piątek, 16 marca 2018

Ostatnie pożegnanie. [21] ON

Na początek kilka informacji. 
Po pierwsze: dodałam zakładkę z linkami do opowiadań, które czytam i staram się komentować na bieżąco. Jest ciężko, ponieważ nie mam zbyt dużo czasu dla siebie, jednak zawsze nadrabiam to, co mnie ominęło. W zakładce ,,Czytam i polecam" możecie to wszystko znaleźć. Są tam również linki do opowiadań zakończonych (kilka z moich ulubionych było publikowanych na Onecie, więc już zniknęły, czego bardzo żałuję, jednak udało się je uratować Spisowi FFTH) oraz do takich, które bardzo chciałabym nadrobić. Z czasem będzie ich więcej, bo wciąż trafiam na coś nowego, co chcę przeczytać.
Po drugie: dziękuję Nelly, że zwróciła uwagę na błędy w poprzednich rozdziałach. Poprawiłam większość, lecz jeśli czegoś nie zauważyłam, chętnie znowu wszystko dopracuję tak, aby miało ręce i nogi. 
Po trzecie: jak dało się zauważyć - publikuję dwa rozdziały tygodniowo. Nie ma tutaj jakiejś systematyczności i choćbym chciała, nie mogę dodawać odcinków w konkretnie dni, o konkretnej porze. Jest to niewykonalne, niestety. Lecz mam nadzieję, że nikomu nie przeszkadza to, że czasem jest dłuższy, czasem krótszy odstęp czasu pomiędzy rozdziałami, ale docenia, że w ogóle są.
Po czwarte: odcinki piszę coraz dłuższe i chcę poznać Waszą opinię - lepiej, kiedy mają (jak do tej pory) po trzy lub cztery strony, czy (jak dzisiejszy) pięć? Chciałam przerzucić się właśnie na te dłuższe, żeby bardziej przyspieszyć akcję. Co o tym sądzicie?
Po piąte: Karolino, która skomentowałaś rozdział 20! Dodałam odpowiedź do Twojego komentarza. Bardzo prosiłabym Cię o wyjaśnienie, o którym napisałam Ci w odpowiedzi. 
A teraz zapraszam na 21.




ON
Spakowałem do walizki najpotrzebniejsze rzeczy, jednak i tak nie miałem pojęcia, co robić dalej. Nie byłem pewien niczego w tym momencie i zupełnie nie zdawałem sobie sprawy z konsekwencji, jakie mogą później nastąpić. Myślałem, że może Tom będzie chciał jeszcze porozmawiać ze mną o tym, co się stało, jednak on chyba już sobie odpuścił. Nie przyszedł do mojego pokoju po tym, jak wściekły na niego, trzasnąłem drzwiami, chociaż na początku myślałem, że to zrobi. Nigdy nie było tak, że po jakiejś sprzeczce nie pogodziliśmy się w ciągu najbliższych kilku godzin. Zawsze któryś, prędzej czy później, wyciągnął do drugiego dłoń na zgodę i potem było już tylko lepiej. Tym razem jednak czułem, że to nie przejdzie. Nie będzie tak, jak za każdym razem. Obaj przesadziliśmy, mimo, iż każdy zrzucał winę na tego drugiego. Dla mnie Tom nie powinien wtrącać się w mój związek z Caroline. To była moja prywatna sprawa, że jest moją dziewczyną, a to, że chciałem ją za wszelką cenę uszczęśliwić, nie powinno nikogo interesować oprócz mnie i jej. Tom miał swoje życie, miał Shermine i to nią powinien się zajmować, nie mną. To, na co się zdecydowałem było tylko i wyłącznie moją decyzją, którą wszyscy powinni uszanować, a jeśli przez moje postępowanie ktoś będzie cierpiał, to... cóż... trudno. Nie wszystko musi się układać idealnie. Nie wszyscy mogą być szczęśliwi. Nie zawsze.
Wziąłem swoją walizkę i zszedłem na dół. Chciałem uniknąć po drodze spotkania z Tomem, chociaż pragnąłem porozmawiać z nim jeszcze raz. Tym razem spokojnie, bez kłótni, bez krzyków. Chciałem się z nim pogodzić, lecz wiedziałem, że w tym momencie będzie to zły pomysł i za nic nie uda mi się uniknąć kolejnej wymiany zdań z bratem. Wiedziałem, że konsekwencją mieszkania razem jest to, że zapewne spotkam się z nim przy drzwiach i zmuszony będę nie tylko do kolejnej konfrontacji, ale też do wyjaśnienia swojej decyzji. Zdawałem sobie sprawę z tego, co mógłbym odpowiedzieć mu, gdyby zapytał, co zamierzam, lecz i tak nie miałem ochoty się z nim spierać o to, co powinienem, a czego nie powinienem robić.
- Dokąd się wybierasz? usłyszałem jego głos. Już miałem nadzieję, że uda mi się wyjść z domu bez kolejnej kłótni, jednak Tom musiał mnie zauważyć z salonu, kiedy przechodziłem. Stałem przy drzwiach, zabierając swoją skórzaną kurtkę i wysuwając na stopy sportowe buty.
- Nie mam ochoty słuchać twoich komentarzy na temat mojego związku z Caroline. Nie jesteś odpowiedzialny za mnie w żadnym stopniu i nie chcę słuchać od ciebie, jaki to jestem nierozsądny i jak głupio postępuję. Nie powinno cię to w ogóle interesować. Lepiej będzie, jeśli zajmiesz się sobą i swoim związkiem, zamiast wtrącaniem się w nie swoje sprawy – powiedziałem i miałem nadzieję, że to zakończy naszą wymianę zdań. Myliłem się jednak.
- Chyba nie mówisz tego poważnie – zaśmiał się, ale rozumiejąc moją powagę, on również przybrał inną minę. – Jak ty to sobie wyobrażasz, do cholery? – uniósł trochę głos, ale się tym nie przejąłem. Słyszałem już tego dnia tyle krzyków, że przywykłem do tego. – Chcesz się stąd wynieść i zostawić mnie samego z tym wszystkim?! Gdzie niby pójdziesz? Do Caroline czy do mamy? I co z płytą?! Jeśli teraz zrezygnujemy z niej i z wszystkiego, co mamy przygotowane, nikt już nigdy nie będzie chciał się zająć produkcją naszych kawałków! Zdajesz sobie sprawę, co w ogóle robisz?!
Tak naprawdę nie wiedziałem, gdzie się zatrzymam. Gdy pakowałem swoje rzeczy, nie myślałem o niczym innym tylko o tym, by wyrwać się stąd jak najdalej. Żeby móc mieć święty spokój. Żeby nie słyszeć pretensji Toma o to, że zachowuję się gorzej niż dziecko, bo pragnę szczęścia mojego i mojej dziewczyny. Nie chciałem słuchać już o żadnej płycie, chociaż kiedyś była moim największym marzeniem i to, co miało wyjść spod naszych rąk było czymś, czego pragnąłem od bardzo dawna. To miał być krążek, który każdy chciałby mieć w swoim zbiorze. Dysk, który pokochają wszyscy, ponieważ wszystko, co się na nim znajdowało – teksty i muzyka – były stworzone przez nas od samego początku. Postawiliśmy na samodzielność, która się opłaciła. Zrobiliśmy wszystko sami i byliśmy z tego w pełni zadowoleni.
Lecz teraz już nie chciałem nic. Nie chciałem wydać żadnej płyty. Nie chciałem znać nikogo, kto mógłby mi mówić, co mam robić. Miałem dosyć wszystkiego i wszystkich, a jedynym moim pragnieniem było przytulnie się do Caroline i usłyszenie od niej, że mnie kocha i będzie mnie wspierać w każdej chwili. Kiedy tylko będę tego potrzebować.
- Mam to wszystko w dupie, Tom – powiedziałem w końcu. – Wiecznie jesteś niezadowolony z tego, co robię i ciągle mówisz o sobie i o tym, co powinniśmy zrobić, a czego się wystrzegać. Zawsze myślisz tylko o własnym życiu, ale nie przejmujesz się moimi uczuciami. Ty jesteś szczęśliwy z Shermine, a ja nie mam nic do tego. Tylko jest mi strasznie przykro, że nie możesz zrozumieć, że ja chcę tego samego z Caroline, którą szczerze kocham.
- Dlaczego nie może do ciebie dotrzeć, że ona cię nie kocha? Gdyby tak było, powiedziałaby ci to! – Widziałem, że Tom z całych sił próbuje pokazać mi coś, co jego zdaniem było prawdziwe, że Caroline tylko wykorzystywała mnie i moje pieniądze. Jednak ja wiedziałem swoje. Byłem pewien, że ona darzy mnie takim samym uczuciem jak ja ją, tylko nie jest w stanie jeszcze tego pokazać.
- A dlaczego ty nie możesz pogodzić się z moim wyborem?
- Co to za wybór? – prychnął. – Chcesz się wyprowadzić z domu, zostawić wszystko i wszystkich, bo nie chcesz słuchać, co mają ci do powiedzenia. Dla ciebie wybór to ucieczka?
- Mam dosyć ciebie, Shermine i tego, co opowiadacie o Caroline – powiedziałem zły. Traciłem do niego cierpliwość. Chciałem już wyjść i nigdy tutaj nie wrócić.
- A co z płytą? Mam to wszystko odwołać? – zapytał już spokojniej, wręcz z rezygnacją. Chyba pogodził się z moją decyzją. – Wiesz dobrze, że pieniądze, które w to włożyliśmy, przepadną i ciężko będzie nam je odzyskać. Praktycznie je straciliśmy. 
- Nie wiem, na twoim miejscu bym tak zrobił. Chyba, że chcesz koncertować i sam śpiewać na występach – powiedziałem, wciąż zły. Nie obchodziło mnie to, co Tom zrobi. – A pieniądze mnie nie interesują. Zrobisz co zechcesz.
- Czyli zespół też zostawiasz? Dobrze by było, żebyś chociaż nie bał się powiedzieć tego Gustavowi, Georgowi i fanom, którym zapowiedziałeś, że płyta wyjdzie już niedługo. Pamiętaj, żeby powiedzieć Gustavowi i jego córce, że to przez ciebie nie mógł być przy niej, kiedy zaczęła się uśmiechać. I Hagenowi, że to twoja wina, iż nie było go przy mamie, kiedy jechała do szpitala ze skręconą kostką. I to też było przez ciebie, bo on powinien być wtedy w Niemczech.
Wściekłem się. Teraz Tom zrzucał całą winę na mnie, a to przecież przez niego doszło do takiej sytuacji! Nie odezwałem się jednak, żeby nie prowokować kolejnej sprzeczki. Zasznurowałem więc buty i otworzyłem drzwi. Usłyszałem tylko jak Tom rzuca w moją stronę krótkie 'na razie, tchórzu', ale nie skomentowałem tego. Ruszyłem w stronę samochodu, wrzuciłem swoją walizkę do bagażnika i ruszyłem.
Kiedy wyjechałem na ulicę, czułem się już trochę lepiej. Byłem zadowolony z siebie, że nie dałem się już sprowokować Tomowi i że udało mi się wreszcie przekroczyć próg domu. Żałowałem tylko, że Shermine nie wróciła jeszcze z Pumbą z parku i nie wziąłem go ze sobą, ale stwierdziłem, że jeszcze będę mógł go stamtąd zabrać. W końcu miałem klucze, a dom należał też do mnie.
Jadąc przed siebie, czułem się wreszcie wolny. Nic mnie na razie nie obchodziło. Ani to, że Tom nadal był na mnie zły i w dalszym ciągu uważał mnie za tchórza, ani to, że płyty nie wydamy w najbliższym czasie, co mogło fanów doprowadzić do białej gorączki. Miałem to wszystko gdzieś i cieszyłem się tylko, że teraz nic nie stało mi na przeszkodzie w robieniu tego, co tak naprawdę chciałem. A chciałem być wolny, przede wszystkim. Chciałem cieszyć się z życia w Los Angeles razem z Caroline. 
W takich sytuacjach jak ta, dzwoniłem do Elysy żeby podzielić się z nią wiadomością. Jednak jej już nie było w moim życiu, ponieważ Caroline mnie o to poprosiła. W jednym momencie zakłuło mnie gdzieś w środku. Nie miałem już przyjaciółki, z którą dzieliłem się każdą myślą, a która za każdym razem, po każdej kłótni z Tomem, próbowała wytłumaczyć mi, że to do niczego nie prowadzi, tylko pogarsza moją relację z bliźniakiem. Elysa zawsze wiedziała, co czułem, jednak jej już nie było. Była za to moja dziewczyna, którą kochałem, więc ona na pewno chciałaby usłyszeć, co mam jej do powiedzenia. Byłem pewien, że będzie w stanie zastąpić mi przyjaciółkę, skoro właśnie w niej się zakochałem.
Wybrałem więc numer Caroline i włączyłem głośnik, aby móc nadal trzymać kierownicę obiema rękami. Odebrała po kilku sygnałach, a jej głos rozległ się w samochodzie.
- Co tam, Billy? – zapytała wesoło.
- Cześć, kochanie! Chciałem cię usłyszeć – powiedziałem, uśmiechając się do siebie.
- Och, to takie urocze z twojej strony – zaśmiała się. – Zawsze lubię, kiedy dzwonisz tylko po to, aby mi to powiedzieć. Co porabiasz? Jedziesz samochodem? Słyszę mruczenie silnika.
- Tak, właśnie ruszyłem przed siebie. Nie wiem, dokąd zmierzam, ale czuję się teraz naprawdę dobrze – powiedziałem zgodnie z prawdą. Tak się właśnie czułem – dobrze. Od bardzo dawna nie potrafiłem tego powiedzieć. Miałem się o wiele lepiej, chociaż przed paroma minutami pokłóciłem się z bratem.
- Brzmi to bardzo tajemniczo. Mam nadzieję, że nic się nie stało – powiedziała, trochę zaniepokojona.
- Posprzeczałem się z Tomem i wyprowadziłem z domu. – Nie chciałem kłamać, ale też nie mogłem wyjawić jej całej prawdy, żeby nie sprawić jej przykrości. Caroline nie zasługiwała na to, żeby słuchać, co myśli o niej mój brat. – Teraz jadę przed siebie, bo chciałem się trochę uspokoić po tej awanturze.
- Słucham?! – krzyknęła tak, że aż głośnik mojego iPhone'a zatrzeszczał. – Jak to?!
- Tak, już nie mieszkam z Tomem i nie chcę wracać do tamtego domu. Na razie nie wiem, gdzie pojadę, ale miałem nadzieję, że będę mógł parę dni pomieszkać u ciebie.
U Caroline spędzałem czas, kiedy Tom potrzebował wolną chatę, żeby móc spędzać czas ze swoją dziewczyną. Podobało mi się jej mieszkanie w bloku, chociaż nie było tak duże jak nasz dom. Caroline mieszkała sama w nowoczesnym mieszkaniu na cichym i spokojnym osiedlu. Zawsze lubiłem patrzeć jak przyrządza dla nas kolację w swojej małej kuchni z wyspą i tańczy w rytm muzyki lecącej z radia. W takich chwilach czułem, że jestem w niej prawdziwie zakochany. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. 
Rozmarzyłem się, prowadząc samochód, ale nie na długo, ponieważ głos Caroline wyrwał mnie z zamyślenia.
- Dzisiaj umówiłam się z koleżanką na babski wieczór u niej w mieszkaniu, a później może pójdziemy do jakiegoś klubu – powiedziała zmartwiona. – Ale mogę dać ci klucze. Nie mam nic przeciwko, żebyś u mnie trochę pomieszkał, póki czegoś nie znajdziesz.
Trochę zdziwiłem się, że wspomniała o szukaniu przeze mnie jakiegoś mieszkania, ponieważ miałem nadzieję, że będziemy w końcu mogli zacząć żyć wspólnie, we wspólnym domu lub mieszkaniu, zależnie od tego, jak ona by tego chciała. Jednak puściłem to mimo uszu, biorąc to za pomyłkę. Uznałem, że źle usłyszałem.
- Teraz mógłbym wpaść je odebrać? Powiedz mi, gdzie jesteś. 

W mieszkaniu Caroline panował zawsze porządek, jakby codziennie ktoś tutaj sprzątał. W przedpokoju znajdowała się duża szafka na buty, których dziewczyna miała naprawdę dużo oraz sporej wielkości lustro i wieszak, na którym powiesiłem swoją kurtkę. Buty umieściłem w szafce, jak to za każdym razem robiłem. Caroline teraz przygotowywała się na wieczór z koleżanką i była na zakupach, potem miała pójść do fryzjera, kosmetyczki, a następnie udać się do owej koleżanki. Nie wiedziała, czy spędzi noc u niej, czy wróci do domu, ale prosiła, żebym nie zamykał drzwi, aby w razie czego nie budzić mnie w nocy. Przeszedłem dalej, gdzie znajdował się duży salon połączony z kuchnią. Wszystko było w pastelowych odcieniach, które Caroline bardzo lubiła. W salonie znajdowała się duża, skórzana kanapa w kremowym odcieniu oraz dwa fotele w tym samym kolorze. Pod ścianą stała duża dębowa komoda, nad którą wisiał duży telewizor a na środku stał niski stolik kawowy. Pomieszczenie było jasne, ponieważ znajdowały się tu duże drzwi balkonowe oraz jedno duże okno. Mieszkanie Caroline było na drugim piętrze, więc miała ona całkiem ładny widok na zachód słońca. Na balkonie stały cztery krzesła i stolik w brązowych kolorach. Tam często przesiadywaliśmy wieczorami i rozmawialiśmy na różne tematy. Zawsze lubiliśmy patrzeć na zachód słońca.  W kuchni również dominował brąz. Na wyspie stał wazon z kolorowymi kwiatami, które wyglądały jakby ktoś przed chwilą zerwał je z łąki. Dalej znajdowała się łazienka, dodatkowy pokój i duża sypialnia Caroline. Tylko w niej panował trochę inny klimat niż w pozostałych pomieszczeniach. Jej sypialnia była bardzo kobieca i dominował w niej fiolet, który kobieta bardzo lubiła. Duże łóżko przykryte zostało fioletową narzutą. W pokoju znajdowały się również dwie szafki nocne, po obu stronach łóżka. Na jednej stała duża lampa nocna w  srebrnym kolorze, która po zapaleniu, dawała tyle światła, że włączanie górnej lampy nie było potrzebne. Oprócz łóżka i tychże szafek, była tutaj jedynie duża szafa na całą ścianę. Caroline pozwoliła, abym  zajął kilka półek i kilka wieszaków, więc od razu zabrałem się za rozpakowywanie. W dodatkowym pokoju było biurko i duży regał z mnóstwem książek. Służył jako gabinet, chociaż tak naprawdę nie był jej zbyt potrzebny. 

Resztę dnia spędziłem na rozglądaniu się po mieszkaniu. Nie wiedziałem, co mógłbym robić, więc włączyłem telewizor i wybrałem pierwszy lepszy kanał. Oby tylko wlepiać w coś wzrok, nie ważne w co, i zapomnieć o wydarzeniach dzisiejszego dnia.

2 komentarze:

  1. Zdążyłam się wciągnąć już troszkę! Dużo przyjemniej się czyta! I Bill jest głupi i ślepy. Oj strasznie. A na końcu to mu tylko tego stereotypowego piwa brakuje xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohhh! Pół odcinka mogłabym włożyć do poprzedniego 'jego' odcinka :( Nie podobała mi się ta wymiana zdań między braćmi :( Pizłabym obydwóm przez łeb. ( Billowi trochę mniej xD Ale wiesz, że mam do tej postaci sentyment <3 ) Bill po prostu potrzebuje tej odskoczni, a Tom zaraz mu wszystko wyrzyguje... Zachował się - jak dla mnie - jak taki zdewociały małżonek, który byle kłótnia, a przy tym brudy z przeszłości xD Znielubiłam Toma przy tym odc... :( Wiem, że chce dobrze, ale Bill mu jasno powiedział, że ma się nie interesować jego życiem! ...
    Co do Caro, to spodziewałam się, że coś odwali, ale nie to! xD Karze mu szukać mieszkania? - Rozbawiło mnie to i od tego momentu już mi się dobrze czytało xD Mieszkanie - marzenie, choć nie rozumiem za bardzo, po co jej gabinet, skoro nie ma potrzeby go używania? Ja bym w takim miejscu chyba zrobiła dodatkowy pokój z łóżkiem dla gości, czy rodziny :)
    Biedny Billy... Zgadzam się z komentarzem poprzedniczki - piwo w jego dłoni i byłby prawie jak marudzący Tom. xD
    Odcinek - jak już zauważyłaś - w połowie mi się podobał. Bardzo jestem ciekawa takiej dłuższej relacji między Billem a Caro, nie tylko krótkie rozmowy przez tel. czy w biegu ;) Jestem ciekawa jej osoby i jej znajomych, skoro są ważniejsi od BILLA. Już sobie wyobrażam, jak ten tam już przysypia na tej kanapie, a Caro wpada ze swoimi znajomymi na domówkę Hahaha...
    Czekam na kolejny odcinek, mam nadzieję, że u Elysy wyjdzie może trochę słońca :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń