Sensie mojego życia,
tak mało Ciebie w moim życiu, że nie mam pojęcia, co najpierw chciałbym powiedzieć Ci, kiedy tylko byśmy się zobaczyli. Jednakże równocześnie ubolewam nad tym, że nasze spotkanie może nie dojść do skutku, dlatego że moja choroba doprowadza mnie do takiego stanu, że listy do Ciebie piszę z największą trudnością. Równie dobrze mógłbym powiedzieć którejś z tych pielęgniarek, które codziennie u mnie są i które tak dobrze się mną opiekują, aby spisywały to wszystko, co im powiem, ale nie byłoby to sprawiedliwe wobec Ciebie. Nie chciałbym, żeby ktoś inny wiedział, co tak naprawdę do Ciebie czuję i co w moich listach do Ciebie zawieram. Nie chcę się Tobą dzielić z nikim innym oraz nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, jak bardzo mi na Tobie zależy. Chcę, żebyś Ty wiedziała to wszystko. Ty i nikt inny. Bo nikt inny się dla mnie nie liczy i nikt nie jest dla mnie tak ważny jak Ty.
Ciężko jest mi pisać kolejne listy, ponieważ moje dłonie coraz bardziej drżą i coraz trudniej jest mi utrzymać w dłoni ten cholernie ciężki długopis. Z każdym dniem jest coraz cięższy i momentami mam wrażenie, że pielęgniarki dają mi coraz cięższe przybory do pisania... Są strasznie wredne.
Ale nie chcę się z nimi o to spierać, ponieważ mogą mi w ogóle zabronić pisać do Ciebie listy. Wszystko w tym szpitalu jest możliwe...
Chciałbym Ci dzisiaj napisać, że jest to dwudziesty trzeci dzień, kiedy jestem tutaj i muszę też opowiedzieć Ci, jak to było, kiedy się ze sobą kłóciliśmy... a raczej o tym, jak Ty strasznie się na mnie obrażałaś. Nawet o najdrobniejszą rzecz. Chciałbym Ci też napisać dzisiaj, że trzydziestego pierwszego dnia zadzwonię do Ciebie i opowiem Ci wszystko to, co działo się ze mną przez miesiąc. Nie chcę, żebyś dłużej się o mnie martwiła. Poza tym: tak pragnę usłyszeć Twój głos, że nawet mogłabyś na mnie nawrzeszczeć tego dnia. I tak będę szczęśliwy, że w końcu mogę Cię usłyszeć.
Nie dzwonisz już do mnie, choć robiłaś to codziennie przez dwadzieścia dni. To trzeci dzień bez telefonu od Ciebie i trzeci dzień bez żadnego SMSa. Jest mi z tym ciężko, dlatego kazałem zabrać sobie komórkę i oddać ją dopiero za tych kilka dni, kiedy będę chciał z niej korzystać.
Kiedy ja przestałbym do Ciebie dzwonić, Ty zrobiłabyś mi o to awanturę; nawet kiedy bym do Ciebie dzwonił - też czepiałabyś się o to, a ja bym tego nie zrozumiał. Wiele razy tak było, że nie potrafiłem Cię zrozumieć, ponieważ potrafiłaś się na mnie złościć nawet bez powodu. Przeszkadzało mi to odrobinę, dlatego że ile można? Czasem miałem ochotę potrząsnąć Tobą porządnie, abyś przestała się tak zachowywać, ale się powstrzymywałem.
Dlaczego?
Dlatego, że wtedy bym Cię zaczął zmieniać. Wtedy powiedziałabyś mi, że jeśli mi coś nie pasuje, to zawsze mogę przestać się z Tobą spotykać, bo skoro nie umiem Cię zaakceptować taką, jaką jesteś, to równie dobrze mogę zostawić Cię w spokoju. Bo Ty sobie poradzisz. Bo Ty będziesz cierpieć niesamowicie, ale się z tym pogodzisz.
Wiele razy nie wytrzymywałem i przestałem się do Ciebie odzywać. Wiele razy mnie przepraszałaś, ale ja nie umiałem tak po prostu znowu być dla Ciebie takim, jakim byłem przed naszą sprzeczką. Ale po kilku dniach przecież udawało mi się pozbierać i na nowo być takim upierdliwym natrętem i troszczącym się o Ciebie idiotą.
A Tobie to znowu przeszkadzało.
Mnóstwo razy chciałem powiedzieć Ci, że skoro tak bardzo mnie do siebie zniechęcasz, to dlaczego mnie przepraszasz? Nadal tego nie pojmuję, jednakże teraz, kiedy nie widziałem Cię już tyle czasu, a Ty przez dwadzieścia dni codziennie do mnie dzwoniłaś, widzę, że jednak Ci na mnie zależy.
I... i tak dobrze mi teraz na sercu z tym, że Ty jednak może też mnie... Może jestem dla Ciebie ważny. Słyszałem to od Ciebie bardzo dużo razy, wierzę w to, ale i tak chciałbym od Ciebie to usłyszeć.
Może tego ostatniego dnia mi to powiesz?
Może mi powiesz, że chciałabyś nadal mieć mnie w swoim życiu, ponieważ jestem Ci drogi i Ci na mnie zależy?
Może powiesz mi to tego ostatniego dnia, a ja zachowam to w pamięci do końca świata?
I będę o tym pamiętać zawsze.
Na zawsze.
piątek, 25 grudnia 2015
poniedziałek, 28 września 2015
Trzydzieści jeden prawd. [22/31]
Miłości moja,
chciałbym wiedzieć, jak się teraz czujesz i jaki masz dzisiaj humor. Czy jesteś na coś zła, czy może wstałaś wyspana z uśmiechem na ustach. Chciałbym wiedzieć, co dzisiaj zjadłaś na śniadanie, co zrobisz sobie na obiad i czy skusisz się na jakąś kolację. Chciałbym wiedzieć, jakie masz na dzisiaj plany i czy spełniłaś dziś jakieś swoje marzenie, których zawsze miałaś mnóstwo i pomysły na nie nigdy Ci się nie kończyły. Chciałbym wiedzieć, do kogo dzisiaj dzwoniłaś i komu wysłałaś wiadomość tekstową. Chciałbym zapytać Cię, ile stron książki dzisiaj przeczytałaś i jaki miała tytuł oraz czy z Twoją powieścią coś w końcu ruszyło, ponieważ od długiego czasu miałaś problemy z napisaniem choćby jednego słowa do Twojej książki. Chciałbym zapytać Cię, jakim autobusem dzisiaj jeździłaś i na jaki kolor pomalowałaś paznokcie.
Chciałbym wiedzieć wszystko, co związane z Tobą. Nawet najdrobniejsze rzeczy dałyby mi radość, ponieważ wiedziałbym, co u Ciebie słychać i jak Ci się wiedzie. Chciałbym za wszelką cenę móc przejechać się z Tobą autobusem, malować z Tobą paznokcie, pomóc Ci w pisaniu książki czy choćby mieć możliwość potrzymania Ci torby z zakupami, które będziesz niosła do domu.
Chciałbym mieć możliwość robienia z Tobą tych wszystkich rzeczy, które może i są mało znaczące, ale wykonywanie ich z Tobą sprawiałoby, że czułbym się naprawdę zadowolony z życia.
Możesz uważać mnie za kompletnego wariata, gdy czytasz to wszystko, ponieważ piszę Ci o rzeczach, które są naprawdę mało istotne, jednakże dla mnie mają większy sens niż możesz to sobie wyobrazić. Bo nie spędzanie z Tobą czasu jest dla mnie prawdziwą męką. Bo ileż można się nie widzieć? Ileż czasu można nie patrzeć w oczy drugiej osoby? Zwłaszcza, że ta osoba warta jest dla Ciebie więcej niż Twoje własne życie?
Gdybyś kiedyś pomyślała, że nie zwracałem uwagi na drobne rzeczy, musisz wiedzieć, że to nieprawda. Wiele razy mówiłem Ci, jak ważne są dla mnie nawet najmniejsze szczegóły, których nawet Ty - osoba, która do szczegółów wielką wagę przywiązuje - może po prostu nie zauważyć.
I jeśli myślisz teraz sobie, że jestem kompletnym wariatem, który nie wie co mówi, to mam dla Ciebie odpowiedź prosto z Krainy Czarów: ,,Tylko wariaci są coś warci".
Ile w tym prawdy?
Oczywiście, że całe mnóstwo i nie poddaję tego w żadną wątpliwość, ponieważ oboje jesteśmy takimi wariatami. Ja ze swoją upartością, o której zawsze mówiłaś, że jest moją wadą. Wiele mam wad i zdaję sobie sprawę z tego, że irytują Cię one w niewyobrażalny sposób, jednak nie mam na to wpływu.
Mam nadzieję, że kiedy mnie już nie będzie, Ty znajdziesz sobie kogoś, kto na zawsze odmieni Twoje życie. Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto da Tobie to, co Ty dałaś mnie i z każdym dniem będzie dla Ciebie kimś, z kim chciałabyś być zawsze.
Na zawsze.
chciałbym wiedzieć, jak się teraz czujesz i jaki masz dzisiaj humor. Czy jesteś na coś zła, czy może wstałaś wyspana z uśmiechem na ustach. Chciałbym wiedzieć, co dzisiaj zjadłaś na śniadanie, co zrobisz sobie na obiad i czy skusisz się na jakąś kolację. Chciałbym wiedzieć, jakie masz na dzisiaj plany i czy spełniłaś dziś jakieś swoje marzenie, których zawsze miałaś mnóstwo i pomysły na nie nigdy Ci się nie kończyły. Chciałbym wiedzieć, do kogo dzisiaj dzwoniłaś i komu wysłałaś wiadomość tekstową. Chciałbym zapytać Cię, ile stron książki dzisiaj przeczytałaś i jaki miała tytuł oraz czy z Twoją powieścią coś w końcu ruszyło, ponieważ od długiego czasu miałaś problemy z napisaniem choćby jednego słowa do Twojej książki. Chciałbym zapytać Cię, jakim autobusem dzisiaj jeździłaś i na jaki kolor pomalowałaś paznokcie.
Chciałbym wiedzieć wszystko, co związane z Tobą. Nawet najdrobniejsze rzeczy dałyby mi radość, ponieważ wiedziałbym, co u Ciebie słychać i jak Ci się wiedzie. Chciałbym za wszelką cenę móc przejechać się z Tobą autobusem, malować z Tobą paznokcie, pomóc Ci w pisaniu książki czy choćby mieć możliwość potrzymania Ci torby z zakupami, które będziesz niosła do domu.
Chciałbym mieć możliwość robienia z Tobą tych wszystkich rzeczy, które może i są mało znaczące, ale wykonywanie ich z Tobą sprawiałoby, że czułbym się naprawdę zadowolony z życia.
Możesz uważać mnie za kompletnego wariata, gdy czytasz to wszystko, ponieważ piszę Ci o rzeczach, które są naprawdę mało istotne, jednakże dla mnie mają większy sens niż możesz to sobie wyobrazić. Bo nie spędzanie z Tobą czasu jest dla mnie prawdziwą męką. Bo ileż można się nie widzieć? Ileż czasu można nie patrzeć w oczy drugiej osoby? Zwłaszcza, że ta osoba warta jest dla Ciebie więcej niż Twoje własne życie?
Gdybyś kiedyś pomyślała, że nie zwracałem uwagi na drobne rzeczy, musisz wiedzieć, że to nieprawda. Wiele razy mówiłem Ci, jak ważne są dla mnie nawet najmniejsze szczegóły, których nawet Ty - osoba, która do szczegółów wielką wagę przywiązuje - może po prostu nie zauważyć.
I jeśli myślisz teraz sobie, że jestem kompletnym wariatem, który nie wie co mówi, to mam dla Ciebie odpowiedź prosto z Krainy Czarów: ,,Tylko wariaci są coś warci".
Ile w tym prawdy?
Oczywiście, że całe mnóstwo i nie poddaję tego w żadną wątpliwość, ponieważ oboje jesteśmy takimi wariatami. Ja ze swoją upartością, o której zawsze mówiłaś, że jest moją wadą. Wiele mam wad i zdaję sobie sprawę z tego, że irytują Cię one w niewyobrażalny sposób, jednak nie mam na to wpływu.
Mam nadzieję, że kiedy mnie już nie będzie, Ty znajdziesz sobie kogoś, kto na zawsze odmieni Twoje życie. Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto da Tobie to, co Ty dałaś mnie i z każdym dniem będzie dla Ciebie kimś, z kim chciałabyś być zawsze.
Na zawsze.
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Trzydzieści jeden prawd. [21/31]
Cassandro,
w dzisiejszym liście chciałbym przypomnieć Ci pewne popołudnie, które ze sobą spędziliśmy, a które zostanie w mojej głowie na bardzo długi czas.
Mam nadzieje, że Tobie także siedzi to w pamięci. Byłbym z tego powodu bardzo szczęśliwy.
Zapewne głowisz się teraz nad tym i nie wiesz, o co tak naprawdę mi chodzi, więc już wszystko Ci wyjaśniam.
Pamiętasz to letnie popołudnie w Twoim mieście, kiedy zaprosiłem Cię do kina? Na pewno to pamiętasz, ponieważ byłaś wtedy na mnie zła. Kilka dni wcześniej nie udało mi się przyjechać, bo wypadło mi nagłe spotkanie w pracy. Przeprosiłem Cię za to i obiecałem, że Ci to wynagrodzę. Przepraszałem chyba milion razy, aż w końcu zgodziłaś się umówić ze mną po raz drugi.
Długo myślałem nad tym, w jaki sposób mogę Ci zrekompensować moją nieodpowiedzialność, aż wreszcie nadszedł ten dzień - dzień naszego spotkania.
Nie zacząłem tego zbyt dobrze, ponieważ znowu musiałaś na mnie czekać. Nawet mi to wypomniałaś, pamiętasz?
,,Drugi raz na ciebie czekam", powiedziałaś wtedy. Nawet nie umiem określić czy byłaś na mnie wtedy zła, czy nie. Uśmiechałaś się, ale już wtedy wiedziałem, że uśmiechać się możesz zawsze. Nawet jeżeli jest Ci przykro. Trochę żałuję moich słów, które wówczas wypowiedziałem, ale wydaje mi się, że nie sprawiło Ci to przykrości.
Moje ,,Ja się zawsze spóźniam" nie miało być lekceważące. Raczej miało na celu polepszenie naszych stosunków, rozładowanie atmosfery oraz lepsze poznanie siebie.
Później i tak naprawdę dobrze nam się rozmawiało i bardzo miło wspominam nasze wspólne oglądanie filmu w kinie, choć muszę to przyznać: liczyłem na to, że Twoja głowa wyląduje na moim ramieniu.
Pewnie myślisz sobie, że takie marzenia mają tylko nastolatki, które są na swojej pierwszej randce z ,,chłopakiem ich marzeń", a nie taki dorosły facet jak ja. Pozwalam Ci mnie wyśmiać! Ale to było wtedy moim małym marzeniem.
Pamiętasz jak poszliśmy później na spacer? Przeszliśmy ogromną część tego miasteczka i niemalże się zgubiliśmy przez moją ambicję i przez to, że jestem uparty i nie chciałem pytać nikogo o drogę, tylko postawiłem na swoją orientację w terenie. Miałaś wtedy taki ubaw, że z przyjemnością słuchałem Twojego śmiechu i patrzyłem na Twój uśmiech. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu i nie chcę nigdy o nim zapomnieć.
Mam nadzieję, że będzie w mojej i Twojej pamięci już zawsze.
Na zawsze.
w dzisiejszym liście chciałbym przypomnieć Ci pewne popołudnie, które ze sobą spędziliśmy, a które zostanie w mojej głowie na bardzo długi czas.
Mam nadzieje, że Tobie także siedzi to w pamięci. Byłbym z tego powodu bardzo szczęśliwy.
Zapewne głowisz się teraz nad tym i nie wiesz, o co tak naprawdę mi chodzi, więc już wszystko Ci wyjaśniam.
Pamiętasz to letnie popołudnie w Twoim mieście, kiedy zaprosiłem Cię do kina? Na pewno to pamiętasz, ponieważ byłaś wtedy na mnie zła. Kilka dni wcześniej nie udało mi się przyjechać, bo wypadło mi nagłe spotkanie w pracy. Przeprosiłem Cię za to i obiecałem, że Ci to wynagrodzę. Przepraszałem chyba milion razy, aż w końcu zgodziłaś się umówić ze mną po raz drugi.
Długo myślałem nad tym, w jaki sposób mogę Ci zrekompensować moją nieodpowiedzialność, aż wreszcie nadszedł ten dzień - dzień naszego spotkania.
Nie zacząłem tego zbyt dobrze, ponieważ znowu musiałaś na mnie czekać. Nawet mi to wypomniałaś, pamiętasz?
,,Drugi raz na ciebie czekam", powiedziałaś wtedy. Nawet nie umiem określić czy byłaś na mnie wtedy zła, czy nie. Uśmiechałaś się, ale już wtedy wiedziałem, że uśmiechać się możesz zawsze. Nawet jeżeli jest Ci przykro. Trochę żałuję moich słów, które wówczas wypowiedziałem, ale wydaje mi się, że nie sprawiło Ci to przykrości.
Moje ,,Ja się zawsze spóźniam" nie miało być lekceważące. Raczej miało na celu polepszenie naszych stosunków, rozładowanie atmosfery oraz lepsze poznanie siebie.
Później i tak naprawdę dobrze nam się rozmawiało i bardzo miło wspominam nasze wspólne oglądanie filmu w kinie, choć muszę to przyznać: liczyłem na to, że Twoja głowa wyląduje na moim ramieniu.
Pewnie myślisz sobie, że takie marzenia mają tylko nastolatki, które są na swojej pierwszej randce z ,,chłopakiem ich marzeń", a nie taki dorosły facet jak ja. Pozwalam Ci mnie wyśmiać! Ale to było wtedy moim małym marzeniem.
Pamiętasz jak poszliśmy później na spacer? Przeszliśmy ogromną część tego miasteczka i niemalże się zgubiliśmy przez moją ambicję i przez to, że jestem uparty i nie chciałem pytać nikogo o drogę, tylko postawiłem na swoją orientację w terenie. Miałaś wtedy taki ubaw, że z przyjemnością słuchałem Twojego śmiechu i patrzyłem na Twój uśmiech. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu i nie chcę nigdy o nim zapomnieć.
Mam nadzieję, że będzie w mojej i Twojej pamięci już zawsze.
Na zawsze.
środa, 24 czerwca 2015
Trzydzieści jeden prawd. [20/31]
Kochana moja,
jakże wyrazić mam moją tęsknotę do Ciebie, kiedy tak naprawdę nie umiem powiedzieć, jak bardzo mi Ciebie brakuje? Nie ma minuty, sekundy, żebym o Tobie nie myślał i nie miał w głowie Twojego obrazu, a w uszach nie słyszał dźwięku Twojego głosu.
Tutaj, w klinice, w której się teraz znajduję, prawię wariuję, nie mając Cię teraz obok siebie. Tak bardzo chciałbym uciec stąd, wyjść z tego miejsca, które przyprawia mnie o ciarki, tak bardzo pragnę być teraz przy Tobie. I jedyną rzeczą, która mnie tu trzyma jest tylko brak siły fizycznej. Jestem tak wymęczony przez tę chorobę, iż nawet to pióro w dłoni ciąży mi niewyobrażalnie.
Jednak obiecałem Ci trzydzieści jeden listów, obiecałem Ci w tych trzydziestu jeden krótkich wiadomościach przekazać wszystkie moje uczucia do Ciebie i nawet ta choroba mnie nie powstrzyma.
Choćbym miał umrzeć tutaj, teraz, kiedy tak bardzo brakuje mi sił, to i tak otrzymasz te wszystkie listy. Nawet gdybym miał pisać je stamtąd, dokąd trafię po śmierci.
Nic nie jest w stanie mnie powstrzymać, ponieważ zanim umrę, zanim całkowicie zabraknie mnie na tym świecie, moim obowiązkiem jest powiedzieć Ci jak bardzo... moim obowiązkiem jest powiedzieć Ci to wszystko, co do Ciebie czuję.
Jednak nie na raz.
Będę Ci dawkować swoje uczucia po trosze... Taki ogrom emocji mógłby Ci przecież jeszcze zaszkodzić. Chyba domyślasz się już wszystkiego, jednak nie wyjawię Ci tego teraz, jeszcze na to za wcześnie. W końcu to dopiero dwudziesty list, a przede mną jeszcze trochę.
Moim marzeniem będzie po tych wszystkich napisanych listach, móc spotkać Cię jeszcze raz. Przynajmniej raz. Abym mógł zobaczyć jak zareagujesz na to wszystko. Chciałbym zobaczyć jak - i czy w ogóle - przyjmiesz ode mnie wszystkie moje uczucia. Chciałbym Cię wtedy zapytać, w jakim stopniu je odwzajemniasz i czy w ogóle przejawiasz jakiekolwiek zainteresowanie nimi.
Pragnę móc spotkać Cię jeszcze raz, jeszcze raz zobaczyć Twój uśmiech i chciałbym zobaczyć radość na Twojej twarzy, kiedy ujrzysz mnie po takim czasie. Cieszyłbym się nawet wtedy, kiedy zrobiłabyś mi ogromną awanturę za to, że nie powiedziałem Ci, co się ze mną dzieje. Mogłabyś mnie nawet wtedy zabić. Cieszyłbym się z każdego możliwego kontaktu z Tobą.
Możesz myśleć sobie o mnie, że jestem sadystą, ale Twoje krzyki zawsze sprawiały, że byłem w siódmym niebie. Awanturowanie się z Tobą stanowiło dla mnie przyjemność, której nie zamieniłbym na nic innego. Nawet teraz mogę powiedzieć, że mimo iż umieram, chciałbym, żebyś na mnie za to nakrzyczała i powiedziała, że mnie za to nienawidzisz. To byłoby zdecydowanie lepsze niżbyś miała płakać mi w ramię i mówić, jak bardzo jest Ci przykro.
Nie umiałbym Cię przecież pocieszyć, choć tak często mówiłaś, jaki dobry ze mnie pocieszyciel. I nie wyobrażam sobie, że będę musiał pocieszać Cię i mówić, że po mojej śmierci wszystko będzie dobrze i na pewno jakoś to przetrwasz. Nie chciałbym widzieć Twoich łez, kiedy będę się z Tobą żegnać. I właśnie dlatego zniknąłem. Właśnie dlatego nie ma mnie przy Tobie. Ponieważ nie chcę rozmawiać z Tobą o mojej śmierci i o tym, jak będzie wyglądało Twoje życie beze mnie.
Ponieważ nie możesz być tylko Ty. Zawsze chciałem, żebyśmy byli ,,my".
,,My" razem.
Zawsze.
Na zawsze.
jakże wyrazić mam moją tęsknotę do Ciebie, kiedy tak naprawdę nie umiem powiedzieć, jak bardzo mi Ciebie brakuje? Nie ma minuty, sekundy, żebym o Tobie nie myślał i nie miał w głowie Twojego obrazu, a w uszach nie słyszał dźwięku Twojego głosu.
Tutaj, w klinice, w której się teraz znajduję, prawię wariuję, nie mając Cię teraz obok siebie. Tak bardzo chciałbym uciec stąd, wyjść z tego miejsca, które przyprawia mnie o ciarki, tak bardzo pragnę być teraz przy Tobie. I jedyną rzeczą, która mnie tu trzyma jest tylko brak siły fizycznej. Jestem tak wymęczony przez tę chorobę, iż nawet to pióro w dłoni ciąży mi niewyobrażalnie.
Jednak obiecałem Ci trzydzieści jeden listów, obiecałem Ci w tych trzydziestu jeden krótkich wiadomościach przekazać wszystkie moje uczucia do Ciebie i nawet ta choroba mnie nie powstrzyma.
Choćbym miał umrzeć tutaj, teraz, kiedy tak bardzo brakuje mi sił, to i tak otrzymasz te wszystkie listy. Nawet gdybym miał pisać je stamtąd, dokąd trafię po śmierci.
Nic nie jest w stanie mnie powstrzymać, ponieważ zanim umrę, zanim całkowicie zabraknie mnie na tym świecie, moim obowiązkiem jest powiedzieć Ci jak bardzo... moim obowiązkiem jest powiedzieć Ci to wszystko, co do Ciebie czuję.
Jednak nie na raz.
Będę Ci dawkować swoje uczucia po trosze... Taki ogrom emocji mógłby Ci przecież jeszcze zaszkodzić. Chyba domyślasz się już wszystkiego, jednak nie wyjawię Ci tego teraz, jeszcze na to za wcześnie. W końcu to dopiero dwudziesty list, a przede mną jeszcze trochę.
Moim marzeniem będzie po tych wszystkich napisanych listach, móc spotkać Cię jeszcze raz. Przynajmniej raz. Abym mógł zobaczyć jak zareagujesz na to wszystko. Chciałbym zobaczyć jak - i czy w ogóle - przyjmiesz ode mnie wszystkie moje uczucia. Chciałbym Cię wtedy zapytać, w jakim stopniu je odwzajemniasz i czy w ogóle przejawiasz jakiekolwiek zainteresowanie nimi.
Pragnę móc spotkać Cię jeszcze raz, jeszcze raz zobaczyć Twój uśmiech i chciałbym zobaczyć radość na Twojej twarzy, kiedy ujrzysz mnie po takim czasie. Cieszyłbym się nawet wtedy, kiedy zrobiłabyś mi ogromną awanturę za to, że nie powiedziałem Ci, co się ze mną dzieje. Mogłabyś mnie nawet wtedy zabić. Cieszyłbym się z każdego możliwego kontaktu z Tobą.
Możesz myśleć sobie o mnie, że jestem sadystą, ale Twoje krzyki zawsze sprawiały, że byłem w siódmym niebie. Awanturowanie się z Tobą stanowiło dla mnie przyjemność, której nie zamieniłbym na nic innego. Nawet teraz mogę powiedzieć, że mimo iż umieram, chciałbym, żebyś na mnie za to nakrzyczała i powiedziała, że mnie za to nienawidzisz. To byłoby zdecydowanie lepsze niżbyś miała płakać mi w ramię i mówić, jak bardzo jest Ci przykro.
Nie umiałbym Cię przecież pocieszyć, choć tak często mówiłaś, jaki dobry ze mnie pocieszyciel. I nie wyobrażam sobie, że będę musiał pocieszać Cię i mówić, że po mojej śmierci wszystko będzie dobrze i na pewno jakoś to przetrwasz. Nie chciałbym widzieć Twoich łez, kiedy będę się z Tobą żegnać. I właśnie dlatego zniknąłem. Właśnie dlatego nie ma mnie przy Tobie. Ponieważ nie chcę rozmawiać z Tobą o mojej śmierci i o tym, jak będzie wyglądało Twoje życie beze mnie.
Ponieważ nie możesz być tylko Ty. Zawsze chciałem, żebyśmy byli ,,my".
,,My" razem.
Zawsze.
Na zawsze.
środa, 10 czerwca 2015
Trzydzieści jeden prawd. [19/31]
Cassandro,
dziś czuję się już lepiej, nie mam takich zawrotów głowy, nawet jestem w lepszym humorze, choć to, że nie widziałem Cię od dziewiętnastu dni wcale nie wpływa na mnie pozytywnie. Pragnę się z Tobą zobaczyć, choćby na chwilę, chociażby po to, aby móc powiedzieć Ci, jak ważna dla mnie jesteś i jak bardzo chciałbym móc Cię porwać w ramiona.
W dziewiętnastym liście, podkreślającym to, że już niedługo zniknę na zawsze z tego świata, ponieważ lekarze dali mi jedynie miesiąc życia, chciałbym przypomnieć Ci, jak bardzo troszczyłaś się o mnie, nawet kiedy to nie było potrzebne. Zawsze uważałem, że zbyt przesadnie przejmujesz się wszystkim i zbyt emocjonalnie podchodzisz do wszystkiego. Pewnie się to w ogóle nie zmieniło, co? Czy nadal tak wszystko bierzesz do siebie?
Chyba nie zapomniałaś tego, jaki zmęczony wracałem z pracy, kiedy przez jakiś czas mieszkaliśmy razem? Pamiętasz to, jaki styrany zawsze byłem, kiedy kładłem się na kanapę przed telewizorem i nie miałem siły, żeby nawet podnieść pilot i go włączyć?
Wtedy Ty byłaś taka cudowna i tak opiekuńcza, że do teraz aż cieplej robi mi się na sercu, gdy przypominam sobie to, co zawsze wtedy robiłaś!
Twoje dłonie masujące mi kark, dla rozluźnienia.
I tak bardzo doceniałem to, że Ty wtedy tylko pytałaś czy znowu miałem ciężki dzień, a ja nie odzywając się, tylko kiwałem potwierdzająco głową, nie odzywałaś się w ogóle. Tylko masowałaś mi kark dalej, całowałaś w policzek, a po półgodzinnym masażu karku, przynosiłaś mi gorącą herbatę i koc. Nawet nie prosiłaś, żebym opowiadał Ci, co poszło nie tak, czy dlaczego jestem taki zmęczony.
Po prostu przy mnie wtedy byłaś, Cassandro, a ja doceniałem to najbardziej ze wszystkich rzeczy, jakie mnie do tej pory spotkały.
I Twój wzrok pełen uczucia, kiedy patrzyłaś na mnie, takiego styranego i zmęczonego... Uwielbiałem, kiedy czułem się przy Tobie potrzebny i zawsze wiedziałem, że mimo wszystko mogę na Ciebie liczyć.
Nawet kiedy byłaś na mnie zła za to, że robiłem sobie z Ciebie głupie żarty albo specjalnie Cię podpuszczałem, byleby tylko zobaczyć Twoją słodką reakcję.
Nigdy nie zapomnę tego, co było między nami i zawsze będę pamiętał o naszej bliskości, która zawsze towarzyszyła nam podczas chwil trudnych, ale i tych szczęśliwych.
Chciałbym teraz móc sobie z Ciebie zażartować, oby tylko móc zobaczyć Twoją zezłoszczoną minę, kiedy powiedziałbym: ,,oczywiście to wszystko, poczynając od samego początku to fikcja". I chciałbym móc usłyszeć Twój pełen złości komentarz: ,,cholera jasna, znowu mnie nabrałeś!". A potem ja poprosiłbym Cię, żebyś się na mnie nie złościła, przytuliłbym Cię i słuchał jak pięknie się z tego wszystkiego śmiejesz.
Naprawdę chciałbym powrócić do tych czasów, kiedy było nam razem tak cudownie.
I mam nadzieję, że Ty także chciałabyś do tego wrócić.
I że oboje będziemy pamiętać zawsze te wszystkie chwile.
Zawsze.
Na zawsze.
Jestem tutaj znowu, z nowym listem i nie macie pojęcia, jak bardzo się z tego cieszę. Tak ogromnie brakowało mi pisania, że wena roznosi mnie na wszystkie strony. Żebym tylko zdołała przelać to wszystko na komputer, zanim znów rzucę się w wir pracy.
dziś czuję się już lepiej, nie mam takich zawrotów głowy, nawet jestem w lepszym humorze, choć to, że nie widziałem Cię od dziewiętnastu dni wcale nie wpływa na mnie pozytywnie. Pragnę się z Tobą zobaczyć, choćby na chwilę, chociażby po to, aby móc powiedzieć Ci, jak ważna dla mnie jesteś i jak bardzo chciałbym móc Cię porwać w ramiona.
W dziewiętnastym liście, podkreślającym to, że już niedługo zniknę na zawsze z tego świata, ponieważ lekarze dali mi jedynie miesiąc życia, chciałbym przypomnieć Ci, jak bardzo troszczyłaś się o mnie, nawet kiedy to nie było potrzebne. Zawsze uważałem, że zbyt przesadnie przejmujesz się wszystkim i zbyt emocjonalnie podchodzisz do wszystkiego. Pewnie się to w ogóle nie zmieniło, co? Czy nadal tak wszystko bierzesz do siebie?
Chyba nie zapomniałaś tego, jaki zmęczony wracałem z pracy, kiedy przez jakiś czas mieszkaliśmy razem? Pamiętasz to, jaki styrany zawsze byłem, kiedy kładłem się na kanapę przed telewizorem i nie miałem siły, żeby nawet podnieść pilot i go włączyć?
Wtedy Ty byłaś taka cudowna i tak opiekuńcza, że do teraz aż cieplej robi mi się na sercu, gdy przypominam sobie to, co zawsze wtedy robiłaś!
Twoje dłonie masujące mi kark, dla rozluźnienia.
I tak bardzo doceniałem to, że Ty wtedy tylko pytałaś czy znowu miałem ciężki dzień, a ja nie odzywając się, tylko kiwałem potwierdzająco głową, nie odzywałaś się w ogóle. Tylko masowałaś mi kark dalej, całowałaś w policzek, a po półgodzinnym masażu karku, przynosiłaś mi gorącą herbatę i koc. Nawet nie prosiłaś, żebym opowiadał Ci, co poszło nie tak, czy dlaczego jestem taki zmęczony.
Po prostu przy mnie wtedy byłaś, Cassandro, a ja doceniałem to najbardziej ze wszystkich rzeczy, jakie mnie do tej pory spotkały.
I Twój wzrok pełen uczucia, kiedy patrzyłaś na mnie, takiego styranego i zmęczonego... Uwielbiałem, kiedy czułem się przy Tobie potrzebny i zawsze wiedziałem, że mimo wszystko mogę na Ciebie liczyć.
Nawet kiedy byłaś na mnie zła za to, że robiłem sobie z Ciebie głupie żarty albo specjalnie Cię podpuszczałem, byleby tylko zobaczyć Twoją słodką reakcję.
Nigdy nie zapomnę tego, co było między nami i zawsze będę pamiętał o naszej bliskości, która zawsze towarzyszyła nam podczas chwil trudnych, ale i tych szczęśliwych.
Chciałbym teraz móc sobie z Ciebie zażartować, oby tylko móc zobaczyć Twoją zezłoszczoną minę, kiedy powiedziałbym: ,,oczywiście to wszystko, poczynając od samego początku to fikcja". I chciałbym móc usłyszeć Twój pełen złości komentarz: ,,cholera jasna, znowu mnie nabrałeś!". A potem ja poprosiłbym Cię, żebyś się na mnie nie złościła, przytuliłbym Cię i słuchał jak pięknie się z tego wszystkiego śmiejesz.
Naprawdę chciałbym powrócić do tych czasów, kiedy było nam razem tak cudownie.
I mam nadzieję, że Ty także chciałabyś do tego wrócić.
I że oboje będziemy pamiętać zawsze te wszystkie chwile.
Zawsze.
Na zawsze.
Jestem tutaj znowu, z nowym listem i nie macie pojęcia, jak bardzo się z tego cieszę. Tak ogromnie brakowało mi pisania, że wena roznosi mnie na wszystkie strony. Żebym tylko zdołała przelać to wszystko na komputer, zanim znów rzucę się w wir pracy.
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Trzydzieści jeden prawd. [18/31]
Kochana,
jak cudownie jest wiedzieć, że Ty nadal czujesz do mnie to, co dawniej. Właśnie dostałem od Ciebie wiadomość, że tęsknisz za mną. Że martwisz się o mnie, ale jednocześnie rozumiesz, że musiałem Cię opuścić. Z drugiej jednak strony to koszmarne uczucie, że myślisz, iż zostawiłem Cię dla innej kobiety. Jak możesz w ogóle tak myśleć!
Witaj, Williamie.
Dawno nie było Cię w moim życiu i chyba mam prawo, żeby napisać do Ciebie tę wiadomość. Nie wiem, co się z Tobą dzieje, nie wiem, gdzie jesteś, ani dlaczego odszedłeś. Nie widzieliśmy się od osiemnastu dni, a ja wariuję z niewiedzy. Kompromituję się teraz przed Tobą, ponieważ - jak mówiłam Ci już wiele razy - nigdy pierwsza nie odzywałam się do mężczyzny. I tutaj jest problem, bo zrobiłam to, co zawsze uważałam za brak rozsądku. Napisałam do Ciebie. Napisałam, bo martwię się o to, co teraz jest między nami. Prawie miesiąc nie widziałam Cię na oczy. Prawie miesiąc nie słyszałam Twojego głosu i nie otrzymałam od Ciebie żadnej wiadomości. Nie wiem, co zrobiłam nie tak, nie wiem, dlaczego w ogóle się do mnie nie odzywasz, ale mam nadzieję, że z tą drugą kobietą jest Ci lepiej niż ze mną.
Tęsknię za Tobą.
Cassandra
Łamie mi się serce, ale jednocześnie cieszę się, że to czytam. Bo wiem, że zależy Ci na mnie. Przynajmniej odrobinę. I wiem, że za mną tęsknisz. Może nawet tak samo, jak ja tęsknię za Tobą? Może nasza tęsknota jest tak samo ogromna? Może Ty czujesz do mnie to samo, co ja do Ciebie?
Nawet nie wiesz, jaką przyjemność sprawiły mi Twoje słowa. Wiem teraz, że odgrywam jakąś ważną rolę w Twoim życiu. Jestem dla Ciebie ważny i to daje memu sercu tyle radości, że dzisiejszy ból jest znacznie mniejszy niż ten wczorajszy.
Nawet dłoń mi się tak nie trzęsie, gdy piszę do Ciebie ten list, wiesz?
Mam nadzieję, że moja wiadomość, którą Ci wysłałem, jakoś Cię uspokoiła.
Kochana moja!
Nawet nie wiesz, jak strasznie cierpię, nie mogąc być z Tobą. Przepraszam Cię za wszystko, ale już niebawem wszystko Ci wyjaśnię.
Przepraszam.
William
I znowu mogę przepraszać Cię za to, że tak krótka była moja wiadomość do Ciebie, jednakże nie mogłem nic więcej napisać, dlatego że wtedy byś bardziej cierpiała. Nie mogłem Ci wtedy powiedzieć o mojej chorobie, a milczenie uznałem za bardziej rozsądną formę wyjaśnienia. Choć Ty możesz to uznać za kompletny brak szacunku do Ciebie, ale uwierz, że teraz jest lepiej.
W kolejnych listach wszystko będę Ci powoli tłumaczył. Wyjaśnię Ci wszystko i - mam nadzieję - wtedy zrozumiesz.
Zrozumiesz, jak bardzo mi na Tobie zależy i ile jestem w stanie zrobić dla Ciebie.
Będę z Tobą zawsze.
Na zawsze.
jak cudownie jest wiedzieć, że Ty nadal czujesz do mnie to, co dawniej. Właśnie dostałem od Ciebie wiadomość, że tęsknisz za mną. Że martwisz się o mnie, ale jednocześnie rozumiesz, że musiałem Cię opuścić. Z drugiej jednak strony to koszmarne uczucie, że myślisz, iż zostawiłem Cię dla innej kobiety. Jak możesz w ogóle tak myśleć!
Witaj, Williamie.
Dawno nie było Cię w moim życiu i chyba mam prawo, żeby napisać do Ciebie tę wiadomość. Nie wiem, co się z Tobą dzieje, nie wiem, gdzie jesteś, ani dlaczego odszedłeś. Nie widzieliśmy się od osiemnastu dni, a ja wariuję z niewiedzy. Kompromituję się teraz przed Tobą, ponieważ - jak mówiłam Ci już wiele razy - nigdy pierwsza nie odzywałam się do mężczyzny. I tutaj jest problem, bo zrobiłam to, co zawsze uważałam za brak rozsądku. Napisałam do Ciebie. Napisałam, bo martwię się o to, co teraz jest między nami. Prawie miesiąc nie widziałam Cię na oczy. Prawie miesiąc nie słyszałam Twojego głosu i nie otrzymałam od Ciebie żadnej wiadomości. Nie wiem, co zrobiłam nie tak, nie wiem, dlaczego w ogóle się do mnie nie odzywasz, ale mam nadzieję, że z tą drugą kobietą jest Ci lepiej niż ze mną.
Tęsknię za Tobą.
Cassandra
Łamie mi się serce, ale jednocześnie cieszę się, że to czytam. Bo wiem, że zależy Ci na mnie. Przynajmniej odrobinę. I wiem, że za mną tęsknisz. Może nawet tak samo, jak ja tęsknię za Tobą? Może nasza tęsknota jest tak samo ogromna? Może Ty czujesz do mnie to samo, co ja do Ciebie?
Nawet nie wiesz, jaką przyjemność sprawiły mi Twoje słowa. Wiem teraz, że odgrywam jakąś ważną rolę w Twoim życiu. Jestem dla Ciebie ważny i to daje memu sercu tyle radości, że dzisiejszy ból jest znacznie mniejszy niż ten wczorajszy.
Nawet dłoń mi się tak nie trzęsie, gdy piszę do Ciebie ten list, wiesz?
Mam nadzieję, że moja wiadomość, którą Ci wysłałem, jakoś Cię uspokoiła.
Kochana moja!
Nawet nie wiesz, jak strasznie cierpię, nie mogąc być z Tobą. Przepraszam Cię za wszystko, ale już niebawem wszystko Ci wyjaśnię.
Przepraszam.
William
I znowu mogę przepraszać Cię za to, że tak krótka była moja wiadomość do Ciebie, jednakże nie mogłem nic więcej napisać, dlatego że wtedy byś bardziej cierpiała. Nie mogłem Ci wtedy powiedzieć o mojej chorobie, a milczenie uznałem za bardziej rozsądną formę wyjaśnienia. Choć Ty możesz to uznać za kompletny brak szacunku do Ciebie, ale uwierz, że teraz jest lepiej.
W kolejnych listach wszystko będę Ci powoli tłumaczył. Wyjaśnię Ci wszystko i - mam nadzieję - wtedy zrozumiesz.
Zrozumiesz, jak bardzo mi na Tobie zależy i ile jestem w stanie zrobić dla Ciebie.
Będę z Tobą zawsze.
Na zawsze.
czwartek, 26 marca 2015
Trzydzieści jeden prawd. [17/31]
Kochana Cassandro,
w tym liście chciałem Ci po prostu powiedzieć, jak bardzo zależy mi na Tobie i jak bardzo tęsknię za Tobą. Nie widzieliśmy się od osiemnastu dni, ponieważ zniknąłem z Twojego życia, by w spokoju poddawać się chorobie. Nie chciałem, żebyś musiała mnie oglądać takiego... takiego obcego. Bo nie wyglądam zbyt dobrze, jestem wykończony chorobą. Ospały i ledwie trzymam to pióro w dłoni, które dostałem od Ciebie na ostatnie urodziny. Chyba przewidziałaś to, że kiedyś będę pisał do Ciebie dużo listów, co? Ależ po co ten wisielczy humor... Wybacz mi go, nie umiem zapanować nad tym, co piszę, tylko wypisuję to, co przychodzi mi na myśl.
Wrócę do pierwszego zdania tego listu (już siedemnastego, więc... nie, nie będę pisał tego, co zrani nas oboje... tak bardzo chciałbym mieć wieczność na pisanie listów do Ciebie... wieczność to dużo, prawda?).
Zależy mi na Tobie, Cassandro, wiesz o tym, prawda?
Zależy mi także na tym, byś była naprawdę szczęśliwa, nawet beze mnie. Nie mogę Ci napisać, że będę cieszył się, jeśli znajdziesz sobie kogoś na moje miejsce, ponieważ wcale tak nie będzie.
Teraz, myśląc o tym, że ktoś inny mógłby Cię dotykać tak samo jak ja, serce mi się łamie.
Myśląc o tym, że ktoś inny mógłby mówić do Ciebie tak samo, jak ja... serce mi się łamie.
Myśląc o tym, że mogłabyś zacząć życie z kimś innym... serce mi się łamie.
Nie chcę myśleć o tym wszystkim, żeby nie zwariować...
Pragnienie bycia przy Tobie przez cały czas nie pozwala mi wyobrażać sobie Ciebie z kimś innym. I to nie dlatego, że nie pragnę Twojego szczęścia! Absolutnie! Oddałbym własną duszę Diabłu, obyś tylko była najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale... ale ze mną, z nikim innym. Oddałbym więc własną duszę, aby być przy Tobie. Abym mógł jakimś cudem odzyskać zdrowie i wrócić do Ciebie, bo nie mogę już wytrzymać naszego rozstania. Nie widzieliśmy się od prawie trzech tygodni i nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak jest mi z tym źle i jak bardzo chciałbym móc teraz wybiec stąd i nawet pieszo pokonać dzielące nas kilometry. Nie umiem za Tobą nie tęsknić, bo to już jest we mnie... ta ciągła tęsknota wciąż we mnie siedzi... Tęsknię za Twoim dotykiem, za Twoim głosem, za Tobą całą, bo... bo bez Ciebie czuję się całkowicie pusty... Jakby ktoś wyrwał mi część serca i nie umiał włożyć go na poprzednie miejsce.
Już chyba wiesz, jak bardzo mi na Tobie zależy, prawda?
Nie umiem inaczej opisać tego, co do Ciebie czuję. Mam świadomość, że może to dla Ciebie śmieszne, że zamiast wrócić do Ciebie, wypisuję Ci takie... głupoty, jakby nie było, które Ty czytasz i pewnie myślisz sobie, że naćpałem się jakiegoś lewego zielska i teraz mi odbija... Ale nie.
I powiem Ci, że nawet po lewym zielsku powiedziałbym Ci to samo, co napisałem tutaj.
Jesteś najważniejszą osobą, która się dla mnie liczy. Nie ma i nigdy nie będzie nikogo ważniejszego od Ciebie i wiem, że nawaliłem. Dałem się temu cholerstwu, które we mnie siedzi i nie umiem z nim wygrać. Jestem za słaby i za miękki na to, żeby stanąć do walki z chorobą, która nas rozdzieliła. Ale wiesz przecież, że walczyłem, prawda? Wierzysz mi?
Proszę, byś mi uwierzyła, bo nie wybaczyłbym sobie, gdybyś jednak żyła ze świadomością, iż nie zrobiłem wystarczająco dużo, żeby próbować przezwyciężyć tę chorobę. Proszę, byś nie myślała, że łatwo było mi podjąć tę decyzję o odejściu od Ciebie, ponieważ wcale tak nie było. Długi czas zastanawiałem się nad tym, czy dobrze robić... Długi czas myślałem o tym, jak mógłbym to wszystko rozwiązać.
Kiedy zdecydowałem się na to, żeby odejść na kilka dni, by to wszystko przemyśleć, dotarło do mnie, że jeśli będziesz wiedzieć, iż jestem chory, wcale nie będziesz mnie traktować jak mężczyznę, z którym się związałaś. Wiedziałem, że kiedy tylko powiedziałbym Ci o moim stanie, zaczęłabyś zachowywać się nie tak, jakbyś chciała spędzić ze mną moje ostatnie dni, ale próbowałabyś się mną zajmować i wspierać mnie w cierpieniu. A ja wcale tego nie potrzebuję.
Bo myśli o Tobie podtrzymują mnie przy życiu, choć to, iż nie ma Cię przy mnie, wcale nie ułatwia mi tych ostatnich dni mojej egzystencji.
Rozpisałem się dzisiaj strasznie i już sam nie wiem, czy nie napisałem za dużo i czy nie napisałem czegoś nie tak bądź nie zawarłem w tym liście zbyt dużo.
Nie chcę, żebyś mnie źle wspominała.
Nie chcę mieć na sumieniu Ciebie i Twojego szczęścia.
Chciałbym, żebyś była szczęśliwa...
... ale ze mną.
Ze mną.
Zawsze.
Na zawsze.
I znowu nie było mnie tu długi czas. Znalazłam chwilę, korzystając z dnia wolnego i pierwsze, o czym pomyślałam, to właśnie historia Williama i Cassandry. To, że mam drugie opowiadanie też jest ważne, ale na tamto mam tyle pomysłów, że jeden dzień wolnego nie wystarczy, by to ogarnąć.
Jutro ważny dzień. Bardzo ważny.
w tym liście chciałem Ci po prostu powiedzieć, jak bardzo zależy mi na Tobie i jak bardzo tęsknię za Tobą. Nie widzieliśmy się od osiemnastu dni, ponieważ zniknąłem z Twojego życia, by w spokoju poddawać się chorobie. Nie chciałem, żebyś musiała mnie oglądać takiego... takiego obcego. Bo nie wyglądam zbyt dobrze, jestem wykończony chorobą. Ospały i ledwie trzymam to pióro w dłoni, które dostałem od Ciebie na ostatnie urodziny. Chyba przewidziałaś to, że kiedyś będę pisał do Ciebie dużo listów, co? Ależ po co ten wisielczy humor... Wybacz mi go, nie umiem zapanować nad tym, co piszę, tylko wypisuję to, co przychodzi mi na myśl.
Wrócę do pierwszego zdania tego listu (już siedemnastego, więc... nie, nie będę pisał tego, co zrani nas oboje... tak bardzo chciałbym mieć wieczność na pisanie listów do Ciebie... wieczność to dużo, prawda?).
Zależy mi na Tobie, Cassandro, wiesz o tym, prawda?
Zależy mi także na tym, byś była naprawdę szczęśliwa, nawet beze mnie. Nie mogę Ci napisać, że będę cieszył się, jeśli znajdziesz sobie kogoś na moje miejsce, ponieważ wcale tak nie będzie.
Teraz, myśląc o tym, że ktoś inny mógłby Cię dotykać tak samo jak ja, serce mi się łamie.
Myśląc o tym, że ktoś inny mógłby mówić do Ciebie tak samo, jak ja... serce mi się łamie.
Myśląc o tym, że mogłabyś zacząć życie z kimś innym... serce mi się łamie.
Nie chcę myśleć o tym wszystkim, żeby nie zwariować...
Pragnienie bycia przy Tobie przez cały czas nie pozwala mi wyobrażać sobie Ciebie z kimś innym. I to nie dlatego, że nie pragnę Twojego szczęścia! Absolutnie! Oddałbym własną duszę Diabłu, obyś tylko była najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale... ale ze mną, z nikim innym. Oddałbym więc własną duszę, aby być przy Tobie. Abym mógł jakimś cudem odzyskać zdrowie i wrócić do Ciebie, bo nie mogę już wytrzymać naszego rozstania. Nie widzieliśmy się od prawie trzech tygodni i nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak jest mi z tym źle i jak bardzo chciałbym móc teraz wybiec stąd i nawet pieszo pokonać dzielące nas kilometry. Nie umiem za Tobą nie tęsknić, bo to już jest we mnie... ta ciągła tęsknota wciąż we mnie siedzi... Tęsknię za Twoim dotykiem, za Twoim głosem, za Tobą całą, bo... bo bez Ciebie czuję się całkowicie pusty... Jakby ktoś wyrwał mi część serca i nie umiał włożyć go na poprzednie miejsce.
Już chyba wiesz, jak bardzo mi na Tobie zależy, prawda?
Nie umiem inaczej opisać tego, co do Ciebie czuję. Mam świadomość, że może to dla Ciebie śmieszne, że zamiast wrócić do Ciebie, wypisuję Ci takie... głupoty, jakby nie było, które Ty czytasz i pewnie myślisz sobie, że naćpałem się jakiegoś lewego zielska i teraz mi odbija... Ale nie.
I powiem Ci, że nawet po lewym zielsku powiedziałbym Ci to samo, co napisałem tutaj.
Jesteś najważniejszą osobą, która się dla mnie liczy. Nie ma i nigdy nie będzie nikogo ważniejszego od Ciebie i wiem, że nawaliłem. Dałem się temu cholerstwu, które we mnie siedzi i nie umiem z nim wygrać. Jestem za słaby i za miękki na to, żeby stanąć do walki z chorobą, która nas rozdzieliła. Ale wiesz przecież, że walczyłem, prawda? Wierzysz mi?
Proszę, byś mi uwierzyła, bo nie wybaczyłbym sobie, gdybyś jednak żyła ze świadomością, iż nie zrobiłem wystarczająco dużo, żeby próbować przezwyciężyć tę chorobę. Proszę, byś nie myślała, że łatwo było mi podjąć tę decyzję o odejściu od Ciebie, ponieważ wcale tak nie było. Długi czas zastanawiałem się nad tym, czy dobrze robić... Długi czas myślałem o tym, jak mógłbym to wszystko rozwiązać.
Kiedy zdecydowałem się na to, żeby odejść na kilka dni, by to wszystko przemyśleć, dotarło do mnie, że jeśli będziesz wiedzieć, iż jestem chory, wcale nie będziesz mnie traktować jak mężczyznę, z którym się związałaś. Wiedziałem, że kiedy tylko powiedziałbym Ci o moim stanie, zaczęłabyś zachowywać się nie tak, jakbyś chciała spędzić ze mną moje ostatnie dni, ale próbowałabyś się mną zajmować i wspierać mnie w cierpieniu. A ja wcale tego nie potrzebuję.
Bo myśli o Tobie podtrzymują mnie przy życiu, choć to, iż nie ma Cię przy mnie, wcale nie ułatwia mi tych ostatnich dni mojej egzystencji.
Rozpisałem się dzisiaj strasznie i już sam nie wiem, czy nie napisałem za dużo i czy nie napisałem czegoś nie tak bądź nie zawarłem w tym liście zbyt dużo.
Nie chcę, żebyś mnie źle wspominała.
Nie chcę mieć na sumieniu Ciebie i Twojego szczęścia.
Chciałbym, żebyś była szczęśliwa...
... ale ze mną.
Ze mną.
Zawsze.
Na zawsze.
I znowu nie było mnie tu długi czas. Znalazłam chwilę, korzystając z dnia wolnego i pierwsze, o czym pomyślałam, to właśnie historia Williama i Cassandry. To, że mam drugie opowiadanie też jest ważne, ale na tamto mam tyle pomysłów, że jeden dzień wolnego nie wystarczy, by to ogarnąć.
Jutro ważny dzień. Bardzo ważny.
wtorek, 24 lutego 2015
Trzydzieści jeden prawd. [16/31]
Moja i tylko moja,
wiem, że możesz już mieć dość czytania tych listów ode mnie, ale ja naprawdę chciałbym Ci wszystko opowiedzieć o tym, co czuję w danym momencie, kiedy życie z każdą chwilą ze mnie uchodzi. Wkrótce wyjaśnię Ci to, dlaczego Cię opuściłem, dlaczego miałem przed Tobą trochę tajemnic, które nagromadziły się wraz z ubywającymi dniami mojego życia.
Jednak najpierw, oczywiście, kolejne wspomnienie, które wkradło się do mojej głowy, a którym chciałbym się z Tobą podzielić. W głębi serca mam nadzieję, że Cię nie zanudzam, że wraz ze mną wspominasz te piękne chwile naszego życia, nasze wspólne momenty, do których chciałbym za wszelką cenę wrócić...
Jeśli zanudzam, to przepraszam, jednak inaczej nie potrafię. Muszę Ci to przypomnieć, abyś wiedziała, jak wiele dla mnie znaczyłaś wtedy, i jak wiele znaczysz dla mnie teraz, kiedy mnie już nie ma i patrzę na Ciebie z góry.
Uwielbiałem zawsze chodzić z Tobą na spacery, wiesz? Zawsze wtedy byłaś taka radosna, zawsze pełna życia i chciałaś ciągle gdzieś ze mną chodzić, oby chodzić, oby spacerować i być gdzieś razem na świeżym powietrzu. Od zawsze byłem domatorem i nie za bardzo lubiłem wychodzić do ludzi, gdyż drażniła mnie sama ich obecność (swoją drogą, Ty także nie przepadałaś za ludźmi, więc dziwiło mnie to, iż takie spacerowanie pośród nich Ci nie przeszkadza, jednak nie mówiłem nic). Chodziłem więc na te spacery z Tobą, ponieważ robiłem to tylko dla Ciebie.
I wiesz co?
Zauważyłem wtedy, że akurat w takich momentach wydajesz się być najszczęśliwszą kobietą na świecie. Chodzenie na świeżym powietrzu i rozmawianie ze mną dawało Ci tak wiele radości, że samo patrzenie na Ciebie w takich sytuacjach dawało radość i mnie. Lubiłem patrzeć na Ciebie taką roześmianą i rozgadaną. Lubiłem Cię słuchać, nawet, gdy mówiłaś największe głupstwa, by po prostu mówić i dzielić się ze mną Twoim dobrym humorem. To były kolejne najcudowniejsze chwile mojego życia, które chciałbym pamiętać zawsze i wszędzie, bo przypominają mi o tym, jak cudowne było moje życie z Tobą.
Nawet, jeśli czasem myślałem, iż jesteś szalona albo niespełna rozumu, kiedy tak mówiłaś i mówiłaś, niekiedy niezrozumiale, a ja nie miałem pojęcia, o czym do mnie mówisz.
Chciałbym znowu móc zaprosić Cię na spacer, albo żebyś Ty znowu zapragnęła przejść się gdzieś, gdziekolwiek, oby ze mną... Chciałbym, żebyś znowu zaczęła jakiś mało istotny temat i pociągnęła go w takim kierunku, że minutę później mówiłabyś już non stop, robiąc przerwy tylko na oddech lub śmiech... żebyś poczuła się jakbyśmy znali się od zawsze, jakbyśmy znali swoje myśli... I chciałbym sam poczuć się tak samo.
Chciałbym się tak czuć już zawsze.
Na zawsze.
Kolejny list, na który trzeba było długo czekać. Ale pojawił się i następne, niestety, również będę wstawiać raz na miesiąc, a nawet rzadziej, ponieważ mam niemalże zerowy dostęp do Internetu.
sobota, 17 stycznia 2015
Trzydzieści jeden prawd. [15/31]
Kobieto mojego życia,
w tym liście chciałbym Ci przypomnieć coś, co dla mnie było chyba najważniejszym momentem w naszym wspólnym życiu. Mam nadzieję, że Tobie także utkwiło to w pamięci, chociażby w maleńkim stopniu. Byłbym wówczas bardzo szczęśliwy wiedząc, że pamiętasz ten moment tak samo dokładnie jak ja. Zresztą, dotyczyło to jednej z Twoich ulubionych książek, więc myślę, że to pamiętasz.
Liczę na to, ponieważ to wspomnienie bardzo chciałbym z Tobą dzielić.
Pamiętasz, jak czytałaś książkę autorstwa Johna Green'a? Pamiętasz, jak wielkie wywarła na Tobie wrażenie? Pamiętasz, że zmuszałaś mnie do przeczytania jej, a ja broniłem się rękami i nogami, ponieważ zawsze znalazłem coś ważniejszego i ciekawszego do zrobienia?
A pamiętasz, kiedy wreszcie sięgnąłem po tę powieść?
Ty płakałaś podczas jej czytania, ponieważ niektóre sceny Cię wzruszały, a ja czułem, że z każdą stroną ta książka jest mi coraz bardziej bliska.
I kiedy doszedłem do samego końca, kiedy skończyłem ostatnią stronę tej powieści, wiedziałem, że dobrze zrobiłem, sięgając po nią.
I właśnie teraz chciałbym Ci przypomnieć jedną z naszych rozmów, całkiem niedawno po tym, gdy sam przeczytałem książkę Johna Green'a. Nie była ona związana z tą powieścią, jednak odegrała ona dość duże znaczenie w naszej wymianie zdań.
Pamiętasz już? Świta Ci coś?
Rozmawialiśmy wtedy o nas. O tym, że chcielibyśmy spróbować być razem i stworzyć coś na kształt związku, bo oboje czujemy do siebie coś więcej niż tylko przyjaźń i sympatię. Powiedziałem Ci wtedy, że jesteś mi bardzo bliska i to właśnie było jednym z pierwszych moich wyznań. Widziałem jak Cię to ucieszyło, ponieważ wiedziałaś, z jaką trudnością przychodzi mi okazywanie uczuć i mówienie o nich. Wtedy miałem pewność, że to, co mówię, jest prawdą i że nie będę tego żałował.
Pamiętasz już, prawda?
Zapytałem wtedy: okej?
A Ty, wprawiając wszystkie moje mięśnie w drżenie z rozkoszy i radości, odpowiedziałaś: czy ,,okej" będzie naszym ,,zawsze"?
Uśmiechnąłem się tylko, bo naprawdę mnie zamurowało. Nie wiedziałem, co mógłbym zrobić, a Ty to chyba zauważyłaś, ponieważ tylko się do mnie przytuliłaś i cicho powiedziałaś: ,,okej".
Łzy spływają teraz po moich policzkach na wspomnienie tej rozmowy.
Wiem, że to pamiętasz.
I chciałbym Ci dać to nasze ,,zawsze", ale nie mogę. Nie mogę dać Ci tej wspólnej wieczności za życia, ponieważ mnie już nie ma. Ale... gdybyś tylko chciała... gdybyś powiedziała to ,,okej", to mogę dać Ci nasze ,,zawsze" po śmierci. Już na wieczność.
Zawsze.
Na zawsze.
Krótki komentarz do tego: nie będę tłumaczyć i przytaczać treści książki Johna Green'a pt. ,,Gwiazd naszych wina", ponieważ ten list jest dla mnie zbyt osobisty, by tutaj cokolwiek wyjaśniać. Miałam potrzebę, by to napisać, napisałam, nie chcę tego wyjaśniać.
A pamiętasz, kiedy wreszcie sięgnąłem po tę powieść?
Ty płakałaś podczas jej czytania, ponieważ niektóre sceny Cię wzruszały, a ja czułem, że z każdą stroną ta książka jest mi coraz bardziej bliska.
I kiedy doszedłem do samego końca, kiedy skończyłem ostatnią stronę tej powieści, wiedziałem, że dobrze zrobiłem, sięgając po nią.
I właśnie teraz chciałbym Ci przypomnieć jedną z naszych rozmów, całkiem niedawno po tym, gdy sam przeczytałem książkę Johna Green'a. Nie była ona związana z tą powieścią, jednak odegrała ona dość duże znaczenie w naszej wymianie zdań.
Pamiętasz już? Świta Ci coś?
Rozmawialiśmy wtedy o nas. O tym, że chcielibyśmy spróbować być razem i stworzyć coś na kształt związku, bo oboje czujemy do siebie coś więcej niż tylko przyjaźń i sympatię. Powiedziałem Ci wtedy, że jesteś mi bardzo bliska i to właśnie było jednym z pierwszych moich wyznań. Widziałem jak Cię to ucieszyło, ponieważ wiedziałaś, z jaką trudnością przychodzi mi okazywanie uczuć i mówienie o nich. Wtedy miałem pewność, że to, co mówię, jest prawdą i że nie będę tego żałował.
Pamiętasz już, prawda?
Zapytałem wtedy: okej?
A Ty, wprawiając wszystkie moje mięśnie w drżenie z rozkoszy i radości, odpowiedziałaś: czy ,,okej" będzie naszym ,,zawsze"?
Uśmiechnąłem się tylko, bo naprawdę mnie zamurowało. Nie wiedziałem, co mógłbym zrobić, a Ty to chyba zauważyłaś, ponieważ tylko się do mnie przytuliłaś i cicho powiedziałaś: ,,okej".
Łzy spływają teraz po moich policzkach na wspomnienie tej rozmowy.
Wiem, że to pamiętasz.
I chciałbym Ci dać to nasze ,,zawsze", ale nie mogę. Nie mogę dać Ci tej wspólnej wieczności za życia, ponieważ mnie już nie ma. Ale... gdybyś tylko chciała... gdybyś powiedziała to ,,okej", to mogę dać Ci nasze ,,zawsze" po śmierci. Już na wieczność.
Zawsze.
Na zawsze.
Krótki komentarz do tego: nie będę tłumaczyć i przytaczać treści książki Johna Green'a pt. ,,Gwiazd naszych wina", ponieważ ten list jest dla mnie zbyt osobisty, by tutaj cokolwiek wyjaśniać. Miałam potrzebę, by to napisać, napisałam, nie chcę tego wyjaśniać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)