środa, 11 kwietnia 2018

Ostatnie pożegnanie. [26] ONA

Mam nadzieję, że tym odcinkiem Elysa Was do siebie nie zniechęci, bo tego bym nie chciała.
W kolejnym rozdziale będzie poruszona kwestia psychologii społecznej i pamięci. Ciężko idzie mi pisanie go, mam dopiero kilka stron, więc nie mogę na razie podać chociaż przybliżonej daty publikacji. 
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i skończę go dzisiaj to dodam go albo w niedzielę wieczorem, albo w poniedziałek rano. Jednak nic nie obiecuję, gdyż we wtorek wybieram się do Łodzi na koncert 30 Seconds To Mars, więc mogę być zajęta planowaniem podróży i  tego, co na siebie włożę. 
Zapraszam na 26 i - jak pisałam wcześniej - nie krytykujcie za bardzo Elysy.

ONA
Victor wciąż na mnie patrzył, a jego oczy prześwietlały moją twarz. Miały bardzo podobny kolor do tych Billa, Toma czy Shermine. Przemknęła mi przez głowę myśl, że nawet znajomych dobieram sobie takich, którzy mają brązowe oczy, przez Billa właśnie.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, czy nie – zaczęłam. – Ale Bill wraz ze swoim bratem Tomem i dwójką przyjaciół, Gustavem i Georgiem, mają własny zespół. Zaczęli grać w dwa tysiące piątym roku i wciąż trzymają się całkiem nieźle. Ich kariera zaczęła się w Niemczech, ale kilka lat temu przeprowadzili się tutaj – powiedziałam. Nie chciałam zagłębiać się w szczegóły, dlaczego się przenieśli na drugi koniec świata, bo nie uważałam, że to potrzebne. Równie dobrze Victor mógł to wyczytać w Google'u lub gdzie indziej. – Głupio mi to mówić, ale poznałam ich na koncercie trzy lata temu, kiedy zaczynałam z Providence. Kiedy byłam zbuntowaną nastolatką, słuchałam ich całkiem sporo, ale po jakimś czasie przestałam. Bill zawsze mi się podobał, imponował tym, że tak bardzo wyróżniał się z tłumu i nic nie robił sobie z krytyki. Najzwyczajniej w świecie byłam nim zafascynowana. Bilet na ten koncert kupiłam… cóż, nawet nie wiem dlaczego. Chyba wciąż jakaś część mnie szalała za Billem i chciałam po prostu go zobaczyć na żywo…
- Byłaś fanką jego zespołu? – zapytał Victor. Dostrzegłam na jego twarzy rozbawienie, ale nie takie bezczelne, jakiego się spodziewałam. Nie śmiał się ze mnie, ale był zdziwiony, że z pójścia na koncert wywiązała się między mną a Billem taka przyjaźń.
- Może fanka to za dużo powiedziane, ale miałam do Tokio Hotel wielki sentyment. Oni wciąż pracują nad nowymi kawałkami, a ja od czasu do czasu lubię puścić sobie w aucie ich płytę – wyjaśniłam, a on pokiwał głową na znak, że rozumie i żebym kontynuowała. – Miałam pakiet VIP, który pozwalał mi wejść za kulisy i spotkać się z zespołem. Razem ze mną było kilka innych dziewcząt, w różnym wieku. Mogłyśmy zadawać im pytania, robić sobie zdjęcia… po prostu spędzić z nimi czas, jakbyśmy byli zwyczajnymi znajomymi. Oni zachowywali się tak, jakby chcieli nas poznać, robili to w tak szczery sposób, jakby nie brali pod uwagę tego, że kosztowało nas to bardzo dużo pieniędzy. I rzeczywiście czułam się, jakbym rozmawiała z dobrymi kumplami. Na koniec mogłyśmy stanąć z nimi na ściance i zrobić kolejne, profesjonalne już zdjęcie. Stałam ostatnia w kolejce i prawie mnie wyrzucił stamtąd ich ochroniarz, kiedy nadszedł koniec czasu, ale Bill mnie zatrzymał…
- Wow – powiedział pod nosem Victor. – To chyba marzenie niejednej fanki – był pod wrażeniem.
- Tak, sama byłam w szoku, kiedy zwyczajnie złapał mnie za rękę i powiedział: ,,hej, czekaj, nie wykorzystałaś jeszcze swojej szansy”! To było niesamowite uczucie – zachwycałam się. – Zostaliśmy już sami, bo ochroniarz wyprosił resztę osób. Rozmawialiśmy jeszcze później, przedstawiłam im się i powiedziałam, czym zajmuję. Nie przeżyłam nigdy czegoś podobnego. Wtedy dotarło do mnie, że nigdy nie przestałam po cichu podkochiwać się w Billu. Może jako nastolatka nie szalałam za nim jak inne dziewczyny, ale kiedy przyglądałam mu się w teledyskach… powoli ukształtowałam sobie w głowie ideał faceta. Domyślasz się pewnie, że to on stał się moim wzorem idealnego mężczyzny. Kiedy zobaczyłam go na żywo, kiedy mogłam porozmawiać z nim normalnie, bez kamer i mogłam zobaczyć, jak zachowuje się w stosunku do fanów… zrozumiałam, że Bill naprawdę bardzo mi się podoba i to nie jest już taka platoniczna miłość, jak kiedyś, ale zwyczajne uczucie do mężczyzny, którego spotkałam w prawdziwym życiu.
Popijałam wino i już czułam się pijana, jednak było mi bardzo dobrze w towarzystwie Victora. Otworzyłam się przed nim i cieszyłam się z tego, bo wreszcie mogłam z kimś szczerze porozmawiać o tym, co czuję do Billa.
- A jak to się stało, że zostaliście takimi dobrymi przyjaciółmi? – zapytał, przerywając moje rozmyślania.
- Następnego dnia po koncercie, przyszli całą czwórką do mojej restauracji – powiedziałam, uśmiechając się lekko na to wspomnienie. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, choć minęło tyle lat. – Dowiedziałam się od Billa dopiero niedawno, że przyszli tam, ponieważ on o tym zdecydował. Chciał zobaczyć, jak pracuję i poznać mnie lepiej. Porozmawialiśmy wtedy chwilę, obsługiwałam ich stolik i kiedy przychodziłam zapytać, czy wszystko jest w porządku z ich jedzeniem, uśmiechał się do mnie tak, że zaparło mi dech w piersi – westchnęłam. – I chyba wtedy tak poważnie zaczęłam myśleć, że byłoby spełnieniem moich marzeń, móc się z nim chociaż zaprzyjaźnić.
- Po tym, jak się uśmiechnął do ciebie, zakochałaś się w nim?powtórzył po mnie, a ja tylko kiwnęłam głową. A jak to się w ogóle stało, że zaczęliście się spotykać?
- Gdy wychodzili już z restauracji, było około dwudziestej drugiej. Ja również zbierałam się do domu, bo skończyłam pracę, a trzeba było tylko posprzątać. Zauważył mnie na parkingu, gdy wsiadałam do samochodu. Podszedł do mnie i podziękował mi za to, że dzięki mojej obsłudze czuł się naprawdę dobrze w mojej restauracji. Byłam w ogromnym szoku, że pofatygował się i w ogóle zechciał ze mną jeszcze porozmawiać. Czułam się, jakbym była jedyną kobietą na świecie, ponieważ to właśnie do mnie podszedł facet, który był spełnieniem moich marzeń.
Wypiłam resztkę wina, którą miałam w kieliszku, a Victor znowu go napełnił.
- Nie wiedziałam, co mam zrobić, kiedy tak stał naprzeciwko mnie i patrzył na mnie swoimi brązowymi oczami i dopiero po chwili zorientowałam się, że stoję tam jak kołek. Otrząsnęłam się i podziękowałam mu za miłe słowa. Wtedy on zapewnił mnie, że będą przychodzić do Providence częściej i poprosił, abym to ja zawsze obsługiwała ich stolik – uśmiechnęłam się na kolejne wspomnienie.
- I rzeczywiście tak było? Pojawiali się u ciebie częściej? – zapytał Victor, otwierając nową butelkę. Tym razem Seaglassa Chardonnay.
- Tak. Pojawili się niedługo po swojej pierwszej wizycie i było podobnie, chociaż już wiedziałam, że Bill i Tom są wegetarianami i potrzebują czegoś spoza menu, ale nie było z tym żadnego problemu. Byli wdzięczni, że wychodzimy naprzeciw ich oczekiwaniom, bo nie zawsze spotykają się z przychylnością restauracji.
Znowu pociągnęłam łyk wina i czułam, że w głowie mi szumi coraz bardziej.
- Za czwartym razem Bill przyszedł sam, tym razem na lunch. Byłam zdziwiona, bo nawet nie miał rezerwacji, co zazwyczaj robił, ale i tak udało mi się wziąć pod opiekę jego stolik. Kiedy zapytałam, dlaczego przyszedł sam, odpowiedział, że chciał po prostu na mnie popatrzeć i spróbować porozmawiać ze mną o mnie…
- Tak wprost ci to powiedział? – zapytał zdzwiony Victor. Nie rozumiałam, dlaczego jest taki zaskoczony, skoro on sam bardzo mi go przypominał. Również był zawsze bezpośredni i mówił to, co akurat przychodziło mu na myśl.
- Uhm… - mruknęłam. – Opowiedziałam mu trochę o sobie, kiedy siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Wtedy poprosił mnie o numer telefonu, ponieważ chciałby od czasu do czasu spotkać się ze mną prywatnie. Powiedział, że mnie polubił i wydaję się być w porządku.
- I tak się zaprzyjaźniliście? – dopytywał brunet.
- Zaczęliśmy się spotykać. Wychodziliśmy od czasu do czasu do kina, na zakupy, na jakieś kolacje. Czasami nawet zapraszał mnie do siebie, gdzie spędzaliśmy czas z jego bratem Tomem. Bardzo mi się to podobało i chciałam widywać się z nimi coraz częściej. Ale odpuściłam sobie po jakimś czasie…
- Dlaczego? – przerwał mi.
- Natknęłam się na artykuł o Tomie, w którym było wspomniane o jego nowej dziewczynie – wyjaśniłam. – Nie chciałam, żeby mnie spotkało to samo. Nie mogę pozwolić sobie na żaden skandal, wolę unikać mediów, więc oznajmiłam Billowi, że możemy spotykać się, lecz nieco rzadziej, żeby nie przytrafiło mi się nic nieprzyjemnego, co mogłoby wpłynąć na reputację moją lub mojej restauracji w nieprzychylny sposób.
- Zrozumiał to?
- Tak, owszem. Widywaliśmy się rzadziej, ale dzwoniliśmy do siebie często i wymienialiśmy wiadomościami. On coraz bardziej mi ufał, ja jemu. On zaczął mnie traktować jak najlepszą przyjaciółkę, ponieważ w tym samym czasie Tom zaczął spotykać się z Shermine i coraz więcej czasu poświęcał jej, zamiast bratu, a ja coraz bardziej się w nim zakochiwałam. I wciąż bardzo mi na nim zależy. Oddałabym za niego życie – powiedziałam, czując, że oczy mi się zaszkliły.
Victorowi wyrwało się krótkie ,,och”, po czym przysunął się do mnie i przytulił. Tego właśnie potrzebowałam, aby ktoś wreszcie mnie wysłuchał, do samego końca, i przytulił tak, abym poczuła, że jednak ktoś się mną przejmuje i mogę na tę osobę liczyć. Zawsze widziałam taką osobę w Billu, zawsze myślałam, że to on będzie dla mnie taką opoką, takim kimś, komu mogłabym bezgranicznie zaufać i powiedzieć o wszystkim, lecz tego wieczoru on był zajęty. Siedział właśnie w mojej restauracji, był obsługiwany przez mojego kelnera, a specjalne, wegetariańskie danie przygotowywał mu mój kucharz. Byłam na niego strasznie zła i byłam pewna, że przez najbliższych kilka dni nie będę chciała widzieć jego przystojnej twarzy, słuchać jego pięknego głosu czy patrzeć w jego cudowne, brązowe tęczówki. Skoro przygruchał sobie na imprezie jakąś Caroline, to niech sobie z nią teraz siedzi. Ja mam Victora, który zachowuje się w tym momencie o sto razy lepiej niż Bill – mój najlepszy przyjaciel i facet, w którym jestem szaleńczo zakochana.
Było mi bardzo dobrze w ramionach bruneta, jednak musiałam się odsunąć.
- A co stało się dzisiaj? – zapytał, gdy opadłam na oparcie kanapy. Kręciło mi się w głowie i najchętniej poszłabym spać, lecz nie mogłam tak zostawić Victora.
- Przyszedł do Providence z resztą zespołu, Shermine i jakąś Caroline na kolację, żeby przedstawić ją reszcie. Chciał, żebym jednocześnie obsługiwała ich stolik oraz dosiadła się, bo mnie też uważa za swoją przyjaciółkę, która powinna poznać jego nową dziewczynę – odparłam złośliwym tonem, a w środku gotowałam się ze złości.
- Żartujesz! – zaśmiał się Victor, lecz widząc moją wściekłą minę, od razu się opanował. – Musisz być naprawdę wkurzona!
- Jestem totalnie wkurwiona i jest mi tak strasznie przykro, że mam ochotę zrobić mu na złość – wyznałam szczerze. – Gdybym tylko wiedziała, co mogłoby go tak bardzo wkurzyć… - zastanowiłam się przez moment, lecz nic nie przyszło mi do głowy. – Gdy do mnie zadzwonił, powiedziałam mu, co myślę o tej całej sytuacji.
- A co myślisz?
- Że on chyba nie uważa mnie już za przyjaciółkę, a znajomą, która ma swoją restaurację, gdzie zawsze dostanie stolik bez problemu – wyznałam i jeszcze bardziej było mi przykro.
Victor tylko westchnął i pogłaskał mnie po ramieniu. Cały ten wieczór był naprawdę cudowny. Mogłabym nawet pozwolić mu na więcej niż tylko przytulanie czy głaskanie po ramieniu, jednak nie byłam pewna, czy on tego chce, ani czy ja tego potrzebuję.
Odkąd brunet przekroczył próg mojego domu, wiedziałam, że coś się wydarzy. Nie byłam tylko pewna, co takiego.
W tym momencie, kiedy opierałam się o kanapę, w głowie kręciło mi się od zbyt dużej ilości wina i patrzyłam w te piękne, brązowe oczy i zerkałam na idealny uśmiech, pragnęłam połączyć nasze usta w długim pocałunku lecz jednocześnie wiedziałam, że nie powinnam. Nie jestem taka. Nie idę do łóżka z pierwszym lepszym facetem, który jest podobny do tego, o którym śnię i ciągle mam go w głowie, nawet jeżeli ten wyśniony facet sprawia, że jestem chorobliwie zazdrosna.
W jednej chwili pragnęłam zrobić Billowi na złość i pocałować Victora, żeby potem mu o tym opowiedzieć, lecz nie byłam pewna, co będzie potem. Skończy się tylko na tym, czy może pójdziemy dalej? A co będzie następnego dnia? Byłam pewna, że Victor zostanie na noc, gdyż też był pijany, chociaż nie było tego po nim widać. Piliśmy równo, więc na pewno wlał w siebie tyle samo wina. Ale czy byłam pewna, że chciałabym obudzić się następnego dnia u jego boku? W moim własnym łóżku? Zapewne nago…?
- Szkoda, że jesteś w nim tak zakochana – szepnął, wyrywając mnie z zamyślenia. Uśmiechnął się do mnie tak, że zabrakło mi tchu i lekko westchnęłam, kiedy odgarnął z mojego policzka kosmyk włosów. – Ja dałbym ci więcej szczęścia niż on.
- Och…
Zdołałam wydusić z siebie tylko tyle, bo naprawdę nie wiedziałam, co mogłabym na to odpowiedzieć facetowi, który wyglądał tak idealnie i był tak bardzo w moim typie.
- Chciałbym cię pocałować – powiedział, patrząc mi w oczy.
Zastanawiałam się bardzo długo. Rozważałam wszystkie ,,za” i ,,przeciw”, ale nie znalazłam stosownych argumentów. Chyba nawet tego chciałam, gdzieś w głębi serca. Nie miałam nic do stracenia, więc pokiwałam tylko głową na znak, że się zgadzam, a ostatnie, co ujrzałam, przed zamknięciem powiek, to znowu ten idealny uśmiech Victora, który był coraz bliżej mojej twarzy. Wtedy poczułam słodki smak jego warg wymieszany z nutką północnoamerykańskiego Chardonnay. Musnął moje wargi lekko, niepewny, czy jednak nie zmienię zdania. Później pocałował mnie dłużej i mocniej zauważając, że nie mam nic przeciwko. Oddałam pocałunek, bo w tej chwili naprawdę tego chciałam. Czułam się dobrze, bo robiłam to z nim. Z Victorem – mężczyzną, który znaczył dla mnie dużo, chociaż nie tyle, ile ten drugi, który teraz mnie nie chciał.
Brunet położył dłoń na moim policzku i powoli odsunął się ode mnie. Uchyliłam powieki i spojrzałam w jego brązowe oczy, w których zauważyłam małe iskierki podniecenia. Podobało mu się, a ja również byłam zadowolona.
- Zostaniesz na noc? – usłyszałam własny głos, odrobinę drżący od emocji.
- Jeśli tylko chcesz – odpowiedział i znów się uśmiechnął, a ja skinęłam głową.
- Pokażę ci, gdzie jest łazienka i dam ci ręcznik – powiedziałam i wstałam z kanapy, trochę się chwiejąc na własnych nogach.
Udało mi się dotrzeć do łazienki, gdzie wszystko pokazałam Victorowi. Powiedział, że jeśli chcę, pierwsza mogę się wykąpać, a ja stwierdziłam, że to dobry pomysł. Może szybki, zimny prysznic mnie trochę otrzeźwi. Zamknęłam się w pomieszczeniu i spojrzałam w lustro na własne odbicie. Myślałam, że będę czuła poczucie winy, że źle postąpiłam pozwalając Victorowi się pocałować. Jednak ja czułam wciąż smak ust Victora na swoich i wcale tak głupio mi nie było. Wręcz przeciwnie – chciałam znów poczuć jego wargi na swoich, jego dłoń na moim policzku… Czułam się dobrze w jego towarzystwie i chyba byłam skłonna spędzić z nim tę noc. Tylko czy on będzie chciał tego samego, wiedząc, że moje serce należy do kogoś innego? Czy ja naprawdę chciałam mu się oddać?
Zdjęłam ubranie i weszłam pod prysznic, chcąc pozbyć się natrętnych myśli. Mimo, iż wcześniej się wykąpałam, teraz również umyłam włosy, może dlatego, że byłam wciąż pijana i nie wiedziałam do końca, co robię, lecz po piętnastominutowej kąpieli, czułam się lepiej. Nie kręciło mi się w głowie i myśli także się uspokoiły.
Wyszłam z łazienki w piżamie i udałam się do kuchni, aby sprawdzić co robi Victor. Właśnie wyrzucał do kosza na śmieci pusty karton po pizzy. Brudne kieliszki stały w zlewie, a pustych butelek po winach również nie dostrzegłam. Uśmiechnęłam się na myśl, że nawet posprzątał.
- Gdyby cię tu nie było, sprzątnęłabym to pewnie za dwa dni – powiedziałam, na co on na mnie spojrzał.
- Fajna piżama – zaśmiał się w odpowiedzi, a do mnie dotarło, że stoję przed jednym z najprzystojniejszych facetów, jakich w życiu spotkałam i mam na sobie białą, obcisłą koszulkę, którą w tej chwili na piersiach moczą mi mokre włosy oraz różowe spodnie w białe pandy. Spaliłam się ze wstydu.
- Dzięki – mruknęłam, cała czerwona na twarzy. – Możesz już się wykąpać – dodałam, odwracając się do niego plecami i wracając na kanapę do salonu. Miałam pewność, że widział moje sterczące sutki, ale jakiś głosik z tyłu mojej głowy mówił mi, że to dobrze.
Victor znowu zaśmiał się pod nosem i skierował do łazienki. Po niecałej minucie usłyszałam szum wody.

Leżałam na swoim łóżku, kiedy do mojej sypialni wszedł Victor. Miał na sobie tylko bokserki, a ręcznik przewiesił sobie przez ramię. Chłonęłam jego widok jak szalona. Miał idealnie wyrzeźbione ciało sportowca, od którego ciężko było oderwać wzrok. Miał delikatnie opaloną skórę, która pasowała do jego brązowych oczu. Patrzył na mnie, trochę niepewnie.
- Mogłabyś dać mi koc, żebym przespał się na kanapie? – zapytał. – Nie chciałbym zmarznąć w nocy – uśmiechnął się.
- Miałam nadzieję, że będę mogła przytulić się do ciebie – odpowiedziałam, bo tak naprawdę zapomniałam przygotować mu jakieś miejsce do spania. Proponując mu spędzenie nocy w jednym łóżku nawet nie przeszło mi przez myśl, że będziemy robić coś innego, oprócz przytulania, o którym powiedziałam.
- Jeśli tylko chcesz – puścił mi oczko, a ja poczułam, że się czerwienię.
Victor odniósł mokry ręcznik do łazienki i wrócił do sypialni. Zrobiłam mu miejsce na łóżku, a on wsunął się pod kołdrę obok mnie. Nawet ze sporej odległości czułam ciepło jego ciała, które było bardzo przyjemne.
Zgasiłam lampkę przy łóżku i przykryłam się szczelniej kołdrą. Leżałam na plecach z głową zwróconą w jego kierunku, a on leżał na boku. Uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po policzku.
- Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek będę mógł leżeć z tobą w jednym łóżku – powiedział, a ja zupełnie nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
Brunet przysunął się do mnie, oplótł mnie rękami w pasie i przysunął do siebie. Między nami nie było ani milimetra wolnej przestrzeni i to mi bardzo odpowiadało. Szepnął mi do ucha ,,dobranoc” i wsunął nos w moje włosy.
Czułam się zmęczona, więc zamknęłam oczy i niemalże od razu zasnęłam.

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie, ponieważ było tuż przed ósmą. Trochę mnie mdliło i głowa pulsowała mi mocno, sprawiając, że nie mogłam w ogóle myśleć. Chciało mi się płakać i postanowiłam w duchu, że nigdy więcej nie wezmę do ust żadnego alkoholu. Nigdy.
Leżałam na prawym boku i czułam, że na moim brzuchu leży męska dłoń, która należała do Victora, a jego oddech owiewa skórę na moim karku. Przyjemnie było tak leżeć, ale musiałam wstać, aby wziąć jakąś tabletkę przeciwbólową.  Wysunęłam się więc z łóżka i zakładając szlafrok, przeszłam do łazienki. Znalazłam leki przeciwbólowe, wytrząsnęłam na dłoń dwie kapsułki i udałam się do kuchni, gdzie popiłam je wodą. Miałam nadzieję, że zadziałają jak najszybciej, bo inaczej przeleżę cały dzień w piżamie, na przemian śpiąc i pijąc gorącą herbatę.
Usiadłam na kanapie w salonie i wzięłam do ręki komórkę. Na wyświetlaczu widniały dwie wiadomości. Jedna od Shermine, druga od Billa.
Shermine pisała:

,,Szkoda, że nie mogłaś z nami spędzić wieczoru! Caroline wydała się całkiem miła i sprawia dobre pierwsze wrażenie. Muszę szczerze powiedzieć, że pasuje do Billa. Na pewno będzie chciał, żebyś ją poznała. :)”

Westchnęłam ciężko. Nie dość, że bardzo bolała mnie głowa, to jeszcze przyjaciółka wypisuje mi rzeczy, których naprawdę nigdy nie chciałabym nigdzie przeczytać. Jednak musiałam jej odpisać, zasługiwała na to.

,,Chętnie ją poznam. ;) Wczoraj źle się czułam, ale odwiedził mnie Victor. Spędziliśmy ze sobą wieczór. Został na noc.”

Wysłałam i poczułam, że ogarnia mnie duma. Wiedziałam, że Shermine podzieli się moim SMSem z Tomem oraz Billem, gdyż była malutką plotkarą. Jednak nie przeszkadzało mi to, a nawet przeciwnie – chciałam, żeby Bill się o tym dowiedział. Chciałam, żeby był zazdrosny o Victora i to, że spędziliśmy ze sobą wieczór. Bardzo miły wieczór. A on nadal śpi w moim łóżku.
Shermine nie odpisała mi w ciągu kilku minut, toteż domyśliłam się, że jeszcze śpi. Odczytałam więc wiadomość od Billa, której byłam bardzo ciekawa.

,,Nigdy nie powiedziałbym, że przyjaźnię się z Tobą tylko po to, aby korzystać z usług Twojej restauracji i zgarniać jakieś promocje. Jeśli teraz takie masz wrażenie, to jest mi z tego powodu bardzo przykro. Myślałem, że masz o mnie lepsze zdanie. Nigdy bym Cię w ten sposób nie wykorzystał. Jesteś moją przyjaciółką i bardzo mi na Tobie zależy. Na Tobie i Twojej opinii. Chciałem, żebyś poznała Caro, bo wydaje mi się, że dogadałybyście się. Może zrobiłem to w nieodpowiedni sposób, za co szczerze przepraszam. Nie chcę, żebyś się na mnie złościła. Odezwij się.”

Przeczytałam wiadomość kilka razy i za każdym razem czułam, jak głowa pulsuje mi coraz bardziej. Ledwo mogłam patrzeć na oczy. Nie wiedziałam, co mogę mu napisać, a nie chciałam dzwonić, żeby go nie obudzić. Poza tym, teraz raczej nie mogłabym rozmawiać z nim zbyt trzeźwo przez ból głowy. Postanowiłam więc, że odezwę się do niego później. Nie tylko dlatego, że nie miałam siły na nic, ale też chciałam mu zrobić na złość. W głębi serca liczyłam na to, że Shermine pokaże mu jak najszybciej wiadomość, którą wysłałam do niej, a Bill może chociaż trochę się zezłości i będzie zazdrosny.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie jest to odpowiednie posunięcie, lecz byłam szczerze wkurzona na przyjaciela. To, że byłam w nim zakochana, nie znaczy, że nie mogę sobie pozwolić na spędzanie czasu z innymi mężczyznami. Przecież z Victorem nie robiłam nic złego. Pocałowaliśmy się i spaliśmy w jednym łóżku. A to wcale nie jest zdrada.
Na samą myśl o pocałunku z brązowookim prawnikiem sprawiła, że zrobiło mi się gorąco. Musiałam ją od siebie odsunąć jak najszybciej.
Wróciłam do łóżka, położyłam się obok Victora i spróbowałam znowu zasnąć, aby pozbyć się natrętnego bólu głowy. 

5 komentarzy:

  1. Ohh... I jeszcze większe Ehhh... 'Nie krytykujcie za bardzo Elysy' - napisałaś, ale jak można jej nie skrytykować, po tym, co się przeczytało, hmmm? :/
    Większość komentarza napisałam Ci na priv, więc nie będę się powtarzać tutaj.
    W każdym razie Elysa podupadła w moich oczach... :( Nie tym, że się pocałowała z Victorem, czy też spała z nim w jednym łóżku, ale tym, że tak bardzo źle myśli o kimś, kogo 'szerze kocha' :( Mam nadzieję, że 'szerze kocha' brzmi dla niej tak samo szczerze, jak zapewnia i minie chwila nim otworzy oczy i zacznie żałować swoich słów, pomimo że miała trochę racji... Ale to były nerwy... W nerwach zawsze się coś palnie nie tak, a potem żałuje... Mam nadzieję, że Ona też tak będzie miała.
    Bill? Wydaje mi się, że postać, a raczej charakter jaki narzuciłaś na postać Billa w swoim opowiadaniu, nawet jeśli by kogoś zrównała z ziemią, to i tak by był dla mnie 'wspaniałością' xD Uwielbiam go w Twoim opowiadaniu i nawet jego wiadomość wydała mi się tak bardzo od serca i z wielkim żalem, że aż mi się przykro zrobiło... Nic, tylko włożyłabym dłonie w tę historię i potrząsnęła Elysą tak, żeby się obudziła. Ehh...
    Jednak muszę się powtórzyć, bo aż nie mogę tego przeżyć... SPOTKAŁA JĄ KARMA! JAK ONA MOGŁA MU KIEDYŚ TAKIE COŚ POWIEDZIEĆ!? "Dbam o reputacje, nie możemy się tak często spotykać..." UGH!!! A teraz ubolewa, że jej 'miłość' traktuje ją, jak przyjaciółkę? Pf... Już wszystko jest dla mnie jasne i wcale mi już nie jest jej żal... Eh... Już sobie wyobrażam minę i zaskoczenie Billa, jakie wtedy miał... Specjalnie przychodził do jej restauracji, żeby ją poznać, a ona go ot tak odsunęła! Ugh! Bez powodu nie chciał jej chyba poznawać. "Cześć, chciałbym cię poznać, bo szukam przyjaciółki. Nie kobiety, tylko przyjaciółki' haha... Nieee... Nawet sobie tego wyobrazić nie potrafię...
    A Victorowi mówię stanowcze "Jedź już do tej Francji i nie wracaj, wcale nie będę za tobą płakać." Oj tak... Pół rozdziału miałam wrażenie, że on chce ją tylko upić i przelecieć. To jego przyjazne nastawienie do opowieści Elysy wydało mi się tak fałszywe, jak chyba żadna wypowiedź Caro... Nawet jeśli to jego 'miłe nastawienie' było szczere, to i tak dla mnie było fałszywe i już chyba wiem, przez co. Przez to, że pisałaś, że dolewał jej alkoholu i że się tak zaskakiwał i dziwnie bardzo interesował Billem... Dobra... Mniejsza z tym. Mam nadzieję, że już więcej tego człowieka nie będzie xD
    Ogólnie odcinek mi się podobał, ponieważ nie był ani za długi ani za krótki. W sam raz :D
    Czekam z niecierpliwością na nowy! <3
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg... Sorry za ten długi komentarz :o

      Usuń
    2. Napisałaś tak długi komentarz, że aż nie mogę na niego nie odpowiedzieć. :D
      Miałam cichą nadzieję, że jednak nie zmienisz nastawienia do Elysy, ale... ech... co się stało, to się nie odstanie. Chciałam do samego końca utrzymać ją jako ,,biedną, zakochaną bez wzajemności", która tylko cierpi. Jednak zobaczymy, co się dalej stanie, ponieważ już w kolejnym odcinku z jej perspektywy znowu pojawi się Victor. I chyba już do reszty go znienawidzisz. :D
      Bardzo się cieszę, że tak bardzo podoba Ci się moja wizja Billa. Jest zupełnym przeciwieństwem Twojej, więc tym bardziej jestem zdziwiona, że tak dobrze o nim myślisz.
      Jak pisałam Ci w prywatnej wiadomości, wciąż doszukujesz się teorii spiskowych, które mnie nawet przez myśl nie przeszły, ale dzięki temu podsuwasz mi pomysły. Tak jak to było z ujawnieniem, że Caroline zaplanowała ten ,,zamach" na Elysę. Za to Ci bardzo dziękuję. :)
      Cieszę się, że spodobał Ci się odcinek i nie musisz wcale przepraszać za długość komentarza. Ogromną radość mi sprawia to, że tak wczuwasz się w moje opowiadanie. <3

      Usuń
    3. Ohh, teraz ja nie mogę nie odpowiedzieć xD Nie masz za co mi dziękować, bo Ty mi również, nie tyle, co podsuwasz pomysły (choć w sumie czasem też tak jest... Np. z tym artykułem <3), ale pomagasz wybrnąć z opresji <3 :* Cieszę się, że wyszło na to, że sobie tak wzajemnie pomagamy heheh :D
      Victora już dawno nienawidzę i nie wiem, czy można bardziej, ale jak piszesz - mogę się zaskoczyć xD
      Co do postaci Billa w opowiadaniach, to zazwyczaj jestem nastawiona na 'TAK'. Wspominałam kiedyś u siebie na blogu... (Chyba w poście 'informacje, ciekawostki itp. itd.', że postać Billa w moim opowiadaniu jest tak czarna, że po prostu nie pasowała mi do Toma, dlatego trafiła na niego. Aczkolwiek nie tak do końca, co się okaże w cz. 3. xD Osobiście go bardzo lubię, tak jak jego brata (Toma chyba trochę bardziej xD) W Twoim opowiadaniu, też Ci już to chyba pisałam... Nie pamiętam... Wyobrażam go sobie tak, jakby był naprawdę. Jakby żył taki ktoś na ziemi, a ty po prostu o nim piszesz. Nie, że został przez ciebie wymyślony. A co lepsze, bardzo mi odpowiada taka wizja jego osoby i myślę, że mógłby być taki naprawdę, co bardzo wpływa na ogólny obraz jaki mam na temat całości Twojej historii. Powtórzę się, ale mam taką potrzebę xD Uwielbiam ją i co ja mogę zrobić? Znienawidzę Cię chyba, jeśli ją zakończysz! :o :( hehe

      Usuń
  2. Ja dziś na szybko, bo dawno mnie nie było – planowanie postów na Bloggerze i ich nadwyżka ratują mnie przy regularnych publikacjach, gorzej z nadążaniem na bieżąco z akcją ^^
    Przyznam, że nie wiem, czemu miałabym źle myśleć o Elysie. Co prawda, zrobiło mi się trochę żal Victora, co za laska po dwóch butelkach wina zgadza się na to, by facet został na noc i… i nic :D? Rzeczywiście trochę z niej manipulantka, no ale bez przesady!
    Za to mam duży problem z jej „zakochaniem” się w Billu. Jak to Victor powiedział, „po tym, jak uśmiechnął się do ciebie, zakochała się w nim”… no cóż, to nie jest zakochanie, chyba co najwyżej zauroczenie. Miłość to dużo bardziej skomplikowane emocje i przeżycia; nie wiem, czy można mówić o jakimś czasie, który jest potrzebny na jej wykiełkowanie… ale jeśli nawet przyjąć takie kryterium, wskazywałabym bardziej kilka miesięcy, pół roku, nie dwa wieczory… no cóż, może to pierwszoosobowa narracja i jedynie wyobrażenie Elysy o miłości, nie wiem! Za to czekam na to, co będzie dalej – i muszę kończyć by zacząć mierzyć się z dniem i rzeczywistością.
    Miłego koncertu!

    OdpowiedzUsuń