Na początek kilka informacji.
Po pierwsze: dodałam zakładkę z linkami do opowiadań, które czytam i staram się komentować na bieżąco. Jest ciężko, ponieważ nie mam zbyt dużo czasu dla siebie, jednak zawsze nadrabiam to, co mnie ominęło. W zakładce ,,Czytam i polecam" możecie to wszystko znaleźć. Są tam również linki do opowiadań zakończonych (kilka z moich ulubionych było publikowanych na Onecie, więc już zniknęły, czego bardzo żałuję, jednak udało się je uratować Spisowi FFTH) oraz do takich, które bardzo chciałabym nadrobić. Z czasem będzie ich więcej, bo wciąż trafiam na coś nowego, co chcę przeczytać.
Po drugie: dziękuję Nelly, że zwróciła uwagę na błędy w poprzednich rozdziałach. Poprawiłam większość, lecz jeśli czegoś nie zauważyłam, chętnie znowu wszystko dopracuję tak, aby miało ręce i nogi.
Po trzecie: jak dało się zauważyć - publikuję dwa rozdziały tygodniowo. Nie ma tutaj jakiejś systematyczności i choćbym chciała, nie mogę dodawać odcinków w konkretnie dni, o konkretnej porze. Jest to niewykonalne, niestety. Lecz mam nadzieję, że nikomu nie przeszkadza to, że czasem jest dłuższy, czasem krótszy odstęp czasu pomiędzy rozdziałami, ale docenia, że w ogóle są.
Po czwarte: odcinki piszę coraz dłuższe i chcę poznać Waszą opinię - lepiej, kiedy mają (jak do tej pory) po trzy lub cztery strony, czy (jak dzisiejszy) pięć? Chciałam przerzucić się właśnie na te dłuższe, żeby bardziej przyspieszyć akcję. Co o tym sądzicie?
Po piąte: Karolino, która skomentowałaś rozdział 20! Dodałam odpowiedź do Twojego komentarza. Bardzo prosiłabym Cię o wyjaśnienie, o którym napisałam Ci w odpowiedzi.
A teraz zapraszam na 21.
ON
Spakowałem do walizki najpotrzebniejsze rzeczy, jednak i tak nie miałem
pojęcia, co robić dalej. Nie byłem pewien niczego w tym momencie i zupełnie nie
zdawałem sobie sprawy z konsekwencji, jakie mogą później nastąpić. Myślałem, że
może Tom będzie chciał jeszcze porozmawiać ze mną o tym, co się stało, jednak
on chyba już sobie odpuścił. Nie przyszedł do mojego pokoju po tym, jak
wściekły na niego, trzasnąłem drzwiami, chociaż na początku myślałem, że to
zrobi. Nigdy nie było tak, że po jakiejś sprzeczce nie pogodziliśmy się w ciągu
najbliższych kilku godzin. Zawsze któryś, prędzej czy później, wyciągnął do
drugiego dłoń na zgodę i potem było już tylko lepiej. Tym razem jednak czułem,
że to nie przejdzie. Nie będzie tak, jak za każdym razem. Obaj przesadziliśmy, mimo, iż każdy zrzucał winę na tego drugiego. Dla mnie Tom nie powinien wtrącać
się w mój związek z Caroline. To była moja prywatna sprawa, że jest moją
dziewczyną, a to, że chciałem ją za wszelką cenę uszczęśliwić, nie powinno
nikogo interesować oprócz mnie i jej. Tom miał swoje życie, miał Shermine i to
nią powinien się zajmować, nie mną. To, na co się zdecydowałem było tylko i
wyłącznie moją decyzją, którą wszyscy powinni uszanować, a jeśli przez moje
postępowanie ktoś będzie cierpiał, to... cóż... trudno. Nie wszystko musi się układać idealnie. Nie wszyscy mogą być szczęśliwi. Nie zawsze.
Wziąłem swoją walizkę i zszedłem na dół. Chciałem uniknąć po drodze spotkania z Tomem, chociaż pragnąłem porozmawiać z nim jeszcze raz. Tym razem spokojnie, bez kłótni, bez krzyków. Chciałem się z nim pogodzić, lecz wiedziałem, że w tym momencie będzie to zły pomysł i za nic nie uda mi się uniknąć kolejnej wymiany zdań z bratem. Wiedziałem, że konsekwencją mieszkania razem jest to, że zapewne spotkam się z nim przy drzwiach i zmuszony będę nie tylko do kolejnej konfrontacji, ale też do wyjaśnienia swojej decyzji. Zdawałem sobie sprawę z tego, co mógłbym odpowiedzieć mu, gdyby zapytał, co zamierzam, lecz i tak nie miałem ochoty się z nim spierać o to, co powinienem, a czego nie powinienem robić.
- Dokąd się wybierasz? – usłyszałem jego głos. Już miałem nadzieję, że
uda mi się wyjść z domu bez kolejnej kłótni, jednak Tom musiał mnie zauważyć z
salonu, kiedy przechodziłem. Stałem przy drzwiach, zabierając swoją skórzaną
kurtkę i wysuwając na stopy sportowe buty.
- Nie mam ochoty słuchać twoich komentarzy na temat mojego związku z
Caroline. Nie jesteś odpowiedzialny za mnie w żadnym stopniu i nie chcę słuchać
od ciebie, jaki to jestem nierozsądny i jak głupio postępuję. Nie powinno cię
to w ogóle interesować. Lepiej będzie, jeśli zajmiesz się sobą i swoim
związkiem, zamiast wtrącaniem się w nie swoje sprawy – powiedziałem i miałem nadzieję, że to zakończy naszą wymianę zdań. Myliłem się jednak.
- Chyba nie mówisz tego poważnie – zaśmiał się, ale rozumiejąc moją
powagę, on również przybrał inną minę. – Jak ty to sobie wyobrażasz, do
cholery? – uniósł trochę głos, ale się tym nie przejąłem. Słyszałem już tego
dnia tyle krzyków, że przywykłem do tego. – Chcesz się stąd wynieść i zostawić
mnie samego z tym wszystkim?! Gdzie niby pójdziesz? Do Caroline czy do mamy? I
co z płytą?! Jeśli teraz zrezygnujemy z niej i z wszystkiego, co mamy
przygotowane, nikt już nigdy nie będzie chciał się zająć produkcją naszych kawałków!
Zdajesz sobie sprawę, co w ogóle robisz?!
Tak naprawdę nie wiedziałem, gdzie się zatrzymam. Gdy pakowałem swoje
rzeczy, nie myślałem o niczym innym tylko o tym, by wyrwać się stąd jak
najdalej. Żeby móc mieć święty spokój. Żeby nie słyszeć pretensji Toma o to, że
zachowuję się gorzej niż dziecko, bo pragnę szczęścia mojego i mojej
dziewczyny. Nie chciałem słuchać już o żadnej płycie, chociaż kiedyś była moim
największym marzeniem i to, co miało wyjść spod naszych rąk było czymś, czego
pragnąłem od bardzo dawna. To miał być krążek, który każdy chciałby mieć w swoim zbiorze. Dysk, który pokochają wszyscy, ponieważ wszystko, co się na nim znajdowało – teksty i muzyka – były stworzone przez nas od samego początku. Postawiliśmy na samodzielność, która się opłaciła. Zrobiliśmy wszystko sami i byliśmy z tego w pełni zadowoleni.
Lecz teraz już nie chciałem nic. Nie chciałem wydać żadnej płyty. Nie
chciałem znać nikogo, kto mógłby mi mówić, co mam robić. Miałem dosyć
wszystkiego i wszystkich, a jedynym moim pragnieniem było przytulnie się do
Caroline i usłyszenie od niej, że mnie kocha i będzie mnie wspierać w każdej
chwili. Kiedy tylko będę tego potrzebować.
- Mam to wszystko w dupie, Tom – powiedziałem w końcu. – Wiecznie jesteś
niezadowolony z tego, co robię i ciągle mówisz o sobie i o tym, co powinniśmy
zrobić, a czego się wystrzegać. Zawsze myślisz tylko o własnym życiu, ale nie
przejmujesz się moimi uczuciami. Ty jesteś szczęśliwy z Shermine, a ja nie mam
nic do tego. Tylko jest mi strasznie przykro, że nie możesz zrozumieć, że ja
chcę tego samego z Caroline, którą szczerze kocham.
- Dlaczego nie może do ciebie dotrzeć, że ona cię nie kocha? Gdyby tak
było, powiedziałaby ci to! – Widziałem, że Tom z całych sił próbuje pokazać mi
coś, co jego zdaniem było prawdziwe, że Caroline tylko wykorzystywała mnie i
moje pieniądze. Jednak ja wiedziałem swoje. Byłem pewien, że ona darzy mnie
takim samym uczuciem jak ja ją, tylko nie jest w stanie jeszcze tego pokazać.
- A dlaczego ty nie możesz pogodzić się z moim wyborem?
- Co to za wybór? – prychnął. – Chcesz się wyprowadzić z domu, zostawić
wszystko i wszystkich, bo nie chcesz słuchać, co mają ci do powiedzenia. Dla
ciebie wybór to ucieczka?
- Mam dosyć ciebie, Shermine i tego, co opowiadacie o Caroline –
powiedziałem zły. Traciłem do niego cierpliwość. Chciałem już wyjść i nigdy
tutaj nie wrócić.
- A co z płytą? Mam to wszystko odwołać? – zapytał już spokojniej, wręcz
z rezygnacją. Chyba pogodził się z moją decyzją. – Wiesz dobrze, że pieniądze,
które w to włożyliśmy, przepadną i ciężko będzie nam je odzyskać. Praktycznie
je straciliśmy.
- Nie wiem, na twoim miejscu bym tak zrobił. Chyba, że chcesz
koncertować i sam śpiewać na występach – powiedziałem, wciąż zły. Nie
obchodziło mnie to, co Tom zrobi. – A pieniądze mnie nie interesują.
Zrobisz co zechcesz.
- Czyli zespół też zostawiasz? Dobrze by było, żebyś chociaż nie bał się
powiedzieć tego Gustavowi, Georgowi i fanom, którym zapowiedziałeś, że płyta wyjdzie już niedługo. Pamiętaj, żeby powiedzieć Gustavowi i jego córce, że to przez ciebie nie mógł być przy niej, kiedy zaczęła się uśmiechać. I Hagenowi, że to twoja wina, iż nie było go przy mamie, kiedy jechała do szpitala ze skręconą kostką. I to też było przez ciebie, bo on powinien być wtedy w Niemczech.
Wściekłem się. Teraz Tom zrzucał całą winę na mnie, a to przecież przez
niego doszło do takiej sytuacji! Nie odezwałem się jednak, żeby nie prowokować
kolejnej sprzeczki. Zasznurowałem więc buty i otworzyłem drzwi. Usłyszałem
tylko jak Tom rzuca w moją stronę krótkie 'na razie, tchórzu', ale nie
skomentowałem tego. Ruszyłem w stronę samochodu, wrzuciłem swoją walizkę do
bagażnika i ruszyłem.
Kiedy wyjechałem na ulicę, czułem się już trochę lepiej. Byłem
zadowolony z siebie, że nie dałem się już sprowokować Tomowi i że udało mi się
wreszcie przekroczyć próg domu. Żałowałem tylko, że Shermine nie wróciła
jeszcze z Pumbą z parku i nie wziąłem go ze sobą, ale stwierdziłem, że jeszcze
będę mógł go stamtąd zabrać. W końcu miałem klucze, a dom należał też do mnie.
Jadąc przed siebie, czułem się wreszcie wolny. Nic mnie na razie nie
obchodziło. Ani to, że Tom nadal był na mnie zły i w dalszym ciągu uważał mnie
za tchórza, ani to, że płyty nie wydamy w najbliższym czasie, co mogło fanów
doprowadzić do białej gorączki. Miałem to wszystko gdzieś i cieszyłem się tylko, że teraz nic nie stało mi na przeszkodzie w robieniu tego, co tak naprawdę chciałem. A chciałem być wolny, przede wszystkim. Chciałem cieszyć się z życia w Los Angeles razem z Caroline.
W takich sytuacjach jak ta, dzwoniłem do Elysy żeby podzielić się z nią
wiadomością. Jednak jej już nie było w moim życiu, ponieważ Caroline mnie o to
poprosiła. W jednym momencie zakłuło mnie gdzieś w środku. Nie miałem już
przyjaciółki, z którą dzieliłem się każdą myślą, a która za każdym razem, po
każdej kłótni z Tomem, próbowała wytłumaczyć mi, że to do niczego nie prowadzi,
tylko pogarsza moją relację z bliźniakiem. Elysa zawsze wiedziała, co czułem,
jednak jej już nie było. Była za to moja dziewczyna, którą kochałem, więc ona
na pewno chciałaby usłyszeć, co mam jej do powiedzenia. Byłem pewien, że będzie
w stanie zastąpić mi przyjaciółkę, skoro właśnie w niej się zakochałem.
Wybrałem więc numer Caroline i włączyłem głośnik, aby móc nadal trzymać
kierownicę obiema rękami. Odebrała po kilku sygnałach, a jej głos rozległ się w
samochodzie.
- Co tam, Billy? – zapytała wesoło.
- Cześć, kochanie! Chciałem cię usłyszeć – powiedziałem, uśmiechając się
do siebie.
- Och, to takie urocze z twojej strony – zaśmiała się. – Zawsze lubię,
kiedy dzwonisz tylko po to, aby mi to powiedzieć. Co porabiasz? Jedziesz
samochodem? Słyszę mruczenie silnika.
- Tak, właśnie ruszyłem przed siebie. Nie wiem, dokąd zmierzam, ale
czuję się teraz naprawdę dobrze – powiedziałem zgodnie z prawdą. Tak się
właśnie czułem – dobrze. Od bardzo dawna nie potrafiłem tego powiedzieć. Miałem
się o wiele lepiej, chociaż przed paroma minutami pokłóciłem się z bratem.
- Brzmi to bardzo tajemniczo. Mam nadzieję, że nic się nie stało –
powiedziała, trochę zaniepokojona.
- Posprzeczałem się z Tomem i wyprowadziłem z domu. – Nie chciałem
kłamać, ale też nie mogłem wyjawić jej całej prawdy, żeby nie sprawić jej
przykrości. Caroline nie zasługiwała na to, żeby słuchać, co myśli o niej mój
brat. – Teraz jadę przed siebie, bo chciałem się trochę uspokoić po tej
awanturze.
- Słucham?! – krzyknęła tak, że aż głośnik mojego iPhone'a zatrzeszczał.
– Jak to?!
- Tak, już nie mieszkam z Tomem i nie chcę wracać do tamtego domu. Na
razie nie wiem, gdzie pojadę, ale miałem nadzieję, że będę mógł parę dni
pomieszkać u ciebie.
U Caroline spędzałem czas, kiedy Tom potrzebował wolną chatę, żeby móc
spędzać czas ze swoją dziewczyną. Podobało mi się jej mieszkanie w bloku,
chociaż nie było tak duże jak nasz dom. Caroline mieszkała sama w nowoczesnym
mieszkaniu na cichym i spokojnym osiedlu. Zawsze lubiłem patrzeć jak przyrządza
dla nas kolację w swojej małej kuchni z wyspą i tańczy w rytm muzyki lecącej z
radia. W takich chwilach czułem, że jestem w niej prawdziwie zakochany.
Uśmiechnąłem się na to wspomnienie.
Rozmarzyłem się, prowadząc samochód, ale nie na długo, ponieważ głos
Caroline wyrwał mnie z zamyślenia.
- Dzisiaj umówiłam się z koleżanką na babski wieczór u niej w mieszkaniu,
a później może pójdziemy do jakiegoś klubu – powiedziała zmartwiona. – Ale mogę
dać ci klucze. Nie mam nic przeciwko, żebyś u mnie trochę pomieszkał, póki
czegoś nie znajdziesz.
Trochę zdziwiłem się, że wspomniała o szukaniu przeze mnie jakiegoś
mieszkania, ponieważ miałem nadzieję, że będziemy w końcu mogli zacząć żyć
wspólnie, we wspólnym domu lub mieszkaniu, zależnie od tego, jak ona by tego
chciała. Jednak puściłem to mimo uszu, biorąc to za pomyłkę. Uznałem, że źle
usłyszałem.
- Teraz mógłbym wpaść je odebrać? Powiedz mi, gdzie jesteś.
W mieszkaniu Caroline panował zawsze porządek, jakby codziennie ktoś
tutaj sprzątał. W przedpokoju znajdowała się duża szafka na buty, których
dziewczyna miała naprawdę dużo oraz sporej wielkości lustro i wieszak, na
którym powiesiłem swoją kurtkę. Buty umieściłem w szafce, jak to za każdym
razem robiłem. Caroline teraz przygotowywała się na wieczór z koleżanką i była
na zakupach, potem miała pójść do fryzjera, kosmetyczki, a następnie udać się
do owej koleżanki. Nie wiedziała, czy spędzi noc u niej, czy wróci do domu, ale
prosiła, żebym nie zamykał drzwi, aby w razie czego nie budzić mnie w nocy.
Przeszedłem dalej, gdzie znajdował się duży salon połączony z kuchnią. Wszystko
było w pastelowych odcieniach, które Caroline bardzo lubiła. W salonie
znajdowała się duża, skórzana kanapa w kremowym odcieniu oraz dwa fotele w tym
samym kolorze. Pod ścianą stała duża dębowa komoda, nad którą wisiał duży
telewizor a na środku stał niski stolik kawowy. Pomieszczenie było jasne,
ponieważ znajdowały się tu duże drzwi balkonowe oraz jedno duże okno.
Mieszkanie Caroline było na drugim piętrze, więc miała ona całkiem ładny widok
na zachód słońca. Na balkonie stały cztery krzesła i stolik w brązowych
kolorach. Tam często przesiadywaliśmy wieczorami i rozmawialiśmy na różne
tematy. Zawsze lubiliśmy patrzeć na zachód słońca. W kuchni również dominował brąz. Na wyspie
stał wazon z kolorowymi kwiatami, które wyglądały jakby ktoś przed chwilą
zerwał je z łąki. Dalej znajdowała się łazienka, dodatkowy pokój i duża
sypialnia Caroline. Tylko w niej panował trochę inny klimat niż w pozostałych
pomieszczeniach. Jej sypialnia była bardzo kobieca i dominował w niej fiolet,
który kobieta bardzo lubiła. Duże łóżko przykryte zostało fioletową narzutą. W pokoju
znajdowały się również dwie szafki nocne, po obu stronach łóżka. Na jednej
stała duża lampa nocna w srebrnym kolorze, która po zapaleniu, dawała
tyle światła, że włączanie górnej lampy nie było potrzebne. Oprócz łóżka i
tychże szafek, była tutaj jedynie duża szafa na całą ścianę. Caroline
pozwoliła, abym zajął kilka półek i kilka wieszaków, więc od razu
zabrałem się za rozpakowywanie. W dodatkowym pokoju było biurko i duży regał z
mnóstwem książek. Służył jako gabinet, chociaż tak naprawdę nie był jej zbyt
potrzebny.
Resztę dnia spędziłem na rozglądaniu się po mieszkaniu. Nie wiedziałem,
co mógłbym robić, więc włączyłem telewizor i wybrałem pierwszy lepszy kanał.
Oby tylko wlepiać w coś wzrok, nie ważne w co, i zapomnieć o wydarzeniach dzisiejszego dnia.
Zdążyłam się wciągnąć już troszkę! Dużo przyjemniej się czyta! I Bill jest głupi i ślepy. Oj strasznie. A na końcu to mu tylko tego stereotypowego piwa brakuje xD
OdpowiedzUsuńOhhh! Pół odcinka mogłabym włożyć do poprzedniego 'jego' odcinka :( Nie podobała mi się ta wymiana zdań między braćmi :( Pizłabym obydwóm przez łeb. ( Billowi trochę mniej xD Ale wiesz, że mam do tej postaci sentyment <3 ) Bill po prostu potrzebuje tej odskoczni, a Tom zaraz mu wszystko wyrzyguje... Zachował się - jak dla mnie - jak taki zdewociały małżonek, który byle kłótnia, a przy tym brudy z przeszłości xD Znielubiłam Toma przy tym odc... :( Wiem, że chce dobrze, ale Bill mu jasno powiedział, że ma się nie interesować jego życiem! ...
OdpowiedzUsuńCo do Caro, to spodziewałam się, że coś odwali, ale nie to! xD Karze mu szukać mieszkania? - Rozbawiło mnie to i od tego momentu już mi się dobrze czytało xD Mieszkanie - marzenie, choć nie rozumiem za bardzo, po co jej gabinet, skoro nie ma potrzeby go używania? Ja bym w takim miejscu chyba zrobiła dodatkowy pokój z łóżkiem dla gości, czy rodziny :)
Biedny Billy... Zgadzam się z komentarzem poprzedniczki - piwo w jego dłoni i byłby prawie jak marudzący Tom. xD
Odcinek - jak już zauważyłaś - w połowie mi się podobał. Bardzo jestem ciekawa takiej dłuższej relacji między Billem a Caro, nie tylko krótkie rozmowy przez tel. czy w biegu ;) Jestem ciekawa jej osoby i jej znajomych, skoro są ważniejsi od BILLA. Już sobie wyobrażam, jak ten tam już przysypia na tej kanapie, a Caro wpada ze swoimi znajomymi na domówkę Hahaha...
Czekam na kolejny odcinek, mam nadzieję, że u Elysy wyjdzie może trochę słońca :)
Pozdrawiam :*