niedziela, 13 grudnia 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [11]

Chyba już mam pomysł, jak zakończyć tę historię. Jednak jeszcze jest na to trochę czasu.

     Tom Holland, po zakończeniu zdjęć nad filmem o Avengersach, zaczął pracę z kolejną częścią o Spider-Manie, która zapowiadała się naprawdę dobrze. Najpierw nagrywanie w Nowym Jorku, potem wyjazd do Europy na dwa lub trzy tygodnie, w zależności od tego, jak szybko pójdą tam zdjęcia, a później Londyn. Wracając do domu każdego dnia wieczorem, nie mógł doczekać się kolejnego.
     Kiedy w piątkowy wieczór zabrał swoje rzeczy i szedł w stronę auta, z Asherem za kierownicą, rozległ się dzwonek jego telefonu.
     - Co tam, Robert? Stęskniłeś się za mną? - powiedział wesoło, widząc na wyświetlaczu nazwisko Downey Jr'a.
     - Chciałbyś, co? - zaśmiał się starszy aktor, ale Tom wyczuł, że śmiech ten był sztuczny, udawany, co raczej rzadko było spotykane u tego aktora. 
     - Jak zawsze. Ale coś czuję, że nie dzwonisz w piątek wieczorem, żeby powiedzieć mi, iż wcale za mną nie tęsknisz.
     - Tak, masz rację - przyznał. - Pracujecie teraz nad nowym Spider-Manem, prawda? - Nie czekając na odpowiedź, dodał: - Wyjeżdżasz do Europ?
     - Owszem - odparł z wahaniem. 
     - Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć, ale chyba powinieneś o czymś wiedzieć...
     - Kurde, Robert, zaczynam się bać. - Tom dał znak ręką Asherowi, by zaczekał, bo chce dokończyć rozmowę. 
     - Chciałbym powiedzieć ci to normalnie, nie przez telefon, ale nadal jestem wkurzony i w tym momencie mało mnie to obchodzi. Po prostu... Chyba zaprzyjaźniłeś się z Angeliną Russo, więc jestem zobowiązany powiedzieć ci, że ona jest chora, cierpiała na depresję i ma ataki paniki. Po waszej rozmowie, po tym jak powiedziałeś jej, że wyjeżdżasz, wpadła w tai stan, że ciężko było ją uspokoić. Zapewne się za bardzo do ciebie przywiązała i zaczęła martwić o to, że może coś ci się stać w podróży. 
     Tom milczał, nie wiedział, co ma powiedzieć, był w takim szoku, iż nawet nie był pewny czy się nie przesłyszał. Musiał to przetworzyć w głowie kolejny raz i Robert to rozumiał, dlatego mu nie przeszkadzał, nie mówił nic. Czekał cierpliwie na reakcję młodszego kolegi. 
     - Nic o tym nie wiedziałem...
     - Domyślam się, bo gdybyś wiedział, nie zrobiłbyś takiej głupoty i nie powiedziałbyś jej, że wyjeżdżasz na tak długo - odpowiedział poważnie Robert. - Nie wiem, czy ja powinienem ci o tym mówić. Raczej musiałbyś zapytać Noah, bo to on był z nią, kiedy tego potrzebowała. 
     - Dobrze, porozmawiam z nim - odparł jakby w transie. - Dziękuję ci za informację.
     Zakończył rozmowę i na drżących nogach podszedł do samochodu i zajął miejsce pasażera. Asher próbował go zagadać, zażartować, ale Tom nie miał na to najmniejszej ochoty. Był pogrążony we własnych myślach, próbował przeanalizować całą rozmowę z Robertem i nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że nie potrafił dostrzec w zachowaniu Angeliny, że miała jakieś problemy. Co prawda nigdy nie miał styczności z osobą chorą na depresję lub z taką, która miała ataki paniki, ale nie wyobrażał sobie, że będzie wyglądała na naprawdę normalną, wesołą i pełną życia osobę. A Angelina nigdy nie dawała po sobie poznać, że cierpi na takiego rodzaju przypadłości. Mówiła o tym, że ciężko nawiązać jej nowe znajomości, ale nigdy by się nie spodziewał depresji i ataków paniki.
     Długo zastanawiał się nad tym, czy powinien porozmawiać z Noah, który tak naprawdę znał ją najlepiej, był z nią w związku, mieszkali ze sobą i prawdopodobnie wiedział o niej wszystko, ale w nawet nie mógł się z nim równać. Czy byli z Angeliną na takim etapie przyjaźni, który pozwalałby mu wtrącać się w jej życie aż tak bardzo? Chociaż czy to można nazwać wtrącaniem się, skoro to właśnie przez niego miała atak paniki, ponieważ się o niego martwiła?
     Ta ostatnia myśl przeważyła szalę.
     Odszukał wiadomość od Roberta, który chwilę po zakończeniu ich rozmowy wysłał mu numer telefonu do Noah Centineo i nie zważając na późną porę - na zegarku komórki wyświetlało się parę minut po dziesiątej wieczorem - wybrał numer byłego chłopaka Angeliny i wcisnął zieloną słuchawkę.
     - Halo? - odezwał się Noah, kiedy Tom już miał przerwać połączenie, gdyż nikt nie odpowiadał.
     - Przepraszam, że dzwonię tak późno - powiedział od razu. - Nazywam się Tom Holland, jestem przyjacielem Angeliny Russo...
     - Robert z tobą już rozmawiał? - przerwał mu Noah.
     - Owszem. - Ucieszył się w duchu, że Centineo zna całą sprawę i nie musi wyjaśniać mu, w jakiej sprawie dzwoni, czego dotyczy i nie musi się plątać we własnych zeznaniach. - Jeśli to możliwe, chciałbym porozmawiać z tobą, ale nie przez telefon. O takich rzeczach chyba nie powinniśmy rozmawiać przez komórkę.
     - Jasne, masz rację. Spotkajmy się jutro w południe. - Noah podał adres, Tom postarał się go zapamiętać i taki był koniec tej rozmowy.
     Holland cieszył się na to spotkanie. Będzie miał bardziej przejrzysty obraz na profil Angeliny Russo, która wydawała się jednocześnie tajemnicza i otwarta a także zamknięta w sobie. Bardzo lubił jej towarzystwo, ale zawsze można poznać się lepiej, popatrzeć na drugą osobę poprzez pryzmat jej relacji z kimś innym. Nie miał zamiaru jej oceniać, tylko dowiedzieć się o niej jak najwięcej, by móc stać się jej przyjacielem.

*

     Podali sobie ręce, kiedy Tom podszedł do stolika, przy którym siedział Noah. Byli w tej samej restauracji, w której jakiś czas temu jadł z Angeliną obiad. Noah uśmiechnął się do niego serdecznie i zaprosił gestem dłoni, by usiadł naprzeciwko.
     Rozmawiali na początku na tematy niezobowiązujące, a kiedy nadszedł czas, by przejść do dyskusji nad tym, dlaczego się spotkali, obaj od razu spoważnieli.
     - O tym, że Angelina choruje na depresję dowiedziałem się, kiedy nagle, z dnia na dzień zmienił jej się nastrój. Zawsze była pełna energii, żywiołowa, ale pewnego dnia po prostu nie potrafiła podnieść się z łóżka, ciągle płakała i zachowywała się jak nie ona.
     - Był tego jakiś powód? - spytał Tom.
     - Kończyła jeden semestr studiów i przygotowywała się do następnego. Podejrzewam, że po prostu zbyt dużo czasu spędzała sama z własnymi myślami. Tak naprawdę nigdy nie wiesz, kiedy dopadnie cię taki nastrój, że nie masz na nic ochoty, że chcesz tylko leżeć w łóżku.
     - Od razu domyśliłeś się, że to depresja?
     - Wiesz, nie znam się na tym, ale myślę, że trochę to podejrzewałem. Z każdym dniem miałem wrażenie, że ona czuje się coraz gorzej. Przestała w ogóle jeść i tak naprawdę ciężko ją było z tego wyciągnąć, zwłaszcza, że nie mogłem spędzać z nią całych dni, miałem swoją pracę. Cudem udało mi się wychodzić z planu jak najwcześniej, byle tylko pojechać do niej i z nią po prostu być.
     - Nie mieszkaliście wtedy razem?
     - Nie. Ale dobrą decyzją było zamieszkanie razem, ponieważ Angelina od razu się zmieniła. Jej stan depresyjny trwał kilka tygodni, ale dzięki temu, że ja i Robert starliśmy się przy niej być, udało jej się z tego wyjść. Zamieszkaliśmy razem, podjęliśmy decyzję o adopcji kota i później już Angelina nie wpadała w aż taką apatię.
     - Rozumiem - przytaknął Tom.
     Analizował każde słowo, które usłyszał i jednocześnie próbował naprawdę to wszystko zrozumieć. Było ciężko, gdyż nigdy nie miał styczności z osobą chorą na depresję, ale wyobrażał sobie, jak Robert oraz Noah musieli być jej oddani, jak musieli się o nią martwić oraz w jakim stanie musiała być Angelina, że tak naprawdę na zmianę nad nią czuwali. Dotarło do niego, że obaj jej przyjaciele są dla niej jak rodzina. I mimo, że Noah nie jest już jej chłopakiem, będzie się o nią martwił całe życie, ponieważ taka była jego rola jako przyjaciela, bratniej duszy. 
     - A te ataki paniki? - spytał Holland po chwili ciszy, kiedy już zebrał myśli.
     - O tym dowiedziałem się, kiedy zgodziłem się na rolę Petera Kavinsky'ego w filmie "Do wszystkich chłopców, których kochałam". Angelina bardzo się cieszyła, że dostałem tę rolę, bo to jest jedna z jej ulubionych powieści. Ale kiedy dostałem skrypt i zaczęliśmy kręcić sceny pocałunki z Laną Condor, Angelina wpadła w szał. Jest bardzo zazdrosna, zaczęła wymyślać, że ją zdradzam, że na pewno potajemnie podkochuję się w Lanie. Nie wytrzymałem, bo wiesz, jak to jest? - Tom pokiwał głową na znak, że rozumie. - Laska zarzuca ci zdradę, a ty nawet nie myślałeś o innej kobiecie. Paranoja. Pokłóciliśmy się i ona zaczęła wszystkim rzucać, płakać, mówiła do siebie niestworzone rzeczy, których nawet już nie będę przytaczał, bo były takie bzdury!
     - Co wtedy zrobiłeś?
     - Czytałem kiedyś o tym, jak trzeba się zachować w podobnej sytuacji, ale nie wiedziałem nawet, że tak się właśnie to nazywa, atak paniki. Pomyślałbyś? Wiedziałbyś, co robić? - Holland pokręcił głową. Nie miał pojęcia. - Zacząłem do niej mówić spokojnym głosem, że wszystko okej, ale zadzwoniłem też do Roberta, miałem nadzieję, że mi pomoże. Przyjechał po dziesięciu minutach i też starał się mówić do niej opanowanym głosem. Potem powiedział mi, co jest grane.
     - Ale nie zerwaliście wtedy?
     Noah pokręcił głową.
     - Wtedy jeszcze nie. Staraliśmy się przez jakiś czas odbudować to, co zostało zniszczone, ale później i tak doszliśmy do wniosku, że to bez sensu, skoro nasze wzajemne zaufanie zostało naruszone. Wiesz, nie potrafiłbym być z dziewczyną, która na każdym kroku posądzać mnie będzie o zdradę. Albo o to, że się z kimś spotykam. Angelina natomiast nie umiałaby być z kimś, kogo zawiodła. Nie wiem, czy wiesz o co chodzi, czy to rozumiesz... - spojrzał na niego pytająco.
     - Mniej więcej - posłał mu krzywy uśmiech. - A ten... najświeższy atak paniki?
     - Powiedziałeś jej, że wybierasz się do Europy, bo tam będziecie pracować nad nowym filmem. - Tom potaknął. - Widocznie jesteś ważny dla Angeliny, stałeś się dla niej przyjacielem, więc normalne jest to, że się o ciebie martwi...
     - Czyli nie powinienem jej tego mówić? - spytał. - Chciałem jej się pochwalić... i uprzedzić, że przez pewien czas niestety nie będziemy mogli widywać...
     - Powiedziałeś to w zły sposób.
     Nie za bardzo to zrozumiał. Czyli jak powinien przekazać Angelinie tę znajomość? Nie mówić nic? Noah jednak za chwilę rozwiał jego wątpliwości.
     - Musiałbyś jej jeszcze powiedzieć, zapewnić Angelinę, że nic ci nie będzie i nie musi się martwić....
     - Sugerujesz więc, że powinienem potraktować ją trochę jak dziecko? - spytał wprost. Jak inaczej miał to zrozumieć? Zapewnienie dorosłej osoby, że nie przytrafi mu się żaden wypadek podczas wycieczki na inny kontynent było właśnie traktowaniem jej jak dziecko. Wydawało mu się to trochę zabawne, jednak wiedział, że nic zabawnego w tym nie było.
     - Trochę to śmieszne, ale tak. W takich przypadkach nawet starsze osoby trzeba traktować trochę jak dziecko. W tym przypadku jej atak paniki nie zakończył się źle, ale gdybym wówczas do niej nie zadzwonił, zupełnie przypadkiem, mogłaby zrobić sobie krzywdę.
     Tom popatrzył na niego w totalnym szoku. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Noah opowiedział mu, jak dotarł do domu Angeliny u ujrzał zniszczoną nożyczkami kanapę oraz poduszki. Poprzewracane fotele. Częściowo spakowaną torbę, gdyż sama nie wiedziała, co robi. Sprawdził również, czy na piętrze nic nie zostało zniszczone i wcale się nie zdziwił, że pościel w ich sypialni również została doszczętnie zniszczona. Ocalały jedynie książki w małym gabinecie, którego drzwi nawet nie otworzyła. Zapewne zdawała sobie sprawę z tego, że w tym właśnie pomieszczeniu znajdowały się najważniejsze dla niej przedmioty - książki.
     Powiedział mu również, że zjawili się jej rodzice oraz Robert, ponieważ oni zawsze pozytywnie działali na nią, kiedy wpadała taki stan. Mówił to także na przyszłość dla Hollanda, by wiedział, co robić w podobnej sytuacji.
     - Teraz jej dom, a raczej wnętrze, jest w opłakanym stanie - dodał na koniec Noah. - Miałem pomóc Angelinie dzisiaj trochę to wszystko uporządkować, ale rano poinformowała mnie, że chce to zrobić sama, że czuje się dużo lepiej, normalnie pracuje i przez to, że sama chce uporać się z bałaganem w domu, będzie mogła uporządkować także swoje myśli.
     - Nie nalegałeś? - spytał Tom. - Wiesz, nie naciskałeś, żeby pomóc? W końcu została sama...
     - Jeśli chodzi ci o to, że się boję, że sytuacja może się powtórzyć, to tak. Bardzo się boję, gdyż może przez przypadek zrobić sobie krzywdę - wyjaśnił. - Ale przecież nie mogę jej niańczyć, nie mogę traktować jej jak dziecko.
     Chwilę temu mówił, że on, Tom, powinien potraktować tę dorosłą kobietę jak dziecko, a teraz że on sam nie może jej tak traktować? Czysty obłęd. Nic z tego nie rozumiał. Jak ma wyciągnąć z tej rozmowy jakiekolwiek wnioski, skoro jedna osoba mówi mu sprzeczne ze sobą wiadomości? Próbował to sobie jakoś poukładać w głowie, lecz to było jednak dla niego odrobinę zbyt trudne. Tyle wiadomości, tyle informacji... Raz traktować Angelinę jak dziecko, raz nie. Raz się nią opiekować, raz nie... Co w takim razie ma zrobić? Spytał o to swojego rozmówcę.
     - Myślę, że na pewno powinieneś wyjaśnić jej, że twoja podróż do Europy nie powinna jej martwić, bo na pewno wszystko pójdzie dobrze. Dotrzesz na miejsce i wrócisz w jednym kawałku.
     - I to wszystko? - zapytał, kiedy czekając na ciąg dalszy wypowiedzi Noah, ten się nie odezwał.
     - W sumie to tak - przyznał brunet.
     - Miałem spotkać się z Angeliną jutro. Twoim zdaniem powinienem pojechać do niej dzisiaj? Przy okazji pomóc jej w porządkowaniu domu?
     - Uważam, że będziesz do tego lepszą osobą. No i musisz z nią porozmawiać o tym, co się wydarzyło. Raczej nie powie ci, że to kot tak jej urządził wnętrze.
     Na te słowa obaj się zaśmiali.
     Tom czuł, że z Noah jest naprawdę porządny facet i wcale nie dziwił się Angelinie, że stworzyła z nim związek. Co prawda ich miłość się wypaliła, ale naprawdę dobrze się dobrali, pasowali do siebie. Cieszył się, że nadal są przyjaciółmi, ponieważ mimo wszystko, Noah prawdopodobnie zawsze będzie gotowy pomóc byłej dziewczynie w potrzebie. Domyślał się jednak, że do czasu, gdyż na pewno w przyszłości się z kimś zwiąże, a jego nowa partnerka na sto procent krzywo będzie patrzyła na jego relację z byłą dziewczyną, ale czasem są takie przyjaźnie, które zamieniają się w miłość, i na odwrót. Miłość między dwojgiem ludzi może zamienić się w prawdziwą przyjaźń.
     Holland i Centinego pożegnali się uściskiem dłoni i zapewnieniami, że muszą spotkać się ponownie, tym razem na piwo, żeby móc lepiej się poznać, gdyż oboje stwierdzili, że dobrze się dogadują. Następnie rozdzielili się i każdy poszedł w swoją stronę. Noah udał się na spotkanie z dziewczyną, Tom natomiast wybrał numer Angeliny i wysłał jej wiadomość.

Wiadomość do: ANGELINA RUSSO

MOGĘ WPAŚĆ? MAM DZISIAJ CHWILĘ, MOŻEMY SPĘDZIĆ RAZEM TROCHĘ CZASU PRZED MOIM WYJAZDEM

     Czekał jakiś czas na odpowiedź, która wyjątkowo długo się nie pojawiała, lecz po dziesięciu minutach usłyszał charakterystyczny dźwięk SMSa i poczuł wibracje telefonu w kieszeni spodni.

Wiadomość od: ANGELINA RUSSO

NIE WIEM, CZY TO DOBRY POMYSŁ. MAM SPORY BAŁAGAN. JUTRO BĘDZIEMY SIĘ WIDZIEĆ

     Chyba po raz pierwszy tak otwarcie odmówiła mu spotkania, lecz idąc za radą swojego nowego przyjaciela, postanowił, że tak łatwo jej nie odpuści. Tym bardziej, że zachowanie to wynikało tak jakby z jego winy.

Wiadomość do: ANGELINA RUSSO

POMOGĘ CI W SPRZĄTANIU. TO JAK, ZA 15-20 MINUT MOGĘ BYĆ U CIEBIE?

     Tym razem odpowiedź nadeszła szybciej i Angelina zgadzała się na odwiedziny Hollanda. Uśmiechnął się do siebie pod nosem i wsiadł na tylne siedzenie auta, za kierownicą którego siedział Asher i poprosił mężczyznę, by podrzucił go pod wskazany adres.
     Przyznał przed samym sobą, że chyba nigdy w życiu tak bardzo nie stresował się konfrontacją z dziewczyną. Nigdy tak naprawdę nie mógł sobie zarzucić, że jakaś kobieta przez niego płakała, jakąś wkurzył albo coś w tym stylu. Nigdy nie miał z żadną konfliktu, który doprowadziłby do większej awantury.
     To raczej nie dlatego, że nie lubił kłótni, tylko zawsze starał się wyjaśniać wszystkie problemy, niedomówienia czy sprzeczki od razu, by później uniknąć niewygodnej wymiany zdań. Żeby nie musieć nikogo przepraszać za coś, czego nie chciało się powiedzieć lub zrobić.
      Asher zatrzymał auto po piętnastu minutach jazdy i Tom od razu zauważył, że drzwi od domu Angeliny są otwarte na oścież, a przy schodach ustawionych zostało kilka worków na śmieci wypełnionych po brzegi. Ten obraz potwierdzał to wszystko, co mówił Noah.
     To wszystko wydarzyło się naprawdę.
     Angelina cierpiała na depresję. Miała ataki paniki, kiedy o kogoś się martwiła. Potrafiła wpaść w trans, kiedy niszczyła wszystko: meble, poduszki, pościel... A później musiała się z tym uporać, wszystko porządkując.
     I to była po części jego wina, ponieważ on się w pewnym stopniu do tego przyczynił.
     Musi zatem pomóc jej z tymi porządkami.

wtorek, 8 grudnia 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [10]

Ciężko będzie publikować rozdziały po powrocie do pracy, w takim miesiącu, w którym nie ma czasu na nic. 

     Codzienne spędzanie czasu na planie filmowym dało się we znaki wszystkim pracującym nad filmem, ale wszyscy poczuli ulgę, że po kilku miesiącach dobrnęli prawie do końca. Na szczęście, gdy pracowali nad poprzednią częścią filmu, udało im się zgromadzić materiały, które należało wykorzystać przy "Końcu gry". Wszyscy pracowali ciężko i dawali z siebie dwieście procent, co owocowało niesamowitymi efektami. Ostatniego dnia Anthony oraz Joe dziękowali wylewnie wszystkim aktorom, scenarzystom, operatorom kamer, wszystkim, którzy przyłożyli się choć w najmniejszym stopniu do stworzenia tego wyjątkowego filmu.
     Angelina również była wśród nich, wykończona po całodziennym dniu pracy i wszystkim dziękowała za wspaniałą atmosferę. Zrobili na koniec wspólne zdjęcie na pamiątkę i mogli spokojnie wrócić do domu. Teraz pozostało skleić wszystko do kupy i czekać na premierę filmu.
     Pomijając zmęczenie pracą, Russo mogła powiedzieć, że jest zadowolona z życia. Pogodziła się z matką, a przynajmniej miały ze sobą kontakt, choć Ann wciąż miała nadzieję, że jej córka i Noah Centineo znowu stworzą kochającą się parę. Angelina natomiast pogodziła się z myślą, że z tym chłopakiem łączy ją już tylko przyjaźń. I choć poczuła ukłucie zazdrości, gdy Noah poinformował ją, że spotyka się z jakąś aktorką, której imienia nawet nie zapamiętała, cieszyła się z jego szczęścia. Miło jej było patrzeć na uśmiechniętego Noah, który czerwieni się, gdy mówi o tej "ślicznej blondynce", wiedziała, że nie czuje do niego nic więcej, prócz sympatii. Na pewno zawsze będzie dla niej wiele znaczył, ale nie mają wspólnej przyszłości jako para.
     Znajomość z Tomem Hollandem zamieniła się w bliższą przyjaźń. Angelina przyłapała się na tym, że ich relacja wygląda podobnie niż początki znajomości z Noah, choć nie była pewna, co tak naprawdę czuje do tego faceta. Podobał jej się, był przystojny, zabawny, miał piękne oczy i uśmiech, był w jej typie, choć nawet nie był w najmniejszym stopniu podobny do Noah, którego do tej pory uważała za swój ideał. Spotykała się z Hollandem na kawę, czasem na lunch lub spacer w niedzielne popołudnie, ale nic więcej między nimi nie było, do niczego nie doszło, a ona nie była pewna, czy chciała, by kiedykolwiek wiązać z nim przyszłość. Jeśli chodziło o Toma, sama gubiła się już w swoich myślach, więc wolała zwyczajnie o nim nie rozmyślać zbyt często. A pozwalało jej na to tylko to, że Tom już zaczynał zdjęcia do kolejnego filmu, przez co coraz rzadziej się widywali.
     - Mam wolną niedzielę, możemy się spotkać - powiedział jej pewnego dnia przez telefon, gdy ona leżała na kanapie z Thorem przy głowie, a on wracał do domu z planu filmowego. Było późno wieczorem, ale nie rozmawiali od kilku dni, a tym bardziej się nie widzieli. - Wyjeżdżam w przyszłym tygodniu do Europy i chciałem się pożegnać.
     Serce jej stanęło chyba na kilka godzin, a przynajmniej miała takie wrażenie. Nie mogła złapać tchu i nie wiedziała, co mogłaby mu odpowiedzieć.
     - Słucham? - Udało jej się w końcu wykrztusić, ale musiała wstać i nalać sobie szklankę wody, gdyż tak zaschło jej w ustach, iż miała wrażenie, że zaraz umrze.
     - Jesteśmy na kolejnym etapie zdjęć do filmu i jedziemy najpierw do Wenecji, potem Praga i Berlin. Zapowiada się super przygoda, już nie mogę się doczekać - Tom był tak podekscytowany, że pomimo zmęczenia buzia mu się nie zamykała. Angelina natomiast czuła, że zaraz zemdleje. - Potem wracamy do Nowego Jorku, ale Europa nam zajmie co najmniej trzy tygodnie. Bardzo się cieszę, to będzie niesamowity film...
     - Porozmawiamy w niedzielę na kawie, dobrze? - powiedziała słabym głosem. - Jesteś na pewno zmęczony i jutro znowu czeka cię dużo pracy, więc musisz odpocząć. Do zobaczenia. - Rozłączyła się, zanim Tom odpowiedział i rzuciła telefonem o ścianę, co spotkało się z niezadowolonym syczeniem Thora.
     Czuła, że za chwilę eksploduje. Zaczęła nerwowo krążyć po salonie, kopiąc meble, obijając się o ściany i mówić pod nosem niezrozumiałe słowa. Czuła, że skóra ją pali i nie mogła przestać drapać się po przedramionach. W głowie widziała Toma lecącego samolotem, który się rozbija, widziała wszystkie najgorszych scenariuszy, jakie mogą mu się przytrafić podczas podróży. Płonący samolot, samochód, autobus, pociąg, czymkolwiek by podróżował, w jej myślach, każda podróż kończyła się katastrofą. Nie mogła odrzucić tych myśli, nie potrafiła, chociaż gdzieś tam czuła, że to niemożliwe, że na pewno wszystko będzie w porządku.
     Rzucała przedmiotami, szklanka z wodą uderzyła o lodówkę, koc z kanapy gdzieś na podłodze. W pewnej chwili złapała nożyczki i pocięła wszystkie poduszki znajdujące się na kanapie. To samo zrobiła z tymi w sypialni na górze oraz w pokoju gościnnym. Zbiegła na dół, słysząc nagle pukanie do drzwi, ale kiedy je otworzyła, nikogo nie zobaczyła.
     Rozległ się dzwonek telefonu, który dotarł do jej zamroczonego umysłu, wyrywając ją na chwilę z otępienia.
     - Gdzie ten cholerny telefon - mruczała. - Gdzie on jest? Gdzie jest? - Krążyła po kuchni i salonie, aż wreszcie dostrzegła urządzenie, które chwyciła do ręki. Było zniszczone, ale wciąż działało. - Halo? - powiedziała zbyt głośno do słuchawki.
     - Cześć - odezwał się Noah. - Przepraszam, że tak późno, ale pomyślałem, że wpadnę po Thora, skoro jutro będziesz cały dzień w pracy. Dawno bo nie zabierałem.
     - Po Thora? Dlaczego? On nie chce iść z tobą. Na pewno nie - powiedziała pod nosem. Mówiła też inne niezrozumiałe rzeczy, czego Noah już nie dosłyszał. W głowie włączyła mu się ostrzegająca lampka.
     - Angelina, co się stało? - spytał zaniepokojony.
     - On nie chce iść z tobą. Zostanie ze mną. Nie możesz mi go zabrać!
     - Uspokój się, dobrze? Wszystko w porządku. Będę u ciebie za pięć minut. Nie bój się. -Noah starał się mówić opanowanym głosem i miał nadzieję, że uda mu się dotrzeć do jej domu jeszcze szybciej.
     Angelina znowu rzuciła komórką o ścianę, niszcząc ją doszczętnie. Czuła, że brakuje jej tchu, a serce wyskoczy z piersi. Jak miała się uspokoić? Jej przyjaciel wyjeżdża, mówi jej o tym tak spokojnie, a grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo, a w dodatku Noah chce jej odebrać kota. Przecież nie może na to pozwolić. Nie może! Wbiegła po schodach na górę, szukając części garderoby, które zaczęła wrzucać do sportowej torby. Musi się stąd wynieść. On zaraz tu będzie i odbierze jej kota. Nie może mu na to pozwolić. Nie może!
     Myśli kołatały jej się w głowie, kiedy wrzucała do torby spodnie, podkoszulki, kosmetyki. Wszystko, co jej wpadło w ręce. Z wypchaną po brzegi torbą zbiegła po schodach i dopadła do drzwi schowka, gdzie trzymała jedzenie dla kota. Kilka puszek z mokrym pokarmem również umieściła w torbie, choć była już tak ciężka, że niemal się pod nią uginała. Dopadła także transporter dla zwierząt z szarym kocykiem w środku i zaczęła szukać kocura.
     Kiedy nie mogła go znaleźć, wpadła w jeszcze większą panikę. Noah na pewno w jakiś niewyjaśniony sposób wszedł do jej domu i go zabrał. Porwał jej zwierzę! Nic jej nie powiedział. Od dawna musiał to planować. Zaparło jej dech do tego stopnia, że osunęła się na podłogę i usilnie starała się złapać oddech.
     Noah wpadł do salonu i starając się nie widzieć całego tego bałaganu, dopadł do Angeliny i próbował ją uspokoić.
     - Hej, mała - mówił delikatnie. - Hej, wszystko dobrze. - Gładził ją po plecach, aż udało jej się złapać oddech. - Jestem przy tobie. Robert też za chwilę tu będzie. Twoi rodzice też. Wszystko już w porządku. Nic ci nie grozi.
     Nie udało mu się jej uspokoić na tyle, że atak paniki przeszedł całkowicie, ale przynajmniej już się nie miotała. Mówiła jeszcze niezrozumiale coś, że Noah chce jej odebrać Thora, a przyjacielowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo i to wszystko jej wina, bo do niczego się nie nadaje. Mimo uspokajających słów, wciąż była roztrzęsiona, miała dreszcze i przyspieszony oddech, ale oprócz tego była cała i zdrowa, na szczęście.
     Atak paniki minął po półtorej godzinie, odkąd się zaczął, w tym czasie Robert oraz Anthony i Ann dotarli do jej domu i wszyscy teraz siedzieli na zniszczonej doszczętnie kanapie, pijąc gorącą herbatę.
     - Jak się czujesz? - spytała Ann, kładąc jej dłoń na kolanie w uspokajającym geście.
     - Już dobrze. Dziękuję, że przyjechaliście, ale nie było takiej potrzeby - powiedziała, upijając łyk napoju. - Noah spisał się na medal.
     - Ale nie powinno się to w ogóle wydarzyć - zauważył Anthony. - Już dawno nie miałaś tych ataków, co się stało?
     - Nie wiem - skłamała. Dobrze wiedziała, dlaczego tak się stało, wiedziała, co ją tak poruszyło, ale rodzice byli ostatnimi osobami, z którymi chciała o tym rozmawiać.
     - Może dlatego, że odstawiłaś te leki antydepresyjne? - drążyła Ann. - Pojedziemy do lekarza, żeby ci przepisał nowe. To się nie może więcej powtórzyć.
     - Pani Russo - odezwał się Noah. - Myślę, że nie powinniśmy teraz o tym rozmawiać, Angelina na pewno potrzebuje spokoju.
     - Tak, młody ma rację - powiedział Robert. - Jedźcie już do domu, a my spróbujemy tu jakoś uporządkować ten... bałagan.
     Anthony i Ann długo nie dali się przekonać co do tego, by zostawić córkę w tym stanie, ale koniec końców Robert prawie wypchnął ich za drzwi, pilnując, czy na pewno wsiedli do samochodu i wyjechali z podjazdu. Wrócił do środka i podszedł do Angeliny, która siedziała na kanapie, wciąż trzymając kubek w dłoni.
     - To przez niego, tak? - wskazał palcem na Noah. - Naprzykrza ci się, tak? - Podszedł do Centineo i wymierzył w niego palec. - Mówiłem, że to nie jest dobry pomysł, wiedziałem, że to nie wypali, żeby się z nim przyjaźnić...
     - Ja nic nie zrobiłem, przysięgam! - powiedział od razu Noah. - Serio!
     - Przestań, Robert. - Angelina odstawiła kubek na częściowo zniszczony stolik kawowy. - To nie przez niego miałam ten atak paniki. Zostaw go.
     - Mówiłem - mruknął Noah, siadając obok dziewczyny. - Nic nie zrobiłem. A przyjechałem jako pierwszy.
     - To kto w takim razie? - spytał zmartwiony Downey.
     I Angelina powiedziała im wszystko. Że Tom zaproponował spotkanie, by pożegnać się przed wyjazdem do Europy. Że w tym momencie dotarło do niej, jak bardzo jej na nim zależy i jak bardzo się o niego martwi. Że nie potrafiła znieść myśli, że będzie podróżował tak daleko, a ona nie będzie miała wpływu na to, czy dotrze bezpiecznie na miejsce. Tak bardzo zaczęła się martwić, że nie spostrzegła nadchodzącego ataku, które kiedyś jeszcze przewidywała. Od ostatniego minęło przecież sporo czasu, więc mogła zapomnieć, czym to się objawia. Musiała im też powiedzieć, że od dłuższego czasu Tom naprawdę jej się podoba.
     - Zabiję go - powiedział Robert. - Po prostu go uduszę! A ty mu nawet nie powiedziałaś, że jesteś chora!
     - Bo nie jestem! - podniosła głos, aż sama się przestraszyła. - Nie jestem chora - dodała ciszej.
     - Z depresji się nigdy nie wychodzi! Jak mogłaś być taka nieodpowiedzialna! - Robert już nad sobą nie panował. Nie mógł pohamować emocji, które mu ciążyły. - Podoba ci się facet, spotykasz się z nim i mimo, że się przyjaźnicie, nie mówisz mu, że byłaś chora na depresję, nigdy się z tego nie otrząsnęłaś i masz ataki paniki! To jaki z niego przyjaciel, skoro mu tego nie powiedziałaś?!
     - Mam mówić każdemu, z kim się spotykam, że jestem nienormalna?!
     - Przed nim nie miałaś takich oporów - wskazał ręką na siedzącego obok niej Noah. Chłopak nawet nie wiedział, czy ma się odezwać, czy bronić Angeliny, a może poprzeć Roberta? Wolał więc chwilowo nie zabierać głosu w tej kłótni.
     - Chyba już zapomniałeś, że powiedziałam Noah tylko o depresji, a atak paniki miałam, kiedy się pokłóciliśmy o jego grę w filmie z Larą Condor - przypomniała mu. - Chyba, że z ciebie taki przyjaciel, że przestałeś słuchać, co małolata ma ci do powiedzenia. A może chciałbyś być na miejscu Noah, co? Może kręcą cię laski dwadzieścia kilka lat młodsze od ciebie, co? - Nie mogła się powstrzymać. Była taka wściekła, iż nie potrafiła zatrzymać tych słów, choć żałowała ich w sekundę po tym, gdy wyszły z jej ust.
     - Jakby mnie kręciły nie szukałbym wrażeń u ciebie, tylko znalazł jakąś w burdelu. Nie musisz wymyślać takich rzeczy, żeby mi dopiec, bo to na mnie nie działa.
     - Przestańcie, proszę was. - Noah postanowił przerwać tę wymianę zdań, wiedział, że oboje zaraz będą tego żałować. - I tak zaraz się przeprosicie, bo będzie wam obojgu głupio.
     - Posłuchaj swojego byłego - mruknął Robert. Poszedł do kuchni, wyjął z szafki kuchennej whisky, którą trzymała specjalnie dla niego lub dla swojego ojca i nalał solidną porcję do szklanki. Wrócił do salonu i zajął miejsce w fotelu, upijając spory łyk.
     - Strasznie ci nie pasuje to, że się przyjaźnimy, co? - wytknęła mu. - Dlaczego to cię tak boli, co? Może dlatego, że on ma więcej czasu dla mnie niż mój przyszywany wujek, który zawsze miał być blisko mnie, kiedy przytrafi mi się coś złego?
     - Boli mnie, że masz mnie za takiego idiotę, który by tak myślał - odpowiedział Robert. Widać było, że już się uspokoił. - Widzę, że chyba nic tu po mnie. - Dopił resztkę alkoholu i odstawił szklankę na zdemolowany stolik. - Jak już dojdziesz do siebie i znowu będziesz chciała gadać, to masz mój numer. - I wyszedł. Tak po prostu.
     - Nienawidzę go! - wrzasnęła za nim Angelina i cisnęła pustą szklanką przez pokój.
     - Przestań, Angie, na pewno tak nie myślisz - powiedział uspokajająco Noah. Położył jej dłonie na ramionach i zmusił, by się położyła. - Jest już późno, zostaw ten bałagan, prześpij się, jutro idź normalnie do pracy, a w weekend pomogę ci to wszystko ogarnąć. Musisz zamówić nową kanapę, ta się nie nadaje nawet do spania.
     - Chyba nie byłeś na górze - mruknęła zmęczona i zamknęła oczy. - Bardzo ci dziękuję. Za wszystko.

*

     Po wczorajszym incydencie został jedynie wielki bałagan w domu. Noah zostawił jej karteczkę, że zabiera Thora do siebie i wróci z nim w sobotę, żeby pomóc w porządkowaniu salonu. Angelina rano spróbowała jakoś się pozbierać do kupy, wzięła prysznic, założyła czarne spodnie z wysokim stanem i pasującą do nich białą koszulę z kołnierzem. Włosy związała w kucyk i odszukała w szafie czerwone szpilki. Znalazła małą czarną torebkę na ramię i przeszukała kuchnię, by podnieść z podłogi roztrzaskany telefon. Spróbowała go włączyć. Udało się. Chociaż ekran zamienił się w jedną wielką pajęczynę, aparat był zupełnie roztrzaskany, to nawet całkiem nieźle wyglądał. Dało się prowadzić rozmowy i pisać wiadomości, więc to było najważniejsze.
     Anthony i Joe Russo prawie skończyli pracę nad filmem o Avengersach, ale zostało i mnóstwo pracy związanej z montowaniem filmu. Jej zadaniem było teraz przyglądanie się pracy swojego ojca i montażystów, by zdobyć choć trochę wiedzy praktycznej na temat robienia filmów. Czekała ją więc praca przy biurku, przed komputerem, ale zapowiadało się to równie ciekawie co przyglądanie się jak aktorzy pracują na planie.
     Nie sądziła, że sklejanie filmów w całość będzie aż takim męczącym zadaniem i przez kilka kolejnych dni wracała do domu wykończona, z głową pełną obrazów, ale wzbogacona w nową wiedzę. 

sobota, 5 grudnia 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [9]

Dodaję ten rozdział z telefonu, więc forma może różnić się od poprzednich postów, ale postaram się jak najszybciej to poprawić, by wszystko wyglądało tak samo.

     Zdjęcia do kolejnego filmu z serii o Avengersach zaczęły się po trzech miesiącach odkąd aktorzy otrzymali scenariusze, które powinni już w miarę dobrze opanować. Pierwsze przymiarki kostiumów już się odbyły, ale na ostatni guzik miały być zapięte dopiero w trakcie zdjęć, by zobaczyć jak materiały zachowują się podczas ich użytkowania. W pierwszej kolejności swoje kostiumy mieli otrzymać ci aktorzy, którzy odgrywali najwięcej scen w filmie, a reszta miała pojawiać się na planie i wtedy przymierzać kolejne części garderoby. Braciom Russo zależało na tym, by jak najszybciej zacząć przygotowywać najnowszy film, gdyż wytwórnia chciała co roku wypuszczać choć jeden projekt z serii, a ten, którego kręceniem się teraz zajmowali był ostatnim, więc tym bardziej się do niego przykładali.
     Dzisiaj na planie pojawili się chyba wszyscy aktorzy z obsady, ponieważ, kiedy tylko Angelina się zjawiła, ujrzała tłum ludzi. Każdy coś robił, coś krzyczał, a ona patrzyła na to z boku i nie wierzyła własnym oczom. Pierwszy raz w pełni brała udział w zdjęciach do jakiejkolwiek produkcji i nie miała pojęcia, że to tak właśnie wygląda.
     Odnalazła wzrokiem Amelię, która uśmiechnięta do niej pomachała.
     - Cześć! - wydyszała. - Ale się dzieje! Kompletne szaleństwo!
     - To prawda - przyznała. - Od której tu jesteś? - zapytała.
     - Przyszłam o szóstej, kiedy rozstawiali wszystko. - Angelina spojrzała na nią z niedowierzaniem. Była dziesiąta, a Amelia wcale nie wyglądała jak ktoś, kto już od czterech godzin biega na planie w trampkach i jeansach. - To pierwszy dzień, więc musiałam tego przypilnować - wyjaśniła, widząc minę Russo.
     - Ale dlaczego jest tutaj tyle ludzi? - Angelina poszła za Amelią, choć nie wiedziała, dokąd ta zmierza.
     - Anthony i Joe chcą wszystkich oficjalnie przywitać. No i z niektórymi można już przymierzać kostiumy, chodzi o tych, którzy nie zrobili tego przed rozpoczęciem zdjęć. Anthony wyznaczył nas dwie, żebyśmy tego przypilnowały, a mamy naprawdę mnóstwo roboty. Trzeba dopracować szczegóły stroju Czarnej Pantery, poprawić rękawicę Thanosa, podobno jedna z zapasowych tarczy Kapitana ma niedokończoną gwiazdę i coś nie tak jest z kostiumem Spider-Mana. Tego ostatniego nie znam szczegółów, bo Holland przyszedł dopiero niedawno i zaczął przymierzać, co dla niego mamy. Ogólnie jest dobry, ale i tak coś trzeba sprawdzić.
     - Wyrobimy się dzisiaj ze wszystkim? - zapytała Angelina powątpiewając.
     - Mam nadzieję, bo na jutro mamy zaplanowanego Cumberbatcha i dwie zbroje Downey'a.
     - Już czuję się zmęczona - jęknęła i zaproponowała Amelii, że przyniesie jej kawę, a potem spotkają się u Judianne, która jako kostiumolog odpowiadała za wszystko, co z tym związane.

     Angelina weszła do pomieszczenia z czterema papierowymi kubkami z najbliższego Starbucka i zostawiła je na stoliku. Judianne i Amelia żywo dyskutowały przy manekinie ubranym w strój Chadwicka Bosemana, a sam aktor stał obok w dresach i koszulce. Przysłuchiwał się im z zainteresowaniem i lekko potakiwał głową.
     - Tutaj jest trochę ciasny - powiedział czarnoskóry aktor, pokazując na kołnierz. - Ciężko mi się oddycha.
     Judianne jakby go zignorowała, ale zapisała sobie coś w notesie. W tym czasie Angelina podeszła do zebranych i się przedstawiła, oferując jakąś pomoc. Kostiumolog przydzieliła ją i Amelię do tego, by sprawdzały z grafikami komputerowymi, którzy siedzieli kawałek dalej za biurkami, jak wygląda strój na ekranie, a Chadwicka poprosiła o przymiarkę.
     Aktor bez żadnego skrępowania ściągnął koszulkę, ukazując doskonale wyrzeźbione mięśnie i rzucił na krzesło razem ze spodniami i tenisówkami. Judianne zdjęła kostium z manekina tak delikatnie, jakby był małym dzieckiem i pomogła Chadwickowi go włożyć. Dziewczyny wraz z grafikami przyglądały się, czy z kostiumem wszystko w porządku i było naprawdę super. Obie były pod ogromnym wrażeniem, co programy komputerowe mogły zdziałać. Kostium prezentował się idealnie.
     Chadwick jeszcze raz poinformował, gdzie uwiera go strój, a kostiumolog zapewniła, że za piętnaście minut będzie gotowy i ma się niczym nie przejmować, bo ta przymiarka jest na razie tylko do zdjęć. I jak na zawołanie do pomieszczenia wszedł fotograf i zaprosił aktora kawałek dalej, na ściankę z plakatem promującym film, gdzie już stały potrzebne lampy. Boseman wykonał kilka ruchów, by sprawdzić, czy może chociażby ruszyć ręką i wszystko było w porządku, więc udał się tam, gdzie mu kazano.
     - Po zdjęciach Pantery trzeba trochę poprawić kołnierz - powiedziała Judianne do Amelii, która od razu wyciągnęła notes, zapisując to, co powie kostiumolog. - Jeszcze sprawdzimy hełm i jak on będzie do poprawy, to zajmiemy się tym jutro rano.
     Hełm również trzeba było poprawić, gdyż z tyłu znalazła się mała dziura, którą na pewno będzie widać. Na zdjęciach robionych teraz było to niezauważalne i mogli to odłożyć na jutro, ale koniecznie należało to poprawić.
     O ile z kostiumem Bosemana poszło im całkiem sprawnie, o tyle rękawica Thanosa zajęła im pięć minut, gdyż musieli przykleić jeden z kamieni. Tarcza Kapitana też była łatwa do naprawienia i o trzeciej po południu mogli zaprosić Toma Hollanda, by poprawić jego kostium. Aktor wszedł do pomieszczenia i przywitał się ze wszystkimi krótkim "cześć", Angelinie przy tym posyłając lekki uśmiech. Ubrany był w szare dresy, biały t-shirt oraz sportowe buty. Judianne nie traciła czasu i od razu kazała mu się ustawić przy jego kostiumie, który wyglądał zupełnie inaczej niż pozostałe, ponieważ w filmie miał być raczej elastyczną zbroją, czego nie dało się stworzyć z materiału. Dlatego strój Spider-Mana wyglądał jak kombinezon z mnóstwem kabli i na pewno ciężko będzie się w nim w ogóle poruszać, mimo to, Tom i tak musiał się przebrać.
     Angelina patrzyła jak Holland zdejmuje koszulkę i pokazuje idealne mięśnie brzucha, na które nie mogła nie zwrócić uwagi, ale zmusiła się, by nie wlepiać w niego oczu. Odwróciła się więc do grafików, by móc rzucić okiem, jak kostium prezentuje się w komputerze, a zarazem jak będzie wyglądał w filmie. Nie podobał jej się za bardzo, gdyż miał zbyt szerokie ramiona, co nie wyglądało naturalnie.
     - Masz rację, kochana - powiedziała Judinne, kiedy Angelina wyraziła swoją opinię i również spojrzała w ekran. - Poprawcie to, proszę - zwróciła się do mężczyzny za komputerem, którego imienia nie znała. 
     - Dobrze, że nie muszę wkładać do tego stringów, bo chyba bym nie wytrzymał - mruknął Tom, gdy kostiumolog dopracowywała szczegóły przy jego stroju.
     - Spokojnie, to przecież nie ostatni film o Spider-Manie - uśmiechnęła się. - I raczej nie ostatni w kostiumie ze spandexu.
     Tom zrobił minę, jakby miał się zaraz rozpłakać, na co Judinne głośno się roześmiała. Zanim aktor przyszedł, wyznała dziewczynom, że uwielbia pracować z tym chłopakiem, bo zawsze poprawia jej humor, a stroje dla niego projektuje z przyjemnością. 
     Angelina natomiast z przyjemnością patrzyła jak po półtorej godzinie Tom zdejmuje swój  kostium i zamienia go na koszulkę i dresy, pokazując przy tym znowu swoje mięśnie. 

*

     - Masz naprawdę niezłą formę - powiedziała do niego, kiedy wpadli na siebie przypadkiem, opuszczając plan zdjęciowy. Było dość późno, ponieważ po ósmej wieczorem. - Nie to, że się gapiłam, ale nie dało się nie zauważyć. 
     - Dzięki - odpowiedział z uśmiechem. - Od dziecka uwielbiam akrobatykę, dużo tańczę i chodzę na siłownię, to dlatego. 
     - Jest na co popatrzeć. Judinne pożerała cię wzrokiem. Zresztą, nie tylko ona - dodała, również się uśmiechając.
     - Więc się gapiłaś - podsumował zaczepnie. - Nie mogłaś się oprzeć.
     - Przestań być taki zarozumiały i pewny siebie - zażartowała. - Koniec tematu.
     Angelina zaproponowała, że odwiezie go do domu, więc Tom poinformował Ashera, by po niego nie przyjeżdżał i oboje ruszyli na parking, gdzie Russo zaparkowała swoje auto. Byli wykończeni, toteż odpuścili sobie nawet kolację i od razu zmierzyli w kierunku domu Hollanda. Po drodze trochę rozmawiali o zdjęciach, które trwały niewyobrażalnie długo dla każdego z aktorów oraz o tym, że kolejny dzień zapowiadał się równie ciężko. Oboje bardzo się cieszyli, że mogli wziąć udział w pracy nad tym filmem, ale jednocześnie nie mogli się doczekać, kiedy nastąpi koniec. 
     - Może chciałbyś pójść ze mną na kawę w niedzielę? Mam wolny dzień i żadnych planów - zaproponowała Angelina, tym samym zadziwiając samą siebie i swojego towarzysza, który spojrzał na nią z nieodgadnioną miną. W sumie to nigdy nikomu nie proponowała spotkania jako pierwsza. Zawsze to mężczyźni wychodzili z propozycją, ona miała ten wybór, że mogła odmówić. Nigdy jednak nie proponowała nikomu pójścia na kawę. Nigdy. - Dlaczego tak patrzysz? 
     - Och, po prostu - powiedział szybko. - Po prostu się zdziwiłem... Ale tak, bardzo chętnie z tobą pójdę. Też mam wolne. Bardzo mi miło, że o mnie pomyślałaś. 
     Tom wciąż nie mógł uwierzyć, że Angelina wyszła z propozycją spotkania. Nie to, że to było niemożliwe, ale uważał, że ma taki charakter, iż to do niej nie pasuje. Sam sobie nie mógł tego wytłumaczyć, ale po prostu nigdy by się nie spodziewał, że Angelina Russo będzie chciała się z nim umówić i to ona to zaproponuje, nie on. 
     - Wyglądasz na bardzo zamyślonego - zauważyła, zerkając na niego. - Czymś się martwisz? 
     - Nie, dlaczego? Na chwilę odpłynąłem - przyznał. - Ale już jestem z powrotem - uśmiechnął się. - O której się spotkamy w niedzielę? Możemy wybrać Starbucks lub jakąś inną kawiarnię, jeśli masz swoją ulubioną - odezwał się, kiedy byli na miejscu. Chciał dowiedzieć się od razu, by później nie zamęczać jej niepotrzebnymi wiadomościami.
     - Może być Starbucks, jeśli tobie to nie przeszkadza.
     Ustalili, że spotkają się przy restauracji, w której nie tak dawno jedli wspólnie lunch, by potem przejść pieszo do kawiarni, która była niedaleko. Pożegnali się całusem w policzek i Tom wysiadł z auta, a Angelina ruszyła do domu. Cieszyła się, że zaproponowała aktorowi spędzenie razem niedzieli, choćby tylko poprzez pójście do zwyczajniej kawiarni. Dzięki temu mogła pokazać, że jest dla niej kimś więcej niż tylko znajomym, że lubi spędzać z nim czas oraz jego towarzystwo. Miała też wielką nadzieję, że Holland tak to właśnie zrozumie.

     Kolejne dni na planie mijały wolno, ale pracowicie. Jedynym dniem wolnym była dla niej leniwa niedziela, którą zazwyczaj przeznaczała albo na leżenie przed telewizorem lub spotkania z przyjaciółmi. Raz umawiała się z Tomem, innym razem pytała czy Noah nie chciałby wpaść, bo pewnie stęsknił się za kotem, którego teraz czasami zabierał na parę dni do siebie. Centineo, po rozstaniu z Angeliną, przez chwilę mieszkał z rodzicami, ale po kilku tygodniach kupił mały domek piętnaście minut drogi od niej, dzięki czemu Thor nie musiał za bardzo zmieniać otoczenia. Spotykali się tak często, jak to było możliwe przy tak intensywnym trybie pracy Angeliny, czyli widywali się przynajmniej raz na dwa tygodnie.
     - Nie mówiłam ci o tym, ale po naszym rozstaniu bardzo pokłóciłam się z mamą i nie rozmawiam z nią już chyba trzy miesiące - wyznała szczerze, gdy wybrali się na spacer do Starbucksa. 
     - O co się pożarłyście? - spytał Noah z wielkim zainteresowaniem. Mama Angeliny go uwielbiała i to z wzajemnością, więc na pewno ciekaw był, dlaczego się posprzeczały. 
     - Gdy oznajmiłam rodzicom, że się rozstaliśmy, mama nawrzeszczała na mnie, że jestem niepoważna, że jak mogłam stracić tak wspaniałego chłopaka. Powiedziała mi, że jestem największą idiotką, jaką zna i wątpi, że znajdę drugiego takiego faceta, który będzie dla niej takim idealnym zięciem, jak ty. 
     - Z jednej strony jest mi bardzo miło - przyznał. - Ale  drugiej... cóż, mama nie powinna tak cię potraktować. To zdecydowanie nie powinno mieć miejsca.
     - Ojciec się dziwi, że mi jeszcze nie przeszło, mama podobno za mną bardzo tęskni i obstawiam, że ma ogromną nadzieję, iż się zejdziemy. Najgorsze było dla mnie to, że nie widziała, jak jest mi ciężko, tylko od razu zaczęła mnie osądzać. Nie pocieszała mnie ani nic w tym stylu. Po prostu na mnie nawrzeszczała.
      - Bardzo mi przykro - powiedział i objął ją ramieniem. Chciał ją w jakiś sposób pocieszyć, gdyż wiedział, że Angelina jest strasznie przywiązana do rodziców, mimo, że z nimi nie mieszka. Oddałaby im wszystko, nawet jeśli miałaby zostać z niczym. Rozumiał, jak bardzo skrzywdziła ją matka i wiedział, że zazwyczaj niedługo chowała urazę; tym razem jednak musiała to być poważna awantura, skoro Angelina nie rozmawia z matką tak długo. - Ale i tak będziesz musiała wreszcie się z nią pogodzić. 
     - Wiem - powiedziała tylko. 
     - Będziesz żałować, że tak długo to odwlekasz.
     - Wiem.
     - I powinnaś wreszcie do niej zadzwonić albo porozmawiać z nią osobiście. I nie mów, że o tym wiesz, bo jeśliby tak było, nie rozmawiałabyś o tym ze mną, tylko podjęłabyś sama tę decyzję. 
     - No nie wiem... ciężko jest wybaczyć coś takiego własnej matce - przyznała. - Mówiła mi takie rzeczy, których bym się po niej nie spodziewała.
     - Zrobisz jak chcesz - odrzekł Noah po chwili zastanowienia. - To twoja mama. Ale na twoim miejscu spróbowałbym z nią porozmawiać, wyjaśnić, że źle się czujesz z tym, co ci powiedziała, w ogóle nawiązać z nią kontakt po tak długim czasie. Znam cię i wiem, że im dłużej będziesz z tym zwlekać, tym bardziej będziesz żałować.
     Postanowiła jeszcze to przemyśleć, nie dając chłopakowi odpowiedzi, ile czasu jej to zajmie, ale widząc, iż w jakiś sposób to usatysfakcjonowała tą niepełną odpowiedzią, zakończyła ten temat. 

niedziela, 29 listopada 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [8]

Czasami długo męczyłam się nad kolejnymi rozdziałami, by wydłużać je na siłę, próbując dopisać do czterech czy pięciu stron, ale podjęłam decyzję, że odpuszczę. Napiszę tyle, ile zdoła, żeby nic nie robić na siłę.

You're the one that I love

    Dotarła do domu koło piątej po południu. Tuż po lunchu z Tomem wybrała się jeszcze na zakupy spożywcze, gdyż jej lodówka świeciła pustkami. Kiedy była w domu i uporała się z wypełnionymi siatkami oraz nakarmiła kota, była gotowa do działania.
     Już dłuższy czas próbowała zebrać się w sobie i wreszcie stawić czoła wspomnieniom, ale jakoś nigdy nie potrafiła podjąć tej ostatecznej decyzji. Kiedy Noah wprowadził się do niej, od razu zaczęli wspólnie urządzać wnętrze domu. W szafie znalazły się jego rzeczy, na ścianach ich wspólne zdjęcia, a na kota zdecydowali się po miesiącu. Razem wybrali się do schroniska i ten rudy kocur, trochę zaniedbany i wychudzony, mimo, że pani w schronisku zapewniała, że o niego dbała, od razu wpadł im w oko. Noah był przeszczęśliwy, kiedy siedział na miejscu pasażera z kartonem na kolanach, a w środku cichutko pomiaukiwał Thor. W schronisku miał nadane inne imię, po prostu Rudy, ale oboje zdecydowali, że to imię kompletnie do niego nie pasuje, więc Centineo zadecydował od razu, że nada mu nowe imię. I choć Simba brzmiało kusząco, Thor nadawało się o wiele bardziej dla tego przystojniaka.
     Powoli we trójkę układali sobie życie, nie myśląc o tym, że kiedyś pewnie się rozejdą, bo byli naprawdę szczęśliwi. O rozstaniu zadecydował ten moment, jedna sekunda wątpliwości i musieli podjąć tę trudną decyzję o rozstaniu i aktor postanowił zabrać swoje rzeczy. I zabrał. Angelina zrobiła porządek w kuchni, w salonie, w łazience na dole... Ale nie odważyła się wejść na górę, by tam zmierzyć się ze wspomnieniami. Od ponad dwóch miesięcy piętro było opuszczone, weszła tam tylko raz, kiedy przenocowała Toma po imprezie i skorzystała z łazienki na górze. A poza tym, spała na kanapie, ubrania do pracy i na co dzień gromadziła w szafie w przedpokoju i tylko cieszyła się, że rzadko kiedy ktoś ją odwiedzał, bo z owej szafy mogłyby się posypać rozmaite rzeczy, których nie chciała pokazywać znajomym, a tym bardziej obcym osobom.
     Dzisiaj jednak poczuła się na siłach, aby wejść po schodach i sprawdzić, czy uda jej się uporządkować piętro. Z łazienki na dole wzięła ścierkę oraz środek do czyszczenia mebli, do tego odkurzacz i ruszyła na piętro.
     Od razu poczuła zapach perfum byłego chłopaka, kiedy tylko weszła do dużej sypialni po prawej stronie schodów. Łóżko było zaścielone, ale pościel nie była zmieniana od dłuższego czasu. Zdjęła ją i odrzuciła za drzwi, by potem umieścić ją w pralce. Zmieniła pościel i zabrała się za przeglądanie szafek nocnych, w międzyczasie wycierając kurze.
     W swojej szafce nie znalazła nic wartego uwagi, jakaś książka, notatnik i długopis a także leki przeciwbólowe i tabletki na gardło. Przetarła wszystko ściereczką i odłożyła na miejsce. Z szafką Noah było ciężko. W szufladzie znalazła stare bilety do kina, kilka ich wspólnych zdjęć, instrukcja obsługi nowego telefonu i stare paragony. Wrzuciła wszystko do kosza na śmieci, zostawiając tylko zdjęcia. W sypialni nie było więcej mebli, toteż po odkurzeniu dywanu i starciu kurzy z parapetów, mogła opuścić pomieszczenie.
     Na piętrze był jeszcze jeden pokój gościnny, ale przez nikogo nie używany, więc tam też tylko starła kurze i odkurzyła dywan i mogła przejść dalej. Najgorszy był sporej wielkości gabinet. Tam zgromadzili najwięcej wspólnych rzeczy, gdyż z jednej ze ścian zrobili pamiątkową tablicę magnetyczną, do której przyczepione zostały wszystkie ich wspólne zdjęcia z podróży oraz pocztówki z miejsc, które udało im się zwiedzić. Stąd również wszystko zdjęła, pozostawiając pustą, zimną ścianę.
     W pomieszczeniu, na przeciwległej ścianie zrobili, a raczej Angelina wymusiła to na Noah, biblioteczkę. Od sufitu po podłogę, na całej ścianie rozciągały się książki. Od romansów po horrory, od biografii, po książki podróżnicze. Wszystko to Angelina zgromadziła odkąd zaczęła czytać, więc można było tu znaleźć również bajki dla dzieci i literaturę dla nastolatek. Noah nie podzielał jej zapału czytelniczego, ale przyznał, że efekt był imponujący i mógł się chwalić przed znajomymi, jaką ma oczytaną dziewczynę i że ma własną bibliotekę w domu. Russo tylko się z tego śmiała, ale w głębi serca była z siebie dumna, że ma taką wspaniałą pasję.
     Na środku gabinetu stało biurko z krzesłem. Usiadła na nim i sprawdziła szuflady, ale nic interesującego tam nie znalazła. Z jednej wyjęła album na zdjęcia, który leżał tam od bardzo dawna; gromadzili w nim wyłącznie te fotografie, które nie nadawały się do powieszenia na ścianie, ale teraz postanowiła włożyć do niego to, co zdjęła z tablicy, to, co już wcześniej przyniosła z salonu, a także wszystkie ich wspólne zdjęcia, które kiedykolwiek zdecydowali się wywołać. Starała się nie zwracać na nie większej uwagi, by nie wracać do wspomnieć sprzed dwóch lat i całkiem nieźle jej szło. Dobrze się trzymała i zapełniła prawie wszystkie miejsca w albumie, po czym schowała go z powrotem do szuflady, nie mając zamiaru więcej do tego wracać.
     Sprzątanie skończyła jakiś czas później. Po gabinecie uporządkowała garderobę, sprawdzając, czy Noah nie zostawił swoich rzeczy, ale nic takiego nie znalazła. Następnie przeszła do łazienki i tam odkryła jedynie prawie pusty flakonik po perfumach byłego chłopaka. Zawahała się, po czym umieściła buteleczkę w śmietniku, tym samym kończąc całkowicie związek z Noah Centineo.

*

     Wieczorem Angelina wreszcie zdecydowała się na przejrzenie wizytówek, które udało jej się zgromadzić na przyjęciu u Toma Hollanda. Sprawdziła stronę internetową The Brothers Trust i tam wyszukała organizacje charytatywne, które wspiera.
     Pierwsza zajmowała się dokarmianiem dzieci, które żyją w slumsach0w Kenii.
     Druga zapewniała opiekę zdrowotną osobom, których na to nie stać.
     Kolejna wspierała dzieci i ich rodziny walczyć z rakiem.
     Następna ratowała dzieci i młode kobiety przed handlarzami ludźmi.
     Dalej organizacja, która zajmowała się znalezieniem leku na bardzo rzadką chorobę skóry.
     Potem kolejna, starająca się znaleźć nowe metody leczenia innej rzadkiej choroby, założona przez rodziców chorego chłopca.
     Siódma z kolei, jak udało jej się policzyć, to bardzo ciekawy pomysł, żeby rodzice, którzy odbywają wyroki w więzieniach, mogli mieć bliższy kontakt ze swoimi dziećmi poprzez nagrywanie dla nich bajki oraz wiadomości na płytach CD lub DVD.
     Znalazła tam również kilkanaście innych organizacji: zatrudniających niepełnosprawnych ludzi do pracy; zatrudnianie młodych mężczyzn z wyrokami, by mogli znowu wrócić do społeczeństwa; wspierających dzieci, które mieszkają w najbiedniejszych rejonach Afryki oraz noclegownia dla bezdomnych.
     Czytając o tych wszystkich fundacjach Angelinie zrobiło się smuto, ale wiedziała, że może im jakoś pomóc. Nie mogła zdecydować się, którą organizację zamierza wesprzeć, ale też nie mogła wybrać żadnej przypadkowo. Długo zastanawiała się nad wyborem, ale na razie zadecydowała, że w pierwszej kolejności wesprze dzieci i młode kobiety, dlatego skontaktowała się z przedstawicielką organizacji ratującej najbardziej narażone osoby na handel ludźmi.
     Odbyła długą rozmowę z prezesem owej fundacji, dowiedziała się bardzo dużo i umówiła na spotkanie, by omówić szczegóły, jak ma wyglądać jej pomoc. Nie chciała dawać do prasy żadnych informacji na temat współpracy z tą organizacją, bo uważała, że temat ten jest zbyt trudny. Co prawda, mogłaby udzielić wywiadu, wystąpić w jakimś programie, który by się tym zainteresował, ale miała za sobą kilka przeczytanych książek na takie tematy i lepiej było wspierać takie organizacje po cichu, niż je dodatkowo nagłaśniać.
     Po zakończonej rozmowie przejrzała jeszcze raz stronę internetową The Brothers Trust i weszła w zakładkę "SKLEP". Mimo ciekawych produktów, które można nabyć, na nic się nie zdecydowała i zamknęła stronę. Wysłała wiadomość do Toma z informacją, na którą organizację charytatywną się zdecydowała i otrzymała odpowiedź, że aktor bardzo się z tego powodu cieszy i ta fundacja jest teraz najbardziej potrzebująca.
     Po namyśle wysłała wiadomość także do Noah, który przecież też był ciekaw jej decyzji, jednak od niego nie otrzymała odpowiedzi. 

*

     Kolejne dni wyglądały tak samo. Rano wychodziła z domu i ruszała samochodem do biura, by pomóc ojcu i wujowi w przygotowaniach do kolejnego filmu, spędzała tam czas do późnych godzin wieczornych, by zmęczona wrócić do domu, wziąć szybki prysznic i pójść spać na kanapie, przykrywając się kocem, z kotem na jednej z poduszek. W biurze nie zajmowała się niczym konkretnie. Głównie wykonywała telefony do agentów aktorów, by ustalić, kiedy byłby najdogodniejszy termin na rozpoczęcie zdjęć do filmu, gdyż na pewno zajmie im to dużo czasu, potem jeszcze trzeba będzie wszystko zebrać do kupy, więc chcieliby zacząć najszybciej, jak to będzie możliwe. Dochodziła też kwestia kostiumów, na co Angelina też musiała zwrócić uwagę i umówić aktorów na każdy dzień tygodnia na przymiarkę strojów. Po całym tygodniu wiszenia na telefonie, nie mogła patrzeć na własną komórkę i tylko wrzucała ją do torby z wyciszonym dźwiękiem, wieczorem tylko ustawiając budzik na kolejny męczący dzień w pracy. Jedyne, co pozwalało jej się odprężyć była myśl o wolnej niedzieli i perspektywa spędzenia całego dnia w na kanapie z pilotem w jednej ręce i kieliszkiem wina w drugiej.
     - Mama prosiła, bym zapytał, co u ciebie. Ja też jestem ciekaw - powiedział Anhony w piątek po południu, kiedy wróciła z lunchu z Amelią i już miała wystukać numer do agenta Benedicta Cumberbatcha, by umówić go na przymiarkę kostiumu. - Nie odwiedzasz nas ostatnio.
     - Przecież ciągle siedzę tutaj, tato - zauważyła. - A mama też jakoś nie pała chęcią, by do mnie zadzwonić.
     - To nie znaczy, że na przykład w niedzielę nie mogłabyś wpaść do nas na obiad. Mama bardzo by się ucieszyła.
     Wiedziała, że matka chciała dowiedzieć się co u niej, odkąd ostatnio tak się pokłóciły, nieraz pierwsza do niej wyciągała rękę, jednak Angelina jej nie przyjęła. Matka przesadziła i ona nie potrafiła przemóc się, by jej wybaczyć. Nie po tym, jak ją potraktowała.
     - Jestem już umówiona - skłamała tylko. - Może w kolejny weekend.
     - Angie - jęknął Anthony. - Proszę cię. - Wskazał jej drzwi do swojego gabinetu, więc posłusznie poszła, a on zamknął za nimi drzwi. Usiadła w fotelu, a on zajął miejsce naprzeciwko, za biurkiem. Czuła się jak na rozmowie o pracę, której nie chciała i miała ochotę po prostu stąd wyjść. - Minęło już prawie trzy miesiące od waszej sprzeczki. Wszystko rozeszło się po kościach i powinnyście wrócić do dawnych kontaktów. Ann strasznie cierpi, bo jedyna córka nie utrzymuje z nią kontaktu. Zachowujesz się jak niewdzięczna, obrażona nastolatka.
     - Słucham? - zjeżyła się. - Dla ciebie to, że twoja żona nazwała mnie wariatką i nawrzeszczała na mnie za to, że rozstałam się z facetem, który był dla niej idealnym zięciem jest normalne? - zapytała, podnosząc głos. - To w ogóle nie powinna być jej sprawa, z kim się spotykam, z kim sypiam, z kim się umawiam. A sama zachowuje się jak wariatka tak na mnie naskakując...
     - Kochanie - zaczął spokojnie. Nie chciał denerwować córki, ale perspektywa rozmowy o tym z żoną wieczorem przy kolacji zmusiła go, by spróbować pogodzić dwie skłócone kobiety. - Wiesz, że Noah był dla niej jak syn. Traktowała go już jak członka rodziny, ja też. Z tym że twoja mama jest bardzo emocjonalną osobą. Przywiązała się do niego i ciężko jej było zrozumieć, że się rozstaliście.
     - I dlatego zrobiła mi wielką awanturę, kiedy powiedziałam jej, że zerwaliśmy - podsumowała. - Nie mam ochoty się z nią widzieć. Może minęło dużo czasu, ale ja naprawdę nie mogę pogodzić się z tym, jak mnie potraktowała. Przykro mi, tato. - Wstała i poprawiła ołówkową spódnicę. - A teraz wybacz, wrócę do pracy. Czas umówić doktora Strange'a na przymiarkę kostiumów. - I wyszła.
     Reszta dnia minęła jej szybko, ale na koniec i tak była wykończona. Trochę drapało ją w gardle i bała się, że może złapała jakieś przeziębienie, więc w domu od razu zażyła tabletkę na gardło i napuściła wody do wanny. Wzięła gorącą kąpiel i po wytarciu się ręcznikiem, założyła piżamę, a na ramiona zarzuciła ciepły, welurowy szlafrok w musztardowym kolorze, który w ogóle do niej nie pasował, ale musiała go mieć ze względu na ten intensywny kolor.
     W salonie, przykryta kocem, wyciągnęła z torebki komórkę i podłączyła do ładowania. Miała nie sprawdzać nieodebranych połączeń i wiadomości, ale jak już wzięła telefon do ręki, postanowiła zerknąć tylko na wiadomości. Kilka SMSów od Roberta, który dziękował za umówienie na przymiarkę nowej zbroi Iron Mana do filmu oraz prosił o spotkanie na kawę i plotki. Jeden SMS od Noah, że wybiera się z siostrą Taylor na tydzień do Los Angeles i nie będzie mógł odwiedzić Thora, jak robił to co najmniej dwa razy w tygodniu. Wysłał jej tę wiadomość tego dnia rano, więc odpisała, że nie ma problemu, ale kot na pewno będzie za nim tęsknił i ucieszy się, kiedy znowu go zobaczy. Nie napisała, że jej również będzie go brakować, choć miała taką ochotę.
      Przyłapała się na tym, że już nie myśli o nim tak często; Noah nie zajmuje w jej głowie pierwszego miejsca po przebudzeniu. Nie szuka go wzrokiem w tłumie ludzi. Nie sprawdza co chwila telefonu, czy może nie przysłał jej wiadomości lub nie dzwonił z jakąś błahą sprawą albo nie wysłał jej zdjęcia Thora, który śpi w nienaturalnej pozycji. Zaczynała akceptować to, że już nie był jedyną osobą, z jaką chciałaby spędzić resztę życia i pogodziła się z tym, że się rozstali. Że łączył ich już tylko ten rudy kocur i kilkanaście wspólnych zdjęć w albumie.
     Odczuwała ulgę, że przyjaźń z Noah cały czas utrzymywała się na tym samym poziomie, że nie ma między nimi niewygodnej atmosfery wspólnej przeszłości. Rzadko kiedy w podobnych sytuacjach inni mogli pochwalić się taką relacją z byłym partnerem. Noah jednak był szczerym, miłym i ciepłym facetem, który nie lubił niedomówień i nie chciał nic ciągnąć na siłę. To, że nie wyszło im bycie ze sobą wcale nie znaczyło, że nie będą potrafili się przyjaźnić. Szło im to całkiem nieźle od dłuższego czasu i miała nadzieję, iż nieprędko się skończy. Nie brała jeszcze pod uwagę, jak to będzie, gdy Noah się z kimś zwiąże. Czy jego nowa dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu, że aktor będzie odwiedzał swojego kota? A może wtedy Noah odpuści sobie Thora i stwierdzi, że skoro ma nową miłość, będzie miał też nowe zwierzę? Nie, na pewno nie. Noah taki nie jest, zapewniała się w myślach. Na pewno nie zostawi kota, którego adopcję sam zaproponował.
     Odrzuciła te myśli i wróciła do przeglądania komórki. Znalazła się tam również wiadomość od Toma Hollanda, który po raz kolejny zaproponował jej wspólny obiad następnego dnia, ale musiała odmówić ze względu na dużą ilość pracy, jaką sobie zaplanowała, by nie musieć nadrabiać wszystkiego w niedzielę w domu. Aktor już jej nie odpisał, więc mogła spokojnie zapaść w głęboki, choć zapowiadał się krótki sen.

piątek, 27 listopada 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [7]

Powrót do pracy po trzech tygodniach siedzenia w domu jest równie męczący co powrót do pisania po trzech latach.

You're the one that I love

      Rozmawiali już bardziej swobodnie po tych wyznaniach. Oboje czuli, że dobrze się rozumieją i mają szansę naprawdę się zaprzyjaźnić. Spacerowali jeszcze przez jakiś czas, wciąż pogrążeni w rozmowie, kiedy nagle komórka Toma się rozdzwoniła. Odebrał, przepraszając Angelinę i przyłożył urządzenie do ucha. Wyglądało na to, że mama Hollanda martwiła się, gdzie jest jej syn, ale zapewnił ją, że już wracają.
     Wrócili do wejścia, gdzie czekał na nich Asher, gotów odwieźć ich do domu. Poinformował aktora, że już podwiózł jego rodziców i braci, więc zostali tylko oni. Holland zapewnił Angelinę, że najpierw podjadą do niej do domu, za co była wdzięczna, ponieważ nie miała ochoty czekać, aż Kevin po nią przyjedzie. Usadowili się więc w aucie i ruszyli.
     W samochodzie panowała cisza, ale nie dlatego, że nie wiedzieli, o czym jeszcze mogliby porozmawiać, ale dlatego, że każde było pogrążone we własnych myślach. Oboje musieli przemyśleć, na jakim etapie tak naprawdę się znajdują i co dalej z tym zrobić

*

     Następnego dnia Angelina miała głowę pełną przemyśleń, z którymi zupełnie nie mogła sobie poradzić. Z jednej strony wiedziała, że angażowanie się w nową relację z facetem, którego dopiero co poznała nie jest dobre i miała z tyłu głowy ostrzeżenia Roberta - zawsze powtarzał jej, że nie może obdarzać zaufaniem pierwszej lepszej osoby, bo skończy się to jak zwykle jej płaczem i złamanym sercem. Z drugiej strony natomiast wierzyła, że Tom nie jest byle kim i raczej nie pozwoliłby jej się załamać, gdyby w razie czego doszedł do wniosku, że przyjaźń z nią to nie jest coś, co mogłoby go uszczęśliwić.
     Westchnęła ciężko, a jej głowa opadła znowu na poduszki. Miała silną migrenę, która nie pozwoliła jej podnieść się z łóżka. Do tego wszystkie te myśli kłębiące się w głowie jeszcze bardziej potęgowały ból głowy do tego stopnia, że nie mogła wytrzymać. Zmusiła się jedynie, by wstać i nakarmić kota oraz zażyć tabletkę przeciwbólową.
     Nawet jeszcze nie odsłoniła rolet w oknach, żeby tylko choć jedne promień słońca nie wpadł do środka, bo chyba by skonała na miejscu. Dzisiaj zdecydowanie potrzebowała ciszy, spokoju i ciemności. Jak zwykle w przypadkach tej nieznośniej migreny, która ostatnio zdarzała jej się coraz częściej.
     Zapadła w krótką drzemkę, z której wyrwał ją dźwięk dzwonka. Cholera! Zapomniała wyłączyć tego cholernego dzwonka! Że też akurat dzisiaj, kiedy ma ochotę po prostu umrzeć, komuś przypomniało się o jej istnieniu!
     - Halo? - mruknęła do słuchawki, mając nadzieję, że to może jednak jakaś pomyłka i znowu będzie mogła przymknąć oczy.
     - Hej, Angie - powiedział wesoło Noah. - Jestem właśnie niedaleko twojego domu i pomyślałem, że wpadnę do Thora. Mam dla niego trochę przysmaków i karmy, mógłbym mu coś podrzucić? - zapytał, a jej serce zabiło mocniej. Nie była przygotowana na spotkanie z kimkolwiek, a co dopiero z Noah... ale przecież nie mogła mu odmówić odwiedzenia swojego pupila.
     - Tak, jasne, nie ma problemu - odpowiedziała. - Tylko strasznie boli mnie głowa, więc nie dzwoń do drzwi, zostawię je otwarte.
     Noah zapowiedział, że będzie za dziesięć minut i się rozłączył. Angelina w tym czasie przeszła do łazienki, by przynajmniej przemyć twarz zimną wodą i umyć zęby oraz sprawdzić czy wygląda w miarę okej i ku swojej uldze nie było tak źle. Była co prawda trupio blada i włosy miała w nieładzie, gdyż nawet ich jeszcze nie rozczesała po wczorajszej imprezie, ale prezentowała się porządnie w szarych spodniach od dresu i białej koszulce. Potem tylko zostało jej przekręcić zamek w drzwiach i z powrotem ułożyła się na kanapie pod kocem. Zdążyła przymknąć tylko na chwilę oczy, a już usłyszała otwierane drzwi i ciche kroki Noah do salonu.
     - Cześć - powiedział szeptem, nie chcąc jej przeszkadzać i przywitał się całusem w policzek. - Jak się czujesz? Znowu masz migrenę?
     - Hej, tak, nie wiem, co się dzieje - mruknęła. - Chyba to najgorszy ból głowy, jaki mnie kiedykolwiek spotkał. - Otworzyła oczy i serce zabiło jej dziesięć razy szybciej, gdy ujrzała jego lekki uśmiech i te brązowe tęczówki.
     - Potrzebujesz czegoś? Może podać ci wodę? Albo zrobić herbatę? Coś do jedzenia? - Urzekła ją jego uprzejmość i to, że tak się o nią troszczył, ale zdecydowanie odmówiła. Nie miała siły nic jeść ani pić. Chciała jedynie leżeć i czekać, aż ból da jej wreszcie odpocząć.
     - Wszystko mam, dziękuję - odpowiedziała słabym głosem, ciaśniej owijając się kocem. - Ale Thor jest na dworze, pewnie umiera z głodu, więc jakbyś mógł go nakarmić, byłabym bardzo wdzięczna.
     Noah od razu sprawdził czy kot faktycznie chodzi po ogrodzie i okazało się, że już czeka pod drzwiami. Z głośnym wyrazem niezadowolenia wmaszerował do salonu, ocierając się o nogi Noah. Chłopak wziął go na ręce i zaczął czule głaskać, co spotkało się z głośnym mruczeniem. Kiedy kocur miał dość czułości, Noah odstawił go na ziemię i ruszył do przedpokoju, gdzie wcześniej zostawił dla niego jedzenie. Angelina miała specjalną mini spiżarnię pod schodami, gdzie gromadziła zapasy karmy dla kota, więc tam też Noah zostawił to, co przywiózł. Od razu wziął też nieotwartą puszkę jedzenia, by nakarmić swojego ulubieńca.
     Kiedy Thor smacznie podjadał z miski, aktor przygotował dla Angeliny dzbanek soku z cytryną, który zostawił dla niej na stoliku, obok układając opakowanie tabletek przeciwbólowych. Z doświadczenia wiedział, że dziewczyna nie będzie miała siły, by podnieść się i choćby pójść do łazienki, więc zdecydował, że chociaż może w taki sposób jej ulży.
     Mimo, że się rozstali, wciąż się o nią martwił i ciągle mu na niej zależało, toteż nie mógł przejść obojętnie nad stanem jej zdrowia. Kiedy przygotował dla niej wszystko na stoliku, usiadł obok drzemiącej dziewczyny i pozwolił jej, by go objęła. Nie chciał zostawiać jej samej.
     Kiedy oboje zasnęli, nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Angelina tylko nakryła się kocem na głowę, więc Noah sięgnął po jej komórkę i odebrał, żeby tylko nie słyszeć już uporczywego dzwonienia.
     - Halo? - powiedział.
     - Ee... cześć - odezwał się męski głos. - Chyba się nie pomyliłem, to telefon Angeliny Russo, prawda?
     - Ach, tak - potwierdził Noah, zerkając na wyświetlacz. - Tom Holland, tak? - Dostrzegł, że Angelina wychyliła głowę spod koca i bezgłośnie spytała, po co dzwoni. - Angelina nie czuje się zbyt dobrze.
     - Jestem jej znajomym. Wszystko dobrze? Dzwonię, by spytać, jak podobało jej się wczorajsze przyjęcie i czy dzwoniła już do przedstawiciela którejś z organizacji.
     Noah powtórzył Angelinie, co usłyszał, a ona pokręciła tylko głową, dając mu do zrozumienia, by przekazał Tomowi, że nic z tych rzeczy nie zrobiła i że oddzwoni do niego, kiedy tylko poczuje się lepiej
     - Angelina prosi, by przekazać ci, że zajmie się tym jak tylko będzie mogła. Dzisiaj naprawdę się czuje nie najlepiej, ma migrenę, więc minie trochę czasu, zanim dojdzie do siebie. Ale dziękuje ci, że się martwisz.
     - Cóż, w takim razie życzę jej szybkiego powrotu do formy i czekam na telefon.
     Noah pożegnał się z Hollandem i przerwał połączenie. Od razu wyłączył dźwięki w komórce Angeliny i odłożył urządzenie na stolik.
     - Znasz Toma Hollanda, Spider-Mana i mnie o tym nie informujesz? - zapytał Noah z pretensją w głosie, ale niezbyt głośno. - I do tego masz z nim jakieś interesy?
     - Słucham? - mruknęła, nie za bardzo ogarniając, co właściwie przed chwilą usłyszała. Mało co do niej docierało, ale zdziwiła się, kiedy Tom do niej zatelefonował, Noah odebrał połączenie i jak gdyby nigdy nic rozmawiali o stanie jej zdrowia. Dodatkowo teraz były chłopak ma do niej pretensje o to, że nie powiedziała mu, iż zna Toma Hollanda. Chyba się przesłyszała.
      - Dzwoni do ciebie Spider-Man, z którym byłaś wczoraj na jakimś przyjęciu i nie chcesz z nim gadać, a on prosi, żebyś do niego oddzwoniła. Szaleństwo! - Widziała, że Noah był zachwycony jej znajomością z tym aktorem, chociaż w ogóle się tego nie spodziewała. Nawet liczyła na odrobinę zazdrości z jego strony, że nawiązuje znajomości z innymi mężczyznami, kiedy od ich rozstania minęły zaledwie dwa miesiące.
     - Myślałam, że raczej jesteś fanem Kapitana Ameryki - zauważyła. - Nigdy nic nie mówiłeś o Spider-Manie.
     - Bo nie wiedziałem, że go znasz!
     - Poznaliśmy się na premierze nowych Avengersów. Ty też tam zresztą byłeś. Trochę porozmawialiśmy, mamy ze sobą sporadyczny kontakt. Tom jest bardzo miły. - Opowiedziała mu pokrótce o przyjęciu z poprzedniego wieczora, a Noah wyraził swoją pochlebną opinię na temat jej przedsięwzięcia.
      Cieszyła się, że były chłopak, którego nadal darzyła głębokim uczuciem, pozytywnie wypowiada się na temat jej działań. Rozmawiali jeszcze na inne tematy, ale Angelina była już tak zmęczona, że w pewnym momencie po prostu usnęła. Noah jeszcze chwilę koło niej posiedział, ale w końcu musiał wychodzić. 

*

     Angelina obudziła się dopiero następnego dnia koło dziesiątej. Czuła się o wiele lepiej i była ogromnie wdzięczna Noah, że zostawił jej pod ręką wodę oraz tabletki przeciwbólowe, gdyż musiała z nich skorzystać jeszcze kilka razy. Wiedziała, że nie powinna zażywać ich w takiej ilości, ale tylko dzięki nim udało jej się pozbyć migreny. Od razu ruszyła do łazienki, by wziąć długi, gorący prysznic, który pozwolił jej odetchnąć i poczuć się naprawdę wypoczętą. Dodatkowo masaż głowy, jaki sobie zrobiła, odgonił całkowicie dyskomfort, który czuła, gdy wstała.
     Kiedy wyszła spod prysznica i wysuszyła włosy, narzuciła na siebie dżinsy i białą koszulkę. Nie chciała kolejnego dnia spędzić w rozciągniętych dresach. Zrobiła delikatny makijaż i wróciła do salonu, by nakarmić kota. Sama poczuła się głodna, ale poczekała aż Thor opróżni miskę i wypuściła go do ogrodu. Następnie zabrała torebkę, do której wrzuciła komórkę oraz portfel, wsunęła na nogi białe trampki i wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz.
     Zatrzymała auto przy swojej ulubionej knajpce, gdzie zawsze był dla niej wolny stolik i zamówiła na śniadanie jajecznicę oraz tosty, a do tego duży dzbanek gorącej, parującej kawy. Po posiłku poczuła się znacznie lepiej. Zamówiła kolejną kawę i zaczęła przeglądać komórkę. Zabrała ze sobą wizytówki fundacji, ale na razie nie miała ochoty, by rozmawiać z kimś o pracy, więc zdecydowała, że oddzwoni do Toma, jak obiecał mu Noah.
     - Wow, musiałaś mieć naprawdę ciężką migrenę, że oddzwaniasz dopiero teraz - powiedział od razu. Żadnego "cześć". Musiała zapamiętać, że Tom jest tak bezpośredni, że powitania nie są potrzebne. - Jak się czujesz? Mam nadzieję, że lepiej...
     - Tak, dziękuję. Zjadłam teraz śniadanie, to bardzo pomogło. Ale to miło, że się martwisz.
     - A z kim wczoraj rozmawiałem? Kto odebrał twój telefon? - zapytał, a ona przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jeszcze nie mówiła Tomowi, że ma z Noah bardzo dobry kontakt, że się przyjaźnią; nie była pewna, jak na to zareaguje.
     - To był Noah. Był u mnie wczoraj, wpadł w odwiedziny. - Powiedzenie prawdy było w tym przypadku najlepszym wyjściem.
     - Dobrze się złożyło, że akurat wpadł z wizytą - mruknął Holland. - Cieszę się, że już dobrze się czujesz - powtórzył. - Dzwoniłem, żeby zapytać, czy już przeglądałaś te wizytówki, które dostałaś, ale pewnie nie.
      - Nie, naprawdę nie byłam jeszcze w stanie. Obudziłam się dzisiaj z myślą, żeby tylko coś zjeść i skorzystać z wolnego dnia.
     - To może chciałabyś zjeść ze mną lunch? - zaproponował.
     Tym ją zaskoczył.
     Zupełnie się nie spodziewała takiego obrotu spraw. Widocznie Tom naprawdę chciał nawiązać z nią bliższą relację, zaprzyjaźnić się z nią, a ona - z przypływu pozytywnych emocji - nie potrafiła odpowiednio zareagować. Jej myśli nadal krążyły wokół Noah, który tak dobrze się nią wczoraj zaopiekował, możliwe, że poczuła, iż chciałaby znowu móc częściej spędzać z nim czas, ale dobrze zdawała sobie sprawę, że nie ma takiej opcji; że aktor był po prostu miły, bo taki już jest i nic więcej. Nic. A teraz Tom proponuje jej wspólny lunch... Nie miała innego wyjścia, nie chciała mieć innego wyjścia, więc się zgodziła.

     - Wyglądasz zupełnie inaczej w zwykłym stroju niż w jakiejś niesamowitej kreacji albo garniturze - powiedział na przywitanie, kiedy spotkali się przed restauracją, w której Tom zarezerwował dla nich stolik. Przywitali się całusem w policzek i szerokimi uśmiechami, co sprawiło, że serce Angeliny zabiło mocniej.
     - Ciebie też miło widzieć, ty też ładnie wyglądasz - odpowiedziała sarkastycznie. Ale tak naprawdę wyglądał dobrze w czarnej koszulce i czarnych spodniach. Kiedy wysiadał z samochodu, dostrzegła Ashera, któremu pomachała na przywitanie i czekała, aż Holland do niej podejdzie.
     - Nie powiedziałem, że nie wyglądasz ładnie, tylko inaczej - sprostował.
     Weszli do lokalu, gdzie od razu przywitał ich kelner ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Aktor podał swoje nazwisko, a on od razu poprowadził ich do stolika w głębi sali, pod oknem. Podał im menu, przedstawił ofertę lunchową, która była umieszczona w oddzielnej karcie i zapowiedział, że wróci za chwilę, by przyjąć zamówienie.
     Angelina co prawda całkiem niedawno zjadła spore śniadanie i nie była zbyt głodna, ale kiedy zobaczyła smakowite menu lunchowe, nie mogła przejść nad nim obojętnie. Gdy kelner wrócił, wyjmując z kieszeni notatnik i długopis, oboje byli gotowi, by złożyć zamówienie. Napoje zostały przyniesione już po paru minutach, gdy oni pogrążyli się w rozmowie.
     - Więc ty i Noah Centineo znowu jesteście razem? - zapytał aktor. Próbowała wyczuć w jego głosie nutę zaskoczenia lub uszczypliwości, ale nic takiego nie potrafiła odnaleźć. Tylko zaciekawienie.
     - Nie - odpowiedziała po chwili ciszy. - Przyjaźnimy się. To chyba nic złego.
     - Ależ nie mówię, że to coś złego. Nic z tych rzeczy. Jednak zaskoczyło mnie to, że odebrał, kiedy do ciebie zadzwoniłem.
     - Tak jak już mówiłam, Noah wpadł w odwiedziny. Przywiózł dla kota trochę jedzenia i tyle. Dotrzymał mi towarzystwa, troszczył się o mnie i wyszedł. Koniec historii. Nic się więcej nie wydarzyło.
     - Brzmiało to, jakbyś chciała, by jednak coś się wydarzyło - podsumował, patrząc na nią i próbując coś wyczytać z jej twarzy.
     - Ja też tak przez chwilę myślałam, ale nie. Nie chciałam. Dobrze było mieć z kim spędzić dzień na kanapie, kiedy tak naprawdę nie kontaktowałam, było miło, że wyręczył mnie i nakarmił kota oraz podał mi tabletki przeciwbólowe, a później zdrzemnęliśmy się razem na kanapie. Ale nic więcej. Było miło i tyle. A jeśli Noah chciałby powtórzyć taki dzień, bez bólu głowy, jako przyjaciele to myślę, że nie miałabym z tym problemu.
     Tom był gotów coś na to odpowiedzieć, ale kelner przyniósł już przystawki, więc się nie odezwał. Zabrał głos dopiero, gdy chłopak w białej koszuli się oddalił, życząc im smacznego.
     - Czyli spotykasz się z byłym facetem - podsumował.
     - Nie - zaprzeczyła ostro. - Nie wiem, skąd takie wnioski. To, że spędzamy razem czas, bo łączą nas wspólne wspomnienia i zainteresowania oraz przede wszystkim wspólny zwierzak, nie znaczy, że się znowu spotykamy.
     Oboje ich zaskoczył ton, jakim Angelina to powiedziała, ale dla niej samej wyraziła się jasno. Nie mogła pozwolić, by jej rozmówca coś opacznie zrozumiał. Bo przecież troska ze strony byłego chłopaka nie zawsze będzie znaczyć, że do siebie wrócili. W końcu byli ze sobą dwa lata, dużo przeszli i jasne było dla niej, że jeśli nie doszło między nimi do kłótni, to nadal będą przyjaciółmi. Zresztą, przerabiała tę kwestię już z Robertem i zwyczajnie nie chciało jej się tłumaczyć tego ponownie Tomowi.
     - Przepraszam za ostry ton - rzekła, kiedy po jej wypowiedzi nastąpiła krępująca cisza. - Nie chciałam, żeby zabrzmiało to, jakbym na ciebie krzyczała albo sugerowała, że wtrącasz się w nie swoje sprawy.
     - W sumie to trochę się tak jakby wtrącam - odpowiedział. - Ale w porządku, nie masz za co przepraszać, nie powinienem wypytywać.
     - Przestań, Tom - powiedziała stanowczo, z brzękiem odkładając widelec na talerz. - Nie lubię, kiedy ktoś najpierw o coś pyta, a kiedy druga osoba zwróci mu uwagę, że jest w błędzie, to od razu się obraża. Przyjaciele się tak nie zachowują. Pozwól, że ci przypomnę, skoro możliwe, że o tym zapomniałeś.
     - Strasznie się spinasz, Angie - zauważył aktor. - Kiedy rozmawialiśmy o twoim rozstaniu, wyglądało, jakbyś cierpiała, więc nie dziw się, że byłem zaskoczony, kiedy twój były facet odbiera twój telefon, bo jest z tobą w twoim domu. A kiedy pytam, co się stało, jak do tego doszło, mówisz, że spędziłaś z nim uroczy dzień pod kocykiem na kanapie i nie miałabyś oporów, żeby to powtórzyć. I jeśli spinasz się o to, że pomyślałem sobie, że znowu się z nim spotykasz, to jestem w szoku. Tak by pomyślała normalna osoba, nawet przyjaciel, skoro już jesteśmy na tym etapie. - Widać było, że Tom również się zirytował. Odłożył swój widelec na bok i pociągnął spory łyk wody ze szklanki. Unikał jej wzroku, wracając do jedzenia, a ona tylko na niego patrzyła, starając się wyczytać coś z wyrazu jego twarzy. Oprócz irytacji jednak nic nie dostrzegła.
     - Przepraszam - powiedziała tylko, ale brzmiało to bardzo szczerze.
     - W porządku.
     Wrócili do jedzenia w pełnej napięcia ciszy, ale atmosfera między nimi już nie była tak ciężka, jak wcześniej. Wyjaśnili sobie wszystko i oboje doszli do wniosku, że przesadzili. Angelina za bardzo się zirytowała, a Tom zbytnio naciskał. Mimo tego spięcia, oboje czuli, że dzięki temu nawet jeszcze się do siebie zbliżyli i pogłębili relację.
     Mimo tej ciszy, jaka między nimi zapanowała, kiedy kelner przyniósł danie główne, wrócili do rozmowy na jakieś błahe tematy i znowu zaczęli żartować. Po nieporozumieniu sprzed kilku minut nie było śladu, co oboje przyjęli z wielką ulgą. Dokończyli posiłek, podzielili się rachunkiem, gdyż Angelina stanowczo odmówiła, by to aktor za nią zapłacił i wyszli razem z restauracji. Asher już czekał na Toma, więc podeszła do jego samochodu, by wymienić uprzejmości z kierowcą, pożegnała się z oboma mężczyznami i ruszyła na parking do swojego auta.
     Była najedzona, ból głowy już jej nie męczył i teraz miała resztę dnia do swojej dyspozycji, by choć trochę ogarnąć swoje życie. 

czwartek, 26 listopada 2020

Jesteś jedyną, którą kocham [6]

Pisanie idzie mi całkiem nieźle, pomysły też mam, jak na razie, ale teraz będę miała mniej czasu. Żywię nadzieję, że uda mi się skończyć to opowiadanie jak najszybciej.

You're the one that I love

      Tom zadzwonił do niej następnego dnia po południu, spodziewając się, że rano na pewno będzie odpoczywała po dwóch dniach ganiania po mieście z paczkami dla aktorów. Sam odpakował swojego iPada od razu po tym, jak odjechała i zaczął przeglądać zawartość. Plakaty promujące najnowszy film o Avengersach powaliły go na kolana, a kiedy tylko zaczął czytać skrypt, nie mógł się od niego oderwać. Najchętniej od razu wrzuciłby zdjęcie nowego plakatu na Instagram, ale pamiętał, że nie może tego zrobić. Już od jakiegoś czasu wszyscy, z którymi współpracował, krytykowali go za to, że zbyt wcześnie ujawnia niektóre wątki filmów, w których zdarzyło mu się zagrać.
     Angelina odebrała po chwili zmęczonym głosem, a on od razu przeszedł do rzeczy, starając się zapomnieć o sytuacji, jaka się wydarzyła między nimi poprzedniego dnia. Opowiedział dziewczynie pokrótce o ich fundacji, która zbiera na swojej stronie internetowej mniejsze organizacje charytatywne zasługujące na większy rozgłos. Wydarzenie, na które ją zaprosił, to przyjęcie dla przedstawicieli podobnych organizacji, którzy zgłaszają chęć otrzymania pomocy w rozpowszechnieniu ich aktywności dobroczynnej. Angelinę zaprosił na to przyjęcie, gdyż jest znaną osobistością, wyraziła chęć w zaistnieniu pośród organizacji dobroczynnych i to byłaby dobra okazja, by znaleźć kogoś do współpracy. Angelina miała na początku trochę wątpliwości; być może nie będzie to dobrze wyglądało, kiedy pojawi się na takim przyjęciu tylko po to, by się pokazać i znaleźć kogoś, komu miałaby pomóc. Tom zapewnił dziewczynę, że odkąd ich rodzinna organizacja zaczęła działać, sporo wpływowych osób brało udział w podobnych przyjęciach właśnie po to, by móc nawiązać współpracę z którąś fundacją.
     Po tych zapewnieniach ze strony aktora, Angelina zgodziła się na zaproszenie. Przyjęcie miało odbyć się w przyszłym tygodniu w sobotę. 
     - Mam przyjść z osobą towarzyszącą, czy mogę liczyć na twoje towarzystwo? - zapytała, chcąc trochę rozładować atmosferę po wczorajszym nieporozumieniu.
     - Będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz chciała zostać moją osobą towarzyszącą - odpowiedział, na co głośno się zaśmiała, a następnie potwierdziła, że chętnie mu potowarzyszy.
     Po skończonej rozmowie z Tomem poddała analizie ich wymianę zdań.
     Tom zaprosił ją na przyjęcie. Dlaczego?
     Przecież wspomniała mu o tym, że chciałaby w przyszłości wspomagać działalność jakiejś organizacji charytatywnej. To byłaby idealna okazja ku temu, bo Tom właśnie czymś takim się zajmował. 
     Gdyby nagle zadzwoniła do jakiejś organizacji, przedstawiła się i powiedziała, że chce wpłacić jakąś niesamowitą kwotę na ich konto, prasa na pewno nie przeszłaby nad tym obojętnie i od razu nagłośniłaby sprawę, do czego absolutnie nie chciała doprowadzić. 
     Udział w przyjęciu, które zorganizuje Tom wraz z rodziną znacznie lepiej będzie wyglądało, bo wyjdzie na to, że raczej wspiera coś, za czym stoi inna sławna osoba. 
     Kolejne pytanie: zapytała Toma czy ma przyjść z kimś, czy raczej on jej będzie towarzyszył, na co odpowiedział, że wolałby, by to ona wystąpiła w roli jego osoby towarzyszącej.
     I znowu taki obrót spraw wyjdzie znacznie lepiej niż gdyby przyszła na takie przyjęcie z kimś innym. Może zaprosiłaby Noah? Nie! Odrzuciła od razu tę myśl. Nie chciała na razie nigdzie go zapraszać, jeśli postawili na relacje przyjacielskie. 
     Ale czy Tom z nią flirtował? Trochę tak to wyglądało. Dlaczego to robił?
     Zaśmiała się w duchu.
     Analizowała w głowie to, dlaczego jakiś facet mógł się nią zainteresować i trochę z nią poflirtował. A może Tom rzeczywiście liczył na jej wsparcie w fundacji? Była znaną i wpływową osobą. Miała dużo znajomości, które mogła wykorzystać do promowania jego organizacji i strony internetowej. To zarówno dla niego, jak i dla niej samej było bardzo korzystne.
     Nie było już sensu więcej tego analizować. Postanowiła więcej o tym nie myśleć, tylko cieszyć się, że będzie mogła wziąć udział w imprezie.

*

     Wbrew swoim oczekiwaniom, Angelina nie stresowała się przed przyjęciem Hollanda. Spokojnie wybrała prostą sukienkę koktajlową przed kolano z rękawami, odkrytymi plecami w bladoróżowym kolorze, a do tego beżowe szpilki. Włosy uczesała w wysokiego koka, by dodatkowo uwydatnić plecy i smukłą szyję przyozdobioną delikatnym naszyjnikiem z białego złota. Nie sądziła, by taki strój wywołał jakieś kontrowersje z tego względu, że sukienka miała odkryte plecy. Miała przecież dwadzieścia dwa lata, nie będzie się ubierać na każdą okazję w małą czarną, która będzie pasowała do wszystkiego. To nie był też pogrzeb, by stawiać na ciemne kolory. Nawet jeśli ktoś miałby zwrócić jej uwagę, że ma nieodpowiedni strój, zawsze będzie mogła opuścić towarzystwo.
     Nigdy nie przejmowała się dziennikarzami, którzy mogliby zrobić jej jakieś niekorzystnie zdjęcie. Od kiedy przestała przyjmować zlecenia fotomodelki od różnych modowych magazynów i postawiła bardziej na pomaganie swojemu ojcu przy filmach, rzadko kiedy udzielała wywiadów. Dziennikarze raczej odpuścili sobie wywiady z nią, kiedy kilka razy im odmówiła. Zamieszanie wywołało nawiązanie współpracy z wytwórnią Marvela i jej pomoc przy angażowaniu aktorów do ich filmów oraz pomoc przy wyborze obsady do poszczególnych produkcji. Nie można było określić jej konkretnego stanowiska, bo, jak dało się zauważyć, mogła być nawet kurierem, jeśli tego właśnie wymagała sytuacja. Określała się raczej jako celebrytka ze znajomościami, niż fotomodelka czy ktoś inny. Tak naprawdę sama nie wiedziała, co tak naprawdę w życiu robi. 
     Może po dzisiejszym przyjęciu zaangażuje się bardziej w działalność charytatywną i nawiąże z kimś współpracę na dłużej?

     Tom przyjechał po nią punktualnie o piątej po południu, kiedy jedyne, co musiała zrobić, to nakarmić Thora. Otworzyła drzwi i wpuściła aktora do domu, jednocześnie odganiając od siebie wygłodniałego kota.
     - Chyba nie jadł od miesięcy - skomentował Tom, kiedy zwierzak rzucił się na miskę z jedzeniem. 
     - Zaledwie dwie godziny wcześniej dostał obiad - zaśmiała się. - Już jestem gotowa. Umyję ręce i możemy iść.
     W samochodzie siedzieli obok siebie, a za kierownicą Asher, kierowca Toma, który przywitał się z Angeliną szerokim uśmiechem.
     - Miło panienkę poznać - powiedział przez ramię, kiedy usadowiła się na siedzeniu pasażera. - Gdybym był młodszy na pewno chętnie bym się z panienką umówił.
     - Bardzo dziękuję i pana również bardzo miło poznać - odpowiedziała uprzejmie i zachichotała. Asher był starszym mężczyzną, raczej po pięćdziesiątce. 
     Holland nie musiał mówić mu, dokąd ma jechać, Asher znał drogę. Podczas podróży rzucał czasami zabawnymi żartami, co dawało bardzo miłą atmosferę. Starszy mężczyzna wyraził swoje zadowolenie na temat organizacji Hollandów, bo bardzo popierał tego typu przedsięwzięcia. Opowiedział pokrótce swoją historię, że jako dziecko nie miał szczęśliwego życia z ojcem alkoholikiem i matką, która zaharowywała się w dwóch pracach i która żyła dzięki zapomogom od różnych fundacji. Asher był dobrym przyjacielem ojca Toma; ten zaproponował mu pracę u siebie, by podwoził jego synów na spektakle teatralne, do szkoły i tak się stało, że został ich rodzinnym kierowcą, wykonując swoją rolę kilkanaście lat. 
     Na miejscu nie było zbyt dużo ludzi, Angelina domyśliła się, że to dlatego, iż Tom, jako organizator, musiał zjawić się odpowiednio wcześniej. Przyjęcie miało się odbyć w Terrace On The Park, więc Angelina spodziewała się sporo gości, jak na takie miejsce. W środku ustawiono kilkanaście okrągłych stołów, a wokół nich kilkanaście krzeseł. Zauważyła piękne kwiatowe dekoracje i podium przed wielkim ekranem. Zwróciła uwagę na sufit z pięknym żyrandolem i żałowała, że nie udało jej się odwiedzić tego miejsca wcześniej.
     - Jak tu pięknie - powiedziała rozglądając się z zaciekawieniem. 
     - Co roku urządzamy tutaj to przyjęcie i co roku każdy gość się zachwyca - odrzekł z szerokim uśmiechem. Cieszył się, że jej się podobało. - Ty też wyglądasz naprawdę super.
     - Dziękuję - odparła. - Nie przesadziłam z kolorem? Trochę nie byłam pewna, czy to oficjalne spotkanie i powinnam postawić na ciemniejsze kolory...
     - Nie, zdecydowanie dobrze wybrałaś - powiedział pospiesznie. - Chociaż nie znam się na modzie, to muszę powiedzieć, że bardzo ci pasuje taki krój sukienki - dodał. 
     - Wow - skomentowała. - Nie spodziewałam się...
     Oboje zaśmiali się na jej słowa. 
     Tom zaprowadził Angelinę do podium, przy którym stał Harry, brat Toma, mocujący się z mikrofonem, którego nie potrafił podłączyć. Bracia Toma zdecydowali się sami zorganizować sprzęt nagłaśniający i sami podłączyć mikrofony, co nie szło im za dobrze. Tom skarcił brata za to, że go nie posłuchał i nie wynajął odpowiedniej ekipy, ale ten tylko go uciszył. Angelina przysłuchiwała się ich przekomarzaniom z uśmiechem, starając się nie wtrącać, bo i tak nie miała za dużo do dodania, gdyż nie znała się na tego typu rzeczach, mimo, iż czasami spędzała całe dnie na planie filmowym, obserwując pracę innych ludzi.
     W międzyczasie podeszli do nich pozostali bracia Holland - Paddy oraz Sam.  Harry i Sam byli bliźniakami i rzeczywiście byli do siebie bardzo podobni, ale Paddy wcale nie odchodził wyglądem od braci. Jak dla niej młodsi bracia Toma wyglądali tak samo. 
     Po przedstawieniu Angeliny braciom, Tom wrócił do pomagania Harry'emu przy mikrofonach i po kilkunastu minutach udało im się wszystko podpiąć tak, że już nie musieli się o nic martwić. Tom przedstawił Russo także swoim rodzicom, którzy czekali w wejściu na pierwszych gości. Cała rodzina Hollandów przyjęła ją niesamowicie ciepło, jakby była częścią ich rodziny, co wywarło na niej naprawdę ogromne wrażenie. Kiedy czasem słyszała o różnych celebrytach, że są bardzo mili i przyjacielscy, niekiedy w rzeczywistości byli zupełnym tego przeciwieństwem. Tutaj było inaczej. Każde określenie rodziny Hollandów mianem serdecznej i przyjacielskiej było zgodne z prawdą w stu procentach. 
     - Bardzo się cieszymy, że zgodziłaś się towarzyszyć Tomowi na naszym przyjęciu - powiedziała Nicola, mama Toma. - On zawsze tak się stresuje podczas przemowy i w trakcie wywiadów z tymi dziennikarzami, że twoje wsparcie na pewno dobrze na niego wpłynie. 
     - Będę się starać, jak tylko będę mogła najlepiej - zapewniła, nie dając po sobie poznać, jak bardzo zdziwiona jest jej komentarzem. Mówiła jakby Angelina miała odegrać rolę jego dziewczyny. 

*

     Pierwsi goście zaczęli się pojawiać koło szóstej po południu, a za nimi następni. Nie było czasu na rozmowę z Tomem, gdyż ten zajmował się witaniem gości i usadzaniem ich na miejscach, pomagali mu rodzice oraz bracia, więc Angelina tak naprawdę nie miała za dużo do roboty. Obserwowała, jacy ludzie zostali zaproszeni na przyjęcie i rozpoznała kilka znanych osób, które od razu do niej podeszły. Każdemu odpowiadała, że ona również otrzymała zaproszenie oraz, podobnie jak oni - ma szansę nawiązać znaczącą współpracę z którąś z organizacji. Czuła się jak ryba w wodzie, mogąc przebywać w gronie celebrytów, tak samo zadając im dociekliwe pytania, jakie ona sama słyszała od innych. 
     Kiedy przyszła pora na wygłoszenie przemówienia przez Toma, Nicola popatrzyła na Angelinę z szerokim uśmiechem. Tom podziękował w kilku słowach za przybycie, pokrótce opowiedział o ich organizacji i przedstawił głównych prezesów fundacji, które wspierali. Później ci prezesi po kolei opowiadali o swoich działaniach i o tym, jak wielkie wsparcie otrzymali właśnie dzięki organizacji The Brothers Trust. Każdy z nich otrzymał ogromne oklaski w podziękowaniu za ich działania. 
     Po tych krótkich, aczkolwiek pełnych emocji przemowach, sala wypełniła się muzyką, sączącą się z głośników. Do Angeliny podszedł przystojny brunet w dwuczęściowym garniturze i białej koszuli, który najwidoczniej ją rozpoznał. Ona miała jednak pustkę w głowie, nigdy wcześniej go nie widziała. 
     - Angelina Russo - powiedział, chwytając jej dłoń. Podniósł ją do ust i złożył na niej delikatny pocałunek, co zrobiło na niej spore wrażenie. - Jason McLaren.
     - Bardzo miło mi cię poznać, Jason - odpowiedziała, cofając dłoń.
     - Najpiękniejsza fotomodelka magazynów dla kobiet - rzekł, nie przestając się uśmiechać. - Ja jestem dziennikarzem z New York Times. W sumie to raczej wolnym strzelcem, który szuka odpowiedniego tematu na artykuł do tak poważnej gazety. Mógłbym ci zadać kilka pytań?
     Słowo "dziennikarz" od razu nie spodobało się Angelinie. Była pewna, że uda jej się dzisiaj mimo wszystko, uniknąć wywiadów, bo to nie ona była tego wieczoru najważniejsza.
     - Myślę, że to nie jest odpowiednia pora - odparła, szukając wzrokiem Toma. Miała nadzieję, że jeśli nie on, to ktoś inny ją uratuje. 
     - Z kim dzisiaj przyszłaś? Zostałaś zaproszona przez któregoś z członków rodziny Holland? - Jason zadawał milion pytań na minutę, a ona z każdą chwilą czuła, że zaraz wpadnie w panikę, jeśli nikt do niej nie podejdzie. Nienawidziła takich sytuacji, kiedy nie była przygotowana na zadawane jej pytania. Tom nie dał jej wskazówek co do tego, co powinna mówić dziennikarzom, gdy zapytają ją o to, z kim dzisiaj przyszła. 
     - Och, tutaj jesteś! - usłyszała za sobą głos i od razu poczuła przypływ ulgi. - Szukałem cię. Witaj, Jason - powiedział Tom i wyciągnął dłoń do dziennikarza, drugą kładąc jej na plecach, dając tym samym znak, że ją wspiera i teraz już wszystko będzie w porządku. - Angelina przyszła ze mną. Wyraziła chęć wsparcia jednej z organizacji, więc zaproponowałem jej, by przyszła na przyjęcie. A teraz pozwól, że ją zabiorę. - Obdarzył Jasona uśmiechem i odprowadził ją kawałek, mając nadzieję, że tamten ich nie usłyszy. 
     - Jak mogłeś mnie tak zostawić? - jęknęła Angelina, rozglądając się na boki. - Nie powiedziałeś mi, co mam im mówić w takich sytuacjach. A poza tym, twoja mama mówiła, że strasznie się denerwujesz podczas wystąpień i spotkań z dziennikarzami, ale teraz nieźle ci poszło. - Ze zdenerwowania buzia jej się nie zamykała.
     - Przepraszam - powiedział, trochę wyższym tonem, by ją uciszyć. - Od teraz trzymaj się blisko mnie, bo będę rozmawiał z prezesami. Będę mógł cię im przedstawić, a ty później zadecydujesz, z którym z nich nawiążesz współpracę.
     Przeszli po wypełnionej gośćmi sali, a Tom co chwila zatrzymywał się i kogoś jej przedstawiał. Poznawał ją z prezesami wszystkich fundacji, którzy przybyli na przyjęcie, a ona uważnie słuchała, jak opowiadają o swoich przedsięwzięciach. Dostała także ogromną ilość wizytówek, które upychała w małej torebce, zapewniając, że wkrótce do każdego z nich się odezwie, jeśli będzie chciała podjąć z kimś współpracę.
     Wieczór zleciał jej błyskawicznie i nawet się nie obejrzała, a było już grubo po północy i prawie wszyscy goście opuścili przyjęcie, a obsługa zaczęła sprzątać stoliki.
     - Nawet nie wiem, kiedy to zleciało - powiedziała do Toma. Muzyka także przestała grać i wreszcie zrobiło się trochę ciszej i spokojniej.
     - Tak to jest, kiedy masz tak dobre towarzystwo - zaśmiał się Holland.
     - No tak, rzeczywiście - odparła, również się śmiejąc. - Ja chyba też będę się zbierać - powiedziała. Nie była pewna, czy Tom nadal potrzebuje jej towarzystwa, więc zdecydowała, że lepiej będzie już iść.
     - No co ty! - odpowiedział niemal natychmiast. - Chyba żartujesz! Nie po to cię zaprosiłem, żebyś wychodziła z innymi gośćmi. - Chwycił ją za rękę i pociągnął do jednego ze stolików. - Umieram z głodu i nie mów mi, że ty coś jadłaś.
     Miał rację. Nie tknęła absolutnie niczego, odkąd tu przyszła i była tak głodna, że z chęcią zjadłaby choćby plasterek sera. Posłusznie udała się z Tomem i usiedli przy stoliku. Aktor od razu zaczął nakładać sobie na talerz niewyobrażalną ilość sałatki z krewetkami, po czym polał ją dużą ilością sosu cezar. Angelina patrzyła na jego talerz trochę zdegustowana, ale też rozbawiona, bo nie była pewna, czy sama zmieściłaby aż taką ilość jedzenia na raz. Nic jednak nie powiedziała, tylko nałożyła sobie porcję sałatki z kurczakiem.
     - Przeczytałeś skrypt? - zagadnęła.
     - Tak - odpowiedział. - A przynajmniej to, co mi przysłali. - Na widok jej zdziwionej miny, dodał: - Och, ty pewnie nic nie wiesz - zaśmiał się. - Odkąd przy kręceniu "Wojny bohaterów" i "Wojny bez granic" za dużo się wygadałem podczas wywiadów, dostaję scenariusze dość... ograniczone. Zawierając w sumie tylko moje kwestie, czasem się zdarzy, że jest coś nie mojego, ale gównie to skrypty dla mnie są bardzo krótkie. Myślałem, że skoro zajmowałaś się pakowaniem ich, to wiesz, co dostanę.
     - Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, dla kogo co pakowałam - przyznała szczerze. - Nie sądziłam, że aż tak źle cię potraktują - dodała.
     - Ależ ja się tym kompletnie nie przejmuję - powiedział od razu. - A nawet się cieszę, bo nic nie wiem, a później trafia się taka niespodzianka, że nie mogę wyjść z podziwu. A z drugiej strony, to ja naprawdę nie potrafię trzymać języka za zębami, kiedy chodzi o takie rzeczy.
     - To teraz mnie zaskoczyłeś - wyznała szczerze. - Ale mam nadzieję, że mimo tych ograniczeń w scenariuszu, jesteś zadowolony?
     - Jasne! - Powiedział to tak entuzjastycznie i z takim szczerym uśmiechem, że Angelina nie miała wątpliwości co do tego, że nie kłamie.
     - Musisz być naprawdę wielkim fanem Marvela - zauważyła.
     - Od dziecka uwielbiam ich komiksy - odpowiedział, przeżuwając kolejną porcję sałatki. - No i moim ulubionym bohaterem zawsze był Spider-Man, więc to, że wcielam się w jego postać, jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nigdy bym nie pomyślał, że będę grał rolę, w którą wcielałem się jako dziecko.
     - Zatem gratuluję ci spełnienia marzenia z dzieciństwa. - Posłała mu ciepły uśmiech. Miło było porozmawiać z Tomem o czymś innym niż jej problemy sercowe albo rola posłańca. Wcześniej trochę się od niego dystansowała, ale teraz miała wrażenie  że znają się od bardzo dawna; że to jej długo niewidziany przyjaciel, z którym wiele ją łączyło. Mogli teraz w spokoju zjeść tę późną kolację i rozmawiać na tematy, które wcześniej jej nawet nie interesowały, a teraz wydawały jej się całkiem ciekawe.
     - Więcej nie zmieszczę - westchnął głośno Tom, gładząc się po idealnie płaskim brzuchu. Pochłonął chyba dwie ogromne porcje sałatki, kiedy Angelina nie skończyła jeszcze swojej, a i tak była najedzona. 
     - Nie skomentuję tego, ile jedzenia w siebie wcisnąłeś - odpowiedziała. - Obstawiam, że zwykle możesz zjeść co najmniej dwie pizze, jedna po drugiej.
     - Nie przesadzajmy - zaśmiał się. - Dwie to zdecydowanie za dużo.
     Rozmawiali o wszystkim i o niczym do późna, a obsługa w tym czasie zdążyła już wszystko dokładnie posprzątać. Postanowili im nie przeszkadzać, więc Tom zaprosił jeszcze Angelinę na krótki spacer wokół budynku, by na własne oczy mogła zobaczyć, w jak pięknej okolicy się znajdowali. 
     - Nie mogę się napatrzeć, jak jest tutaj bajecznie - zachwycała się. - Za dnia na pewno też robi ogromne wrażenie, ale o tej porze... brak mi słów. Pewnie zapraszałeś tutaj każdą dziewczynę, a ona wpadała ci w ramiona, obyś tylko zabierał ją tutaj każdej nocy.
     - Szczerze mówiąc, to jesteś pierwszą kobietą, z jaką tutaj przyszedłem - odpowiedział, a ona, nie wiedzieć czemu, poczuła, że to naprawdę szczere wyznanie. - Ale cieszę się, że mogłem Ci pokazać to miejsce. 
     - Jesteś raczej bezpośredni, prawda? - stwierdziła. - Nie każdy facet potrafi powiedzieć to, co ma na myśli, a ty nie masz z tym problemu. 
     - Myślę, że mówienie prawdy i szczerość to dobre nawyki. Nawet, jeśli  prawda jest niewygodna, albo niekorzystna dla którejś ze stron. - Angelina tylko pokiwała głową, na znak, że się z nim zgadza. - Ty raczej jesteś bezpośrednią, a czasami tak oschła i zimna, że strach się do ciebie odezwać.
     - Słucham? - zdziwiła się nie na żarty. Kilka razy słyszała od Noah oraz od Roberta, że nie ma drugiej tak szczerej do bólu osoby, jak ona, ale nigdy nikt nie powiedział jej, że się jej boi. Tom musiał przesadzać, była o tym całkowicie przekonana. 
     - Mówię tylko, jakie mam wrażenie. 
     - W takim razie proszę, żebyś jakoś rozwinął tę myśl, bo to bardzo interesujące, co sobie o mnie myślisz.
     Tom zaśmiał się nerwowo i przez chwilę chciał cofnąć to, co powiedział, ponieważ bał się jej reakcji. Może wkurzy się na niego, obrazi i ucieknie? Może dojdzie do wniosku, że ma ją za jakąś wariatkę i powie mu, że ma spadać? Albo jeszcze coś gorszego, czego nawet nie potrafił sobie teraz wyobrazić. Na pewno istniało kilka możliwości tego, jak Angelina zareaguje na jego szczerość. Ale też przecież przed sekundą powiedziała, a raczej tak wyczytał z jej wypowiedzi, że jego szczerość w stosunku do niej jest mile widziana. A może tylko ją źle zrozumiał? Tom nadal wahał się nad podjęciem decyzji, kiedy Russo zatrzymała się naprzeciw niego i patrzyła mu w oczy z wyczekiwaniem i jednocześnie zaciekawieniem.
     - Chodzi mi o twoje ostatnie odwiedziny - zaczął. - Kiedy cię zobaczyłem, od razu wyczułem ten dystans, który utworzyłaś i mur, jaki wybudowałaś w ciągu tych tygodni, kiedy się nie widzieliśmy. Na tej imprezie, gdy się poznaliśmy, przy Robercie zachowywałaś się zupełnie inaczej niż w moim domu. To było jednocześnie dziwne, smutne, ale też niesamowite, jak wielką barierę utworzyłaś między nami. - Zamilkł na chwilę, próbując coś wyczytać z wyrazu jej twarzy, ale nic nie udało mu się osiągnąć. Jego towarzyszka nadal patrzyła na niego i czekała na dalsze słowa. Minę miała bez wyrazu. - Nie żebym oczekiwał, że po pierwszym spotkaniu będziemy przyjaciółmi, ale kiedy spotkaliśmy się ponownie, oczekiwałem z twojej strony choćby minimalnego poczucia ciepła. Byłaś bardzo zdystansowana. Ale już pomijam tę naszą rozmowę o nieporozumieniu, że według mnie, powinienem się odezwać. Bo to już zamknięty temat.
     Angelinę zamurowało, to było właściwe słowo, które mogłoby opisać, jak się czuła w tamtym momencie. Nie bardzo wiedziała, co powinna odpowiedzieć aktorowi, który po tak krótkim okresie znajomości, tak trafnie ją ocenił. Bo powiedział i zauważył to wszystko po zaledwie dwóch spotkaniach. Bo miał całkowitą rację.
     W przeszłości miała dużo złych doświadczeń i znajomości, które nadwyrężyły jej umiejętności w nawiązywaniu kontaktów. Bardzo ciężko było jej kogokolwiek obdarzyć zaufaniem. Fałszywi przyjaciele wykorzystali ją nie raz, więc postanowiła od tamtej pory nie ufać już nikomu, żeby kolejny raz nie obudzić się z płaczem po straconej przyjaźni. Po długim czasie to Noah i Robert postarali się na odbudowanie jej chęci do poznawania innych ludzi, ale pragnienie dystansowania się od nich wciąż w niej było. Owszem, starała się to ukrywać, ale jak widać, nie przed wszystkimi się mogło udać.
     - Ja natomiast jestem pod wrażeniem, że to zauważyłeś - rzekła po namyśle. - Ale nie potrafię ci tego wyjaśnić. Po prostu... - zawahała się, nie mając pewności, jak ująć w słowa to, co przychodziło jej do głowy w tym momencie. - Taka już jestem. Trzymam na dystans wszystkich, bez wyjątku, chyba, że poczuję, że są inni niż ci wszyscy, których do tej pory spotkałam na swojej drodze. - Domyśliła się jego kolejnego pytania, więc postanowiła od razu na nie odpowiedzieć. - Na tej imprezie to tak naprawdę Robert był odpowiedzialny za nasze spotkanie. Wyżaliłam ci się, bo po pierwsze byłam już trochę pijana, a po drugie, zrobiłeś na mnie dobre pierwsze wrażenie. I sama sobie dziwiłam się, że rozmawiałam z tobą tak swobodnie.
     - To dlaczego byłaś taka zdystansowana?
     - Doszłam do wniosku, że tak będzie lepiej. Tak naprawdę się nie znamy, mimo, że tak dużo o mnie wiesz, teraz ja dowiedziałam się już co nieco o tobie. Pomyślałam, że nie ma co spodziewać się, że znajdę w tobie przyjaciela, skoro tak trudno jest mi nawiązać nowe znajomości. - Powiedziała już chyba wszystko, co myślała, ale nie była pewna, czy Tom zrozumiał to, co chciała mu przekazać. Teraz ona czekała w napięciu na jego reakcję.
     - Czyli wolałaś się odciąć niż postawić na bliższe poznanie. Czy tak? - Odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała jego słowa. Tak, zdecydowanie dobrze zrozumiał. - Dziwię się, że od razu z miejsca mnie skreśliłaś i założyłaś, że nie chcesz spróbować się ze mną zaprzyjaźnić. Chyba powinno mi być przykro - powiedział, a Angelina spojrzała na niego zaskoczona. - Ale dobrze cię rozumiem, bo mówisz to wszystko, a ja jakbym słuchał o sobie. Naprawdę - potwierdził dodatkowo, kiedy dziewczyna wciąż wpatrywała się w niego z szokiem wymalowanym na twarzy. - Nie potrafię nawiązywać nowych znajomości, choć po moim zachowaniu może się wydawać inaczej. Bardzo dużo mówię, kiedy jestem zdenerwowany albo coś wywoła na mnie pozytywne wrażenie. Ale żeby tak podejść do kogoś i powiedzieć "cześć, jak się masz, ja jestem Tom, a ty?", to nie, zdecydowanie nie. Jestem tak samo zdystansowany jak ty.
     Angelina była tak zdziwiona jego wyznaniem, że przez dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywała. Nigdy by nie pomyślała, że ten chłopak, z którym rozmawiała dopiero kilka razy, dopiero zaczęła go poznawać, jest bardzo do niej podobny. I w tym momencie zapragnęła się z nim zaprzyjaźnić, bo miała pewność, że ten mężczyzna jej nie zawiedzie.