wtorek, 1 maja 2018

Ostatnie pożegnanie. [29] ON

Wiem, że nawaliłam, za co ogromnie Was przepraszam!
Odcinek miałam dodać już dawno temu, jednak wszystko potoczyło się nie tak, jak to sobie zaplanowałam i dopiero dzisiaj znalazłam czas na napisanie tego rozdziału. Trochę się namęczyłam, muszę to szczerze przyznać. Podjęcie się tematu amnezji Billa przyszło mi łatwo, ale trudnej z jego realizacją, gdyż ta kwestia jest trudniejsza niż sobie wyobrażałam. Lecz naważyłam sobie piwa, to muszę je teraz wypić. No to na zdrowie!
Nie podaję daty publikacji następnego rozdziału, ponieważ nie mam już nic w zapasie i muszę coś wymyślić, aby to napisać. Kiedy będę coś miała, informacja o publikacji nowego odcinka pojawi się w "Kąciku Informacyjnym" z prawej strony.


ON
Do doktora Kleina nie poszedłem już więcej. Pierwsza i ostatnia wizyta u niego sprawiła, że może i dowiedziałem się czegoś więcej a temat pamięci, jednak musiałem przyznać rację Tomowi – zapewne zbyt długo przebywał wśród chorych psychicznie pacjentów i coś mu się zaczęło udzielać. Jednak dowiedziałem się, że mam amnezję psychogenną, lecz trochę inną niż wszystkie do tej pory spotykane, toteż byłem bogatszy o nowe informacje, dlatego mogłem szukać pomocy u kogoś innego. Tom i Elysa również nie zrezygnowali, a nawet byli jeszcze bardziej zaangażowani w to, żeby mi pomóc.
Około pięciu lub sześciu dni po nieszczęsnej wizycie u doktora Kleina, Elysa zapukała do drzwi naszego domu, a ja otworzyłem jej i przywitaliśmy się całusem w policzek. Tom powiedział, że dobrze będzie, jeśli zacznę się poruszać po domu, zacznę otwierać drzwi i wykonywać zwykłe czynności, ponieważ jestem u siebie i może dzięki temu uda mi się wrócić do normalności. Co prawda, może kilka rzeczy przypomniałem sobie w ciągu tego niecałego tygodnia, ale też nie były to wielkie osiągnięcia.
Elysa przekroczyła próg domu i od razu skierowała się do salonu, gdzie Tom siedział przed swoim laptopem i szukał jakichś lekarzy specjalizujących się w psychologii i psychiatrii. Z nim również przywitała się tak jak ze mną i zajęła miejsce obok niego.
- Jak w pracy? – zapytał mój brat, na co ona lekko się skrzywiła.
- Ciężko. Wszyscy nagle chcieli czegoś ode mnie. Nie było mnie tam dwa i pół tygodnia i wtedy nikt nic ode mnie nie potrzebował, a kiedy wróciłam, przypomniało im się, że w ogóle istnieję. Nawet nie chce mi się o tym rozmawiać – westchnęła. – A co u Shermine? Dawno z nią nie rozmawiałam. Muszę wreszcie do niej zadzwonić i umówić się na jakieś plotki.
Nie wiedziałem, kto to jest Shermine. Nie słyszałem jeszcze tego imienia, więc usiadłem obok Toma i spojrzałem na niego.
- W porządku. Jest zachwycona Rzymem, ale obiecała, że wróci niedługo – uśmiechnął się do niej.
- O kim rozmawiacie? – wtrąciłem, czując się trochę pominięty. Tom spojrzał na mnie najpierw trochę zaskoczony, lecz po chwili chyba dotarło do niego, że jeszcze nie rozmawiał ze mną na temat tej dziewczyny.
- Shermine to moja dziewczyna – powiedział mój brat. – Jesteśmy ze sobą już parę ładnych lat. Dwa tygodnie temu poleciała do Rzymu, żeby zrobić sobie małe wakacje. Mieliśmy polecieć tam razem, już nawet zarezerwowaliśmy sobie lot i pokój, ale ty straciłeś pamięć, więc postanowiłem, że nigdzie nie lecę. Shermine również chciała zrezygnować, lecz jej nie pozwoliłem. Za bardzo się cieszyła na te wakacje, żebym tak nagle jej to odebrał.
Poczułem się strasznie w chwili, kiedy Tom mi o tym powiedział. Nie dość, że miał ze mną same problemy przez moją amnezję to jeszcze teraz dowiaduję się, że odebrałem mu także wakacje. Byłem beznadziejnym bratem i przez to poczułem się jeszcze gorzej, a jednocześnie mocniej zapragnąłem odzyskać pamięć i móc wynagrodzić bliźniakowi cały kłopot, jaki mu sprawiłem.
- Przecież mogłeś jechać z nią – powiedziałem, wcale nie wierząc we własne słowa. Nie wiem, jak poradziłbym sobie bez Toma. Nawet nie chciałem o tym myśleć.
- Mówiłam mu to samo – mruknęła pod nosem Elysa, ale tak, że obaj dobrze słyszeliśmy, co powiedziała.
- Ale nie chciałem – odrzekł, patrząc mi w oczy. – Nie mógłbym się cieszyć, gdybym wiedział, że coś ci się stało i mnie potrzebujesz. Shermine zrozumiała i również chciała zostać, ale nie mogłem pozwolić, żeby zmarnowała się taka okazja. Jeszcze nie raz będziemy mogli gdzieś razem wyjechać.
Poczułem, że Tom jest najlepszym bratem, jakiego mogłem sobie wymarzyć i dziękowałem Bogu za to, że jest przy mnie i nigdy nie zostawi na pastwę losu. Był nie tylko moim bliźniakiem, ale też najlepszym przyjacielem.
- Dziękuję, Tom. – Kiedy to powiedziałem, poczułem łzy zbierające się pod powiekami. Nie chciałem się rozpłakać, nie mogłem pokazać, że się wzruszyłem i otrzeć kąciki oczu. Miałem nadzieję, że ani Tom, ani Elysa nie zauważyli mojego wzruszenia.
- Dobra, przestańmy rozmawiać o moich wakacjach. Lepiej skupmy się na tym, co znalazłem – przerwał moje rozmyślania Tom, za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Usiadłem obok niego na kanapie i zajrzałem mu przez ramię, a Elysa zrobiła to samo z drugiej strony. – To jest strona poświęcona osobom, które jak ty Bill, straciły wspomnienia i bardzo chciały sobie wszystko przypomnieć. Dzielą się tutaj swoimi przeżyciami, piszą, że na tej stronie znaleźli pocieszenie, bo przekonali się, że nie tylko im przytrafiło się coś podobnego. Jest ich garstka, jakieś sto pięćdziesiąt osób z Ameryki Północnej. Piszą tutaj, że korzystali z hipnozy, ale nie za bardzo im pomogła, chociaż są takie przypadki, gdzie była skuteczna. Trzy osoby napisały, że były u jednego z psychiatrów i to dzięki niemu powrócili do życia sprzed wypadku.
Spojrzałem na stronę, którą pokazał nam Tom i byłem pod wrażeniem. Rzeczywiście, jakieś sto pięćdziesiąt osób było członkami tej grupy i sporo z nich brało udział w dyskusjach. Niektórzy podpisywali się nazwiskami, dołączali swój profil na Facebook’u, inni ukrywali się pod pseudonimami. Pisali swoje historie, a inne osoby komentowały to słowami otuchy, gratulacjami, że wyszły z tego problemu cało i życzą szczęścia w przyszłości oraz, żeby nie zapomnieli o tej stronie i czasem na nią zaglądali, aby podzielić się tym, co dobrego jeszcze ich w życiu spotkało.
Wszystko wyglądało bardzo wiarygodnie, przeczytaliśmy w trójkę kilka historii, sprawdziliśmy niektóre osoby, czy faktycznie zgadza się to wszystko z ich danymi na facebookowym koncie i rzeczywiście, wszystko wyglądało na prawdziwe.
- Tutaj jest nazwisko psychiatry, do którego chodziły te trzy osoby. Megan Davies.
- Kiedy mówiłeś o psychiatrze, myślałam, że będzie to mężczyzna – przyznała Elysa, patrząc na zdjęcie szczupłej kobiety w dopasowanym garniturze z białą koszulą pod marynarką i wysokich szpilkach. Była bardzo ładna. Miała ciemne, długie włosy, które sięgały jej do łopatek, intensywnie niebieskie oczy i ładny uśmiech. Na moje oko miała może z trzydzieści pięć, może czterdzieści lat.
- Przeoczenie – mruknął Tom i kliknął w zdjęcie, aby zobaczyć życiorys pani doktor. – Lat trzydzieści dwa, zamężna, dwójka dzieci. Ukończyła Uniwersytet w Los Angeles z wyróżnieniem, od zawsze chciała pomagać ludziom, ponieważ jej mama po wypadku samochodowym straciła pamięć – czytał Tom, a ja śledziłem tekst wraz z nim. – Po dwóch latach jej mama odzyskała pamięć dzięki terapiom i ciągłym przebywaniu wśród rodziny i przyjaciół, którzy pomagali jej wrócić do wspomnień. Jest psychiatrą od sześciu lat i cieszy się dużą skutecznością.
Tom przerwał czytanie i spojrzał to na mnie, to na Elysę. Chyba próbował wyczytać z mojej twarzy, co o tym wszystkim myślę. Elysa wyglądała na zadowoloną z tego, co Tom nam przeczytał, a ja chyba byłem dobrej myśli. 
- Warto spróbować – powiedziała przyjaciółka.
- A ty jak uważasz, Bill? – zwrócił się do mnie brat. – Wszystko zależy od ciebie. Doktor Klein powiedział, że nie musi minąć dużo czasu, abyś odzyskał pamięć. Mama tej Davies wyzdrowiała po dwóch latach, ludzie, którzy chodzili do niej na terapie, są zadowoleni… Może tobie też się uda?
Chciałem zrobić w tym momencie wszystko, żeby odwdzięczyć się Tomowi za to, że tak się dla mnie poświęca, więc zgodziłem się na odwiedzenie doktor Davies. Elysa umówiła nas na wizytę za tydzień, a ja miałem przez ten czas spróbować przypomnieć sobie jak najwięcej.

Tydzień minął całkiem szybko, a ja rzeczywiście przypomniałem sobie całkiem sporo rzeczy. Cieszyłem się, że nie stoję w miejscu i wspomnienia wracają do mnie tak szybko. Jednak to był tylko wierzchołek góry lodowej, a w głowie wszystko mi się mieszało. Tom i Elysa przypisywali moim wspomnieniom daty i układali je chronologicznie, lecz i tak musiałem zapisywać sobie to wszystko, aby znowu nie zapomnieć i – przede wszystkim – żeby się nie pogubić.
Doktor Megan Davies miała delikatną dłoń, którą uścisnąłem, kiedy stawiliśmy się w trójkę w jej gabinecie. Pomieszczenie było przestronne, z kozetką, którą widziałem na kilku filmach, drewnianym biurkiem, kilkoma krzesłami, na których usiedliśmy oraz dużym oknem. Przez nie wpadały promienie słońca, dając przyjemne ciepło i całkiem przytulny klimat.
- Rozumiem, że przychodzicie państwo do mnie w konkretnym celu – powiedziała Davies, uśmiechając się lekko. Miała ładną buzię i nosiła okulary, czego nie widać było na zdjęciu w Internecie. Pasowały jej i dodawały powagi.
- Mój brat stracił pamięć – odezwał się Tom, patrząc na Davies. Mogłem powiedzieć, że pani doktor była w jego typie. Lubił starsze, a cztery lata to dla Toma wcale nie tak dużo. I gdybym miał być szczery, obstawiam, że w tej właśnie chwili mój brat obmyślał plan, jak mógłby ją poderwać.
- Najpierw chciałabym przeprowadzić wstępną rozmowę z wami wszystkimi, chcę poznać, jakie relacje was łączą oraz chciałabym wiedzieć cokolwiek o was. Potem muszę poznać pana historię, panie Kaulitz – tu zwróciła się do mnie. – Co pan pamięta, jakie jest pana najwcześniejsze i najpóźniejsze wspomnienie i dopiero wtedy będę mogła stwierdzić, dlaczego pan nic nie pamięta i jaką terapię musimy podjąć. – Zanotowała coś na kartce papieru i znowu na nas spojrzała. – Czy zgadzacie się państwo na taki układ?
Przytaknęliśmy i tak zaczęła się nasza terapia.
Davies zaprosiła nas na kanapę, zrobiła nam herbatę i poprosiła, żebyśmy się rozluźnili i spróbowali poczuć się jakbyśmy byli na kawie ze znajomą, której dawno nie widzieliśmy. Na początku było to trochę trudne, gdyż widzieliśmy tę kobietę pierwszy raz i mogła wmówić nam wszystko, a my musieliśmy jej wierzyć.
- Może ja zacznę – powiedziała, widząc nasze skrępowanie. – Jestem Megan, mam trzydzieści dwa lata, męża i dwójkę dzieci. Pewnie wyczytaliście z mojego życiorysu historię o mojej mamie i o tym, jak zrodziła się we mnie pasja pomagania ludziom, których spotkało to, co moją matkę, więc o tym wam nie będę opowiadać. Moje dzieci to Danielle i Gregory. Córka ma piętnaście lat, a syn osiem. Danielle urodziłam w wieku siedemnastu lat. Zaszłam w ciążę przez przypadek, ale to był najszczęśliwszy okres w moim życiu. Moja mama bardzo mi pomagała i chciała, żeby moje plany na przyszłość nie uległy zmianie w żadnym stopniu. Mój ówczesny chłopak zostawił mnie, gdy dowiedział się, że zaszłam w ciążę, ale nie miałam mu tego za złe. Na samym początku również nie wiedziałam, czy jestem gotowa, aby urodzić, ale moja mam tak bardzo mnie wspierała, że zaczęłam wierzyć, że wszystko się uda. No i się udało – zaśmiała się i upiła łyk kawy. Spojrzałem na Elysę i Toma. Byli zaciekawieni tą historią i widać było, że naprawdę wierzyli we wszystko, co mówi Megan. I ja też wierzyłem. Bo który lekarz dzieli się z nami historią własnego życia? – Zaczęłam studia, a mama pomagała mi jak mogła z wychowywaniem Danielle. Potem poznałam Martina, mojego obecnego męża, z którym jestem bardzo szczęśliwa i bez którego nie wyobrażam sobie mojego życia. Po dwóch latach związku postanowiliśmy się pobrać i założyć rodzinę. Urodził nam się Gregory, który jest jego oczkiem w głowie, a syn nie widzi nikogo, poza tatą. Jesteśmy szczęśliwi i nie widzę siebie bez tej trójki, ponieważ są nieodłączną częścią mojego życia.
Znowu posłała nam ciepły uśmiech, który utwierdzał nas w przekonaniu, że Megan jest osobą, której warto zaufać i powinniśmy spróbować z nią współpracować, abym mógł zacząć normalnie funkcjonować.
- To może teraz ja – powiedział Tom, który był zafascynowany opowieścią Davies. – Chociaż moja historia może być podobna do tej, którą opowie Bill, ale teraz mamy po dwadzieścia osiem lat i nasze drogi trochę się rozeszły – zaśmiał się i poklepał mnie po plecach. – Pochodzimy z Niemiec i tam mieszkaliśmy do dwa tysiące dziesiątego roku. Nasi rodzice są rozwiedzeni, ale mama znalazła sobie drugiego faceta, który jest bardzo w porządku. To on w nas zaszczepił miłość do muzyki i tak teraz trwamy w tym całym show biznesie. Mamy własny zespół, który ma się całkiem nieźle, chociaż Gustav i Georg mieszkają nadal w Magdeburgu, ale mamy ze sobą stały kontakt i ciągle pracujemy nad nowymi kawałkami. Przeprowadziliśmy się do Los Angeles, ponieważ mieliśmy dość naszych fanów. Chodzili za nami krok w krok, śledzili każdy nasz ruch. Nie mogliśmy wyjść do knajpy, żeby coś zjeść, bo zawsze ktoś za nami szedł, robił zdjęcia i wrzucał je do Internetu. Miarka się przebrała, kiedy ktoś włamał się do naszego domu i okradł nas z najbardziej prywatnych rzeczy. Ktoś zabrał moją koszulkę, a Bill stracił perfumy. Może to nie było zbyt wartościowe, ale sprawiło, że poczuliśmy się jak intruzi we własnym mieście. Przeprowadziliśmy się do Los Angeles, żeby mieć więcej prywatności i pewność, że podobna sytuacja nie będzie miała miejsca. – Tom mi opowiedział tę historię, teraz usłyszałem ją po raz drugi i znowu nie wierzyłem własnym uszom, jak drugi człowiek może wejść w czyjeś życie. Nie pamiętałem, jak to wszystko wówczas przeżywałem, lecz nawet teraz przechodzą mnie ciarki na samą myśl o tym, co się wydarzyło.
- Czyli teraz czujecie się dużo bardziej bezpieczni niż w Niemczech? – zapytała Megan.
- Tak. Tutaj również mamy fanów, jednak nie jesteśmy już tak bardzo rozpoznawalni jak tam – odparł Tom.
- Dobrze, to może teraz ja – powiedziała Elysa, a ja zamieniłem się w słuch. Nie opowiadała mi jeszcze o sobie, ja pamiętałem jak przez mgłę historię, jak się poznaliśmy, powiedziała o tym, że wyznała mi miłość, że była we mnie zakochana, ale nic więcej. Teraz miałem okazję poznać jej historię. – Mam dwadzieścia sześć lat, urodziłam się w Los Angeles, jestem jedynaczką. Mieszkam tu od urodzenia, od szesnastego roku życia zajmowała się mną babcia, która zmarła, gdy miałam dwadzieścia dwa lata. Moi rodzice jeżdżą po całym świecie, zmieniając miejsce zamieszkania co cztery lub pięć lat. Babcia zostawiła mi w spadku duży dom, w którym mieszkam sama oraz całkiem sporo pieniędzy, dzięki którym spełniłam moje marzenie i otworzyłam własną restaurację, z której jestem zadowolona. 
- Jak się poznaliście? – dopytała Davies.
- Poszłam na koncert zespołu, a na spotkaniu po koncercie trochę ze sobą porozmawialiśmy, następnie chłopaki przyszli coś zjeść do mojej restauracji i tak się stało, że trochę się zaprzyjaźniliśmy.
Zaczęło coś do mnie docierać. Przez mgłę zobaczyłem ją, stojącą na końcu kolejki do robienia zdjęć i zbierania autografów. Była lekko zdezorientowana i zawstydzona. Wcześniej tak dobrze nam się rozmawiało. Zadawała trafne pytania, na które pragnąłem odpowiadać i chciałem ich więcej i więcej, ale czas dobiegł końca. Potem trochę zdjęć, wymienianie się uśmiechami, krótkimi zdaniami z fanami i podpisywanie płyt, koszulek i innych przedmiotów. Ona stała na końcu kolejki i miała ze sobą tylko płytę i bilet. Nasz ochroniarz był konsekwentny i kiedy tylko minął czas przeznaczony na spotkanie, od razu oznajmił jej, że niestety, ale dzisiaj nie uda jej się dostać autografu, a ona powiedziała ,,w porządku, nic się nie stało” i już odwróciła się na pięcie, żeby sobie pójść. Nie zastanawiałem się długo. Podbiegłem do niej, złapałem za ramię i lekko pociągnąłem. Spojrzała na mnie zdezorientowana. Miała sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i sięgała mi do klatki piersiowej, więc żeby spojrzeć mi w oczy, musiała zadrzeć głowę wysoko. Powiedziałem jej ,,hej, nie wykorzystałaś jeszcze swojej szansy!”. Jej mina wyrażała zdezorientowanie, szok i chyba… radość, że została zauważona, że dostała szansę, aby spełnić swoje marzenie.
- Panie Kaulitz? – usłyszałem jakby z oddali.
- Tak? – pokręciłem głową, żeby odegnać wspomnienia, jednocześnie zapisując je sobie w pamięci. – Przepraszam, przypomniałem sobie, jak zobaczyłem Elysę pierwszy raz.
- Och, to wspaniale! – powiedziała zadowolona Davies.
- Przypomniałeś to sobie? – zapytała mnie Elysa, parząc prosto w oczy. Widziałem w nich małą iskierkę radości, której nigdy u niej nie widziałem. Musiało jej na tym bardzo zależeć.
- Tak, teraz już pamiętam dokładnie jak się poznaliśmy – posłałem jej uśmiech, a ona go odwzajemniła, a był on tak szczery, jakiego jeszcze u niej chyba nie widziałem.
- To bardzo dobrze! – ucieszyła się doktor Davies, przerywając nam tę chwilę uniesienia. – Może pan teraz coś o sobie opowie. Albo przynajmniej spróbuje.
- Cóż… to, co powiedział Tom, już wiem, nie będę tego powtarzać. Mam dwadzieścia osiem lat, mieszkam wraz z Tomem w Los Angeles i jestem wokalistą zespołu Tokio Hotel. Pamiętam, kiedy poznaliśmy Gustava i Georga, przypomniałem to sobie, kiedy obaj mnie odwiedzili i co nieco mi opowiedzieli. Nie pamiętałem mojej mamy, ale gdy przyjechała do szpitala i zobaczyłem jej twarz, wiedziałem, że ona jest moją matką. Miałem dziewczynę, Caroline, w której byłem bardzo zakochany, ale to przez nią straciłem pamięć i później miałem mały wypadek. Przypomniałem sobie kilka epizodów z dzieciństwa, na przykład, kiedy poszliśmy z Tomem i Gordonem nad jezioro w Loitche, żeby nauczyć się pływać, a Tom tak mnie popchnął do wody, że prawie się utopiłem.
Zaśmialiśmy się wszyscy, próbując to sobie wyobrazić. Trochę mi ulżyło, kiedy opowiedziałem to wszystko zarówno mojemu bratu, Elysie, jak i Megan. Potrzebowałem takiej rozmowy, gdzie miałem pewność, iż każdy, kto siedzi obok mnie, uważnie mnie słucha, bo zależy mi na tym, co do niego mówię. Miałem ogromną nadzieję, że terapia z doktor Davies przyniesie mi same korzyści. Znacznie lepiej czułem się w jej gabinecie niż w gabinecie Kleina.
- W porządku – odezwała się Davies. – Cieszę się, że trochę się poznaliśmy. Musimy jednak spotkać się jeszcze co najmniej dwa razy, w czwórkę, aby jeszcze bardziej się poznać. Zrobiliśmy dzisiaj duży krok naprzód, pan Bill przypomniał sobie, jak poznał swoją przyjaciółkę, co stanowi bardzo dobry punkt zaczepienia, ponieważ nie wydarzyło się to aż tak dawno, a poza tym, jest to wasze wspólne wspomnienie, od którego możemy wszystko zacząć.
- Pani doktor – odezwał się Tom. – Przepraszam, jeśli jestem nietaktowny lub w jakiś sposób teraz panią obrażę, jednak muszę poprosić o całkowitą dyskrecję. Już i tak bardzo dużo gazet żeruje na naszym nieszczęściu i nie chciałbym, żeby teraz wszyscy brali mojego brata za wariata.
- W ogóle nie był pan nietaktowny, panie Kaulitz – powiedziała wesoło Davies. – Rozumiem doskonale, co państwo czujecie i na następnym spotkaniu wręczę państwu dokumenty potwierdzające na piśmie to, że nie będę z prasą rozmawiać na temat tego, co dzieje się w tym gabinecie. Jak każdego lekarza, obowiązuje mnie tajemnica lekarska i nie mogę rozmawiać z nikim o moich pacjentach.
- Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy – odparł Tom i posłał jej ten swój uwodzicielski uśmiech, który niemal zawsze działał na kobiety, jednak Davies pozostawała niewzruszona i mój brat został niepocieszony.
- Zapraszam państwa na następną wizytę za tydzień, o tej samej porze. 

1 komentarz:

  1. oh no w końcu coś się ruszyło :D Megan wydaje się być o wiele bardziej profesjonalna od Kleina - to chyba oczywiste ;)
    Bardzo krótki rozdział :( Jestem nienasycona i nie wiem, jakiego się tematu uczepić, by napisać długi komentarz hehe.
    Odcinek mi się podobał. Cieszę się, że Bill sobie znowu coś przypomniał. Mam nadzieję, że u niego nie będzie trwać przypominanie sobie wszystkiego 2 lata :o Fajnie, że Elysa się tak angażuje w pomoc. Mam nadzieję, że wszystko się nie długo ułoży no i również mam nadzieję, że następny odcinek będzie nieco dłuższy :D
    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń