czwartek, 9 marca 2017

Ostatnie pożegnanie. [2] ONA

Nie było mnie przez miesiąc, co wyjaśniam egzaminami, pracą i innymi problemami. To opowiadanie wciąż zmieniam, na bieżąco coś wymyślam i kombinuję, jak by tu ubarwić tę historię. Mam nadzieję, że nie zrobię z tego ani chłamu, ani telenoweli.
Słucham ciągle nowej płyty i jestem zachwycona!

ONA
Przez ten rok, od kiedy zaczęła się moja znajomość z Billem, marzyłam tylko o tym, aby powiedział mi, że coś z tego będzie, że będziemy razem, że stworzymy szczęśliwy związek i on wreszcie powie to, co tak pragnęłam od niego zawsze usłyszeć - że mnie kocha. Pragnęłam tego najbardziej na świecie i kiedy już myślałam, że to się stanie, on zwyczajnie złamał mi serce.
Jednak moja miłość do niego nie osłabła, nie zmniejszyła się ani trochę, lecz nie miałam też odwagi, aby zakończyć tę znajomość. Brnęłam dalej, coraz bardziej się nim zachwycając i coraz bardziej do niego przywiązując. Jakbym była uzależniona.
Jednak może od początku. Bardzo lubię wspominać to, jak się poznaliśmy, ponieważ to zapamiętałam najlepiej i było to jedno z najmilszych dla mnie wspomnień. Było czyste, niewinne, nie przepełnione w żadnym stopniu cierpieniem.
Ja – głupia dziewucha, która była zachwycona jego zespołem – poszłam na koncert Tokio Hotel. Z biletem VIP, który upoważniał mnie do wejścia za kulisy, do rozmowy z zespołem oraz dawał mi możliwość zrobienia sobie z nimi zdjęcia. Najzwyklejsza historia zafascynowanej dziewczyny. Wtedy nie byłam w Billu zakochana. To mogę zdecydowanie potwierdzić. Po prostu lubiłam piosenki zespołu, na koncert poszłam raz, a to miał być drugi. Bilet VIP kupiłam tylko dlatego, że nigdy nic podobnego nie przeżyłam. Lubię wiele zespołów, lecz ani razu nie spotkałam żadnego osobiście. I dlatego się tam wybrałam.
Po koncercie razem z kilkoma innymi osobami weszłam za kulisy i tak to się zaczęło. Najpierw rozmowa – ja jako osoba dość ciekawska i rozgadana – pytałam o wszystko. O to, czy są zmęczeni po koncercie; jak długo zamierzają jeszcze mieszkać w Los Angeles; czy planują już nową płytę. Padło również wiele innych pytań, które wtedy akurat przyszły mi na myśl. Potem nadszedł czas na robienie zdjęć oraz rozdawanie autografów. Ja - osoba niezbyt dobrze dająca sobie radę z przepychającym się tłumem - stałam na końcu kolejki. Czułam niewielką obawę, że może mi się nie udać zrobić z nimi zdjęcia lub dostać autograf, ponieważ czas zespołu przeznaczony dla fanów był nieco ograniczony.
Reszta fanów rozmawiała z Tokio Hotel, robili mnóstwo zdjęć, brali po kilkanaście podpisów na płytach, plakatach, koszulkach i nie wiadomo na czym jeszcze, a ja stałam na szarym końcu i czułam, jak czas bardzo szybko ucieka.
Kiedy już miałam swoją kolej, bo dziewczyna przede mną żegnała się z zespołem, usłyszałam tylko głos ochroniarza:
- Koniec na dzisiaj – i mój cały entuzjazm opadł z hukiem na podłogę.
Zrezygnowana zabrałam swoją torbę z kanapy, zebrałam jedyny plakat, jaki zdołałam ze sobą zabrać oraz płytę i powoli zaczęłam zmierzać do wyjścia.
- Hej! Poczekaj – usłyszałam, ale nie odwróciłam się, bo wiedziałam, że to na pewno nie do mnie. – Hej! – usłyszałam głośniej i poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię, więc odwróciłam się gwałtownie. – Poczekaj!
Musiałam zadrzeć ostro głowę do góry, bo moje sto sześćdziesiąt pięć centymetrów prawie zderzyło się z metrem osiemdziesiąt albo nawet dziewięćdziesiąt.
- Ałć! – syknęłam, bo uścisk był dość mocny.
- Och, przepraszam! – Bill od razu puścił moje ramię i spojrzał lekko spanikowany. – Bardzo przepraszam!
- W porządku, nic się nie stało – uśmiechnęłam się dając znak, że naprawdę nic mi nie jest.
- Już idziesz? Przecież nawet nie wzięłaś autografu – zmienił temat.
- Wasz ochroniarz powiedział, że to koniec na dzisiaj. Nie ma problemu – machnęłam ręką i poczułam, że policzki mnie palą, kiedy on patrzy mi prosto w oczy. Tak miał w zwyczaju, jak dowiedziałam się jakiś czas później. – Wykupiłam ten bilet VIP, żeby po prostu zrobić w życiu coś szalonego. Rozmowa z wami była naprawdę wielkim przeżyciem, zwłaszcza, że miałam wrażenie, iż odpowiadaliście szczerze na wszystkie pytania. Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się zdobyć zdjęcie i autograf – zaczęłam paplać, jak to zawsze robiłam, kiedy poczułam, że się denerwuję, bo jestem w centrum uwagi.
- Nie musisz czekać do następnego razu, chodź – powiedział, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy. – Co tak patrzysz? – zaśmiał się. – Przyszłaś tu po zdjęcie i autograf, zapłaciłaś za to, więc musisz to dostać, prawda?
- Ehe… - zdołałam wyjęczeć i w tym samym momencie stwierdziłam, że jestem największą idiotką na świecie i gdybym miała otrzymać za to nagrodę to właśnie zgarnęłabym wszystko. Największa idiotka na świecie!
Bill podprowadził mnie do reszty zespołu, wyjaśnił im, że zostałam ostatnia i nigdzie nie musimy się spieszyć. Dostałam autograf na plakacie, który przyniosłam oraz na płycie. Były też zdjęcia zarówno takie, które mogłabym z czystym sercem postawić w ramce na biurku oraz takie, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego, czyli: dziubki, selfie i inne takie. I mimo, że byłam ostatnia w kolejce, czułam, że to ja wszystko osiągnęłam. Że ta pierwsza dziewczyna, która była na samym początku kolejki była tak naprawdę na samym końcu, bo ja zgarnęłam wszystko. Miałam autografy, zdjęcia, mogłam śmiać się z zespołem z tego, że wyglądam jak karzeł przy nich i że najlepsze zdjęcia wychodziły wtedy, gdy oni siedzieli, a ja stałam przy ich krzesłach. Spędziłam z nimi tylko godzinę, ale czułam się tak, jakbym siedziała z nimi cały miesiąc.
- Teraz chyba naprawdę muszę już iść – powiedziałam, zerkając na zegarek. Wiedziałam, że te mile spędzone dla mnie chwile, dla nich mogą być męczące. Trochę żałowałam, iż się zgodziłam, poczułam się trochę skrępowana zabierając im tyle czasu. – Aż mi głupio, że tak długo zawracałam wam głowę. Mogłam wziąć tylko autograf i sobie iść. Jesteście pewnie strasznie zmęczeni, a ja proszę was o jakieś głupie zdjęcia… - paplałam znowu, czując na sobie spojrzenia wszystkich czterech muzyków.
- Daj spokój! – uśmiechnął się Tom. – Muszę powiedzieć naprawdę szczerze: to było najlepsze spotkanie z fanką, jakie do tej pory przeżyłem.
- Przynajmniej nie dajesz nam swojego stanika do podpisania. – Gustav również się uśmiechnął, a na jego słowa wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Ja bym się nie pogniewał – mruknął już ciszej Tom, a ja czułam, że gotuję się ze wstydu.
Czas wyjść!
- Dziękuję wam bardzo jeszcze raz. Jesteście naprawdę super i na pewno wybiorę się na wasz koncert w przyszłości – uśmiechnęłam się i każdemu z nich podałam dłoń. Wiedziałam, że ciężko mi będzie powrócić do rzeczywistości po tym wszystkim.
- Mamy ogromną nadzieję, że się kiedyś jeszcze spotkamy – odpowiedział Bill z jakimś dziwnym smutkiem w oczach.
I tak oto poznałam Billa Kaulitza. Muzyka. Sławnego muzyka. Który stał się moim przyjacielem. Może nie tego samego dnia, bo historia naszej znajomości jest dość długa i skomplikowana, ale pierwsze wrażenie jest zawsze najważniejsze i najdłużej zapada w pamięci.
Potem już było tylko lepiej.

2 komentarze:

  1. Ach, marzyłam za dzieciaka o czymś takim! Nawet wyobrażałam sobie to wszystko w podobny sposób... Czekam na kolejną część z niecierpliwością, żeby się dowiedzieć, co było dalej z Jego perspektywy. W końcu to ona przyjęła na siebie ból przeznaczony dla niego... :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie <3 Również często sobie taką sytuację wyobrażałam! hehe... Fajnie jest tak się cofnąć do czasu gimnazjum xD Odcinek - jest chyba marzeniem każdej fanki, nie tylko zespołu TH :D Podobało mi się, podoba nadal.
    (wydaje mi się po tym odcinku, że już byłam na Twoim blogu hmmm...)

    OdpowiedzUsuń