środa, 3 września 2014

Trzydzieści jeden prawd. [5/31]

Kobieto mojego życia,
w poprzednim liście opisałem Ci, jak bardzo zmieniło mnie pojawienie się Ciebie w moim życiu. Dzisiaj natomiast chciałem Ci opowiedzieć o tym, jak nie mogłem normalnie funkcjonować po naszym drugim spotkaniu.
Wtedy unikałem Cię jak ognia. Pragnąłem o Tobie zapomnieć, nie przywoływać obrazu Twoich oczu, ust, włosów, ciała... Nie chciałem mieć Cię w pamięci, bo to by oznaczało, że musiałbym cierpieć. Bo zraniły mnie Twoje ostatnie słowa, ale przecież nie mogłem pozwolić sobie na to, żeby jakaś dziewczyna, która mnie nie chce, doprowadziła do tego, że przestałbym wierzyć w siebie i własne możliwości dotyczące zdobywania kobiet. 
Nie chciałem, ale jednak przez Ciebie, nie mogłem myśleć o niczym innym, prócz tego, jak mógłbym Cię zdobyć. Ciebie i nikogo innego.
Wtedy, po naszym drugim spotkaniu, nie wychodziłem na plażę przez dwa następne dni. Nie robiłem nic, oprócz spania, jedzenia, oglądania telewizji i myślenia o Tobie. Zastanawiałem się czy Ty także o mnie myślisz, czy spacerujesz jeszcze wieczorem, rozmyślając przy zachodzącym słońcu...
Dziwne, nie sądzisz?
Jak mogłem w ogóle brać pod uwagę, że Ty, która nawet nie chciałaś mnie poznać, myślałaś o kimś takim jak ja? Kimś, kto był wobec Ciebie nachalny i zachowywał się jak idiota? Miałem zdecydowanie zbyt wybujałą wyobraźnię, którą należało ujarzmić. I tak właśnie zrobiłem, zamykając się w czterech ścianach przez dwa dni.
Nie myślenie o Tobie kompletnie mi nie wychodziło... 
Wciąż miałem w głowie Twój obraz, ciągle zastanawiałem się nad tym wszystkim, co powinienem teraz zrobić, jak postąpić, żeby móc zacząć wszystko od początku, aby jeszcze raz spróbować nawiązać z Tobą chociaż cieniutką nić porozumienia, która mogłaby coś zmienić... Czy mi się udało? Nie. 
Jedyne, co chciałem wtedy zrobić i nie zawahałbym się dłużej niż sekundę, czy powinienem, to odszukanie Cię i wyznanie tego, jak bardzo mi głupio i żałuję tego, jak zaczęła się nasza znajomość. Nie zrobiłem tego, ponieważ uznałem, że to najgłupsze i najbardziej upokarzające, co mógłbym wtedy zrobić. 
Podejście do Ciebie i powiedzenie tego wszystkiego kosztowałoby mnie nie tylko wielkim poczuciem wstydu, ale i odbiłoby się też na zdrowiu, bo serce nie wytrzymałoby takiego obciążenia.
Po czasie, który upłynął od tamtego dnia do dzisiaj, czyli dokładnie dwa lata i sześć miesięcy, mogę śmiało stwierdzić, że pozostanie w ukryciu było najlepszym wyjściem. Mimo tego, że było mi ciężko usiedzieć w miejscu, zasypywany ciągłymi myślami o Tobie, to dałem radę, z czego byłem dumny. Dwa dni to bardzo dużo, więc wtedy, gdy już wyszedłem ze swojej kryjówki, mogłem powiedzieć, że czuję się lepiej. Nie było mi już tak wstyd, chociaż wciąż siedziało we mnie duże ziarno zawstydzenia, kiedy pomyślałem o tym, do czego doprowadziłem. 
A więc wyszedłem.
Na spacer.
Wieczorem.
Ale nie po to, by znaleźć okazję do spotkania z Tobą (choć wiedziałem, że to bardzo prawdopodobne, jeśli nie wyjechałaś). Chciałem się tylko przejść i zacząć powoli planować powrót do domu. Nie mogłem przecież wiecznie siedzieć na Malediwach i czyhać na Ciebie na każdym kroku. Musiałem zacząć planować życie bez Ciebie i już mi się to udawało, gdy spacerowałem boso wzdłuż oceanu, gdy Cię zobaczyłem. 
Nie wiedziałem, co robić, jak się zachować, więc byłem gotów nawet uciec, oby tylko nie spojrzeć Ci w twarz. Czułem się jak ostatni dureń, nawet, gdy o Tobie myślałem.
Kiedy Cię dostrzegłem, Ty chyba mnie nie zauważyłaś, byłaś zbyt daleko, toteż wykorzystałem sytuację.
Nie wiem, co mną wtedy kierowało, dlaczego tak postąpiłem, ale... uciekłem.
Odwróciłem się i odszedłem. 
Nie wiem, czy mnie wtedy rozpoznałaś, bo nie odwróciłem się ani razu. Potem tłumaczyłem sobie to tchórzostwo tym, że chciałem dać Ci spokój, a przynajmniej dopóki nie zebrałbym się w sobie i nie przestał tak obsesyjnie myśleć o tym, co się wydarzyło. 
Przez Ciebie zacząłem żałować swoich decyzji, które tak spontanicznie podejmowałem. I teraz myślę, że wcale tak źle na tym nie wyszedłem, więc zmieniłaś mnie.
Wracając do moich czterech ścian, wcale nie żałowałem, że nie stanąłem z Tobą twarzą w twarz. I tak nie wiedziałbym co powiedzieć.
Że żałuję?
Że chciałbym cofnąć czas?
Że pragnę już być z Tobą zawsze?
Na zawsze...  




Proszę wszystkich, którzy zaglądają na tego bloga o odpowiedzenie na pytania z poprzedniego wpisu. Tutaj macie link: Libster Blog Award. To taka zabawa, w której możecie wziąć udział.

5 komentarzy:

  1. Wiesz, chętnie bym wzięła udział, ale jednak nie. Wstydzioch ze mnie jest. Piękny list, odpowiada na wszystkie jego uczucia. Umiesz opisać te emocje, to wszystko ci się działo, tak, że czasem czuję się jakbym czytała coś osobistego. Jestem ciekawa jaką prawdę William postanowi pokazać Cassandrze. Dobranoc :* I weny na list następny życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj mi następną prawdę, plizzz....
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładnie opisałaś emocje, jakie przeżywa William, to naprawdę mnie poruszyło. Czekam na kolejne wpisy. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne słowa, genialnie opisujesz jego odczucia, emocje.. ach, po prostu fenomenalnie! :*
    dopiero znalazłam tego bloga, ale na pewno będę tu zaglądać!
    przy okazji zapraszam do mnie na pierwszy rozdział: http://make-me-heart-attack.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cos wiem o tym jak facet nie moze przestac myslec o kobiecie. I o tym jak moze czuc sie ostatnim dupkiem w jej obecnosci. To naprawde ciezkie dla mezczyzny! Nie jest w stanie spojrzec jej w oczy, nic powiedziec, czuje sie naprawde katastrofalnie. (nie pytaj skad wiem xd).
    Doskonale to opisalas! Brawo :D
    /Little

    OdpowiedzUsuń