Gdzieś się zgubiłam w ciągu tego miesiąca, kiedy nic nie dodawałam. Miałam trochę problemów w życiu rodzinnym i nie potrafiłam nic stworzyć. Dzisiaj dopiero usiadłam nad tym odcinkiem i dotarło do mnie, że nie wiem, jak mam to skończyć. Z ciężkim sercem pisałam ten rozdział, który jest ostatnim z perspektywy Billa.
Ta postać była mi na początku obca, lecz z czasem starałam się utożsamić ją z kim, kto jest bardzo ważną osobą w moim prywatnym życiu. Udało mi się, chociaż w prawdziwym życiu historia nie potoczyła się tak, jak w opowiadaniu. Trochę żałuję, ale wiem, że gdyby nie on, nie byłabym teraz sobą.
Ten rozdział dedykuję mojemu Zahirowi, który złamał mi serce.
Wakacje na
Malediwach były najlepszą i najmądrzejszą rzeczą, na jaką kiedykolwiek mogłem się zdecydować. Dwa tygodnie pełnego odpoczynku i nieprzejmowania się niczym w miejscu, w którym marzenia się spełniają. Czternaście dni relaksu i nic nierobienia, a raczej robienia tylko tego, na co miałem ochotę, nie musząc się martwić niczym. Tyle czasu mogłem zachowywać się jak ja, przed nikim niczego nie udając i nie przejmując się, że może to, co robię jest niestosowne i zupełnie nie na miejscu.
I może nawet wydałem morze pieniędzy, ale czy jakoś mnie to obeszło? Może trochę, na początku. Później jednak przekonałem sam siebie, że nie warto przejmować się pieniędzmi, bo żyje się tylko raz. Musiałem jednak wyrzucić z umysłu też to, że już kilka razy spędzałem wakacje w tym miejscu i wydawałem podobne ilości pieniędzy, mówiąc do siebie zupełnie to samo. Ale tym razem to z Elysą spędzałem czas i to w większości dla niej robiłem, żeby ona była szczęśliwa. Swoje zadowolenie stawiałem na drugim miejscu.
Cieszyłem się, że zdecydowaliśmy się na te wakacje, ponieważ w ciągu tych dwóch tygodni dowiedziałem się jeszcze więcej o sobie, o tym, co lubię, czego bym nigdy więcej nie powtórzył, a przede wszystkim, dowiedziałem się jeszcze więcej o Elysie, ponieważ ciągle byliśmy razem i we dwójkę robiliśmy praktycznie wszystko.
I może nawet wydałem morze pieniędzy, ale czy jakoś mnie to obeszło? Może trochę, na początku. Później jednak przekonałem sam siebie, że nie warto przejmować się pieniędzmi, bo żyje się tylko raz. Musiałem jednak wyrzucić z umysłu też to, że już kilka razy spędzałem wakacje w tym miejscu i wydawałem podobne ilości pieniędzy, mówiąc do siebie zupełnie to samo. Ale tym razem to z Elysą spędzałem czas i to w większości dla niej robiłem, żeby ona była szczęśliwa. Swoje zadowolenie stawiałem na drugim miejscu.
Cieszyłem się, że zdecydowaliśmy się na te wakacje, ponieważ w ciągu tych dwóch tygodni dowiedziałem się jeszcze więcej o sobie, o tym, co lubię, czego bym nigdy więcej nie powtórzył, a przede wszystkim, dowiedziałem się jeszcze więcej o Elysie, ponieważ ciągle byliśmy razem i we dwójkę robiliśmy praktycznie wszystko.
Na samym
początku naszych wakacji, jak i w ich trakcie, postawiliśmy na odpoczynek,
relaks i dobrą zabawę. Mieliśmy szaleć, jak nigdy wcześniej, jakby to miały być
nasze pierwsze i ostatnie wspólne wakacje, chociaż liczyłem, że to tylko słowa,
a w praktyce będziemy żyli długo i szczęśliwie. Towarzystwo Elysy było czymś,
czego potrzebowałem, bo czułem się, jakby była ona moją drugą połową, ponieważ zawsze
wiedziała, na co miałem ochotę i co moglibyśmy robić. Przy niej czułem się bardzo
dobrze i miałem nadzieję, że uda nam się wytrzymać ze sobą jak najdłużej.
Elysa nie
umiała pływać, toteż kiedy tylko mieliśmy okazję wejść do wody, a tak było
codziennie, niezależnie od pory dnia, próbowałem uczyć ją poruszać się w oceanie. Nie było łatwo, gdyż Elysa nie potrafiła się rozluźnić, jednak – gdy
wreszcie dotarło do niej, że w pełni może mi zaufać, bo złapię ją i będę
trzymać, kiedy tylko zobaczę, iż dzieje się z nią coś złego – po długim czasie
mogliśmy się pochwalić, że Elysa potrafiła przepłynąć parę centymetrów, unosząc
się na powierzchni wody. Nie miała jednak jeszcze tak dużo odwagi, aby ruszyć dalej, gdzie jest głębiej, co doskonale rozumiałem, ale byłem z niej bardzo dumny.
– Już nie
dam rady! – krzyknęła, kiedy po raz kolejny udało jej się machać w wodzie
rękoma i nogami przez parę sekund. – Zmęczyłam się!
– Chcesz
wyjść? – zapytałem, wciąż trzymając ją w talii.
– Tak!
Jestem głodna! – Posłała mi szeroki uśmiech i stanęła na twardym gruncie,
bardzo blisko mnie.
– Na co masz
ochotę? – Patrzyłem w jej piękne, zielone oczy, w których mógłbym utonąć i nie
potrzebowałbym nikogo, aby mnie ratował.
– Nie wiem!
Może coś wymyślisz? – zaproponowała i położyła mi dłonie na karku.
Uwielbiałem
jak to robiła. Zbliżyła się do mnie i złożyła delikatny pocałunek na moich
ustach. Nie załapałem, co się dzieje i dopiero po chwili zorientowałem się, że
Elysa wspina się na palcach, żeby tylko dosięgnąć moich warg. Schyliłem się
więc odrobinę, żeby nie musiała zadzierać głowy i oddałem pocałunek.
– Już nie
jestem głodny – powiedziałem z uśmiechem, kiedy się od siebie odsunęliśmy.
– Ale ja
jestem! – krzyknęła i – zostawiając mnie w oceanie – ruszyła ku brzegowi. Tam
owinęła się ręcznikiem i czekała na mnie. – Jesteś za wysoki – oznajmiła, kiedy
stanąłem naprzeciw niej i składałem w kostkę koc, który wzięliśmy ze sobą na plażę. Znowu zadzierała głowę,
aby spojrzeć mi w oczy, co wyglądało bardzo zabawnie.
– Nieprawda.
To ty jesteś za niska.
– Nie, nie
jestem – zaprzeczyła.
– Kłótnia ze
mną nie sprawi, że będę odpowiedniego wzrostu, żebyś nie musiała potrzebować
drabiny, aby mnie pocałować – zauważyłem, na co zielonooka stanęła naprzeciw
mnie i przybrała groźną minę.
– Mogę w
ogóle nie chcieć się z tobą całować – odgryzła się, na co lekko się zaśmiałem.
Nie chciałem jej wkurzać, ale kiedy ciskała błyskawicami z oczu, podobała mi się
jeszcze bardziej.
– Nie
wytrzymałbym tego. – Posłałem jej szeroki uśmiech, puściłem oczko i zabierając pod pachę koc, chwyciłem ją za dłoń, ciągnąc w kierunku naszego domku.
– Możemy się
założyć! – powiedziała wreszcie, gdy przekraczaliśmy próg.
– Nie chcę się
zakładać. Już mówiłem, że nie wytrzymałbym bez twoich pocałunków.
– Kiedyś nie
miałeś z tym problemu, gdy nie byliśmy razem – zauważyła i znów zaczęła osuszać włosy
ręcznikiem.
– Właśnie
dlatego.
Elysa nie
odpowiedziała nic, co mnie trochę zdziwiło. Zawsze miała odpowiedź na wszystko,
a teraz zwyczajnie sobie odpuściła. Lubiłem z nią dyskutować, bo zawsze
znajdowała pomysły na tematy do rozmów i bardzo rzadko kiedy zapadała między
nami cisza. A jeśli już nic nie mówiliśmy, w ogóle nam to nie przeszkadzało. Od
kilku lat byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi, teraz próbowaliśmy stworzyć
szczęśliwy związek i jakoś nam się to na razie udawało. Miałem nadzieję, że
będzie nam dane żyć ze sobą w zgodzie i miłości, bo Elysa była cudowną kobietą.
I aż czasami plułem sobie w brodę, że wcześniej nie zauważyłem tego, jakim
uczuciem ona mnie darzy, biłem się z myślami, dlaczego nie zwróciłem uwagi na
to, jak ona się przy mnie zachowuje, jak na mnie patrzy… bo całą sobą próbowała
dawać mi znaki, że czuje do mnie coś więcej, niż tylko sympatię, że jestem dla
niej kimś więcej niż tylko przyjacielem, z którym dzieli się prawie wszystkimi
myślami. Samemu ciężko było mi uwierzyć w to, że Elysa dała radę tak długo kryć
się z uczuciami. Była naprawdę silną kobietą.
A teraz ta
kobieta wycierała mokre włosy ręcznikiem i przyglądała mi się z ciekawością. Pewnie
zastanawiała się właśnie, nad czym tak rozmyślam.
– Hmm? –
mruknąłem do niej, otrząsając się z zamyślenia i zacząłem szukać portfela.
– O czym
myślisz? – Wiedziałem, że o to zapyta i aż uśmiechnąłem się sam do siebie.
Jednak parę lat przyjaźni pozwoliło mi trochę ją poznać.
– A, o
niczym – zbyłem ją. – Idziemy coś zjeść?
Cały ten
urlop na Malediwach pozwolił mi otrząsnąć się z całego syfu przeszłości,
który nagromadził się we mnie i nie dawał normalnie funkcjonować. Kiedy siedziałem
w Los Angeles, praktycznie w czterech ścianach domu, czułem, że za chwilę umrę,
że sam sobie coś zrobię, bo nie mogę zapomnieć o tym, co wydarzyło się w moim
życiu po zerwaniu z Caroline. Teraz, kiedy mogłem odpocząć, prawie w ogóle nie
myślałem ani o niej, ani o tym, co zrobiła. Jakby wyparowała z mojego umysłu,
co ogromnie mnie uszczęśliwiało. I stało się tak nie tylko dzięki tym wakacjom,
nie tylko dzięki terapii z psychiatrią, ale również dzięki wsparciu, jakie otrzymałem
od mojej mamy, od Toma, Elysy, przyjaciół z zespołu… Oni wszyscy pozwolili mi
wreszcie odetchnąć pełną piersią po bardzo długim czasie w zamknięciu.
Mógłbym mieć
ogromny żal do Caroline o to, co się wydarzyło, ale nie potrafiłem.
Wiele razy
zastanawiałem się nad tym, czy tak naprawdę była mi bliska, czy po prostu udawała
to wszystko, żeby zagarnąć moje pieniądze. Rozmyślałem nad tym, czy
rzeczywiście byłem w niej zakochany, bo tak naprawdę nie do końca to sobie
wszystko podsumowałem na terapiach z Megan. Zadawałem sobie pytania, udzielałem
na nie odpowiedzi, ale sam z siebie nie byłem do końca zadowolony.
I kiedy
wieczorami zasypiałem u boku Elysy, która wtulała się we mnie, jakby jeszcze nie
wierzyła, iż należę do niej, rozmyślałem czasami o Caroline. Czy jest
szczęśliwa, co w tej chwili robi i czy w ogóle kiedykolwiek była ze mną
szczera, oprócz tej nocy, gdy wyznała mi wszystko…
– Czemu
jesteś smutny? – zapytała Elysa, gdy leżeliśmy w łóżku, ostatniego wieczora
przed powrotem do Los Angeles.
Obojgu nam
szybko zleciał ten czas na Malediwach, lecz musieliśmy wreszcie wrócić do codziennego
życia. Elysa do pracy, ja do świata muzyki. Musiałem wreszcie wziąć się w garść
i spróbować stworzyć coś nowego, co nareszcie przyniesie nam sukces i zadowoli
tę garstkę fanów, która jeszcze z nami została.
– Nie jestem
smutny. – Dla potwierdzenia swoich słów, posłałem jej ciepły uśmiech i ucałowałem
czubek jej głowy. – Zamyśliłem się.
– Przecież widzę.
Odkąd tutaj przyjechaliśmy spędzamy ze sobą praktycznie każdą chwilę. Nie da się
nie zauważyć, że intensywnie nad czymś rozmyślasz każdego wieczora, zanim pójdziemy
spać. Może nie powinnam o to pytać, może to nie jest moja sprawa, ale… Bill,
jeśli chodzi o mnie, to możesz powiedzieć mi od razu, że nie chcesz spróbować…
zrozumiem. Nawet tak będzie lepiej. Wakacje się skończą, wrócimy do swoich
spraw i będziemy zachowywać się tak, jakby się nic nie stało…
Dopiero po
chwili zorientowałem się, co właściwie Elysa do mnie powiedziała. Czy ona myśli,
że mam wątpliwości?!
– Co? –
przerwałem jej. Poderwałem się do pozycji siedzącej i spojrzałem w jej zaszklone
oczy. – Co ty mówisz?
– Bill,
widzę, że coś cię męczy. I domyślam się, że może chodzić o mnie. Jeśli doszedłeś
do wniosku, że nasz związek nie wypali, możesz mi o tym powiedzieć. Ja i tak będę
żyła ze świadomością, że przez dwa tygodnie byłam najszczęśliwszą kobietą na
świecie…
– Co ty bredzisz?
– uniosłem się, choć nie powinienem. Ale miałem nadzieję, że chociaż w ten
sposób Elysa raz na zawsze zrozumie, jak bardzo się myli i nie powinna aż tak
się zadręczać. – Nie wiem, czy kiedykolwiek byłem tak szczęśliwy, jak z tobą.
Jesteś kobietą, która nie tyle jest mi bratnią duszą, co częścią mojego serca.
Zaczęliśmy od przyjaźni, teraz próbujemy być szczęśliwi jako para i ja czuję
całym sobą to szczęście. I chcę z tobą być, bo naprawdę wierzę, że jesteśmy dla
siebie stworzeni. I mogę powiedzieć ci, że cię kocham. Szczerze się w tobie
zakochałem i liczę, że ty nie zmieniłaś zdania i wciąż chcesz być ze mną.
– Ale jesteś
smutny… – Elysa tak bardzo upierała się przy swoim, że miałem ochotę nią
potrząsnąć.
– Tak,
czasami smuci mnie, że musiałaś aż tyle wycierpieć, żeby być wreszcie ze mną. I
wspominam czasami Caroline, ale to tylko dlatego, że była dla mnie naprawdę
kimś ważnym.
– Kochałeś
ją? – zapytała, chwytając mnie za rękę. Małe łzy spływały po jej policzkach, ale
kiedy wpatrywałem się w jej oczy widziałem szczęście.
– Nie wiem.
Chyba tak.
– Nadal ją
kochasz?
Zawahałem
się, bo musiałem się zastanowić. Caroline nigdy nie była taka, jak Elysa. Nigdy
nie dzieliła ze mną swoich smutków ani nie ciekawiły jej powody mojej radości.
I chociaż kiedyś mówiłem, że ją kocham, teraz dopiero docierało do mnie, że
może jednak się myliłem.
– Nie, już
nie. Teraz kocham ciebie.
Elysa
uśmiechnęła się przez łzy i pocałowała mnie lekko w policzek. Potem pociągnęła
mnie na poduszki, wtuliła się jeszcze mocniej niż wcześniej i próbowała zasnąć.
Ja zaś zasypiałem
już nie myśląc o Caroline, a o kobiecie, która teraz leżała w moich ramionach,
szukając schronienia dla swoich uczuć.
Po powrocie
do Los Angeles już nie czułem przygnębienia, które towarzyszyło mi wcześniej.
Czułem się lekki i szczęśliwy. Jak nigdy dotąd. Miałem u boku kobietę, z którą
pragnąłem spędzić resztę swojego życia i czułem, że ona bardzo dobrze o tym wie
i dzieli ze mną moje przemyślenia. Elysa również wydawała się radośniejsza i
pełniejsza optymizmu niż wcześniej.
Kilka
miesięcy temu mogłem powiedzieć, że jest ciągle przygnębiona, cały czas się czymś
zamartwia… Teraz częściej się śmiała, a ja wiedziałem, że to dzięki mnie. Dobrze
zdawałem sobie sprawę z tego, że Elysa głównie zadręczała się myślą, iż darzy
mnie nieodwzajemnioną miłością, a kiedy tylko oznajmiłem jej, że to nie do
końca prawda i chciałbym spróbować stworzyć z nią związek, od razu szczęście
zawitało do jej serca.
Wspólne
wakacje w ciepłych krajach sprawiły, że jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy.
I to nie tylko dzięki temu, że spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu i mogliśmy
na nowo się poznać, ale również oboje potrzebowaliśmy odpoczynku. Nawet te
lekcje pływania, które dawałem Elysie sprawiły, że jeszcze bardziej mi zaufała,
bo utwierdzała się w przekonaniu, że nie pozwolę jej utonąć, że będę przy niej,
kiedy będzie mnie potrzebować. Miałem nadzieję, że weźmie tę lekcję do
prawdziwego życia, ponieważ na co dzień też zamierzałem ciągle przy niej być, podawać
jej pomocą dłoń i łapać w objęcia, kiedy tylko będzie trzeba.
Mhmmm... Aż mi smutno, że koniec... :( Poza tym, że się cieszę, iż pozostali razem <3 Odcinek od samego początku mówił o końcu i czuć to było przez cały rozdział... :( Mam jednak nadzieję, że następne opowiadanie będzie tak samo, albo i bardziej fantastyczne :D Czekam na narracje i świeże pomysły <3 Uwielbiam Twój styl pisania, więc wierzę, że się nie zawiodę ;) Nie mogę się już w sumie doczekać następnego :D No i czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*