Mam nadzieję, że tym odcinkiem Elysa Was do siebie nie zniechęci, bo tego bym nie chciała.
W kolejnym rozdziale będzie poruszona kwestia psychologii społecznej i pamięci. Ciężko idzie mi pisanie go, mam dopiero kilka stron, więc nie mogę na razie podać chociaż przybliżonej daty publikacji.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i skończę go dzisiaj to dodam go albo w niedzielę wieczorem, albo w poniedziałek rano. Jednak nic nie obiecuję, gdyż we wtorek wybieram się do Łodzi na koncert 30 Seconds To Mars, więc mogę być zajęta planowaniem podróży i tego, co na siebie włożę.
Zapraszam na 26 i - jak pisałam wcześniej - nie krytykujcie za bardzo Elysy.
ONA
Victor
wciąż na mnie patrzył, a jego oczy prześwietlały moją twarz. Miały bardzo
podobny kolor do tych Billa, Toma czy Shermine. Przemknęła mi przez głowę myśl,
że nawet znajomych dobieram sobie takich, którzy mają brązowe oczy, przez Billa
właśnie.
-
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, czy nie – zaczęłam. – Ale Bill wraz ze
swoim bratem Tomem i dwójką przyjaciół, Gustavem i Georgiem, mają własny
zespół. Zaczęli grać w dwa tysiące piątym roku i wciąż trzymają się całkiem
nieźle. Ich kariera zaczęła się w Niemczech, ale kilka lat temu przeprowadzili
się tutaj – powiedziałam. Nie chciałam zagłębiać się w szczegóły, dlaczego się
przenieśli na drugi koniec świata, bo nie uważałam, że to potrzebne. Równie
dobrze Victor mógł to wyczytać w Google'u lub gdzie indziej. – Głupio mi to mówić, ale poznałam
ich na koncercie trzy lata temu, kiedy zaczynałam z Providence. Kiedy byłam
zbuntowaną nastolatką, słuchałam ich całkiem sporo, ale po jakimś czasie przestałam. Bill
zawsze mi się podobał, imponował tym, że tak bardzo wyróżniał się z tłumu i nic
nie robił sobie z krytyki. Najzwyczajniej w świecie byłam nim zafascynowana. Bilet na ten koncert kupiłam… cóż, nawet nie wiem
dlaczego. Chyba wciąż jakaś część mnie szalała za Billem i chciałam po prostu
go zobaczyć na żywo…
-
Byłaś fanką jego zespołu? – zapytał Victor. Dostrzegłam na jego twarzy rozbawienie,
ale nie takie bezczelne, jakiego się spodziewałam. Nie śmiał się ze mnie, ale był
zdziwiony, że z pójścia na koncert wywiązała się między mną a Billem taka
przyjaźń.
-
Może fanka to za dużo powiedziane, ale miałam do Tokio Hotel wielki sentyment.
Oni wciąż pracują nad nowymi kawałkami, a ja od czasu do czasu lubię puścić
sobie w aucie ich płytę – wyjaśniłam, a on pokiwał głową na znak, że rozumie i
żebym kontynuowała. – Miałam pakiet VIP, który pozwalał mi wejść za kulisy i
spotkać się z zespołem. Razem ze mną było kilka innych dziewcząt, w różnym
wieku. Mogłyśmy zadawać im pytania, robić sobie zdjęcia… po prostu spędzić z
nimi czas, jakbyśmy byli zwyczajnymi znajomymi. Oni zachowywali się tak, jakby
chcieli nas poznać, robili to w tak szczery sposób, jakby nie brali pod uwagę
tego, że kosztowało nas to bardzo dużo pieniędzy. I rzeczywiście czułam się, jakbym rozmawiała z dobrymi kumplami. Na koniec mogłyśmy stanąć z
nimi na ściance i zrobić kolejne, profesjonalne już zdjęcie. Stałam ostatnia w
kolejce i prawie mnie wyrzucił stamtąd ich ochroniarz, kiedy nadszedł koniec
czasu, ale Bill mnie zatrzymał…
-
Wow – powiedział pod nosem Victor. – To chyba marzenie niejednej fanki – był
pod wrażeniem.
-
Tak, sama byłam w szoku, kiedy zwyczajnie złapał mnie za rękę i powiedział:
,,hej, czekaj, nie wykorzystałaś jeszcze swojej szansy”! To było niesamowite
uczucie – zachwycałam się. – Zostaliśmy już sami, bo ochroniarz wyprosił resztę osób. Rozmawialiśmy jeszcze później, przedstawiłam im
się i powiedziałam, czym zajmuję. Nie przeżyłam nigdy czegoś podobnego. Wtedy dotarło
do mnie, że nigdy nie przestałam po cichu podkochiwać się w Billu. Może jako
nastolatka nie szalałam za nim jak inne dziewczyny, ale kiedy przyglądałam mu
się w teledyskach… powoli ukształtowałam sobie w głowie ideał faceta. Domyślasz
się pewnie, że to on stał się moim wzorem idealnego mężczyzny. Kiedy zobaczyłam
go na żywo, kiedy mogłam porozmawiać z nim normalnie, bez kamer i mogłam
zobaczyć, jak zachowuje się w stosunku do fanów… zrozumiałam, że Bill naprawdę
bardzo mi się podoba i to nie jest już taka platoniczna miłość, jak kiedyś, ale
zwyczajne uczucie do mężczyzny, którego spotkałam w prawdziwym życiu.
Popijałam
wino i już czułam się pijana, jednak było mi bardzo dobrze w towarzystwie
Victora. Otworzyłam się przed nim i cieszyłam się z tego, bo wreszcie mogłam z
kimś szczerze porozmawiać o tym, co czuję do Billa.
-
A jak to się stało, że zostaliście takimi dobrymi przyjaciółmi? – zapytał,
przerywając moje rozmyślania.
-
Następnego dnia po koncercie, przyszli całą czwórką do mojej restauracji –
powiedziałam, uśmiechając się lekko na to wspomnienie. Wciąż nie mogłam w to
uwierzyć, choć minęło tyle lat. – Dowiedziałam się od Billa dopiero niedawno,
że przyszli tam, ponieważ on o tym zdecydował. Chciał zobaczyć, jak pracuję i
poznać mnie lepiej. Porozmawialiśmy wtedy chwilę, obsługiwałam ich stolik i
kiedy przychodziłam zapytać, czy wszystko jest w porządku z ich jedzeniem,
uśmiechał się do mnie tak, że zaparło mi dech w piersi – westchnęłam. – I chyba
wtedy tak poważnie zaczęłam myśleć, że byłoby spełnieniem moich marzeń, móc się
z nim chociaż zaprzyjaźnić.
-
Po tym, jak się uśmiechnął do ciebie, zakochałaś się w nim? – powtórzył po
mnie, a ja tylko kiwnęłam głową. – A jak to się w ogóle stało, że zaczęliście
się spotykać?
-
Gdy wychodzili już z restauracji, było około dwudziestej drugiej. Ja również
zbierałam się do domu, bo skończyłam pracę, a trzeba było tylko posprzątać.
Zauważył mnie na parkingu, gdy wsiadałam do samochodu. Podszedł do mnie i podziękował
mi za to, że dzięki mojej obsłudze czuł się naprawdę dobrze w mojej
restauracji. Byłam w ogromnym szoku, że pofatygował się i w ogóle zechciał ze
mną jeszcze porozmawiać. Czułam się, jakbym była jedyną kobietą na świecie,
ponieważ to właśnie do mnie podszedł facet, który był spełnieniem moich marzeń.
Wypiłam
resztkę wina, którą miałam w kieliszku, a Victor znowu go napełnił.
-
Nie wiedziałam, co mam zrobić, kiedy tak stał naprzeciwko mnie i patrzył na
mnie swoimi brązowymi oczami i dopiero po chwili zorientowałam się, że stoję
tam jak kołek. Otrząsnęłam się i podziękowałam mu za miłe słowa. Wtedy on
zapewnił mnie, że będą przychodzić do Providence częściej i poprosił, abym to
ja zawsze obsługiwała ich stolik – uśmiechnęłam się na kolejne wspomnienie.
-
I rzeczywiście tak było? Pojawiali się u ciebie częściej? – zapytał Victor,
otwierając nową butelkę. Tym razem Seaglassa Chardonnay.
-
Tak. Pojawili się niedługo po swojej pierwszej wizycie i było podobnie, chociaż
już wiedziałam, że Bill i Tom są wegetarianami i potrzebują czegoś spoza menu,
ale nie było z tym żadnego problemu. Byli wdzięczni, że wychodzimy naprzeciw ich
oczekiwaniom, bo nie zawsze spotykają się z przychylnością restauracji.
Znowu
pociągnęłam łyk wina i czułam, że w głowie mi szumi coraz bardziej.
-
Za czwartym razem Bill przyszedł sam, tym razem na lunch. Byłam zdziwiona, bo
nawet nie miał rezerwacji, co zazwyczaj robił, ale i tak udało mi się wziąć pod
opiekę jego stolik. Kiedy zapytałam, dlaczego przyszedł sam, odpowiedział, że
chciał po prostu na mnie popatrzeć i spróbować porozmawiać ze mną o mnie…
-
Tak wprost ci to powiedział? – zapytał zdzwiony Victor. Nie rozumiałam,
dlaczego jest taki zaskoczony, skoro on sam bardzo mi go przypominał. Również był
zawsze bezpośredni i mówił to, co akurat przychodziło mu na myśl.
-
Uhm… - mruknęłam. – Opowiedziałam mu trochę o sobie, kiedy siedzieliśmy
naprzeciwko siebie. Wtedy poprosił mnie o numer telefonu, ponieważ chciałby od
czasu do czasu spotkać się ze mną prywatnie. Powiedział, że mnie polubił i
wydaję się być w porządku.
-
I tak się zaprzyjaźniliście? – dopytywał brunet.
-
Zaczęliśmy się spotykać. Wychodziliśmy od czasu do czasu do kina, na zakupy, na
jakieś kolacje. Czasami nawet zapraszał mnie do siebie, gdzie spędzaliśmy czas
z jego bratem Tomem. Bardzo mi się to podobało i chciałam widywać się z nimi
coraz częściej. Ale odpuściłam sobie po jakimś czasie…
-
Dlaczego? – przerwał mi.
-
Natknęłam się na artykuł o Tomie, w którym było wspomniane o jego nowej
dziewczynie – wyjaśniłam. – Nie chciałam, żeby mnie spotkało to samo. Nie mogę
pozwolić sobie na żaden skandal, wolę unikać mediów, więc oznajmiłam Billowi,
że możemy spotykać się, lecz nieco rzadziej, żeby nie przytrafiło mi się nic
nieprzyjemnego, co mogłoby wpłynąć na reputację moją lub mojej restauracji w
nieprzychylny sposób.
-
Zrozumiał to?
-
Tak, owszem. Widywaliśmy się rzadziej, ale dzwoniliśmy do siebie często i
wymienialiśmy wiadomościami. On coraz bardziej mi ufał, ja jemu. On zaczął mnie
traktować jak najlepszą przyjaciółkę, ponieważ w tym samym czasie Tom zaczął
spotykać się z Shermine i coraz więcej czasu poświęcał jej, zamiast bratu, a ja
coraz bardziej się w nim zakochiwałam. I wciąż bardzo mi na nim zależy.
Oddałabym za niego życie – powiedziałam, czując, że oczy mi się zaszkliły.
Victorowi
wyrwało się krótkie ,,och”, po czym przysunął się do mnie i przytulił. Tego
właśnie potrzebowałam, aby ktoś wreszcie mnie wysłuchał, do samego końca, i
przytulił tak, abym poczuła, że jednak ktoś się mną przejmuje i mogę na tę
osobę liczyć. Zawsze widziałam taką osobę w Billu, zawsze myślałam, że to on
będzie dla mnie taką opoką, takim kimś, komu mogłabym bezgranicznie zaufać i
powiedzieć o wszystkim, lecz tego wieczoru on był zajęty. Siedział właśnie w
mojej restauracji, był obsługiwany przez mojego kelnera, a specjalne,
wegetariańskie danie przygotowywał mu mój kucharz. Byłam na niego strasznie zła
i byłam pewna, że przez najbliższych kilka dni nie będę chciała widzieć jego
przystojnej twarzy, słuchać jego pięknego głosu czy patrzeć w jego cudowne,
brązowe tęczówki. Skoro przygruchał sobie na imprezie jakąś Caroline, to niech
sobie z nią teraz siedzi. Ja mam Victora, który zachowuje się w tym momencie o
sto razy lepiej niż Bill – mój najlepszy przyjaciel i facet, w którym jestem
szaleńczo zakochana.
Było
mi bardzo dobrze w ramionach bruneta, jednak musiałam się odsunąć.
-
A co stało się dzisiaj? – zapytał, gdy opadłam na oparcie kanapy. Kręciło mi
się w głowie i najchętniej poszłabym spać, lecz nie mogłam tak zostawić
Victora.
-
Przyszedł do Providence z resztą zespołu, Shermine i jakąś Caroline na kolację,
żeby przedstawić ją reszcie. Chciał, żebym jednocześnie obsługiwała ich stolik
oraz dosiadła się, bo mnie też uważa za swoją przyjaciółkę, która powinna
poznać jego nową dziewczynę – odparłam złośliwym tonem, a w środku gotowałam
się ze złości.
-
Żartujesz! – zaśmiał się Victor, lecz widząc moją wściekłą minę, od razu się
opanował. – Musisz być naprawdę wkurzona!
-
Jestem totalnie wkurwiona i jest mi tak strasznie przykro, że mam ochotę zrobić
mu na złość – wyznałam szczerze. – Gdybym tylko wiedziała, co mogłoby go tak
bardzo wkurzyć… - zastanowiłam się przez moment, lecz nic nie przyszło mi do
głowy. – Gdy do mnie zadzwonił, powiedziałam mu, co myślę o tej całej sytuacji.
-
A co myślisz?
-
Że on chyba nie uważa mnie już za przyjaciółkę, a znajomą, która ma swoją
restaurację, gdzie zawsze dostanie stolik bez problemu – wyznałam i jeszcze
bardziej było mi przykro.
Victor
tylko westchnął i pogłaskał mnie po ramieniu. Cały ten wieczór był naprawdę
cudowny. Mogłabym nawet pozwolić mu na więcej niż tylko przytulanie czy
głaskanie po ramieniu, jednak nie byłam pewna, czy on tego chce, ani czy ja
tego potrzebuję.
Odkąd
brunet przekroczył próg mojego domu, wiedziałam, że coś się wydarzy. Nie byłam
tylko pewna, co takiego.
W
tym momencie, kiedy opierałam się o kanapę, w głowie kręciło mi się od zbyt
dużej ilości wina i patrzyłam w te piękne, brązowe oczy i zerkałam na idealny
uśmiech, pragnęłam połączyć nasze usta w długim pocałunku lecz jednocześnie
wiedziałam, że nie powinnam. Nie jestem taka. Nie idę do łóżka z pierwszym
lepszym facetem, który jest podobny do tego, o którym śnię i ciągle mam go w
głowie, nawet jeżeli ten wyśniony facet sprawia, że jestem chorobliwie
zazdrosna.
W
jednej chwili pragnęłam zrobić Billowi na złość i pocałować Victora, żeby potem
mu o tym opowiedzieć, lecz nie byłam pewna, co będzie potem. Skończy się tylko
na tym, czy może pójdziemy dalej? A co będzie następnego dnia? Byłam pewna, że
Victor zostanie na noc, gdyż też był pijany, chociaż nie było tego po nim
widać. Piliśmy równo, więc na pewno wlał w siebie tyle samo wina. Ale czy byłam
pewna, że chciałabym obudzić się następnego dnia u jego boku? W moim własnym
łóżku? Zapewne nago…?
-
Szkoda, że jesteś w nim tak zakochana – szepnął, wyrywając mnie z zamyślenia.
Uśmiechnął się do mnie tak, że zabrakło mi tchu i lekko westchnęłam, kiedy
odgarnął z mojego policzka kosmyk włosów. – Ja dałbym ci więcej szczęścia niż
on.
-
Och…
Zdołałam
wydusić z siebie tylko tyle, bo naprawdę nie wiedziałam, co mogłabym na to
odpowiedzieć facetowi, który wyglądał tak idealnie i był tak bardzo w moim
typie.
-
Chciałbym cię pocałować – powiedział, patrząc mi w oczy.
Zastanawiałam
się bardzo długo. Rozważałam wszystkie ,,za” i ,,przeciw”, ale nie znalazłam
stosownych argumentów. Chyba nawet tego chciałam, gdzieś w głębi serca. Nie
miałam nic do stracenia, więc pokiwałam tylko głową na znak, że się zgadzam, a
ostatnie, co ujrzałam, przed zamknięciem powiek, to znowu ten idealny uśmiech
Victora, który był coraz bliżej mojej twarzy. Wtedy poczułam słodki smak jego
warg wymieszany z nutką północnoamerykańskiego Chardonnay. Musnął moje wargi
lekko, niepewny, czy jednak nie zmienię zdania. Później pocałował mnie dłużej i
mocniej zauważając, że nie mam nic przeciwko. Oddałam pocałunek, bo w tej
chwili naprawdę tego chciałam. Czułam się dobrze, bo robiłam to z nim. Z
Victorem – mężczyzną, który znaczył dla mnie dużo, chociaż nie tyle, ile ten
drugi, który teraz mnie nie chciał.
Brunet
położył dłoń na moim policzku i powoli odsunął się ode mnie. Uchyliłam powieki
i spojrzałam w jego brązowe oczy, w których zauważyłam małe iskierki
podniecenia. Podobało mu się, a ja również byłam zadowolona.
-
Zostaniesz na noc? – usłyszałam własny głos, odrobinę drżący od emocji.
-
Jeśli tylko chcesz – odpowiedział i znów się uśmiechnął, a ja skinęłam głową.
-
Pokażę ci, gdzie jest łazienka i dam ci ręcznik – powiedziałam i wstałam z
kanapy, trochę się chwiejąc na własnych nogach.
Udało
mi się dotrzeć do łazienki, gdzie wszystko pokazałam Victorowi. Powiedział, że
jeśli chcę, pierwsza mogę się wykąpać, a ja stwierdziłam, że to dobry pomysł.
Może szybki, zimny prysznic mnie trochę otrzeźwi. Zamknęłam się w pomieszczeniu
i spojrzałam w lustro na własne odbicie. Myślałam, że będę czuła poczucie winy,
że źle postąpiłam pozwalając Victorowi się pocałować. Jednak ja czułam wciąż smak ust
Victora na swoich i wcale tak głupio mi nie było. Wręcz przeciwnie – chciałam
znów poczuć jego wargi na swoich, jego dłoń na moim policzku… Czułam się dobrze
w jego towarzystwie i chyba byłam skłonna spędzić z nim tę noc. Tylko czy on
będzie chciał tego samego, wiedząc, że moje serce należy do kogoś innego? Czy
ja naprawdę chciałam mu się oddać?
Zdjęłam
ubranie i weszłam pod prysznic, chcąc pozbyć się natrętnych myśli. Mimo, iż
wcześniej się wykąpałam, teraz również umyłam włosy, może dlatego, że byłam
wciąż pijana i nie wiedziałam do końca, co robię, lecz po piętnastominutowej
kąpieli, czułam się lepiej. Nie kręciło mi się w głowie i myśli także się
uspokoiły.
Wyszłam
z łazienki w piżamie i udałam się do kuchni, aby sprawdzić co robi Victor.
Właśnie wyrzucał do kosza na śmieci pusty karton po pizzy. Brudne kieliszki
stały w zlewie, a pustych butelek po winach również nie dostrzegłam.
Uśmiechnęłam się na myśl, że nawet posprzątał.
-
Gdyby cię tu nie było, sprzątnęłabym to pewnie za dwa dni – powiedziałam, na co
on na mnie spojrzał.
-
Fajna piżama – zaśmiał się w odpowiedzi, a do mnie dotarło, że stoję przed
jednym z najprzystojniejszych facetów, jakich w życiu spotkałam i mam na sobie
białą, obcisłą koszulkę, którą w tej chwili na piersiach moczą mi mokre włosy
oraz różowe spodnie w białe pandy. Spaliłam się ze wstydu.
-
Dzięki – mruknęłam, cała czerwona na twarzy. – Możesz już się wykąpać –
dodałam, odwracając się do niego plecami i wracając na kanapę do salonu. Miałam
pewność, że widział moje sterczące sutki, ale jakiś głosik z tyłu mojej głowy
mówił mi, że to dobrze.
Victor
znowu zaśmiał się pod nosem i skierował do łazienki. Po niecałej minucie
usłyszałam szum wody.
Leżałam
na swoim łóżku, kiedy do mojej sypialni wszedł Victor. Miał na sobie tylko
bokserki, a ręcznik przewiesił sobie przez ramię. Chłonęłam jego widok jak
szalona. Miał idealnie wyrzeźbione ciało sportowca, od którego ciężko było
oderwać wzrok. Miał delikatnie opaloną skórę, która pasowała do jego brązowych
oczu. Patrzył na mnie, trochę niepewnie.
-
Mogłabyś dać mi koc, żebym przespał się na kanapie? – zapytał. – Nie chciałbym
zmarznąć w nocy – uśmiechnął się.
-
Miałam nadzieję, że będę mogła przytulić się do ciebie – odpowiedziałam, bo tak
naprawdę zapomniałam przygotować mu jakieś miejsce do spania. Proponując mu
spędzenie nocy w jednym łóżku nawet nie przeszło mi przez myśl, że będziemy
robić coś innego, oprócz przytulania, o którym powiedziałam.
-
Jeśli tylko chcesz – puścił mi oczko, a ja poczułam, że się czerwienię.
Victor
odniósł mokry ręcznik do łazienki i wrócił do sypialni. Zrobiłam mu miejsce na
łóżku, a on wsunął się pod kołdrę obok mnie. Nawet ze sporej odległości czułam
ciepło jego ciała, które było bardzo przyjemne.
Zgasiłam
lampkę przy łóżku i przykryłam się szczelniej kołdrą. Leżałam na plecach z
głową zwróconą w jego kierunku, a on leżał na boku. Uśmiechnął się do mnie i
pogłaskał po policzku.
-
Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek będę mógł leżeć z tobą w jednym łóżku –
powiedział, a ja zupełnie nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
Brunet
przysunął się do mnie, oplótł mnie rękami w pasie i przysunął do siebie. Między nami
nie było ani milimetra wolnej przestrzeni i to mi bardzo odpowiadało. Szepnął
mi do ucha ,,dobranoc” i wsunął nos w moje włosy.
Czułam
się zmęczona, więc zamknęłam oczy i niemalże od razu zasnęłam.
Następnego
dnia obudziłam się dość wcześnie, ponieważ było tuż przed ósmą. Trochę mnie mdliło
i głowa pulsowała mi mocno, sprawiając, że nie mogłam w ogóle myśleć. Chciało
mi się płakać i postanowiłam w duchu, że nigdy więcej nie wezmę do ust żadnego
alkoholu. Nigdy.
Leżałam
na prawym boku i czułam, że na moim brzuchu leży męska dłoń, która należała do
Victora, a jego oddech owiewa skórę na moim karku. Przyjemnie było tak leżeć,
ale musiałam wstać, aby wziąć jakąś tabletkę przeciwbólową. Wysunęłam się więc z łóżka i zakładając
szlafrok, przeszłam do łazienki. Znalazłam leki przeciwbólowe, wytrząsnęłam na
dłoń dwie kapsułki i udałam się do kuchni, gdzie popiłam je wodą. Miałam
nadzieję, że zadziałają jak najszybciej, bo inaczej przeleżę cały dzień w
piżamie, na przemian śpiąc i pijąc gorącą herbatę.
Usiadłam
na kanapie w salonie i wzięłam do ręki komórkę. Na wyświetlaczu widniały dwie
wiadomości. Jedna od Shermine, druga od Billa.
Shermine
pisała:
,,Szkoda, że nie mogłaś z nami
spędzić wieczoru! Caroline wydała się całkiem miła i sprawia dobre pierwsze
wrażenie. Muszę szczerze powiedzieć, że pasuje do Billa. Na pewno będzie
chciał, żebyś ją poznała. :)”
Westchnęłam
ciężko. Nie dość, że bardzo bolała mnie głowa, to jeszcze przyjaciółka wypisuje
mi rzeczy, których naprawdę nigdy nie chciałabym nigdzie przeczytać. Jednak
musiałam jej odpisać, zasługiwała na to.
,,Chętnie ją poznam. ;) Wczoraj źle
się czułam, ale odwiedził mnie Victor. Spędziliśmy ze sobą wieczór. Został na
noc.”
Wysłałam
i poczułam, że ogarnia mnie duma. Wiedziałam, że Shermine podzieli się moim
SMSem z Tomem oraz Billem, gdyż była malutką plotkarą. Jednak nie przeszkadzało
mi to, a nawet przeciwnie – chciałam, żeby Bill się o tym dowiedział. Chciałam,
żeby był zazdrosny o Victora i to, że spędziliśmy ze sobą wieczór. Bardzo miły
wieczór. A on nadal śpi w moim łóżku.
Shermine
nie odpisała mi w ciągu kilku minut, toteż domyśliłam się, że jeszcze śpi.
Odczytałam więc wiadomość od Billa, której byłam bardzo ciekawa.
,,Nigdy nie powiedziałbym, że
przyjaźnię się z Tobą tylko po to, aby korzystać z usług Twojej restauracji i
zgarniać jakieś promocje. Jeśli teraz takie masz wrażenie, to jest mi z tego
powodu bardzo przykro. Myślałem, że masz o mnie lepsze zdanie. Nigdy bym Cię w
ten sposób nie wykorzystał. Jesteś moją przyjaciółką i bardzo mi na Tobie
zależy. Na Tobie i Twojej opinii. Chciałem, żebyś poznała Caro, bo wydaje mi
się, że dogadałybyście się. Może zrobiłem to w nieodpowiedni sposób, za co
szczerze przepraszam. Nie chcę, żebyś się na mnie złościła. Odezwij się.”
Przeczytałam
wiadomość kilka razy i za każdym razem czułam, jak głowa pulsuje mi coraz
bardziej. Ledwo mogłam patrzeć na oczy. Nie wiedziałam, co mogę mu napisać, a
nie chciałam dzwonić, żeby go nie obudzić. Poza tym, teraz raczej nie mogłabym
rozmawiać z nim zbyt trzeźwo przez ból głowy. Postanowiłam więc, że odezwę się
do niego później. Nie tylko dlatego, że nie miałam siły na nic, ale też
chciałam mu zrobić na złość. W głębi serca liczyłam na to, że Shermine pokaże
mu jak najszybciej wiadomość, którą wysłałam do niej, a Bill może chociaż
trochę się zezłości i będzie zazdrosny.
Zdawałam
sobie sprawę z tego, że nie jest to odpowiednie posunięcie, lecz byłam szczerze
wkurzona na przyjaciela. To, że byłam w nim zakochana, nie znaczy, że nie mogę
sobie pozwolić na spędzanie czasu z innymi mężczyznami. Przecież z Victorem nie
robiłam nic złego. Pocałowaliśmy się i spaliśmy w jednym łóżku. A to wcale nie
jest zdrada.
Na
samą myśl o pocałunku z brązowookim prawnikiem sprawiła, że zrobiło mi się
gorąco. Musiałam ją od siebie odsunąć jak najszybciej.
Wróciłam
do łóżka, położyłam się obok Victora i spróbowałam znowu zasnąć, aby pozbyć się
natrętnego bólu głowy.
Ohh... I jeszcze większe Ehhh... 'Nie krytykujcie za bardzo Elysy' - napisałaś, ale jak można jej nie skrytykować, po tym, co się przeczytało, hmmm? :/
OdpowiedzUsuńWiększość komentarza napisałam Ci na priv, więc nie będę się powtarzać tutaj.
W każdym razie Elysa podupadła w moich oczach... :( Nie tym, że się pocałowała z Victorem, czy też spała z nim w jednym łóżku, ale tym, że tak bardzo źle myśli o kimś, kogo 'szerze kocha' :( Mam nadzieję, że 'szerze kocha' brzmi dla niej tak samo szczerze, jak zapewnia i minie chwila nim otworzy oczy i zacznie żałować swoich słów, pomimo że miała trochę racji... Ale to były nerwy... W nerwach zawsze się coś palnie nie tak, a potem żałuje... Mam nadzieję, że Ona też tak będzie miała.
Bill? Wydaje mi się, że postać, a raczej charakter jaki narzuciłaś na postać Billa w swoim opowiadaniu, nawet jeśli by kogoś zrównała z ziemią, to i tak by był dla mnie 'wspaniałością' xD Uwielbiam go w Twoim opowiadaniu i nawet jego wiadomość wydała mi się tak bardzo od serca i z wielkim żalem, że aż mi się przykro zrobiło... Nic, tylko włożyłabym dłonie w tę historię i potrząsnęła Elysą tak, żeby się obudziła. Ehh...
Jednak muszę się powtórzyć, bo aż nie mogę tego przeżyć... SPOTKAŁA JĄ KARMA! JAK ONA MOGŁA MU KIEDYŚ TAKIE COŚ POWIEDZIEĆ!? "Dbam o reputacje, nie możemy się tak często spotykać..." UGH!!! A teraz ubolewa, że jej 'miłość' traktuje ją, jak przyjaciółkę? Pf... Już wszystko jest dla mnie jasne i wcale mi już nie jest jej żal... Eh... Już sobie wyobrażam minę i zaskoczenie Billa, jakie wtedy miał... Specjalnie przychodził do jej restauracji, żeby ją poznać, a ona go ot tak odsunęła! Ugh! Bez powodu nie chciał jej chyba poznawać. "Cześć, chciałbym cię poznać, bo szukam przyjaciółki. Nie kobiety, tylko przyjaciółki' haha... Nieee... Nawet sobie tego wyobrazić nie potrafię...
A Victorowi mówię stanowcze "Jedź już do tej Francji i nie wracaj, wcale nie będę za tobą płakać." Oj tak... Pół rozdziału miałam wrażenie, że on chce ją tylko upić i przelecieć. To jego przyjazne nastawienie do opowieści Elysy wydało mi się tak fałszywe, jak chyba żadna wypowiedź Caro... Nawet jeśli to jego 'miłe nastawienie' było szczere, to i tak dla mnie było fałszywe i już chyba wiem, przez co. Przez to, że pisałaś, że dolewał jej alkoholu i że się tak zaskakiwał i dziwnie bardzo interesował Billem... Dobra... Mniejsza z tym. Mam nadzieję, że już więcej tego człowieka nie będzie xD
Ogólnie odcinek mi się podobał, ponieważ nie był ani za długi ani za krótki. W sam raz :D
Czekam z niecierpliwością na nowy! <3
Pozdrawiam serdecznie :*
Omg... Sorry za ten długi komentarz :o
UsuńNapisałaś tak długi komentarz, że aż nie mogę na niego nie odpowiedzieć. :D
UsuńMiałam cichą nadzieję, że jednak nie zmienisz nastawienia do Elysy, ale... ech... co się stało, to się nie odstanie. Chciałam do samego końca utrzymać ją jako ,,biedną, zakochaną bez wzajemności", która tylko cierpi. Jednak zobaczymy, co się dalej stanie, ponieważ już w kolejnym odcinku z jej perspektywy znowu pojawi się Victor. I chyba już do reszty go znienawidzisz. :D
Bardzo się cieszę, że tak bardzo podoba Ci się moja wizja Billa. Jest zupełnym przeciwieństwem Twojej, więc tym bardziej jestem zdziwiona, że tak dobrze o nim myślisz.
Jak pisałam Ci w prywatnej wiadomości, wciąż doszukujesz się teorii spiskowych, które mnie nawet przez myśl nie przeszły, ale dzięki temu podsuwasz mi pomysły. Tak jak to było z ujawnieniem, że Caroline zaplanowała ten ,,zamach" na Elysę. Za to Ci bardzo dziękuję. :)
Cieszę się, że spodobał Ci się odcinek i nie musisz wcale przepraszać za długość komentarza. Ogromną radość mi sprawia to, że tak wczuwasz się w moje opowiadanie. <3
Ohh, teraz ja nie mogę nie odpowiedzieć xD Nie masz za co mi dziękować, bo Ty mi również, nie tyle, co podsuwasz pomysły (choć w sumie czasem też tak jest... Np. z tym artykułem <3), ale pomagasz wybrnąć z opresji <3 :* Cieszę się, że wyszło na to, że sobie tak wzajemnie pomagamy heheh :D
UsuńVictora już dawno nienawidzę i nie wiem, czy można bardziej, ale jak piszesz - mogę się zaskoczyć xD
Co do postaci Billa w opowiadaniach, to zazwyczaj jestem nastawiona na 'TAK'. Wspominałam kiedyś u siebie na blogu... (Chyba w poście 'informacje, ciekawostki itp. itd.', że postać Billa w moim opowiadaniu jest tak czarna, że po prostu nie pasowała mi do Toma, dlatego trafiła na niego. Aczkolwiek nie tak do końca, co się okaże w cz. 3. xD Osobiście go bardzo lubię, tak jak jego brata (Toma chyba trochę bardziej xD) W Twoim opowiadaniu, też Ci już to chyba pisałam... Nie pamiętam... Wyobrażam go sobie tak, jakby był naprawdę. Jakby żył taki ktoś na ziemi, a ty po prostu o nim piszesz. Nie, że został przez ciebie wymyślony. A co lepsze, bardzo mi odpowiada taka wizja jego osoby i myślę, że mógłby być taki naprawdę, co bardzo wpływa na ogólny obraz jaki mam na temat całości Twojej historii. Powtórzę się, ale mam taką potrzebę xD Uwielbiam ją i co ja mogę zrobić? Znienawidzę Cię chyba, jeśli ją zakończysz! :o :( hehe
Ja dziś na szybko, bo dawno mnie nie było – planowanie postów na Bloggerze i ich nadwyżka ratują mnie przy regularnych publikacjach, gorzej z nadążaniem na bieżąco z akcją ^^
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie wiem, czemu miałabym źle myśleć o Elysie. Co prawda, zrobiło mi się trochę żal Victora, co za laska po dwóch butelkach wina zgadza się na to, by facet został na noc i… i nic :D? Rzeczywiście trochę z niej manipulantka, no ale bez przesady!
Za to mam duży problem z jej „zakochaniem” się w Billu. Jak to Victor powiedział, „po tym, jak uśmiechnął się do ciebie, zakochała się w nim”… no cóż, to nie jest zakochanie, chyba co najwyżej zauroczenie. Miłość to dużo bardziej skomplikowane emocje i przeżycia; nie wiem, czy można mówić o jakimś czasie, który jest potrzebny na jej wykiełkowanie… ale jeśli nawet przyjąć takie kryterium, wskazywałabym bardziej kilka miesięcy, pół roku, nie dwa wieczory… no cóż, może to pierwszoosobowa narracja i jedynie wyobrażenie Elysy o miłości, nie wiem! Za to czekam na to, co będzie dalej – i muszę kończyć by zacząć mierzyć się z dniem i rzeczywistością.
Miłego koncertu!