Moja kochana,
Zbliżamy się do końca. Do końca wszystkiego. To już dwudziesty ósmy list do Ciebie, który piszę z nadzieją w sercu. Bo mam nadzieję na to, że może jakimś cudem uda mi się przezwyciężyć wszystko i móc osobiście powiedzieć Ci, co tak naprawdę do Ciebie czuję. Nie chcę już nic ukrywać przed Tobą. Dopiero teraz dociera do mnie, że postąpiłem niesłusznie, uciekając przed Tobą i chowają się w ukryciu ze swoją chorobą. Było mi łatwiej wtedy, kiedy się na to decydowałem, było mi łatwiej, nie mówić Ci, że jestem chory. Było mi łatwiej, kiedy podejmowałem decyzję o odejściu. Ponieważ myślałem, że Tobie będzie łatwiej. Ale myliłem się. Dają mi to do zrozumienia nieodebrane połączenia od Ciebie. Znowu próbujesz się ze mną skontaktować. Nie wiem dlaczego, bo jedynie siłą woli powstrzymuję się od nieodbierania od Ciebie tych telefonów.
Nie wiem, co chcesz mi powiedzieć. Chyba boję się rozmowy z Tobą. Tylko dlaczego teraz się boję? Czy dlatego, że to już prawie miesiąc bez Ciebie? Czy dlatego, że powoli przyzwyczajam się do myśli, że już niedługo może mnie już nie być w Twoim życiu?
Ależ, co ja opowiadam! Przecież już tak długo mnie przy Tobie nie ma, że możesz dzwonić do mnie, aby opowiedzieć mi o swoim nowym mężczyźnie, z którym od teraz będziesz dzielić życie? Może dzwonisz, aby powiedzieć mi, jak bardzo mnie nienawidzisz? Wiem, że Ty nie nienawidzisz… Jednak może coś się zmieniło? Może jednak zaczęłaś mnie darzyć tym uczuciem?
Jeśli to ja nauczyłem Cię nienawiści, to mam nadzieję, że jednak umrę za kilka dni.
Nigdy nie chciałbym od Ciebie tego usłyszeć, jednak kiedyś nadejdzie dzień, w którym będziemy musieli się spotkać. Będziemy musieli wyjaśnić sobie pewne rzeczy. Będę musiał powiedzieć Ci to wszystko, czego nie napisałem w listach do Ciebie.
Ale czy wystarczy mi słów?
Bo oto kolejny list dla Ciebie. Dzisiaj czuję się jeszcze lepiej niż wczoraj, a lekarz powiedział, że operacja, którą przeprowadził na mnie kilka dni temu, przynosi pozytywne efekty i… jest szansa, że jednak nie umrę. To tak, jakby dostać kolejną szansę od życia. Kolejną szansę, aby naprawić wszystko to, co poszło nie tak.
Dostałem dzisiaj rano od Ciebie wiadomość. Czy pamiętasz jej treść?
,,Williamie, to już prawie miesiąc, kiedy nie mam z Tobą żadnego kontaktu. Nie wiem, co się z Tobą dzieje. Jakiś czas temu zadzwoniłam do Twojej siostry, a ona powiedziała mi, że jesteś poważnie chory i od długiego czasu leżysz w szpitalu. Nie chce mi się wierzyć, że nic mi nie powiedziałeś. Chociaż to do Ciebie podobne – martwić się tylko o siebie i mieć gdzieś tych, którzy może się o Ciebie boją. Bo ja się boję. Twoja siostra powiedziała mi, że bardzo ciężko zachorowałeś i są małe szanse na przeżycie. Ale dlaczego ja dowiaduję się tego od niej, a nie od Ciebie?! Dlaczego, do jasnej cholery, nic mi nie powiedziałeś?! Wiem, jak uparty jesteś, wiem, że nie chcesz, bym się o Ciebie martwiła, ale przecież nie ma Cię w moim życiu od miesiąca i ja przez to umieram! Czuję, jakby część mnie już była martwa. Daj mi jakiś znak, że wszystko u Ciebie w porządku. Jeżeli naprawdę jesteś poważnie chory, jeżeli naprawdę umierasz… po prostu wyślij mi nawet krótki SMS z treścią: UMIERAM. Po prostu mnie o tym poinformuj, bo nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Mam nadzieję, że jednak się do mnie odezwiesz. Pozdrawiam, Cassandra”
Ile bólu sprawiło mi przeczytanie tej wiadomości. Ileż bólu!
Ale musiałem poprosić moją siostrę, żeby wtedy przekazała Ci ode mnie wiadomość, że to prawda. To prawda, że umieram, ale mój stan się polepsza. Ty natomiast później się nie odezwałaś. Wystarczyła Ci więc informacja ode mnie. A ja – mimo wszystko; mimo tej całej tęsknoty za Tobą – dziękowałem Ci w duchu za to, że jednak postanowiłaś nie kontaktować się ze mną więcej.
Wiem, że cierpiałaś przeze mnie i cierpisz nadal, ale chcę Ci powiedzieć dzisiaj jedno: Twoje cierpienie jest także moim cierpieniem. Jeżeli Ty masz za złe mi, że nie odzywam się do Ciebie tyle czasu to… wiem, że nie wybaczę sobie tego nigdy. Będę się nienawidził przez to, że sprawiłem Ci ból i zrozumiem, gdy powiesz mi ,,żegnaj”, kiedy się spotkamy. Bo będę Cię błagał o spotkanie. A wtedy… będę miał nadzieję, że mi wybaczysz, choć to będzie wielki wyczyn z Twojej strony.
Pamiętaj, że będziesz w moim sercu już zawsze.
Na zawsze.
Zbliżamy się do końca. Do końca wszystkiego. To już dwudziesty ósmy list do Ciebie, który piszę z nadzieją w sercu. Bo mam nadzieję na to, że może jakimś cudem uda mi się przezwyciężyć wszystko i móc osobiście powiedzieć Ci, co tak naprawdę do Ciebie czuję. Nie chcę już nic ukrywać przed Tobą. Dopiero teraz dociera do mnie, że postąpiłem niesłusznie, uciekając przed Tobą i chowają się w ukryciu ze swoją chorobą. Było mi łatwiej wtedy, kiedy się na to decydowałem, było mi łatwiej, nie mówić Ci, że jestem chory. Było mi łatwiej, kiedy podejmowałem decyzję o odejściu. Ponieważ myślałem, że Tobie będzie łatwiej. Ale myliłem się. Dają mi to do zrozumienia nieodebrane połączenia od Ciebie. Znowu próbujesz się ze mną skontaktować. Nie wiem dlaczego, bo jedynie siłą woli powstrzymuję się od nieodbierania od Ciebie tych telefonów.
Nie wiem, co chcesz mi powiedzieć. Chyba boję się rozmowy z Tobą. Tylko dlaczego teraz się boję? Czy dlatego, że to już prawie miesiąc bez Ciebie? Czy dlatego, że powoli przyzwyczajam się do myśli, że już niedługo może mnie już nie być w Twoim życiu?
Ależ, co ja opowiadam! Przecież już tak długo mnie przy Tobie nie ma, że możesz dzwonić do mnie, aby opowiedzieć mi o swoim nowym mężczyźnie, z którym od teraz będziesz dzielić życie? Może dzwonisz, aby powiedzieć mi, jak bardzo mnie nienawidzisz? Wiem, że Ty nie nienawidzisz… Jednak może coś się zmieniło? Może jednak zaczęłaś mnie darzyć tym uczuciem?
Jeśli to ja nauczyłem Cię nienawiści, to mam nadzieję, że jednak umrę za kilka dni.
Nigdy nie chciałbym od Ciebie tego usłyszeć, jednak kiedyś nadejdzie dzień, w którym będziemy musieli się spotkać. Będziemy musieli wyjaśnić sobie pewne rzeczy. Będę musiał powiedzieć Ci to wszystko, czego nie napisałem w listach do Ciebie.
Ale czy wystarczy mi słów?
Bo oto kolejny list dla Ciebie. Dzisiaj czuję się jeszcze lepiej niż wczoraj, a lekarz powiedział, że operacja, którą przeprowadził na mnie kilka dni temu, przynosi pozytywne efekty i… jest szansa, że jednak nie umrę. To tak, jakby dostać kolejną szansę od życia. Kolejną szansę, aby naprawić wszystko to, co poszło nie tak.
Dostałem dzisiaj rano od Ciebie wiadomość. Czy pamiętasz jej treść?
,,Williamie, to już prawie miesiąc, kiedy nie mam z Tobą żadnego kontaktu. Nie wiem, co się z Tobą dzieje. Jakiś czas temu zadzwoniłam do Twojej siostry, a ona powiedziała mi, że jesteś poważnie chory i od długiego czasu leżysz w szpitalu. Nie chce mi się wierzyć, że nic mi nie powiedziałeś. Chociaż to do Ciebie podobne – martwić się tylko o siebie i mieć gdzieś tych, którzy może się o Ciebie boją. Bo ja się boję. Twoja siostra powiedziała mi, że bardzo ciężko zachorowałeś i są małe szanse na przeżycie. Ale dlaczego ja dowiaduję się tego od niej, a nie od Ciebie?! Dlaczego, do jasnej cholery, nic mi nie powiedziałeś?! Wiem, jak uparty jesteś, wiem, że nie chcesz, bym się o Ciebie martwiła, ale przecież nie ma Cię w moim życiu od miesiąca i ja przez to umieram! Czuję, jakby część mnie już była martwa. Daj mi jakiś znak, że wszystko u Ciebie w porządku. Jeżeli naprawdę jesteś poważnie chory, jeżeli naprawdę umierasz… po prostu wyślij mi nawet krótki SMS z treścią: UMIERAM. Po prostu mnie o tym poinformuj, bo nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Mam nadzieję, że jednak się do mnie odezwiesz. Pozdrawiam, Cassandra”
Ile bólu sprawiło mi przeczytanie tej wiadomości. Ileż bólu!
Ale musiałem poprosić moją siostrę, żeby wtedy przekazała Ci ode mnie wiadomość, że to prawda. To prawda, że umieram, ale mój stan się polepsza. Ty natomiast później się nie odezwałaś. Wystarczyła Ci więc informacja ode mnie. A ja – mimo wszystko; mimo tej całej tęsknoty za Tobą – dziękowałem Ci w duchu za to, że jednak postanowiłaś nie kontaktować się ze mną więcej.
Wiem, że cierpiałaś przeze mnie i cierpisz nadal, ale chcę Ci powiedzieć dzisiaj jedno: Twoje cierpienie jest także moim cierpieniem. Jeżeli Ty masz za złe mi, że nie odzywam się do Ciebie tyle czasu to… wiem, że nie wybaczę sobie tego nigdy. Będę się nienawidził przez to, że sprawiłem Ci ból i zrozumiem, gdy powiesz mi ,,żegnaj”, kiedy się spotkamy. Bo będę Cię błagał o spotkanie. A wtedy… będę miał nadzieję, że mi wybaczysz, choć to będzie wielki wyczyn z Twojej strony.
Pamiętaj, że będziesz w moim sercu już zawsze.
Na zawsze.
Ale się złożyło.. aż sama się denerwuję czytając te listy..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie choć trochę dobre zakończenie.. *zamyślony*
/Little