ON
Nadszedł
następny dzień. Ten, którego obawiałem się cały poprzedni wieczór. Musiałem
spełnić obietnicę, którą złożyłem Caroline, ponieważ nie było już odwrotu. Moja
dziewczyna nigdy nie wybaczyłaby mi, gdybym nie spełnił tego, co jej obiecałem. Nie mogłem więc jej
zawieść. Na pewno nie będzie to łatwe, przez co nie mogłem zasnąć bardzo długo.
Nigdy nie myślałem, że jakakolwiek kobieta będzie chciała, żebym zerwał
wszelkie kontakty z przyjaciółmi, ale bardzo zależy mi na Caroline i zależy mi
na jej szczęściu do tego stopnia, że postanowiłem, iż ten jeden raz się
poświęcę. Może dzięki temu udowodnię mojej dziewczynie, że znaczy ona dla mnie
naprawdę bardzo dużo.
Trudno
będzie załatwić tę sprawę, ponieważ jeszcze tak całkiem niedawno Elysa wyznała
mi, że złamałem jej serce, ponieważ wybrałem inną, a później przyjęła kulę
przeznaczoną dla mnie. Ale co mogłem zrobić? Przecież serce nie wybiera. Miłość
tym bardziej. A to właśnie Caroline skradła mi serce i to właśnie ją wybrałem,
więc Elysa nie mogła mieć mi tego za złe, a cieszyć się moim szczęściem.
Westchnąłem
ciężko, siadając na łóżku w swoim pokoju. Biłem się z myślami i albo
przeklinałem Elysę za to, że to przez nią muszę teraz zerwać z nią kontakt, albo
przeklinałem Caroline, że tego ode mnie wymaga.
Raz
nienawidziłem siebie za to, że nic nie zauważyłem, raz Elysy za to, że nic mi
wcześniej nie powiedziała.
Najpierw
żałowałem, że Elysa się dla mnie poświęciła, a później dziękowałem jej za to w
duchu.
Zupełnie
nie wiedziałem, co mam robić, ani co myśleć. Jedno było pewne – muszę skończyć
tę znajomość, bo inaczej znienawidzi mnie Caroline, którą kochałem. A jeśli tego nie
zrobię to albo stracę swoją obecną dziewczynę i zyskam nową – Elysę, którą
znałem bardzo dobrze i była moją najlepszą przyjaciółką, albo stracę je obie,
bo może stać się tak, że Elysa nie będzie chciała zająć miejsca Caroline. I
wtedy ja zostanę zupełnie sam, a tego naprawdę nie chciałbym w tym momencie.
Czułem
się tak strasznie zagubiony…
Poszedłem
do kuchni, aby wstawić sobie kawę i zrobić jakieś śniadanie. Postawiłem na
gotowane jajka i tosty z dżemem truskawkowym oraz sok pomarańczowy. Wszystko
robiłem automatycznie, ponieważ wciąż w głowie układałem sobie rozmowę z
przyjaciółką. Coraz bardziej denerwowałem się na siebie, bo nic, co
przychodziło mi do głowy, nie wydawało mi się wystarczająco dobre.
Kiedy
usiadłem przy stole z przygotowanym jedzeniem, postanowiłem napisać wiadomość
do Elysy. Nie chciałem dzwonić, bo bałem się, że ją obudzę. A może bardziej
bałem się tego, że nie wiedziałbym, co jej powiedzieć?
,,Czy
możemy się dzisiaj spotkać? Muszę z Tobą porozmawiać. To bardzo ważne. Bill”
Odpowiedzi
nie otrzymywałem dość długo. Zdążyłem w tym czasie zjeść śniadanie, posprzątać
po wczorajszym przyjęciu oraz wziąć długą kąpiel. W końcu stwierdziłem, że
przyjaciółka nie odpisze mi na wiadomość, z czego na początku się ucieszyłem,
ponieważ to znaczyło, że nie będę musiał robić tego, czego tak naprawdę nie
chcę, ale z drugiej strony przecież obiecałem Caroline. A jej słowa muszę
dotrzymać.
Nieoczekiwanie
rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości na mój telefon i aż podskoczyłem ze
zdenerwowania. Już straciłem nadzieję, że przyjaciółka mi odpisze i będę musiał
do niej zadzwonić.
,,Czy
coś się stało? Nie ukrywam, że mam dzisiaj napięty grafik. Możemy przełożyć to
na przyszły tydzień?”
Po
przeczytaniu od niej SMSa strasznie się zdenerwowałem. Nie dość, że Caroline
mnie stresowała, to jeszcze Elysa tak lekceważąco podeszła do mojej prośby.
Bardzo dawno nie wychodziliśmy nigdzie, co dopiero mówić o szczerej rozmowie. W
moim życiu miejsce takiego powiernika, jakim do tej pory była Elysa, zajął
znowu Tom oraz Caroline, odkąd zaczęliśmy być parą. Rzadko kiedy prosiłem Elysę
o spotkanie, bo uznałem, że będzie to trochę niesprawiedliwe wobec mojej
dziewczyny, kiedy będę z inną kobietą rozmawiać o naszym związku. Dlatego
teraz, gdy przyjaciółka odmówiła mi spotkania, wkurzyłem się nie na żarty.
Odpisałem jej więc:
,,Wybacz,
ta sprawa jest bardzo ważna i nie możemy przełożyć tej rozmowy. Bardzo zależy
mi, żebyśmy spotkali się dzisiaj, jak najszybciej to możliwe.”
Nie
chciałem być taki oficjalny, ale bardzo chciałem załatwić tę sprawę jak
najszybciej. Było mi ciężko pisać do niej w taki sposób, ale nie mogłem
inaczej.
,,W
porządku. Mogę urwać się z pracy za godzinę. Jeśli to nie problem, spotkajmy
się w tej knajpie na rogu, gdzie podają te pyszne makarony, które lubisz.”
Ucieszyłem
się, że się zgodziła i już jej nie odpisując, pobiegłem do swojego pokoju, aby
przebrać się w porwane dżinsy i białą koszulkę z kolorowym nadrukiem. Wziąłem
też ciemne okulary i czarną czapkę z daszkiem, a na stopy wsunąłem czarne buty
sportowe. Zbiegłem z powrotem na dół i zabierając ze stołu kluczyki do
samochodu i telefon, wybiegłem na prażące słońce.
Przez
korki, droga do wyznaczonego przez Elysę miejsca, zajęła mi równo pięćdziesiąt
minut. Odetchnąłem z ulgą, że się nie spóźniłem, ponieważ dobrze pamiętałem, że
przyjaciółka nie znosi spóźnialskich, a sama na umówione spotkania przychodzi
wcześniej. Spóźnia się jedynie wtedy, gdy ma wyraźny powód. Tak jak myślałem,
Elysa zajęła jeden ze stolików i przeglądała menu. Nie zauważyła mnie, za to ja,
kiedy tylko ją dostrzegłem, poczułem, jak żołądek mi się zaciska. Nie
wiedziałem, czy zdobędę się na to, co zamierzałem, ale musiałem. Musiałem
zrobić to dla Caroline.
-
Cześć – powiedziałem, podchodząc do stolika i zajmując miejsce naprzeciw
przyjaciółki.
-
Hej – odpowiedziała. – Zjesz coś? – zapytała, z powrotem zagłębiając się w
menu. – Ja chyba zdecyduję się na penne bolognese.
-
Wezmę spaghetti pesto.
Kiedy
przyszedł do nas kelner, złożyliśmy zamówienie, a gdy odszedł, znowu poczułem
ucisk w żołądku. Ale nie było już odwrotu.
-
O czym tak pilnie chciałeś ze mną porozmawiać, a co nie mogło zaczekać paru
dni? – odezwała się Elysa patrząc mi w oczy.
Odetchnąłem
i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie wiem, jak mam zacząć. Nie wiem
kompletnie, jak mam jej to powiedzieć.
-
Wczoraj, na naszym małym przyjęciu z okazji zakończenia pracy nad płytą, była
Caroline, jak pewnie zauważyłaś. – Elysa przytaknęła ruchem głowy, ale się nie
odezwała. W tym momencie nienawidziłem tej jej cechy charakteru, która odpowiadała
za nieprzerywanie drugiej osobie. – Ona o coś mnie poprosiła i chciała, żebym
zrobił to jak najszybciej, więc stąd ten mój pośpiech. Zresztą ja także
chciałem załatwić tę sprawę w miarę szybko.
-
Dobrze więc, o co chodzi?
Znowu
odetchnąłem. Zrobiłem pierwszy rok, musiałem wykonać kolejny i jeszcze
następny. Nie było odwrotu.
-
Przeze mnie trafiłaś do szpitala, bo wzięłaś na siebie kulę, która przeznaczona
była dla mnie. Nadal nie wiemy, kto do mnie strzelał, ale policja wciąż
intensywnie pracuje nad śledztwem. Mimo, że wciąż chciałbym wiedzieć, kto
chciałby mnie zabić, to jest mi to już całkiem obojętne. Chciałbym jak
najszybciej o tym zapomnieć. Rozmawiałem z Caroline… Ona uważa, że to, co
zrobiłaś było naprawdę… szlachetne, wspaniałe i doprawdy nie wiem, czy
kiedykolwiek będę w stanie ci się za to odwdzięczyć, ale… Caroline, mimo
wszystko, uważa, że zagrażasz naszemu związkowi…
-
Słucham? – prychnęła i zaśmiała się pod nosem. Pierwszy raz mi przerwała, ale
nie zwróciłem na to uwagi. Ucieszyłem się nawet, że zyskałem chwilę na ułożenie
sobie dalszej wypowiedzi.
-
Jest zazdrosna. Bardzo. Tłumaczyłem jej, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką,
że jesteś dla mnie bardzo ważna, bo znamy się już długo i Tom również cię
bardzo ceni, bo jesteś niesamowitą osobą. Jednak ona upiera się przy swoim i
widać to, że jest zazdrosna – mówiłem i z każdym słowem nabierałem pewności
siebie. – Nawet wczoraj na przyjęciu chciała, abym cię wyprosił, bo nie podoba
jej się, że cię zaprosiliśmy – pozwoliłem sobie na uśmiech.
-
Ma tupet – znowu się zaśmiała.
Poczułem,
że chce coś powiedzieć, ale nie powiedziała nic. Kelner przyniósł nam jedzenie,
więc Elysa mruknęła cicho, żebyśmy najpierw zjedli, a po posiłku dokończymy
rozmowę. Trochę mnie tym zirytowała, ale zrozumiałem to. Była zdenerwowana
przez swoją pracę, pewnie nie miała czasu zjeść, a to, że oderwałem ją od pracy
zapewne nie wpływał korzystnie na jej nastrój.
Zjedliśmy
obiad w ciszy, popiliśmy posiłek wodą, a gdy kelner zabrał nasze talerze, czas
było wrócić do rozmowy.
-
Caroline uważa, że nie jestem dla ciebie odpowiednią znajomą, tak? – zapytała
Elysa. Wyczułem w jej głosie zdenerwowanie.
-
Tak. Mniej więcej. Wydaje mi się, że ona myśli, iż łączy nas coś więcej niż
tylko przyjaźń – odparłem.
-
Rozumiem ją. Pewnie też nie byłabym zachwycona, gdyby mężczyzna, z którym
jestem związana, miałby przyjaciółkę. Szkoda tylko, że wcześniej ze mną nie
porozmawiałeś – powiedziała, trochę z wyrzutem.
-
Elyso – westchnąłem. – Wiem, że to bardzo dziwna sytuacja. Znamy się już tak
długo, przyjaźnimy się… Ach! Przecież byliśmy jak zakochana para! – zaśmiałem
się i kiedy tylko spojrzałem jej w oczy, od razu uśmiech zamarł mi na ustach.
Przypomniałem sobie, co powiedziała mi wtedy, kilka miesięcy temu, kiedy leżała
zakrwawiona w moich ramionach.
-
Tak, Bill, byliśmy jak zakochana para. A ja naprawdę się w tobie zakochałam, o
czym bardzo dobrze wiesz – uśmiechnęła się kpiąco. Obawiałem się tego momentu,
chociaż tak naprawdę go nie przewidziałem. Zdenerwowałem ją i przywołałem złe
wspomnienia. – Po co w ogóle chciałeś się ze mną spotkać? Żeby mnie jeszcze
bardziej zranić? Wyjaśniliśmy sobie, że moje wyznanie miłości, nic między nami
nie zmieniło. Ty układasz sobie życie z Caroline, widujemy się rzadziej, bo ja
nie chcę cierpieć, przystałeś na ten układ, więc czego jeszcze ode mnie chcesz?
Trochę
zbiła mnie z tropu tym, że tak na mnie naskoczyła, ale musiałem w końcu to z
siebie wydusić. To, po co tutaj tak naprawdę przyszedłem.
-
Caroline oczekuje ode mnie, że zerwiemy ze sobą kontakt. Nie będziemy się
spotykać, nie będziemy dzwonić czy pisać do siebie wiadomości. Liczy na to, że
spełnię jej prośbę.
Roześmiała
się. Śmiała się długo i głośno, a kiedy przestała, zobaczyłem łzy w jej oczach.
Nie powiedziała nic, tylko przywołała kelnera, poprosiła o rachunek, a kiedy go
uregulowała, dopiero wtedy dotarło do mnie, że zapłaciła również za mnie. Nie
byłem pewien, co się teraz stanie. Wybuch Elysy jakoś dziwnie wytrącił mnie z
rytmu i już sam nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć.
-
I ty chcesz spełnić prośbę swojej dziewczyny, prawda, Bill? – zapytała cicho.
Miała lodowate spojrzenie i głos przesycony jadem.
-
Zależy mi na niej – odpowiedziałem pewny siebie.
-
W porządku – szepnęła. – Wszystko jest w porządku.
Patrzyłem
jak wstaje od stolika, bierze swoją torebkę, mija mnie bez słowa i wychodzi z
restauracji. Patrzyłem też jak wsiada do taksówki i odjeżdża. Tylko patrzyłem,
ale nie zrobiłem nic. Bo co mógłbym w tej sytuacji zrobić? Wiedziałem, że
cierpi przeze mnie, ale nie potrafiłem zrobić nic, żeby jej ulżyć.
Zrobiłem
więc to samo, co ona. Wsiadłem do samochodu i wróciłem do domu.
;( ;( ;( Na jej miejscu żałowałabym chyba, że wgl przeżyłam ten strzał. ;( ;( ;(
OdpowiedzUsuńBill się zachował tak, jak na niego przystało. Fajnie, że jest wobec swojej dziewczyny Taki Fair. Kocham go za tę szczerość, choć bardzo nieprzyjemna sytuacja... ;(
Poruszyła mnie wypowiedź Elysy. "Szkoda tylko, że wcześniej ze mną nie porozmawiałeś – powiedziała, trochę z wyrzutem. " Jak ona może się go o to czepiać, jak sama się od razu nie przyznała do tego, co czuje!? Tu jestem sprawiedliwa i moim zdaniem Bill powinien jej to wypomnieć! Bo zakładam, że gdyby od razu się do tego przyznała, Bill nie byłby z Caro tylko z NIĄ szczęśliwy! Eh... Nie ma to, jak wytykać błędy obcemu, samemu je popełniając.
Odcinek bardzo mi się podobał, choć był naprawdę przytłaczający... W każdym razie czekam na ciąg dalszy. Coś czuję, że Elysa chyba ot tak nie zniknie, a może zniknie, ale On będzie miał jakieś wyrzuty i sam się odezwie. ;D
Życzę weny, czasu i pozdrawiam gorąco :*