niedziela, 13 maja 2018

Ostatnie pożegnanie. [31] ON

Chyba muszę skończyć z tym wyznaczaniem dat publikacji nowych rozdziałów, bo zamiast sobie tym ułatwiać - jeszcze bardziej utrudniam. Odcinek miałam dodać wczoraj, ale mi nie wyszło, gdyż byłam tak zmęczona, że nie dałam rady patrzeć na laptop. 
W tym rozdziale coś się dzieje, ale nie wiem, co będzie dalej. Postanowiłam, że zamknę to opowiadanie w pięćdziesięciu rozdziałach, lecz brakuje mi już weny i chyba będę musiała zrobić sobie małą przerwę. 
Nie wiem, kiedy dodam nowy rozdział, na razie nie chcę też podejmować decyzji o zawieszaniu bloga, gdyż będę się starać, żeby cokolwiek napisać. 
Nie miejcie mi tego za złe. Ta historia jest bardzo osobista i nie chciałabym, żeby zrobiło się z tego byle co.  

ON
Z doktor Megan Davies pracowało mi się bardzo dobrze. Nie czułem sztywnej atmosfery, jak już przy pierwszym spotkaniu z doktorem Kleinem, a miły, ciepły klimat rozmów z trochę starszą ode mnie znajomą. Pasowało mi to, ponieważ czułem, że mogłem powiedzieć jej o wszystkim, a ona mnie nie oceniała, tylko wyciągała wnioski z mojego postępowania, które potem wspólnie analizowaliśmy i zastanawialiśmy się, jak można by to było zmienić, żeby było lepiej.
Przedstawiłem jej swoją listę wspomnień, które udało mi się wygrzebać z pamięci z pomocą mojego brata i przyjaciółki, a ona zaproponowała, abyśmy wspólnie przez to przeszli; żebyśmy przeżyli to wszystko jeszcze raz, ale razem. To również mi pasowało, gdyż dzięki takim ćwiczeniom czasami przypominałem sobie więcej szczegółów, niekiedy też zupełnie odmienne wspomnienia wkradały się w moje myśli, a ja zapisywałem je starannie, żeby niczego nie zgubić ani nie pomylić.
Nie dość, że Megan była naprawdę bardzo dobrym psychiatrą, to wydawało mi się, że prywatnie również mogła być miłą osobą, z którą chętnie umówiłbym się na kawę albo na lunch, żeby tylko porozmawiać z nią o tym, co u niej słychać, jak u męża i dzieci, co robi w wolnym czasie.
Polubiłem ją i gdyby nie to, że stała się moim lekarzem, mógłbym zaproponować jej spotkania już na gruncie prywatnym. Ona jednak od razu powiedziała mi, że nigdy nie spotyka się ze swoimi pacjentami, grubą kreską oddziela sprawy prywatne od zawodowych, a jej życie osobiste nigdy nie będzie wpływać na pracę lub na odwrót. Opowiedziała mi historię pewnego jej pacjenta, który – podobnie jak ja – stracił pamięć i bardzo zależało mu na jej odzyskaniu. Miał rodzinę i przyjaciół, którzy pomagali mu z całych sił, żeby tylko przezwyciężył amnezję i dawało to duże efekty, jednak on wolał rozmawiać z nią, nie z nimi. Po jakimś czasie pozwoliła mu nawet dzwonić do siebie o każdej porze dnia i nocy, jeśli tylko coś sobie przypomni, a on skorzystał z tego przywileju i nie dawał jej spokoju. Męczyło ją to, próbowała odwołać swoją decyzję, jednak pacjent nie dał sobie przemówić do rozsądku i nadal ją zadręczał telefonami. Kiedy miarka się przebrała i mężczyzna przyszedł w środku nocy do jej domu, aby ,,powiedzieć jej, że przypomniał sobie, jak kiedyś w dzień swoich urodzin poparzył się świeczką z tortu” miarka się przebrała i jej mąż Martin zadzwonił na policję. Wystąpili o zakaz zbliżania się do niej, do ich dzieci oraz do domu. Udało jej się go pozbyć, lecz ma nauczkę na przyszłość, żeby nie powtarzać więcej podobnych sytuacji.
Mógłbym powiedzieć, że zaprzyjaźniłem się z Megan, ponieważ ona wie o mnie praktycznie wszystko, a raczej tyle, ile byłem w stanie opowiedzieć jej podczas naszych dziesięciu już wizyt, jednak to nie była prawdziwa przyjaźń, bo tylko ja mówiłem, a ona słuchała. Nie była to taka relacja jak z Elysą, kiedy wiem, że ona zawsze będzie przy mnie. To nie to, co z Tomem, który jest moim bratem i zawsze wyciągnie mnie z opresji. Ona była dla mnie cichym powiernikiem, który pomagał mi powrócić do zdrowia.
- Witaj, Bill – powiedziała z uśmiechem Megan, kiedy zapukałem do drzwi jej gabinetu. Było to nasze jedenaste spotkanie. – Miło cię widzieć, świetnie wyglądasz. – Zawsze to mówiła, kiedy do niej przychodziłem, a te słowa sprawiały, że odpowiadałem jej uśmiechem.
- Cześć. Ty wyglądasz kwitnąco. – Zawsze witaliśmy się uprzejmie, ale z dystansem. Przeszliśmy na ,,ty”, ale to byłoby na tyle.
- Wejdź. Usiądź, a ja zrobię nam herbatę – poprosiła, a ja zrobiłem to, co zaproponowała. – Przyjeżdżasz już sam, czy ktoś cię podwozi do mojego gabinetu? – zapytała, nalewając wody do czajnika.
- Trochę jeszcze się boję sam jeździć samochodem – przyznałem szczerze. – Może i potrafiłbym sam tu przyjechać, jednak ciągle mam obawy przed tym, czy wybiorę dobrą drogę i czy przez to nie zabłądzę. Wysiadam dwie lub trzy ulice wcześniej i idę pieszo, żeby być chociaż trochę samodzielnym – uśmiechnąłem się. – Ale i tak widzę, że Tom ciągle jedzie za mną, więc mam tę pewność, że nie jestem sam i w razie czego on zawsze mi pomoże.
- To wspaniale – przyznała. – Bardzo się cieszę, że radzisz sobie tak dobrze.
Zrobiła nam herbatę i postawiła przede mną kubek z gorącym napojem, do którego wsypałem jedną łyżeczkę cukru. Megan otworzyła swój notes i położyła go sobie na kolanach, pociągając łyk z kubka. Dzisiaj miała na sobie szarą ołówkową spódnicę i białą koszulę z krótkimi rękawami. Włosy spięła w luźnego koka i założyła na nos okulary. Miała długie nogi zakończone szarymi szpilkami, które na pewno przyciągały wzrok niejednego mężczyzny. Ja też na nie patrzyłem, ale próbowałem je za wszelką cenę ignorować. Megan była piękną kobietą, lecz nie mogłem pozwolić sobie, żeby patrzeć na nią inaczej jak na mojego lekarza.
- Mamy już za sobą etap pierwszego spotkania z Elysą i początków waszej znajomości – zaczęła. – Zauważyłam, że w tamtym okresie bardzo dużo czasu spędzaliście ze sobą i stała się dla ciebie bardzo ważna.
Zamilkła w oczekiwaniu na moją odpowiedź. Pamiętałem pierwsze wyjścia z Elysą w różne miejsca. Chodziliśmy na kolacje do restauracji, które ona nam polecała i uważała, że są godne odwiedzenia. Chodziliśmy do kina na filmy, które jej się podobały, a – jak się później okazywało – mnie też. Spacerowaliśmy z Pumbą po parku, który był niedaleko naszego domu; w ogóle dużo rzeczy razem robiliśmy. I chociaż dużo pracowała, zawsze znalazła czas, żebyśmy wyszli gdzieś razem raz lub dwa razy w tygodniu.
- Nie wiem, jakim cudem stało się, że tak bardzo się zaprzyjaźniliśmy – odpowiedziałem po chwili rozmyślań. – Może mi się spodobała i myślałem, że uda nam się stworzyć związek, skoro tak dobrze się dogadujemy.
- W takim razie, dlaczego nie jesteście razem? – zapytała.
Opowiedziałem jej o naszej rozmowie, którą również przypomniałem sobie podczas analizowania przeszłości wspólnie z Davies. Poszliśmy na kolację do jednej z włoskich restauracji i zamówiliśmy makaron. Elysa była trochę przygnębiona i nie patrzyła mi w oczy, co zauważyłem od razu. Zapytałem wówczas, o co chodzi, a ona wypowiedziała słowa, które wtedy bardzo mnie zaskoczyły: ,,przeczytałam bardzo dziwny artykuł o Tomie i jakiejś kobiecie”. Nie wiedziałem wtedy, co ma to wspólnego z tym, że zachowuje się w tak dziwny sposób, lecz postanowiłem wysłuchać, co ma mi do powiedzenia. ,,Może nie był jakiś wstrząsający, jednak dotarło wreszcie do mnie, że jesteście celebrytami, za którymi krok w krok chodzą dziennikarze i nie macie ani chwili spokoju. Ty też jesteś przez nich śledzony, zawsze ktoś może nam zrobić zdjęcie, kiedy najmniej się tego spodziewamy, a ja chyba nie jestem gotowa na czytanie o sobie jako twojej nowej zdobyczy”. Nie bardzo rozumiałem, o co jej chodzi, ale nie odzywałem się. Wolałem pozwolić jej mówić. ,,Dlatego uważam, że powinniśmy spotykać się rzadziej.” Te słowa naprawdę mnie zaskoczyły, jeśli to było jeszcze możliwe. ,,Ja nie jestem gwiazdą, więc każdy skandal, jaki mógłby wybuchnąć ze mną w roli głównej, w ogóle nie jest na rękę ani mnie, ani mojej restauracji”. Dotarły do mnie jej słowa jakby w zwolnionym tempie, więc musiałem sobie wszystko jeszcze raz przeanalizować – Elysa – moja najlepsza przyjaciółka – uważała, że przez to, iż jestem rozpoznawalny i bardzo często chodzą za mną dziennikarze, żeby tylko wymyślić kolejną plotkę na mój temat, mogliby niepotrzebnie wciągnąć ją do całej machiny show biznesu i zrobić negatywną reklamę jej restauracji. Nie powiem, zabolały mnie jej słowa, ale nic nie powiedziałem. ,,Chciałabym, żebyśmy spotykali się rzadziej, żeby nie ściągnąć niepotrzebnego rozgłosu”. Wtedy jeszcze byłem spokojny i przytaknąłem na jej propozycję, uważając, że to dobry pomysł, bo może miała trochę racji. Z czasem jednak docierało do mnie, że to największa głupota, jaką kiedykolwiek ktokolwiek do mnie powiedział.
- Dlaczego nie jesteśmy razem – powtórzyłem pytanie Davies, po dłuższej chwili milczenia. – Sam nie wiem – przyznałem.
- Pojawiła się w twoim życiu Caroline, o której mi opowiedziałeś. Pożegnałeś się z nią w bardzo skomplikowanych okolicznościach. Ale czy naprawdę ją kochałeś? – zapytała, przyglądając mi się.
- Wydaje mi się, że tak – powiedziałem, chociaż niepewnie. – Poznałem ją w jakimś klubie, podeszła do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Postawiłem jej drinka i myślałem, że razem spędzimy tamtą noc, jednak ona zostawiła mi tylko swój numer telefonu i odeszła. A potem odezwała się po kilku miesiącach, przypominając o sobie – przypomniałem i sobie, i Davies tę historię, żeby móc głębiej zastanowić się nad odpowiedzią na pytanie, które mi zadała. – Kochałem ją. Nasza znajomość rozwijała się przez kilka lat, związek trwał ponad pół roku i podczas tych miesięcy chyba naprawdę się w niej zakochałem.
Megan milczała, zapisując coś w swoim notesie, a ja byłem bardzo ciekawy, co o mnie w nim napisała.
- Myślę, że Caroline miała na ciebie bardzo duży wpływ i rzeczywiście mogłeś ją kochać, skoro po tym, jak wyznała ci całą prawdę o sobie, straciłeś pamięć – powiedziała wreszcie. – Nadal cierpisz, być może jeszcze jesteś w niej zakochany, ponieważ stanowiła dla ciebie bardzo ważny element życia, jednak kiedy poprosiła cię o zerwanie kontaktu z Elysą, zrobiłeś to bez wahania. Bardzo mnie to zastanawia. I myślę, że poniekąd Elysę również darzysz większym uczuciem niż tylko przyjaźnią.

Wróciłem do domu sam. Nie zadzwoniłem po Toma, że spotkanie z Megan Davies się skończyło, gdyż wolałem na własną rękę wrócić do naszego domu, żeby w międzyczasie móc przeanalizować całą sesję z psychiatrą. Nie wiedziałem, czy miała rację, mówiąc o tym, że Elysa nie jest dla mnie tylko przyjaciółką. Był to dla mnie niemały szok, kiedy Megan poinformowała mnie o swoich spostrzeżeniach. Nie wiedziałem, czy były trafne, czy nie, ale wywołały u mnie niemały szok, z którego wciąż nie mogłem się pozbierać.
Chciałem do kogoś zadzwonić i porozmawiać, ale zupełnie nie wiedziałem, do kogo mógłbym z tym pójść. Na pewno nie do Elysy, której uczucia niegdyś odrzuciłem. Do Toma raczej też nie, bo w głębi serca czułem, że on powie mi to samo, co Megan. Zatem do kogo mógłbym zadzwonić?
Zanim się obejrzałem, wyszukałem w komórce numer do Simone, mojej mamy.
- Cześć, Bill, kochanie! – odezwała się już po drugim sygnale. – Co u ciebie? Jak się czujesz?
- Cześć, mamo – powiedziałem, uśmiechając się. Mama chyba zawsze była radosna, tak mówił Tom. Nigdy nie widzieliśmy jej smutnej czy zapłakanej. Zawsze dla swoich synów była wsparciem i nigdy nas nie zawiodła. – Czuję się dobrze. Jestem po wizycie z psychiatrą i jest coraz lepiej.
- Ale masz smutny głos – zauważyła, za co przekląłem się w myślach. Tak bardzo chciałem ukryć przed nią moje przygnębienie. – Co się stało? Pani doktor powiedziała ci coś, co cię zasmuciło?
- Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć, mamo – jęknąłem i opadłem na ławkę w parku, przez który przechodziłem. – Pamiętam już bardzo dużo, ta kobieta mi pomaga, ale dodatkowo jeszcze analizujemy te wszystkie wspomnienia i chyba to dla mnie za dużo. Nie wiem, czy powinienem dalej chodzić na te spotkania.
- Ależ Bill! – zawołała mama i chyba usiadła na krześle, gdyż słyszałem, że coś przesunęła po podłodze. – Jeśli Davies ci pomaga to oczywiście, że musisz dalej się z nią spotykać! Co takiego ci powiedziała, że nagle masz wątpliwości?
- Powiedziała, że uważa, iż Elysa nie jest dla mnie tylko przyjaciółką, a kimś więcej – powiedziałem na wydechu. – I to nie siostrą, czy najlepszą przyjaciółką, ale… że ją kocham. I to od samego początku.
Mama milczała przez dłuższą chwilę, a ja nie wiedziałem, jak to zinterpretować.
- Synku… - powiedziała wreszcie. – Nie chcę cię jeszcze bardziej martwić, ale… - zawahała się. – Ale ja też tak uważam.
Zesztywniałem z telefonem przy uchu, kompletnie nie wiedząc, co mam o tym wszystkim myśleć. Czy każda osoba wokół mnie będzie mi mówić, że jestem zakochany w najlepszej przyjaciółce, którą kiedyś sam odrzuciłem i zakochałem się w kimś innym?!
- Przy niej zachowywałeś się zupełnie inaczej niż przy Caroline – ciągnęła mama. – Może i do tej drugiej dziewczyny też czułeś coś, co nazywałeś miłością, ale przy Elysie byłeś innym człowiekiem. Jakbyś dostawał skrzydeł, kiedy ona znajdowała się w tym samym pomieszczeniu.
- Gadasz bzdury, mamo – przerwałem jej. Nie mogłem już tego słuchać. – Zmówiłaś się razem z tą lekarką i obie będziecie mi mówić, kogo tak naprawdę kocham? Jeszcze pewnie Toma w to wszystko wciągnęłyście!
- Bill, kochanie, uspokój się – mówiła mama uspokajającym tonem. – Nikt się z nikim nie zmówił. Och, przestańmy o tym rozmawiać – zaproponowała, starając się mnie uspokoić. – Shermine już wróciła? Chyba powinna być już w domu.
- Nie wiem – powiedziałem trochę zbyt ostrym tonem. – Nie ma mnie jeszcze w domu.
- To gdzie jesteś? Mówiłeś, że skończyłeś rozmowę z psychiatrą. Nie powiesz mi chyba, że na własną rękę wracasz do domu! – Simone już zaczęła delikatnie panikować, czego zupełnie nie rozumiałem. Byłem dorosły i mogłem wracać do domu sam.
- Tak, mamo. Wracam sam. To nie jest daleko i znam już większość drogi, więc nie panikuj – uspokajałem ją. W myślach strzeliłem sobie w głowę przez własną głupotę. Mama zawsze robiła z igły widły i teraz na pewno będzie się zamartwiać, że jej ,,chory” syn wraca sam do domu.
- Zadzwoń do brata, żeby cię odebrał. Nie możesz jeszcze chodzić sam po mieście. Nie dość, że możesz się zgubić, to w dodatku jakiś dziennikarz cię zaczepi i będzie chciał, żebyś udzielił wywiadu. Billy, posłuchaj mnie. Zadzwoń do Toma, żeby po ciebie przyjechał – mówiła i mówiła, a mnie zaczynała boleć głowa. Mama zawsze tak wszystko przeżywała i chociaż może w tym momencie miała trochę racji, wiedziałem, że przesadza.
- Dobrze, mamo. Zaraz poproszę go, żeby przyjechał – obiecałem. Wymieniliśmy miłe słowa pożegnanie i przerwałem połączenie, stając na środku parku.
Nie rozpoznawałem otoczenia, nie wiedziałem, gdzie jestem i czułem, że za chwilę dostanę ataku paniki. Rozglądałem się nerwowo dookoła, próbując rozpoznać miejsce, w którym się znajdowałem. Wokół mnie było parę drzew, kilka ławek i zero żywej duszy. Powoli ogarniała mnie panika, że nie wrócę do domu, znowu stracę pamięć lub nikt mnie tutaj nie znajdzie, bo przecież miałem być u psychiatry i po skończonej wizycie miałem zadzwonić do brata, aby mnie odebrał. Nie zrobiłem tego i miałem za swoje. Usiadłem na ławce, próbując normalnie oddychać, lecz nie szło mi zbyt dobrze. Łapałem powietrze jak ryba, którą morze wyrzuciło na brzeg i bałem się, że za chwilę zemdleję, a kiedy się obudzę będzie zbyt ciemno, żebym mógł wrócić do domu. Przed oczami miałem same czarne scenariusze, które jeszcze bardziej mnie przytłaczały. Nie wiem jakim cudem udało mi się wyszukać numer Toma w komórce i przyłożyć telefon do ucha, ale kiedy usłyszałem sygnał połączenia, nieco się uspokoiłem. Powtarzałem sobie w myślach, że za chwilę porozmawiam z bratem, który obieca, że mnie odnajdzie i zabierze do domu, a ja w zamian obiecam mu, że już nigdy sam nie będę wracać do domu.
- Jakoś późno dzisiaj skończyliście – powiedział mój bliźniak, odbierając telefon.
- Tom… - wysapałem do słuchawki, próbując nabrać powietrza w płuca. – Tom…
- Co się dzieje, Bill? Co się stało? – Tom był bardzo poważny.
- Je-jestem w ja-jakimś par-parku. – jąkałem się. Starałem się mówić jak najwyraźniej i miałem nadzieję, że Tom pojawi się przy mnie jak najszybciej. – Chcia-chciałem wrócić do domu sam, ale się zgu-zgubiłem. Chy-chyba dostałem ja-jakiegoś a-ataku.
- Spróbuj oddychać głęboko. Już do ciebie jadę. Tylko postaraj się uspokoić. Wszystko będzie dobrze.
- Nie chcę stracić pamięci po raz kolejny – wyjąkałem, starając się hamować napływające do oczu łzy.
- Nic takiego się nie stanie. Będę przy tobie najszybciej jak się da. Tylko usiądź i oddychaj głęboko.
Próbowałem wykonywać jego polecenia i podziałało. Nie czułem się już jak ryba, lecz wciąż miałem problemy z oddychaniem, a serce niemało wyskoczyło mi z piersi. Przez całą drogę rozmawiałem z Tomem. Uspokajał mnie, powtarzał, że będzie niedługo i pojedziemy razem do domu. Przepraszałem go za swoją głupotę i ciągle obiecywałem, że nigdy więcej nie zrobię czegoś podobnego.
Pojawił się przy mnie po niedługim czasie i od razu usiadł obok mnie, obejmując ramieniem. Kiedy mój oddech się unormował i otarłem twarz z łez, pomógł mi wstać i ruszyliśmy do auta. Nie poruszaliśmy tego tematu w drodze do domu. Czułem wielki wstyd nie tyle ze swojej głupoty i pragnienia bycia odpowiedzialnym za samego siebie, ale przez to, że rozpłakałem się jak małe dziecko, bo się zgubiłem w parku, który był oddalony od naszego domu pół godziny drogi spacerkiem. Prawie mi się udało. Prawie, bo wpadłem w histerię i nie mogłem się z niej otrząsnąć. Jak dziecko, którego trzeba pilnować na każdym kroku. Trochę obwiniałem o to moją mamę, która wyskoczyła z tekstem, że jestem zakochany w Elysie. Wpadłem w panikę, ponieważ sam dokładnie nie wiedziałem, co czuję; chyba nie chciałem przyjąć do siebie odpowiedzi na to wszystko.
W domu od razu poszedłem do swojego pokoju, dziękując Tomowi za jego pomoc. Oznajmił mi jeszcze, że następnego dnia nie będzie go do końca dnia oraz następnego, ponieważ teraz jedzie po Shermine na lotnisko, a następnego dnia chcą spędzić czas sami, bo zaplanował dla niej cały dzień. Wróci dopiero wieczorem, ale będzie ciągle pod telefonem.
- W porządku, poradzę sobie – powiedziałem mu.
- Na pewno? – zapytał. – Mogę poprosić Elysę, żeby przyjechała i chociaż ugotowała obiad dla ciebie. Żebyś nie był sam.
- Poradzę sobie – odrzekłem z naciskiem. Nie potrzebowałem niańki. Zwłaszcza, że tą niańką miała być Elysa.
- To może wpadnie do ciebie chociaż jutro po południu, co? – naciskał. – Chciałbym mieć pewność, że wszystko jest okej, kiedy mnie nie ma w domu.
- Jak chcesz – powiedziałem wreszcie, pragnąc tylko, żeby się ode mnie odczepił. Chciałem już położyć się do łóżka i nie wstawać z niego już nigdy.
Spałem do wieczora, jednak nie miałem żadnych snów. Całe szczęście, gdyż jeśli miałbym mieć koszmary, chyba bym do reszty zwariował. Kiedy się obudziłem, od razu poszedłem do kuchni, żeby czegoś się napić. W salonie siedziała Elysa i czytała książkę, lecz starałem się nie zwracać na nią uwagi. Chyba próbowałem przekonać samego siebie, że jeśli nie będę na nią patrzył, ona zniknie a razem z nią słowa doktor Davies oraz mojej matki. Nalałem sobie wody do szklanki i wypiłem do dna, po czym otworzyłem lodówkę, w poszukiwaniu czegoś, co mógłbym zjeść.
- Zrobiłam na obiad makaron z sosem pomidorowym, jeśli chcesz, mogę ci odgrzać – odezwała się tuż za mną i aż podskoczyłem na dźwięk jej głosu. – Chyba cię nie przestraszyłam, co? – zaśmiała się. – Przechodziłeś koło mnie i nie mogłeś mnie nie zauważyć.
- Wybacz – odparłem, nie patrząc na nią. – Zamyśliłem się. A makaron chętnie zjem, ale mogę sam sobie odgrzać – dodałem i wyciągnąłem z lodówki pojemnik z przygotowanym przez Elysę daniem, przełożyłem wszystko na talerz i wstawiłem do mikrofalówki.
- Wszystko w porządku? – przyjrzała mi się, a ja na siłę próbowałem unikać kontaktu wzrokowego. Zawsze wiedziała, kiedy coś było nie tak; za każdym razem wiedziała, kiedy kłamię lub potrzebuję rozmowy.
- Jasne – zapewniłem, siląc się na uśmiech. – Byłem trochę zmęczony, zdrzemnąłem się i teraz jestem głodny. Nie wiem, czemu uważasz, że coś może być nie w porządku.
- Cóż… Pomyślmy – zastanowiła się. – Może dlatego, że zachowujesz się dość dziwnie? – Elysa spojrzała na mnie wyczekująco, ale ja nie miałem ochoty z niczego się jej tłumaczyć. – Ale jak nie chcesz, nie musimy o tym rozmawiać – powiedziała wreszcie, na co ja odetchnąłem z ulgą w duchu. – Mam tylko nadzieję, że wszystko u ciebie w porządku i następnym razem, kiedy będziesz chciał sam wrócić do domu, to się nie zgubisz – posłała mi serdeczny uśmiech, w którym nie było w ogóle kpiny i poszła do salonu.
Chciałem się odezwać, ale nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć, więc wziąłem jedzenie i poszedłem do swojego pokoju. Wolałem zostać sam ze swoimi myślami. Miałem nadzieję, że ten czas, który ona spędzi w moim domu, nie będzie dla mnie uciążliwy. 

7 komentarzy:

  1. Pierwsze, co muszę napisać to powątpiewam trochę w to, że profesjonalny lekarz, może komuś narzucić uczucie do kogoś... Mogę się mylić, nie wiem, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć... No mniejsza z tym :)
    Bill się zachowuje jak totalne dziecko - rozumiem jego chorobę - przez co zmienia mi się cały obraz jego postaci. Wzbudza we mnie litość, taką jaką się ma do schorowanego pięciolatka, nad którym się skacze. :) Cały jego świat mi się zmienia w wyobrażeniach i zatęskniłam za tym poprzednim. Mam nadzieję, że wróci do siebie jak najszybciej <3
    Nie będzie 50. odcinków? :( :( :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy nowy odcinek? <3 Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze przyznam, że nie wiem. Mam taki okres teraz, że ciężko jest mi się zebrać w sobie i cokolwiek napisać. Podobnie miałam w zeszłym roku, kiedy praktycznie nic nie pisałam i teraz się to powtarza.
      Postaram się jednak wrócić jak najszybciej, chociaż z jednym rozdziałem, żeby nie trzymać Cię w takiej niepewności. Może pocieszy Cię, że mam już zaplanowane kolejne opowiadanie, które zacznę publikować, kiedy to dobiegnie końca.
      Mam nadzieję, że nie masz mi za złe (i w ogóle nikt, kto czyta to opowiadanie, nie ma), lecz naprawdę nie czuję się ostatnio na tyle dobrze, żeby napisać coś pozytywnego w tej historii. :)

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie mam Ci tego za złe <3 Sama mam czasem takie momenty (dlatego cieszę się, że piszę wszystko wiele do przodu i mam zapasy xD) Tylko obawiam się, że już nie wrócisz! :( Gdybym mogła Ci jakoś 'podbudzić' wenę to z chęcią bym to zrobiła, bo... Będę się powtarzać, ale co tam xD Bo podoba mi się to opowiadanie i CHCEM je czytać dalej! <3
      Jeśli masz nowy pomysł to świetnie! Spisuj myśli na bieżąco, to naprawdę później pomaga przy tworzeniu ogólnego już rozdziału i tym samym będziesz mogła zrobić sobie zapas :)
      Wybacz, że Ci tak doradzam, ale chciałabym jakoś pomóc... :)
      Czekam z niecierpliwością na nowy odcinek. Trzymam kciuki za 'pozbieranie się' :*

      Usuń
    3. Nie musisz się obawiać, że nie wrócę, nie mam tego w zwyczaju (choć jedno z moich opowiadań wciąż wisi gdzieś w internecie, inne całkiem usunęłam, ale tym razem NA PEWNO tak nie będzie i z czystym sercem mogę Ci to obiecać). Potrzebuję tylko trochę czasu, odpoczynku i jakiegoś natchnienia.
      Nowe opowiadanie zacznę pisać "na poważnie", kiedy skończę to, żeby nie mieszać sobie, ani nie brać na siebie aż tyle.
      Na pewno wkrótce się pozbieram, a coś nowego zacznę tworzyć jeszcze w tym tygodniu, kiedy będę miała dzień wolnego. :)
      Dziękuję za Twoje wsparcie, to bardzo wiele dla mnie znaczy! <3

      Usuń
    4. Dzięki Bogu <3 Z hejtowałabym Ci bloga, gdybyś porzuciła To opowiadanie! heheh żartuję xD
      Będę czekać z niecierpliwością i będę Cię pewnie gnębić pytaniami 'kiedy w końcu nowy odcinek' ale postaram się nie ;)
      Nie masz za co dziękować :* Gdyby mi się TAK bardzo nie podobało opowiadanie i tak dobrze nie pisało z Tobą na priv pewnie miałabym Cię gdzieś xD W każdym razie tak nie jest, dlatego jeśli będę wstanie i będę mogła to nawet z chęcią Ci pomogę w 'wenie' :* Pisanie O opowiadaniu, nie opowiadanie czasem pomaga w natchnieniu, więc jeśli będziesz czuła taką potrzebę - śmiało pisz :D

      Usuń
    5. Niezbyt dobrze znoszę krytykę, więc tym lepiej dla mnie, że nie zamierzam porzucać bloga. :D
      Myślę, że uda mi się niedługo coś napisać, więc masz na co czekać. :)

      Usuń