ONA
,,Victorze, bardzo zaskoczyłeś mnie swoją wiadomością, bo
naprawdę nie sądziłam, że zrobiłam na Tobie jakiekolwiek wrażenie. Jednocześnie
cieszę się, że do mnie napisałeś, ponieważ polubiłam Cię, mimo naszej krótkiej znajomości.
Chętnie się z Tobą spotkam ponownie, żeby lepiej Cię poznać. Możemy pójść razem
coś zjeść jutro, koło 16:00?”
Z mocno bijącym sercem
wysłałam wiadomość do Victora na Facebook’u i czekałam aż odpisze. Po rozmowie
z Billem byłam na niego zła, że traktuje mnie wyłącznie jak przyjaciółkę
podczas gdy ja ukrywałam moje uczucie do niego. Zdawałam sobie sprawę, że
powinnam zrobić coś w tym kierunku – albo mu o tym po prostu powiedzieć, albo
dać mu jakiś sygnał, lecz zwyczajnie nie umiałam i bałam się odrzucenia.
Zaślepiona złością na Billa postanowiłam zrobić mu na złość i spotkać się z
Victorem, umówić się z nim, a może nawet posunąć się dalej, oby tylko dopiec
Billowi. A przynajmniej miałam nadzieję zrobić mu na złość, bo przecież on
traktował mnie tylko jak przyjaciółkę.
Ech, ciągle
powtarzałam to samo… W kółko myślałam tylko o tym, jak Bill krzywdzi mnie swoim
uczuciem do mnie i już praktycznie o niczym innym nie myślałam. Jednocześnie byłam
na siebie zła, że aż tak się tym przejmuję.
Odpisałam na wiadomość
Victora wieczorem, kiedy czekałam aż jedzenie, które wrzuciłam do mikrofalówki
będzie gotowe. Nie zaprosił mnie jeszcze do znajomych na Facebook’u, więc ja
również nie zamierzałam tego robić. Zwłaszcza jako pierwsza. Bardzo rzadko
korzystałam z Facebook’a, nie fascynowało mnie to, wolałam Instagrama.
VICTOR WYSŁAŁ CI
WIADOMOŚĆ – pokazało się powiadomienie.
,,16:00 to bardzo dobra godzina. Co chciałabyś ze mną zjeść?”
,,Jak dla mnie, możemy pójść nawet do MacDonalda. :)”
,,W porządku! Jesteśmy umówieni!"
,,W porządku! Jesteśmy umówieni!"
Byłam w prawdziwym
szoku i z niedowierzaniem patrzyłam na wiadomość od niego. Czyżbym naprawdę
umówiła się z nim w MacDonaldzie?! Na samą myśl aż zaśmiałam się pod nosem i
pokręciłam z niedowierzaniem głową.
Następnego dnia miałam
dzień wolny, więc od samego rana zastanawiałam się, co na siebie włożyć. Dzień
był gorący i nie zapowiadało się, że będzie chłodniej. Nie mogłam więc założyć
dżinsów, bo ugotowałabym się na tym słońcu, ale też nie mogłam wszystkiego
odkryć. A chciałam jeszcze pójść z Victorem na spacer. Obmyślałam sobie
wszystko w głowie i najpierw mieliśmy coś zjeść, a kiedy on zapytałby mnie, co
chciałabym robić dalej, zaproponowałabym spacer. Niby spontanicznie, a jednak
miałabym wszystko zaplanowane. Postanowiłam więc, że postawię na coś luźnego.
Kiedy piłam poranną kawę, zadzwonił mój telefon.
- Halo? – odezwałam
się, gryząc tosta i włączając telewizor.
- Cześć, kochana! –
usłyszałam wesoły głos Shermine. – Nie obudziłam cię?
- Nie. Jem śniadanie i
oglądam telewizję.
- Może wyskoczymy
gdzieś dzisiaj? Zakupy?
- Nie mogę… -
zawahałam się.
- Jak to? Nigdy mi nie
odmawiasz! – zmartwiła się. – Jesteś z kimś umówiona?
- Tak…
- Napisałaś do tego
prawnika?! – krzyknęła, a kiedy udało mi się odpowiedzieć, usłyszałam pisk w
słuchawce. – To cudownie! Ale się cieszę! – nie musiała nawet tego mówić, bo
nawet jej nie widząc, wiedziałam, jak bardzo jest zadowolona. – Gdzie się
umówiliście? O której się spotykacie? Jak się ubierasz? – zasypała mnie tyloma
pytaniami naraz, że nie byłam w stanie odpowiedzieć chociaż na jedno. Kiedy
udało mi się opanować jej entuzjazm i odpowiedzieć na wszystkie zadane przez
przyjaciółkę pytania, była bardzo zdziwiona. – W MacDonaldzie?!
- Cóż… to w sumie miał
być żart, ale wyszło jednak na poważnie – odpowiedziałam zakłopotana i
opowiedziałam jej całą rozmowę.
- Ale super! – znowu
zapiszczała. – Jednak z niego jest trochę wariat, co? – zaśmiała się, a ja nie
umiałam nie podzielić jej entuzjazmu. – Myślisz, że może być z tego coś więcej
niż tylko znajomość? – zapytała, a ja nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Z
jednej strony chciałabym, żeby Victor okazał się być takim facetem, z jakim mogłabym
się związać i który stałby się dla mnie ideałem, ale z drugiej strony był Bill,
do którego skrycie wzdychałam, a który miał mnie jedynie za przyjaciółkę.
Shermine zadała mi trudne pytanie, ale nie mogłam powiedzieć jej prawdy, gdyż
jak na razie ukrywałam przed nią moje uczucie do Billa.
- Sama nie wiem –
odpowiedziałam w końcu.
- Byłoby świetnie,
gdybyś kogoś sobie wreszcie znalazła! Koniecznie musisz mi opowiedzieć ze
szczegółami wasze spotkanie! – Dziewczyna cieszyła się chyba bardziej niż ja,
ale dzięki temu jej entuzjazm udzielił się także mnie. Wymieniłyśmy jeszcze
kilka zdań, po czym Shermine oznajmiła, że umówiła się z Tomem i musi kończyć.
Pożegnałyśmy się, a ja wróciłam do oglądania telewizji.
Sprawdziłam kilka razy
czy może nie dostałam jakiejś wiadomości na Facebook’u, ale nic z tego. Miałam
nadzieję, że Victor nie odwoła spotkania, ponieważ naprawdę cieszyłam się, że
go zobaczę. Gdy na zegarze wybiło południe, zdecydowałam, że zacznę się
szykować. Miałam kilka godzin zapasu, więc byłam pewna, że się wyrobię na czas.
Wzięłam kąpiel, umyłam włosy i wysuszyłam je, a kiedy stałam w łazience przed
lustrem i patrzyłam na swoje odbicie zwątpiłam w całą tę znajomość z Victorem.
Nie byłam przecież zbyt ładna. Brązowe włosy sięgały mi do łopatek, z którymi
nigdy nie umiałam sobie poradzić. Albo się za bardzo puszyły, albo nie dały się
w ogóle ułożyć. W całym swoim wyglądzie lubiłam moje zielone oczy z brązowymi
plamkami, które często zmieniały kolor zależnie od humoru. Miałam też całkiem
spore piersi, ale nie byłam z nich zbyt zadowolona. Bardziej mi przeszkadzały
niż stanowiły atut, ponieważ miałam spore problemy z dobraniem biustonoszy oraz
bluzek, a także często pobolewał mnie od nich kręgosłup. Podobała mi się
również moja figura klepsydry, chociaż mogłabym mieć szczuplejsze nogi. Wolałam
chodzić w spodniach, żeby je ukrywać, niż eksponować noszeniem spódnic czy
sukienek. Ale od czasu do czasu zdarzało mi się wkładać bardziej eleganckie
ubrania, zwłaszcza, że tego wymagała moja posada w pracy.
Żeby nie tracić więcej
czasu na zastanawianie się nad sobą, zaczęłam robić makijaż. Nie chciałam wyjść
na taką, która na zwykłe wyjście z domu nakłada tonę kosmetyków, więc starałam
się wyglądać jak najbardziej naturalnie. Następnie włosy związałam w koński
ogon, ze względu na upał panujący na dworze. Nie chciałam, żeby pot ściekał mi
po szyi, a kucyk wydawał się najlepszym pomysłem. Umalowana i uczesana wyszłam
z łazienki w samym ręczniku i stanęłam przed szafą w sypialni. I wtedy
kompletnie nie wiedziałam, co mam zrobić.
Miałam niby dużo czasu
na przemyślenie tego, w co miałabym się ubrać, ale tak naprawdę nie wymyśliłam
nic sensownego. Zerknęłam na zegarek, który pokazywał godzinę 13:00, więc
trochę się uspokoiłam, że mam jeszcze czas. Zaczęłam przeglądać swoją
garderobę, ale dość długo nie mogłam się na nic zdecydować. Chciałam wyglądać
jak najbardziej naturalnie, lecz jednocześnie chciałam wypaść jak najlepiej, w
końcu Victor był bardzo przystojnym mężczyzną, a ja nie mogłam i nie chciałam wyglądać przy nim jak szara myszka.
Po długich
poszukiwaniach, trafiły mi w ręce dość obcisłe dżinsy z dużymi dziurami, które
postanowiłam włożyć ze względu na to, że wieczorem może być trochę chłodniej, a
także luźna biała koszulka na wąskich ramiączkach. Nie wymyśliłabym nic
lepszego, więc włożyłam wybraną stylizację i zajęłam się poszukiwaniem
odpowiednich butów oraz torebki. Na to nie mogłam raczej narzekać, bo bardzo
lubiłam je kupować i miałam ich pod dostatkiem. Wybrałam więc białe trampki i
małą białą torebkę na złotym łańcuszku, do której zmieściłabym telefon, portfel
i klucze, czyli to, co zamierzałam ze sobą zabrać. Postawiłam również na złoty
wisiorek na szyję oraz małe kolczyki w tym samym kolorze.
Byłam gotowa o 15:00,
więc miałam idealny czas.
Wahałam się pomiędzy
jazdą samochodem lub autobusem, ale zdecydowałam jednak na auto, gdybym w razie
czego chciała zawinąć się ze spotkania wcześniej.
Victora jeszcze nie
było, a na miejscu pojawiłam się dziesięć minut przed umówioną godziną. Nie
byłam jedną z tych kobiet, które uważają, że najważniejsze na pierwszej randce
jest spóźnienie się pół godziny, żeby facet musiał czekać i się denerwować. Ja
wolałam być zawsze albo punktualnie, albo trochę wcześniej, ponieważ sama nie
lubiłam gdy ktoś nie pojawiał się na czas. Zaparkowałam samochód na parkingu, który dzisiaj
wyjątkowo nie był zapełniony, weszłam do restauracji i zajęłam miejsce przy
oknie w głębi sali. Postanowiłam, że poczekam ze składaniem zamówienia, bo być
może Victor jednak się rozmyśli i będzie chciał pójść gdzie indziej. Czekając
na mężczyznę zaczęłam przeglądać menu restauracji McDonald’s, żeby nie
zastanawiać się zbyt długo, kiedy przyjdzie mi na coś się zdecydować.
Victor pojawił się
przy moim stoliku o 15:59. Miał całkiem niezły czas, chociaż na samym początku
trochę się zdenerwowałam, ponieważ miałam jednak nadzieję, że przyjdzie
wcześniej. W głębi serca chyba liczyłam też na to, że wcześniej wyśle mi jakąś
wiadomość, jednak nie dawałam po sobie poznać tego, że czegoś jeszcze od niego oczekiwałam
- Witaj, Elyso –
uśmiechnął się, a ja nie mogłam nie odpowiedzieć mu tym samym. Wyglądał
świetnie. Niebieska koszula w kratę z krótkim rękawem i niebieskie szorty
ukazujące dobrze umięśnione ciało. No i ten uśmiech, który zniewalał. –
Przepraszam, że tak późno, ale samochód mi nawalił i w ostatniej chwili
musiałem poprosić kumpla, żeby mnie podrzucił.
- W porządku –
odpowiedziałam. – Nic się nie stało.
Usiadł na kanapie
naprzeciwko mnie i patrzył na mnie w taki sposób, że aż zrobiło mi się głupio.
- Dlaczego tak mi się
przyglądasz? – zapytałam i czułam, że pod cienką warstwą makijażu robię się
czerwona jak burak.
- Bo bardzo ładnie
wyglądasz. – Znowu ten uśmiech. Byłam skrępowana, ale jednocześnie zadowolona z
siebie, bo zauważyłam, że zrobiłam na nim naprawdę dobre wrażenie.
- Cóż… dzięki –
odparłam głupio. Mam ponad dwadzieścia lat i wciąż nie umiem inaczej odpowiadać
na komplementy mężczyzn jak tylko idiotycznym ,,dzięki”. Skarciłam samą siebie
i w myślach dałam sobie w twarz. – Ty też wyglądasz super.
- Zamawiałaś już coś?
– spytał, a ja ucieszyłam się, że zmienił temat.
- Naprawdę chcesz
tutaj zjeść? – zdziwiłam się.
- A dlaczego nie?
Przecież sama zaproponowałaś to miejsce – kolejny raz posłał mi swój idealny
uśmiech.
- Cóż… w sumie to masz
rację, jednak myślałam, że przyjmiesz to jako żart… - zawahałam się, bo nie
wiedziałam, co mam mu jeszcze powiedzieć.
- Dla mnie jest to
naprawdę obojętne, co zjemy i gdzie – odpowiedział, a uśmiech nie znikał mu z
twarzy.
- Okej. Ja bardzo
lubię MacDonalda – powiedziałam, na co Victor zaśmiał się, kręcąc głową.
- W takim razie
chodźmy złożyć zamówienie!
Wstał, a ja poszłam za
nim. Stanęliśmy przed kioskiem i zaczęliśmy przeglądać menu. Najpierw
wybraliśmy opcję ,,NA MIEJSCU”, po czym przeszliśmy do wyboru jedzenia.
Ucieszyłam się w duchu, że wcześniej pomyślałam o przejrzeniu oferty
restauracji, więc mogłam wybrać szybciej; zdecydowałam się na McRoyala w
zestawie z frytkami i colą, a Victor na BigMac’a w takim samym zestawie.
- Schowaj tę kartę, ja
zapłacę – powiedział mężczyzna, kiedy przeszliśmy do opcji płatności.
- Niby dlaczego? – Nie
lubiłam, kiedy faceci decydowali o tym, że oni będą za mnie płacić. Uważałam,
że jeśli już sama coś wybieram, sama mogę uregulować swój rachunek, a nawet
mogłabym zapłacić za tego, z którym się gdzieś wybrałam. Nie było dla mnie
problemem uregulować swój rachunek, kiedy poszłam z kimś do restauracji, do kina lub - jak w tym przypadku - po prostu do McDonald's. Victor chyba wyczuł w moim głosie zdenerwowanie,
którego tak naprawdę nie chciałam pokazywać. To miał być zwyczajny wypad, więc
czemu miałabym się wdawać z nim w kłótnie. Ale mleko już się rozlało.
- Ja zaproponowałem to
spotkanie, więc chciałbym za ciebie zapłacić – powiedział spokojnie, jakby nie
wyczuwając mojego zaczepnego tonu. – Nie musisz się od razu denerwować…
- Nie denerwuję się –
powiedziałam, odwracając wzrok.
- Jasne, widzę –
mruknął. – Słuchaj, ja zapłacę za ciebie, a ty
podrzucisz mnie później do domu, okej? – zaproponował, a ja zdziwiłam
się, że tak szybko potrafił rzucić nowy pomysł. – Możemy się tak umówić? –
znowu się uśmiechnął.
- W porządku –
odpowiedziałam i schowałam swoją kartę do portfela.
Zjedliśmy posiłek,
rozmawiając najpierw o mnie, o tym, co lubię robić w wolnym czasie, jeśli
takowy znajdę, o moich ulubionych potrawach i trochę opowiedziałam mu o swojej
pracy. Później ja zaczęłam zadawać pytania, a on chętnie na nie odpowiadał.
Dowiedziałam się, że przeprowadził się do Los Angeles z rodzicami, z którymi
nadal mieszka, bo tak naprawdę szkoda mu pieniędzy na wynajęcie własnego mieszkania
i to nie dlatego, że był skąpy. Nie chciał mieszkać sam, ponieważ nie lubił
samotności. Miło było słyszeć takie wyznanie od dorosłego mężczyzny. Victor nie
zachowywał się jak samiec alfa, i dobrze, bo nie podobałoby mi się to. Ciągle
się uśmiechał i szczerze odpowiadał na każde moje pytanie. Był otwarty i widać
było, że podoba mu się spędzanie ze mną czasu nawet w McDonald’s.
Zanim się obejrzeliśmy,
minęła 17:00.
- Chciałabyś przejść
się ze mną? – zapytał, patrząc mi w oczy.
- Z przyjemnością –
uśmiechnęłam się i poczułam, że znowu się czerwienię.
Chyba Victor spodobał
mi się bardziej niż tego oczekiwałam.
Oh... Dobiegłam do bieżącego odcinka... Od razu napiszę, że mam nadzieję, że kolejny dodasz szybko :D Ciekawi mnie, co z tym Billem w końcu się zadziało... Victor, jak Victor, już wiadomo, że nie będzie w jej sercu z części o Billu. No i najgorsze - teraz już jestem zmuszona czekać na następną część. :/ Aczkolwiek miło mi było spędzić południe na czytaniu Twego opowiadania. :) I powtarzam kolejny raz - bardzo je polubiłam i tak samo bardzo mi się podoba :*
OdpowiedzUsuńI tak jak pisałam we wcześniejszych komentarzach - dodaję Twego bloga do mojego spisu, a jeśli byś chciała zajrzeć do mnie to zapraszam na www.imsorrymrkaulitz.blogspot.com
Pozdrawiam serdecznie
Życzę weny i czasu :*