Coraz więcej wymyślam sobie postanowień noworocznych. Coraz więcej chciałabym zmienić w swoim życiu i mam nadzieję, że choć kilka z tych obranych celów uda mi się doprowadzić do końca. Chciałabym, żeby ten rok był lepszy od poprzedniego, bym mogła powiedzieć o nim, że osiągnęłam więcej, niż zamierzałam. Chciałabym zmienić swoje życie. Bardzo bym chciała.
Kolacja przebiegła tak, jak Angelina się spodziewała - mama przejęła całą inicjatywę i Angelina mogła tylko patrzeć i uśmiechać się, kiedy Ann opowiadała o tym, jak dumna jest ze swojej córki, która pójdzie w ślady ojca i będzie wielkim reżyserem. Angelina mocno wierzyła w to, że marzenia jej matki się spełnią, jednak oczywistym było, iż musiała włożyć w to mnóstwo wysiłku i pracy, aby móc obserwować równie imponujące efekty, jakimi Anthony mógł się pochwalić.
Bardzo miło było jej słuchać, kiedy matka tak o niej mówiła, z dumą podkreślając, jaka jest zdolna i wierzyła w jej możliwości, jednak na dłuższą metę trochę ją to męczyło oraz napawało lękiem. Bo przecież teraz nie mogło jej się nie udać powtórzyć sukcesu ojca. Nie mogła zawieść matki, ojca oraz wuja. Bo oni wszyscy pokładali w niej nadzieję, a ona nie mogła tego zaprzepaścić.
Ku wielkiej uldze, kolacja dobiegła końca i mogła wreszcie wrócić do domu, by zmęczona paść na łóżko. Już zapomniała, że miała zadzwonić do Toma Hollanda, by z nim porozmawiać i przeprosić za to, że nie dawała znaku życia przez tydzień.
Obudził ją budzik o ósmej rano i była wyjątkowo wyspana. Na dzisiaj miała w planach wybrać się do księgarni po książki, które widnieją na spisie potrzebnych na zajęcia oraz zaplanowała wizytę u weterynarza z Thorem.
Kiedy szykowała się do wyjścia, rozległ się dźwięk jej komórki.
- Halo? - odebrała po chwili, nie patrząc, kto dzwoni.
- Nareszcie! Już myślałem, że specjalnie się ze mną nie kontaktujesz, choć nie wiem, z jakiego powodu. - Tom był wyraźnie zmartwiony, a Angelina, chcąc nie chcąc, uśmiechnęła się pod nosem. Skoro Holland tak bardzo się tym przejmował, nie była mu do końca obojętna. Ale po co te myśli! Zganiła się w duchu. Jest twoim przyjacielem, dlatego się martwi!
- Wczoraj miałam dzień pełen wrażeń, dzisiaj chciałam do ciebie później zadzwonić, ale nie byłam pewna, czy będziesz mógł rozmawiać.
- W porządku, nie jestem zły. Po prostu się martwiłem.
Te motyle w brzuchu są zupełnie niepotrzebne, pomyślała. Nie powinno to robić na niej żadnego wrażenia.
- Żyję i mam się całkiem nieźle. A jak idą zdjęcia? - zmieniła temat. Nie mogłaby dłużej słuchać, jak bardzo Tom się o nią martwił.
- Jest naprawdę fantastycznie! - Chciała zapytać o fabułę filmu, ale Tom ją uprzedził. - Peter Parker wyjeżdża do Europy i chce odpocząć od bycia Spider-Manem, chce wreszcie powiedzieć MJ, że mu się podoba i ma zaplanowany każdy krok na tej wycieczce, ale coś mu nie idzie. Kiedy już ma nadzieję, że wszystko pójdzie po jego myśli, pojawia się Mysterio i Żywiołaki. Spider-Man znowu musi wkroczyć do akcji, ale tym razem jako Nocna Małpa...
- Nocna Małpa? - przerwała mu z niedowierzaniem. - Kto wymyślił taką dziwną nazwę?
- Wiem, z Jacobem też się z tego śmiejemy - przyznał Tom. - W każdym razie, Nocna Małpa będzie musiał walczyć z Żywiołakami u boku Mysterio. I na razie tylko tyle wiem. Ale mówię ci, żałuj, że ciebie tu nie ma!
- Europa pewnie jest niesamowita, co?
- O, tak! Razem z Jacobem i Zendayą chcemy trochę pozwiedzać i może nam się uda, ale mamy bardzo napięty grafik. Wiesz, musimy jeszcze wrócić do Nowego Jorku i tam dokończyć zdjęcia.
- Chyba dobrze się tam bawisz - zauważyła. Starała się zignorować to nieprzyjemne ukłucie, kiedy Tom wspomniał o Zendayi. Nie powinna być zazdrosna, skoro nic do niego nie czuje. Nie powinno jej to obchodzić, z kim Tom się spotyka, skoro są tylko i wyłącznie przyjaciółmi.
- Jest naprawdę super! - Holland nie krył zachwytu, co ją urzekło. Zawsze cieszył się jak dziecko, kiedy musiał iść na plan i wcielał się w postać swojego ulubionego superbohatera. - A co jeszcze u ciebie słychać?
Opowiedziała o tym, co wydarzyło się u niej w ciągu tych dni, kiedy nie mieli ze sobą kontaktu i Angelina bardzo pragnęła, żeby Tom był obok niej, by mogła porozmawiać z nim osobiście. Brakowało jej jego uśmiechu i tych brązowych oczu, które patrzyły na nią z uwagą. Przy Tomie zawsze czuła, że zostanie wysłuchana i on na pewno zawsze ją zrozumie.
- Angie, muszę już kończyć - powiedział, kiedy ich rozmowa trwała już dobrych dwadzieścia minut. - Nie wiem, kiedy teraz będę mógł zadzwonić, bo codziennie pracujemy od rana do nocy, ale zawsze będę wysyłać ci wiadomości.
- Jasne, mam nadzieję, że dobrze się tam bawisz, mimo zmęczenia.
Obiecując sobie, że będą częściej do siebie pisać, zakończyli rozmowę.
Kiedy wieczorem, przeglądając zakupione w księgarni książki, Angelina siedziała przy stole w salonie i popijała gorącą herbatę. Jej myśli krążyły wokół rozmowy z Tomem, która była zupełnie zwyczajna, jeśli patrzeć na to z boku, ale dla niej... sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Czuła się jak idiotka, ciągle tak analizując każdą chwilę spędzoną z tym facetem lub każdą rozmowę, jaką z nim odbyła.
Ale przecież widać, że Tomowi na niej zależy, że naprawdę traktuje ją jak przyjaciółkę, jak kogoś bliskiego. Inaczej nie obiecywałby jej, że będzie codziennie pisać do niej wiadomości, że będzie dzwonił, kiedy tylko nadarzy się okazja... i nie cieszyłby się niemal tak jak ona, że wróci na studia...
- Chyba już zbyt długo siedzę w domu i z nikim się nie spotykam - mruknęła sama do siebie. - Czas najwyższy wyjść do ludzi.
*
Pierwszy dzień zajęć po powrocie był bardzo trudny dla Angeliny i tak samo wyczerpujący. Nie spodziewała się, że będzie potrzebowała aż tylu dodatkowych zajęć, żeby nadgonić materiał. Już na pierwszych zajęciach studenci dostali zadanie, by dobrać się w pary i stworzyć mini scenariusz do filmu o tematyce, którą sami sobie wybiorą.
Wykładowca dobierał ich w pary na chybił trafił i Angelina miała stworzyć ten projekt razem z jakimś Erickiem Wilsonem, którego nie kojarzyła nawet z wyglądu. Całe szczęście, że podczas przydzielania partnerów, profesor polecił im, by siedli razem, inaczej Angelina szukałaby chyba igły w stogu siana. Słysząc swoje nazwisko, a zaraz później nazwisko Wilsona, Russo podniosła się z miejsca, by jej partner mógł wyhaczyć ją w tłumie. Kiedy tylko ujrzała uśmiechającego się do niej chłopaka, Angelina odetchnęła z ulgą. na pierwszy rzut oka wydawał się miły. Nie może być tak źle, pomyślała.
- Eric - przedstawił się i wyciągnął do niej rękę, którą lekko uścisnęła.
- Angelina.
Wilson był wyższy od niej przynajmniej o dwadzieścia centymetrów. Był szczupłym blondynem z lekkim zarostem, który bardzo mu pasował i dodawał mu męskości. Miał ciemne oczy, prawie czarne i ładny, szczery uśmiech. Ubrany w czarną, lekko obcisłą koszulkę i luźne dżinsy sprawiał wrażenie wyluzowanego. Zajął miejsce obok Angeliny, kładąc swoje książki na blat biurka, a plecak położył na podłodze obok krzesła.
Nie zdążyli dłużej porozmawiać, gdyż wykładowca podawał im szczegóły projektu i wszyscy studenci zawzięcie notowali. Im dłużej mówił, tym więcej Angelina miała co do tego wątpliwości.
Samemu wybrać temat, jaki chcą poruszyć. Ma to być raczej forma wywiadu z osobą, z którą chcieliby współpracować. Coś na kształt dokumentu, ale nie za bardzo. Tyle sprzeczności nigdy w życiu nie da się ze sobą połączyć, a tym bardziej stworzyć całości. Angelina zawzięcie notowała, żeby nic jej nie umknęło, ale przeczuwała, że nie zaliczy tego przedmiotu. Na pomoc profesora nie mogła liczyć, gdyż był to typ człowieka wymagającego, ale nie udzielającego pomocy. Bo skoro jego studenci są tutaj, na jego zajęciach, to coś już osiągnęli i na pewno sobie poradzą.
- Tragedia. Nic z tego nie rozumiem - usłyszała komentarz Erica, kiedy zajęcia dobiegły końca, wykładowca wyszedł, a studenci zostali w sali, by zamiast korzystać z piętnastominutowej przerwy między zajęciami, rozmawiali ze swoimi partnerami, z którymi mieli stworzyć projekt. Dało się słyszeć komentarze niezadowolenia, niekiedy przekleństwa, że profesor nie mówił zrozumiale, nie dał żadnych konkretnych wskazówek, a efektów oczekuje już za trzy tygodnie.
- Ani ja - mruknęła. - Niby zapisałam wszystko, co mówił, ale żeby wyciągnąć z tego jakieś wnioski... - pokręciła głową, przerzucając kartki zeszytu.
- Masz jakiś pomysł, na jaki temat moglibyśmy zrobić nasz pierwszy film? - zapytał. Angelina spojrzała na niego i widziała, że mówi poważnie, więc na pewno bardzo mu na tym zależało.
- Wiesz, chyba jeszcze nie zdążyłam tego przetrawić - posłała mu uśmiech, mając nadzieję, że go tym nie urazi. Chyba nie miała obowiązku od razu wpadać na pomysł, kiedy profesor rzuci hasło, że mają zrobić film. Nie miała, prawda? - A ty? Coś ci przyszło do głowy?
- Myślę, że nie ma co sobie komplikować życia - powiedział. - Jesteś córką Anthony'ego Russo, o nim powinniśmy nagrać film.
- Słucham? - zdziwiła się.
Nie była do końca pewna, co zszokowało ją bardziej. Czy to, że wiedział, kim była, czy może to, że chciał pójść na taką łatwiznę? Miał fart, że trafiła mu się taka partnerka i dlatego był tak miły? Bo myślał, że pójdzie jak z płatka, kiedy córka znanego reżysera poprosi swojego tatusia o pomoc i oboje dostaną za to dobry stopień, bo podpisze się swoim nazwiskiem?
- Zróbmy film o twoim ojcu. W końcu jest reżyserem, będzie wiedział, co powiedzieć, jak zrobić ten film. Ten profesor nie zaoferował nam nawet, że można zwrócić się do niego o pomoc, ale jeśli ty poprosisz ojca... dostaniemy najlepszą ocenę.
- Jeśli myślisz, że przyszłam na te studia tylko po to, żeby obnosić się nazwiskiem mojego ojca, to się pomyliłeś - powiedziała dobitnie. W środku aż gotowała się z wściekłości, ale na zewnątrz zachowała spokój. Zebrała książki, przeprosiła Erica i udała się do łazienki, by tam ochłonąć.
*
Wiadomość do: TOM HOLLAND
UWIERZYSZ? TEN PAJAC MYŚLAŁ, ŻE TRAFIŁ NA JAKĄŚ IDIOTKĘ, KTÓRA BĘDZIE WSZYSTKO ZAŁATWIAŁA NAZWISKIEM TATUSIA! JESTEM MEGA WKURZONA!
Nie oczekiwała, że Tom odpisze jej na wiadomości, tym bardziej nie spodziewała się, że będzie miał czas rozmawiać przez telefon, więc wolała streścić mu sytuację sprzed kilku minut w dwóch długich SMSach. Musiała odreagować, a to był na ten moment jedyny sposób.
Żeby ochłonąć podeszła do umywalki i przemyła twarz zimną wodą. Nie mogła dać po sobie poznać, że zachowanie Erica tak bardzo ją zdenerwowało, bo oznaczałoby to, że się przejęła jego słowami. I mimo, że taka właśnie była prawda, wolała stłumić to wszystko w sobie, niż patrzeć, jak nowy znajomy czerpie z tego satysfakcję.
Wzięła się w garść i wróciła do sali na zajęcia.
Eric wciąż zajmował wcześniejsze miejsce, ale Angelina nie mogła przecież zachować się jak obrażona nastolatka i tym razem usiąść gdzie indzie, toteż usiadła na swoim krześle i wyjęła książki, układając je równo na blacie biurka. Wyciszyła telefon, by nie rozpraszał jej na zajęciach, sprawdzając przy okazji, czy nie otrzymała żadnej wiadomości od Toma, ale nic nie dostała. Więc komórkę do torby i, obserwując, co dzieję się na sali, czekała na wykładowcę, podobnie jak inni studenci.
- Ekhm - usłyszała kaszlnięcie, na które nie zwróciła uwagi. - Słuchaj... - To był Eric. Pewnie chciał wyciągnąć rękę na zgodę, ale Angelina wciąż była za bardzo wściekła. Mimo wszystko odwróciła głowę w jego stronę i posłała mu pytające spojrzenie. - Trochę głupio wyszło... Palnąłem zwykłą głupotę...
- Muszę przyznać, że faktycznie, nie było to zbyt mądre - odparła oschle.
- Nie miałem na myśli tego, żebyś wykorzystywała nazwisko ojca do zaliczenia przedmiotu albo żebyś ty musiała odwalać w tym projekcie całą robotę... Kurczę, nie wiem, co sobie myślałem. Naprawdę żałuję, że tak zacząłem naszą znajomość.
- Dobrze, już w porządku - odpowiedziała, uśmiechając się lekko. Widziała, jak Eric jest zestresowany i widziała, że naprawdę żałuje tego, co powiedział. Nie umiałaby mu nie wybaczyć. Zresztą, każdy popełnia błędy.
Eric wydawał się zachwycony tym, że Angelina przyjęła jego przeprosiny, bo od razu się rozpromienił i zaczął temat ich wspólnego projektu. Rzucał jakimiś pomysłami, które albo razem odrzucali, albo zapisywali w swoich zeszytach, by ewentualnie wziąć je pod uwagę. Zamilkli, kiedy do sali wszedł wykładowca, by zacząć swoje zajęcia, ale obiecali wrócić do tematu po zajęciach.
Pierwszy dzień zajęć minął jej naprawdę szybko. Wymieniła się z Erikiem numerami telefonów, by mieć z nim kontakt i by mogli też umówić się na jakiś termin, kiedy zaczną swoją pracę nad projektem.
Zadowolona i jednocześnie odrobinę zmęczona minionym dniem, wsiadła do auta i ruszyła do domu, by powtórzyć materiał z zajęć i przygotować się do następnych, które następnego ranka zaczynały się już o ósmej rano. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz obudziła się wcześniej niż o dziewiątej.
*
Tak mijały jej kolejne dni, które zamieniały się w tygodnie. Pobudka codziennie o siódmej, by móc choćby wziąć szybko prysznic i nałożyć lekki makijaż. Wolne tylko weekendy, ale i tak miała wtedy pełno obowiązków, bo nadganiała materiał zajęciami dodatkowymi oraz spotykaniem się z osobami z uczelni, z którymi akurat miała tworzyć jakieś projekty. Z każdym dniem była coraz bardziej wyczerpana, ale jednocześnie zadowolona, że wreszcie ma jakieś prawdziwe zajęcie, że może wypełnić czymś czas i nie patrzy w ścianę w domu, który wydawał się tak pusty.
Angelina i Noah wspólnie doszli do wniosku, że ich kot teraz będzie mieszkał z Centineo. Była to dla niej bardzo trudna i bolesna decyzja, którą bardzo ciężko było jej podjąć, bo w końcu teraz miała zostać kompletnie sama, ale wolała raczej to, niż to Thor miał spędzać całe dnie sam albo na dworze, albo w czterech ścianach. Była pewna, że kocur na pewno jest smutny i samotny, więc decyzja o oddaniu go byłemu chłopakowi na pewno wpłynie pozytywnie na jego samopoczucie. Zwłaszcza, że Noah częściej bywał w domu, a do tego wkrótce miała się wprowadzić do niego jego nowa dziewczyna, o której Angelina wiedziała tylko tyle, że bardzo lubiła koty.
Z przyjaciółmi kontaktowała się tylko sporadycznie i tylko przez wiadomości. Nie miała czasu, by dzwonić do Noah, Toma czy Roberta, więc co najmniej dwa razy w tygodniu starała się wysyłać im SMSy, ale z czasem i na to brakowało jej czasu, toteż przestała, by skupić się wyłącznie na nauce. Jedynie rodzice sami dzwonili do niej rano, kiedy ona jechała autem na zajęcia, bo jedynie oni wstawali tak wcześnie rano. Ojciec zawsze pytał jak idą jej zajęcia, a mama przypominała, żeby powtarzała sobie na bieżąco wszystkie przerobione materiały, bo tak będzie łatwiej przygotować się i zapamiętać wszystko do egzaminu. I mimo, że egzamin miał być dopiero za kilka miesięcy, zawsze musi być przygotowana.
Rady matki były naprawdę przydatne, ale z wykonywaniem zaleceń już był problem. Bo jak mogła powtarzać wszystkie materiały, czytać każdą notatkę z każdych zajęć codziennie wieczorem, kiedy wracała do domu po siódmej wieczorem i jedyne o czym marzyła było ciepłe łóżko, gorąca kąpiel i sen? A przecież musiała przygotować się do następnego dnia i zgromadzić materiały na kolejne zajęcia, a także robić zadania, które miała z każdych lekcji po kilka, a niekiedy musiała jeszcze czytać fragmenty książek mające po kilkaset stron. Tylko po to, by mieć nadzieję, że nie zostanie z tego zapytana, bo nic z tych tekstów nie rozumiała.
- Słyszę, że jesteś zmęczona, kochanie - powiedział Anthony, kiedy dzwonił do niej któregoś poranka. - Coś się stało?
- Ech, tato - westchnęła ciężko. - Mam naprawdę dużo zajęć, dużo materiału, jeszcze te dodatkowe zajęcia i projekty... Brakuje mi dnia, by ogarnąć do kupy to wszystko.
- Ale chyba jesteś zadowolona? - Słychać było, że martwi się o córkę i to ją podniosło na duchy. Sam dobrze wiedział jak to jest, jak trudne są te studnia, więc miała w nim oparcie.
- Tak, bardzo - odpowiedziała szczerze. Naprawdę tak czuła, to było spełnienie jej marzeń. - Tylko nie zdawałam sobie sprawy, że będzie aż tak ciężko.
- Na pewno sobie poradzisz. Niedługo skończą ci się te zajęcia, na których nadrabiasz zaległości, więc będziesz miała trochę czasu dla siebie...
- Tylko że wtedy będę musiała przygotowywać się do egzaminu - przerwała mu.
Już nie mogła doczekać się, kiedy przebrnie przez tę długą i męczącą drogę i wreszcie będzie mogła stworzyć swój pierwszy film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz