Ukochana,
ten list będzie dla mnie wyjątkowy, ponieważ będzie o Tobie. Tylko o Tobie. I Twoim uśmiechu, który uwielbiałem, gdy patrzyłem na Ciebie. Na Twoją twarz, śmiejące się oczy, w których widziałem małe iskierki radości, kiedy się uśmiechałaś. Uwielbiałem Twój uśmiech i o tym właśnie chcę Ci w tym liście opowiedzieć.
Pamiętasz jak od ostatniego spotkania na plaży, widywaliśmy się codziennie, a wtedy Ty opowiadałaś mi o sobie, a ja przedstawiałem Ci siebie?
Czasem mówiłem coś zabawnego, co Cię rozbawiło i wtedy widziałem Cię najpiękniejszą. Śmiałaś się głośno, a Twoje oczy razem z Tobą. Z Tobą śmiał się cały świat dookoła nas, a ja nie mogłem oderwać od Ciebie wzroku.
Śmiałaś się tak, jakbym był najzabawniejszym komikiem na świecie, który opowiada najśmieszniejsze żarty specjalnie dla Ciebie. Czy mi to w jakiś sposób przeszkadzało? Że tak się śmiałaś jakby mnie obok Ciebie w ogóle nie było, że zachowywałaś się tak jakbyś szła obok swojej najlepszej przyjaciółki, którą znasz od najmłodszych lat, a nie u boku obcego mężczyzny, którego dopiero poznajesz?
Absolutnie. W żadnym wypadku. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Nawet przeciwnie - cieszyłem się, że zachowujesz się przy mnie tak swobodnie, jakbyśmy znali się od lat.
I to mi wiele ułatwiało, ponieważ dzięki Tobie, z Twoją pomocą, mogłem utorować sobie drogę wprost do Twojego serca i duszy.
Było naprawdę ciężko, gdyż mimo wszystko byłaś bardzo niedostępna i zamknięta w sobie. Mimo, iż śmiałaś się ze mną, do mnie i ze mnie, nie potrafiłem nigdy stwierdzić do końca, co tak naprawdę do mnie wtedy czułaś, kiedy z uśmiechem na twarzy ocierałaś łzy, które wywołał śmiech. Byłaś jednocześnie tajemnicza i otwarta.
Nie mówiłaś mi nic o sobie tak sama z siebie, zawsze musiałem Cię pytać, a Ty wtedy mówiłaś mi wszystko. To było naprawdę skomplikowane i już wiedziałem, że nie jesteś taką samą dziewczyną, jak inne, z którymi wcześniej łączyły mnie więzy przyjaźni czy swego rodzaju koleżeństwa.
One nie miały nic przeciwko temu, żebym wypytywał je o wszystko; czy to dotyczyło przeszłości, przyszłości, czy teraźniejszości. Opowiadać mogłyby całymi godzinami, gdybym tylko zechciał ich wysłuchać.
Potem mówiły, że rzadko im się zdarza wyżalić takiemu słuchaczowi jak ja i były mi za to wdzięczne. A ja nic nie mówiłem, bo tak naprawdę pytałem z grzeczności i słuchałem też z grzeczności.
A potem zjawiłaś się Ty i wszystko się zmieniło.
Zapragnąłem wiedzieć na Twój temat wszystko, żeby tylko móc słuchać jak opowiadasz, słuchać Twojego głosu...
Pochłaniałem każde zdanie, które wypowiadałaś, każdą odpowiedź na pytanie, które Ci zadałem i cieszyłem się, że chcesz mi w ten sposób pozwolić siebie poznać.
I tym sposobem właśnie tworzyłem sobie do Ciebie drogę.
Torowałem ją powoli, chociaż chciałem to zrobić jak najszybciej, oby tylko poznać Cię całą.
Pozwalałaś mi na to i wydaje mi się teraz, kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, że zdawałaś sobie sprawę z tego, jak bardzo mi zależy na tym, żeby Cię poznać.
Mam rację?
Widziałem czasem Twój wzrok, który padał na mnie podczas gdy milczeliśmy, siedząc koło siebie na plaży i ta cisza, która między nami zapadła, wcale nie była krępująca.
Wręcz oczyszczająca.
Patrzyliśmy wówczas na zachodzące słońce. A przynajmniej ja patrzyłem, a Ty wtedy miałaś wzrok skupiony na mnie.
,,Dlaczego mi się tak przyglądasz?", zapytałem któregoś razu. Nie odwróciłaś wtedy wzroku, tylko wciąż na mnie patrzyłaś.
,,Zastanawiam się", odpowiedziałaś tylko, intrygując mnie jeszcze bardziej.
Posłałem Ci pytające spojrzenie, ale nie zwróciłaś na to uwagi. Odwróciłem więc głowę, znowu wpatrując się w ocean i odezwałem się: ,,Nad czym? Powiesz mi?".
Zawsze musiałem prosić, żebyś mi coś powiedziała. Stało się to takim cudownym rytuałem...
,,Nad tym, dlaczego ciągle o tobie myślę, kiedy zostaję sama, a ty wracasz już do sobie. Nad tym, dlaczego ciągle wracam do ciebie każdego dnia, nie mogąc sobie wyobrazić, że nie spędzę go bez ciebie. I nad tym, czy ty też czujesz coś takiego".
Zdębiałem. Nie miałem pojęcia, co też mógłbym odpowiedzieć na takie wyznanie, które zaskoczyło mnie niesamowicie. Zawsze byłaś ze mną szczera, co zdążyłem zauważyć, ale tez ciągle potrafiłaś mnie zaskoczyć. Dlatego właśnie nie mogłem zepsuć tamtej chwili.
W głębi serca poczułem, że nie należy teraz odpowiadać na Twoje ukryte pytanie: czy czuję do Ciebie to samo, co Ty do mnie? Nie, nie mogłem tego zniszczyć.
To była taka... niepewność, która zapewniała nam każdy kolejny dzień razem.
Pamiętam, że wtedy pragnąłem powiedzieć Ci: TAK! Ja też mam tak samo!
Ale nie powiedziałem. Musiałem zachować i pielęgnować tę niepewność.
,,I do jakich wniosków doszłaś?", zapytałem tylko, mając nadzieję, że nie usłyszałaś drżenia w moim głosie.
,,Tego ci na razie nie powiem".
Uśmiechnąłem się wtedy do siebie. Byłem najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem.
Jeszcze bardziej szczęśliwy byłem, kiedy położyłaś głowę na moim ramieniu i razem tak oglądaliśmy zachód słońca, który już dawno zamienił się w wieczór.
Stworzyłem wtedy kawałek tej drogi, którą zamierzałem zamienić w ścieżkę do Twojej duszy i serca. Miałem zamiar zrobić to najdoskonalej jak potrafiłem.
I miałem wtedy marzenie.
O tej drodze.
I kiedy tak siedzieliśmy razem, wyobrażałem sobie, że już ją stworzyłem. I tę drogę chciałem wówczas przemierzać codziennie i znać ją na pamięć.
Teraz ponownie zjawiam się na początku tej trasy, by przejść po raz kolejny tę samą drogę, którą znam na pamięć i którą zapamiętałem doskonale przez cały ten czas naszej wspólnej historii.
I teraz, jeśli pozwolisz mi na to, znowu przejdę się na spacer do Twojego wnętrza.
I, jeśli tylko wyrazisz na to zgodę, rozpocznę cykl wiecznych wędrówek.
W tę i z powrotem.
Do Twojego serca, do Twojej duszy.
Tak, by wyryć niezniszczalną ścieżkę, która zachowa się do końca świata i jeszcze dłużej.
Na zawsze.
Piękny list, doskonały na umilenie końcówki dnia. Jest to bardzo zagadkowa historia, jedyna w swoim rodzaju, uniwersalna. Mam nadzieję, że w kolejnych listach Will opisze jej wszystko, co zapamiętał i co już zawsze będzie pamiętał z tej jakże romantycznej historii ich związku. Czekam na więcej i weny życzę!
OdpowiedzUsuńKurcze Will to taki prawdziwy romantyk. *-*
OdpowiedzUsuńTak miło i przyjemnie się to czyta, zupełnie zapomina się o całym świecie :)
Mam nadzieję że akcja nabierze jeszcze więcej tempa i coś nas teraz zaskoczy, jakieś przeznaczenie zapisane w gwiazdach czy coś :D
Okey już powoli bredzę, więc idę spać, a od jutra czekam na następną część :)
Lena. <3
Jakie to romantyczne i słodki :D
OdpowiedzUsuńChce takiego Will'a! <3
No nic czekam na więcej... :D
Matko moja, żałuję, że dopiero dzisiaj znalazłam czas, żeby to przeczytać! Awww jakie to romantyczne i wgl <3
OdpowiedzUsuń~A.
PO PROSTU WSPANIAŁE <3
OdpowiedzUsuńjejuu.. so romantic.. and I love it ♥
czekam na nn :*
i zapraszam do mnie na nr 3 :)
http://make-me-heart-attack.blogspot.com/
Przepiekna przenosnia! CUDOWNA!!! Ta o drodze do serca i duszy Cassandry. To byl genialny pomysl, na ktory tylko Ty moglas wpasc :) Bohater znow daje opis swoich uczuc, ktore czuje, ze wnikaja do mojego serca i sprawiaja, ze robi mi sie cieplej na sercu na mysl, ze taka historia moglaby miec miejsce w rzeczywistosci. Bardzo podoba mi sie rowniez sposob w jaki komunikowali sie kochankowie; to, ze ona byla zamknieta bylo wrecz jej atutem! Kolejny piekny list ;D
OdpowiedzUsuń/Little