sobota, 18 sierpnia 2018

Ostatnie pożegnanie. [40] ONA


Z tym odcinkiem pojawiłam się szybciej niż zamierzałam, ponieważ nie jestem pewna, kiedy dodam kolejny. Jestem wykończona pracą i nawet jeśli pracuję trzy, cztery lub pięć dni w tygodniu, to i tak wolne nie daje mi zbyt dużo, ponieważ wtedy śpię, odpoczywam, robię to, na co nie mam normalnie czasu i odpoczynek zmienia się w pracę w domu. Niestety, zmiany od 18:00 do 6:00 są wykańczające, nawet jeśli ma się potem dwa dni wolnego.
A dlaczego o tym tutaj piszę? Ponieważ to miejsce jest dla mnie bardzo ważne. I mimo braku komentarzy wiem, że tu jesteście, czytacie i czekacie na kolejne części. Uważam, że moim obowiązkiem jest udzielać informacji, które dotyczą opowiadań pojawiających się tutaj.
A ta historia dobiega końca. Pojawi się rozdział 42., 43. i pewnie epilog, lecz co do tego ostatniego nie mam pewności, gdyż jeszcze nie mam na niego konkretnego planu. 


ONA

Po mojej rozmowie telefonicznej z Billem nie czułam się najlepiej. Podobnie, jak po odwiedzinach Toma i Shermine, kiedy to mężczyzna, samym swoim spojrzeniem radził mi, abym wreszcie więła się w garść, przestała zadręczać i skończyła z użalaniem się nad sobą. Wyglądałam jak zombie i Tom miał całkowitą rację. Nie potrafiłam cieszyć się z niczego, źle sypiałam i mało jadłam, bo więcej czasu spędzałam w pracy i na rozmyślaniu na okrągło o swoim życiu. Tom miał rację, że powinnam przestać się tak zachowywać i dobrze o tym wiedziałam, jednak i tak nie potrafiłam do końca się zmobilizować do podjęcia decyzji o odpuszczeniu sobie Billa. Nie umiałam i nie byłam pewna, czy kiedykolwiek uda mi się wreszcie ogarnąć i podnieść z dołka, w którym się właśnie znajdowałam. 
Byłam w totalnej rozsypce, lecz za wszelką cenę próbowałam nad sobą panować. Czułam jednak, że mimo wszystko, jest ze mną lepiej, choć może nie było tego widać na pierwszy rzut oka. Miało na to wpływ to, iż Bill odzywał się do mnie od czasu do czasu, ja również wysyłałam mu jakieś wiadomości i duży wpływ na mnie miało, że utrzymywał ze mną kontakt. Ja nie pisałam do niego zbyt często, raczej wtedy, gdy on pierwszy napisał lub uznawałam, iż konieczne jest napisanie do nie paru słów, lecz i tak dawało mi to bardzo dużo. Nie chciałam mu się narzucać, nie chciałam robić sobie złudnych nadziei, ale pragnęłam utrzymywać z nim kontakt, ponieważ był moim najlepszym przyjacielem. Bill pisał lub dzwonił do mnie raz lub dwa razy w tygodniu, ja odzywałam się rzadziej, bo wiedziałam, że nie wypada mi wydzwaniać czy wypisywać do zajętego faceta. Nawet, jeśli jest moim przyjacielem. Pragnęłam jednak czuć, że jestem mu potrzebna i chciałam, żeby dzwonił, żeby pisał. A on to robił, dając mi tym samym nadzieję na coś, czego nigdy miało nie być.
Po kilku tygodniach wreszcie usłyszałam przez telefon to, na co tak długo czekałam, a co sprawiło mi tyle radości, że niemal podskoczyłam do góry na kanapie. 
– Wracamy do Los Angeles – powiedział Bill do słuchawki.
Na początku byłam w takim szoku, że nie wiedziałam, co mogłabym mu odpowiedzieć, jak zareagować, żeby nie dać po sobie poznać, jak  bardzo jestem szczęśliwa. Wraca do Los Angeles, a ja wreszcie będę mogła się z nim spotkać. Porozmawiać, patrząc prosto w oczy. Poczuć zapach jego perfum, które zaczęły blednąć w mojej pamięci. Nareszcie. Po tak długim czasie…
– Halo? – odezwał się blondyn, chcąc sprawdzić, czy połączenie nie zostało przerwane. 
– Jestem, jestem – powiedziałam prędko. – Musiałam się napić – skłamałam. – Kiedy wracacie?
– Na początku przyszłego tygodnia. Zarezerwowaliśmy już bilety. 
– To super – skomentowałam. – Cieszysz się? Nie wiem, co mam rozumieć przez ton twojego głosu – zauważyłam. Rzeczywiście nie miałam pewności, czy jest tak samo zadowolony z tej wiadomości, jak ja. Wydawał się być raczej przygnębiony, czego zupełnie nie rozumiałam.
– Sam nie wiem, czy mam się cieszyć, czy wręcz przeciwnie.
– Bill, o co chodzi? – Nie wytrzymałam. Nie dość, że byłam bardzo ciekawa, co temu mężczyźnie chodziło po głowie, to jeszcze chyba obawiałam się, że coś jest nie tak. – Wracasz do swojego drugiego domu, to źle?
– Nie, skąd. Na pewno nie źle, ale… po prostu tak dużo czasu spędziłem tu, w Niemczech, że ciężko będzie mi z tego zrezygnować. Tu mam swoją rodzinę, a w Los Angeles… tak naprawdę nic mnie tam nie trzyma.
Zabolały mnie jego słowa. 
Nie miał nic, co trzymałoby go w Ameryce? 
– Zabawne, że masz mnie za ,,nic” – odpowiedziałam ze łzami w oczach. Miałam nadzieję, że nie usłyszał drżenia mojego głosu.
– Elyso, przestań tak mówić. Dobrze wiesz, że to nieprawda… Nie tak to miało zabrzmieć.
– Zabrzmiało – ucięłam. – Ale nie mówmy o tym. To nieważne. – Nie chciałam się z nim kłócić. Nawet, jeśli rzeczywiście nie miało zabrzmieć źle to, co powiedział, to nie było w tej chwili istotne. Bardziej interesował mnie jego przygnębiony ton głosu, gdy mówił o powrocie z Niemiec. – Lepiej powiedz mi, o co chodzi. 
– Tęskniłem za domem, odkąd przeprowadziliśmy się do Los Angeles. Usprawiedliwiałem się przed wszystkimi tym, że tak będzie lepiej dla nas, bo tam nie mamy życia. Prasa zostawiła naszą rodzinę dopiero po jakimś czasie od przeprowadzki. Niby teraz jest spokojniej, ale domyślam się, że będzie to samo, kiedy bym wrócił na stałe do Niemiec. Chciałbym tu zostać, ale wiem, że Tom cierpiałby, gdybyśmy byli rozdzieleni. On czuje się w Los Angeles jak w domu. Shermine jest dla niego bardzo ważna i nie widzi nikogo poza nią. A bez Toma… jest tutaj strasznie pusto. – Zamilkł na chwilę. Nie chciałam przerywać tej ciszy, bo byłam pewna, że Bill chce coś jeszcze powiedzieć. – Nie wiem, co mam robić. Mama mówi, żebym wrócił do Toma. Zawsze mogę odwiedzać ją i Gordona, kiedy tylko znajdę na to czas. Tylko teraz nie wiem, co z Caroline. Ona chce wracać, powiedziała, że w Niemczech jej się nie podoba, chociaż moja rodzina jest wspaniała. Ona jest dla mnie bardzo ważna, ale nie wiem… nie jestem pewien czy chciałbym opuszczać Niemcy tylko ze względu na nią. Nie wiem, co mam robić…
Zdziwiło mnie jego wyznanie, ponieważ zawsze byłam przekonana, że Los Angeles jest dla Billa drugim domem i tak samo chętnie wraca tutaj, jak do Niemiec. Widocznie się pomyliłam. Jednak nie zmieniało to faktu, że wkurzyłam się na wzmiankę o Caroline, która zaczyna marudzić Billowi, iż coś jej się nie podoba. Ale musiałam odsunąć swoją złość i najzwyczajniej w świecie dać radę przyjacielowi, który był dla mnie najważniejszy. Nie chciałam mieszać w to własnych uczuć, bo gdybym się nimi kierowała, zmusiłabym wręcz Billa do tego, aby jak najszybciej wracał do Ameryki i został tutaj już do końca życia, lecz własne uczucia musiałam odsunąć na bok. Na razie.
– Sądziłam, że lubisz Los Angeles – powiedziałam wreszcie.
– Lubię – jęknął. – Bardzo. Tam jest… niesamowicie. Można robić wszystko i nikt cię nie ocenia. Ubierasz się jak wariat, ale nikomu to nie przeszkadza. Wychodzisz na ulicę, ale nikt nie łazi za tobą z aparatem i nie wrzuca zdjęć do Internetu. Tam proszą cię o zdjęcie, ale nie napastują. Idziesz do klubu i bawisz się ze zwykłymi ludźmi, którzy nawet jeśli cię znają, po prostu z tobą gadają, napijesz się z nimi wódki, ale nie idą za tobą do domu, nie śledzą cię, tylko po prostu przybijasz z nimi piątkę i mówisz ,,do zobaczenia”!
– Ale…?
– Ale w Niemczech jest równie cudownie, tylko zauważam inne rzeczy.
– Nie przyszło ci do głowy, że myślisz o tym w ten sposób, ponieważ siedzisz już tam jakiś czas?
– Kilka miesięcy to nie jest tak dużo…
– Ponad pół roku tam jesteś! – zauważyłam. – Mieszkając w Los Angeles zachwycałeś się tym miejscem, że aż nie można było ciebie słuchać. Zwracałeś uwagę na rzeczy, których nie ma w Niemczech i byłeś przeszczęśliwy, że mogłeś tu zamieszkać. 
– Myślisz, że to przez to, że za długo tu siedzę?
– Tak myślę – potwierdziłam.
– To co mam zrobić, twoim zdaniem? 
– Słuchaj, wracasz teraz do Ameryki, masz bilety. Więc tutaj też pomieszkaj jakiś czas. Potem zobaczysz, gdzie czujesz się lepiej i wtedy podejmiesz decyzję. 
– Zachowuję się jak wariat. – Zaśmiał się do słuchawki, a mnie drgnęło serce. Uwielbiałam jak się śmiał. – Ludzie mają większe problemy niż wybór miejsca, w którym chciałoby się zamieszkać. 
– Równie dobrze mogłeś rozpaczać nad tym, w co masz się ubrać – odpowiedziałam, na co znowu zaśmiał się głośno. Zawtórowałam mu i przez moment poczułam się, jakby był obok, jakby zmaterializował się koło mnie i widziałam jak odrzuca głowę w tył i śmieje się głośno, jakbym właśnie powiedziała najzabawniejszą rzecz na świecie. 
– Spotkamy się? – zapytał po chwili. – Chciałbym cię zobaczyć. Dawno się nie widzieliśmy. 
Zamarłam ze śmiechem na ustach i już nie wiedziałam, co mam począć. Zacząć znowu się śmiać, ale tym razem z radości, a nie z rozbawienia czy może się rozłączyć, żeby nie robić sobie żadnych nadziei. Miałam przecież zapomnieć o Billu i o tym, że go kocham, a tymczasem rozmawiam sobie z nim w najlepsze, żartuję i daję mu rady, tym samym robiąc sobie tę cholerną nadzieję na coś, co kompletnie nie ma sensu bycia. 
– Pewnie – odpowiedziałam próbując utrzymać pozytywny ton głosu. – Kiedy tylko będziesz chciał – dodałam.
– Odezwę się do ciebie, dobrze?
– Jasne.

I odezwał się.
Tydzień później wrócił do Los Angeles, a umówiliśmy się dwa dni po powrocie. Nie mogłam się doczekać naszego spotkania, ale jednocześnie nie miałam pojęcia, jak miałam się zachować. Co mówić, co robić… Bill był moim przyjacielem, lecz jego nieobecność sprawiała, iż nie byłam pewna, co teraz jest między nami, mimo iż przez telefon rozmawialiśmy ze sobą normalnie. 
Umówiliśmy się w kawiarni, niedaleko Providnce. Po spotkaniu miałam jeszcze wpaść do pracy, toteż było to dla mnie bardzo wygodne. Bill sam zaproponował to miejsce, więc nie miałam żadnych przeciwwskazań. 
Nie od razu go rozpoznałam, gdy siedział przy jednym ze stolików. Wyglądał trochę inaczej, więc dopiero, kiedy podniósł rękę, aby dać mi znak, że to on, rozpoznałam ten uśmiech, którego nie dało się zapomnieć.
Bill miał teraz czarne włosy, które kompletnie do niego nie pasowały. Przyzwyczajona byłam do nazywania go blondynem i trudno będzie mi się przestawić. 
– Cześć! – przywitał mnie z szerokim uśmiechem i od razu wstał, aby zamknąć mnie w mocnym uścisku. – Dawno cię nie widziałem!
– Już zapomniałam jak wyglądasz – zażartowałam i również go uścisnęłam.
Dobrze było czuć jego dotyk, zapach i patrzeć na jego szczęśliwą twarz. Nawet, jeśli ten kolor włosów do niego nie pasował, i tak ogromnie mi się podobał.
– Siadaj. Opowiadaj, co u ciebie. – Wskazał mi krzesło naprzeciwko i poczekał, aż zajmę miejsce. 
– Rozmawialiśmy zaledwie kilka dni temu, nic się nie zmieniło od tego czasu – zauważyłam ze śmiechem.
– Ale na pewno są niektóre rzeczy, jakich nie powiedziałaś mi przez telefon, co? 
– A ty mi o czymś nie mówiłeś? Ach! No przecież nie wiedziałam, że zmieniłeś fryzurę. – Wskazałam na jego włosy i na początku wyglądał, jakby kompletnie nie wiedział, o co mi chodzi, ale za chwilę chyba dotarło do niego, iż naprawdę nic mi nie mówił.
– Wiesz, nawet zapomniałem – przyznał. – To było takie spontaniczne. Ale kiedyś miałem czarne włosy…
– Kiedy się malowałeś i częściej koncertowałeś – dodałam.
– To prawda. Uważasz, że źle mi w tym kolorze? – zapytał, a ja poczułam, że naprawdę zależy mu na mojej opinii i szczerze byłam z tego zadowolona.
– Nie mogę się przyzwyczaić – przyznałam. – Jednak widzę cię pierwszy raz od dłuższego czasu. Może z czasem do tego przywyknę. Z brodą i blond włosami było ci dobrze i dziwnie teraz widzieć cię z zarostem w wersji ciemnej… Ale nie jest tak źle – dodałam.
– Pewnie i tak za jakiś czas wrócę do naturalnego koloru – zapewnił. – Ale ty też wyglądasz inaczej – zauważył poważnie. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Nie zmieniałam w sobie nic od bardzo długiego czasu, toteż taka uwaga zupełnie mnie zdziwiła. – Masz smutne oczy. 
Zaskoczył mnie. Nie spodziewałam się tego usłyszeć.
– Słucham? 
– Twoje oczy są jeszcze bardziej smutne niż wtedy, gdy widziałem cię po raz ostatni. Co się z tobą stało, Elyso?
– Nie rozumiem. – Pokręciłam głową i spojrzałam na swoje dłonie. Były blade i strasznie zimne, jak u trupa. – Przecież wyglądam normalnie.
– Próbujesz mnie oszukać, a ja tego nie lubię – powiedział. – Nie chcesz ze mną szczerze porozmawiać?
– Przecież rozmawiamy – odparłam chłodniej niż zamierzałam. – Ty próbujesz wydusić ze mnie coś, czego tak naprawdę nie ma.
– Słuchaj, widać na pierwszy rzut oka, że coś jest nie tak. Chodzi o to, że Victor cię zostawił? Jesteś smutna, bo dużo dla ciebie znaczył?
– O czym ty mówisz?! – podniosłam głos. – Victor był mi bardzo bliski, ale odszedł i już się z tym pogodziłam. 
– Więc dlaczego jesteś tak bardzo smutna? Kto złamał ci serce? Czemu nie chcesz opowiedzieć mi swojej historii?
Popatrzyłam na niego zszokowana. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, lecz jednocześnie nie zaskoczył mnie swoimi pytaniami. Musiałam tylko powiedzieć mu całą prawdę o swoich uczuciach, ale nie byłam pewna, jak miałabym ubrać to w słowa. Gdzieś w głębi serca czułam, że właśnie tak będzie przebiegać ta rozmowa i że takie pytania padną z ust Billa. Ja musiałam tylko dobrze to wszystko rozegrać, żeby nie wyjawić mu do końca wszystkich moich uczuć, jednocześnie dać mu do zrozumienia, że coś jest ze mną i z moimi uczuciami nie tak. 
Zbierałam się w sobie parę minut, w ciągu których Bill czekał, aż zdecyduję się na szczerość wobec niego. Patrzył przez okno i czekał, nie przejmując się zupełnie, że w tym samym czasie ja biję się z myślami i toczę w sobie zażartą walkę z sercem i rozumem. Nie byłam jeszcze pewna, kto wygra tę bitwę.
– W moim życiu od dawna jest pewien mężczyzna – powiedziałam wreszcie cicho, a Bill spojrzał na mnie. – Przyjaźnimy się, jesteśmy bardzo blisko. Z boku może to wyglądać, jakbyśmy byli parą, ale tak nie jest. Dawniej dużo czasu ze sobą spędzaliśmy. Wiesz, kino, kolacje, spacery. Ale bez żadnych podtekstów, po prostu przyjacielskie wypady, bez zobowiązań. On był pewien, że traktuję go jak przyjaciela, ale to była nieprawda. Od początku bardzo mi się podobał i gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że on wreszcie zrobi ten pierwszy krok, zauważy, że coś jest na rzeczy i powie mi, że czuje do mnie to samo. Nadzieja matką głupich – zaśmiałam się – nie powiedział nic. Wreszcie, kiedy zdecydowałam, że się ujawnię, że powiem mu o wszystkim, bo to całe ukrywanie się, nie ma żadnego sensu, on… on przedstawił mi swoją dziewczynę. – Spojrzałam na Billa, który patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Byłam ciekawa, czy zorientuje się, że to wszystko o nim, ale miałam nadzieję, iż jednak się nie domyśli. W jego życiu była Caroline i nie powinien przejmować się tym, co ja do niego czuję. – To on złamał mi serce. Wtedy, w tamtym momencie, gdy przedstawił mi tamtą dziewczynę. Powiedział, że zależy jej na niej i chciałby znać moją opinię. 
– Co mu powiedziałaś? – zapytał Bill, kiedy zamilkłam. 
– A co miałam powiedzieć? – odpowiedziałam pytaniem. – Że cieszę się jego szczęściem, bo to dla mnie najważniejsze. 
– Ale mówiłaś, że złamał ci serce.
– I co z tego? – Zaśmiałam się cicho. – To tylko serce.
– Czyli coś, co jest najważniejsze, kiedy w grę wchodzi miłość – zauważył mądrze.
– Nie musisz mi mówić swoich romantycznych tekstów, które wykorzystujesz do pisania piosenek.
– Przecież tego nie robię – odpowiedział i uśmiechnął się krzywo.
Nie odpowiedziałam na to nic, bo nie było mi do śmiechu. Trochę mi ulżyło, gdy wszystko z siebie wydusiłam, lecz nadal nie mogłam przejść do porządku dziennego, po tym, jak wylałam na Billa całe swoje zwierzenie.
– Wiesz… mam takie głupie pytanie – zaczął po dłuższej chwili milczenia. Widziałam, że się waha i nie wiedziałam, o co chce zapytać. – Czy nie opowiedziałaś mi właśnie swojej historii, w której to ja jestem tym facetem? 
– Nie – powiedziałam stanowczo, chociaż może za szybko. – To nie o tobie. My przecież jesteśmy przyjaciółmi, a ty masz Caroline.
– No tak, wybacz – odrzekł i spuścił wzrok na swoje dłonie. – Mogłaś mu powiedzieć, co do niego czujesz.
– Nie powiedziałam.
– Dlaczego?
– Bałam się, że mnie wyśmieje. Zawsze byliśmy przyjaciółmi, nie było między nami nic innego, więc postanowiłam tego nie zmieniać. Gdyby chciał być kimś więcej, niż tylko przyjacielem, powiedziałby mi o tym.
– A jeśli on myśli dokładnie tak samo, jak ty?
– To nie przedstawiałby mi swojej dziewczyny – zauważyłam ze złością. 
– Masz rację – przyznał. – Chociaż, z drugiej strony, może chciał zrobić ci na złość? Może myślał, że w ten sposób wzbudzi twoją zazdrość i dzięki temu chciał się przekonać, czy ci na nim zależy…
– On nie jest głupi. Tak zachowują się idioci – skomentowałam krótko. Nawet nie brałam takiej możliwości pod uwagę, kiedy Bill przedstawiał mi Caroline jako swoją dziewczynę. Byłam przekonana, że przyjaciel nie byłby do tego zdolny.
– Niektórzy tak robią i im to wychodzi – zauważył.
– Nie jest taki. 
– Skoro tak uważasz…
– Tak właśnie uważam.

W domu przeżywałam rozmowę z przyjacielem, ale nie tak, jak się spodziewałam. Byłam przygotowana na to, że zaleję się łzami rozpaczy i będę się nad sobą użalać, myśleć o tym, jaka to jestem beznadziejna i do niczego się nie nadaję, ale nie było tak. Co prawda, analizowałam całą naszą dyskusję, przywracałam w pamięci jego i swoje wypowiedzi i jakoś nie potrafiłam czuć do niego żalu, który jeszcze nie tak dawno we mnie tkwił. Owszem, wciąż kochałam go całym sercem, a Caroline zazdrościłam jak mało komu, że może mieć go tylko dla siebie, ale nie mogłam mieć mu za złe, że nie widzi i nie czuje tego, że darzę go miłością. Skąd miałby wiedzieć, jeśli nic mu o tym nie powiedziałam?
Zaczęło docierać do mnie, że jestem najzwyczajniej w świecie głupia. Bo ukrywam przed facetem mojego życia, że jest dla mnie najważniejszy. Bo zatajam przed jedynym przyjacielem, iż się w nim kocham od długiego czasu. Bo rozmawiałam z nim kilka godzin wcześniej o tym, że złamał mi serce, a kiedy zapytał, o kim mówię – skłamałam mu prosto w oczy. Mogłabym znów winić Billa za to, że się nie zorientował, jak dla mnie ważny jest, lecz tym samym mogłabym winić siebie, bo nic mu nie powiedziałam. I winiłam siebie, miałam ogromne wyrzuty sumienia, że przez swój błąd, a raczej masę tych błędów, będę nieszczęśliwa.
Nie powiedziałam Billowi, co do niego czuję i przez to on miał prawo znaleźć sobie kobietę, z którą chciał spędzić resztę życia. Miałam mnóstwo okazji do tego, żeby porozmawiać z nim naprawdę szczerze, zaryzykować to odrzucenie, z którym mogłabym się spotkać, ale przynajmniej nie żałowałabym teraz tego tak bardzo. 
I dopiero wtedy się rozpłakałam. 
Nie dlatego, że Bill nie odwzajemnia moich uczuć.
Dlatego, że byłam głupia i nie dałam sobie szansy na szczęście.

1 komentarz:

  1. Ohmmm w końcu dotarło <3 uwielbiam ten odcinek. Jej... Taki długi czas musiał minąć, żeby w końcu sobie to uświadomiła, ale zawsze lepiej później niż wcale xD W końcu przestanie mieć do niego problem :D (mam nadzieję)
    Jestem ciekawa, jak rozegrasz to połączenie czasów w tej historii. Czyżbyś planowała zrobić ostatni odcinek już jako razem? On i Ona? <3 Skoro tak mało zostało do końca, to na pewno nie będę musiała długo czekać :)
    Mam nadzieję, że będziesz pisać dalej. Jestem ciekawa następnej historii, bo w tej tutaj już się trochę kręci wszystko dookoła. Odcinki ONA od jakiegoś czasu ciągle mówią to samo, ale teraz po tym odc. może się coś zmieni :D
    Naprawdę nie mogę się doczekać następnych postów. Jestem ciekawa, jak to wszystko zrobisz :D
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń