wtorek, 28 marca 2017

Ostatnie pożegnanie. [3] ON

W mojej głowie to opowiadanie jest naprawdę całkiem dobre. Zobaczymy, czy uda mi się stworzyć je na papierze w ten sposób, aby dla Was było tak samo interesujące, jak dla mnie.

ON
Zamartwianie się jest chyba jedną z moich najmocniejszych stron. Mogę dorzucić do tego jeszcze robienie największych głupstw, jakie człowiek w życiu może popełnić. Niby ludzką naturą jest popełniać błędy, ale ja jestem w tym mistrzem, chyba mogę się do tego otwarcie przyznać. Chciałbym móc też umieć uszczęśliwiać wszystkich, ale nie da się tego zrobić, bo wiadomo, że ktoś będzie później pokrzywdzony. W tym przypadku chciałem uszczęśliwić siebie, chciałem mieć w końcu coś z życia, chciałem w ogóle coś mieć, ale i to nie wyszło – jak zwykle. Bo niby coś zyskałem, ale też coś straciłem.
Okazało się, że ona mnie kocha. A przynajmniej tak powiedziała. Jednak czy miałaby powód, aby okłamywać mnie w tak ważnej sprawie? I dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziała?! Czy tak trudne to było?
Siedzenie w jej sali przy jej łóżku było trudne. Czułem się bardzo nieswojo. Nawet nie dlatego, że obawiałem się, iż za moment się obudzi, bo nie było na to żadnych szans – lekarz dawał jej na wybudzenie po operacji jakieś osiem godzin snu bez przerwy, później jeszcze kilka z przerwami. Nie było nawet szansy, że obudzi się za chwilę i zaczniemy rozmawiać.
Patrząc na nią – taką delikatną, spokojną i z lekkim uśmiechem na ustach – miałem wrażenie, że wczorajszego wieczora nic się nie wydarzyło. Nie było żadnego strzału z pistoletu, nie było żadnego przestępcy. Nie było kałuży krwi pod moimi nogami i nie było tych słów, które ona wypowiedziała. To wszystko tak bardzo odmieniło całą moją dotychczasową rzeczywistość, że w tym momencie nie wiedziałem jak się nazywam.
Nie byłem już Billem, nie byłem gwiazdą, która wraz ze swoim zespołem pracowała nad kolejną płytą. Nie byłem tym, kogo rozpoznają na ulicach i chcą zrobić sobie z nim zdjęcie. Byłem zwykłym facetem, który martwił się o swoją jedyną najlepszą przyjaciółkę, leżącą na szpitalnym łóżku, taką bezbronną, że patrzenie na nią rozrywało mi serce.
- Och, wariatko – sapnąłem w końcu, gładząc ją po delikatnej skórze dłoni. Była chłodna. – Po co to zrobiłaś? Ja powinienem tutaj leżeć, nie ty.
- Przepraszam pana – usłyszałem za sobą głos pielęgniarki. – Siedzi pan tutaj tak długo… może pójdzie pan do domu się przespać? Ona i tak nie obudzi się dzisiaj. A jeśli już to na pewno nie będzie pamiętać, że pan tu w ogóle był.
- Myślę, że zostanę jeszcze trochę. Może czegoś potrzebować, a…
- Niech pan pójdzie do domu. – Pielęgniarka nawet na mnie nie spojrzała. Chyba byłem mało przekonujący. – Nie chcę pana stąd wyrzucać, bo wiem kim pan jest.
Nie mówiłem już nic więcej. Popatrzyłem na kobietę na łóżku, złożyłem na jej czole delikatny pocałunek i zabierając swój płaszcz, wyszedłem z sali.

Kiedy wsiadłem do samochodu, nie dałem rady ruszyć z miejsca. Siedziałem jak sparaliżowany, nie mogąc nic zrobić. Dopiero dzwonek telefonu wyrwał mnie z otępienia.
- Halo? – odebrałem, nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Jak ona się czuje? – zapytał Tom po drugiej stronie. – Obudziła się?
- Nie. Lekarz daje jej co najmniej dwanaście godzin snu. Mówi, że powinna teraz odpoczywać i lepiej żeby się nie obudziła, bo operacja była dość trudna, a gdyby się ocknęła, na pewno czułaby nieznośny ból – powiedziałem beznamiętnie, jakbym mówił o pogodzie.
- Wydaje mi się, że czegoś mi nie mówisz, Bill. – Głos Toma był poważny. Wiedział, że coś jest nie tak, bo znał mnie na wylot. Ale w tym momencie nie potrafiłem powiedzieć mu, że moja najlepsza przyjaciółka, prawie umierając, wyznała mi, że złamałem jej serce, a ona nadal mnie kocha.
- Masz rację, Tom – przyznałem w końcu. - Nie mówię ci czegoś bardzo istotnego, lecz w tej chwili nie umiem tego wszystkiego poskładać do kupy...
- Hej, jestem twoim bratem!
- Naprawdę, to jest zbyt trudne – zakończyłem rozmowę i wyciszyłem telefon.
Rzuciłem komórkę na siedzenie obok i zmusiłem się do zapalenia papierosa. To mnie zawsze uspokajało i odprężało. Tego mi było trzeba, chociaż wiedziałem, że nie powinienem palić. Rozmyślałem o tym wszystkim, co się stało. Kochałem ją, ale chyba nie tak, jak ona mnie. Nie potrafiłbym powiedzieć jej, że kocham ją całym sercem i zrobiłbym dla niej wszystko. Jednak nie umiałbym wyznać też tego mojej dziewczynie. Chyba nikomu nie umiałbym tego powiedzieć. Zbyt wiele razy moje serce zostało zniszczone, zdeptane i skopane. Ciężko było mi je odbudować za każdym razem, kiedy podnosiłem je z ziemi. Ale moja obecna dziewczyna – Caroline – ona była niesamowita. Taka delikatna, prawie jak ja. Ale jednocześnie twarda i nieustępliwa. Uwielbiałem spędzać z nią czas, śmiać się, oglądając z nią jakąś głupią komedię. Uwielbiałem jadać z nią pizzę albo chodzić na hamburgery, żeby najeść się do syta i słuchać jak mówi, że nie powinna się tak niezdrowo odżywiać. Uwielbiałem przytulać ją wieczorem i obudzić się przy niej rano. Uwielbiałem czuć jej obecność zawsze, kiedy tego potrzebowałem.
A ona? Ta dziewczyna, która leżała teraz tam, na łóżku szpitalnym, ta która oddałaby za mnie życie… Kim ona tak naprawdę dla mnie była?
Zacząłem żałować, że w ogóle się z nią wczoraj spotkałem. Żałuję, że powiedziałem jej, iż chciałbym ograniczyć z nią kontakt, bo to nie ona jest moją dziewczyną, tylko właśnie Caroline. Ale nie miałem przecież pojęcia, że ona mnie kocha! Przecież nie powiedziała mi tego wcześniej!
Jaki byłem głupi, że się nie domyśliłem!
- Kurwa! – krzyknąłem, uderzając dłońmi w kierownicę, aż popiół z papierosa spadł mi na spodnie.  – Kurwa! Kurwa! Kurwa!
Nie miałem pojęcia, co mogę zrobić w tej sytuacji. Jak sobie z tym poradzić? Dwie najważniejsze kobiety w moim życiu. Czyżbym stał teraz przed wyborem jednej z nich? Jednak którą miałbym wybrać? Tę, którą znałem dłużej, z którą mogłem rozmawiać o wszystkim i która kochała mnie tak mocno, że chciała oddać za mnie życie? Czy tę, z którą czułem się, jakbym znał ją całe życie, z którą uwielbiałem spędzać czas?
Wolałem na razie nie myśleć o tym, że miałbym się na którąś z nich zdecydować. Wolałem nie myśleć o niczym. Przekręciłem więc kluczyk w stacyjce i uruchomiłem samochód. Chciałem gdzieś jechać. Gdziekolwiek. Przed siebie.

1 komentarz:

  1. Mhmmm... <3 Co odcinek chyba będę Ci pisać, że mi się to podoba - ale wprawdzie tak jest. Mam nadzieję, że już w następnych odcinkach jest wyjaśnione, kto wgl chciał go zabić. Ciekawi mnie to bardzo. Co do wyboru... Nie będę się wypowiadać. Poczekam aż się dowiem, co zrobi Billy? xD
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń