Dodaję odcinek po niemałych komplikacjach.
Raczej jestem z niego zadowolona, chociaż zawsze przecież mogło być lepiej.
Od razu muszę Was poinformować, że kolejne rozdziały z perspektywy Billa będą zawierać elementy psychologii społecznej; rodzaje pamięci i różne takie. Temat całkiem ciekawy, więc jeśli kogoś to interesuje, może będzie z tego zadowolony.
Rozdział dwudziesty szósty powinien pojawić się 11 kwietnia.
ON
Na
pewno byłem w szpitalu przez parę dni.
Na
pewno ktoś mnie badał, ktoś podawał mi jakieś leki, dzięki którym miałem poczuć
się lepiej.
Niestety,
nie wiem, ile dokładnie musiałem leżeć w szpitalu w tych czterech ścianach, tak
białych, że aż przerażających; doprowadzających do szaleństwa.
Nie
wiem, kto mnie badał, ani jakie leki mi podawano.
Wiem,
że nie czułem się lepiej.
Raczej
nieprędko uda mi się pozbierać do kupy po tym, jak moje serce zostało ze mnie
wyrwane jak niechciany chwast; ktoś cisnął nim o podłogę i bez żadnych
skrupułów zdeptał.
Od
kilku dni nie czułem nic. Nie chciałem jeść, bo nie widziałem takiej potrzeby,
nie chciało mi się pić. Mógłbym cały dzień siedzieć na krześle lub kanapie i
gapić się przed siebie, chociaż nawet w tym nie widziałem żadnego sensu. Bo po
co miałbym to robić, skoro nie miałem już nic?
Docierały
do mnie tylko słowa, które wychodziły z ust mojego brata. Nikogo więcej nie
słuchałem. Nie chciałem. Nikt inny by mnie nie zrozumiał. I chociaż jeszcze
niecały tydzień temu nie chciałem go widzieć na oczy, dzisiaj mogłem słuchać i
patrzeć tylko na niego. Tylko jego osoba mi nie przeszkadzała. Tylko jego widok
mogłem jeszcze znosić.
-
Bill, może coś zjesz? – zapytał mnie, kiedy siedziałem na kanapie w naszym
salonie i patrzyłem tępo w telewizor. Nic nie widziałem, chociaż gapiłem się na
ekran dobrych kilka godzin.
Spojrzałem
na Toma przelotnie, ale nic nie powiedziałem. Mój wzrok raczej mówił sam za
siebie i nie potrzebne były tutaj słowa. Nie chciałem jeść. Chciałem umrzeć z
głodu, z pragnienia, z rozpaczy, z bezsilności...
Tom
westchnął ciężko i usiadł koło mnie. W dłoni trzymał talerz z odrobiną makaronu
z sosem pomidorowym.
-
Proszę cię, Bill – odezwał się znowu. – Siedzisz tak cały dzień, spróbuj
chociaż coś w siebie wmusić. Jeśli dalej będziesz tak robić, zabijesz nie tylko
siebie, ale i mnie – jego głos był przyjazny dla ucha, chociaż czasami zbyt
stanowczy.
Dla
świętego spokoju, pozwoliłem mu się nakarmić. Nie lubiłem, kiedy Tom próbował
wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia, ponieważ zawsze to na mnie działało.
Kiedy
skończyłem jeść, a mój bliźniak poszedł do kuchni odstawić brudny talerz,
usłyszałem pukanie do drzwi. Mój brat poszedł otworzyć i ktoś wszedł do środka,
ale nie byłem w stanie rozpoznać kto to był. Patrzyłem na twarz mężczyzny o
przystojnej twarzy i modnie przyciętych brązowych włosach; był wysoki, miał
ładne zielone oczy, lecz smutną minę. Nie potrafiłem go rozpoznać. Nie wiem,
czy kiedykolwiek go widziałem, jednak większość osób, które przychodziły do mnie,
zupełnie nie wydawały mi się znajome.
-
Hej, Bill – powiedział do mnie, uśmiechając się lekko. – Jak się trzymasz? –
zapytał, ale ja nie potrafiłem odpowiedzieć. Nie chciałem z nim rozmawiać, nie
chciałem, żeby zadawał mi takie idiotyczne pytania. Miałem wrażenie, że nie
pamiętam, jak należy prowadzić konwersacje z nieznajomymi.
-
Bill – Tom usiadł koło mnie. – To Georg, nasz kumpel – miał miły ton głosu,
więc uznałem, że to prawda. Kiedy Tom był miły, wiedziałem, że jest w dobrym
humorze i wszystko, co mówi tym tonem jest dobre. – Możesz z nim rozmawiać. Przyszedł,
żeby sprawdzić, jak się czujesz i trochę ze mną poplotkować – uśmiechnął się.
Spojrzałem
jeszcze raz na tego Georga. Był przystojny, to dało się od razu zauważyć. I
lekko się uśmiechał, chociaż ten uśmiech nie sięgał do oczu. Cóż, chyba
podobnie jak mój. Chciałem powiedzieć mu, że miło mi jest go poznać, jednak się
nie odezwałem. Uznałem, że to zbędne. Skoro przyszedł, żeby porozmawiać z
Tomem, nie będę im przeszkadzać. Odwróciłem wzrok i znowu wpatrzyłem się w
telewizor.
Jakby
przez ścianę słyszałem rozmowę Toma z Georgiem.
-
Co z nim? – zapytał zielonooki.
-
Jak mówiłem przez telefon – odpowiedział mu Tom. – Lekarz powiedział, że
przeżył prawdziwy szok, nie wie dlaczego, ale obstawiam, że miało to związek ze
zniknięciem naszych pieniędzy. Dlatego mało do niego dociera. Zamknął się w
sobie i trochę rozmawia tylko ze mną. Nie wiadomo, ile jeszcze to potrwa, ale
lekarze dają mu koło miesiąca. Nawet nie wiedzą, jak można nazwać takie
zamknięcie się w sobie. Do tego niezbyt wiele pamięta. Wie, jak się nazywa, mnie również rozpoznaje i najwyraźniej tylko tyle. Możliwe, że ma jakieś wspomnienia sprzed kilku dni, ale nie chce o nich mówić. To tak, jakby ktoś mu wykasował pamięć i zostawił tylko to, co wydarzyło się tydzień temu.
Obaj
ciężko westchnęli.
-
Wiadomo coś w tej sprawie z pieniędzmi?
-
Policja nie ma żadnych dowodów. Drobne sumy były wypłacane przez Billa, a
przynajmniej tak twierdzą ci, którzy pozwalali na te wypłaty. Trwało to jakieś
sześć miesięcy, dopóki konta nie zostały opróżnione.
-
A kasa z produkcji płyt? – zapytał znowu.
-
Wpakowaliśmy w to całkiem sporą kwotę, ale to była transakcja bezzwrotna, więc
te pieniądze również przepadły. Zostało nam na koncie jakieś pięć tysięcy
dolarów – westchnął ciężko Tom.
-
Stary, przykro mi, naprawdę – Georg również westchnął. – Kompletnie nie wiem,
co mam ci powiedzieć w tej sytuacji. Mam nadzieję, że złapią go jak najszybciej
i że Bill wróci do siebie.
-
Ja też mam taką nadzieję – odpowiedział mu Tom.
Później
przyszła jakaś kobieta. Młoda. Może w moim wieku? Chociaż tak naprawdę nie
wiem, ile mam już lat. Nie przyglądałem się sobie w lustrze, więc nie wiem, jak
wyglądam. W sumie… Nie mogę na siebie patrzeć i nie mam na to ochoty. Gdzieś
tam, wewnątrz mnie, jakiś głos podpowiada mi, że nie ma sensu już ani
przyglądać się sobie w lustrze, ani tym bardziej dbać o siebie. Siedzenie na
kanapie i wpatrywanie się w ekran telewizora było zajęciem, które nie wymagało
ode mnie żadnego wysiłku, więc mógłbym robić to nawet do śmierci.
Kobieta,
która przyszła – zapewne do Toma – była bardzo niska, miała może sto
sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Mówię, że była niska, chociaż nawet nie
wiem, czy sam nie jestem zbyt wysoki. W każdym razie, była o wiele niższa od
Toma, a obstawiam, że jestem równy z moim bratem.
Była
ładna. Miała brązowe włosy, które sięgały jej za łopatki i ładne,
zielono-brązowe oczy, w których krył się smutek. Podeszła do mnie i popatrzyła
na mnie z jakimś dziwnym błyskiem w oku, którego nie mogłem rozgryźć.
-
Hej, Bill – powiedziała miękko, więc na nią spojrzałem. Jej głos był przyjemny,
podobnie jak Toma. Mógłbym nawet zapamiętać jej imię, gdyby mi je zdradziła i
może mógłbym traktować ją podobnie, co Toma. – Jak się czujesz? – zadała to
pytanie i od razu mnie do siebie zniechęciła. Za każdym razem, gdy znajomi
mojego brata do niego przychodzą, pytają o moje samopoczucie. Jakby nie
widzieli po mnie, że nie czuję się dobrze i że mam ochotę zwyczajnie umrzeć.
Odwróciłem
od niej wzrok, poirytowany.
-
Nie lubi, kiedy pyta go o to każdy, kto przychodzi – powiedział Tom, jakby
czytając w moich myślach.
Kobieta
wydała się być zaskoczona, lecz nie poddawała się.
-
Przyniosłam twoje ulubione lody, gdybyś miał ochotę – powiedziała pokazując mi
duże pudełko lodów waniliowych. Nie wiem, czy były moimi ulubionymi, ale myślę,
że lubię lody. Bo kto za nimi nie przepada?
Skinąłem
lekko głową i spojrzałem w jej oczy. Gdzieś tam w nich widziałem smutek, bardzo
dobrze przykryty maską obojętności i delikatności. Uznałem, że mogę jej zaufać
i spróbowałem się odezwać.
-
Jestem Bill – powiedziałem i ledwo usłyszałem, jak Tom wypuszcza z rąk kubek.
Pewnie chciał przygotować tej kobiecie kawę albo herbatę. Zawsze to proponuje
swoim gościom, a przynajmniej odkąd zaczęli do nas przychodzić po tym, jak
wróciłem ze szpitala.
-
Ja mam na imię Elysa – odpowiedziała kobieta, lekko drżącym głosem. Uśmiechała
się lekko, szczerze, a uśmiech naprawdę rozświetlił jej twarz, pasował do jej
buzi idealnie. – Chcesz zjeść ze mną lody? – zapytała, a ja skinąłem głową.
Myślałem, że przyniosła je tylko dla mnie i tylko ja będę mógł ich skosztować,
ale skoro to prezent, muszę się podzielić, choć tego nie chcę.
-
Myślisz, że to moje ulubione? – zapytałem, chcąc się upewnić.
-
Tak – odpowiedziała. – Zawsze chodziliśmy razem na lody waniliowe do parku lub
gdy spędzaliśmy wieczór u ciebie przed telewizorem, miałeś zapasowe pudełko w
zamrażarce.
Uśmiechnąłem
się lekko. Nie pamiętałem tego, ale miło było dowiedzieć się o sobie czegoś, co
było faktem.
Gdy
obudziłem się w szpitalu pamiętałem bardzo niewiele. Wiedziałem jak się
nazywam, pamiętałem imię swojego brata oraz to, że straciłem kobietę, którą
bardzo kochałem. Nic więcej. Lekarz poinformował mnie, że miałem wypadek
samochodowy, ale nie zapamiętałem szczegółów. Powiedział też, że doznałem szoku
i zapytał, czy pamiętam coś sprzed ostatnich dni. Odrzekłem wtedy, że nie,
chociaż dokładnie pamiętałem, co powiedziała mi kobieta, w której się
zakochałem. Pamiętałem dokładnie każde jej słowo, lecz udałem, że nie pamiętam
nic. Nie chciałem opowiadać mu, co siedzi we mnie, tam w środku. Z jakiegoś
powodu wolałem, żeby zostało to na swoim miejscu.
Elysa
zabrała mnie do kuchni, gdzie Tom sprzątał potłuczony kubek i wyjęła z szafki
trzy miseczki. Nie sądziłem, że mojego brata również poczęstuje moimi lodami,
lecz skoro był moim bratem, musiałem wyrazić na to zgodę.
-
Chyba podzielimy się z Tomem, prawda? – zapytała, dostrzegając moje lekkie
niezadowolenie na twarzy. Widocznie naprawdę lubiłem lody waniliowe, skoro nie
chciałem się z nikim nimi dzielić.
Skinąłem
tylko głową, nie odzywając się już. Poczułem się zmęczony rozmową z nią,
chociaż była naprawdę miła. Odkąd wyszedłem ze szpitala jakoś nie miałem ochoty
na konwersacje z kimkolwiek oprócz mojego brata.
Elysa
nakładała lody do miseczek, a Tom w międzyczasie znowu wstawił wodę na herbatę
i przygotował kubki na stole. Dziewczyna podała mi moją porcję wraz z łyżeczką
i usiadła naprzeciwko mnie, również zajmując się swoimi lodami. Przyglądałem
się jej zamiast jeść, gdyż była naprawdę ładna. Miała zielone oczy z brązowymi
plamkami, które wyglądały bardzo ładnie w połączeniu z jej brązowymi włosami i
ładnym uśmiechem.
-
Chciałbyś ze mną porozmawiać, Bill? – zapytała w pewnym momencie.
Nie
spodziewałem się takiego pytania. W ogóle sądziłem, że jeśli przestanę się
odzywać to wszyscy mi odpuszczą, przestaną się interesować i pozwolą mi zapaść
się we własnych myślach, które nie były najweselsze.
I
w tej właśnie chwili poczułem, że to jest moja szansa. Na opowiedzenie tego
wszystkiego, co czułem. W głębi serca wiedziałem, że Elysa jest kimś, kto może
mi pomóc.
-
Tak naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje – zacząłem. – Czuję się… ech… taki
pusty. Nic o sobie nie wiem… pamiętam tylko, że obudziłem się w szpitalu i
wiedziałem jak się nazywam, wiedziałem, że Tom, który siedział obok mnie, jest
moim bratem. Ale nic poza tym. Pamiętam, że lekarz coś zaczął mówić, ale nie
wiem, co tak naprawdę się stało. Wiem tylko, że… och… - jęknąłem. Poczułem
mocny ucisk w klatce piersiowej. – Wiem, że moje serce jest w kawałkach i że
kobieta, którą kochałem okłamała mnie i ukradła wszystkie moje pieniądze…
-
CO?! – wrzasnął Tom, upuszczając drugi kubek na podłogę, przeklinając przy tym
słowami, których ja raczej nigdy bym nie użył. – JAK TO?!
-
Tom, uspokój się – warknęła Elysa. – Nie pomagasz swoimi wrzaskami.
Mój
brat skinął głową i zabrał się do sprzątania. Chyba nie miał dzisiaj szczęścia
do tej herbaty…
-
Proszę, nie przejmuj się nim – zwróciła się do mnie. – Ma ciężki dzień –
posłała mi uroczy uśmiech. – Możesz mówić spokojnie, nie masz się czym
denerwować. Chciałabym ci pomóc i prosić, żebyś powiedział mi, co czujesz i
spróbował przypomnieć, co się stało.
Mówiła
spokojnie, co sprawiło, że zaufałem jej od razu. Nie naciskała, dała mi czas na
dobranie słów i zwyczajnie słuchała.
-
Wydaje mi się, że pokłóciłem się z Tomem – powiedziałem. – Tylko nie pamiętam,
o co nam poszło. Wtedy na pewno wyszedłem z domu z walizką i wsiadłem do auta.
Pojechałem do niej, do Caroline. – Na dźwięk tego imienia znowu poczułem ból
gdzieś tam, w środku. Jakby osiem liter jej imienia zamieniło się w gwoździe
wbijane w moje serce. – Nie mogłem w nocy zasnąć, chyba mam z tym problemy. Ona
wróciła do domu, była pijana, a ja pomogłem jej się położyć do łóżka.
Przytulaliśmy się, a następnego dnia przeleżeliśmy cały dzień przed
telewizorem. Zamówiliśmy sobie jedzenie do domu, ale za nic nie mogę sobie
przypomnieć, co to było. Potem ona zapytała mnie, kiedy się wyprowadzę, a ja
byłem zły. – Zamilkłem na chwilę i spojrzałem na Elysę. Wciąż patrzyła na mnie
ciepło i wzrokiem zachęcała do dalszego mówienia. Lecz to było bardzo trudne i
nie byłem pewien czy uda mi się wszystko jej wyznać.
-
W porządku? – zapytała cicho. – Chcesz jeszcze lody? – zapytała, a ja skinąłem
głową na znak, że chcę i w duchu podziękowałem, że tak łatwo potrafiła wybrnąć
z trudnej sytuacji.
Kiedy
wstała od stołu, aby znów nałożyć lody do miseczki, miałem chwilę do
zastanowienia. Wydawało mi się, że Elysa jest dla mnie kimś bardzo ważnym, ale
nie wiedziałem do końca, kim konkretnie. Nie zdążyłem jeszcze zapytać Toma o
to, czy mam jakichś przyjaciół oprócz tego zielonookiego Georga czy pulchnego
Gustava, którzy odwiedzili mnie raz w domu i raz w szpitalu. Ale z nimi jakoś
nie miałem ochoty na rozmowy, w przeciwieństwie do Elysy. Biło od niej takie
ciepło, które przyciągało mnie do niej i sprawiało, że miałem ochotę powiedzieć
jej o tym, co mnie trapiło bez żadnych konsekwencji, bez oceniania mojej osoby.
-
Proszę – powiedziała, stawiając przede mną miseczkę z lodami i uśmiechnęła się
lekko, znów siadając za stołem. – Jeśli nie chcesz mówić, możemy przestać. Nie
chcę, żebyś się męczył, jeżeli sprawia ci to jakiś ból. – Chyba próbowała
wyciągnąć rękę w moją stronę, lecz powstrzymała się i zatrzymała dłoń na
blacie. Starła niewidzialny pyłek i spojrzała na mnie znowu.
-
Nie, jest okej – odpowiedziałem po dłuższej chwili ciszy. – Tylko to trochę
boli, wiesz… kiedy o tym mówię.
-
Rozumiem – przyznała. – Nie spiesz się.
Westchnąłem
ciężko, wsadziłem do ust łyżeczkę z lodami i zamknąłem oczy, chcąc nacieszyć
się ich smakiem. Były pyszne, chyba najlepsze, jakie kiedykolwiek jadłem. A
przynajmniej tak mi się wydawało w tym momencie. Tom krzątał się po kuchni,
udając, że coś robi, ale miałem pewność, że chciał po prostu podsłuchać rozmowę
moją i Elysy, a z salonu nie mógłby pewnie wszystkiego słyszeć. Nie miałem mu
tego za złe, z nim również chciałem o tym kiedyś pogadać, ale nie wiem, kiedy
bym się na to zdobył. Elysa była taka ciepła, wyrozumiała i nie naciskała, że
od razu pragnąłem powiedzieć jej to, co leżało mi na sercu.
-
Zaczęliśmy się kłócić – podjąłem znowu temat. – Ja wyznałem jej miłość, a ona
wyśmiała mnie i powiedziała, że jestem tak samo żałosny, jak piosenki, które
piszę. Potem wypomniałem jej, że poświęciłem dla niej przyjaźń z… - urwałem.
Zawahałem
się, bo teraz do mnie dotarło. W tym momencie uświadomiłem sobie, że dziewczyna, która siedziała teraz przede mną
była tą, z którą zerwałem kontakt przez Caroline. Było mi tak strasznie wstyd i
jednocześnie byłem w takim szoku, że Elysa siedzi teraz tutaj, ze mną i mnie
pociesza, po tym, jak strasznie ją potraktowałem.
- Och… - tylko tyle udało mi się wydobyć z ust w tym momencie.
Było mi tak strasznie wstyd, tak... Nie potrafiłem nawet ubrać w słowa uczuć, które mną targały. Poczułem silny ucisk gdzieś z tyłu głowy, jakby ktoś próbował ścisnąć nią tak, żeby wydobyć ze mnie wszystko, co we mnie siedziało.
-
W porządku, Bill. Mów dalej – powiedziała spokojnie.
-
Boże… Elyso… - Próbowałem się nie rozkleić. Mocno zaciskałem powieki i pięści,
żeby tylko żadna łza nie spłynęła mi po policzku.
-
Hej, przestań – odezwała się znowu. Jej delikatna dłoń spoczęła na mojej
zaciśniętej pięści i pogładziła ją lekko. – Chciałabym, żebyś opowiedział mi co
się stało. Proszę.
Odetchnąłem
głęboko kilka razy, żeby pozbyć się narastającego uczucia złości. Po tym
wszystkim, co jej zrobiłem, chociaż jeszcze nie do końca dokładnie pamiętałem,
musiałem to zrobić. Byłem zobowiązany do wyjawienia jej tego, co zaszło
pomiędzy mną a Caroline.
-
Wypomniałem jej wtedy, że dla niej zerwałem z tobą kontakt. – Przełknąłem
głośno ślinę. Mój głos był schrypnięty od gotujących się we mnie emocji. – Ona
po raz kolejny mnie wyśmiała i powiedziała, że kula, którą przyjęłaś, powinna
cię zabić. – Tom zatrzymał się wpół ruchu i spojrzał na mnie. Przerwał
czynność, którą robił wcześniej, żeby usiąść obok mnie i zwyczajnie
przysłuchiwać się mojemu monologowi. Nie przeszkadzało mi to już, gdyż słowa
wypływały ze mnie jak z wodospadu. Zburzyłem tamę i pozwoliłem, żeby rzeka
znowu płynęła swoim biegiem. – Przyznała, że to ona wynajęła mężczyznę, który
miał strzelić do ciebie. Od samego początku wszystko było zaplanowane. To, że
się spotkamy, to, że on strzeli do ciebie, aby wyglądało wszystko tak, że
ratujesz mi życie. Planowała egzekucję, jednak udało ci się wyjść z tego cało.
Potem wszystko jej się pokomplikowało, gdyż wahałem się pomiędzy nią a tobą.
Postawiła mi warunek, że albo zerwę z tobą wszelki kontakt, albo z nami koniec.
Wybrałem więc ją, z czego bardzo się cieszyła, lecz później Tom zaczął
podejrzewać, że nie jest taką świetną dziewczyną, za jaką ją miałem i
pokłóciłem się z nim. Ta przeprowadzka do niej również wszystko zniszczyła,
gdyż planowała zostawić mnie, kiedy zgarnie dla siebie wszystkie moje
pieniądze. To ona opróżniła nasze konta bankowe. Zabrała wszystko. I ona była
odpowiedzialna za zniknięcie naszych pieniędzy z produkcji płyt.
Skończyłem.
Spojrzałem
na Toma, który ciskał gromy oczami i prawie nie oddychał.
Elysa
natomiast wciąż siedziała spokojnie, ale widziałem, jak drżą jej dłonie ze
zdenerwowania.
-
Co za jebana szmata – syknął mój brat przez zęby, wstając od stołu. Zaczął
nerwowo chodzić po kuchni, mamrocząc pod nosem przekleństwa.
-
Uspokój się, Tom – powiedziała do niego Elysa, próbując zachować spokój.
-
Jak mam być spokojny, do cholery?! Nie widzisz, co ta laska z nim zrobiła?!
Przecież on nawet nie pamiętał, jak się nazywasz, a jesteś w jego życiu od
pięciu lat! – krzyknął, aż ciarki przeszły mi po plecach.
-
Nie znaczy, że musisz wrzeszczeć jak opętany, kiedy Bill próbuje wrócić do
normalności – odwarknęła. – Może pójdziesz się przejść, skoro nie umiesz nawet
usiedzieć cicho w jednym miejscu?
Nie
powiem, trochę się jej w tym momencie przestraszyłem. Tom również. Popatrzył
tylko na nią, piorunując ją wzrokiem i położył uszy po sobie. Nie wiem, czy
kiedykolwiek Tom aż tak został zrugany przez jakąkolwiek kobietę.
-
Bill – zwróciła się do mnie, kiedy mój brat na powrót zajął miejsce obok mnie.
– Wiesz, że musimy zgłosić to na policję, prawda? – zapytała, a ja w jednej
chwili pożałowałem, że powiedziałem jej cokolwiek.
-
Nie – wyjąkałem. – Nie mogę tego zrobić.
Tom
już chciał się odezwać, ale za moment usłyszałem jego syk i kątem oka
dostrzegłem, że łapie się za kostkę. Najwyraźniej Elysa musiała go w nią kopnąć
pod stołem, gdyż spojrzał na nią zaskoczony. Jęknął tylko ,,ała”, ale nie
powiedział nic więcej.
-
Zdaję sobie sprawę, że wciąż kochasz Caroline. – Na dźwięk jej imienia,
ponownie zabolało mnie w środku. – Jednak to, co ci zrobiła jest przestępstwem.
Usiłowanie zabójstwa i kradzież to nie jest błaha sprawa. Musisz pójść z tym na
policję, żeby nigdy więcej nikomu nie wyrządziła takiej krzywdy, jaką zrobiła
tobie.
-
Nie zrobię tego, przepraszam.
Już
nie mogłem wytrzymać, więc wstałem i uciekłem do swojego pokoju.
Nie
mogłem patrzeć na nich oboje.
Nie
mogłem rozmawiać o tej, która zabierając mi wszystkie pieniądze, wzięła ze sobą
również moje serce i duszę.
Minęło
kilkanaście minut, kiedy usłyszałem ciche stukanie do drzwi. Nie odzywałem się,
ale osoba zza drzwi nie miała zamiaru odpuścić, ponieważ za chwilę otworzyły
się i zobaczyłem Elysę zaglądającą do pokoju.
-
Mogę wejść? – spytała cicho, a kiedy skinąłem głową na znak, że się zgadzam,
weszła do środka. Rozejrzała się po wnętrzu i usiadła na łóżku. – Dawno mnie
tutaj nie było – powiedziała, uśmiechając się lekko, jakby przywoływała na myśl
jakieś miłe wspomnienie. Nic mi to nie mówiło, nie pamiętałem, żeby ktokolwiek
oprócz mnie i Toma, wchodził do mojego pokoju.
-
Nie chcę rozmawiać o tym, że powinienem pójść na policję – powiedziałem od
razu, żeby nie robiła sobie nadziei na to, iż uda jej się mnie przekonać.
-
W porządku. Chciałam tylko usłyszeć ciąg dalszy – odrzekła, patrząc na mnie.
Nie
odezwałem się, jednak doszedłem do wniosku, że na to zasługuje. Po tym, jak ją
potraktowałem, powinna wiedzieć wszystko.
-
Pamiętam to jak przez mgłę. Tylko słowa, które wypowiedziała w moim kierunku były dla mnie jasne – powiedziałem po chwili ciszy. – Byłem w prawdziwym
szoku, bo czułem się, jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności – przyznałem
szczerze. – Caroline powiedziała, że powinienem wyjść, więc wyszedłem.
Spakowałem walizkę, wsiadłem do samochodu i ruszyłem przed siebie. To pamiętam już trochę słabiej, ale chyba w pewnym momencie tak się rozpłakałem, że musiałem
zatrzymać samochód na poboczu. Pewnie zapomniałem włączyć światła awaryjne i
ktoś po prostu we mnie wjechał. Potem obudziłem się w szpitalu.
Mówiłem
zgodnie z prawdą, bo tak mi się wydawało. Nie pamiętałem szczegółów.
-
Lekarz powiedział, że masz częściowy zanik fragmentu pamięci długotrwałej –
powiedziała. – Kiedy miałeś wypadek, faktycznie ktoś w ciebie wjechał przez to,
że nie włączyłeś świateł awaryjnych. Na szczęście zadziałała poduszka
powietrzna i nie odniosłeś ciężkich obrażeń, a wjechał w ciebie samochód
osobowy, a nie ciężarówka.
-
Wiadomo, kto jechał tym autem? – zapytałem, czując duszę na ramieniu. Jeszcze
mi brakowało tego, żeby przeze mnie ktoś został ranny lub, co gorsza, zginął.
-
Jakiś mężczyzna. Ale nic mu się nie stało. Ty wyszedłeś na tym gorzej. Nie
wniesie żadnej skargi, nie chce od ciebie żadnego odszkodowania. Życzył ci
tylko powrotu do zdrowia – pospieszyła z odpowiedzią, bo chyba zdawała sobie
sprawę z tego, jak się czuję. – Zadzwonił po karetkę i policję. Skończyło się
na mandacie dla ciebie, który Tom już uregulował. No i twoim pobytem w szpitalu
oraz tą małą amnezją.
-
Dlaczego nic nie pamiętam? – zapytałem, mając nadzieję, że potrafi udzielić mi
odpowiedzi. Może nie była lekarzem, jednak skoro wiedziała, co się stało, może
rozmawiała z doktorem, który wiedział coś więcej na temat mojego stanu zdrowia.
-
Ech… - westchnęła. – Nikt tego tak naprawdę nie wie – powiedziała. Poczułem się
nagle tak strasznie źle, że nie chciałem już niczego więcej słuchać. – Musi
zbadać cię psychiatra. Wtedy będziemy wiedzieć więcej.
Zaśmiałem
się w duchu z jej słów. Jeszcze brakowało tego, żebym musiał chodzić do
psychiatry, bo żaden normalny lekarz nie jest w stanie powiedzieć mi, dlaczego
rozpoznaję tylko dwie osoby z szeregu tych, które są mi najbliższe. Nawet nie
mogę rozpoznać własnej twarzy, bo jestem tak cholernie popaprany!
-
Nie chcę iść do żadnego lekarza od czubków – powiedziałem zły.
-
Bill, ale przecież sam chcesz wiedzieć, dlaczego nic nie pamiętasz. – Elysa
była spokojna, chociaż jej oczy błyszczały groźnie. Nie wróżyło to niczego
dobrego, a chyba nie chciałem przekonać się, co mogą oznaczać te błyski. – My
również tego chcemy. Ja, Tom, twoi przyjaciele i rodzice. Wszyscy się o ciebie
martwimy, bo nie wiadomo, co może oznaczać taki zanik pamięci.
-
A co mówi ten normalny lekarz? – zapytałem.
Byłem
bardzo ciekaw. Nie wiedziałem, co znaczy zanik pamięci długotrwałej, chociaż
domyśliłem się już, że to nic dobrego.
-
Powiedział, że chwilowa amnezja, chociaż niepełna, bo pamiętasz wydarzenia
sprzed kilku dni, może pojawić się na skutek nagłego szoku, przykrych wydarzeń.
W psychologii społecznej takie zjawisko czasami zdarza się, kiedy ktoś dozna silnego
szoku albo urazu głowy. Lekarz mówi, że na ciebie mógł wpłynąć jakiś stres, a
teraz sama widzę, że to może przez kłótnię z Caroline i to, co opowiedziała ci
podczas waszej wymiany zdań, miało wpływ na to, że chwilowo straciłeś pamięć.
Dlatego też uważam, że powinieneś pójść do psychiatry, który zna się na tym
lepiej niż ja czy lekarz, który cię badał. On będzie wiedział, co należy w tej
sytuacji zrobić. Może jest nadzieja, że odzyskasz swoje wspomnienia, Bill.
Miała
rację.
Mimo,
że myśl o pójściu do psychiatry nie tyle wydawała mi się niedorzeczna, co
ogromnie się jej bałem, Elysa miała rację. Nikt nie pomoże mi bardziej niż
ktoś, kto zna się na tym najlepiej. A ja straciłem pamięć, więc muszę sprawić,
żeby wróciła. Caroline na pewno była miłością mojego życia i odeszła, raniąc
mnie boleśnie, ale chciałem, żeby wspomnienie o niej, wydarzenia z mojego
życia, w których była ona, wróciły, abym miał możliwość przeanalizowania całego
związku z nią.
Chciałem
też zrobić wszystko, aby Elysa wybaczyła mi to, co jej zrobiłem.
Chciałem
ją przeprosić, błagać na kolanach o wybaczenie, prosić, żeby chociaż spróbowała
zapomnieć to, że posłuchałem Caroline. Bardzo chciałem mieć w niej
przyjaciółkę. Znów móc powiedzieć jej o wszystkim i otrzymywać wsparcie,
którego oczekiwałem.
Teraz
była niezastąpiona, ponieważ przyszła do mnie z lodami, rozmawiała ze mną,
trzymała za rękę i pocieszała oraz namawiała do tego, abym poszedł do lekarza,
lecz nie byłem pewien, czy tak naprawdę robiła to, bo chciała tu być, czy
poprosił ją o to Tom.
Miałem
nadzieję, że jednak jest jeszcze w niej odrobina miłości do mnie, która wybaczy
mi i uleczy ranę, którą jej zadałem.
Dramatyczne... :( Ale takie życie, choć nie ukrywam, że mnie zaskoczyłaś tym urazem i całym tym odcinkiem. Jedyne co mnie nie zaskoczyło to, to że pojawiła się przy Billu Elysa <3 Kochana ona jest i jak dzisiaj pozwoliłaś zobaczyć - bardzo stanowcza, co bardzo mi się spodobało i trochę zmieniło moje spojrzenie na nią. W sensie pozytywnym oczywiście. Cóż tu więcej pisać. Niezdarny, zmartwiony Tom... Wszyscy zresztą zmartwieni, nic dziwnego. Mogę trzymać kciuki tylko za to, żeby jak najszybciej się wyleczył (mam nadzieję u boku również Elysy, która - mam nadzieję - mu wybaczy wszystko. Mało mi ich razem, pragnę jeszcze więcej <3)
OdpowiedzUsuńHahaha! Tego nie mogę ominąć! Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy czytałam wątek o Billa ulubionych lodach. To było epickie, jak nie chciał się dzielić! Takie Billowe! hahaha! Mega Ci to wyszło <3
Jestem zmuszona czekać 6 dni na nowy odcinek i nie wiem, czy wytrwam... Czekam z niecierpliwością na dalszy potok wydarzeń <3
Pozdrawiam ciepło :*