środa, 17 lutego 2021

Jesteś jedyną, którą kocham [20]

      Angelina wciąż się nie odzywała, chociaż już było parę dni po jej egzaminach i oficjalnie miała wakacje. Tomowi brakowało jej towarzystwa, ale wciąż był przekonany (choć może teraz już nieco opuściła go ta pewność), że przyjaciółka na pewno zmięknie, kiedy będzie miała więcej wolnego czasu i na sto procent odezwie się jako pierwsza. Co jak co, ale Harrison nadal chciał znaleźć sobie dziewczynę i ciężko było z nim wytrzymać na dłuższą metę, kiedy chciał ciągle wychodzić z nim na imprezy do znajomych albo znajomych ich znajomych, zamiast pograć w golfa. Zamiast więc korzystać z uroków tego sportu, Harrison wciąż wynajdywał coraz to nowe zaproszenia od znajomych i wychodziło na to, że przynajmniej dwa razy w tygodniu gościli na jakiejś domówce albo zamkniętej imprezie w klubie. Tam Harrison próbował swoich sił u kobiet, a Tom szukał w tłumie znajomych, z którymi już jakiś czas się nie widział i mógł nadrobić te zaległości. 
     Brakowało mu spędzania czasu w towarzystwie Angeliny, bo przynajmniej ona nie zmuszała go do włóczenia się razem po imprezach, tylko mogli spokojnie wybrać się do kawiarni czy restauracji albo nawet na spacer, żeby tylko móc spędzić ze sobą trochę czasu na rozmowie. Jednak mimo tej tęsknoty, nie chciał pierwszy wyciągać ręki na zgodę i postanowił wciąż czekać.
     - Zupełnie tego nie rozumiem - powiedział Harrison, kiedy w piątek wieczorem szykowali się na urodziny jakiegoś znajomego, którego ani Tom, ani Haz nie znali, ale Osterfield skądś wytrzasnął zaproszenie na tę imprezę i postanowił za nich obu, że koniecznie muszą się tam pojawić. - Widać, że brakuje ci jej towarzystwa, ale nie ugniesz się, by do niej zadzwonić.
     - Ona pewnie właśnie tego oczekuje - stwierdził Tom, wkładając luźne dżinsy i przylegającą białą koszulkę. 
     - Przecież takie są laski. Jak chcesz jakąś zdobyć, to musisz schować dumę do kieszeni i przeprosić, nawet kiedy doskonale wiesz, że wina leży po jej stronie. - Harrison zastanawiał się właśnie, którą koszulę powinien włożyć i postawił na czarną z długimi rękawami, które podwinął do łokci i stójką zamiast kołnierzyka, żeby nie wyglądać zbyt oficjalnie.
     - Ja nie chcę jej zdobywać - zaprzeczył Holland i spróbował ujarzmić swoje kręcone, dość długie włosy. Kiedy mu się wreszcie udało, postanowił, że koniecznie musi je wreszcie ostrzyc, kiedy tylko nadarzy się okazja. - Jesteśmy przyjaciółmi, już ci o tym mówiłem chyba milion razy.
     - Stary, nie wierzę w coś takiego jak przyjaźń między mężczyzną i kobietą. Fakt, ty i Russo super się dogadujecie, lubicie spędzać ze sobą czas, ale patrz, ona ci powiedziała, że chciałaby, żeby między wami było coś więcej. To normalne. Gdybym był na twoim miejscu, nie zastanawiałbym się i korzystał z okazji...
     - Mówisz o niej jakby była jakimś przedmiotem wystawionym na licytacji... - oburzył się Holland.
     - Może i tak to zabrzmiało, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi - przerwał mu Haz. Teraz próbował dobrać kurtkę do całego stroju. Po kilku próbach jednak odrzucił każdą z możliwości i zostawił samą koszulę. Spojrzał na siebie w lustrze krytycznym wzrokiem i uznał, że prezentuje się świetnie. 
     - Lubię ją, ale nie wiem, czy chciałbym posuwać się dalej. To mogłoby zniszczyć naszą przyjaźń - mruknął. On też postanowił zrezygnować z kurtki. Wieczór był na tyle ciepły, że nie potrzebował wierzchniego nakrycia. 
     - Jakby już nie została zniszczona przez jej niewyjaśnione wyznanie - zakpił Harrison.
     - Jeszcze nie wszystko stracone. Zresztą, sam nie wiem, co do niej czuję.
     - Bo jesteś facetem. My nigdy nie wiemy, co czujemy, bo nie znamy się na emocjach. Wszystko się wyjaśni, kiedy ją pocałujesz.
     - Co? - prychnął Tom z niedowierzaniem, po czym zaśmiał się głośno. 
     - Jeśli poczujesz, jak to się mówi - zrobił w powietrzu cudzysłów - motyle w brzuchu, wtedy będziesz wiedział, że coś tam się dzieje w twoim serduszku. 
     - Bredzisz, Haz - burknął tylko i ruszył do drzwi, by założyć białe buty sportowe pasujące do jego stroju. - Lepiej już chodźmy, bo się spóźnimy.

*

     Asher podrzucił ich pod wielką willę z basenem, którą otaczał ogród oraz wysokie ogrodzenie, a przed bramą stało dwóch ochroniarzy, pilnujących bezpieczeństwa oraz tego, by na teren posiadłości nie wszedł nikt, kto nie został zaproszony. Autem nie można było zaparkować na posesji, więc pewnie wszyscy goście, podobnie jak oni, zostali przywiezieni przez swoich kierowców, gdyż żadne auto nie stało przy bramie ani w bliższej odległości. Harrison i Tom wysiedli z auta, podali swoje nazwiska, które ochroniarze znaleźli na liście gości i dopiero wtedy zostali wpuszczeni na teren posiadłości. 
     Dom robił naprawdę wielkie wrażenie, choć obaj byli przyzwyczajeni do takich widoków. Pełno ludzi, kolorowych świateł i głośna muzyka dochodząca z domu. 
     - Szykuje się niezła impreza, Tom - powiedział wesoło Harrison, ale on stracił zupełnie humor i nie miał najmniejszej ochoty na imprezowanie. 
     Po słowach przyjaciela nie był do końca pewien, co powinien zrobić i żałował, że nie pociągnął dalej tego tematu z Harrisonem. Na pewno kumpel doradziłby mu coś więcej, jak powinien się zachować, kiedy wreszcie zacznie rozmawiać z Angeliną. Niby na razie się na to nie zanosiło, ale przecież nie mogli zerwać znajomości przez taką sprzeczkę. Angelina musi się do niego niedługo odezwać.
     Ale czy on chce przekonać się, czy coś do niej czuje poprzez pocałunek?
     To byłoby kompletne wariactwo. Od razu odrzucił ten głupi pomysł Harrisona i nie zamierzał do tego wracać, ale jakoś nie potrafił przestać o tym myśleć.
     Przekroczyli próg posiadłości i ujrzeli mnóstwo ludzi podzielonych na grupki. Jedni rozmawiali i śmiali się głośno, popijając piwa z butelek, inni trzymali w dłoniach szklanki z drinkami, część już bawiła się na środku ogromnego salonu, gdzie duża kanapa została umieszczona pod ścianą wraz z kilkunastoma fotelami. Z salonu był widok na ogród z basenem i tam również bawiło się mnóstwo ludzi. Basen był jeszcze pusty, ale Holland domyślał się, że nie zostanie tak do końca imprezy. W salonie, w kącie pomieszczenia została ustawiona konsola, na której DJ puszczał muzykę. Obok niego stało kilku zainteresowanych młodych chłopaków. 
     - Masz - powiedział Harrison, wręczając mu butelkę Heinekena. Zapewne wziął ją z kuchni połączonej z salonem, która teraz wypełniona była tłumem ludzi, a każdy podchodził albo do lodówki, albo wyjmował napoje z ogromnych pojemników z lodem.
     - Dzięki. - Wziął butelkę od przyjaciela i od razu pociągnął spory łyk zimnego napoju. Rozejrzał się po tłumie, chcąc rozpoznać jakąś znajomą twarz i - ku swojemu zaskoczeniu - rozpoznał Roberta Downey Jr'a oraz kilku innych aktorów, z którymi miał okazję współpracować.
     - Cześć, chłopaki! - Robert od razu do nich podszedł, by ich uściskać. Już długi czas się nie widzieli i Tom musiał przyznać, że stęsknił się za starszym kolegą z branży. - Chyba dopiero przyszliście, co?
     - Tak. Jak się masz, Rob? Dawno się nie widzieliśmy. - Objęli się jak starzy znajomi i Tomowi od razu poprawił się humor. 
     Cieszył się, że mogli chociaż przez chwilę porozmawiać. Wymienili się uwagami na temat ich kolejnych kontraktów, Tom pochwalił się, że ma rozpisane kontrakty na parę lat wprzód i nie może doczekać się grania kolejnych ról. Robert natomiast oznajmił, że na razie postanowił zawiesić aktorstwo, chociaż może słowo "zawiesić" to za dużo powiedziane, ale woli zająć się czym innym niż wcielaniem się w kolejne postacie. 
     - Widziałem twój ostatni wywiad - powiedział Robert, gdy Harrison oznajmił, że wróci do nich niedługo, ponieważ dostrzegł w tłumie jakąś znajomą twarz. - Bardzo dobrze powiedziałeś tej całej Evie, że masz romans z Gyllenhaal'em. Uśmiałem się z jej miny!
     - Miała tak okropny śmiech, że chciałem stamtąd wyjść już po pierwszym razie, kiedy usłyszałem jej chichot. 
     - Och, wyobrażam sobie. Ze mną też nagrywała parę wywiadów. 
     Harrison wrócił do nich z kolejnymi butelkami piwa, a puste odniósł do kuchni, po czym znów wrócili do rozmowy na temat przeprowadzonego wywiadu z Tomem. Nagle ręka Roberta wybiła w górę i mężczyzna zaczął przywoływać kogoś gestem. Harrison spojrzał w tamtą stronę, ale chyba nikogo nie dostrzegł, bo od razu odwrócił się do Toma, zagadując go o jakąś bzdurę. Holland spodziewał się, że Robert zaprasza do ich grona kogoś ze swojej branży, ale zamarł, gdy usłyszał głos, którego tak dawno nie słyszał. 
     - Och, tutaj jesteś! Przyszliśmy tu razem, a ty zostawiasz mnie z nimi, jakbym miała o czym rozmawiać z twoimi kolegami z planu - powiedziała z pretensją w głosie.
     Tom odwrócił się na pięcie i niemal zakrztusił się piwem, stając twarzą w twarz z Angeliną Russo. Dziewczyna zawahała się, ale tylko przez chwilę. Przywitała się z nim oficjalnie, ale nie dała po sobie poznać, że widok przyjaciela zrobił na niej jakiekolwiek wrażenie. Wyglądała bardzo ładnie w białej sukience w małe czerwone różyczki i kremowych botkach na wysokim obcasie. Na ramiona zarzuciła krótką dżinsową kurtkę, a włosy rozpuściła. Tym razem postawiła na mocniejszy makijaż, który również pasował do jej urody. 
     - Właśnie rozmawialiśmy z Tomem o jego nowych kontraktach - powiedział Robert, gdy Angelina stanęła obok niego i objął ją ramieniem w pasie. - Wiedziałaś, że po raz kolejny będzie współpracował z twoim ojcem i wujem?
     - Tata coś mi wspominał - odrzekła obojętnym tonem. 
     - Na pewno nie w tym roku, Rob - dodał pospiesznie Tom. - Wszystko może się jeszcze zmienić. 
     To prawda, Anthony i Joe Russo zaproponowali mu role w co najmniej dwóch filmach, a on wstępnie się zgodził, zdjęcia miały rozpocząć się dopiero w przyszłym roku, lecz to nie zmieniało faktu, że już robiło się o nich głośno. Niemniej jednak, wolał na razie nic więcej nie mówić, ponieważ wszystko mogło jeszcze ulec zmianie.
     - Myślę, że jeśli tata już coś wspominał o tym, że będzie chciał, byś zagrał główną rolę w jego filmie to nic się nie zmieni w tej sprawie - powiedziała Angelina wymijająco. W dłoni trzymała butelkę Heinekena, z której teraz upiła łyk.
     - Skoro Angelina tak mówi, to na pewno się nie myli - dodał Harrison, włączając się do rozmowy. 
     - Przepraszam was bardzo - powiedział niespodziewanie Robert, znowu odnajdując kogoś w tłumie. - Muszę złapać Evansa, zanim wyjdzie - i oddalił się pospiesznie, zostawiając Angelinę w towarzystwie Toma i Harrisona. 
     Haz mruknął coś o tym, że również musi kogoś poszukać i również się ulotnił, więc Tom nie miał innego wyjścia, jak wreszcie porozmawiać z Angeliną. Nie miał pewności, od czego by tu zacząć i do głowy wpadło mu jedyne pytanie, jakie mógł zadać:
     - Jak egzaminy?
     - Myślę, że poszło mi całkiem dobrze - odpowiedziała obojętnie. - A film? - dodała w ostatniej chwili, jakby chciała podtrzymać rozmowę.
     - Super. Skończyliśmy zdjęcia i mam teraz kilka tygodni przerwy przed kolejną produkcją.
     - Odpoczniesz - zauważyła.
     - Ty pewnie też.
     Skinęła głową, ale nic nie powiedziała. Unikali swojego wzroku, jakby spotkanie spojrzeń było równoznaczne z podjęciem konfrontacji na niewygodny temat. Tom usilnie próbował odczytać w mieszaninie półmroku i migoczących świateł, co jest napisane na etykiecie jego butelki, a Angelina obserwowała ludzi.
     Nie mógł pozwolić jej stąd odejść bez wyjaśnienia całej sytuacji, ale obiecał sobie, że to ona pierwsza wyciągnie rękę na zgodę i tej decyzji postanowił się trzymać. I nagle, bez zupełnego ostrzeżenia, do jego myśli wkradły się słowa wypowiedziane przez Harrisona godzinę wcześniej: musi pocałować Angelinę, aby przekonać się, co do niej czuje. Przecież nie może tego zrobić! To by całkowicie zniszczyło ich przyjaźń, a tego nie chciał. Gdyby jeszcze wyjaśnili sobie tę sytuację sprzed tygodnia...
     Nie!, pomyślał stanowczo. Nic nie będę sprawdzał!
     - Myślę, że należą ci się przeprosiny - odezwała się Angelina, wyrywając go z zamyślenia. Na początku nie mógł zrozumieć, co powiedziała, ale po chwili dotarł do niego sens wypowiedzianych słów. - Jestem trochę wstawiona, inaczej pewnie nie poruszyłabym tej rozmowy. Nie zdobyłabym się na to na trzeźwo.
     Nie odpowiedział, ponieważ nawet nie wiedział, co mógłby na to rzec. Spojrzał tylko na nią, chcąc odczytać z jej twarzy jakieś emocje, które pozwoliłyby mu lepiej ją rozumieć. 
     Była od niego niższa o jakieś piętnaście centymetrów, ale kiedy założyła te botki na obcasie, różnica zmniejszyła się nieco i teraz nie musiała aż tak zadzierać głowy, by spojrzeć mu w oczy.
     - Wyglądasz bardzo pociągająco, kiedy zakładasz takie białe, przylegające koszulki - powiedziała, patrząc na niego i pociągając spory łyk piwa z butelki.
     Uśmiechnął się pod nosem na tę uwagę. Ubrał się zwyczajnie, nie miał zamiaru wyglądać pociągająco. Angelina była szczera do bólu, kiedy nie piła, więc domyślił się, że trochę wstawiona, również będzie mówić co myśli.
     - Ty też ładnie wyglądasz - powiedział szczerze, wciąż się uśmiechając. - Jesteś trochę wyższa, niż ostatnio.
     - Podrosłam. - Odwzajemniła jego uśmiech w taki sposób, iż poczuł, że między nimi już jest dobrze, bez żadnego przepraszania, wybaczania sobie tych nieporozumień. Wystarczył mu ten uśmiech i już miał pewność, że wciąż są przyjaciółmi.
     - Chodźmy po więcej piwa i może wyjdziemy na zewnątrz? - zaproponowała i nie czekając na jego odpowiedź, ruszyła do kuchni, pewna, że przyjaciel za nią podąży. Podała Tomowi butelki, które otworzył leżącym na blacie otwieraczem i przeszli do ogrodu.
     Przechadzali się przy krawędzi basenu, obserwując ludzi, którzy się w nim kąpali. Tom nie przewidział tego, że impreza obejmowała również kąpiele w tym zbiorniku wodnym, Harrison także o tym nie wspomniał, ale mimo wszystko i tak raczej by z tego nie skorzystał. Wolał zostać na lądzie i miał nadzieję, że Angelina podzielała jego zdanie.
     - Nie umiem pływać - powiedziała, jakby odczytując jego myśli.
     - To łatwe, na pewno kiedyś się nauczysz.
     - Wątpię. Zawsze wpadam w panikę, kiedy tracę grunt pod nogami. - Tom miał wrażenie, że to zdanie miało też głębsze znaczenie. I miał rację, bo po chwili Angelina dodała: - Wtedy w samochodzie, kiedy odbierałam cię z baru... byłam strasznie zła. No i mówiłam poważnie. Bardzo mi się podobasz i naprawdę liczyłam, że będzie między nami coś więcej niż przyjaźń.
     Nie patrzyła na niego, ale był pewien, że mówi poważnie. I to był moment, kiedy Angelina wreszcie zebrała w sobie całą odwagę i miała powiedzieć mu wszystko, co siedzi jej w głowie. 
     - Nie byłam tego pewna od samego początku - kontynuowała i wciąż na niego nie patrzyła. Ale nie miał jej tego za złe. Tym razem wiedział, że będzie łatwiej jej wszystko z siebie wydusić, kiedy nie będzie pod presją jego spojrzenia. - Kiedy się poznaliśmy, oczywiście, że wydałeś mi się przystojny, ale wtedy jeszcze miałam jakąś nikłą nadzieję, że między mną i Noah się ułoży i może będzie taki moment, że do siebie wrócimy. Ale gdy już było przesądzone, że między nami nic nie będzie, zaczęłam zwracać większą uwagę na ciebie. Nie oszukujmy się - tym razem spojrzała na niego - jesteś cholernie przystojny i nawet nie próbuj zaprzeczać.
     - Może trochę jestem - powiedział, chcąc uniknąć kolejnej kłótni. Uśmiechnął się przy tym, co chyba nieco rozluźniło Angelinę, bo od tego momentu patrzyła na niego częściej.
     - Mogę ci nawet powiedzieć, że wszystkie te laski, które teraz moczą się w basenie, gapią się na ciebie i tylko marzą, żebyś ściągnął dla nich koszulkę. - Tom nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem, ale też rzucił spojrzenie owym dziewczynom w basenie i rzeczywiście, zjadały go wzrokiem.
     - Nie mam zwyczaju rozbierać się przy obcych - rzekł wymijająco i wrócił spojrzeniem na twarz Angeliny, która wydawała się bardziej rozluźniona niż wtedy, gdy podeszła do nich na początku imprezy.
     - Całe szczęście. - Zrobiła przerwę, by znowu wziąć łyk z butelki, po czym wróciła do opowieści o swoich uczuciach. - Bardzo za tobą tęskniłam, kiedy wyjechałeś do Europy, ale też miałam nadzieję, że mi przejdzie, bo bardzo nie chciałam niszczyć naszej przyjaźni. I jakoś mi się chyba udało, bo wpadłam w wir studiów, nauki. Ale kiedy miałeś już wrócić, umówiliśmy się na spotkanie... Chyba znowu mnie dopadło. Rozmawiałam o tym z przyjaciółką, która uświadomiła mi, że naprawdę wpadłeś mi w oko i powinnam dać nam szansę. Ale nie byłam też pewna, czy ty czujesz to samo, co ja, więc chciałam w jakiś sposób zasygnalizować ci, że mi się podobasz. Ale wtedy, na tym spotkaniu z Harrisonem powiedziałeś, że będziesz grał scenę pocałunku z Zendayą...
     - Cholera, ale ze mnie idiota - przerwał jej, uświadamiając sobie, jaki błąd popełnił. Zupełnie zapomniał, że przecież Angelina mogła wpaść w atak paniki, kiedy to usłyszała. Mogła wpaść w taki stan jak wtedy, gdy poinformował ją, że wyjeżdża do Europy. Mógł znowu doprowadzić ją do takiego stanu.
     - Och, przecież nic się nie stało - uspokoiła go. - Mnie też się wydawało, że znowu wpadnę w depresję, czy Bóg wie co. Ale mimo wszystko udało mi się to powstrzymać... No a potem Harrison zaczął żartować, że chce się ze mną umówić... Poczułam się bardzo atrakcyjna i wtedy znowu zapragnęłam pokazać ci, że mi się podobasz. 
     Resztę już znał i Angelina domyśliła się, że może skończyć swoją opowieść w tym momencie. 
     Musiał się poważnie zastanowić, przemyśleć ten natłok informacji, którymi go zalała. I znowu przypomniały mu się słowa Harrisona, że tylko pocałunkiem mógłby sprawdzić, co do niej czuje. Ale nie chciał robić tego teraz. Nie był pewien, czy w ogóle chciałby cokolwiek sprawdzać, bo to wszystko mogło skończyć się naprawdę różnie. 
     - Kamień spadł mi z serca, kiedy porozmawiałam o tym z Lily, ale teraz... czuję się lepiej niż kiedykolwiek - wyznała po chwili. - I nie myśl sobie, że czegoś teraz od ciebie oczekuję - dodała pospiesznie, widząc minę Toma. - Chciałam ci o tym powiedzieć, ale nie chcę, byś wyznał mi miłość. To byłoby totalnie głupie. 
     - Mówiłaś, że nie chcesz się już nigdy wiązać z aktorem - przypomniał jej, nie wiedząc, co innego mógłby powiedzieć.
     - Tak, pamiętam. Tylko... - zawahała się przez chwilę - czy mam jakiś wpływ na to, co czuje moje serce i kogo sobie wybiera?
     Na to już nie miał żadnej odpowiedzi.
     Angelina chyba domyśliła się, że dla Toma nie jest to łatwa sytuacja, więc tylko uśmiechnęła się i weszła z powrotem do domu, zostawiając go samego ze swoimi myślami.
     Co powinien teraz zrobić?
     Był pewien, że nie może pocałować jej tutaj, na imprezie pełnej ludzi, którzy tylko czekali na jakąś sensację, gotowi dać znać dziennikarzom, że wśród celebrytów szykuje się jakiś romans. Nie musiał też pytać o zdanie Harrisona, bo to już znał, znowu kazałby mu wziąć sprawy w swoje ręce, a poza tym, jego przyjaciel bawił się w najlepsze. Nie mógł mu teraz zawracać głowy swoimi sprawami, bo Haz przyszedł tu, żeby się bawić.
     Holland zdecydował się wrócić do środka i odnaleźć przyjaciela.
     Wypatrzył go siedzącego wraz z Robertem i Angeliną na kanapie w salonie, naprzeciw nich ktoś ustawił niski stolik kawowy oraz dwa fotele. Cała trójka zaśmiewała się do rozpuku z czegoś, co powiedział Robert, a Russo trzymała lewą rękę na kolanie Harrisona. Nadal się śmiejąc, wyjęła mu z dłoni szklankę i pociągnęła łyk jego drinka. Skrzywiła się, kiedy tylko odstawiła szklankę od ust, bo Harrison zapewne przerzucił się teraz na whisky z colą. Cała trójka znowu się roześmiała, a ręka Angeliny nie zmieniła miejsca. 
     Poczuł lekkie ukłucie zazdrości.
     Najpierw niemal wyznaje mi miłość, a teraz podrywa mojego przyjaciela, pomyślał.
     Znowu był na nią zły. A może na siebie? Może wściekł się właśnie na siebie, że nic jej nie odpowiedział na to, co mu wyznała? W końcu obnażyła przed nim swoje uczucia, a on zachował się tak, jakby go to nie obeszło. To był poważny błąd, jeśli chciał się jednak przekonać, co do niej czuje.
     Przyłapał się na tym, że planuje, kiedy zbierze się w sobie i ją pocałuje, ale natychmiast odrzucił te myśli, bo nie powinien planować takich rzeczy pod wpływem alkoholu. Takie rzeczy robi się wyłącznie z trzeźwym umysłem
     - Czemu masz taką skwaszona minę, Tom? - zapytał Robert, gdy Holland wreszcie zajął miejsce na fotelu, który stał naprzeciwko kanapy. Harrison teraz przysunął stolik bliżej nich, na którym wszyscy postawili swoje napoje.
     - Przywidziało ci się, staruszku - odpowiedział i zaśmiał się na widok jego miny.
     Żartowali i pili przez dłuższy czas, że Robert raczej jest trochę za stary na tego typu imprezy, ale aktor uparcie twierdził, że skoro jeszcze jest zapraszany na tego typu zabawy, nie będzie robił przykrości gospodarzom i odrzucał ich zaproszenia. 
     Wreszcie, po jakimś czasie przekomarzania się z młodszym towarzystwem, Robert oznajmił, że powinien już wrócić do domu.
     - Zamówię ci taksówkę - powiedziała Angelina i ruszyła z Downey'em do wyjścia. Tom zaproponował, że będzie im towarzyszył, ale Russo trzymała się całkiem nieźle, mimo, iż wypiła już więcej niż kilka piw i grzecznie odmówiła. Zapewniła ich, że jeszcze do nich wróci i zniknęła w tłumie, trzymając pod rękę Roberta.
     - Stary, to jest najlepsza laska, z jaką kiedykolwiek mnie poznałeś! - powiedział uradowany Haz, kiedy Tom zajął miejsce Roberta. - Muszę się z nią umówić, jest ekstra!
     - Jeszcze się nie zgodziła? - Tom zaśmiał się sztucznie. Nie chciał, żeby jego przyjaciel umawiał się z Angeliną. Ale nie chciał też mu o tym mówić, żeby Haz nie pomyślał, że coś między nimi jest. Nic nie było, jednak może będzie...
     - Cały czas mówi, że musi się zastanowić.
     - Chyba nie pytasz jej o to co chwila? - Tom posłał mu wymowne spojrzenie i już wiedział, że pytanie było celne, bo to właśnie robił Haz: zapewne co dziesięć minut pytał Angeliny, kiedy zgodzi się gdzieś z nim pójść. - Stary, tym to na pewno nie wyrwiesz żadnej laski. A już na pewno nie Russo.
     - A ty skąd wiesz, skoro nawet nie próbujesz przenieść waszej przyjaźni na wyższy poziom? - zapytał Harrison.
     - Znam ją i wiem, że nachalnych typów, czyli takich jak ty, ona odrzuca już w pierwszym momencie. - Tak naprawdę nie był tego pewien, ale miał nadzieję, że to zniechęci przyjaciela do nagabywania Angeliny. Na razie też nie chciał powiedzieć mu o jej wyznaniu. Nie wiedział też, czy kiedykolwiek mu o tym powie. 
     Pragnął sam się oswoić z tą myślą i sam musiał sobie z tym poradzić. Mimo wielkiej przyjaźni, jaka łączyła Toma z Harrisonem, tym akurat nie chciał się z nim dzielić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz