąc jej na plecach, dając tym samym znak, że ją wspiera i teraz już wszystko będzie w porządku. - Angelina przyszła ze mną. Wyraziła chęć wsparcia jednej z organizacji, więc zaproponowałem jej, by przyszła na przyjęcie. A teraz pozwól, że ją zabiorę. - Obdarzył Jasona uśmiechem i odprowadził ją kawałek, mając nadzieję, że tamten ich nie usłyszy.
- Jak mogłeś mnie tak zostawić? - jęknęła Angelina, rozglądając się na boki. - Nie powiedziałeś mi, co mam im mówić w takich sytuacjach. A poza tym, twoja mama mówiła, że strasznie się denerwujesz podczas wystąpień i spotkań z dziennikarzami, ale teraz nieźle ci poszło. - Ze zdenerwowania buzia jej się nie zamykała.
- Przepraszam - powiedział, trochę wyższym tonem, by ją uciszyć. - Od teraz trzymaj się blisko mnie, bo będę rozmawiał z prezesami. Będę mógł cię im przedstawić, a ty później zadecydujesz, z którym z nich nawiążesz współpracę.
Przeszli po wypełnionej gośćmi sali, a Tom co chwila zatrzymywał się i kogoś jej przedstawiał. Poznawał ją z prezesami wszystkich fundacji, którzy przybyli na przyjęcie, a ona uważnie słuchała, jak opowiadają o swoich przedsięwzięciach. Dostała także ogromną ilość wizytówek, które upychała w małej torebce, zapewniając, że wkrótce do każdego z nich się odezwie, jeśli będzie chciała podjąć z kimś współpracę.
Wieczór zleciał jej błyskawicznie i nawet się nie obejrzała, a było już grubo po północy i prawie wszyscy goście opuścili przyjęcie, a obsługa zaczęła sprzątać stoliki.
- Nawet nie wiem, kiedy to zleciało - powiedziała do Toma. Muzyka także przestała grać i wreszcie zrobiło się trochę ciszej i spokojniej.
- Tak to jest, kiedy masz tak dobre towarzystwo - zaśmiał się Holland.
- No tak, rzeczywiście - odparła, również się śmiejąc. - Ja chyba też będę się zbierać - powiedziała. Nie była pewna, czy Tom nadal potrzebuje jej towarzystwa, więc zdecydowała, że lepiej będzie już iść.
- No co ty! - odpowiedział niemal natychmiast. - Chyba żartujesz! Nie po to cię zaprosiłem, żebyś wychodziła z innymi gośćmi. - Chwycił ją za rękę i pociągnął do jednego ze stolików. - Umieram z głodu i nie mów mi, że ty coś jadłaś.
Miał rację. Nie tknęła absolutnie niczego, odkąd tu przyszła i była tak głodna, że z chęcią zjadłaby choćby plasterek sera. Posłusznie udała się z Tomem i usiedli przy stoliku. Aktor od razu zaczął nakładać sobie na talerz niewyobrażalną ilość sałatki z krewetkami, po czym polał ją dużą ilością sosu cezar. Angelina patrzyła na jego talerz trochę zdegustowana, ale też rozbawiona, bo nie była pewna, czy sama zmieściłaby aż taką ilość jedzenia na raz. Nic jednak nie powiedziała, tylko nałożyła sobie porcję sałatki z kurczakiem.
- Przeczytałeś skrypt? - zagadnęła.
- Tak - odpowiedział. - A przynajmniej to, co mi przysłali. - Na widok jej zdziwionej miny, dodał: - Och, ty pewnie nic nie wiesz - zaśmiał się. - Odkąd przy kręceniu "Wojny bohaterów" i "Wojny bez granic" za dużo się wygadałem podczas wywiadów, dostaję scenariusze dość... ograniczone. Zawierając w sumie tylko moje kwestie, czasem się zdarzy, że jest coś nie mojego, ale gównie to skrypty dla mnie są bardzo krótkie. Myślałem, że skoro zajmowałaś się pakowaniem ich, to wiesz, co dostanę.
- Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, dla kogo co pakowałam - przyznała szczerze. - Nie sądziłam, że aż tak źle cię potraktują - dodała.
- Ależ ja się tym kompletnie nie przejmuję - powiedział od razu. - A nawet się cieszę, bo nic nie wiem, a później trafia się taka niespodzianka, że nie mogę wyjść z podziwu. A z drugiej strony, to ja naprawdę nie potrafię trzymać języka za zębami, kiedy chodzi o takie rzeczy.
- To teraz mnie zaskoczyłeś - wyznała szczerze. - Ale mam nadzieję, że mimo tych ograniczeń w scenariuszu, jesteś zadowolony?
- Jasne! - Powiedział to tak entuzjastycznie i z takim szczerym uśmiechem, że Angelina nie miała wątpliwości co do tego, że nie kłamie.
- Musisz być naprawdę wielkim fanem Marvela - zauważyła.
- Od dziecka uwielbiam ich komiksy - odpowiedział, przeżuwając kolejną porcję sałatki. - No i moim ulubionym bohaterem zawsze był Spider-Man, więc to, że wcielam się w jego postać, jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nigdy bym nie pomyślał, że będę grał rolę, w którą wcielałem się jako dziecko.
- Zatem gratuluję ci spełnienia marzenia z dzieciństwa. - Posłała mu ciepły uśmiech. Miło było porozmawiać z Tomem o czymś innym niż jej problemy sercowe albo rola posłańca. Wcześniej trochę się od niego dystansowała, ale teraz miała wrażenie że znają się od bardzo dawna; że to jej długo niewidziany przyjaciel, z którym wiele ją łączyło. Mogli teraz w spokoju zjeść tę późną kolację i rozmawiać na tematy, które wcześniej jej nawet nie interesowały, a teraz wydawały jej się całkiem ciekawe.
- Więcej nie zmieszczę - westchnął głośno Tom, gładząc się po idealnie płaskim brzuchu. Pochłonął chyba dwie ogromne porcje sałatki, kiedy Angelina nie skończyła jeszcze swojej, a i tak była najedzona.
- Nie skomentuję tego, ile jedzenia w siebie wcisnąłeś - odpowiedziała. - Obstawiam, że zwykle możesz zjeść co najmniej dwie pizze, jedna po drugiej.
- Nie przesadzajmy - zaśmiał się. - Dwie to zdecydowanie za dużo.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym do późna, a obsługa w tym czasie zdążyła już wszystko dokładnie posprzątać. Postanowili im nie przeszkadzać, więc Tom zaprosił jeszcze Angelinę na krótki spacer wokół budynku, by na własne oczy mogła zobaczyć, w jak pięknej okolicy się znajdowali.
- Nie mogę się napatrzeć, jak jest tutaj bajecznie - zachwycała się. - Za dnia na pewno też robi ogromne wrażenie, ale o tej porze... brak mi słów. Pewnie zapraszałeś tutaj każdą dziewczynę, a ona wpadała ci w ramiona, obyś tylko zabierał ją tutaj każdej nocy.
- Szczerze mówiąc, to jesteś pierwszą kobietą, z jaką tutaj przyszedłem - odpowiedział, a ona, nie wiedzieć czemu, poczuła, że to naprawdę szczere wyznanie. - Ale cieszę się, że mogłem Ci pokazać to miejsce.
- Jesteś raczej bezpośredni, prawda? - stwierdziła. - Nie każdy facet potrafi powiedzieć to, co ma na myśli, a ty nie masz z tym problemu.
- Myślę, że mówienie prawdy i szczerość to dobre nawyki. Nawet, jeśli prawda jest niewygodna, albo niekorzystna dla którejś ze stron. - Angelina tylko pokiwała głową, na znak, że się z nim zgadza. - Ty raczej jesteś bezpośrednią, a czasami tak oschła i zimna, że strach się do ciebie odezwać.
- Słucham? - zdziwiła się nie na żarty. Kilka razy słyszała od Noah oraz od Roberta, że nie ma drugiej tak szczerej do bólu osoby, jak ona, ale nigdy nikt nie powiedział jej, że się jej boi. Tom musiał przesadzać, była o tym całkowicie przekonana.
- Mówię tylko, jakie mam wrażenie.
- W takim razie proszę, żebyś jakoś rozwinął tę myśl, bo to bardzo interesujące, co sobie o mnie myślisz.
Tom zaśmiał się nerwowo i przez chwilę chciał cofnąć to, co powiedział, ponieważ bał się jej reakcji. Może wkurzy się na niego, obrazi i ucieknie? Może dojdzie do wniosku, że ma ją za jakąś wariatkę i powie mu, że ma spadać? Albo jeszcze coś gorszego, czego nawet nie potrafił sobie teraz wyobrazić. Na pewno istniało kilka możliwości tego, jak Angelina zareaguje na jego szczerość. Ale też przecież przed sekundą powiedziała, a raczej tak wyczytał z jej wypowiedzi, że jego szczerość w stosunku do niej jest mile widziana. A może tylko ją źle zrozumiał? Tom nadal wahał się nad podjęciem decyzji, kiedy Russo zatrzymała się naprzeciw niego i patrzyła mu w oczy z wyczekiwaniem i jednocześnie zaciekawieniem.
- Chodzi mi o twoje ostatnie odwiedziny - zaczął. - Kiedy cię zobaczyłem, od razu wyczułem ten dystans, który utworzyłaś i mur, jaki wybudowałaś w ciągu tych tygodni, kiedy się nie widzieliśmy. Na tej imprezie, gdy się poznaliśmy, przy Robercie zachowywałaś się zupełnie inaczej niż w moim domu. To było jednocześnie dziwne, smutne, ale też niesamowite, jak wielką barierę utworzyłaś między nami. - Zamilkł na chwilę, próbując coś wyczytać z wyrazu jej twarzy, ale nic nie udało mu się osiągnąć. Jego towarzyszka nadal patrzyła na niego i czekała na dalsze słowa. Minę miała bez wyrazu. - Nie żebym oczekiwał, że po pierwszym spotkaniu będziemy przyjaciółmi, ale kiedy spotkaliśmy się ponownie, oczekiwałem z twojej strony choćby minimalnego poczucia ciepła. Byłaś bardzo zdystansowana. Ale już pomijam tę naszą rozmowę o nieporozumieniu, że według mnie, powinienem się odezwać. Bo to już zamknięty temat.
Angelinę zamurowało, to było właściwe słowo, które mogłoby opisać, jak się czuła w tamtym momencie. Nie bardzo wiedziała, co powinna odpowiedzieć aktorowi, który po tak krótkim okresie znajomości, tak trafnie ją ocenił. Bo powiedział i zauważył to wszystko po zaledwie dwóch spotkaniach. Bo miał całkowitą rację.
W przeszłości miała dużo złych doświadczeń i znajomości, które nadwyrężyły jej umiejętności w nawiązywaniu kontaktów. Bardzo ciężko było jej kogokolwiek obdarzyć zaufaniem. Fałszywi przyjaciele wykorzystali ją nie raz, więc postanowiła od tamtej pory nie ufać już nikomu, żeby kolejny raz nie obudzić się z płaczem po straconej przyjaźni. Po długim czasie to Noah i Robert postarali się na odbudowanie jej chęci do poznawania innych ludzi, ale pragnienie dystansowania się od nich wciąż w niej było. Owszem, starała się to ukrywać, ale jak widać, nie przed wszystkimi się mogło udać.
- Ja natomiast jestem pod wrażeniem, że to zauważyłeś - rzekła po namyśle. - Ale nie potrafię ci tego wyjaśnić. Po prostu... - zawahała się, nie mając pewności, jak ująć w słowa to, co przychodziło jej do głowy w tym momencie. - Taka już jestem. Trzymam na dystans wszystkich, bez wyjątku, chyba, że poczuję, że są inni niż ci wszyscy, których do tej pory spotkałam na swojej drodze. - Domyśliła się jego kolejnego pytania, więc postanowiła od razu na nie odpowiedzieć. - Na tej imprezie to tak naprawdę Robert był odpowiedzialny za nasze spotkanie. Wyżaliłam ci się, bo po pierwsze byłam już trochę pijana, a po drugie, zrobiłeś na mnie dobre pierwsze wrażenie. I sama sobie dziwiłam się, że rozmawiałam z tobą tak swobodnie.
- To dlaczego byłaś taka zdystansowana?
- Doszłam do wniosku, że tak będzie lepiej. Tak naprawdę się nie znamy, mimo, że tak dużo o mnie wiesz, teraz ja dowiedziałam się już co nieco o tobie. Pomyślałam, że nie ma co spodziewać się, że znajdę w tobie przyjaciela, skoro tak trudno jest mi nawiązać nowe znajomości. - Powiedziała już chyba wszystko, co myślała, ale nie była pewna, czy Tom zrozumiał to, co chciała mu przekazać. Teraz ona czekała w napięciu na jego reakcję.
- Czyli wolałaś się odciąć niż postawić na bliższe poznanie. Czy tak? - Odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała jego słowa. Tak, zdecydowanie dobrze zrozumiał. - Dziwię się, że od razu z miejsca mnie skreśliłaś i założyłaś, że nie chcesz spróbować się ze mną zaprzyjaźnić. Chyba powinno mi być przykro - powiedział, a Angelina spojrzała na niego zaskoczona. - Ale dobrze cię rozumiem, bo mówisz to wszystko, a ja jakbym słuchał o sobie. Naprawdę - potwierdził dodatkowo, kiedy dziewczyna wciąż wpatrywała się w niego z szokiem wymalowanym na twarzy. - Nie potrafię nawiązywać nowych znajomości, choć po moim zachowaniu może się wydawać inaczej. Bardzo dużo mówię, kiedy jestem zdenerwowany albo coś wywoła na mnie pozytywne wrażenie. Ale żeby tak podejść do kogoś i powiedzieć "cześć, jak się masz, ja jestem Tom, a ty?", to nie, zdecydowanie nie. Jestem tak samo zdystansowany jak ty.
Angelina była tak zdziwiona jego wyznaniem, że przez dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywała. Nigdy by nie pomyślała, że ten chłopak, z którym rozmawiała dopiero kilka razy, dopiero zaczęła go poznawać, jest bardzo do niej podobny. I w tym momencie zapragnęła się z nim zaprzyjaźnić, bo miała pewność, że ten mężczyzna jej nie zawiedzie.