czwartek, 25 lutego 2021

Jesteś jedyną, którą kocham [22]

     Przez kilka dni Angelina nie mogła dojść do siebie po pocałunku z Tomem. Wciąż jeszcze była w takim szoku, że nie potrafiła nawet zebrać się w sobie, by wyjść z domu. Nie chodziło o to, że była roztrzęsiona, bo to było dla niej przykre doświadczenie - wręcz przeciwnie. Nigdy by się nie spodziewała, że pójście na imprezę z Robertem Downey Jr'em, który chciał ją gdzieś zabrać, wyrwać z domu, zakończy się w sposób dla niej zupełnie zaskakujący. Najpierw ta niepewna wymiana zdań, która mogła mieć różny efekt końcowy, gdyż ich kłótnia była naprawdę poważna i Angelina nie była do końca pewna, czy ma pierwsza wyciągnąć rękę na zgodę. Później wyjawiła Tomowi wszystko, co do niego czuje i sama się sobie dziwiła, że przyniosło jej to taką ulgę. Nie spodziewała się, że bycie szczerą we wszystkim, wyjawienie całej prawdy, może sprawić, że poczuje się jakby pozbyła się wielkiego ciężaru z serca. A potem... chciała sprawdzić, czy Holland w jakiś sposób zareaguje na jej flirt z przyjacielem. Nie chciała tego robić, ale alkohol nieco pomieszał w jej głowie i jej zachowanie nie do końca było przemyślane; postawiła wtedy na spontaniczność... i znowu nie spodziewała się, że poczuje się naprawdę dobrze. 
     A potem ten pocałunek.
     Przez resztę nocy nie mogła zasnąć, ciągle przypominając sobie usta Toma na jej wargach. Jego dłonie na jej policzkach... 
     Znowu zarumieniła się na samą myśl tego wspomnienia. 
     Ale potem Tom w ogóle się do niej nie odezwał. Ona do niego również, ale miała przeczucie, że nie powinna pierwsza dzwonić czy wysyłać wiadomości. Dla Toma to również była nowa sytuacja. Ich przyjaźń teraz wkroczyła na inny poziom i oboje nie mieli pojęcia, co dalej z tym zrobić.
     Nie wiedziała przecież, czy Tom tego nie żałuje. A bardzo chciałaby się tego dowiedzieć.
     Na pewno muszą porozmawiać na ten temat, ale nie można niczego przyspieszać w takiej sytuacji, więc pozostało jej tylko czekać, aż Holland się odezwie i wtedy będą musieli ustalić, co dalej. 
     Angelina bardzo chciałaby teraz porozmawiać z przyjacielem. Na samą myśl o tym, że Tom pocałował ją w przypływie emocji i pod wpływem alkoholu bardzo ją dobijała i miała ogromną nadzieję, że jednak zrobił to, bo tego pragnął, a nie przez alkohol.
     Mimowolnie przypomniała sobie, jak było z Noah... A było znacznie łatwiej, bo wychodzili gdzieś ciągle razem, choć raczej jako przyjaciele. Dopiero po kilku miesiącach spotykania się jak dobrzy znajomi, Noah zaprosił ją na kolację, po której podwiózł ją do domu. Kiedy się żegnali, Noah pochylił się nad nią i złożył na jej policzku delikatny pocałunek. Zawstydziła się, bo nigdy nie robił tego w taki sposób. Ich całus na pożegnanie bardzo różnił się od tych wszystkich do tej pory. Jeszcze bardziej zaskoczyło ją jej własne zachowanie, kiedy zarzuciła mu dłonie na szyję i pocałowała go w usta. Pierwsza. 
     Ale wydawało się, że Noah tylko czekał na takie zaproszenie, bo uśmiechnął się szeroko, położył dłonie na jej biodrach i pocałował ją po raz kolejny.
     I ten pocałunek, cała ta sytuacja była tak różna od tej, w której brał udział Tom Holland, że zupełnie nie wiedziała, co powinna zrobić. Noah wysłał jej wiadomość jeszcze tego samego wieczora. Napisał w niej, że podobało mu się ich pożegnanie i ma nadzieję, że będą się także witać w taki sam sposób. 
     I wtedy wszystko było jasne. Zostali parą, choć starali się ukrywać ich związek. 
     Ona i Tom nie byli ze sobą. Tego była pewna. Gdyby było inaczej, Tom by się odezwał.
     Nagle do Angeliny dotarła bardzo przykra myśl: Tom zapewne żałuje tego, co zrobił i dlatego teraz milczy. Przez to swoje najnowsze odkrycie nie potrafiła na niczym się skupić. Przez to też nie odbierała telefonu, kiedy w cichym domu rozlegał się jego dźwięk. Zerkała jedynie na wyświetlacz w nadziei, że ujrzy to jedno nazwisko, które tak bardzo chciała zobaczyć, a po rozczarowaniu, z jakim się spotykała, wracała do swoich ponurych myśli o końcu przyjaźni z Tomem Hollandem. Końcem wszystkiego, co związane z Tomem Hollandem.
     Wreszcie, po trzech dniach prób pogodzenia się ze swoim losem, postanowiła wrócić do świata żywych. Przejrzała maile i trafiła na jedną wiadomość z uczelni, która prosiła swoich studentów, którzy kiedykolwiek pracowali lub odbywali staż w jakimkolwiek studiu filmowym o dostarczenie jak najszybciej dokumentu potwierdzającego odbyty staż lub pracę w owym studio.
    Przeczytawszy maila, Angelina ucieszyła się, że wreszcie będzie mogła wyrwać się z domu, chociaż na chwilę. Będzie też miała okazję porozmawiać z Amelią, sekretarką w studiu filmowym, które współpracowało z jej ojcem i wujem. Dawno jej nie widziała i miała ochotę na plotki o czymś zupełnie nieistotnym.
     Po szybkim prysznicu, ubrała się w czarne spodnie i białą koszulę z długimi rękawami, do tego czarne półbuty i dobrała do tego małą czarną torebkę. Włosy związała w kucyk i zrobiła lekki makijaż. Wyszła z domu, mając nadzieję, że ten dzień będzie dla niej udany.

     Zanim zdążyła wsiąść do samochodu, zadzwoniła jej komórka.
     - Tak, tato? - odebrała od razu.
     - Cześć, Angie! Nareszcie się do ciebie dodzwoniłem! Nie dawałaś znaku życia, myślałem, że coś się stało! - Anthony był zmartwiony, ale jednocześnie zadowolony, że mógł się wreszcie skontaktować z córką. 
     - Och, tato, przepraszam - powiedziała. - Jakoś nie miałam do tego głowy.
     - No dobrze, w każdym razie cieszę się, że wreszcie udało mi się do ciebie dodzwonić, bo mam dla ciebie niespodziankę i nie mogę dłużej czekać, bo wszystko przepadnie.
     - Aż się boję...
     - Wybieramy się na wakacje. I ty lecisz z nami, kochanie! - Anthony oznajmił to tonem nieznoszącym sprzeciwu, jakby spodziewał się, że Angelina mu odmówi. Ale już w pierwszym momencie wiedziała, że wakacje to coś, czego potrzebuje. - Polecimy z wujkiem i Downey z żoną też chce do nas dołączyć. To będą wspaniałe dwa tygodnie!
     - Nie spodziewałam się...
     - Ale nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu! - Anthony nie dał jej dojść do głosu, co zawsze ją irytowało, ale w tym momencie wprawiało ją w dobry humor. 
     - Nie sprzeciwiam się, tato. Bardzo chciałabym wybrać się z wami na wakacje - powiedziała szczerze. 
     - Wspaniale! Joe! Zgodziła się! - Angelina słyszała okrzyki radości wuja i matki. Uśmiechnęła się sama do siebie, że swoją decyzją wprawiła swoich bliskich w tak dobry nastrój. - Prześlę ci w wiadomości wszystkie szczegóły, bo mam jeszcze sporo rzeczy do załatwienia przed wyjazdem.
    Pożegnała się ojcem i z uśmiechem na ustach uruchomiła silnik i ruszyła do studia.

*

     Amelia powitała ją szerokim uśmiechem i wyszła zza biurka, by ją uściskać. Wyglądała na szczęśliwą i promieniała radością na kilometr. Miała na sobie czarną ołówkową spódnicę i dopasowaną bluzkę oraz czarne, wysokie szpilki. Była elegancka i idealnie pasowała do wnętrza biura. 
     - Nie widziałam cię chyba z milion lat! - powiedziała. - Zaprosiłabym cię za biurko, ale zabrali mi dodatkowe krzesło, kiedy plotkowałam z Sarą z zaopatrzenia i nie zauważyłam jak jakiś ważny producent filmowy czeka przy biurku. To był naprawdę straszny cham i nie żałuję, że go nie zauważyłam.
     - Dobrze, że cię nie zwolnili - odrzekła Angelina. - Wiesz, że zabranie dodatkowego krzesła do plotkowania to nic w porównaniu z brakiem pracy.
     - Wiem. Dlatego staram się wychodzić zza tego biurka tylko wtedy, kiedy naprawdę muszę. - Wróciła na swoje krzesło i dodała. - A co cię tu sprowadza? Nie umawiałaś się, prawda?
     - Nie. Dostałam maila z uczelni, że muszę dostarczyć potwierdzenie, że przez jakiś czas pracowałam tutaj z tatą. Chyba chodzi o zaliczenie jakiegoś przedmiotu. Nie kontaktowałam się z nimi. Od razu, jak przeczytałam wiadomość, postanowiłam, że cię odwiedzę.
     Amelia bardzo się zdziwiła, kiedy Angelina oznajmiła jej, że podjęła naukę. Russo chyba zupełnie zapomniała poinformować ją o tym, ale miała bardzo dużo czasu, by jej o wszystkim opowiedzieć. Kiedy skończyła mówić o tym, że w przyszłości chciałaby pójść w ślady ojca i idzie jej to całkiem nieźle, Amelia była zachwycona.
     - Mam nadzieję, że kiedyś będę twoją sekretarką - westchnęła z radością. - To byłby dla mnie taki sam zaszczyt, jak praca dla twojego ojca.
     - Dziękuję, to naprawdę bardzo miłe - wyznała szczerze. 
     Angelina powiedziała także Amelii, że razem z rodziną i przyjaciółmi wybierają się na wakacje, ale nawet nie wie gdzie, bo dopiero wieczorem dostanie więcej informacji, a sekretarka w tym czasie przygotowywała dla niej dokumenty, o które prosiła.
     Rozmawiały o tym, gdzie Anthony może zabrać ją na wakacje, kiedy drzwi w głębi korytarza otworzyły się szeroko i z sali konferencyjnej wyszła spora grupka ludzi.
     - Jakieś zebranie? - spytała Amelii, podpisując potwierdzenie odbioru dokumentu. 
     - Reżyser filmów o Spider-Manie, John Watts, zorganizował zebranie dla całej obsady. Zafundował wszystkim wyjazd na narty, dwa tygodnie na południu Austrii. 
     - Cała obsada Spider-Mana jest tutaj? - zapytała, a jej serce zrobiło salto gdzieś w okolicach przełyku.
     - No jasne! - potaknęła Amelia. - Wiadomo, że nie wszyscy się zgodzili, bo to wyszło bardzo spontanicznie i niektórym kolidowało z nagrywaniem innych filmów, ale i tak jest ich tu całkiem sporo.
     Z sali wychodziło coraz więcej osób, ale Angelina starała się nie patrzeć w tamtą stronę. Nie chciała spotkać tych brązowych oczu i nie móc porozmawiać z Tomem na osobności o tym, co się wydarzyło przed kilkoma dniami.
     - Kto na przykład? - zapytała Amelii, starając się przybrać bezinteresowny ton.
     - Och! Widziałam Zendayę, Batalona, Harrier i Hollanda. Oni przyszli razem i na pewno ich kojarzę. Potem musiałam pójść do zaopatrzeniowców, bo znowu coś poszło nie tak z rekwizytami i musiałam wszystko wyjaśniać. A kiedy wróciłam, zebranie już się zaczęło.
     - Holland przyszedł? - wyrwało jej się, ale miała nadzieję, że Amelia nie uznała, że jej zachowanie jest dość dziwne.
     - Tak. Ale z niego ciacho, co? - Amelia rozmarzyła się i odwróciła w stronę tłumu, by dostrzec znajome twarze, ale po chwili z powrotem się odwróciła. - Myślałam, że spotyka się z Zendayą, ale widzę, że ta Harrier na niego leci.
     Angelina zamarła. Nie chciała się odwracać w stronę sali konferencyjnej, by nie zostać rozpoznaną ale też dlatego, by nie ujrzeć czegoś, czego by nie chciała. Wiedziała, że Laura Harrier jest piękna. Ta amerykańska aktorka i modelka była kilka lat starsza od niej, ale wciąż zachwycała urodą. Nie zdziwiłaby się, gdyby Tom się nią nie zainteresował.
     - Hej, Angie! - usłyszała za plecami i mimowolnie się odwróciła, starając się przywołać na twarz jak najszczerszy uśmiech. - Ale niespodzianka! 
     Harrison pochylił się, by przywitać ją całusem w policzek i kątem oka dostrzegła, że Amelia zbiera szczękę z podłogi. Musiała domyśleć się, że skoro Harrison Osterfield podszedł do niej i przywitał ją jak starą znajomą, to na pewno musi znać Toma Hollanda, o którym powiedziała, że jest bardzo przystojny.
     - Miło cię widzieć, Harrison - powiedziała, wciąż się uśmiechając.
     - Co cię tu sprowadza? - zapytał.
     Angelina wyjaśniła mu, po co przyszła do studia i przedstawiła mu Amelię, która cała się rozpromieniła, kiedy Haz obdarzył ją równie szerokim uśmiechem. Osterfield powiedział Angelinie to, co już usłyszała od Amelii i oznajmił, że całą ekipą wybierają się na narty.
     - To wspaniały prezent od reżysera - przyznała, starając się nie rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu Brytyjczyka. 
     - Wszyscy są zachwyceni, chociaż szkoda, że część obsady już jakiś czas temu zaplanowała te dwa tygodnie... 
     - Tutaj jesteś! - Osterfield odwrócił się natychmiast, a Angelina ujrzała Toma Hollanda, który jakby trochę się w sobie skurczył, kiedy ją zobaczył. Obok niego, trzymając go pod ramię, emanowała pięknością Laura Harrier, wyraźnie zadowolona, że znalazła się w towarzystwie tego przystojnego aktora. - Angelina?
     - Cześć, Tom - powiedziała, starając się uśmiechnąć. 
     - Opowiadałem Angie, że wybieramy się na narty - oznajmił Harrison. 
     - Super, prawda? - zapytała zadowolona Laura. Wyciągnęła do niej rękę, którą uścisnęła i przedstawiła się: - Laura Harrier.
     - Angelina Russo. Bardzo miło mi cię poznać. - Laura miała miły głos i nie sposób było nie polubić jej od samego patrzenia. Uśmiechała się szczerze, jakby chciała wszystkim przekazać swoją pozytywną energię.
     Ale Angelina wolałaby zniknąć. Ulotnić się niezauważona przez nikogo, bo nie chciała widzieć ramienia Toma, które było oplecione delikatnymi dłońmi Laury. Zniknąć z tego pomieszczenia, w którym czuła się przytłoczona obecnością Toma, który nie wiedział, jak powinien się zachować. I to ją zabolało najbardziej. 
     Chyba spodziewała się czegoś innego. 
     Może jakiegoś cieplejszego przywitania, a nie jej imienia wypowiedzianego z tak wielkim zdziwieniem, że to aż zabolało. Wolałaby chyba już pokłócić się z Tomem po raz kolejny niż przeżywać to, co wydarzyło się przez te kilka minut.
     - Przepraszam was, ale muszę już iść - powiedziała i zwróciła się do Amelii: - Bardzo ci dziękuję, że mi pomogłaś. Odezwę się do ciebie, kiedy dowiem się, dokąd tata nas wszystkich zabiera.
     - Jasne, jestem tego tak samo ciekawa, jak ty - Amelia uśmiechnęła się szeroko, a jej wpadł do głowy szalony pomysł.
     - Może wybierzesz się z nami?
     - Co?! - Sekretarka była tak zdziwiona, że musiała przytrzymać się blatu, by nie upaść. - Żartujesz!
     - Zdecydowanie nie. Kto jak kto, ale ty najbardziej zasłużyłaś na wakacje. - Posłała jej szeroki uśmiech. - Porozmawiam z tatą, żeby postarał się, by szef dał ci wolne. Odezwę się do ciebie wieczorem.
     Posłała jej jeszcze jeden szeroki uśmiech, po czym pożegnała grupkę znajomych, który przysłuchiwali się ich rozmowie i wyszła z budynku odprowadzana spojrzeniami. Musiała wyjść na świeże powietrze, żeby nie wybuchnąć. Tom potraktował ją jak zwykłą znajomą, a nawet jak kogoś obcego. Jak mógł?! Po tym, co sam zrobił?! Po tym, jak zatarł granicę przyjaźni pomiędzy nimi, stawiając fundament czegoś większego?!
     Szybkim krokiem wyszła na parking i wsiadła do samochodu. Musiała się uspokoić. Musiała odetchnąć kilka razy, by nie zacząć krzyczeć. Nie może tak przejmować się Tomem, bo oszaleje. Wyznała mu swoje uczucia, on nic jej nie obiecywał. Pocałował ją, ale dla niego to mogło nie znaczyć nic, chociaż dla niej było czymś ogromnym. 
     Oparła czoło o kierownicę, starając się oczyścić umysł.
     Wyjedzie z rodzicami na wakacje i przez ten czas zapomni o Tomie Hollandzie. Kiedy się z kimś nie rozmawia, łatwiej można wyrzucić go z pamięci. Kiedy wróci, już nie będzie o nim pamiętać. Na powrót zatopi się w nauce, będzie najlepsza w swojej grupie, kolejny rok nauki ukończy z najwyższymi stopniami, a jej życie uczuciowe zacznie się na nowo dopiero wtedy, kiedy ukończy studia i sama będzie łamać serca tych, którym będzie jej na niej zależało. 
     Tak właśnie zrobi.
     Stanie się taka, jaką nigdy nie chciała być, ale nie miała innego wyjścia. Nie może sobie pozwolić, by po raz kolejny ktoś ją skrzywdził.
     Z zamyślenia wyrwało ją stukanie w szybę samochodu. Podniosła głowę i ujrzała poważną twarz Toma Hollanda, który nachylał się, by ujrzeć jej twarz. Chciał z nią porozmawiać. Dopiero dotarło do niego, że naprawdę się spotkali? Teraz chce z nią rozmawiać, kiedy wcześniej potraktował ją w taki sposób? 
     Nie chciała z nim rozmawiać, ale po chwili wyszła z auta i stanęła naprzeciw niego. Miał na sobie ciemne spodnie, sportowe buty i luźną szarą koszulkę. Wyglądał przystojnie z tymi swoimi rozczochranymi włosami.
     - Jednak mnie rozpoznałeś? - zapytała wyzywającym głosem. - No tak, wyglądam zupełnie inaczej, kiedy ubiorę się bardziej oficjalnie niż w dres i rozciągniętą koszulkę albo sukienkę, w której wyglądam jak dziewczyna. Miło cię widzieć, Tom - dodała drwiącym tonem. - U mnie też wszystko w porządku, dziękuję, że zapytałeś. Masz świetnych znajomych, miło było ich wszystkich w końcu poznać. Jednak nie tylko Harrison jest twoim przyjacielem. Już się bałam, że masz tylko zamknięte grono znajomych. Laura jest piękna nawet bez makijażu! I jaka miła! -Była tak wściekła, że pozwoliła, by cały gniew wylał się z niej tam, na środku parkingu. Nie dbała o to, czy ktoś ją usłyszy, chociaż plac był pusty. Zapewne wszyscy pracownicy studia wciąż siedzieli w swoich biurach. - Bardzo się cieszę, że jedziesz ze znajomymi do Austrii na narty. Nawet nie musiałeś mnie o tym poinformować, przecież jestem tylko twoją przyjaciółką! A może już nie jestem, skoro po tym, jak mnie pocałowałeś już nic dla ciebie nie znaczę, bo chciałeś się przekonać, jak głupia Angelina Russo zachowa się po czymś takim?! - W duchu cieszyła się, że się nie rozpłakała, ale była tak wściekła, że żadne łzy nie wypłynęłyby teraz z jej oczu.
     Tom milczał, chociaż przyszedł, by z nią porozmawiać. 
     - Już nie masz nic do powiedzenia? - zapytała, kiedy mężczyzna się nie odezwał. - Nie wiem, na co liczyłam przez te trzy dni, kiedy się nie odezwałeś. Ale chyba miałam nadzieję, że jednak też coś do mnie poczułeś. Byłam taka głupia, czekając na jakąś wiadomość od ciebie! Po co mnie całowałeś, skoro to nic dla ciebie nie znaczyło?! Może chciałeś mnie zaciągnąć do łóżka, ale było za mało czasu, co?! 
     - Angie...
     - Och! Wreszcie znalazłeś odwagę, by się odezwać? Bo powiedziałam coś, co było kłamstwem? - Zaśmiała się głośno, ale zamilkła, by posłuchać, co chce jej powiedzieć.
     - Nie powinienem był cię pocałować.
     Te słowa prawie powaliły ją na ziemię. Musiała oprzeć się o samochód, by nie stracić gruntu pod nogami. Powiedział to. Patrzył jej w oczy, a ona prawie utonęła w tym czekoladowym oceanie. Wydawało jej się, że Tom jednak zaprzeczy wszystkiemu, co powiedziała z wyjątkiem tego. Miała głęboką nadzieję, że akurat on jej nie skrzywdzi...
     - Ale to zrobiłeś - szepnęła. - Po co? Do jasnej cholery, po co mnie pocałowałeś?! Żeby się ze mnie ponabijać? Tom, powiedziałam ci, co do ciebie czuję, a ty zachowałeś się jak ostatni gnojek! Wykorzystałeś moją słabość! Jak mogłeś?!
     - Proszę, uspokój się i mnie posłuchaj. - Chciał chwycić ją za ramiona, ale odsunęła się od niego. Nie chciała, by już nigdy więcej ją dotykał. Nie chciała go nigdy więcej widzieć. - Wsiąść do samochodu, proszę. 
     Chciała wykrzyczeć mu, że nie będzie jej rozkazywał, ale czuła się tak źle, bała się, iż się przewróci. Pozwoliła, by Tom otworzył jej drzwi, zajęła miejsce pasażera, a on sam usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i już gdzieś jechali. 
     Ani ona, ani Tom nie wypowiedzieli żadnego słowa przez całą drogę. Angelina chciała zapytać, dokąd jadą, ale nie miała już na to sił. Jej świat się skończył. 
     Jej przyjaciel, ktoś, w kim się zakochała, pocałował ją, a kilka dni później wyznał, że nie powinien tego robić. Co jeszcze mogło się jej przytrafić, by całkowicie ją zniszczyć? Co Tom jeszcze zrobi, by go znienawidziła tak bardzo, jak jej się podobał?

środa, 17 lutego 2021

Jesteś jedyną, którą kocham [21]

     Pogrążony w swoich własnych myślach, Tom Holland ledwie usłyszał słowa przyjaciela, mimo, że ten prawie krzyczał mu do ucha:
     - Ja jestem nachalny, kiedy pytam jej, czy się ze mną umówi, ale ona nie, kiedy zaczepia jakichś obcych typów, kiedy pozbyła się partnera, z którym przyszła na imprezę? - Osterfield był trochę wkurzony, ale jednocześnie zawiedziony. Wskazał gdzieś na grupkę ludzi, ale Tom nic nie dostrzegł.
     Dopiero po chwili, kiedy skupił wzrok, zobaczył, że Angelina rozmawia z jakimś wysokim brunetem. Wydawało mu się, że gdzieś już widział te ciemne loki, lecz nie był do końca pewien, gdzie. Mężczyzna, z którym tak wesoło gawędziła Angelina, ubrany był zwyczajnie i podobnie jak większość gości: w dżinsy i czarną koszulę w paski. Bardzo podobną do tej, którą wybrał Harrison, lecz ów mężczyzna miał zwykły kołnierzyk i rękawy idealnie zapięte na guziki. Do tego sportowe buty dodawały mu swobodny styl. Russo wyglądała przy nim na naprawdę zadowoloną, a w pewnym momencie tak szczerze się roześmiała, że poczuł kolejne ukłucie zazdrości; silniejsze niż to, które poczuł wówczas, gdy zobaczył jej dłoń na kolanie Harrisona. 
     W prawdziwy gniew jednak wprowadził go widok tej samej dłoni, która spoczęła na ramieniu jej rozmówcy.
     - Rany, co to za koleś? - mruknął Harrison.
     Holland już miał wzruszyć ramionami na znak, że nie ma pojęcia, kiedy Angelina wskazała w ich kierunku, a facet, z którym tak wesoło rozmawiała, obrócił się w ich stronę. Tom od razu rozpoznał tę twarz.
     - Jej były - odpowiedział Tom. - Noah Centineo. 
     Chwycił kolejne piwo z pojemnika na lód, który ktoś z rozmysłem postawił na stoliku i otworzył butelkę.
     - Co ty mówisz?! - Harrison był w szoku, ale nie wydawał się być tak zły, jak Tom. - I ona z nim gada, jakby nadal łączyło ich coś poważnego?
     Osterfield wyjął mu to z ust.
     Chwilę temu Angelina zapewniała go, że już nic nie czuje do Noah i nie ma żadnej nadziei na to, że do siebie wrócą, wyznaje mu, że czuje do niego coś więcej, a zaraz podrywa jego najlepszego przyjaciela i prawie wiesza się na ramieniu byłego chłopaka! 
     Czyżby chciała zrobić z niego idiotę?
     Myślała, że może sobie z nim pogrywać i bawić się jego uczuciami? W ogóle mu się to nie podobało. Był całkowicie wściekły. 
     Obok pojemnika na lód, w którym znajdowały się zielone butelki Heinekena, stał drugi z otwartą butelką whisky. Chwycił czystą szklankę i nalał sobie bursztynowego płynu do szklanki, po czym wypił wszystko jednym haustem. Miał już nigdy się tak nie upić jak ostatnim razem, ale czuł, że inaczej nie przetrwa tego wieczoru. 
     Tom dolał sobie kolejną porcję alkoholu i już tego żałował, czekała go powtórka z rozrywki.
     - Chyba nie chce go tu przyprowadzić, co? - zapytał Harrison, kiedy zobaczył, że Angelina idzie w ich kierunku razem z Noah.
     - Na to wygląda, stary.
     Russo z uśmiechem na ustach przedstawiła Noah Harrisonowi, gdyż wiedziała, że Tom miał już okazję go poznać. Mimo wszystko Harrison nie miał oporów przed poznawaniem nowych ludzi i od razu wpadł w rozmowę z Noah. Tom przesiadł się z powrotem na fotel, drugi zajęła Angelina.
     Chciał coś jej powiedzieć, rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale nie potrafił. Mimo wszystko, nie chciał się z nią kłócić, lecz nie mógł też zostawić tej sytuacji bez komentarza
     - Próbujesz ze mną pogrywać? - zapytał, nachylając się do jej ucha. Nie chciał, żeby ktoś usłyszał ich rozmowę.
     - W jakim sensie? - Albo mu się wydawało, albo dostrzegł na jej twarzy lekki uśmieszek zadowolenia.
     - Flirtujesz z Osterfieldem na moich oczach, to samo robisz ze swoim byłym, chociaż parę chwil wcześniej prawie wyznałaś mi miłość. 
     - Och, przywidziało ci się coś - odparła, ale mało przekonująco.
     - A może to są te sygnały, które chciałaś mi wysyłać, żeby zwrócić na siebie moją uwagę? - Że też wcześniej na to nie wpadł! Jaki był głupi!
     - Nie za bardzo wiem, o co ci chodzi - mruknęła i nachyliła się do stolika, biorąc butelkę Heinekena, którą sam wcześniej odstawił, zamieniając ją na whisky.
     - Ty ze mną flirtujesz, Russo - powiedział to takim tonem, że sam siebie uznał za kompletnego idiotę. Był w totalnym szoku, kiedy to wreszcie do niego dotarło.
     Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się rozmawiać z kobietą tak otwarcie. Angelina Russo z nim flirtowała, próbowała wzbudzić jego zazdrość, by przekonać się, czy jest nią zainteresowany i przy tym tak otwarcie dawała mu to do zrozumienia. Musiał upić kolejny łyk alkoholu, gdyż był tak zdziwiony, iż miał wrażenie, że to sen.
     - Masz minę, jakbyś nigdy nie flirtował z dziewczyną - powiedziała mu do ucha, ale nachyliła się w jego stronę tak, że wargami musnęła płatek ucha.
     Nie wiedział, co powiedzieć. Zabrakło mu słów i czuł się jak idiota, jak nastolatek, który jeszcze nigdy nie rozmawiał z dziewczyną, a co najlepsze, nigdy żadnej nie zaprosił na randkę.
     Miał wrażenie, że dopiero przed chwilą poznał Angelinę, córkę reżysera, z którym współpracował i miał współpracować. 
     - Robisz to wszystko specjalnie, chcesz mnie do czegoś sprowokować - powiedział.
     - Chyba tak. - Angelina odwróciła się twarzą w jego stronę. Tak, że widział jej szeroki uśmiech, którego nie potrafił nie odwzajemnić.
     - Nie uda ci się - odpowiedział po chwili. 
     - Skąd ta pewność? - spytała. 
     Przysunęła się bliżej, by nie musieć non stop nachylać się w jego kierunku. Tom również przysunął się tak, że teraz on siedział bokiem przy samym oparciu fotela, a Angelina opierała się o podłokietnik z założonymi ramionami. Wyglądała, jakby chciała rzucić Tomowi jakieś wyzwanie. - Jesteś zazdrosny o Harrisona. 
     - To mój najlepszy przyjaciel.
     - Co nie znaczy, że nie możesz być o niego zazdrosny. Widziałam jak patrzyłeś na nas, kiedy siedzieliśmy w trójkę na kanapie. Myślę, że jednak coś ci przeszkadza.
     - Zdawało mi się, że nie oczekujesz ode mnie żadnej odpowiedzi na swoje wyznanie, a tymczasem robisz wszystko, bym jakoś na nie odpowiedział. Niekoniecznie słowami. 
     Angelina wyraźnie się zdumiała, chyba dopiero teraz zdając sobie sprawę, że jest właśnie tak, jak powiedział Tom. I zaskoczyło ją to. Miał wrażenie, że chciała w ten sposób zażartować, wcale go nie prowokując. Widział, że się zmieszała i był przekonany, że będzie chciała się z tego wytłumaczyć, a nawet przeprosić, ale wtedy zebrał się w sobie i powiedział, patrząc jej w oczy:
     - Ty też mi się podobasz, Angie.
     Nie wiedział, jakiej reakcji mógłby się spodziewać. Raczej nie tego, że Angelina rzuci mu się w ramiona czy weźmie go za rękę, by okazać swoje uczucia. Oczekiwał raczej potaknięcia, skinienia głową. I tak też się właśnie wydarzyło. Angelina uśmiechnęła się lekko i potaknęła głową na znak, że usłyszała. 
     - Jesteś bardzo miły - powiedziała, znowu przybierając swój zaczepny ton sprzed paru chwil.
     Parsknął śmiechem, aż Harrison i Noah zwrócili twarze w ich kierunku, ale tylko podniósł dłoń na znak, żeby sobie nie przeszkadzali i wrócił spojrzeniem do Angeliny. Wyglądała na zadowoloną, a uśmiech wciąż błąkał jej się po twarzy. Wpatrywała się teraz w etykietkę na butelce, unikając jego wzroku. 
     Nie zagadnął do niej, by móc jej się przyglądać takiej zawstydzonej i jednocześnie zadowolonej. Nic więcej nie chciał robić, nie musiał. 

*

     Jakiś czas później, kilka butelek i kilka szklanek whisky później, czwórka przyjaciół doszła do takiego momentu, że zostaną na imprezie znacznie dłużej niż zamierzali. Harrison wciąż rozmawiał z Noah, Tom podszedł do DJ'a, by tam wdać się z nim w dyskusję, a Angelina ruszyła na parkiet, obracając się i kołysząc w rytm muzyki. Tom kątem oka obserwował ją, pilnując, czy żaden obcy facet nie próbuje się do niej przystawiać.
     Zakończyli dyskusję na temat swoich uczuć. Tom zdecydował, że pozwoli sytuacji się rozwijać, bo jeszcze tak do końca sam nie wiedział, czego chce. Angelina mu się podobała. Była bardzo ładna, zabawna... w dodatku rozmawiała z nim tak szczerze o wszystkim, że momentami był w szoku, że tak w ogóle można rozmawiać z kobietą. Przez to właśnie nie bardzo wiedział, jak powinien to wszystko rozegrać. Czuł też, że dla Angeliny to wszystko jest nowe, bo co prawda była już związana z innymi mężczyznami, ale przecież Tom był aktorem, a ona obiecała sobie, że już nigdy nie zwiąże się z kimś takim. 
     Tego wieczora mieli już nie rozmawiać na temat uczuć, więc postanowili się rozdzielić.
     Tom, rozmawiając z DJ'em kołysał się do rytmu muzyki, gdy dostrzegł, że do Angeliny podchodzi tanecznym krokiem Haz, a obok Toma zmaterializował się Noah.
     - Myślałem, że coś jest między wami - powiedział Centineo, popijając piwo. 
     - Tak?
     - Pasujecie do siebie i w ogóle. Fajna by była z was para.
     Haz obrócił Angelinę kilka razy, po czym objął ją w pasie i powiedział coś do ucha, na co dziewczyna głośno się roześmiała.
     - Osterfield próbuje ją poderwać - mruknął Tom, starając się nie pokazywać, jak bardzo go to denerwuje.
     - Nie jest do końca w jej typie, ale widać, że jej to pochlebia. - Noah wydawał się być pewny tego, co mówi, ale to jeszcze bardziej wkurzało Toma. Znał ją dłużej od niego, lepiej się orientował w jej zachowaniu, więc mógł mu zaufać.
     Opowiedział mu o ich rozmowie nad basenem i w ogóle o całej tej sytuacji, pewien, że Noah go zrozumie i doradzi mu, jak powinien się teraz zachować.
     - Stary, jeśli powiedziała ci, że nie ma wpływu na to, co czuje jej serce, to już pozamiatane. Teraz tylko kwestia tego, czy nie załamie się, kiedy dostaniesz rolę, w której będziesz musiał całować cię z Zendayą czy inną świetną aktorką. 
     Noah wydawał się mówić szczerze, więc wziął sobie do serca jego słowa. 
     - Ona jest zupełnie inna niż wszystkie kobiety, z jakimi się spotykałem - wyznał.
     - Jest świetną przyjaciółką. Po pewnym czasie, kiedy połączy was naprawdę mocna więź, będziesz miał pewność, że jest gotowa oddać za ciebie życie. - Centineo powiedział to z taką miną, że nie sposób było w to nie uwierzyć.
     Z jednej strony wiedział, że to cecha najlepszego przyjaciela, ale z drugiej strony uważał, że to bardzo duże poświęcenie nie chciałby później myśleć, że związek z taką osobą będzie skutkował poważnymi ranami na sercu i duszy drugiej osoby. Myślał o tym tak intensywnie, że jak przez mgłę widział tańczącą parę na parkiecie. Harrison obejmował mocno Angelinę i wciąż mówił jej coś na ucho, ale ona już nie śmiała się w głos. Bardziej wyglądała, jakby uważnie wsłuchiwała się w to, co Haz do niej mówi. 
     Muzyka zmieniła się na wolną, romantyczną balladę i na parkiecie zostało kilka par, w tym Harrison i Angelina. Chłopak położył ręce na jej talii, a ona zarzuciła mu ramiona na szyję.
     To ty powinieneś z nią tańczyć, szepnął głosik w jego głowie, ale zignorował go tak samo, jak to, co działo się na parkiecie. W głowie wciąż kłębiły mu się myśli na temat tego, co powiedział mu Noah. 
     Czy był gotowy aż tak poświęcić się dla drugiej osoby, jak zrobiłaby to Angelina?
     Opróżnił butelkę piwa, odstawił ją gdzieś na parapet i wyszedł do ogrodu, nie zwracając uwagi na nikogo. 
     Po drodze chwycił kolejną butelkę i usiadł z nią przy basenie. Sącząc napój, starał się już o niczym nie myśleć.
     W pewnym momencie podeszła do niego jakaś młoda dziewczyna, na oko dwudziestoletnia z długimi czarnymi włosami związanymi w koński ogon. Ubrana w czarne obcisłe spodnie i tego samego koloru top na ramiączkach wyglądała na zawstydzoną, kiedy zajęła miejsce obok niego. 
     - Jesteś Tom Holland, prawda? - zapytała. Miała duże, niebieskie oczy i ładny uśmiech, którym go teraz obdarzyła. 
     - Zgadza się. A ty jak się nazywasz? - Starał się być uprzejmy, ale nie miał najmniejszej ochoty zawierać nowych znajomości na imprezie, na której wszyscy byli już tak pijani, że ledwo widzieli na oczy.
     - Nicole Hammond. Widziałam, że wcześniej siedziałeś ze znajomymi, więc nie chciałam wam przeszkadzać, ale teraz wyszedłeś na zewnątrz, więc pomyślałam, że podejdę i spróbuję do ciebie zagadać.
     Była urocza, kiedy mówiła tak szybko, a na policzki wkradły się rumieńce zawstydzenia. 
     - Jestem twoją wielką fanką - dodała pospiesznie.
     - Bardzo miło mi cię poznać. - Tom uśmiechnął się mimo woli. Często spotykał swoich fanów zupełnie się tego nie spodziewając, ale zawsze pozostawały po tym bardzo miłe wspomnienia. 
     - Pomyślałam sobie... czy... - zawahała się, ale Tom domyślał się, o co może jej chodzić.
     - Wolałbym zrobić sobie z tobą zdjęcie, kiedy nie będę tak pijany - odpowiedział. - W każdej innej sytuacji, ale nie teraz.
     - Jasne, rozumiem! - wykrzyknęła, jeszcze bardziej się czerwieniąc. - Nawet nie śmiałabym pytać o zdjęcie, bo też wyglądam strasznie! To znaczy, nie mówię, że ty wyglądasz źle, wręcz przeciwnie, tylko chodzi o mnie...
     - Nicole, spokojnie - powiedział Tom, kładąc jej dłoń na ramieniu. - Jestem zwykłym człowiekiem, tak jak ty. 
     - Jasne, wiem - mruknęła, a jej twarz przybrała purpurowy kolor. Zastanawiał się, czy on też się tak zachowywał, kiedy po raz pierwszy spotkał Roberta Downey Jr'a, swojego wielkiego idola. - Czy mogłabym cię prosić o autograf?
     Tom natychmiast się zgodził i złożył swój podpis na kawałku kartki, który Nicole ze sobą przyniosła. Dziewczyna poprosiła go jeszcze o szybki uścisk dłoni, ale od zdecydowanie wolał ją przytulić, wiedząc, że dzięki temu wprawi ją w jeszcze lepszy nastrój, po czym dziewczyna wydusiła "dziękuję" w takiej ilości, że nawet nie zdołał tego policzyć i odeszła, jakby unosząc się kilka centymetrów nad ziemią. 
     Kilka minut później obok niego zmaterializował się Harrison, który oznajmił mu, że razem z Noah i Angeliną zbierają się do domu. 

*

     Harrison zadzwonił po Ashera, który zjawił się na podjeździe już dziesięć minut później. Nie wyglądał na zmęczonego, choć było już grubo po trzeciej nad ranem i nie chciał słyszeć słów przeprosin za to, że zadzwonili po niego o tak później porze, więc dziękowali mu raz po raz, a on tylko kiwał głową i uśmiechał się na widok ich pijanych twarzy. 
     Najpierw postanowili wstąpić do Angeliny, by tam ją zostawić i zjawili się pod jej domem po piętnastu minutach. Angelina długo szukała kluczy, w tym czasie Noah próbował znaleźć swoje, a kiedy wreszcie dziewczyna wyciągnęła swoje z torebki, Centineo mruczał pod nosem, że gdzieś je chyba zostawił.
     - Tom, odstaw Angelinę pod same drzwi i poczekaj na nas, a my wrócimy na imprezę, żeby poszukać tych kluczy - powiedział Asher, jako jedyny trzeźwo myślący w tym towarzystwie.
     Holland pomógł Angelinie wysiąść z samochodu, po czym zatrzasnął za sobą drzwi i razem z dziewczyną ruszyli do drzwi. Oboje trochę się chwiali, ale żadne z nich nie było tak pijane, żeby nie trzymać się na własnych nogach. 
     Angelina otworzyła drzwi kluczem i weszli do środka, po drodze zapalając światło.
     Tom chciał coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedział co. Nadal w głowie krążyło mu wspomnienie rozmowy z Noah i jeszcze nie potrafił przejść nad tym do porządku dziennego. Jeszcze nie wiedział, jak powinien się zachować, co zrobić. Nie był pewien, czy zdoła znieść takie poświęcenie ze strony drugiej osoby, gdy sam nie wiedział, czy jest gotów zrobić dokładnie to samo. 
     Angelina również się nie odzywała, ale pewnie była zmęczona po całym wieczorze picia alkoholu i tańców, ale tym lepiej dla niego. Nie chciał na nowo poruszać tematu ich obecnej relacji.
     - Pójdę się wykąpać - powiedziała tylko i już zniknęła w łazience, zostawiając go samego w salonie. 
     Haz napisał mu wiadomość, że w są w drodze i jeśli od razu znajdą klucze Noah, będę z powrotem za dwadzieścia minut. Odpisał mu, że będzie czekał w domu Angeliny i dobrze by było, gdyby się pospieszyli, bo jest zmęczony.
     Było to jak najbardziej zgodne z prawdą. Pragnął położyć się wreszcie w wygodnym łóżku i przespać cały dzień, zanim na spokojnie znowu pogrąży się w myślach o relacji z Angeliną. 
     Usiadł na kanapie w salonie i, przeglądając media społecznościowe, czekał na kolejną wiadomość od Harrisona, że już czekają na niego na podjeździe..
     Kiedy próbował skupić się na wiadomościach na Twitterze, Angelina wyszła z łazienki. W długich spodniach od piżamy i szerokiej koszulce wyglądała na drobniejszą niż zawsze. Mokre włosy opadały jej na ramiona mocząc bluzkę i Holland miał ochotę podejść do niej i ją pocałować. 
     Nie zrobię tego, pomyślał. Nie chcę, żeby za bardzo się do mnie przywiązała.
     - Jak tam? - zapytał szybko, chcąc powiedzieć cokolwiek.
     - Nieźle - odparła. - Po prysznicu znacznie lepiej. - Uśmiechnęła się i usiadła obok niego.
     Zapadła krępująca cisza, co chyba nigdy im się jeszcze nie zdarzyło. 
     Tom wciąż trzymał w dłoni komórkę i udawał, że przegląda posty, a Angelina siedziała obok, wycierając włosy w ręcznik. 
     - Długo ich nie ma, prawda? - zagadnęła. 
     - Może nie mogą znaleźć tych kluczy? - podsunął. 
     Russo nie odpowiedziała, tylko wciąż wycierała włosy.
     Nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć. Wydawało mu się, że co by tylko nie wyszło z jego ust, byłoby dla niej jakimś sygnałem do tego, że chce porozmawiać o ich relacji, która stanęła teraz w miejscu. I to w dość dziwnym miejscu. Oboje przyznali, że są dla siebie atrakcyjni. Dodatkowo Angelina oświadczyła, że chciałaby, żeby było między nimi coś więcej. On natomiast nic na to nie odpowiedział, bo nie był do końca pewien, co do niej czuje.
     I znowu w głowie pojawiła się myśl, którą zasiał mu Harrison: musi ją pocałować, żeby wiedzieć, co dalej.
     Ale przypomniał sobie też słowa Noah: jeśli teraz Tom ją pocałuje, da jej znak, że chciałby się z nią związać. A nie był pewien, czy jest gotów na to, by Angelina tak się w nim zakochała, że mogłaby poświęcić dla niego życie.
     To było dla niego najtrudniejsze.
     Nigdy nie przypuszczał, że relacje międzyludzkie mogą być takie trudne.
     Kiedy tak siedzieli w niezręcznej ciszy, rozległ się dźwięk nadchodzącej wiadomości; to Haz dawał mu znać, że za pięć minut będą pod domem Angeliny.
     - Zbieram się - powiedział, podnosząc się z kanapy. - Chłopaki zaraz będą.
     Dziewczyna również wstała.
     Patrzyli na siebie przez chwilę i w ciągu tych kilku sekund Tom podjął decyzję.
     W ułamku sekundy ujął jej drobną twarz w dłonie i złożył na tych pełnych, malinowych ustach delikatny pocałunek.
     Trwało to może kilka sekund, ale dla niego wydłużyło się w godzinę, dwie, trzy... w nieskończoność. 
     Kiedy się od niej odsunął ujrzał zaróżowione wargi i policzki.
     I oczy, zdziwione i jednocześnie przepełnione takim szczęściem, że aż sam zdziwił się, że pocałunek drugiej osoby może wywołać taką reakcję. 
     Nie pamiętał, jak wyszedł z jej domu, jak wsiadł do samochodu i w jaki sposób znalazł się w łóżku. 
     W głowie wciąż krążyły mu tysiące myśli: co teraz? Czy ona od tej chwili będzie zachowywać się, jakby byli parą? Jak zareaguje na to, że będzie grał scenę pocałunku z Zendayą? Co, jeśli znowu dostanie histerii, kiedy zobaczy tę scenę? Jeśli to prawda, co mówił Noah, gotowa będzie nawet się zabić, gdy wpadnie w depresję. I najważniejsze: co się zmieniło, kiedy ją pocałował? Czy poczuł te "motylki w brzuchu"? Zakochał się w Angelinie Russo? A może to nic dla niego nie znaczyło? Przecież całował już wiele kobiet, powinien chyba odróżnić, kiedy się zakochuje. 
     Nie znalazł jednak odpowiedzi na żadne z tych pytań. Miał nadzieję, że przyszłość przyniesie mu je, choćby następnego dnia.

Jesteś jedyną, którą kocham [20]

      Angelina wciąż się nie odzywała, chociaż już było parę dni po jej egzaminach i oficjalnie miała wakacje. Tomowi brakowało jej towarzystwa, ale wciąż był przekonany (choć może teraz już nieco opuściła go ta pewność), że przyjaciółka na pewno zmięknie, kiedy będzie miała więcej wolnego czasu i na sto procent odezwie się jako pierwsza. Co jak co, ale Harrison nadal chciał znaleźć sobie dziewczynę i ciężko było z nim wytrzymać na dłuższą metę, kiedy chciał ciągle wychodzić z nim na imprezy do znajomych albo znajomych ich znajomych, zamiast pograć w golfa. Zamiast więc korzystać z uroków tego sportu, Harrison wciąż wynajdywał coraz to nowe zaproszenia od znajomych i wychodziło na to, że przynajmniej dwa razy w tygodniu gościli na jakiejś domówce albo zamkniętej imprezie w klubie. Tam Harrison próbował swoich sił u kobiet, a Tom szukał w tłumie znajomych, z którymi już jakiś czas się nie widział i mógł nadrobić te zaległości. 
     Brakowało mu spędzania czasu w towarzystwie Angeliny, bo przynajmniej ona nie zmuszała go do włóczenia się razem po imprezach, tylko mogli spokojnie wybrać się do kawiarni czy restauracji albo nawet na spacer, żeby tylko móc spędzić ze sobą trochę czasu na rozmowie. Jednak mimo tej tęsknoty, nie chciał pierwszy wyciągać ręki na zgodę i postanowił wciąż czekać.
     - Zupełnie tego nie rozumiem - powiedział Harrison, kiedy w piątek wieczorem szykowali się na urodziny jakiegoś znajomego, którego ani Tom, ani Haz nie znali, ale Osterfield skądś wytrzasnął zaproszenie na tę imprezę i postanowił za nich obu, że koniecznie muszą się tam pojawić. - Widać, że brakuje ci jej towarzystwa, ale nie ugniesz się, by do niej zadzwonić.
     - Ona pewnie właśnie tego oczekuje - stwierdził Tom, wkładając luźne dżinsy i przylegającą białą koszulkę. 
     - Przecież takie są laski. Jak chcesz jakąś zdobyć, to musisz schować dumę do kieszeni i przeprosić, nawet kiedy doskonale wiesz, że wina leży po jej stronie. - Harrison zastanawiał się właśnie, którą koszulę powinien włożyć i postawił na czarną z długimi rękawami, które podwinął do łokci i stójką zamiast kołnierzyka, żeby nie wyglądać zbyt oficjalnie.
     - Ja nie chcę jej zdobywać - zaprzeczył Holland i spróbował ujarzmić swoje kręcone, dość długie włosy. Kiedy mu się wreszcie udało, postanowił, że koniecznie musi je wreszcie ostrzyc, kiedy tylko nadarzy się okazja. - Jesteśmy przyjaciółmi, już ci o tym mówiłem chyba milion razy.
     - Stary, nie wierzę w coś takiego jak przyjaźń między mężczyzną i kobietą. Fakt, ty i Russo super się dogadujecie, lubicie spędzać ze sobą czas, ale patrz, ona ci powiedziała, że chciałaby, żeby między wami było coś więcej. To normalne. Gdybym był na twoim miejscu, nie zastanawiałbym się i korzystał z okazji...
     - Mówisz o niej jakby była jakimś przedmiotem wystawionym na licytacji... - oburzył się Holland.
     - Może i tak to zabrzmiało, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi - przerwał mu Haz. Teraz próbował dobrać kurtkę do całego stroju. Po kilku próbach jednak odrzucił każdą z możliwości i zostawił samą koszulę. Spojrzał na siebie w lustrze krytycznym wzrokiem i uznał, że prezentuje się świetnie. 
     - Lubię ją, ale nie wiem, czy chciałbym posuwać się dalej. To mogłoby zniszczyć naszą przyjaźń - mruknął. On też postanowił zrezygnować z kurtki. Wieczór był na tyle ciepły, że nie potrzebował wierzchniego nakrycia. 
     - Jakby już nie została zniszczona przez jej niewyjaśnione wyznanie - zakpił Harrison.
     - Jeszcze nie wszystko stracone. Zresztą, sam nie wiem, co do niej czuję.
     - Bo jesteś facetem. My nigdy nie wiemy, co czujemy, bo nie znamy się na emocjach. Wszystko się wyjaśni, kiedy ją pocałujesz.
     - Co? - prychnął Tom z niedowierzaniem, po czym zaśmiał się głośno. 
     - Jeśli poczujesz, jak to się mówi - zrobił w powietrzu cudzysłów - motyle w brzuchu, wtedy będziesz wiedział, że coś tam się dzieje w twoim serduszku. 
     - Bredzisz, Haz - burknął tylko i ruszył do drzwi, by założyć białe buty sportowe pasujące do jego stroju. - Lepiej już chodźmy, bo się spóźnimy.

*

     Asher podrzucił ich pod wielką willę z basenem, którą otaczał ogród oraz wysokie ogrodzenie, a przed bramą stało dwóch ochroniarzy, pilnujących bezpieczeństwa oraz tego, by na teren posiadłości nie wszedł nikt, kto nie został zaproszony. Autem nie można było zaparkować na posesji, więc pewnie wszyscy goście, podobnie jak oni, zostali przywiezieni przez swoich kierowców, gdyż żadne auto nie stało przy bramie ani w bliższej odległości. Harrison i Tom wysiedli z auta, podali swoje nazwiska, które ochroniarze znaleźli na liście gości i dopiero wtedy zostali wpuszczeni na teren posiadłości. 
     Dom robił naprawdę wielkie wrażenie, choć obaj byli przyzwyczajeni do takich widoków. Pełno ludzi, kolorowych świateł i głośna muzyka dochodząca z domu. 
     - Szykuje się niezła impreza, Tom - powiedział wesoło Harrison, ale on stracił zupełnie humor i nie miał najmniejszej ochoty na imprezowanie. 
     Po słowach przyjaciela nie był do końca pewien, co powinien zrobić i żałował, że nie pociągnął dalej tego tematu z Harrisonem. Na pewno kumpel doradziłby mu coś więcej, jak powinien się zachować, kiedy wreszcie zacznie rozmawiać z Angeliną. Niby na razie się na to nie zanosiło, ale przecież nie mogli zerwać znajomości przez taką sprzeczkę. Angelina musi się do niego niedługo odezwać.
     Ale czy on chce przekonać się, czy coś do niej czuje poprzez pocałunek?
     To byłoby kompletne wariactwo. Od razu odrzucił ten głupi pomysł Harrisona i nie zamierzał do tego wracać, ale jakoś nie potrafił przestać o tym myśleć.
     Przekroczyli próg posiadłości i ujrzeli mnóstwo ludzi podzielonych na grupki. Jedni rozmawiali i śmiali się głośno, popijając piwa z butelek, inni trzymali w dłoniach szklanki z drinkami, część już bawiła się na środku ogromnego salonu, gdzie duża kanapa została umieszczona pod ścianą wraz z kilkunastoma fotelami. Z salonu był widok na ogród z basenem i tam również bawiło się mnóstwo ludzi. Basen był jeszcze pusty, ale Holland domyślał się, że nie zostanie tak do końca imprezy. W salonie, w kącie pomieszczenia została ustawiona konsola, na której DJ puszczał muzykę. Obok niego stało kilku zainteresowanych młodych chłopaków. 
     - Masz - powiedział Harrison, wręczając mu butelkę Heinekena. Zapewne wziął ją z kuchni połączonej z salonem, która teraz wypełniona była tłumem ludzi, a każdy podchodził albo do lodówki, albo wyjmował napoje z ogromnych pojemników z lodem.
     - Dzięki. - Wziął butelkę od przyjaciela i od razu pociągnął spory łyk zimnego napoju. Rozejrzał się po tłumie, chcąc rozpoznać jakąś znajomą twarz i - ku swojemu zaskoczeniu - rozpoznał Roberta Downey Jr'a oraz kilku innych aktorów, z którymi miał okazję współpracować.
     - Cześć, chłopaki! - Robert od razu do nich podszedł, by ich uściskać. Już długi czas się nie widzieli i Tom musiał przyznać, że stęsknił się za starszym kolegą z branży. - Chyba dopiero przyszliście, co?
     - Tak. Jak się masz, Rob? Dawno się nie widzieliśmy. - Objęli się jak starzy znajomi i Tomowi od razu poprawił się humor. 
     Cieszył się, że mogli chociaż przez chwilę porozmawiać. Wymienili się uwagami na temat ich kolejnych kontraktów, Tom pochwalił się, że ma rozpisane kontrakty na parę lat wprzód i nie może doczekać się grania kolejnych ról. Robert natomiast oznajmił, że na razie postanowił zawiesić aktorstwo, chociaż może słowo "zawiesić" to za dużo powiedziane, ale woli zająć się czym innym niż wcielaniem się w kolejne postacie. 
     - Widziałem twój ostatni wywiad - powiedział Robert, gdy Harrison oznajmił, że wróci do nich niedługo, ponieważ dostrzegł w tłumie jakąś znajomą twarz. - Bardzo dobrze powiedziałeś tej całej Evie, że masz romans z Gyllenhaal'em. Uśmiałem się z jej miny!
     - Miała tak okropny śmiech, że chciałem stamtąd wyjść już po pierwszym razie, kiedy usłyszałem jej chichot. 
     - Och, wyobrażam sobie. Ze mną też nagrywała parę wywiadów. 
     Harrison wrócił do nich z kolejnymi butelkami piwa, a puste odniósł do kuchni, po czym znów wrócili do rozmowy na temat przeprowadzonego wywiadu z Tomem. Nagle ręka Roberta wybiła w górę i mężczyzna zaczął przywoływać kogoś gestem. Harrison spojrzał w tamtą stronę, ale chyba nikogo nie dostrzegł, bo od razu odwrócił się do Toma, zagadując go o jakąś bzdurę. Holland spodziewał się, że Robert zaprasza do ich grona kogoś ze swojej branży, ale zamarł, gdy usłyszał głos, którego tak dawno nie słyszał. 
     - Och, tutaj jesteś! Przyszliśmy tu razem, a ty zostawiasz mnie z nimi, jakbym miała o czym rozmawiać z twoimi kolegami z planu - powiedziała z pretensją w głosie.
     Tom odwrócił się na pięcie i niemal zakrztusił się piwem, stając twarzą w twarz z Angeliną Russo. Dziewczyna zawahała się, ale tylko przez chwilę. Przywitała się z nim oficjalnie, ale nie dała po sobie poznać, że widok przyjaciela zrobił na niej jakiekolwiek wrażenie. Wyglądała bardzo ładnie w białej sukience w małe czerwone różyczki i kremowych botkach na wysokim obcasie. Na ramiona zarzuciła krótką dżinsową kurtkę, a włosy rozpuściła. Tym razem postawiła na mocniejszy makijaż, który również pasował do jej urody. 
     - Właśnie rozmawialiśmy z Tomem o jego nowych kontraktach - powiedział Robert, gdy Angelina stanęła obok niego i objął ją ramieniem w pasie. - Wiedziałaś, że po raz kolejny będzie współpracował z twoim ojcem i wujem?
     - Tata coś mi wspominał - odrzekła obojętnym tonem. 
     - Na pewno nie w tym roku, Rob - dodał pospiesznie Tom. - Wszystko może się jeszcze zmienić. 
     To prawda, Anthony i Joe Russo zaproponowali mu role w co najmniej dwóch filmach, a on wstępnie się zgodził, zdjęcia miały rozpocząć się dopiero w przyszłym roku, lecz to nie zmieniało faktu, że już robiło się o nich głośno. Niemniej jednak, wolał na razie nic więcej nie mówić, ponieważ wszystko mogło jeszcze ulec zmianie.
     - Myślę, że jeśli tata już coś wspominał o tym, że będzie chciał, byś zagrał główną rolę w jego filmie to nic się nie zmieni w tej sprawie - powiedziała Angelina wymijająco. W dłoni trzymała butelkę Heinekena, z której teraz upiła łyk.
     - Skoro Angelina tak mówi, to na pewno się nie myli - dodał Harrison, włączając się do rozmowy. 
     - Przepraszam was bardzo - powiedział niespodziewanie Robert, znowu odnajdując kogoś w tłumie. - Muszę złapać Evansa, zanim wyjdzie - i oddalił się pospiesznie, zostawiając Angelinę w towarzystwie Toma i Harrisona. 
     Haz mruknął coś o tym, że również musi kogoś poszukać i również się ulotnił, więc Tom nie miał innego wyjścia, jak wreszcie porozmawiać z Angeliną. Nie miał pewności, od czego by tu zacząć i do głowy wpadło mu jedyne pytanie, jakie mógł zadać:
     - Jak egzaminy?
     - Myślę, że poszło mi całkiem dobrze - odpowiedziała obojętnie. - A film? - dodała w ostatniej chwili, jakby chciała podtrzymać rozmowę.
     - Super. Skończyliśmy zdjęcia i mam teraz kilka tygodni przerwy przed kolejną produkcją.
     - Odpoczniesz - zauważyła.
     - Ty pewnie też.
     Skinęła głową, ale nic nie powiedziała. Unikali swojego wzroku, jakby spotkanie spojrzeń było równoznaczne z podjęciem konfrontacji na niewygodny temat. Tom usilnie próbował odczytać w mieszaninie półmroku i migoczących świateł, co jest napisane na etykiecie jego butelki, a Angelina obserwowała ludzi.
     Nie mógł pozwolić jej stąd odejść bez wyjaśnienia całej sytuacji, ale obiecał sobie, że to ona pierwsza wyciągnie rękę na zgodę i tej decyzji postanowił się trzymać. I nagle, bez zupełnego ostrzeżenia, do jego myśli wkradły się słowa wypowiedziane przez Harrisona godzinę wcześniej: musi pocałować Angelinę, aby przekonać się, co do niej czuje. Przecież nie może tego zrobić! To by całkowicie zniszczyło ich przyjaźń, a tego nie chciał. Gdyby jeszcze wyjaśnili sobie tę sytuację sprzed tygodnia...
     Nie!, pomyślał stanowczo. Nic nie będę sprawdzał!
     - Myślę, że należą ci się przeprosiny - odezwała się Angelina, wyrywając go z zamyślenia. Na początku nie mógł zrozumieć, co powiedziała, ale po chwili dotarł do niego sens wypowiedzianych słów. - Jestem trochę wstawiona, inaczej pewnie nie poruszyłabym tej rozmowy. Nie zdobyłabym się na to na trzeźwo.
     Nie odpowiedział, ponieważ nawet nie wiedział, co mógłby na to rzec. Spojrzał tylko na nią, chcąc odczytać z jej twarzy jakieś emocje, które pozwoliłyby mu lepiej ją rozumieć. 
     Była od niego niższa o jakieś piętnaście centymetrów, ale kiedy założyła te botki na obcasie, różnica zmniejszyła się nieco i teraz nie musiała aż tak zadzierać głowy, by spojrzeć mu w oczy.
     - Wyglądasz bardzo pociągająco, kiedy zakładasz takie białe, przylegające koszulki - powiedziała, patrząc na niego i pociągając spory łyk piwa z butelki.
     Uśmiechnął się pod nosem na tę uwagę. Ubrał się zwyczajnie, nie miał zamiaru wyglądać pociągająco. Angelina była szczera do bólu, kiedy nie piła, więc domyślił się, że trochę wstawiona, również będzie mówić co myśli.
     - Ty też ładnie wyglądasz - powiedział szczerze, wciąż się uśmiechając. - Jesteś trochę wyższa, niż ostatnio.
     - Podrosłam. - Odwzajemniła jego uśmiech w taki sposób, iż poczuł, że między nimi już jest dobrze, bez żadnego przepraszania, wybaczania sobie tych nieporozumień. Wystarczył mu ten uśmiech i już miał pewność, że wciąż są przyjaciółmi.
     - Chodźmy po więcej piwa i może wyjdziemy na zewnątrz? - zaproponowała i nie czekając na jego odpowiedź, ruszyła do kuchni, pewna, że przyjaciel za nią podąży. Podała Tomowi butelki, które otworzył leżącym na blacie otwieraczem i przeszli do ogrodu.
     Przechadzali się przy krawędzi basenu, obserwując ludzi, którzy się w nim kąpali. Tom nie przewidział tego, że impreza obejmowała również kąpiele w tym zbiorniku wodnym, Harrison także o tym nie wspomniał, ale mimo wszystko i tak raczej by z tego nie skorzystał. Wolał zostać na lądzie i miał nadzieję, że Angelina podzielała jego zdanie.
     - Nie umiem pływać - powiedziała, jakby odczytując jego myśli.
     - To łatwe, na pewno kiedyś się nauczysz.
     - Wątpię. Zawsze wpadam w panikę, kiedy tracę grunt pod nogami. - Tom miał wrażenie, że to zdanie miało też głębsze znaczenie. I miał rację, bo po chwili Angelina dodała: - Wtedy w samochodzie, kiedy odbierałam cię z baru... byłam strasznie zła. No i mówiłam poważnie. Bardzo mi się podobasz i naprawdę liczyłam, że będzie między nami coś więcej niż przyjaźń.
     Nie patrzyła na niego, ale był pewien, że mówi poważnie. I to był moment, kiedy Angelina wreszcie zebrała w sobie całą odwagę i miała powiedzieć mu wszystko, co siedzi jej w głowie. 
     - Nie byłam tego pewna od samego początku - kontynuowała i wciąż na niego nie patrzyła. Ale nie miał jej tego za złe. Tym razem wiedział, że będzie łatwiej jej wszystko z siebie wydusić, kiedy nie będzie pod presją jego spojrzenia. - Kiedy się poznaliśmy, oczywiście, że wydałeś mi się przystojny, ale wtedy jeszcze miałam jakąś nikłą nadzieję, że między mną i Noah się ułoży i może będzie taki moment, że do siebie wrócimy. Ale gdy już było przesądzone, że między nami nic nie będzie, zaczęłam zwracać większą uwagę na ciebie. Nie oszukujmy się - tym razem spojrzała na niego - jesteś cholernie przystojny i nawet nie próbuj zaprzeczać.
     - Może trochę jestem - powiedział, chcąc uniknąć kolejnej kłótni. Uśmiechnął się przy tym, co chyba nieco rozluźniło Angelinę, bo od tego momentu patrzyła na niego częściej.
     - Mogę ci nawet powiedzieć, że wszystkie te laski, które teraz moczą się w basenie, gapią się na ciebie i tylko marzą, żebyś ściągnął dla nich koszulkę. - Tom nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem, ale też rzucił spojrzenie owym dziewczynom w basenie i rzeczywiście, zjadały go wzrokiem.
     - Nie mam zwyczaju rozbierać się przy obcych - rzekł wymijająco i wrócił spojrzeniem na twarz Angeliny, która wydawała się bardziej rozluźniona niż wtedy, gdy podeszła do nich na początku imprezy.
     - Całe szczęście. - Zrobiła przerwę, by znowu wziąć łyk z butelki, po czym wróciła do opowieści o swoich uczuciach. - Bardzo za tobą tęskniłam, kiedy wyjechałeś do Europy, ale też miałam nadzieję, że mi przejdzie, bo bardzo nie chciałam niszczyć naszej przyjaźni. I jakoś mi się chyba udało, bo wpadłam w wir studiów, nauki. Ale kiedy miałeś już wrócić, umówiliśmy się na spotkanie... Chyba znowu mnie dopadło. Rozmawiałam o tym z przyjaciółką, która uświadomiła mi, że naprawdę wpadłeś mi w oko i powinnam dać nam szansę. Ale nie byłam też pewna, czy ty czujesz to samo, co ja, więc chciałam w jakiś sposób zasygnalizować ci, że mi się podobasz. Ale wtedy, na tym spotkaniu z Harrisonem powiedziałeś, że będziesz grał scenę pocałunku z Zendayą...
     - Cholera, ale ze mnie idiota - przerwał jej, uświadamiając sobie, jaki błąd popełnił. Zupełnie zapomniał, że przecież Angelina mogła wpaść w atak paniki, kiedy to usłyszała. Mogła wpaść w taki stan jak wtedy, gdy poinformował ją, że wyjeżdża do Europy. Mógł znowu doprowadzić ją do takiego stanu.
     - Och, przecież nic się nie stało - uspokoiła go. - Mnie też się wydawało, że znowu wpadnę w depresję, czy Bóg wie co. Ale mimo wszystko udało mi się to powstrzymać... No a potem Harrison zaczął żartować, że chce się ze mną umówić... Poczułam się bardzo atrakcyjna i wtedy znowu zapragnęłam pokazać ci, że mi się podobasz. 
     Resztę już znał i Angelina domyśliła się, że może skończyć swoją opowieść w tym momencie. 
     Musiał się poważnie zastanowić, przemyśleć ten natłok informacji, którymi go zalała. I znowu przypomniały mu się słowa Harrisona, że tylko pocałunkiem mógłby sprawdzić, co do niej czuje. Ale nie chciał robić tego teraz. Nie był pewien, czy w ogóle chciałby cokolwiek sprawdzać, bo to wszystko mogło skończyć się naprawdę różnie. 
     - Kamień spadł mi z serca, kiedy porozmawiałam o tym z Lily, ale teraz... czuję się lepiej niż kiedykolwiek - wyznała po chwili. - I nie myśl sobie, że czegoś teraz od ciebie oczekuję - dodała pospiesznie, widząc minę Toma. - Chciałam ci o tym powiedzieć, ale nie chcę, byś wyznał mi miłość. To byłoby totalnie głupie. 
     - Mówiłaś, że nie chcesz się już nigdy wiązać z aktorem - przypomniał jej, nie wiedząc, co innego mógłby powiedzieć.
     - Tak, pamiętam. Tylko... - zawahała się przez chwilę - czy mam jakiś wpływ na to, co czuje moje serce i kogo sobie wybiera?
     Na to już nie miał żadnej odpowiedzi.
     Angelina chyba domyśliła się, że dla Toma nie jest to łatwa sytuacja, więc tylko uśmiechnęła się i weszła z powrotem do domu, zostawiając go samego ze swoimi myślami.
     Co powinien teraz zrobić?
     Był pewien, że nie może pocałować jej tutaj, na imprezie pełnej ludzi, którzy tylko czekali na jakąś sensację, gotowi dać znać dziennikarzom, że wśród celebrytów szykuje się jakiś romans. Nie musiał też pytać o zdanie Harrisona, bo to już znał, znowu kazałby mu wziąć sprawy w swoje ręce, a poza tym, jego przyjaciel bawił się w najlepsze. Nie mógł mu teraz zawracać głowy swoimi sprawami, bo Haz przyszedł tu, żeby się bawić.
     Holland zdecydował się wrócić do środka i odnaleźć przyjaciela.
     Wypatrzył go siedzącego wraz z Robertem i Angeliną na kanapie w salonie, naprzeciw nich ktoś ustawił niski stolik kawowy oraz dwa fotele. Cała trójka zaśmiewała się do rozpuku z czegoś, co powiedział Robert, a Russo trzymała lewą rękę na kolanie Harrisona. Nadal się śmiejąc, wyjęła mu z dłoni szklankę i pociągnęła łyk jego drinka. Skrzywiła się, kiedy tylko odstawiła szklankę od ust, bo Harrison zapewne przerzucił się teraz na whisky z colą. Cała trójka znowu się roześmiała, a ręka Angeliny nie zmieniła miejsca. 
     Poczuł lekkie ukłucie zazdrości.
     Najpierw niemal wyznaje mi miłość, a teraz podrywa mojego przyjaciela, pomyślał.
     Znowu był na nią zły. A może na siebie? Może wściekł się właśnie na siebie, że nic jej nie odpowiedział na to, co mu wyznała? W końcu obnażyła przed nim swoje uczucia, a on zachował się tak, jakby go to nie obeszło. To był poważny błąd, jeśli chciał się jednak przekonać, co do niej czuje.
     Przyłapał się na tym, że planuje, kiedy zbierze się w sobie i ją pocałuje, ale natychmiast odrzucił te myśli, bo nie powinien planować takich rzeczy pod wpływem alkoholu. Takie rzeczy robi się wyłącznie z trzeźwym umysłem
     - Czemu masz taką skwaszona minę, Tom? - zapytał Robert, gdy Holland wreszcie zajął miejsce na fotelu, który stał naprzeciwko kanapy. Harrison teraz przysunął stolik bliżej nich, na którym wszyscy postawili swoje napoje.
     - Przywidziało ci się, staruszku - odpowiedział i zaśmiał się na widok jego miny.
     Żartowali i pili przez dłuższy czas, że Robert raczej jest trochę za stary na tego typu imprezy, ale aktor uparcie twierdził, że skoro jeszcze jest zapraszany na tego typu zabawy, nie będzie robił przykrości gospodarzom i odrzucał ich zaproszenia. 
     Wreszcie, po jakimś czasie przekomarzania się z młodszym towarzystwem, Robert oznajmił, że powinien już wrócić do domu.
     - Zamówię ci taksówkę - powiedziała Angelina i ruszyła z Downey'em do wyjścia. Tom zaproponował, że będzie im towarzyszył, ale Russo trzymała się całkiem nieźle, mimo, iż wypiła już więcej niż kilka piw i grzecznie odmówiła. Zapewniła ich, że jeszcze do nich wróci i zniknęła w tłumie, trzymając pod rękę Roberta.
     - Stary, to jest najlepsza laska, z jaką kiedykolwiek mnie poznałeś! - powiedział uradowany Haz, kiedy Tom zajął miejsce Roberta. - Muszę się z nią umówić, jest ekstra!
     - Jeszcze się nie zgodziła? - Tom zaśmiał się sztucznie. Nie chciał, żeby jego przyjaciel umawiał się z Angeliną. Ale nie chciał też mu o tym mówić, żeby Haz nie pomyślał, że coś między nimi jest. Nic nie było, jednak może będzie...
     - Cały czas mówi, że musi się zastanowić.
     - Chyba nie pytasz jej o to co chwila? - Tom posłał mu wymowne spojrzenie i już wiedział, że pytanie było celne, bo to właśnie robił Haz: zapewne co dziesięć minut pytał Angeliny, kiedy zgodzi się gdzieś z nim pójść. - Stary, tym to na pewno nie wyrwiesz żadnej laski. A już na pewno nie Russo.
     - A ty skąd wiesz, skoro nawet nie próbujesz przenieść waszej przyjaźni na wyższy poziom? - zapytał Harrison.
     - Znam ją i wiem, że nachalnych typów, czyli takich jak ty, ona odrzuca już w pierwszym momencie. - Tak naprawdę nie był tego pewien, ale miał nadzieję, że to zniechęci przyjaciela do nagabywania Angeliny. Na razie też nie chciał powiedzieć mu o jej wyznaniu. Nie wiedział też, czy kiedykolwiek mu o tym powie. 
     Pragnął sam się oswoić z tą myślą i sam musiał sobie z tym poradzić. Mimo wielkiej przyjaźni, jaka łączyła Toma z Harrisonem, tym akurat nie chciał się z nim dzielić.

czwartek, 4 lutego 2021

Jesteś jedyną, którą kocham [19]

To chyba jeden z dłuższych rozdziałów, jakie napisałam. Miałam na końcu coś jeszcze dodać, jeszcze jeden zwrot akcji, ale to już chyba przy kolejnej części.

      Obudził się z takim bólem głowy, jakiego nigdy w życiu nie czuł. Jakby ktoś uderzał w czaszkę ciężkim narzędziem, dodatkowo jeszcze krzycząc mu głośno do ucha. Wolałby chyba umrzeć, niż czuć się tak choćby minutę dłużej. Miał wrażenie, że jest bardzo wcześnie, gdyż w pokoju panował półmrok, ale kiedy bliżej się przyjrzał, dostrzegł, że zasłony są zaciągnięte tak, żeby do środka nie dostał się żadnej niepotrzebny promyk słońca. Usłyszał, że ktoś krząta się po kuchni, delikatnie otwierając szafki, najwyraźniej nie chcąc go budzić. Spróbował podnieść głowę, by zlokalizować intruza, ale natychmiast tego pożałował, kiedy poczuł tępy ból w czaszce. Mimowolnie jęknął, dość głośno, by zwrócić na siebie uwagę osoby znajdującej się w kuchni.
     - Jeśli chcesz, żebym podrzuciła cię na plan, musisz się już zbierać. - Głos Angeliny był spokojny i cichy, za co był jej w tym momencie ogromnie wdzięczny. Chyba by nie zniósł podniesionego tonu, choćby miał brzmieć niczym szept. Każdy dźwięk był dla niego jak kolejne uderzenie młotkiem o czaszkę. - Twoje ubrania są już suche, leżą w łazience - dodała, kiedy udało mu się wreszcie podnieść z łóżka.
     Spojrzał na przyjaciółkę, chcąc dostrzec na jej twarzy jakąkolwiek oznakę zniechęcenia lub złości, która była bardzo wyczuwalna poprzedniego wieczoru, ale nic takiego nie zauważył. Miał nadzieję, że Angelina nie była już na niego tak wściekła jak poprzedniego wieczoru. Nie chciałby się więcej z nią kłócić. Naprawdę bardzo ją lubił, dobrze mu się z nią rozmawiało i nie miał ochoty tego zaprzepaścić.
     - Dzięki - powiedział ochrypłym głosem i powlókł się do łazienki.
     Musiał obmyć twarz lodowatą wodą, by spróbować pozbyć się jakoś tego okropnego bólu głowy i rzeczywiście, to znacznie mu pomogło. Powtórzył czynność kilka razy, po czym wytarł twarz ręcznikiem i włożył ubranie, które Angelina zostawiła dla niego na pralce. Wszystko było czyste i wyprasowane i aż zdziwił się, że dziewczyna zdążyła to wszystko zrobić, kiedy on spał. I do tego nie słyszał, aby krzątała się po domu. Po kilku minutach wrócił do kuchni. Tam Angelina postawiła przed nim szklankę z wodą i wycisnęła mu na dłoń dwie tabletki przeciwbólowe.
     - Dzięki - mruknął jeszcze raz i włożył pastylki do ust, popijając je płynem. Miał nadzieję, że leki zadziałają jak najszybciej, bo mimo, iż ból głowy nieco ustąpił, nie wyobrażał sobie całego dnia na planie.
     Spojrzał na Angelinę, chcąc wyczytać z jej twarzy jakiekolwiek emocje, ale nic nie dostrzegł, więc rzucił okiem na jej strój. Miała na sobie luźne dżinsy z dziurami na kolanach i postrzępionymi nogawkami, którego bardzo dobrze wyglądały w połączeniu z dość obcisłą białą koszulką z krótkimi rękawami i białymi trampkami. Na blacie leżała jeszcze jej czarna torba wypełniona po brzegi książkami i zeszytami na uczelnię. Postawiła na lekki makijaż i włosy związała w kucyk, odsłaniając długą, smukłą szyję. Wyglądała bardzo kobieco i Tom przyłapał się na tym, że przygląda jej się, kiedy ona w tym czasie przeglądała coś w telefonie i popijała kawę z dużego kubka.
     - Jeśli masz ochotę na kawę, to śmiało. Kubki są w szafce - powiedziała, nawet na niego nie patrząc. Zdziwił się, że jednak dostrzegła, iż się jej przygląda. 
     - Nie, dziękuję. - Nie miałby śmiałości, żeby wypić kawę na pusty żołądek po wieczorze wypełnionym whisky. Wolał zostać przy samej wodzie i tabletkach przeciwbólowych.
     - Na stole leży twój telefon oraz portfel. Komórka dzwoniła kilka razy jakieś dziesięć minut temu. Jest wyciszona. 
     Tom podszedł do stołu i chwycił telefon. To Harrison próbował się do niego dodzwonić pięć razy. Nie oddzwaniał do niego, nie miał ochoty teraz z nim dyskutować, więc wystukał tylko wiadomość tekstową, w której napisał, że wszystko z nim w porządku, jest cały i zdrowy. Dopisał też, że spotkają się na planie tak, jak umówili się wcześniej i nie czekając na odpowiedź, schował telefon oraz portfel do kieszeni spodni.
     W tym samym momencie Angelina skończyła pić kawę i odstawiła brudny kubek do zlewu. Schowała komórkę do torby, chwyciła torbę z książkami, zakładając ją na ramię i ruszyła do wyjścia. Tom automatycznie poszedł za nią, a kiedy wyszli na podjazd, od razu przypomniał sobie, jak bardzo zbłaźnił się przy przyjaciółce. Nie dość, że zabrudził jej samochód, to jeszcze później zwymiotował na jej podjazd...
     Cudownie, pochwalił się w myślach. Jesteś naprawdę wspaniałym przyjacielem! Tylko pozazdrościć!
     Nie uśmiechało mu się znowu wsiadać obok przyjaciółki w tym samym samochodzie, ale nie miał wyjścia, jeśli chciał stawić się na planie punktualnie, jak to już zapowiedział Harrisonowi. Angelina jednak jakby nie zwracała na niego uwagi, tylko wsiadła do auta, zajmując miejsce kierowcy, więc i on zajął swoje miejsce. 
     Gdy tylko otworzył drzwi, spodziewał się ujrzeć brudną wycieraczkę, jak ją zostawił, kiedy opuszczał auto kilkanaście godzin wcześniej, lecz jego oczom ukazało się nienagannie czyste i pachnące wnętrze auta Angeliny. Mimowolnie spojrzał na przyjaciółkę, a ona jakby czytała mu w myślach, odpowiedziała: 
     - Wyszorowałam wycieraczkę dzisiaj rano. 
     Nigdy nie czuł się tak strasznie głupio jak teraz, kiedy siedział obok Angeliny. Czuł jak czerwienieją mu policzki, choć zdarzało mu się to bardzo rzadko. Mimo to, zauważył jednak, że Angelina w ogóle na niego nie patrzy. Jakby była na niego strasznie wściekła, do tego stopnia, że nie mogła na niego patrzeć. Ale przecież gdyby tak było naprawdę, gdyby nie miała ochoty go widzieć, nie proponowałaby mu, że podwiezie go na plan. W takim razie dlaczego nawet nie zaszczyci go swoim spojrzeniem? To go nieco rozzłościło. Naprawdę było mu wstyd, że tak się upił, ale to nie oznaczało, że Angelina miałaby zachowywać się jak nastolatka i się na niego obrażać!
     - Przepraszam - powiedział. - Nawet nie wiesz, jak jest mi wstyd... 
     Chciał powiedzieć coś jeszcze, coś równie głupiego, co mogłoby choć trochę udobruchać dziewczynę, ale ona uciszyła go gestem dłoni, więc posłusznie zamilkł. 
     - Jestem na ciebie naprawdę wściekła, Tom, więc po prostu się do mnie nie odzywaj. Dość już pokazałeś, wystarczy mi na długi czas.
     - Próbuję powiedzieć, jak jest mi głupio. Już cię tyle razy przepraszałem, że nie wiem, co jeszcze mógłbym zrobić. - Teraz był tak samo zły, jak ona. Mogła nie chcieć już słuchać jego przeprosin, ale nie powinna przecież odrzucać go od razu, kiedy tylko otworzył usta. Zachowywała się jak obrażona nastolatka, a tego nie mógł zaakceptować. Byli dorosłymi ludźmi i jak dorośli ludzie powinni przejść przez całą tę sytuację.
     - Niepotrzebne mi są twoje przeprosiny - mruknęła.
     Wciąż na niego nie patrzyła i to chyba właśnie spowodowało, że nie wytrzymał. Najbardziej na świecie nie znosił właśnie takiego zachowania, jakie pokazała teraz jego przyjaciółka.
     - Do jasnej cholery, teraz to ty się zamknij, dobra?! - Podniósł głos i w pewnym momencie zaczął tego żałować, ale gdyby Angelina nie obrażała się jak piętnastolatka, nie byłby taki wściekły. Miał kaca, bolała go głowa i nie miał ochoty słuchać tych mrukliwych odpowiedzi Angeliny. A najbardziej wkurzało go to, że ona w ogóle na niego nie patrzyła i jakby w ogóle zapomniała, co powiedziała mu poprzedniego wieczoru. - Popatrz na mnie wreszcie, bo mam dosyć tego, że traktujesz mnie jak obcego człowieka! - Nareszcie obdarzyła go spojrzeniem. A patrzyła trochę ze strachem, gdyż nigdy wcześniej nie podniósł głosu w jej obecności. - Pamiętam, co wczoraj powiedziałaś. I chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale ty oczywiście musisz unikać wszelkiej odpowiedzialności za swoje słowa.
     - Byłam zła, pewnie palnęłam coś głupiego - powiedziała wymijająco. I, jakby chcąc zamknąć ten temat, uruchomiła silnik i ruszyła z podjazdu. Teraz miała wymówkę, by jednak nie patrzeć mu w oczy.
     - Ja to doskonale pamiętam - odrzekł. - Czyli chcesz zaprzeczyć, że miałaś nadzieję, iż będzie między nami coś więcej? - zapytał wyzywająco po chwili ciszy. 
     Może i by jej uwierzył, gdy powiedziała, że pewnie palnęła coś głupiego i po prostu zapomniała. Ale zawahała się przez moment. I ten jeden moment wystarczył mu, by się upewnić, że Angelina pamięta całą ich rozmowę, od początku do końca. Tylko nie wiedział, dlaczego nie chce z nim o tym porozmawiać. Wiedział, że ta dziewczyna brzydzi się kłamstwem i zawsze uważał to za jej zaletę, bo można było porozmawiać z nią o wszystkim. Dlaczego więc teraz za wszelką cenę chciała uniknąć konfrontacji z wypowiedzianymi przez siebie słowami?
     - Może i coś takiego powiedziałam - odezwała się po chwili, gdy już myślał, że mu nie odpowie. - Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Spóźnię się na zajęcia, a ty na plan, a na to chyba nie masz ochoty.
     - Musimy o tym porozmawiać, Angie - powiedział spokojnie, mając nadzieję, że jednak będą mieć już za sobą tę rozmowę.
     - Chyba ty musisz, bo ja nie. I proszę, skończ już.
     - Czyli teraz bawimy się w zamiatanie sprawy pod dywan, tak? Ty zapomnisz, że zwymiotowałem w twoim samochodzie, a ja, że zaczęłaś niewygodny dla siebie temat. Super. Wielkie brawa za dojrzałość, Russo - prychnął. - I ty śmiesz wypominać mi, ile mam lat, bo upijam się jak nastolatek.
     Spodziewał się, że tym ją sprowokuje do rozmowy, ale Angelina się nie odezwała. To chyba go wkurzyło jeszcze bardziej. Odwrócił głowę w stronę okna i przygryzł mocno kciuk. Zawsze tak robił, kiedy był naprawdę wściekły i miał ochotę uderzyć w coś z całej siły. 
     Jeśli to nie pomogło mu zmusić przyjaciółki do rozmowy, musiał wymyślić coś innego. Bo przecież nie może tak zostawić tej sprawy, to akurat było wykluczone. Musiał jednak się jeszcze mocno zastanowić, co może zmusić Angelinę do rozmowy.

*

     Dalsza podróż minęła w zupełnej ciszy z wyjątkiem momentu, gdy Angelina spytała, pod jaki adres powinna go odstawi; później nic już do siebie nie mówili.
     Tom pragnął poznać myśli swojej towarzyszki, ale nawet nie mógł jej spytać, co siedzi w jej głowie. Nigdy by nie przypuszczał, że wścieknie się na nią tak bardzo, że będzie miał ochotę na nią nawrzeszczeć. Ona zamknęła się jednak w swoim kokonie i nic się nie dało z tym zrobić, póki sama z niego nie wyjdzie. Nic by nie dało nawet to, gdyby ją teraz zwyzywał. Całkowicie by to po niej spłynęło zostawiając go z poczuciem winy, że ją niepotrzebnie obrażał i później tylko by tego żałował. 
     Trudno było mu się dziwić; chciał jedynie wyjaśnić z nią tę dziwną sytuację, która sprawiała, że czuli się dziwnie i niepewnie w swoim towarzystwie. Takich właśnie sytuacji nie cierpiał. Postanowił sobie w duchu, że muszą to sobie wyjaśnić. Chociażby dlatego, by mogli się dalej przyjaźnić. Tom bardzo polubił Angelinę i nie wybaczyłby sobie tego, gdyby zaprzepaścili taką wspaniałą relację, tylko dlatego, że Angelina powiedziała coś, czego najpewniej teraz bardzo żałuje, skoro nie chce wracać do tego tematu.
     I to chyba sprawiało, że był taki zły. 
     Właśnie dlatego chciał sprawić jej przykrość, chociaż wiedział, że to będzie najgorsza rzecz, jaką mógł zrobić. Ale zasłużyła sobie, pomyślał. Jeśli nie chce z nim rozmawiać teraz, niech nie odzywa się do niego w ogóle.
     - Dzięki za podwiezienie - powiedział wściekły do granic możliwości. Nie mógł już patrzeć na tę jej obruszoną twarz. Na zdziwioną minę. Nie mógł już znieść jej zachowania. Dlatego, wysiadając z samochodu, rzucił jej na siedzenie kilka banknotów i powiedział: - To za przenocowanie i zabrudzenie samochodu.
     Dostrzegł jeszcze łzy w jej oczach, zanim zatrzasnął drzwi auta, ale nie zareagował. Nie oglądając się za siebie odszedł szybkim krokiem. Po chwili usłyszał silnik samochodu, gdy odjeżdżała i musiał się powstrzymywać siłą woli, żeby nie odwrócić głowy.
     Wiedział, że zadał jej potężny cios, gdy rzucił na fotel pasażera pieniądze, ale jednocześnie chciał to zrobić. Poczuł przez to jakąś chorą satysfakcję i miał nadzieję, że to jakoś zmusi Angelinę do normalnej z nim rozmowy. Teraz co prawda odjechała, bo spóźniłaby się na zajęcia, lecz spodziewał się dostać od niej wiadomość jeszcze tego samego wieczoru. Albo nawet spróbuje do niego zadzwonić. Był tego tak pewien, że aż uśmiechnął się do siebie pod nosem. Pewność, że rozbił jej skorupę i sprawił, że otworzyła przed nim swój kokon poprawiła mu znacznie humor. Ale tylko humor, bo głowa nadal pulsowała mu okropnym bólem. Musiał wziąć kolejną tabletkę, inaczej nie przeżyje tego dnia.
     Spotkał Harrisona popijającego kawę z papierowego kubka i przyglądającego się pracy dwóch techników komputerowych, którzy próbowali prawidłowo ustawić obraz. W międzyczasie pisał wiadomość na telefonie. 
     - Muszę poszukać tabletek przeciwbólowych - mruknął do przyjaciela na powitanie.
     - Och, stary, gdzie ty byłeś? Wyglądasz koszmarnie! Nie wiem, czy makijażystka da radę wydobyć twoją piękną buźkę spod tej skacowanej mordy. - Harrison był w wyśmienitym humorze. A jakże! Pewnie jego koleżanka z wczoraj bardzo go zainteresowała.
     - Jak tam nowa znajomość? - spytał, ignorując jego uwagę. Dobrze wiedział jak wygląda. I zdawał sobie sprawę, że makijażystka będzie miała dużo pracy.
     - Sara jest bardzo miła, ładna, ale to chyba nie do końca mój typ - powiedział Harrison, wciąż wpatrując się w telefon i zawzięcie coś na nim pisząc.
     - To do kogo tak wypisujesz? 
     - Do twojego głupiego brata. Chce, żebym podrzucił go dzisiaj wieczorem do dziewczyny. Nie za bardzo mi się chce. Na pewno dzisiaj późno skończymy. Ale nie rozmawiajmy o mnie. Powiedz, gdzie nocowałeś, bo w domu cię na pewno nie było.
     - U Angeliny - odrzekł z obojętną miną, ale widząc na twarzy przyjaciela głupi uśmiech, dodał: - Nie gap się tak. Byłem kompletnie pijany.
     - Dobra, dobra. - Osterfield wciąż uśmiechał się jak idiota, więc nie było sensu tłumaczyć mu, że między nim i Angeliną do niczego nie doszło i są jedynie przyjaciółmi. - Ale jesteś jakiś spięty, stary. Co jest?
     - Ostro się pokłóciliśmy. Ale nie chcę teraz o tym gadać.
     Na szczęście Harrison zrozumiał i nie drążył tematu. Dopił kawę i wzięli się do pracy.

*

     Spodziewał się wiadomości od Angeliny dopiero wieczorem, gdy skończy zajęcia i miał rację. Natomiast nigdy by nie pomyślał, jak bardzo urazi ją swoim zachowaniem. 
     Dobrze wiedział, że takie zagranie do niczego dobrego nie prowadzi, ale myślał, że dzięki temu przekroczą jakąś granicę, która pozwoli im wreszcie dojść do porozumienia i w końcu zapomną o tej głupiej sytuacji.
     Nawet nie wiedział, jak bardzo się pomylił i jaką burzę tym wywołał.

TY PIEPRZONY GNOJU! JAK MOGŁEŚ MNIE TAK POTRAKTOWAĆ?! JAK JAKĄŚ TARYFĘ! JAK HOTEL! WSADŹ SOBIE TE PIENIĄDZE PROSTO W SWÓJ ZAROZUMIAŁY GWIAZDROSKI TYŁEK! MYŚLAŁAM, ŻE STAĆ CIĘ NA COŚ LEPSZEGO. MYŚLAŁAM TEŻ, ŻE JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI, ALE CHYBA BARDZO SIĘ CO DO TEGO POMYLIŁAM, BO PRZYJACIELE PRZECIEŻ SIĘ TAK NIE ZACHOWUJĄ. PIEPRZ SIĘ, HOLLAND. NIE CHCĘ CIĘ WIĘCEJ WIDZIEĆ.

     - Ale ją wkurzyłeś - mruknął Osterfield, gdy Tom pokazał mu wiadomość. - Jak mogłeś dać jej kasę za podwózkę i nocleg? Zdurniałeś do reszty?
     - Chciałem, żeby ze mną normalnie porozmawiała. Ba! Chciałem nawet, by na mnie nakrzyczała, oby tylko się do mnie odezwać lub na mnie spojrzeć. A ona traktowała mnie jak obcego, więc ja postąpiłem tak samo wobec niej. - Tom starał się usprawiedliwić przy Harrisonie, ale też przed samym sobą. I kiedy tak opowiadał przyjacielowi całą tę historię, doszedł do wniosku, że ma całkowitą rację. Postąpił dobrze, choć skutek tego był dużo bardziej odmienny od oczekiwanego. Niemniej jednak, utwierdził się w przekonaniu, że postąpił dobrze.
     - Musisz ją przeprosić, to naprawdę super laska i nie warto tracić takiej przyjaciółki - powiedział Haz.
     - Żartujesz? - oburzył się Tom. - Nie ma takiej opcji. Nie zrobiłem nic złego. Chciałem wyjaśnić sytuację, a ona zupełnie się przede mną zamknęła. Chciałem ją sprowokować do rozmowy, to ją to bardzo uraziło, że nie chce mnie znać. Co i tak pewnie nie jest prawdą, bo pewnie napisała tę wiadomość pod wpływem emocji i wcale tak nie myśli. Jak jej przejdzie, to sama się odezwie. Ja nie mam zamiaru wyciągać ręki na zgodę, bo nie ja zawiniłem.
     - No nie wiem. Jakoś nie jestem przekonany, że Angelina napisała to w emocjach i zaraz jej przejdzie - powiedział Harrison. Wyglądał na nieco zmartwionego.
     - Och, zobaczysz. - W tym samym momencie rozległ się dźwięk nadchodzącej wiadomości. - Widzisz, znowu coś napisała. Pewnie chce mnie przeprosić. 

Wiadomość od: ANGELINA RUSSO

CHCIAŁAM POROZMAWIAĆ Z TOBĄ O TYM, CO WYZNAŁAM CI W SAMOCHODZIE, ALE TERAZ TO JUŻ CHYBA NIE WAŻNE. ZAPOMNIJ O TYM. 

     - Wciąż uważasz, że jej przejdzie? - zapytał Harrison, odczytując wiadomość.
     - Jasne. Na sto procent - odpowiedział, chociaż już nieco mniej przekonująco. Nie spodziewał się dostać drugiej wiadomości, zwłaszcza o takiej treści, ale przecież Angelina nie może go ot tak skreślić ze swojego życia. 
     Zdecydowanie nie może tego zrobić.

*

     Angelina nie odezwała się do niego przez kolejnych kilka dni. Przez tę ciszę panującą między nimi obawiał się, że może posunął się za daleko i to on powinien pierwszy wyciągnąć dłoń na zgodę, ale Harrison utwierdzał go w przekonaniu, że robi dobrze. Przyjaciel może sam miał jakieś wątpliwości co do tego, ale wolał wziąć stronę Toma, by móc go w jakikolwiek sposób wesprzeć.
     - Na pewno zmięknie - zapewniał. - Poza tym, ona ma egzaminy już niedługo. Nie będzie się przecież przejmować kłótnią z tobą, skoro chce być reżyserem i od tych egzaminów zależy jej przyszłość. Daj jej jeszcze trochę czasu. Za tydzień już będzie po wszystkim. Ona będzie po egzaminie, tobie kończą się zdjęcia i wtedy pogadacie i pogodzicie się.
     Harrison miał rację. 
     Powinien dać jej czas na naukę, sobie na pracę i dopiero wtedy będą mogli w spokoju wyjaśnić sobie całą sytuację. Miał nadzieję, że wtedy Angelina odezwie się do niego jako pierwsza. On wciąż upierał się przy tym, że nie wyciągnie ręki na zgodę.
     Koniec tygodnia zapowiadał również wywiad, którego Tom miał udzielić, a na który w ogóle nie miał ochoty. Zazwyczaj towarzyszyła mu Zendaya, Jacob albo Harrison, ale tym razem program, w którym wywiad miał się ukazać, zażyczył sobie tylko Toma Hollanda, co na pewno zapowiadało pytania nie tylko na temat filmu, ale i życia prywatnego aktora. Na to nie miał najmniejszej ochoty, ale liczył, że wszystko minie szybko, bez żadnych kłopotów, bo chciał umówić się z Harrisonem na popołudniowego golfa.
     - Cześć, Tom - powiedziała dziennikarka. Miała na imię Eva i była ładną blondynką z długimi kręconymi włosami. Na nosie miała okulary, które dodawały jej lat, ale dzięki temu wyglądała poważniej, choć nie całkiem atrakcyjnie. Nie była w jego typie.
     - Cześć, Eva - odrzekł z uśmiechem.
     - Program nie jest na żywo, więc nie musisz się stresować.
     - Dzięki, to bardzo pomaga. - Rozluźnił się nieco, ale miał się na baczności. Dziennikarze zawsze tylko czekali, kiedy aktor straci czujność i wtedy zadawali najtrudniejsze pytania.
     - Skończyliście pracę nad kolejną częścią filmu o Spider-Manie. Jakie są twoje odczucia? Jesteś zadowolony z efektów? Może chciałbyś coś zmienić? A może coś ci się nie podobało w pracy na planie? - Eva miała przygotowane pytania i w międzyczasie coś jeszcze zapisywała na kartce, którą trzymała przed sobą na kolanie.
     - Jestem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że wy też będziecie. Nic bym nie zmieniał, naprawdę jest to świetny film, ale nic więcej nie mogę ci powiedzieć, bo mam zakaz opowiadania o fabule. - Eva zaśmiała się na jego słowa. Miała dziwnie wysoki śmiech, który w ogóle mu się nie spodobał. Bardziej go denerwował i sprawiał, że miał jeszcze większą ochotę na opuszczenie studia.
     Dziennikarka wciąż zadawała pytania na temat pracy z poszczególnymi aktorami, chciała wiedzieć, czy będzie kolejna część przygód Człowieka-Pająka i kto może pojawić się jeszcze w tym uniwersum. Starał się odpowiadać zwięźle, na temat, ale nie wdawał się w szczegóły. Przy pytaniu o współpracę z aktorami, odpowiadał - w sumie zgodnie z prawdą - że to była frajda dla nich wszystkich i nie wątpi, że inni również będą tego zdania, co on sam. Wreszcie, kiedy miał już nadzieję, że wywiad się skończył, gdyż udzielił najbardziej wyczerpujących odpowiedzi, jakie zdołał wymyślić, Eva zadała jeszcze jedno pytanie.
     - Ostatnia kwestia, chyba najważniejsza dla wszystkich twoich fanek. - Zamilkła, chyba chcąc wprowadzić tajemniczą atmosferę, a on tylko się denerwował, ponieważ miał naprawdę dość tej kobiety. - Bardzo dużo twoich fanek zastanawia się, co jest między tobą i Zendayą. Zagraliście już razem w kilku filmach, czy aby tylko przyjaźń was łączy?
     - Jesteśmy przyjaciółmi. Zendaya naprawdę bardzo mi pomaga z mediami społecznościowymi, bo w ogóle sobie z nimi nie radzę - wyjaśnił. Mówił to już chyba z milion razy, ale nadal do nich nie docierało, że z Zendayą nic go nie łączy. 
     - A spotykasz się z kimś? - drążyła dalej Eva, choć mówiła, że poprzednie pytanie było ostatnim.
     - Spotykam się z wieloma ludźmi. Ostatnio najczęściej z moim przyjacielem Harrisonem oraz Jake'm Gyllenhaal'em. 
     - Krąży też wiele plotek na temat twój i Jake'a Gyllenhaal'a. Te plotki głoszą na przykład - zerknęła do swoich notatek, lecz Tom był pewny, że nie musiała tego robić - że macie romans.
     - Ach, tak, zapomniałem o tym. To oczywiście prawda.
     Eva znowu się zaśmiała w ten swój dziwny sposób i Tom miał nadzieję, że to już naprawdę było ostatnie pytanie. I chyba tak właśnie było, ponieważ Eva bardzo podziękowała mu za wywiad, podając mu rękę, którą uścisnął. Również podziękował dziennikarce i poczuł ulgę, kiedy pozwolono mu wreszcie pójść do domu. 

wtorek, 2 lutego 2021

Jesteś jedyną, którą kocham [18]


 Kiedy wróciła do domu, nie mogła się na niczym skupić, choć bardzo próbowała czytać swoje notatki. Wciąż myślała o tym, co miało miejsce w restauracji i na parkingu; zastanawiała się, czy rzeczywiście mogłaby się spodobać Harrisonowi i czy to w jakikolwiek sposób mogło sprawić, że Tom się nią bardziej zainteresował. Musiała porozmawiać z Lily na ten temat, ale nie chciała robić tego tak wcześnie, żeby nie wyciągnąć pochopnych wniosków, a chłodna ocena sytuacji przez przyjaciółkę na pewno będzie przydatna. Postanowiła więc, że dopiero następnego dnia po zajęciach porozmawia z nią i opowie jej, co wydarzyło się na spotkaniu z Tomem i Harrisonem. 
     Po kilkunastu minutach usilnych prób skupienia się na czytanym tekście, przyłapała się na tym, że wciąż przypomina sobie uśmiech Toma, jego oczy, to jak był ubrany... absolutnie wszystko. Jak więc mogła się uczyć, skoro obraz Brytyjczyka wciąż krążył jej po głowie?
     Było około szóstej po południu, kiedy wreszcie odrzuciła książki i zeszyty wypełnione szczegółowymi notatkami i ruszyła pod prysznic, mając nadzieję, że to chociaż trochę pozwoli jej otrzeźwieć. Wzięła długą kąpiel i starała się nie myśleć o niczym. I nawet jej się to udało, bo po wyjściu z łazienki, z jeszcze mokrymi włosami przyklejającymi się do twarzy i owinięta szlafrokiem, zajęła się szczotkowaniem włosów. 
     Zaskoczył ją dźwięk przychodzącej wiadomości, ale odczytała ją dopiero, gdy przebrała się w wygodny dres i usiadła na kanapie, włączając telewizor.

Wiadomość od: TOM HOLLAND

     Zrobiło jej się gorąco na sam widok nazwiska przyjaciela i nie wiedziała, czy dobrze zrobi, jeśli odczyta SMS. Nie miała pojęcia, co mógłby do niej napisać Tom zaledwie kilka godzin po ich spotkaniu. W głowie miała kilka wersji, ale żadna nie wydawała jej się odpowiednia. Nie miała innego wyjścia, jak odczytanie wiadomości.
     Drżącymi dłońmi otworzyła wiadomość.

SUPER BYŁO CIĘ ZNOWU ZOBACZYĆ. MAM NADZIEJĘ, ŻE HAZ NIE BYŁ ZA BARDZO NATARCZYWY. SPODOBAŁAŚ MU SIĘ, INACZEJ NIE CHCIAŁBY SIĘ Z TOBĄ UMÓWIĆ OD RAZU PO KILKU GODZINACH ZNAJOMOŚCI. 

     A jednak. Naprawdę wpadła w oko Harrisonowi. Było jej bardzo miło, a jej niskie poczucie własnej wartości zostało odrobinę podbudowane; poczuła się naprawdę atrakcyjna i w pewien sposób dowartościowana, ale jednocześnie żałowała, że to nie Tom się tak nią zainteresował. Tylko co powinna mu odpisać?

Wiadomość do: TOM HOLLAND

TO BARDZO MIŁE. NIE WIEM, JAK NA TO ZAREAGOWAĆ. TWÓJ PRZYJACIEL JEST BARDZO SYMPATYCZNY I PRZYSTOJNY. NA PEWNO CIESZY SIĘ DUŻYM ZAINTERESOWANIEM WŚRÓD KOBIET.

     Odpowiedź przyszła od razu, co ją nieco zaskoczyło.

Wiadomość od: TOM HOLLAND

TWOIM TEŻ?

     - I co teraz? - zapytała samą siebie na głos. 
     Co powinna mu odpisać? Jak zareagować?
     Nie zdążyła dłużej się nad tym zastanowić, kiedy telefon zaczął dzwonić jej w dłoni, która wciąż tak drżała, że upuściła komórkę, a ta spadła z hukiem na podłogę. 
     - Cholera - mruknęła na widok pękniętego ekranu, po czym odebrała. - Tak, Tom? - Miała nadzieję, że głos nie brzmi, jakby była przerażona tym, iż zaraz będzie musiała odpowiedzieć na pytanie, które zadał jej w wiadomości. A może dzwoni po coś zupełnie innego? Może ma jakąś pilną sprawę?
     - Więc? - A jednak. Co ona ma zrobić?! - Zadałem ci pytanie, Angie.
     - Jesteś pijany? - zdziwiła się, usłyszawszy jego nieco bełkotliwy głos. Miała nadzieję, że jej pytanie trochę odwlecze w czasie konieczność udzielenia mu odpowiedzi.
     - No... w sumie trochę tak - odpowiedział. - Ale jeszcze trzymam się na nogach.
     - To z Harrisonem się wstawiłeś?
     - Yhym... Poszliśmy do jakiegoś baru, gdzie wypiliśmy parę drinków. On teraz gada z jakąś laską, a ja nie mam ochoty na podryw. Wiesz, jestem zmęczony siedzeniem ciągle na planie i najchętniej bym się upił i spał przez następnych kilka dni. Tylko nie myśl sobie, że narzekam! - sprostował szybko. - Ale prędzej czy później każdemu daje się we znaki nawet to, co naprawdę kocha.
     - Asher odwiezie was do domu? - zapytała, trochę się martwiąc i ignorując to, że trochę się rozgadał. Tom nie powinien przesiadywać po pijaku w barach, żeby nie natrafić na jakiegoś dziennikarzynę, który mógłby zrobić mu niekorzystne zdjęcie, które zawsze można by wykorzystać w niekoniecznie dobry sposób. W końcu aktorzy przyłapani na pijaństwie zawsze byli obsmarowywani w mediach.
     - Dałem mu wolny wieczór. On też zawsze dużo pracuje. 
     - W takim razie przyjadę po was i odstawię ciebie i Harrisona. 
     - Och... no to byłoby super, bo chyba zgubiłem portfel.
     Tom wybełkotał Angelinie do słuchawki adres lokalu, w którym spędzali wieczór i Angelina od razu ruszyła do szafy, by zmienić rozciągnięte dresy na dżinsy oraz na koszulkę z krótkimi rękawami narzuciła bluzę. Zabrała tylko komórkę, kluczyki i dokumenty, po czym wyszła z domu. 
     Całą drogę przebyła w ciągu dwudziestu minut, lecz kiedy ujrzała Toma, miała wrażenie, że od ich rozmowy minęło znacznie więcej czasu, gdyż aktor wyraźnie chwiał się na krześle barowym, które zajął. Harrison siedział wygodnie oparty na sofie obok ładnej brunetki, która z czegoś się śmiała. Angelina podeszła do Toma i poklepała go po ramieniu.
     - Wypiłem jeszcze parę szklaneczek - wybełkotał Holland, uśmiechając się do niej. 
     - Widzę - odparła. - Znalazłeś portfel? 
     - Tak, mam, był w kieszeni spodni - mruknął, wychylając resztkę płynu, którą miał w szklance. Wyglądało na to, że upił się whisky. 
     - Harrison jedzie z nami czy zostawiamy go z nową koleżanką? - zapytała, na co Holland tylko wzruszył ramionami. Angelina zorientowała się, że nic więcej z niego nie wydobędzie, więc ruszyła w stronę sofy. Harrison w ogóle nie wyglądał na pijanego. 
     - Och, co ty tu robisz? - zagadnął ją z uśmiechem. 
     - Tom do mnie zadzwonił. Jemu chyba wystarczy, jest kompletnie pijany.
     - No tak, musiał się trochę wyżalić - mruknął.
     - Odstawię go do domu, dobrze? Ciebie też mogę odwieźć, jeśli chcesz?
     - Nie, dziękuję. Ja sobie poradzę, ale byłbym ci dozgonnie wdzięczny, gdybyś go odwiozła. - Uśmiechnął się w taki sposób, że nie potrafiła odmówić. Zresztą, właśnie po to tu przyjechała.
     Zapewniła Harrisona, że Tom wróci bezpiecznie domu, życzyła mu miłego wieczoru i wróciła do Hollanda, który w trakcie jej rozmowy z Osterfieldem zdążył wychylić kolejną szklaneczkę. Pomogła mu wstać, rzuciła barmanowi kilka banknotów mających uregulować rachunek i wyszli z baru. Na jej szczęście, parking znajdował się tuż obok knajpy, więc musieli przejść parę metrów, by znaleźć się obok samochodu, którym przyjechała Angelina. Wyjęła kluczyki, by wyłączyć alarm i otworzyła Brytyjczykowi drzwi po stronie pasażera. Ledwie udało jej się usadowić Toma na siedzeniu, kiedy ten gwałtownie zgiął się wpół i zwymiotował na nią, na chodnik i podłogę samochodu, wydając przy tym pełne cierpienia jęki.
     - Cholera jasna, Tom - jęknęła załamana, odskakując od niego. Popatrzyła na swoje spodnie i stwierdziła, że nie ucierpiały tak bardzo jak podłoga jej samochodu czy spodnie samego Toma. 
     - Przepraszam - wystękał. - Strasznie cię przepraszam.
     Wycieraczka była cała brudna, podobnie jak spodnie aktora i drzwi od wewnętrznej strony. Wyglądało na to, że Tomowi coś zaszkodziło, ale zawsze mogło być gorzej. Nie zmieniało to jednak faktu, że Angelina wpadła w zimną furię wymieszaną z załamaniem nerwowym i ledwie powstrzymywała się, by nie wyrzucić przyjaciela na chodnik i zostawić go na pastwę losu.
     Ze łzami wściekłości i rozpaczy zbierającymi się w oczach sięgnęła do schowka, by wyciągnąć z niego mokre chusteczki. Starała się wytrzeć Tomowi brudne dżinsy i buty, żeby nie wrócił do domu wyglądając jak flejtuch, po czym próbowała wyczyścić drzwi i wycieraczkę. Po kilku minutach udało jej się doprowadzić aktora i swój samochód do jako-takiego porządku, potem starała się wyczyścić ze swoich spodni wymiociny i wreszcie mogła zasiąść za kierownicą. Sprawdziła jeszcze czy Tom jest przypięty pasami. 
     - Naprawdę przepraszam - jęknął znowu. - Jestem takim idiotą. 
     Mimo całej sympatii, jaką go darzyła, nie mogła w tej chwili na niego patrzeć. Miała ochotę go zabić.
     - Nic się nie stało - odpowiedziała tylko. Czuła się strasznie. Wiedziała jak to jest, kiedy się przesadzi z alkoholem, ale nie spodziewałaby się, że chłopak, który jej się podobał poprosi ją by, po niego przyjechała, po czym zwymiotuje na nią, w jej samochodzie. Była naprawdę wściekła na Toma, że doprowadził się do takiego stanu. 
     - Zapłacę za czyszczenie samochodu - wybełkotał.
     - Myślisz, że obchodzi mnie jakiś pieprzony samochód?! - wybuchła, nie mogąc znieść brzmienia jego skruszonego głosu. - Jak mogłeś się tak upić, Tom?! Ile ty masz lat?! - Uderzyła dłonią w kierownicę tak mocno, aż łzy wezbrały jej pod powiekami. 
     - Och, nie mów jak moja matka - prychnął. Już nie był skruszony, a poirytowany.
     - No tak, bo pan Holland jest na tyle dorosły, że nie potrzebuje od nikogo żadnych rad - warknęła. 
     - Wiesz co, możesz mnie wysadzić tutaj, poradzę sobie.
     - Nie bądź śmieszny - powiedziała trochę spokojniej. Może i była na niego wściekła i na początku naprawdę chciała go tu zostawić, ale przecież przyjaciele tak nie postępują. Nie mogłaby tego zrobić.
      - Wolę wrócić do domu jutro w południe niż jechać z tobą w jednym aucie. Zachowujesz się jak histeryczka.
     - Super, że wreszcie się dowiaduję, jakie masz o mnie zdanie. To bardzo miłe żyć w takim kłamstwie przez ponad pół roku. A ja głupia, myślałam, że może jednak coś między nami będzie!
     Wykrzyczała to tak, że Tom spojrzał na nią bardzo zdziwiony i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że powiedziała to głośno. Żadne z nich się nie odzywało, nie wiedząc, co powiedzieć. Ona zastanawiała się, jak mogłaby wybrnąć z tej sytuacji, jak to odkręcić, a on myślał, czy aby się nie przesłyszał. Minęło kilka minut, zanim Tom odezwał się pierwszy.
     - Angie...
     - Nieważne - ucięła i otarła łzę, która potoczyła się po jej policzku. Nie mogła jej powstrzymać, tak samo nie mogła cofnąć tych słów. Więc teraz Tom już wszystko wiedział, na pewno domyślił się, co to wszystko znaczy. Już wiedział. Nawet jeśli był pijany to nie do tego stopnia, by następnego dnia nie pamiętać, jakie słowa do niego wypowiedziała.
     - Myślę, że to bardzo ważne. - Jego ton głosu stał się bardziej miękki, już nie był pełen pretensji. I to chyba było dla niej najgorsze, bo zdawało jej się, iż poczuła coś na kształt współczucia. 
     Tylko nie to, pomyślała. Nie może mi powiedzieć teraz, że jest mu przykro i chce mnie przeprosić za nazwanie mnie histeryczką.
     - Zamknij się, po prostu zamilcz! - krzyknęła. - Zwymiotowałeś na mnie, na mój samochód, więc teraz się nie odzywaj. Nie mogę na ciebie patrzeć. Odwiozę cię do domu tylko dlatego, że mnie poprosiłeś i skoro już tu jestem to nie będę jeździć na próżno. Ale to pierwszy i ostatni raz, kiedy odbieram cię pijanego z jakiegoś zawszonego baru!
     To było tak nieudane kłamstwo, iż była pewna, że Tom się tego domyśli. Auto to tylko auto, jutro odda je do czyszczenia albo nawet sama wypierze wycieraczkę, bo nie wyglądała tak tragicznie. Chodziło jej tylko o to, by nie musieć rozmawiać z Tomem na temat tego, co czuła. Nie, kiedy on był pijany, a ona roztrzęsiona. I nie w sytuacji, gdy emocje wzięły nad nią górę i skoro powiedziała już jedno, mogłaby powiedzieć Tomowi wszystko, co do niego czuje. 
     Holland posłuchał i nie odzywał się przez całą drogę. Miała nadzieję, że może przysypia, ale on cały czas miał otwarte oczy i patrzył na drogę. Przez ten czas Angelina trochę się uspokoiła, ale wciąż w głowie miała obraz zaskoczonej twarzy Toma, gdy powiedziała mu, iż miała nadzieję, że będzie między nimi coś więcej. I wciąż się nad tym zastanawiając, poczuła się tak żałośnie, jak nigdy przedtem. Jak mogła pomyśleć, że Tom uważa ją za atrakcyjną, skoro otaczał się takimi pięknościami z czerwonego dywanu? Nie mogła się równać z Zendayą ani Laurą Harrier, jego filmowymi partnerkami. Angelina mogła być jego przyjaciółką, ale nigdy nie będzie kimś więcej. Mogła o tym zapomnieć.
     Ale tego, co powiedziała, nie można było już cofnąć i kiedyś będą musieli o tym porozmawiać. Gdzieś w głębi serca chyba miała nadzieję, że Tom jednak jest już tak pijany, że nie będzie pamiętał ich rozmowy. No, chyba, że miał jej do powiedzenia coś podobnego, w co szczerze wątpiła.
     A tak miała nadzieję, że nigdy nie przytrafi jej się nieodwzajemniona miłość...
     Musiała odgonić od siebie te wszystkie kłębiące się myśli i skupić się na jeździe. Patrząc na drogę mogła unikać rozmowy z Tomem, jego wzroku, ale na szczęście aktor na nią nie patrzył; wciąż wzrok miał skupiony na krajobrazie za oknem samochodu. Słońce już prawie zaszło, w końcu było już grubo po ósmej wieczorem. Jeśli Angelina odstawi go do domu za pięć minut, w domu będzie za dwadzieścia i jeszcze zdąży się pouczyć. To był bardzo dobry plan i była pewna, że wypali.

    Kiedy zatrzymali się przed domem Toma, równe pięć minut później, aktor zaczął grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu kluczy. Robił to dość niezdarnie, ale Angelina starała się nie zwracać na niego uwagi. Dopiero gdy zaczął siłować się z pasem i mruczeć coś pod nosem, nie mogła dłużej tego znieść. 
     - Co jest? - zapytała ostro, sama się sobie dziwiąc, że wciąż jest na niego zła. Na niego i na samą siebie.
     - Nie... nie mam kluczy - wyjąkał.
     - Co? - spojrzała na niego jak na wariata.
     - No... nie mam kluczy do domu - powtórzył, wciąż przetrząsając kieszenie i sprawdzając, czy nie leżą na podłodze. Odruchowo Angelina zaczęła rozglądać się po aucie, w nadziei, że je gdzieś dostrzeże, ale na nic. Nie było ich. Jej gniew nagle wzrósł. Wszystko zaczęło iść nie po jej myśli.
     - To zadzwoń do domu, niech ktoś ci otworzy.
     - Mój brat jest u rodziców, nikogo nie ma - odpowiedział spokojnie, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
     - Robisz sobie ze mnie jaja? - warknęła. Teraz była naprawdę wściekła. Nie dość, że zadzwonił do niej pijany wieczorem, przeddzień jej męczącego dnia na uczelni, musiała odebrać go z baru, kompletnie wstawionego, to jeszcze zwymiotował w jej samochodzie i nie miał cholernych kluczy do domu! No i oczywiście powiedziała mu o wiele za dużo i on na pewno wciąż to pamięta. Wykorzysta to przeciwko niej, jeszcze bardziej ją dobijając. 
     Miała nadzieję, że to wszystko, co wydarzyło się w ciągu tych kilku godzin, odkąd wróciła do domu po ich spotkaniu w restauracji było snem. Teraz się obudzi i okaże się, że jest nadal w salonie, tylko przysnęła nad notatkami. Tom nic nie wie o jej uczuciach, wciąż są dobrymi przyjaciółmi i wszystko jest w jak najlepszym porządku.
     - Cholera - zaklął tylko i spojrzał na Angelinę przepraszającym wzrokiem. - Harrison wziął je ode mnie, kiedy widział, że już dużo wypiłem. Nie chciał, bym je zgubił przez przypadek.
     - Cudownie - powiedziała lodowatym tonem i uruchomiła auto, nie zważając na jego pytające spojrzenie. Ruszyła z podjazdu, a Tom szybko zapiął pas. 
     - D-dokąd jedziemy?
     - Nie mam ochoty jeździć nie wiadomo gdzie, żeby znaleźć twoje zakichane klucze. Harrison pewnie teraz szuka sobie noclegu z tą jego nową koleżanką, a ja chcę jeszcze się trochę pouczyć przed jutrzejszym dniem. Przenocuję cię i jutro rano przed zajęciami podrzucę cię na plan. I bez żadnych dyskusji - dodała, widząc, że Tom chce zaoponować.

*

     Aktor wciąż chwiał się na nogach, ale tym razem Angelina nie miała najmniejszej ochoty, by pomóc mu przejść przez podjazd. Widziała tylko jak Tom zatrzymuje się nagle i wymiotuje na trawnik, wstrząsany potężnymi torsjami. Zrobiło jej się go naprawdę żal, ponieważ wyglądał okropnie, jakby był chory, ale siłą woli powstrzymała się, by do niego nie podejść i nie chwycić pod ramię. Kiedy wreszcie dotarł do drzwi wejściowych jej serce momentalnie zmiękło; Tom miał zaczerwienione oczy pełne łez i trzymał się za brzuch. Jego spodnie i buty były całe zabrudzone, czoło całe mokre od potu, a kręcone włosy lekko oklapły. Mimo wszystko i tak był bardzo przystojny, nawet w takim nędznym wydaniu.
     - Wykąpiesz się - rzuciła szybko i wskazała mu drzwi do łazienki po lewej stronie. - Daj ubranie, to od razu wrzucę je do pralki. - Widziała, że jest w kiepskim stanie, więc powstrzymała się od zgryźliwych komentarzy.     
     Holland przeszedł do łazienki i posłusznie zaczął się rozbierać i - ku zaskoczeniu Angeliny - zdjął także bokserki. Starała się nie patrzeć na nagie ciało aktora, które prezentowało się naprawdę nieźle, ale nie mogła się powstrzymać, by nie rzucić okiem na jego idealną sylwetkę i pięknie zbudowane ciało. 
    Musiała potrząsnąć głową, by się opamiętać i wrzuciła do pralki brudne ubrania przyjaciela oraz ściągnęła swoje brudne dżinsy, które także umieściła w bębnie pralki. Nastawiła pranie, wsunęła na siebie dresy, które wcześniej zostawiła na pralce i zaczęła przygotowywać Tomowi ubranie, tak jak poprzednim razem, gdy u niej nocował. 
     Aktor w tym czasie brał prysznic, ale Angelina już nie rzucała w tamtą stronę spojrzeń, gdyż i tak kabina prysznicowa była tak ciemna, że nie można było nic dostrzec. 
     Przygotowała dla mężczyzny świeże bokserki oraz koszulkę a także szczoteczkę do zębów oraz ręcznik. Ten ostatni położyła w umywalce, by Tom miał go na wyciągnięcie ręki, po czym opuściła pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. 
     Kilka minut później, gdy Angelina była w salonie i zbierała swoje książki z kanapy i stolika, Tom wyszedł z łazienki w przygotowanym dla niego stroju. Nie dała po sobie poznać, że wyczuła jego obecność, nie odezwała się do niego, tylko w ciszy zbierała swoje rzeczy i układała je na stole w kuchni. Mimo, iż bardzo chciała zapytać, jak się czuje, bo wyglądał trochę lepiej, nie wypowiedziała żadnego słowa.
     - A gdzie jest Thor? - spytał, a jej serce przeszył ostry ból na samą myśl, że jej dom jest teraz taki pusty bez zwierzaka.
     - Noah go zabrał. Tam mu będzie lepiej, mnie ciągle nie ma w domu - odparła i zdziwiło ją, że mówi to z takim spokojem, choć w głębi serca chciała go odzyskać. Lily mogła mówić sobie, co tylko chciała, ale ona tęskniła za rudzielcem i pogodziła się już z myślą, że całe życie będzie czuła po nim pustkę. 
     Tom nic nie odpowiedział, ale przypuszczała, że mógłby skrytykować ją za takie postępowanie, gdyż zdawała sobie sprawę, że Tom kocha zwierzęta, choć miłością darzy bardziej psy niż koty. Była mu wdzięczna, że się nie odezwał, być może przeczuwał, że jest to dla niej bolesny temat. Na pewno wiedział, jak bardzo Angelina kochała swojego kota.
     Kiedy Russo wreszcie wstała z ostatnią porcją książek do przeniesienia, Brytyjczyk stanął naprzeciw niej tak blisko, aż poczuła zapach żelu pod prysznic o zapachu grejpfruta, który znała tak dobrze, gdyż sama go używała codziennie. Tak bardzo do niego pasował, iż nie mogła się oprzeć, by nie odetchnąć jeszcze kilka razy tym zapachem. Miał jeszcze mokre po prysznicu włosy, które opadały mu na czoło, aż miało się ochotę mu je odgarnąć i przejechać dłońmi po tych ciemnych lokach. 
     Całe szczęście, że trzymała te książki, bo nie wiedziała, co mogłaby zrobić, kiedy te brązowe oczy tak na nią patrzyły, jakby chciały odczytać wszystkie jej myśli...
     - Angie... - wypowiedział jej imię tak cicho, ale ona miała wrażenie, jakby wykrzyczał je na cały głos. Ale powiedział tylko imię, po czym urwał, chociaż było widać, że chciałby powiedzieć coś więcej.
     Patrzyła mu w oczy pierwszy raz z tak bliska i sama siebie zdziwiła, że nie utonęła w głębi tej czekolady. Nie miała odwagi się odezwać, bojąc się, że głos jej zadrży i zdradzi to wszystko, co siedziało jej w głowie. 
     Stali tak blisko siebie nie dłużej niż pół minuty, nie odzywając się, aż wreszcie to Tom przerwał ciszę, dokańczając swoją myśl:
     - Przepraszam za ten samochód.
     Nagle wszystko minęło. Zgasło. Przepadło.
     Minęła Toma bez słowa i odłożyła książki obok sporego już stosu na blacie stołu. Miała nadzieję, że uda jej się przeczytać jeszcze cokolwiek, gdyż zegar na ścianie wskazywał dziewiątą wieczorem, ale po sytuacji, jaka miała miejsce jeszcze chwilę temu, wydało jej się to nierealne.
     Angelina przeszła do sypialni na górze, by wyciągnąć z szafy koc, który podała Tomowi, za co podziękował i po powiedzeniu sobie dobranoc, Angelina usiadła przy stole z otwartymi książkami.
     Czytała słowa, których nie rozumiała.
     Analizowała zdania, które nie miały dla niej żadnego sensu.
     Przerzucała bezmyślnie strony w książkach, żeby Tom nie pomyślał, iż siedzi tam tylko po to, by móc co jakiś czas zerkać na niego, leżącego na jej kanapie. 
     I nawet coś próbowała czytać, tylko po paru minutach przyłapywała się na tym, że nie rozumie nic, nic nie wchodzi jej do głowy, a myśli krążą wokół sytuacji, w której patrzyli sobie głęboko w oczy. Angelina była święcie przekonana, że Tom chciał jej powiedzieć coś zupełnie innego; nie chciał przepraszać jej za ufajdany samochód. Tylko co takiego pragnął jej powiedzieć, ale się powstrzymał w ostatniej chwili? I dlaczego jednak zmienił zdanie?
     Miała w głowie tyle możliwości, tyle scenariuszy, ale żaden nie wydawał się dość dobry, by go dopasować. Wreszcie, kiedy stanęło na tym, że Tom najprawdopodobniej chciał jej powiedzieć, że nie odwzajemnia jej uczuć, że chce być tylko i wyłącznie jej przyjacielem, była już tak zmęczona, że postanowiła pójść spać. Zegar wskazywał dopiero północ, ale i tak miała dość wrażeń jak na jeden dzień.
     Ruszyła do sypialni na piętrze, gasząc światło i kiedy już leżała pod ciepłą kołdrą, jej myśli znowu zaczęły krążyć nad spotkaniem jej, Harrisona i Toma w restauracji. Tego samego dnia rano postanowiła, że da Tomowi jakiś sygnał, dzięki któremu pokaże mu, iż jest nim zainteresowana w inny sposób, niż do tej pory. Miałaby to pokazać w jakiś subtelny, ale jednocześnie wyczuwalny sposób. Może jakiś uśmiech, przypadkowe położenie ręki na jego dłoni lub coś w podobnym stylu. Nie ustaliła jeszcze w głowie, co to mogłoby być, ale była zdecydowana, że coś powinna zrobić.
     Tylko później Tom powiedział, że będzie musiał grać scenę pocałunku z Zendayą...
     Wtedy już zupełnie straciła ochotę na dawanie jakichkolwiek sygnałów.
     A potem ta sprzeczka. To przypadkowe wyznanie...
     A teraz to spojrzenie, którego za nic w świecie nie umiała zinterpretować.