niedziela, 4 marca 2018

Ostatnie pożegnanie. [18] ONA

Na początku chciałam Was poinformować, że powoli wracam do świata Fan Fiction Tokio Hotel jako czytelnik. Dzięki opowiadaniu "I'm sorry Mr. Kaulitz" (klik) powróciłam do czytania historii wymyślonych przez autorki i idzie mi całkiem nieźle, więc mam nadzieję, że z czasem będę czytać coraz więcej. Nie zakładam na razie karty z linkami opowiadań, które czytam, ponieważ na bieżąco jestem tylko z dwoma lub trzema, ale jeśli macie ochotę podzielić się ze mną Waszymi historiami, zachęcam do wstawiania linków pod tym postem lub w pozostałych zakładkach. Nie obiecuję, że mi się spodoba, ale obiecuję zajrzeć i zostawić komentarz. Mara wie, że jeśli coś mi się spodoba i będę chciała nadrobić jakieś opowiadanie, to komentarz zawsze się pojawi. 
Od razu jednak zaznaczam, że NIE BĘDĘ czytać TWINCESTÓW. 
Taki rodzaj opowiadań mi się nie podoba.
Jeszcze raz gorąco zachęcam do dzielenia się swoimi opowiadaniami i zapraszam do czytania oraz komentowania rozdziału osiemnastego z perspektywy Elysy. 



ONA
Po ostatnim spotkaniu z Victorem i naszą ciężką wymianą zdań, nie mieliśmy ze sobą najlepszego kontaktu. On prosił mnie, żebym przemyślała to, co mi zaproponował, a ja uparcie twierdziłam, że to nie ma żadnego sensu, bo nigdy nie chciałam być z kimś na siłę. Wysyłał mi wiadomości i dzwonił, aby umówić się ze mną na spotkanie, a ja tłumaczyłam się pracą. Było to dla mnie już tak męczące, że wolałam ignorować jego telefony niż stanąć z nim twarzą w twarz.
Shermine uważała, że popełniłam błąd, że powinnam polecieć z Victorem do Francji, bo może wtedy byłabym bardziej szczęśliwa, niż jestem tutaj. Ja nadal nie powiedziałam jej o swoim skrywanym uczuciu do Billa, nawet nie wiem dlaczego. Chyba w obawie, że przez przypadek mógłby się od niej tego dowiedzieć. Jednak Shermine nadal pozostawała moją przyjaciółką.
- Nie rozumiem, czemu nie chcesz z nim lecieć – powiedziała po raz kolejny, kiedy wybrałyśmy się na zakupy w niedzielne popołudnie. To był mój jedyny wolny dzień od pracy i chciałam wykorzystać go jak najlepiej. 
- Przecież tyle razy już ci mówiłam – odpowiedziałam, przeglądając marynarki. – Wolę zostać tutaj i sama zapracować na swój sukces, niż osiągnąć go, dzięki znajomościom.
- Ale to Francja! – zachwycała się. – Gdyby Tom zaproponował mi coś takiego, nie wahałabym się ani chwili dłużej!
Zaśmiałam się z jej pozytywnego nastawienia. Wiedziałam, że żartowała, ponieważ jej podejście do życia było podobne do mojego – sama również nie lubiła załatwiania stanowisk przez znajomości.
- Z drugiej strony – odezwała się ponownie – powiedział ci też, że nawet bez jego kontaktów mogłabyś zrobić tam karierę. 
- Niby tak, ale po tym, co zaproponował mi najpierw, jakoś mnie do siebie zniechęcił – przyznałam. – No i to, że ciągle do mnie wypisuje i wydzwania… to trochę dziwne i denerwujące.
- Masz rację. Dobrze, że jednak mu odmówiłaś. Idziemy coś zjeść?
Przytaknęłam i poszłyśmy do francuskiej restauracji. Niby Shermine zrozumiała, że temat Victora i Francji był dla mnie już irytujący, postanowiła wybrać na obiad właśnie francuską restaurację. Tłumaczyła się, oczywiście, że to był tylko przypadek i nawet nie zamierzała kierować się właśnie tam. 

- Cholera, on znowu do mnie napisał – jęknęłam. Jadłyśmy akurat obiad i zobaczyłam, jak wyświetlacz mojego telefonu zaświecił się, informując o jednej wiadomości.
- Wydaje się zdeterminowany – odpowiedziała spokojnie Shermine. 
- Ale dla mnie to już się robi wkurzające – westchnęłam i odczytałam wiadomość. – Droga Elyso, przepraszam, że tak cię męczę, ale chciałbym się spotkać z tobą w tym tygodniu. Rozstaliśmy się w nieprzyjemny sposób, a ja nie lubię takich pożegnań. Odezwij się, proszę. Victor.
- Kurczę, ale z niego dżentelmen – skomentowała z uśmiechem Shermine. – Gdyby nie Tom, to ja bym się nim zainteresowała, skoro ty go nie chcesz.
- Ty się śmiejesz, a on może okazać się zboczeńcem albo jakimś innym psychopatą! – zmartwiłam się nie na żarty. – Teraz się tyle słyszy o takich ludziach.
- Och, Ely! – zaśmiała się głośno. – Przestań mówić jak moja mama! Victor po prostu chce sobie wyjaśnić wszystko, zanim wybierze się do Francji i tyle. Nie masz się co doszukiwać jakichś teorii spiskowych przeciwko tobie. Spotkaj się z nim, porozmawiaj i powiedz mu, że jesteś zdecydowana i zostaniesz tutaj. Musi to zrozumieć, a jeśli nie, to zwyczajnie zaakceptować. Przecież nie zmusi cię, żebyś z nim wyjechała. 
Shermine miała rację, musiałam jej to przyznać. Victor, nawet gdyby bardzo tego pragnął, nie mógł zmusić mnie, żebym z nim wyjechała. Chyba, że byłby szalonym przestępcą, który mógłby mnie porwać. Ale to musiałam sama wybić sobie z głowy, iść za radą Shermine i przestać wymyślać niestworzone historie, podobnie jak jej mama. Nie miałam ochoty spotykać się ponownie z Victorem, ale przecież nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego ostatnim razem. Może on naprawdę chciał się tylko rozstać w pokoju, nie chciał zostawiać niezałatwionych spraw przed swoim wyjazdem? Rozumiałam to, ponieważ sama nie lubiłam zostawiać spraw niedokończonych. 
Przyznałam więc rację Shermine, a ona poleciła, abym mu wreszcie odpisała. Z tym, że ja zrobiłam to niechętnie. Nie wiem, może byłam jeszcze niegotowa na spotkanie z nim? Ale przyjaciółka zagroziła mi, że nie wyjdziemy z restauracji, dopóki nie napiszę do Victora choć krótkiej wiadomości. 

,,Spotkajmy się jutro, o 16:00 w mojej restauracji. Mam bardzo dużo pracy, ale będziemy mogli chwilę porozmawiać.”

- Myślisz, że tak będzie dobrze? – zapytałam Shermine, pokazując jej treść wiadomości. – Zgodne z prawdą i spotkamy się w miejscu, gdzie będę się czuła bezpiecznie.
- A ty wciąż swoje – westchnęła, ale spojrzała na mój telefon. – W porządku. Wysyłaj.
Odczekałyśmy kilka minut, kiedy Victor odpisał, że zgadza się na takie spotkanie. Musiałam się przygotować na naszą rozmowę, ale miałam nadzieję, że nie będzie trwała ona zbyt długo i załatwię z nim sprawę raz na zawsze. 

Victor pojawił się następnego dnia w Providence punktualnie. Kiedy wszedł do restauracji, rozmawiałam z jedną z hostess, która prosiła mnie, czy mogłaby wyjść wcześniej i nie zauważyłabym go, gdyby nie trzymał w dłoniach ogromnego bukietu czerwonych róż, który na początku wydał mi się tandetny. Nie lubiłam kwiatów, uważałam to za stratę pieniędzy i skomentowałabym ten wielki bukiet, gdybym za chwilę nie dostrzegła zza niego twarzy Victora. Jego oczu przepełnionych smutkiem i wstydem.
- Witaj, Elyso – powiedział oficjalnie. 
Odpowiedziałam krótkim ,,cześć” i kończąc rozmowę z dziewczyną, zaprosiłam go do swojego biura. Przyjęłam kwiaty, które wstawiłam do wazonu i usiadłam za swoim biurkiem, wskazując mężczyźnie miejsce naprzeciwko. Dopiero wtedy zauważyłam, że jest ubrany w dżinsy i białą koszulę. Wyglądał świetnie, musiałam to przyznać. Ale gdyby nie jego zachowanie podczas naszego ostatniego spotkania, mogłabym powiedzieć mu to w twarz. Jednak musiałam zachować dystans, bo nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać.
- Dziękuję, że zgodziłaś się na spotkanie. Chciałem cię ogromnie przeprosić i wyjaśnić, że nic złego nie miałem na myśli, kiedy składałem ci moją propozycję. Chciałem dobrze, a wyszło źle. Zupełnie tego nie przemyślałem i nie sądziłem, że wyrządzę ci tym aż taką krzywdę – powiedział na jednym wydechu, a mnie od razu cieplej zrobiło się na sercu. Odetchnęłam z ulgą, że wcale nie jest żadnym przestępcą, który mimo wszystko będzie chciał mnie zabrać ze sobą do Europy.
- Masz rację, było mi przykro, kiedy zaproponowałeś mi wyjazd i załatwienie kariery. Nie przywykłam do tego typu propozycji i nie wiedziałam, jak miałabym zareagować. Przepraszam cię też, że nie odbierałam twoich telefonów ani nie odpisywałam na wiadomości, ale musiałam wszystko sobie przemyśleć. Nie chcę z tobą nigdzie wyjeżdżać, chociaż twoja propozycja jest bardzo kusząca. Mogłabym pozwolić sobie na zostawienie tego wszystkiego, ale nie potrafię. I nie chodzi tutaj o moje życie miłosne. Po prostu nie umiem zostawić tego miejsca. Mam tutaj swoją restaurację i całkiem nieźle mi się powodzi. Nie mogę tego tak zostawić i muszę ci odmówić.
Victor spojrzał na mnie swoimi smutnymi oczami i uśmiechnął się lekko.
- Rozumiem – powiedział. – Jednak bardzo się cieszę, że nie rozstaniemy się w gniewie. 
Odetchnęłam z ulgą i odwzajemniłam jego uśmiech.
- Wracam właśnie z uczelni i muszę ci się czymś pochwalić – powiedział nagle, teraz wyraźnie rozluźniony. – Zakończyłem teraz ostatnie egzaminy, mógłbym uczęszczać jeszcze przez następny rok na wykłady, które pozwoliłyby mi zwiększyć swoją wiedzę, ale mogę też już w przyszłym tygodniu lecieć do Francji, aby tam zacząć pracę w kancelarii. 
Patrzyłam na niego wielkimi oczami i nie dowierzałam. 
- Kupiłem już bilet. Domyśliłem się, że nie przekonam cię do wyjazdu ze mną. Przemyślałem to wszystko, bardzo dużo ofert znalazłem przez Internet, i to wcale nie po znajomości – puścił mi oko. – Wszystko załatwiłem sam. W Paryżu czeka na mnie stanowisko, wcale nie takie najgorsze, ale pracy będzie bardzo dużo. Dzisiaj muszę tylko napisać im maila, że przyjmuję ich ofertę, a w przyszłym tygodniu wylatuję. 
- Tak bardzo się cieszę – uśmiechnęłam się szeroko, wstałam zza biurka i przytuliłam go mocno. – Naprawdę ci gratuluję i mam nadzieję, że ci się tam spodoba. 
Odwzajemnił uścisk i trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Cieszyłam się jego szczęściem, chociaż na początku naprawdę bałam się, że może nie zrozumieć mojej decyzji. Wiedziałam, że to było dla niego bardzo ważne i wierzyłam, że uda mu się spełnić marzenie. 
- Ale chyba jeszcze się zobaczymy, prawda? – zapytał, odsuwając się ode mnie. – Wylatuję dopiero za tydzień, więc może będziesz chciała spotkać się ze mną?
Zgodziłam się bez wahania. Przecież musiałam się jeszcze z nim pożegnać. 

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że powróciłaś <3 ZAPEWNIAM, że autorka napisała szczerze - Jeśli jej się spodoba, może nawet KAŻDY rozdział skomentować :* W sumie też tak robię :P
    Odcinek mnie zaciekawił i zburzył moje podejrzenia... Jeśli Victor wyjeżdża, to KTO w końcu chciał zabić tego biedaka!?
    Haha Elysa mnie trochę rozbawiła! Naprawdę zaczęła mówić, jak typowa 'mama', ale uwierz mi, że przez jej obawy, już myślałam naprawdę, że ją porwie! xD Nastraszyła i mnie, przez co sama nie byłam pewna, czy bym się zgodziła na takie spotkanie. Dobrze, że zrobiła to w swoim 'providencie' <- Wybacz. Kojarzy mi się z tym i za każdym razem, jak piszesz tę nazwę, czytam właśnie ją tak, po czym wracam, żeby przeczytać normalnie :P
    Brakuje mi tylko w postach Elysy spotkań z Billem... Ich relacji między sobą, rozmów i tych 'przyjacielskich' spraw.
    Czekam na następny odcinek. Mam nadzieję, że Billy w końcu z czymś ruszy w stosunku do Elysy. :D No i że nie długo się wyjaśni ten tajemniczy strzelec, albo zabójca :o
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny oraz czasu :*

    OdpowiedzUsuń