środa, 7 lutego 2018

Ostatnie pożegnanie. [12] ONA

ONA
,,Victorze, bardzo zaskoczyłeś mnie swoją wiadomością, bo naprawdę nie sądziłam, że zrobiłam na Tobie jakiekolwiek wrażenie. Jednocześnie cieszę się, że do mnie napisałeś, ponieważ polubiłam Cię, mimo naszej krótkiej znajomości. Chętnie się z Tobą spotkam ponownie, żeby lepiej Cię poznać. Możemy pójść razem coś zjeść jutro, koło 16:00?”

Z mocno bijącym sercem wysłałam wiadomość do Victora na Facebook’u i czekałam aż odpisze. Po rozmowie z Billem byłam na niego zła, że traktuje mnie wyłącznie jak przyjaciółkę podczas gdy ja ukrywałam moje uczucie do niego. Zdawałam sobie sprawę, że powinnam zrobić coś w tym kierunku – albo mu o tym po prostu powiedzieć, albo dać mu jakiś sygnał, lecz zwyczajnie nie umiałam i bałam się odrzucenia. Zaślepiona złością na Billa postanowiłam zrobić mu na złość i spotkać się z Victorem, umówić się z nim, a może nawet posunąć się dalej, oby tylko dopiec Billowi. A przynajmniej miałam nadzieję zrobić mu na złość, bo przecież on traktował mnie tylko jak przyjaciółkę. 
Ech, ciągle powtarzałam to samo… W kółko myślałam tylko o tym, jak Bill krzywdzi mnie swoim uczuciem do mnie i już praktycznie o niczym innym nie myślałam. Jednocześnie byłam na siebie zła, że aż tak się tym przejmuję.
Odpisałam na wiadomość Victora wieczorem, kiedy czekałam aż jedzenie, które wrzuciłam do mikrofalówki będzie gotowe. Nie zaprosił mnie jeszcze do znajomych na Facebook’u, więc ja również nie zamierzałam tego robić. Zwłaszcza jako pierwsza. Bardzo rzadko korzystałam z Facebook’a, nie fascynowało mnie to, wolałam Instagrama. 

VICTOR WYSŁAŁ CI WIADOMOŚĆ – pokazało się powiadomienie.

,,16:00 to bardzo dobra godzina. Co chciałabyś ze mną zjeść?”

,,Jak dla mnie, możemy pójść nawet do MacDonalda. :)”

,,W porządku! Jesteśmy umówieni!"

Byłam w prawdziwym szoku i z niedowierzaniem patrzyłam na wiadomość od niego. Czyżbym naprawdę umówiła się z nim w MacDonaldzie?! Na samą myśl aż zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam z niedowierzaniem głową. 

Następnego dnia miałam dzień wolny, więc od samego rana zastanawiałam się, co na siebie włożyć. Dzień był gorący i nie zapowiadało się, że będzie chłodniej. Nie mogłam więc założyć dżinsów, bo ugotowałabym się na tym słońcu, ale też nie mogłam wszystkiego odkryć. A chciałam jeszcze pójść z Victorem na spacer. Obmyślałam sobie wszystko w głowie i najpierw mieliśmy coś zjeść, a kiedy on zapytałby mnie, co chciałabym robić dalej, zaproponowałabym spacer. Niby spontanicznie, a jednak miałabym wszystko zaplanowane. Postanowiłam więc, że postawię na coś luźnego. Kiedy piłam poranną kawę, zadzwonił mój telefon.
- Halo? – odezwałam się, gryząc tosta i włączając telewizor.
- Cześć, kochana! – usłyszałam wesoły głos Shermine. – Nie obudziłam cię?
- Nie. Jem śniadanie i oglądam telewizję.
- Może wyskoczymy gdzieś dzisiaj? Zakupy?
- Nie mogę… - zawahałam się.
- Jak to? Nigdy mi nie odmawiasz! – zmartwiła się. – Jesteś z kimś umówiona? 
- Tak…
- Napisałaś do tego prawnika?! – krzyknęła, a kiedy udało mi się odpowiedzieć, usłyszałam pisk w słuchawce. – To cudownie! Ale się cieszę! – nie musiała nawet tego mówić, bo nawet jej nie widząc, wiedziałam, jak bardzo jest zadowolona. – Gdzie się umówiliście? O której się spotykacie? Jak się ubierasz? – zasypała mnie tyloma pytaniami naraz, że nie byłam w stanie odpowiedzieć chociaż na jedno. Kiedy udało mi się opanować jej entuzjazm i odpowiedzieć na wszystkie zadane przez przyjaciółkę pytania, była bardzo zdziwiona. – W MacDonaldzie?!
- Cóż… to w sumie miał być żart, ale wyszło jednak na poważnie – odpowiedziałam zakłopotana i opowiedziałam jej całą rozmowę.
- Ale super! – znowu zapiszczała. – Jednak z niego jest trochę wariat, co? – zaśmiała się, a ja nie umiałam nie podzielić jej entuzjazmu. – Myślisz, że może być z tego coś więcej niż tylko znajomość? – zapytała, a ja nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Z jednej strony chciałabym, żeby Victor okazał się być takim facetem, z jakim mogłabym się związać i który stałby się dla mnie ideałem, ale z drugiej strony był Bill, do którego skrycie wzdychałam, a który miał mnie jedynie za przyjaciółkę. Shermine zadała mi trudne pytanie, ale nie mogłam powiedzieć jej prawdy, gdyż jak na razie ukrywałam przed nią moje uczucie do Billa.
- Sama nie wiem – odpowiedziałam w końcu.
- Byłoby świetnie, gdybyś kogoś sobie wreszcie znalazła! Koniecznie musisz mi opowiedzieć ze szczegółami wasze spotkanie! – Dziewczyna cieszyła się chyba bardziej niż ja, ale dzięki temu jej entuzjazm udzielił się także mnie. Wymieniłyśmy jeszcze kilka zdań, po czym Shermine oznajmiła, że umówiła się z Tomem i musi kończyć. Pożegnałyśmy się, a ja wróciłam do oglądania telewizji.
Sprawdziłam kilka razy czy może nie dostałam jakiejś wiadomości na Facebook’u, ale nic z tego. Miałam nadzieję, że Victor nie odwoła spotkania, ponieważ naprawdę cieszyłam się, że go zobaczę. Gdy na zegarze wybiło południe, zdecydowałam, że zacznę się szykować. Miałam kilka godzin zapasu, więc byłam pewna, że się wyrobię na czas. Wzięłam kąpiel, umyłam włosy i wysuszyłam je, a kiedy stałam w łazience przed lustrem i patrzyłam na swoje odbicie zwątpiłam w całą tę znajomość z Victorem. Nie byłam przecież zbyt ładna. Brązowe włosy sięgały mi do łopatek, z którymi nigdy nie umiałam sobie poradzić. Albo się za bardzo puszyły, albo nie dały się w ogóle ułożyć. W całym swoim wyglądzie lubiłam moje zielone oczy z brązowymi plamkami, które często zmieniały kolor zależnie od humoru. Miałam też całkiem spore piersi, ale nie byłam z nich zbyt zadowolona. Bardziej mi przeszkadzały niż stanowiły atut, ponieważ miałam spore problemy z dobraniem biustonoszy oraz bluzek, a także często pobolewał mnie od nich kręgosłup. Podobała mi się również moja figura klepsydry, chociaż mogłabym mieć szczuplejsze nogi. Wolałam chodzić w spodniach, żeby je ukrywać, niż eksponować noszeniem spódnic czy sukienek. Ale od czasu do czasu zdarzało mi się wkładać bardziej eleganckie ubrania, zwłaszcza, że tego wymagała moja posada w pracy. 
Żeby nie tracić więcej czasu na zastanawianie się nad sobą, zaczęłam robić makijaż. Nie chciałam wyjść na taką, która na zwykłe wyjście z domu nakłada tonę kosmetyków, więc starałam się wyglądać jak najbardziej naturalnie. Następnie włosy związałam w koński ogon, ze względu na upał panujący na dworze. Nie chciałam, żeby pot ściekał mi po szyi, a kucyk wydawał się najlepszym pomysłem. Umalowana i uczesana wyszłam z łazienki w samym ręczniku i stanęłam przed szafą w sypialni. I wtedy kompletnie nie wiedziałam, co mam zrobić.
Miałam niby dużo czasu na przemyślenie tego, w co miałabym się ubrać, ale tak naprawdę nie wymyśliłam nic sensownego. Zerknęłam na zegarek, który pokazywał godzinę 13:00, więc trochę się uspokoiłam, że mam jeszcze czas. Zaczęłam przeglądać swoją garderobę, ale dość długo nie mogłam się na nic zdecydować. Chciałam wyglądać jak najbardziej naturalnie, lecz jednocześnie chciałam wypaść jak najlepiej, w końcu Victor był bardzo przystojnym mężczyzną, a ja nie mogłam i nie chciałam wyglądać przy nim jak szara myszka.
Po długich poszukiwaniach, trafiły mi w ręce dość obcisłe dżinsy z dużymi dziurami, które postanowiłam włożyć ze względu na to, że wieczorem może być trochę chłodniej, a także luźna biała koszulka na wąskich ramiączkach. Nie wymyśliłabym nic lepszego, więc włożyłam wybraną stylizację i zajęłam się poszukiwaniem odpowiednich butów oraz torebki. Na to nie mogłam raczej narzekać, bo bardzo lubiłam je kupować i miałam ich pod dostatkiem. Wybrałam więc białe trampki i małą białą torebkę na złotym łańcuszku, do której zmieściłabym telefon, portfel i klucze, czyli to, co zamierzałam ze sobą zabrać. Postawiłam również na złoty wisiorek na szyję oraz małe kolczyki w tym samym kolorze.

Byłam gotowa o 15:00, więc miałam idealny czas. 
Wahałam się pomiędzy jazdą samochodem lub autobusem, ale zdecydowałam jednak na auto, gdybym w razie czego chciała zawinąć się ze spotkania wcześniej.

Victora jeszcze nie było, a na miejscu pojawiłam się dziesięć minut przed umówioną godziną. Nie byłam jedną z tych kobiet, które uważają, że najważniejsze na pierwszej randce jest spóźnienie się pół godziny, żeby facet musiał czekać i się denerwować. Ja wolałam być zawsze albo punktualnie, albo trochę wcześniej, ponieważ sama nie lubiłam gdy ktoś nie pojawiał się na czas. Zaparkowałam samochód na parkingu, który dzisiaj wyjątkowo nie był zapełniony, weszłam do restauracji i zajęłam miejsce przy oknie w głębi sali. Postanowiłam, że poczekam ze składaniem zamówienia, bo być może Victor jednak się rozmyśli i będzie chciał pójść gdzie indziej. Czekając na mężczyznę zaczęłam przeglądać menu restauracji McDonald’s, żeby nie zastanawiać się zbyt długo, kiedy przyjdzie mi na coś się zdecydować.
Victor pojawił się przy moim stoliku o 15:59. Miał całkiem niezły czas, chociaż na samym początku trochę się zdenerwowałam, ponieważ miałam jednak nadzieję, że przyjdzie wcześniej. W głębi serca chyba liczyłam też na to, że wcześniej wyśle mi jakąś wiadomość, jednak nie dawałam po sobie poznać tego, że czegoś jeszcze od niego oczekiwałam
- Witaj, Elyso – uśmiechnął się, a ja nie mogłam nie odpowiedzieć mu tym samym. Wyglądał świetnie. Niebieska koszula w kratę z krótkim rękawem i niebieskie szorty ukazujące dobrze umięśnione ciało. No i ten uśmiech, który zniewalał. – Przepraszam, że tak późno, ale samochód mi nawalił i w ostatniej chwili musiałem poprosić kumpla, żeby mnie podrzucił. 
- W porządku – odpowiedziałam. – Nic się nie stało.
Usiadł na kanapie naprzeciwko mnie i patrzył na mnie w taki sposób, że aż zrobiło mi się głupio.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? – zapytałam i czułam, że pod cienką warstwą makijażu robię się czerwona jak burak.
- Bo bardzo ładnie wyglądasz. – Znowu ten uśmiech. Byłam skrępowana, ale jednocześnie zadowolona z siebie, bo zauważyłam, że zrobiłam na nim naprawdę dobre wrażenie.
- Cóż… dzięki – odparłam głupio. Mam ponad dwadzieścia lat i wciąż nie umiem inaczej odpowiadać na komplementy mężczyzn jak tylko idiotycznym ,,dzięki”. Skarciłam samą siebie i w myślach dałam sobie w twarz. – Ty też wyglądasz super.
- Zamawiałaś już coś? – spytał, a ja ucieszyłam się, że zmienił temat.
- Naprawdę chcesz tutaj zjeść? – zdziwiłam się.
- A dlaczego nie? Przecież sama zaproponowałaś to miejsce – kolejny raz posłał mi swój idealny uśmiech.
- Cóż… w sumie to masz rację, jednak myślałam, że przyjmiesz to jako żart… - zawahałam się, bo nie wiedziałam, co mam mu jeszcze powiedzieć.
- Dla mnie jest to naprawdę obojętne, co zjemy i gdzie – odpowiedział, a uśmiech nie znikał mu z twarzy. 
- Okej. Ja bardzo lubię MacDonalda – powiedziałam, na co Victor zaśmiał się, kręcąc głową.
- W takim razie chodźmy złożyć zamówienie!
Wstał, a ja poszłam za nim. Stanęliśmy przed kioskiem i zaczęliśmy przeglądać menu. Najpierw wybraliśmy opcję ,,NA MIEJSCU”, po czym przeszliśmy do wyboru jedzenia. Ucieszyłam się w duchu, że wcześniej pomyślałam o przejrzeniu oferty restauracji, więc mogłam wybrać szybciej; zdecydowałam się na McRoyala w zestawie z frytkami i colą, a Victor na BigMac’a w takim samym zestawie. 
- Schowaj tę kartę, ja zapłacę – powiedział mężczyzna, kiedy przeszliśmy do opcji płatności. 
- Niby dlaczego? – Nie lubiłam, kiedy faceci decydowali o tym, że oni będą za mnie płacić. Uważałam, że jeśli już sama coś wybieram, sama mogę uregulować swój rachunek, a nawet mogłabym zapłacić za tego, z którym się gdzieś wybrałam. Nie było dla mnie problemem uregulować swój rachunek, kiedy poszłam z kimś do restauracji, do kina lub - jak w tym przypadku - po prostu do McDonald's. Victor chyba wyczuł w moim głosie zdenerwowanie, którego tak naprawdę nie chciałam pokazywać. To miał być zwyczajny wypad, więc czemu miałabym się wdawać z nim w kłótnie. Ale mleko już się rozlało. 
- Ja zaproponowałem to spotkanie, więc chciałbym za ciebie zapłacić – powiedział spokojnie, jakby nie wyczuwając mojego zaczepnego tonu. – Nie musisz się od razu denerwować…
- Nie denerwuję się – powiedziałam, odwracając wzrok.
- Jasne, widzę – mruknął. – Słuchaj, ja zapłacę za ciebie, a ty  podrzucisz mnie później do domu, okej? – zaproponował, a ja zdziwiłam się, że tak szybko potrafił rzucić nowy pomysł. – Możemy się tak umówić? – znowu się uśmiechnął.
- W porządku – odpowiedziałam i schowałam swoją kartę do portfela.

Zjedliśmy posiłek, rozmawiając najpierw o mnie, o tym, co lubię robić w wolnym czasie, jeśli takowy znajdę, o moich ulubionych potrawach i trochę opowiedziałam mu o swojej pracy. Później ja zaczęłam zadawać pytania, a on chętnie na nie odpowiadał. Dowiedziałam się, że przeprowadził się do Los Angeles z rodzicami, z którymi nadal mieszka, bo tak naprawdę szkoda mu pieniędzy na wynajęcie własnego mieszkania i to nie dlatego, że był skąpy. Nie chciał mieszkać sam, ponieważ nie lubił samotności. Miło było słyszeć takie wyznanie od dorosłego mężczyzny. Victor nie zachowywał się jak samiec alfa, i dobrze, bo nie podobałoby mi się to. Ciągle się uśmiechał i szczerze odpowiadał na każde moje pytanie. Był otwarty i widać było, że podoba mu się spędzanie ze mną czasu nawet w McDonald’s.

Zanim się obejrzeliśmy, minęła 17:00.
- Chciałabyś przejść się ze mną? – zapytał, patrząc mi w oczy.
- Z przyjemnością – uśmiechnęłam się i poczułam, że znowu się czerwienię.
Chyba Victor spodobał mi się bardziej niż tego oczekiwałam.

1 komentarz:

  1. Oh... Dobiegłam do bieżącego odcinka... Od razu napiszę, że mam nadzieję, że kolejny dodasz szybko :D Ciekawi mnie, co z tym Billem w końcu się zadziało... Victor, jak Victor, już wiadomo, że nie będzie w jej sercu z części o Billu. No i najgorsze - teraz już jestem zmuszona czekać na następną część. :/ Aczkolwiek miło mi było spędzić południe na czytaniu Twego opowiadania. :) I powtarzam kolejny raz - bardzo je polubiłam i tak samo bardzo mi się podoba :*
    I tak jak pisałam we wcześniejszych komentarzach - dodaję Twego bloga do mojego spisu, a jeśli byś chciała zajrzeć do mnie to zapraszam na www.imsorrymrkaulitz.blogspot.com
    Pozdrawiam serdecznie
    Życzę weny i czasu :*

    OdpowiedzUsuń