List
trzydziesty pierwszy.
Moja
droga Cassandro,Dzisiaj mija miesiąc od napisania pierwszego listu do Ciebie. I ponad miesiąc odkąd widziałem Cię po raz ostatni. Nie jestem w stanie wyrazić mojego bólu, jaki towarzyszy mi podczas kreślenia liter. Robię to drżącą dłonią, ale nie dlatego, że zażyłem leki, które dał mi lekarz, ale ze zdenerwowania. Bo dzisiaj wychodzę ze szpitala, aby wrócić do domu. Jestem zdrowy. A przynajmniej tak powiedział mi lekarz. Za dwa tygodnie muszę stawić się na wizytę kontrolną.
Cały mój plan jest już nieważny. Nie wiem, czy pokażę Ci kiedyś te wszystkie listy. Chyba zostanę przy tym ostatnim, abyś wiedziała wszystko od razu. Czy wiesz, co to znaczy WSZYSTKO?
Początkowo mój plan był jasny: napisać do Ciebie listy, abyś przeżywała ze mną od początku każdą chwilę naszej znajomości. To prosty plan, bo wspomnień mamy bardzo dużo. Zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Bardzo łatwe do wykonania, a końcowe efekty miałbym oglądać już z góry, kiedy mnie już nie będzie. Proste, prawda?
Ty byłabyś na mnie wściekła, ja byłbym wściekły na siebie, ale po jakimś czasie obojgu by nam to minęło. Bo mnie miało już nie być.
Ale wszystko poszło nie tak. Wyzdrowiałem i żyję. A Ty nadal jesteś na mnie wkurzona i zapewne teraz przeklinasz mnie i mnie nienawidzisz. Mnie został jeden list i chyba tylko ten wyślę do Ciebie po jego skończeniu. Będę już w domu i będę czekać na wiadomość od Ciebie.
Jednak teraz przejdę do tematu, który miał być początkowym. Napiszę teraz to wszystko, co miało być zawarte tutaj ostatniego dnia mojego życia.
Cassandro, jest mi trudno pisać do Ciebie ten list, ponieważ pewnie teraz mnie nienawidzisz. Ale muszę Ci to wszystko wyjawić. Miałem umrzeć, jednak coś się zmieniło, jednak muszę się jeszcze trochę pomęczyć na tym świecie.
Chciałem Ci napisać, że od samego początku, od pierwszej chwili, w której Cię ujrzałem, wiedziałem, że jesteś kobietą niesamowitą. Z wielką duszą, wielką wyobraźnią i taką, która jeśli kocha to do samego końca. Po poznaniu Cię bliżej, powoli dochodziłem do wniosku, że mam rację, że wszystko, co o Tobie pomyślałem pierwszego dnia jest najszczerszą prawdą. Jednak coś było nie tak. Z Tobą. Bo po pewnym czasie zauważyłem, że coś jest w Tobie takiego, czego nie potrafię rozgryźć. To była Twoja przeszłość. Nie chciałaś o tym rozmawiać, ja nie chciałem poruszać tego tematu. Ale w końcu domyśliłem się, że coś było nie tak. I zacząłem to akceptować, nie przeszkadzało mi, że możesz mieć przede mną jakąś tajemnicę. I to było w porządku. Potem poczułem, że ze mną też jest coś nie w porządku. Zacząłem czuć do Ciebie coś więcej niż sympatię. Zaczęłaś mnie w sobie rozkochiwać.
Twoje oczy, Twój uśmiech, Twój sposób bycia.
Boże! Ileż dałbym za to, by móc trzymać Cię w ramionach i móc powiedzieć Ci to wszystko w te Twoje piękne, zielone oczy!
Nie wiem, czy zrobiłaś to specjalnie, ale naprawdę nie byłem w stanie powstrzymać tego, co zacząłem do Ciebie czuć już jakiś czas temu. Nie byłem w stanie zatrzymać tego gorącego uczucia, które zaczęło we mnie rosnąć i nie przestawało. Ciągle dokuczało mi, kiedy patrzyłem Ci w oczy, kiedy się do mnie przytulałaś, kiedy spędzaliśmy ze sobą chociaż chwilę. Towarzyszyło mi do momentu, w którym zachorowałem i trwa do teraz, kiedy już jestem zdrowy. Jednak teraz jeszcze bardziej mi doskwiera, bo nie mogę Cię teraz przytulić i przeprosić za całą krzywdę, jaką Ci wyrządziłem. Bo tak strasznie tego żałuję. Chyba boję się też Twojej reakcji na to, że jednak żyję, chociaż nie mam się dobrze, bo nie mam Ciebie. Przygotowuję się na to, że już nigdy Cię nie zobaczę, ale mam tę małą nadzieję, że jednak może kiedyś mi wybaczysz i będzie między nami w porządku. Liczę na to i w głębi serca mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Bo bardzo za Tobą tęsknię, Cassandro.
Czy pozwolisz mi wyjaśnić wszystko?
Pozwolisz mi, abym jeszcze raz spojrzał w Twoje oczy?
Czy zechcesz spotkać się ze mną jutro?
Adres dołączam na oddzielnej kartce.
Będę tam na Ciebie czekał od 10:00 rano do zamknięcia, do godziny 23:00.
Kocham Cię najbardziej na świecie.
Twój William.
Twój już zawsze.
Na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz