Cassandro, Cassie,
nie lubiłaś nigdy zdrobnień Twojego imienia, ponieważ Cię to irytowało, sprawiało, że się denerwowałaś i mówiłaś, że masz wrażenie, iż mówi się do Ciebie jak do małej dziewczynki. Doskonale to rozumiałem, bo od kiedy Ty zaczęłaś mówić do mnie moim pełnym imieniem, przestałem lubić skrót ,,Will", ,,Willy". Wolałem słuchać tylko ,,William" i tylko z Twoich ust.
Jednak nie o tym chciałem Ci w tym liście napisać. Ponieważ o tym, jak uwielbiałem to, gdy do mnie mówiłaś pisałem poprzednio, teraz chciałbym przekazać Ci kolejną prawdę na temat naszej miłości oraz kolejnego etapu rozwoju mojej miłości do Ciebie.
Najpierw rozsiądź się wygodnie, a potem przypomnij sobie, jak zawsze przyglądałem Ci się, kiedy coś robiłaś. Czy to rozwiązywałaś krzyżówki, które lubiłaś, a których rozwikłanie zajmowało Ci zawsze kilka minut, czy też wtedy, gdy zawzięcie czytałaś coraz to nowszą książkę przyniesioną z księgarni albo biblioteki. Lubiłem na Ciebie patrzeć.
Miałaś wtedy tak skupioną minę, byłaś pochłonięta maksymalnie tym co robisz i wtedy robiłaś tak urocze miny, że bardzo wtedy chciałem się do Ciebie zbliżyć na tyle, na ile byś mi pozwoliła.
W takich chwilach chciałem, żebyś to na mnie się tak skupiała, bym zagarnął całą Twoją wyobraźnię i mógł zająć choć niewielką część Twojego umysłu. A za jakiś czas, może kiedyś, w przyszłości, zajmę również część Twojego serca, które zacznie bić dla mnie.
Mówią, że człowiek, który nie ma marzeń nie jest w pełni człowiekiem. Zgadzasz się z tym? Ja owszem. Ponieważ, kiedy marzyłem o poznaniu Cię bliżej, o zbliżeniu się do Ciebie i o tym, żeby spędzić z Tobą choćby jeden dzień, to właśnie to nadawało sens mojemu życiu. Gdyby nie te marzenia o Tobie, gdyby nie to dawanie sobie nadziei na to, że będę mógł Cię oglądać przy moim boku do końca życia, chyba nie mógłbym nazwać siebie człowiekiem. Marzenia o Tobie nadawały sens mojej egzystencji.
I teraz też o Tobie marzę.
O tym, że siedzisz teraz w swoim fotelu, skupiona na czytaniu tego listu i na tym, co tutaj piszę i tak bardzo chciałbym widzieć Cię naprawdę. Tych kilkanaście centymetrów przede mną, na wyciągnięcie ręki. Chciałbym, żeby właśnie to marzenie, właśnie teraz się ziściło. Bym mógł wyjąć z głowy ten obraz, który w niej siedzi i urzeczywistnić go tak, by być najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem, jak mi się to zdarzało bardzo często w Twoim towarzystwie.
Cassandro.
Uwielbiałem tan do Ciebie mówić i uwielbiałem słuchać, gdy Ty mówiłaś do mnie moim imieniem. I bardzo chciałbym teraz właśnie usłyszeć jak mówić do mnie, ponieważ tylko tego potrzeba mi teraz do szczęścia. Tylko Ciebie i tylko Twojego głosu.
Tak bardzo żałuję, że nie mogę teraz być przy Tobie i oglądać Cię tak pięknie zamyślonej. Tak bardzo żałuję, że nie mogę znowu powiedzieć Ci, że Twoje usta smakują jak truskawka, które zacząłem uwielbiać po naszym pierwszym pocałunku, o którym pisałem Ci w poprzednim liście.
Tak wiele rzeczy chciałbym teraz zrobić.
Tak wiele marzeń chciałbym spełnić.
Nie mogę.
Ale wiedz, że o nich pamiętam i zawsze będę pamiętać, aby je spełnić.
Zawsze.
Na zawsze.
Wiem, że bardzo późno dodaję ten list, ale tak właśnie teraz będzie, gdyż nie mam pełnego dostępu do komputera z Internetem i nie bardzo mogę dodawać cokolwiek na blogi. Praca i szkoła wypompowują ze mnie życie w taki sposób, że nie pozostawiają czasu na pisanie czy robienie czegoś innego prócz spania czy odpoczywania po jedenastu godzinach chodzenia. Postaram się coś kombinować z dodawaniem kolejnych listów, ale nie mogę nic obiecać. Proszę jedynie o zrozumienie.
Łzy stanęły mi w oczach. To takie piękne, cudownie opisujesz wszystkie uczucie Williama do Cassandry. Miłość jest trudna do zdefiniowania, ale ich jest nadzwyczajna. Zawsze niesie coś ze sobą, jest uniwersalna. Aż ma się ochotę ich poznać, obserwować z boku. Nie umiem opisać wszystkiego, co we mnie siedzi.
OdpowiedzUsuńDużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
Rozumiem Cię w stu procentach, dlatego też nie będę naciskać. Spokojnie poczekam, bo wiem, że naprawdę warto.
Ja już nie wiem, co pisać, bo mi słów brakuje. Chcę jeszcze!
OdpowiedzUsuń~A.
Pierwsze co mi przyszlo na mysl to łzy.. łzy w oczach Cassandry, ktora czyta ten list.. Probuje sobie wyobrazic, jak on uwielbial, kiedy ona wypowiadala jego pelne imie.. to na pewno bylo wyjatkowe Mial piekny sens w zyciu <3
OdpowiedzUsuń/Little