piątek, 23 marca 2018

Ostatnie pożegnanie. [23] ON

Długo myślałam, jak to napisać. Jeszcze dłużej zastanawiałam się nad tym, kto mógłby stać za próbą zabójstwa Billa i nie wiedziałam, kogo mogłabym wcieli w rolę zamachowca. Na pomysł wpadłam przypadkiem, podczas pisania tego rozdziału i muszę szczerze przyznać, że jestem ogromnie ciekawa, jak na to zareagujecie. Nie wiem czy spodziewaliście się tego, czy nie, lecz ja sama jestem w lekkim szoku, że wpadło mi coś takiego do głowy. 
Na razie musicie zadowolić się tym, ponieważ kolejny rozdział dodam pod koniec przyszłego tygodnia. 
Zachęcam do wpisywania się do "Księgi Gości" oraz zostawiania linków do swoich opowiadań.

ON
Pierwsza noc w mieszkaniu Caroline nie była zbyt przyjemna. Nie dość, że prawie do rana śniły mi się koszmary, to musiałem spędzić ją sam w łóżku, ponieważ dziewczyna poszła z koleżankami do klubu i napisała mi wiadomość, że wróci nad ranem.
Nigdy nie lubiłem spędzać samotnie nocy, chociaż przyzwyczaiłem się do tego. Jednak zostało mi z dzieciństwa, że zawsze, gdy śpię w nowym miejscu, śnią mi się koszmary i przez większość czasu zwyczajnie nie mogę zasnąć. Nie było to przyjemne, gdyż będąc w trasie, nocowaliśmy zawsze w przeróżnych miejscach i zazwyczaj chodziłem wtedy niewyspany, z podkrążonymi oczami. Kiedy miałem już tego dość, poszedłem z tym do lekarza. Stwierdził on wtedy, że najlepszym rozwiązaniem będzie brać tabletki, które nie są w żaden sposób szkodliwe, lecz pomagają zasnąć. Co prawda, nie były one na receptę, nawet ciężko było je legalnie dostać, lecz były bardzo dobre. Dzięki nim zawsze przesypiałem noc, kiedy było to najtrudniejsze do wykonania.
Nie brałem ich za każdym razem, ponieważ nie chciałem się od nich uzależnić, choć lekarz zapewniał, że mi to nie grozi. Nigdy nie lubiłem zażywać żadnych lekarstw, bojąc się, że stanę się jakimś lekomanem, że będę uzależniony od witamin, które pomagają mi w zaśnięciu. Lekarzy zresztą też nie lubiłem odwiedzać.
Około piątej nad ranem, kiedy prawie udało mi się zasnąć, usłyszałem otwieranie drzwi i hałas w przedpokoju. Domyśliłem się, że Caroline wróciła, chociaż szczerze miałem nadzieję, że mnie nie obudzi. Zapewne była pijana, ponieważ zawsze wtedy hałasowała, wracając do domu.
Rozbudzony, wstałem z łóżka i ruszyłem w jej kierunku, aby pomóc dziewczynie trafić do sypialni.
- Cześć kochanie! – przywitała mnie wesoło. Miała trochę rozmazany makijaż i potargane włosy. Jej czerwona szminka również nie była w najlepszym stanie. Była ubrana w szarą, błyszczącą i nieco za dużo odsłaniającą sukienkę. Buty rzuciła gdzieś obok, a w ręce trzymała czarną torebkę. – A co ty tu robisz? – zapytała i czknęła cicho.
- Chodź, pomogę ci – powiedziałem, ignorując jej pytanie. I tak nic nie będzie pamiętać.
Złapałem ją w pasie i poprowadziłem do łazienki. Wiedziałem, że nie lubi kłaść się do łóżka, nie wziąwszy wcześniej prysznica, toteż postanowiłem jej w tym pomóc. Posadziłem ją na zamkniętej klapie sedesowej i kazałem się nie ruszać. Znalazłem na półce przy lustrze mleczko do demakijażu i waciki, a następnie zacząłem przemywać jej twarz.
- Wiesz, że byłam w klubie? – zapytała, siedząc grzecznie.
- Domyślam się – odpowiedziałem, starając się ignorować jej czkawkę.
- Wiesz, z kim? – znowu zapytała, po dłuższym czasie. Ja z kolei związałem jej włosy na czubku głowy, żeby nie zamoczyła ich podczas kąpieli, po czym odkręciłem kurki, aby napuścić wody do wanny.
- Pewnie ze znajomymi – odrzekłem i zostawiłem ją na chwilę, żeby przynieść z jej sypialni piżamę, którą znalazłem pod poduszką.
Wróciłem do łazienki i ujrzałem ją, przeglądającą Instagrama. Powiedziałem, aby odłożyła telefon i stanęła na nogi, abym mógł ją rozebrać. Zachichotała, ale posłusznie zrobiła to, o co ją poprosiłem. Rozpiąłem jej sukienkę, zdjąłem bieliznę i pomogłem wejść do wanny. Wzięła krótką kąpiel, a ja w tym czasie siedziałem obok, pilnując, żeby przypadkiem nie zrobiła czegoś głupiego. Wiele razy po pijaku próbowała różnych rzeczy, toteż tym razem, chciałem tego uniknąć.
- Już! – zawołała jak mała dziewczynka i ochlapała mnie trochę wodą.
Pomogłem jej wyjść i wycierałem ją puchatym ręcznikiem. Wydawała się taka krucha i bezbronna.
- Czemu nie śpisz? – zapytała, kiedy ubierała się w piżamę.
- Obudziłaś mnie – odrzekłem, wieszając ręcznik na grzejniku. Przeszliśmy do sypialni ułożyłem ją pod kołdrą, sam kładąc się obok niej.

Rano, jak się spodziewałem, Caroline nic nie pamiętała. Obudziła się z bólem głowy, koło południa. Ja w tym czasie nie robiłem nic ciekawego, tylko przeglądałem różne strony internetowe i śledziłem swoje profile na portalach społecznościowych. Nawet nie byłem głodny.
- Dobrze się bawiłaś? – zapytałem, kiedy przytuliła się do mnie.
- Uhm... Było naprawdę super – odrzekła cicho. – Obudziłam cię, kiedy wróciłam?
- Tak, ale nie przejmuj się. Wiesz, że nie lubię spać sam w obcym miejscu – odezwałem się.
- Hmmm… - mruknęła tylko i chyba znowu zasnęła.

Wieczorem, kiedy leżeliśmy razem przed telewizorem i skakaliśmy po kanałach, zajadając się pizzą, Caroline zapytała, ile czasu zamierzam spędzić w jej mieszkaniu i czy szukałem już sobie jakiegoś nowego lokum. Zdziwiłem się nieco, ponieważ miałem nadzieję, że jednak wreszcie ułożymy sobie wspólnie życie i będziemy mogli być szczęśliwi. Powiedziałem jej o tym, na co ona zaśmiała się i odpowiedziała:
- Oj, Billy, przecież mamy jeszcze na to czas. Teraz jesteś dla mnie bardzo ważny, ale jutro lub za tydzień może mi się odwidzi i mogę znaleźć sobie kogoś, kto zainteresuje mnie bardziej niż ty – uśmiechnęła się szeroko, a ja poczułem, że serce mocno mnie zabolało.
- Jak to? – zapytałem. – Chyba źle cię zrozumiałem, Caro – zaśmiałem się nerwowo, nie wiedząc, co mogłem jeszcze powiedzieć.
- Hmm? – mruknęła, wpatrzona w ekran telewizora. – Czego nie rozumiesz?
- Hej, spójrz na mnie – powiedziałem ostro. Podniosła się i popatrzyła mi w oczy. – Co to znaczy, że kogoś sobie znajdziesz?
- Billy, nie jesteśmy związani węzłem małżeńskim, możemy się w każdej chwili rozstać i nic na to nie poradzisz – odrzekła, jakby to było czymś naturalnym.
- Żartujesz sobie?! – podniosłem nieco głos, na co się skrzywiła. – Nie możesz tak mówić!
- Nie bądź dziecinny – jęknęła. – Jesteś dorosłym facetem, a czasami zachowujesz się jak piętnastolatek, który uważa, że znalazł miłość swojego życia – dodała i podniosła się z kanapy.
Poszedłem za nią do kuchni, a serce mało nie wyskoczyło mi z piersi. Cholernie mnie zabolały jej słowa.
- Caroline, co ty opowiadasz? – zapytałem, mając nadzieję, że albo śnię, albo jest to jakiś głupi żart.
- Przestań się mazać, kochanie – powiedziała. – To, że jesteśmy razem od pół roku, nie znaczy, że będziemy parą już zawsze. Pozwoliłam ci spędzić u siebie parę dni, bo pokłóciłeś się z bratem, co, swoją drogą, uważam za naprawdę beznadziejne – skrzywiła się, jakby patrzyła na coś obrzydliwego. – Mam jednak nadzieję, że znajdziesz sobie coś niedługo. Nie chciałabym mieszkać z tobą, bo to nie wpłynie dobrze na nasze relacje.
Chyba się przesłyszałem. Byłem w takim szoku, że kompletnie nie wiedziałem, co się dzieje. Nie wiedziałem, kim jestem, gdzie jestem i co właśnie dzieje się w moim życiu. Miałem w głowie kompletną pustkę, której nie potrafiłem zapełnić. Do tego ten uporczywy ból w okolicy mostka nie dawał mi spokoju.
- Caro – powiedziałem, próbując zachować spokój. Wziąłem głęboki oddech, i starałem się nie krzyczeć. – Kocham cię i pragnę właśnie tego, o czym mówisz. Chcę zamieszkać z tobą, niekoniecznie tutaj, bo możemy wynająć sobie jakieś mieszkanie lub kupić dom. Chcę żyć z tobą, bo się w tobie zakochałem.
Caroline głośno się zaśmiała. Tak, że ból w klatce piersiowej narastał wraz z jej rozbawieniem.
- Przestań opowiadać te bajeczki. Przy Tomie i przy swojej mamie możesz mówić mi, że mnie kochasz i że nie widzisz świata poza mną, bo to fajnie brzmi, ale przy mnie nie musisz udawać. Fajnie się razem bawimy i dobrze mi z tobą, ale miłość to za dużo powiedziane, kochanie – uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Zaczęła przeglądać zawartość lodówki i wyjęła z niej coś, na co nie zwróciłem najmniejszej uwagi.
Wciąż miałem w myśli jej słowa, które odbijały się od mojej czaszki echem. Czułem pustkę w głowie, ból w sercu i tak wielkie rozczarowanie, że sam nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Miałem wrażenie, że to jakiś żart, jakiś głupi dowcip, którego stałem się ofiarą i zaraz ktoś wyskoczy zza ściany, śmiejąc się głośno, a Caroline rzuci mi się na szyję i ze śmiechem powie mi, że zrobiła to tylko dla tego kawału.
Nic takiego się jednak nie stało. Ja natomiast wciąż stałem na środku salonu i patrzyłem tępo na kobietę, którą kochałem całym sercem, a która przed chwilą zraniła mnie tak, że nie widziałem sensu swojego istnienia.
- Ja mówiłem prawdę – powiedziałem wreszcie, usiłując powstrzymać drżenie głosu. – Caro, ja naprawdę cię kocham i oddałbym wszystko, żeby być z tobą szczęśliwy. Pokłóciłem się z Tomem, bo on uważa, że nie powinniśmy być razem. Dlatego tutaj wczoraj do ciebie przyszedłem. Dlatego, że cię kocham! Caroline!
Dziewczyna spojrzała na mnie, zdziwiona.
- Billy, przecież już dawno mówiłam ci, że nie potrafię wyznać ci miłości – powiedziała spokojnie.
- Myślałem, że to przez to, że masz jakieś złe wspomnienia. Że boisz się miłości, bo ktoś cię skrzywdził! – prawie krzyczałem, nie potrafiłem utrzymać tych wszystkich emocji, które mną targały.
- Och, proszę cię! Nie bądź śmieszny! – zakpiła. – Te wszystkie twoje piosenki są równie beznadziejnie romantyczne jak ty! – prychnęła. – Myślisz, że wszystko jest takie przepełnione miłością, jak ten twój wyimaginowany świat?!
- Miałem nadzieję, że ty staniesz się moim światem!
- Przestań pieprzyć! – uderzyła ręką w blat.
- Skoro mnie nie kochasz, to po co kazałaś mi zrywać znajomość z Elysą?! Po co było to wszystko?! – krzyknąłem. Dotarło do mnie, że zrobiłem najstraszniejszą rzecz, jaką mogłem w życiu popełnić i uderzyło to we mnie teraz ze zdwojoną siłą.
- Bo wtrącała nos w nie swoje sprawy! – odkrzyknęła. – Jakby ją ta kula nie mogła trafić w głowę – prychnęła.
Zamurowało mnie na chwilę, jednak adrenalina, która gotowała mi się w żyłach, nie pozwoliła na długo stać w otępieniu.
- Ochroniła mnie!
- Och, co ty gadasz! – przerwała mi. – Ta kulka była przeznaczona dla niej! – wrzasnęła, a ja po raz kolejny nie wiedziałem, co się dzieje.
- Co?!
- Ach! – znowu uderzyła ręką w blat. – Skoro i tak już między nami wszystko wyjaśnione, to nie będę już nic przed tobą ukrywać – powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. – To ja wynajęłam mężczyznę, który wtedy strzelił. To ja zorganizowałam to wszystko, żebyś wahał się pomiędzy nią, a mną. To ja miałam cię uwieść i zostawić, kiedy wreszcie zgarnę twoją kasę. Tylko ten twój przygłupi braciszek musiał czegoś się domyślać i chciał nastawić cię przeciwko mnie. Elysa też próbowała, żałuję, że wtedy karetka przyjechała tak szybko i udało jej się przeżyć.
Słuchałem tego, co ona mówiła, a kolana się pode mną trzęsły. Musiałem usiąść. Ona mówiła i mówiła, a ja czułem, że za chwilę zwariuję.
Powiedziała, że wszystko miała zaplanowane. Całe to spotkanie mnie, rozkochanie w sobie. Była moją fanką od samego początku i była we mnie zakochana. We mnie, w mojej sławie, w pieniądzach. Kiedy dorosła, postanowiła, że będzie ze mną i nic nie stanie jej naprzeciwko. Potem jednak odkochała się, doszła do wniosku, że nie liczę się dla niej ja, a sława i pieniądze, które posiadałem dzięki Tokio Hotel. Poznała mnie osobiście na którejś imprezie dla fanów, na której świetnie się bawiliśmy w swoim towarzystwie. Spodobała mi się, co od razu zauważyła i postanowiła dopiąć swojego celu. Już wtedy nie zależało jej na mnie, a na moich pieniądzach. Zgodziła się od razu ze mną związać, bo uznała, że nie będzie ku temu lepszej okazji. Jednak potem poznała Elysę, która stała jej na przeszkodzie. Wiedziała, że jest dla mnie ważna i mógłbym w którymś momencie wybrać ją zamiast niej. Postanowiła się więc jej pozbyć. Miała znajomego, który kiedyś już siedział w więzieniu za drobne kradzieże. Poprosiła go o przysługę, bo i tak jego życie nie miało innego sensu, a w więzieniu było mu dobrze – nie musiał martwić się o wyżywienie, gdyż tam było mu najzwyczajniej w świecie wygodnie. Zgodził się, ponieważ  planował znów tam trafić. A morderstwo było najprostszą drogą do tego miejsca. Groziło za to dobrych parę lat, a nie musiał przecież mieć w sądzie żadnego obrońcy. Zwyczajnie by się przyznał i zapewnione miał wyżywienie, nocleg i wszystkie inne potrzeby, do końca życia. Wszystko było zaplanowane co do minuty. Caroline czekała tylko, aż spotkam się z Elysą, żeby dać znać swojemu wspólnikowi, który miał strzelić, kiedy będziemy mieli się rozstać. Tylko coś poszło nie tak. Elysa miała dostać kulkę w głowę, miała to być czysta, prosta egzekucja, jednak facet strzelił w plecy, ponieważ ona się odwróciła. Lecz to nie pokrzyżowało do końca jej planów, ponieważ miała mnie zmusić do wyboru pomiędzy nią, a Elysą. Bała się jednak, że coś pójdzie znowu nie po jej myśli, że wybiorę Elysę, lecz na jej szczęście tak się nie stało. Za to Tom wszystko popsuł, kiedy zaczął mieć wątpliwości co do jej uczuć w stosunku do mnie. Miała nadzieję, że nie będzie przekonywał mnie, że nie powinienem się z nią wiązać, bo do niczego dobrego to nie doprowadzi. Ale stało się inaczej, bo Tom bardzo się o mnie martwił i chyba przeczuwał, że Caroline nie jest osobą, z którą mógłbym spędzić resztę życia. No i ta przeprowadzka do niej. Nie chciała, żebym się wprowadzał, ale uznała, że tak może będzie lepiej i będzie jeszcze bardziej wiarygodna. Tylko ja zacząłem mówić o swoich uczuciach, o miłości, której ona już do mnie nie czuje, ponieważ zakochała się w moich pieniądzach.
- Jesteś potworem – udało mi się powiedzieć po wysłuchaniu jej monologu.
- Może, Billy – powiedziała spokojnie, wracając do przerwanej czynności. – Jednak nie powiesz, że nie było ci ze mną dobrze.
- Zakochałem się w tobie, do cholery! – krzyknąłem i podniosłem się z krzesła. – Jak mogłaś w ogóle tak postąpić?! Zaplanowanie egzekucji?! Czy ty wiesz, ile lat ci za to grozi?! Mogę wezwać teraz policję i zgnijesz w więzieniu!
- Och, Billy – zaśmiała się. – Jeśli to zrobisz, ja oczywiście wszystkiego się wyprę – powiedziała spokojnie. – Powiem im, że majaczysz, bo wziąłeś wczoraj jakieś pigułki na sen, które ci szkodzą, a które nie są legalne. Mam takie w torebce, zawsze przecież mogę przesypać je do tej fiolki, którą masz w swojej walizce.
- Nie mogłabyś… - powiedziałem niepewnie.
- Zamknęliby cię w wariatkowie, a ja udawałabym załamaną dziewczynę sławnego muzyka, który po zerwaniu kontaktu z najlepszą przyjaciółką i po kłótni z ukochanym bratem, najzwyczajniej w świecie zwariował. Opowiadasz takie głupstwa, bo przecież ktoś chciał cię zabić.
Widać, że miała przygotowaną własną wersję wydarzeń. A ja nie miałem przecież żadnych dowodów oprócz słów Caroline.
Wyszedłem wściekły i udałem się do jej sypialni. Wrzuciłem wszystkie swoje rzeczy do walizki i ruszyłem z powrotem do kuchni. Dziewczyna siedziała przy stole i spokojnie piła herbatę.
- Jak możesz być taka bezczelna? – zapytałem przez zaciśnięte zęby.
- Kochanie, to nie jest bezczelność, to załatwianie własnych spraw na swój sposób. No i spełnianie marzeń. Mam to, czego chciałam. Mam twoje pieniądze, bez sławy sobie poradzę.
- Nie masz moich pieniędzy – zaśmiałem się.
- Zdziwiłbyś się – tym razem ona zachichotała. – Byłam wczoraj na imprezie, żeby uczcić to, że cię oskubałam, Billy. Nie masz już ani jednego dolara na swoim koncie, kochanie – wyszczerzyła się i upiła łyk z kubka, krzywiąc się, ponieważ najwyraźniej napój był gorący.
Patrzyłem na nią wielkimi oczami i nie wierzyłem w ani jedno jej słowo. Jednak po tym, co mi opowiedziała, nie miałem pewności, czy znowu nie wyjawiła mi całej prawdy. Jeśli zdolna była do wynajęcia mordercy Elysy, równie dobrze mogła mówić prawdę w sprawie pieniędzy, które mi ukradła. Wyciągnąłem telefon i zalogowałem się na stronę banku. Chciałem mieć pewność. Miałem trzy różne konta, jednak, po wpisaniu hasła na jednej ze stron, miałem podgląd na wszystkie trzy. Czekałem aż strona się załaduje, z duszą na ramieniu.
Kiedy ujrzałem okno, opadłem na krzesło obok Caroline, która spokojnie popijała herbatę. Czułem, jak uchodzi ze mnie powietrze, gdy ujrzałem, że na moim koncie zostało pięć tysięcy dolarów. Kropla w morzu pieniędzy, które jeszcze wczoraj były w banku.
- Cóż… - odezwała się. – Podszywałam się również pod wytwórnię płytową, której zapłaciliście niezłą sumkę za wydanie waszej nowej płyty. Szkoda, że nic z niej nie będzie. Ale dziękuję za te paręnaście dodatkowych tysięcy, które nie podlegają zwrotowi.
To się nie działo naprawdę.
Nie mogło się dziać.
Za chwilę się obudzę i wszystko wróci do normy, bo to, co teraz miało miejsce, nie mogło być prawdziwym życiem. To była tylko moja wyobraźnia!
Caroline nie mogła być potworem, który wyciągnął ze mnie wszystko, co się tylko dało!
- Ach, zapomniałabym, Billy – powiedziała, odstawiając kubek. – Teraz musisz, niestety, opuścić moje mieszkanie, które tak naprawdę nie jest moje. Wynajęłam je na fałszywe nazwisko, żeby nikt nie mógł mnie znaleźć, gdybyś jednak zechciał zgłosić to wszystko na policję. Płaciłam za nie gotówką, nie sporządzałam żadnej umowy, więc nie da się mnie namierzyć. Pieniądze z twoich kont wypłacałam na twoje nazwisko, w bankach w różnych miejscach na świecie, jakbyś to ty sobie podróżował, więc tym sposobem również nie uda się mnie złapać. Caroline to również nie jest moje prawdziwe imię, ale nie mogę zdradzić ci, jak naprawdę się nazywam, żebyś nie miał, co powiedzieć policji, gdybyś jednak próbował na mnie donieść. – Mówiła tak spokojnie, a ja słuchałem jej posłusznie, próbując pozbierać wszystkie myśli i serce, które z hukiem opadło na podłogę, kiedy zaczęła swoją opowieść. – Jutro stąd zniknę, dlatego musisz opuścić to mieszkanie. Nie znajdziesz mnie ani ty, ani policja. Ze względu na to, co nas kiedyś łączyło, nie próbuj na mnie donieść ani mnie szukać, bardzo cię proszę – dodała i pocałowała mnie w policzek.
Ja wciąż siedziałem przy stole i kompletnie nie wiedziałem, co mogę zrobić.
Miałem w głowie zupełną pustkę.
Nie pamiętam, jak wyszedłem z mieszkania Caroline, ani jak wsiadłem do samochodu. Nie pamiętam, jak usiadłem za kierownicą i kiedy przekręciłem kluczyk w stacyjce, aby uruchomić silnik. Nie pamiętam zupełnie nic z tamtego wieczora, kiedy miałem wypadek.

3 komentarze:

  1. Znasz już moje zdanie na temat odcinka :D Pojechał mi po nerwach, a raczej nie odcinek, tylko Caro, którą osobiście bym zabiła. xD
    Czekam z niecierpliwością na wakacje Elysy i Billa, no i 'powstanie' Billa po tym, jak go ta szmata potraktowała. Ugh... Nienawidzę jej...
    Szkoda, że pod koniec tygodnia dopiero... :( Chciałabym już czytać dalej :D
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, człowiek wyjedzie na kilka dni, a tu nowości. Jak zwykle wszystko pod wiatr!
    Przyznam, że… jestem trochę zdziwiona. Tym, że jako autorka nie miałaś „zaplanowane” tego, kim była tak ważna dla Twojej fabuły postać. To dla mnie… trochę dziwne, spytam więc z ciekawości – kiedy zaczęłaś się nad tym zastanawiać?
    To, że Caroline nie kochała Billa było już dla czytelników (chyba wszystkich!) jasne od poprzednich części, fakt tego, co tutaj się pojawiło… no, na pewno szokujący, ale według mnie nie tłumaczy do końca całego tego zjawiska ich związku. W sensie, no kurde! Pół roku to kupa czasu by zorientować się, że coś nie gra, może rozwiniesz ten wątek w narracji Elysy, byłoby ciekawie. No bo… w czym on się niby tak zakochał? Wciąż nie wiemy!
    No i cóż, nie mogę nie napisać, że ma Bill to, na co zasłużył :D skoro był taki łatwowierny (#biedaczek) to teraz czeka go ciężka rzeczywistość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie nad opowiadaniem myślałam od 2014 roku (jak pisałam wcześniej, ta historia jest dla mnie bardzo osobista), jednak wątek z postrzałem Elysy nie miał być w ogóle rozwijany, ponieważ nie chciałam się na tym skupiać; traktowałam to jedynie jako przykład tego, że istnieje czasami taki rodzaj poświęcenia i może zdarzyć się, że ktoś będzie w stanie oddać za nas życie. Dopiero, gdy Mara zaczęła pisać, że bardzo ją ciekawi to, kto próbował zabić Billa, doszłam do wniosku, że może będzie dobrym pomysłem, aby coś w tym kierunku zrobić. Nie myślałam, kto to mógłby być, w ogóle się nad tym nie zastanawiałam. A wpadło mi do głowy, żeby to Caroline za tym stała, chyba... podczas pisania tego rozdziału, czyli jakoś na początku marca. Zdaję sobie sprawę, że to dziwne, lecz muszę szczerze Ci się przyznać - zazwyczaj piszę rozdziały na bieżąco, nie mam nic w zapasie, a to pierwsze moje opowiadanie, które piszę z wyprzedzeniem (mam na komputerze może dwa czy trzy odcinki do przodu). Nigdy nie potrafiłam wybiegać w przyszłość z moimi historiami, bo zbyt szybko mi się nudziły. Zawsze na najlepsze (moim zdaniem) pomysły wpadam, kiedy piszę coś na szybko, co za chwilę musi iść do publikacji. Najpierw piszę, a dopiero potem zastanawiam się, czy będzie to jakkolwiek pasować do całej historii. Muszę też powiedzieć, że uważam to opowiadanie za najbardziej dopracowane ze wszystkich.
      Co do związku Billa i Caroline, będę powoli opisywać co nieco w narracji Elysy, jak to było. :)
      Gdybyś miała więcej pytań lub wątpliwości, zawsze możesz do mnie napisać prywatną wiadomość. :)

      Usuń