piątek, 3 października 2014

Trzydzieści jeden prawd. [9/31]

Miłości moja,
w poprzednim liście pisałem, że od zawsze uwielbiałem Twój uśmiech, jednak jeszcze ani razu nie wspomniałem o tym, jak bardzo podobał mi się Twój głos i jakie dreszcze wywoływał na moim ciele. 
Za każdym razem, gdy coś do mnie mówiłaś, kiedy wypowiadałaś moje imię... umierałem.
Twój głos to nietypowa mieszanka czegoś wyjątkowego, czego nawet nie potrafię określić... nawet nie umiem ubrać w słowa tej jego... wyjątkowości. Nie umiem opisać przeżyć, jakie towarzyszyły mi, kiedy rozmawialiśmy nawet o błahych i mało istotnych sprawach. Twój głos był cudowny nawet, gdy na mnie krzyczałaś, kiedy już nasze relacje zamieniły się w pewnego rodzaju przyjaźń.
Ale to było po kilku miesiącach, kiedy już obydwoje wróciliśmy z Malediwów, każde do swojego życia, chociaż nie umiem opisać mojej radości, kiedy to okazało się, że mieszkamy w tym samym mieście, choć na dwóch jego krańcach!
Ale to już temat na inny list, choć nie ukrywam, że chciałbym napisać Ci teraz jak szczęśliwy byłem, kiedy powiedziałaś mi, gdzie mieszkasz. No, i oczywiście, że wynajmujesz mieszkanie sama, a nie z jakimś mężczyzną... Tego bym chyba nie przeżył, bo już wtedy czułem, że będę o Ciebie wielce zazdrosny; nawet gdybyś tylko rozmawiała z jakimś mężczyzną, który by mi się nie spodobał...
Ale o tym w innym liście, bo nie mogę tego wszystkiego mieszać, żeby nie stworzyć w listach żadnego chaosu. Wtedy nie mogłabyś razem ze mną analizować moich uczuć do Ciebie, które z każdym dniem stawały się coraz wyraźniejsze i trudniejsze do ukrycia.
To była w większości Twoja wina, że zawróciłaś mi w głowie, wiesz?
Najbardziej ujął mnie chyba ten Twój głos...
To pomieszanie seksowności, zmysłowości, delikatności, stanowczości i tylu innych przeciwieństw, które go tworzą, że nie jestem w stanie wymienić ich wszystkich w jednym liście, żeby jakiegoś przez przypadek nie pominąć. 
Ale na razie skupię się na istocie listu dzisiejszego, pozwolisz?
Wiem, jak bardzo nie lubisz, kiedy ktoś prawi Ci komplementy, ale chyba w większości moje listy do Ciebie na tym będą polegać, więc - przykro mi - musisz się zacząć do tego przyzwyczajać. 
Bo składasz się z samych zalet, które w każdym kolejnym liście chciałbym chwalić i komplementować. Szkoda tylko, że po mojej śmierci już nie będziesz słyszeć ode mnie jak bardzo zakochany byłem w Tobie i w Twoim głosie. Natomiast ja już nigdy nie usłyszę jak na mnie krzyczysz (naprawdę lubiłem, kiedy na mnie krzyczałaś i robiłaś mi awantury o najdrobniejsze głupstwa!), nie będę widział Twojego ślicznego uśmiechu... I tego będzie mi najbardziej brakować po moim odejściu. Tak bardzo chciałbym zabrać Ciebie ze sobą albo zostać przy Tobie i nie musieć Cię opuszczać, ale to już nie zależy ode mnie. Nie mam prawa sprzeciwiać się chorobie, chociaż - gdybym mógł - zrobiłbym wszystko, żeby temu zapobiec.
Tak bardzo chciałbym wcielić się w rolę sir Williama z Twojego ulubionego filmu z Heathem Leadgerem, który uwielbiałaś, a ja byłem zmuszony oglądać go z Tobą za każdym razem, kiedy naszła Cię ochota, a potem słuchać tego, jak wzdychasz do tego zmarłego aktora. Mimo, iż to tylko Twój ulubiony aktor, który w dodatku już dawno umarł, nie potrafiłem nigdy słuchać tego, jak bardzo - Twoim zdaniem - jest przystojny. Zbyt zazdrosny o Ciebie byłem, jestem i chyba już zawsze będę, bo chyba w jakiś sposób będę mógł patrzeć na Ciebie z góry i oceniać, z jakimi ludźmi się teraz będziesz spotykać i serce będzie mi krwawić, gdy będę widzieć, że ktoś inny - nie ja - słyszy Twój głos, widzi Twoje oczy i uśmiech, słyszy Twój śmiech i ma to wszystko, czego ja już mieć nie będę. Nie chcę Cię wprowadzać teraz w taki stan, że będzie Ci przykro, że będziesz wypłakiwać oczy, gdy mnie już nie ma przy Tobie, ale wiedz, że nie musisz! Nie płacz za mną, bo mnie nigdy w Twoim życiu nie zabraknie, a nawet gdyby tak się stało, to po prostu przeczytaj któryś z moich listów do Ciebie i wtedy będziesz mieć pewność, że nigdy, przenigdy Cię nie zostawiłem. Ani na sekundę.
Bo jak mógłbym zostawić ten cudowny głos, bez którego nie potrafiłem nigdy funkcjonować dłużej niż dwie sekundy?
Jak miałbym przestać ciągle słuchać tego, jak do mnie mówisz w ten swój zmysłowy i jednocześnie niedostępny sposób, żebym ,,nie przyzwyczajał się" do tego, że naprawdę darzysz mnie jakimś pozytywnym uczuciem. Zmienność Twoich nastrojów, tego, że jesteś dla mnie albo miła, albo opryskliwa, przysparzała mi tyle zmartwień i radości, że nie umiałbym nigdy o tym zapomnieć i jestem pewien, że nawet nie zdołam wyrzucić tego z umysłu.
Wszystko, wypowiedziane Twoim głosem, brzmiało dla mnie jak najpiękniejsza muzyka, której żaden inny kompozytor nie umiałby stworzyć. Każde Twoje słowo było kolejnym cudem, który chciałem mieć na wyłączność. 
Ciebie chciałem mieć na wyłączność i zawsze dziwiłem się, że mogłem nazwać Cię ,,moją kobietą", a Ty się z tego cieszyłaś jak mała dziewczynka na widok nowej lalki Barbie. To w Tobie też tak bardzo kochałem, że nie wyobrażam sobie teraz, że nie będę widział Twojej radości z, nawet najmniejszych i nieistotnych, rzeczy, które dla mnie zazwyczaj były bez znaczenia. 
Tak bardzo chciałbym móc Cię teraz usłyszeć, móc o raz kolejny doświadczać tylu pięknych emocji, kiedy mówisz do mnie. Nawet, jeśli to zwykła błahostka.
Chciałbym móc słyszeć Twój głos non stop, żeby mieć radość z tego, że mogę Cię słyszeć i wszystko, co mówisz, jest moje.
Chciałbym tak zawsze.
Na zawsze. 


Od razu przepraszam za tak duże przerwy w dodawaniu kolejnych listów, ale to przez brak czasu. Proszę o wybaczenie.

5 komentarzy:

  1. Na zawsze to bardzo długo, wiesz Will? Cudowny, poruszający list, ale to jak wszystkie. Każdy inny list, każdy wnosi inne spostrzeżenie Cassandry przez Williama. Ile ja bym dała, żeby spotkać kogoś takiego! Oczywiście wybaczam, czekam i dużo weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewiarygodne! Ten list do bani?! BZDURA! Wrecz przeciwnie, bardzo mi sie podobal. A wiesz dlaczego? Uwazam, ze dzwiek to najpiekniejszy i najwazniejszy bodziec w naszym zyciu. Kiedys balam sie, ze ogluchne i staralam sie lepiej zadbac o sluch. Slyszac ukochana osobe, zakochany na pewno czuje sie niesamowicie cudownie, gdyz jak juz wczesniej wspomnialam- dzwiek, muzyka, melodia- to jedyna i niepowtarzalna piekna rzecz, ktora my ludzie doswiadczamy kazdego dnia :D Ow cytat mnie poruszyl: " Wszystko, wypowiedziane Twoim głosem, brzmiało dla mnie jak najpiękniejsza muzyka, której żaden inny kompozytor nie umiałby stworzyć. Każde Twoje słowo było kolejnym cudem, który chciałem mieć na wyłączność. " Piekny!
    Dlatego stwierdzam fakt,iz owy list jest wyjatkowy i nie mialas racji, ze nie jest dobry ;)
    Pozdrawiam i zycze mnostwo weny! ;**
    /Little

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny list! :D
    A brak czasu... wybaczam ci to! :D
    Will, jest słodki i bardzo romantyczny, aż chce się spotkać takiego! :D
    Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Piexxxprz się, Angela! Wzruszyłam się! Jak on ją kocha...
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybaczam. :)
    Sama mam tyle pracy na co dzień, że bardzo dobrze cię rozumiem.
    List jak zwykle wzruszający. Chyba zacznę je drukować i pokazywać chłopakowi jako wyznacznik jak bardzo romantyczny powinien być :D

    czekam na kolejny ;)
    Lena <3

    OdpowiedzUsuń