Kochana moja,
jakże wyrazić mam moją tęsknotę do Ciebie, kiedy tak naprawdę nie umiem powiedzieć, jak bardzo mi Ciebie brakuje? Nie ma minuty, sekundy, żebym o Tobie nie myślał i nie miał w głowie Twojego obrazu, a w uszach nie słyszał dźwięku Twojego głosu.
Tutaj, w klinice, w której się teraz znajduję, prawię wariuję, nie mając Cię teraz obok siebie. Tak bardzo chciałbym uciec stąd, wyjść z tego miejsca, które przyprawia mnie o ciarki, tak bardzo pragnę być teraz przy Tobie. I jedyną rzeczą, która mnie tu trzyma jest tylko brak siły fizycznej. Jestem tak wymęczony przez tę chorobę, iż nawet to pióro w dłoni ciąży mi niewyobrażalnie.
Jednak obiecałem Ci trzydzieści jeden listów, obiecałem Ci w tych trzydziestu jeden krótkich wiadomościach przekazać wszystkie moje uczucia do Ciebie i nawet ta choroba mnie nie powstrzyma.
Choćbym miał umrzeć tutaj, teraz, kiedy tak bardzo brakuje mi sił, to i tak otrzymasz te wszystkie listy. Nawet gdybym miał pisać je stamtąd, dokąd trafię po śmierci.
Nic nie jest w stanie mnie powstrzymać, ponieważ zanim umrę, zanim całkowicie zabraknie mnie na tym świecie, moim obowiązkiem jest powiedzieć Ci jak bardzo... moim obowiązkiem jest powiedzieć Ci to wszystko, co do Ciebie czuję.
Jednak nie na raz.
Będę Ci dawkować swoje uczucia po trosze... Taki ogrom emocji mógłby Ci przecież jeszcze zaszkodzić. Chyba domyślasz się już wszystkiego, jednak nie wyjawię Ci tego teraz, jeszcze na to za wcześnie. W końcu to dopiero dwudziesty list, a przede mną jeszcze trochę.
Moim marzeniem będzie po tych wszystkich napisanych listach, móc spotkać Cię jeszcze raz. Przynajmniej raz. Abym mógł zobaczyć jak zareagujesz na to wszystko. Chciałbym zobaczyć jak - i czy w ogóle - przyjmiesz ode mnie wszystkie moje uczucia. Chciałbym Cię wtedy zapytać, w jakim stopniu je odwzajemniasz i czy w ogóle przejawiasz jakiekolwiek zainteresowanie nimi.
Pragnę móc spotkać Cię jeszcze raz, jeszcze raz zobaczyć Twój uśmiech i chciałbym zobaczyć radość na Twojej twarzy, kiedy ujrzysz mnie po takim czasie. Cieszyłbym się nawet wtedy, kiedy zrobiłabyś mi ogromną awanturę za to, że nie powiedziałem Ci, co się ze mną dzieje. Mogłabyś mnie nawet wtedy zabić. Cieszyłbym się z każdego możliwego kontaktu z Tobą.
Możesz myśleć sobie o mnie, że jestem sadystą, ale Twoje krzyki zawsze sprawiały, że byłem w siódmym niebie. Awanturowanie się z Tobą stanowiło dla mnie przyjemność, której nie zamieniłbym na nic innego. Nawet teraz mogę powiedzieć, że mimo iż umieram, chciałbym, żebyś na mnie za to nakrzyczała i powiedziała, że mnie za to nienawidzisz. To byłoby zdecydowanie lepsze niżbyś miała płakać mi w ramię i mówić, jak bardzo jest Ci przykro.
Nie umiałbym Cię przecież pocieszyć, choć tak często mówiłaś, jaki dobry ze mnie pocieszyciel. I nie wyobrażam sobie, że będę musiał pocieszać Cię i mówić, że po mojej śmierci wszystko będzie dobrze i na pewno jakoś to przetrwasz. Nie chciałbym widzieć Twoich łez, kiedy będę się z Tobą żegnać. I właśnie dlatego zniknąłem. Właśnie dlatego nie ma mnie przy Tobie. Ponieważ nie chcę rozmawiać z Tobą o mojej śmierci i o tym, jak będzie wyglądało Twoje życie beze mnie.
Ponieważ nie możesz być tylko Ty. Zawsze chciałem, żebyśmy byli ,,my".
,,My" razem.
Zawsze.
Na zawsze.
środa, 24 czerwca 2015
środa, 10 czerwca 2015
Trzydzieści jeden prawd. [19/31]
Cassandro,
dziś czuję się już lepiej, nie mam takich zawrotów głowy, nawet jestem w lepszym humorze, choć to, że nie widziałem Cię od dziewiętnastu dni wcale nie wpływa na mnie pozytywnie. Pragnę się z Tobą zobaczyć, choćby na chwilę, chociażby po to, aby móc powiedzieć Ci, jak ważna dla mnie jesteś i jak bardzo chciałbym móc Cię porwać w ramiona.
W dziewiętnastym liście, podkreślającym to, że już niedługo zniknę na zawsze z tego świata, ponieważ lekarze dali mi jedynie miesiąc życia, chciałbym przypomnieć Ci, jak bardzo troszczyłaś się o mnie, nawet kiedy to nie było potrzebne. Zawsze uważałem, że zbyt przesadnie przejmujesz się wszystkim i zbyt emocjonalnie podchodzisz do wszystkiego. Pewnie się to w ogóle nie zmieniło, co? Czy nadal tak wszystko bierzesz do siebie?
Chyba nie zapomniałaś tego, jaki zmęczony wracałem z pracy, kiedy przez jakiś czas mieszkaliśmy razem? Pamiętasz to, jaki styrany zawsze byłem, kiedy kładłem się na kanapę przed telewizorem i nie miałem siły, żeby nawet podnieść pilot i go włączyć?
Wtedy Ty byłaś taka cudowna i tak opiekuńcza, że do teraz aż cieplej robi mi się na sercu, gdy przypominam sobie to, co zawsze wtedy robiłaś!
Twoje dłonie masujące mi kark, dla rozluźnienia.
I tak bardzo doceniałem to, że Ty wtedy tylko pytałaś czy znowu miałem ciężki dzień, a ja nie odzywając się, tylko kiwałem potwierdzająco głową, nie odzywałaś się w ogóle. Tylko masowałaś mi kark dalej, całowałaś w policzek, a po półgodzinnym masażu karku, przynosiłaś mi gorącą herbatę i koc. Nawet nie prosiłaś, żebym opowiadał Ci, co poszło nie tak, czy dlaczego jestem taki zmęczony.
Po prostu przy mnie wtedy byłaś, Cassandro, a ja doceniałem to najbardziej ze wszystkich rzeczy, jakie mnie do tej pory spotkały.
I Twój wzrok pełen uczucia, kiedy patrzyłaś na mnie, takiego styranego i zmęczonego... Uwielbiałem, kiedy czułem się przy Tobie potrzebny i zawsze wiedziałem, że mimo wszystko mogę na Ciebie liczyć.
Nawet kiedy byłaś na mnie zła za to, że robiłem sobie z Ciebie głupie żarty albo specjalnie Cię podpuszczałem, byleby tylko zobaczyć Twoją słodką reakcję.
Nigdy nie zapomnę tego, co było między nami i zawsze będę pamiętał o naszej bliskości, która zawsze towarzyszyła nam podczas chwil trudnych, ale i tych szczęśliwych.
Chciałbym teraz móc sobie z Ciebie zażartować, oby tylko móc zobaczyć Twoją zezłoszczoną minę, kiedy powiedziałbym: ,,oczywiście to wszystko, poczynając od samego początku to fikcja". I chciałbym móc usłyszeć Twój pełen złości komentarz: ,,cholera jasna, znowu mnie nabrałeś!". A potem ja poprosiłbym Cię, żebyś się na mnie nie złościła, przytuliłbym Cię i słuchał jak pięknie się z tego wszystkiego śmiejesz.
Naprawdę chciałbym powrócić do tych czasów, kiedy było nam razem tak cudownie.
I mam nadzieję, że Ty także chciałabyś do tego wrócić.
I że oboje będziemy pamiętać zawsze te wszystkie chwile.
Zawsze.
Na zawsze.
Jestem tutaj znowu, z nowym listem i nie macie pojęcia, jak bardzo się z tego cieszę. Tak ogromnie brakowało mi pisania, że wena roznosi mnie na wszystkie strony. Żebym tylko zdołała przelać to wszystko na komputer, zanim znów rzucę się w wir pracy.
dziś czuję się już lepiej, nie mam takich zawrotów głowy, nawet jestem w lepszym humorze, choć to, że nie widziałem Cię od dziewiętnastu dni wcale nie wpływa na mnie pozytywnie. Pragnę się z Tobą zobaczyć, choćby na chwilę, chociażby po to, aby móc powiedzieć Ci, jak ważna dla mnie jesteś i jak bardzo chciałbym móc Cię porwać w ramiona.
W dziewiętnastym liście, podkreślającym to, że już niedługo zniknę na zawsze z tego świata, ponieważ lekarze dali mi jedynie miesiąc życia, chciałbym przypomnieć Ci, jak bardzo troszczyłaś się o mnie, nawet kiedy to nie było potrzebne. Zawsze uważałem, że zbyt przesadnie przejmujesz się wszystkim i zbyt emocjonalnie podchodzisz do wszystkiego. Pewnie się to w ogóle nie zmieniło, co? Czy nadal tak wszystko bierzesz do siebie?
Chyba nie zapomniałaś tego, jaki zmęczony wracałem z pracy, kiedy przez jakiś czas mieszkaliśmy razem? Pamiętasz to, jaki styrany zawsze byłem, kiedy kładłem się na kanapę przed telewizorem i nie miałem siły, żeby nawet podnieść pilot i go włączyć?
Wtedy Ty byłaś taka cudowna i tak opiekuńcza, że do teraz aż cieplej robi mi się na sercu, gdy przypominam sobie to, co zawsze wtedy robiłaś!
Twoje dłonie masujące mi kark, dla rozluźnienia.
I tak bardzo doceniałem to, że Ty wtedy tylko pytałaś czy znowu miałem ciężki dzień, a ja nie odzywając się, tylko kiwałem potwierdzająco głową, nie odzywałaś się w ogóle. Tylko masowałaś mi kark dalej, całowałaś w policzek, a po półgodzinnym masażu karku, przynosiłaś mi gorącą herbatę i koc. Nawet nie prosiłaś, żebym opowiadał Ci, co poszło nie tak, czy dlaczego jestem taki zmęczony.
Po prostu przy mnie wtedy byłaś, Cassandro, a ja doceniałem to najbardziej ze wszystkich rzeczy, jakie mnie do tej pory spotkały.
I Twój wzrok pełen uczucia, kiedy patrzyłaś na mnie, takiego styranego i zmęczonego... Uwielbiałem, kiedy czułem się przy Tobie potrzebny i zawsze wiedziałem, że mimo wszystko mogę na Ciebie liczyć.
Nawet kiedy byłaś na mnie zła za to, że robiłem sobie z Ciebie głupie żarty albo specjalnie Cię podpuszczałem, byleby tylko zobaczyć Twoją słodką reakcję.
Nigdy nie zapomnę tego, co było między nami i zawsze będę pamiętał o naszej bliskości, która zawsze towarzyszyła nam podczas chwil trudnych, ale i tych szczęśliwych.
Chciałbym teraz móc sobie z Ciebie zażartować, oby tylko móc zobaczyć Twoją zezłoszczoną minę, kiedy powiedziałbym: ,,oczywiście to wszystko, poczynając od samego początku to fikcja". I chciałbym móc usłyszeć Twój pełen złości komentarz: ,,cholera jasna, znowu mnie nabrałeś!". A potem ja poprosiłbym Cię, żebyś się na mnie nie złościła, przytuliłbym Cię i słuchał jak pięknie się z tego wszystkiego śmiejesz.
Naprawdę chciałbym powrócić do tych czasów, kiedy było nam razem tak cudownie.
I mam nadzieję, że Ty także chciałabyś do tego wrócić.
I że oboje będziemy pamiętać zawsze te wszystkie chwile.
Zawsze.
Na zawsze.
Jestem tutaj znowu, z nowym listem i nie macie pojęcia, jak bardzo się z tego cieszę. Tak ogromnie brakowało mi pisania, że wena roznosi mnie na wszystkie strony. Żebym tylko zdołała przelać to wszystko na komputer, zanim znów rzucę się w wir pracy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)